Skocz do zawartości
Nerwica.com

Choroby fizyczne a nerwica


mm_

Rekomendowane odpowiedzi

Jak choroby fizyczne, nie takie co sobie wmawiamy (hipochondria) na Was wpływają? U mnie na pewno zaostrzają istniejącą nerwicą a i miały nie mały wpływ na jej znaczne zwiększenie...

Czy macie problem z zaakceptowaniem swoich chorób, dolegliwości (nie objawów które występuję tylko w ataku paniki, tylko pod wpływem stresu itp) i życiem z nimi?

 

To tylko niektóre moje przypadki:

 

(...).W stresie organizm traci odporność i najbardziej podatne organy zaczynają "wariować"

Ale ja mam też takie czysto fizyczne problemy z układem pokarmowym odkąd pamiętam, mam alergię lub nie toleruję pewnych produktów, na zmianę wody przy wyjeździe też reaguję biegunką, jest on bardzo podatny na wszelkiego rodzaju bakterie, wirusy i nieraz przy biegunce "węgiel" czy "nifuroksazyd" nie pomoże...I gdy nagle coś takiego mnie dopada a wiem że mam coś ważnego do zrobienia zaczynam się robić straasznie nerwowa bo z jednej strony wiem że chcę być w jakimś danym miejscu i coś zrobić a z drugiej mój układ pokarmowy szaleje na maksa, nie jetem pewna na ile dana tabletka wzięta na szybko (węgiel itp.) pomoże no i wtedy się tak wewnętrznie "wściekam" że akurat w takim momencie a wiadomo wtedy stres powoduje jeszcze większe ruchy jelit..., muszę gdzieś dzwonić, mówić że nie przyjdę i jakoś ładnie powiedzieć dlaczego (mówię zatrucie pokarmowe bez szczegółów:) itd..wygląda to jak typowe nerwy a nie zawsze tak jest.. i wtedy wkracza prawdziwa nerwica bo ja to wszystko bardzo przeżywam potem, myślę co inni pomyślą itd.....I wtedy myślę czy to znów mój układ pokarmowy ma jakieś zakażenie czy to nerwica ale jak nie przechodzi mi po kilku dniach, nawet jak wezmę cos na uspokojenie to mam odpowiedź i idę do lekarza po leki na żołądek i jelita:(( . Takie sytuacje zdrzają się też pod wpływem stresu gdy odporność jest osłabiona, wkracza zakażenie no i mam gotową chorobę do leczenia..Wtedy dopiero sobie pomyslę, że mogłam wcześniej lepiej dbać o swój układ pokarmowy...to może dałoby się uniknąć problemów...

Tak ogólnie to jest to bardzo stresujące i dołujące, szczęście gdy te problemy dopadają mnie w domu

(zwykle rano), gorzej jak poza domem...

Nasz organizm to bardzo skomplikowana maszyna....

A potem gdy mam coś ważnego to żyję w strachu czy aby nie będzie "niespodzianek" i wszystko już się tam na pewno zaleczyło..

Chyba wypada mi się już wcześniej zabezpieczyć profilaktycznie przed sytuacją stresową....tylko o tym zwykle nie myślę jak już od jakiegoś czasu było dobrze z żołądkiem i jelitami a licho niestety nie śpi...a potem same problemy (...)

/ ataki-jak-wygl-daj-jak-sobie-radzimy-t4461-3240.html /

 

Dzisiaj się zdenerwowałam, Byłam u swojego endokrynologa zapytać się czy mogę przyjmować dany lek....najgorsze że jak powiedziałam mu moje objawy i że mam kolejne skierowanie od lekarza rodzinnego właśnie do niego..ehh....To koniec końców wyszło, że on nie wie co mi jest, mówi żeby pójść do neurologa a neurolog mówi że tez nic nie wie. 10 lat łażenia od jednego do drugiego doktora i żaden nic nie wie...Od razu stwierdzają na dzień dobry że nic nie wiedzą....A wyniki badań nie wszystkie w normie...

Jak wróciłam do domu to się rozpłakałam....bo wiem że źle się czuję z przerwami na poprawę...ale właściwie to żadnej konkretnej diagnozy nie mam....

A że jest mi trudno mówić o sobie, tez o dolegliwościach to może mój przekaz nie był wystarczająco jasny i na to tez jestem ZŁA! a lekarz zazwyczaj powie "taki mój urok, może samo przejdzie"

ehhh....mam dość.....

/ j-czarnia-czyli-musz-si-komu-wy-ali-t4965-7220.html /

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj, u lekarzy byłam już w swoim życiu kilku, dopiero ten ostatni dał mi skierowanie na badanie innych hormonów niż tarczycy...no i wyniki nie są jednoznaczne...

Prywatnie niestety mnie nie stać. Jakbym miała kasę to zrobiłabym resztę badań prywatnie...a tak to zostaje mi łaska i niełaska NFZ-tu....:(((((((((

 

Tak, mam nerwicę i leczę się..inaczej pewnie nie trafiłabym na to forum:).

Założyłam ten temat bo uważam że nasze choroby (te prawdziwe, nie takie co nam się wydaje), czy wynikająca czasem z nich niepełnosprawność są często źródłem nerwicy. Lekarze bardzo często od razu stawiają diagnozę nerwica a potem wychodzi na to że pacjent miał rację i faktycznie coś mu dolega...Nie mówię już o tym że jest mnóstwo jeszcze nieodkrytych chorób i po niektórych widać wyraźnie że są chorzy (nie na nerwicę) ale nikt nie potrafi znaleźć przyczyny...trzeba być tego świadomym...medycyna wciąż odkrywa nowe choroby o których 10 lat temu nikt nie słyszał.

 

W tych wszystkich przypadkach nie mam na myśli dolegliwości występujących tylko i wyłącznie w czasie lęku i depresji...gdzie problem jest tylko w naszej głowie. Choć nawet przy depresji i lęku wytwarzają się w mózgu pewne substancje które też wpływają na emocje, były nawet badania że u ludzi cierpiących na te dolegliwości była nawet nieco inna budowa mózgu niż u tzw. normalnych ludzi...Czyli nasz organizm-wciąż nieodgadniony, jedna wielka tajemnica działania, wciąż na nowo odkrywany..

 

E: Jest taka zasada: żeby powiedzieć pacjentowi że jego objawy to TYLKO nerwica, lekarz powinien zrobić mu wszystkie badania na istnienie chorób w których mogą być takie objawy jak ma pacjent. Jeśli badania są ok, orzeka że na podstawie wykonanych badań, podejrzewa występowanie zaburzeń na tle nerwowym i wysyła takiego delikfenta do psychologa, psychiatry, zaleca się nie przejmować, relaksować itd...A u nas co się robi? Żeby dać jak najmniej skierowań na NFZ to najprościej jest powiedzieć zawsze i wszędzie nerwica, przepisać proszki uspokajające, na depreche, lęki itp...i mieć święty spokój, wykorzystać jak najmniej środków na badania. A po jakimś czasie wychodzi jakaś choroba, najczęściej przez przypadek....( o ile ktoś ma szczęście że ktoś mu coś wykryje jeszcze przed zakończeniem żywota lub przed wyniszczeniem organizmu albo przed wpadnięciem w depresje, nerwicę itd.)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej!

Wszystko co piszesz o tym ze lekarze czzesto nas zbywaja niby sie zgadza..problem jest tylko taki ze nerwica naprawde istnieje, a dowod na to to na przyklad moja ciocia ktora meczyla sie na taka nerwice ze miedzy 27 rokiem zycia a 35 myslala ze umiera kazdeg dnia, a to bylo w latach 80/90 teraz ma 50 lat i mowi ze w pewnym momencie cale to gowno zaczelo ustepowac..mowi ze sobie to 'wymowila'. lekarze rozkladali rece w pewnym momencie lezala na kardiologicznym 2 tygodnie..a teraz od 15 lat jest zdrowa..

wielu z nas meczy sie z tym gownem jak straszne by nie bylo po kilka lat..smiertelne choroby z reguly nie trwaja az tak dlugo..

nie mowie ze wszyscy jestesmy zdrowi fizycznie ale wielu z nas jest..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cezarek ale ja nie piszę o naszych wymysłach i wyłącznie subiektywnych odczuciach... Ten wątek ma się do prawdziwych chorób, takich co są potwierdzone badaniami, kiedy rzeczywiście w organizmie na poziomie fizycznym coś jest nie tak..I po to założyłam ten wątek...bo to też wpływa na nerwice..kto nigdy nie miał większych problemów ze zdrowiem może tego nie wie jak to też może wpływać na emocje.

 

A że choroby w naszym społeczeństwie są tabu, nie są fajne, modne itd... (i te fizyczne, nie tylko psychiczne) no to wiem że nie każdy będzie chciał pisać o tym...no ale może jednak ktoś się znajdzie

 

A o typowo somatycznych objawach których żadne badania nie potwierdzają widziałam już kilka innych wątków...jak nie więcej

 

hej!

Wszystko co piszesz o tym ze lekarze czzesto nas zbywaja niby sie zgadza..

Jeśli to nerwica to się nic nie stanie, gorzej jak nie...bo często zbywają bez żadnych podstaw...(no chyba że zrobi jakieś badania i one nic nie wykarzą to wszystko jest jasne). A potem wychodzą różne rzeczy...i wiem co mówię....trafić na dobrego specjalistę który wie co ci jest (nie mam na myśli naszych lekarzy od leczenia emocji) to jak wygrać w totka..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak choroby fizyczne, nie takie co sobie wmawiamy (hipochondria) na Was wpływają? U mnie na pewno zaostrzają istniejącą nerwicą a i miały nie mały wpływ na jej znaczne zwiększenie...

Czy macie problem z zaakceptowaniem swoich chorób, dolegliwości (nie objawów które występuję tylko w ataku paniki, tylko pod wpływem stresu itp) i życiem z nimi?

Całkowicie się z tobą zgadzam.Bardzo wiele osób na tym forum tego nie dostrzega i wypisuje bzdury myląc choroby fizyczne z nerwicą.Dwa przykłady:migrena i związany z tym ból głowy oraz zawroty głowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Całkowicie się z tobą zgadzam.Bardzo wiele osób na tym forum tego nie dostrzega i wypisuje bzdury myląc choroby fizyczne z nerwicą.Dwa przykłady:migrena i związany z tym ból głowy oraz zawroty głowy.

 

Tak, bo osoby silnie znerwicowane przestają już odróżniać zwykłą nerwicę od chorób fizycznych....wszystko już przypisują nerwicy...a potem wychodzi jakieś choróbsko (nie mówię o hipohondrykach)

 

Migrena to ból który wywołują kurczące się naczynia krwionośne w naszym mózgu. Leczy się ją u neurologa a nie psychiatry...wywołuje też u osoby stres bo ból jest bardzo silny, występuje światłowstręt, problemy żołądkowo - jelitowe

Podobnie zawroty głowy są wynikiem problemów z krążeniem co w efekcie prowadzi do lekkiego niedotlenienia mózgu i mogą powstać objawy lęku (znerwicowana osoba pomyśli sobie, że znowu ma atak i problem jest tylko w jej głowie, zaczyna się denerwować, zawroty się nasilają...) itd...czasem te objawy zmniejszają się po zażywaniu odpowiednich leków usprawniających krążenie i mikrokrążenie... (Nie mam na myśli uczucia tzw. "zawrotów głowy" np. gdy trzeba wyjść na środek a wkoło dużo ludzi itd...i wtedy pojawiają się takie typowo nerwicowe objawy...).

 

Inna jest też sprawa, że nerwica, silna sytuacja stresowa może wywołać nagłą migrenę (ale nie musi))... ale tak czy owak leczenie organizmu powinno być prowadzone przez różnych lekarzy zależnie od jednostki chorobowej...a nie wszytko tłumaczyć sobie nerwicą bo to może doprowadzić do jakichś późniejszych problemów ze zdrowiem....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mm_ łączę się w bólu!

Moje problemy zdrowotne rozpoczęły się od sytuacji stresogennej - poronienia. Dwa tygodnie po tm, jak opuściłam szpital, zaczął boleć mnie żołądek. Standardowe leczenie nie pomagało, a podstawowe badania nie wykazywały znacznych odchylen od normy. Owszem, wykryto drobne nadżerki i helicobacter (cała reszta w porządku) - ale po antybiotykoterapii i lekach z grupy IPP czułam się co raz gorzej.

Po wielu miesiącach bolu, nieprzespanych nocy, gdy schudlam ponad 10 kg (gastrolodzy rozkładali ręce) wysłano mnie do psychiatry.

 

 

Orzeczono z biegu nerwicę somatyzacyjną i... oczywiście hipochondrię, następnie dodatkowo przyplątała się depresja (no, kto by nie zachorował, po tylu miesiącach cierpien żoładkowych?)

 

Ciekawostką jest to, że dopiero 3 (!) z kolei gastroskopia wykazała, dlaczego boli mnie żołądek. Otóż do mojego żoładka dostaje się żółć i powoduje stan zapalny (gastritis biliaris), co może być oczywiście wywołane nerwicą, ale nie tylko. Leki zobojetniające kwas solny nie pomagały, bo winowającą mojego bolu nie jest kwas solny, ale kwasy żółciowe.

Być może od samego początku moje dolegliwości były spowodowane refluksem żołciowym. Pech chciał, że nie odkryto tego od razu, gdyż nie zawsze podczas gastroskopii widać zarzucanie żółci, być może dlatego gastrolodzy wcześniej orzekali, że jestem zdrowa jak byk i że mój bol ma podłoże psychiczne. Jest takie badanie zwane bilimetrią (Bilitec), ktore służy do diagnnozowania refluksu żółciowego, ale trudno znaleźć na tyle światłego lekarza, który od razu skieruje na tego typu badanie.

No cóż. Fizyczne dolegliwości z kolei rzutują na nasze samopoczucie psychiczne, tzw. błędne koło.

 

Dolegliwości trawienne, złe działanie układu pokarmowego, często towarzyszą nerwicy, jako iż nasze organy żywo reagują na bodzce stresowe.

 

To wszystko nakłada się na siebie - nasze problemy psychiczne i dolegliwości fizyczne.

Badać się trzeba, nie można dać się zbyć.

Od momentu zachorowania, do chwili uzyskania diagnozy mija często wiele miesięcy, a nawet lat.. a w międztczasie cierpiący zapada na nerwicę, deprresję, które dodatkowo nasilają objawy choroby...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mm_ łączę się w bólu!

Dziękuję!

 

Moje problemy zdrowotne rozpoczęły się od sytuacji stresogennej - poronienia.

Współczuję:(( kto by nie dostał nerwicy....

 

Orzeczono z biegu nerwicę somatyzacyjną i... oczywiście hipochondrię, następnie dodatkowo przyplątała się depresja (no, kto by nie zachorował, po tylu miesiącach cierpien żoładkowych?)

Dokładnie cierpienia żołądkowo - jelitowe potrafią wykończyć i dać w kość, człowiek jest wiecznie osłabiony... Ludzie którzy tego nie rozumieją to niech sobie przypomną jakieś zatrucie pokarmowe które mieli kiedyś i pomyślą że ono nie mija po tygodniu tylko ciągle jest.....

 

To wszystko nakłada się na siebie - nasze problemy psychiczne i dolegliwości fizyczne.

Badać się trzeba, nie można dać się zbyć.

Od momentu zachorowania, do chwili uzyskania diagnozy mija często wiele miesięcy, a nawet lat.. a w międztczasie cierpiący zapada na nerwicę, deprresję, które dodatkowo nasilają objawy choroby...

 

Dokładnie, choć czasami jest to ciężka droga...Jak słyszę w tv te wszystkie ogłoszenia żeby się profilaktycznie badać, bo choroby się wcześniej wykrywa to nie wiem jak to ma się to polskiej rzeczywistości gdzie lekarze liczą się z każdym wydawanym skierowaniem, kolejki są długie a i dobrych specjalistów wcale nie jest jakoś dużo....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a lekarz zazwyczaj powie "taki mój urok, może samo przejdzie"

 

 

 

 

taaaak, jak ja kocham te słowa. od dziecka włóczę się po lekarzach z omdleniami i właśnie tylko to są w stanie stwierdzić. ostatnio chciałam powtórzyć badania ale nawet nie dali mi skierowania, usłyszałam jedynie ten cytat wyżej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piona, dziewczyny :great:

Skąd ja to znam!

Gdy z wynikiem gastroskopii potwierdzającym refluks żółciowy (nota bene przypadlość ta występuje głównie u osób po wycięciu pęcherzyka żółciowego, resekcji żołądka, lub z niewydolnością odźwiernika, a ja nic takiego nie miałam) zjawiłam się u pani gastrolog, zapytałam: skąd u mnie ten refluks?

usłyszałam, że... widocznie taka moja uroda.

Dała leki, po których zaczęłam wymiotować (inhibitory pompy protonowej- nie tolerowałam ich).

Pozniej kolejny lekarz-gastrolog, kolejna teoria: "ma pani nerwicę, w tym kierunku niech się pani leczy, a żołądek zostawiamy w spokoju. Taka żółc nic nie znaczy, wiele osób to ma". Obecnie łykam Famogast na żołądek, Mirzaten na depresję i nerwicę i, dodatkowo, stosuję dietę dr Budwig. Jest ciut lepiej, ale swoje wycierpiałam... :?

 

 

mm_ jakie badania robiłaś? Czy medycy stwierdzili coś u Ciebie, np. IBS? (zazwyczaj stwierdzają to, gdy kolonoskopia i gastroskopia nie wykazuje ewidentnych patologii) Rozumiem, że wykluczyłaś pasożyty, lamblie, dysbakteriozę jelit itp.? Brałaś ostatnio jakieś antybiotyki? Wiesz, co konkretnie powoduje u Ciebie alergię (może gluten?)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MARIAN, refluks generalnie polega na cofaniu się czegoś w przewodzie pokarmowym. Są różne rodzaje refluksu: refluks żołądkowo-przełykowy, i refluks dwunastniczo-żołądkowy. Bywa też refluks mieszany, gdy obydwa typy na siebie się nakładają. W przypadku pierwszego, gdzie treść żołądkowa cofa się do przełyku ze względu na niewydolność wpustu dominującym objawem jest zgaga, odbijanie się i tu pomagają leki hamujące wydzielanie kwasu solnego, zmiana diety itp. W przypadku refluksu żółciowego, do żołądka cofa się treść dwunastnicza, zawierająca m.in. żółć, która drażni żołądek i powoduje stan zapalny, i całą gamę przykrych objawów, niestrawności, nudności, bóle żołądka i pieczenie w nadbrzuszu. Leki nie zawsze pomagają, gdyż nie jest problemem kwas, ale żółć.

 

Refluks można zdiagnozować w gastroskopii, a i nie zawsze, jak w moim przypadku, gdyż zarzucanie żółci jest stanem okresowym, np. występuje wskutek spożycia pokarmu itp. U zdrowego człowieka nie powinno być w żołądku żółci, u mnie jest :?

 

[Dodane po edycji:]

 

Badania, które dadzą nam 100% pewności, co do rodzaju refluksu (kwaśny, zasadowy, czy mieszany) to ph-metria i bilimetria. Niestety, jak do tej pory żaden medyk nie skierował mnie na tego typu badania i jedyną szansą jest prywatna diagnostyka. No cóż, niech mnie muli non stop i pobolewa, widać taka moja uroda ;):evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zachmurami, postawiłem takie pytanie ponieważ zauważyłem u siebie coś takiego, że dieta [sposób odżywiania ]ma ogromny wpływ na to czy pojawi się gardle gorycz czy też kwas .Nasz żołądek aby strawić np.cukier ,mleko,owoce wydziela kwas solny , natomiast aby strawić np.chleb żytni albo tłuszcz potrzebuje żółć .Poprzez zastosowanie diety udało mi się zlikwidować problem .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja z refluksem walczę już prawie 10 lat.Mam za sobą 5 gastroskopii,kolonoskopię,a leków to chyba zjadłam już z tonę.

Generalnie jest tak,że jak u mnie zaczynają się problemy z przewodem pokarmowym,to ciągna się od kilku tygodni do kilku miesięcy i nawet jeśli biore leki,to bardzo długo to trwa zanim nastąpi jakakolwiek poprawa.

Jak mnie dopadną problemy gastryczne to rzadko kiedy kończy się to na dolegliwościach tylko żołądkowych.Oprócz objawów typowych dla refluksu zaczyna dokuczac mi wszystko-od przełyku do d*** :(

Mam brzuch jak balon,boli mnie wszędzie:nadbrzusze,podbrzusze,z lewej strony,z prawej strony,mam na zmianę:zaparcia,że nie odwiedzam WC przez parę dni,albo biegunki takie że potrafię obudzic się w srodku nocy z bólem brzucha i spędzic pół nocy siedząc zlana potem na kibelku.MASAKRA!

Mój gastrolog stwierdził,że refluks niekoniecznie musi byc objawem nerwicy,ale stres bardzo nasila jego objawy.Jednak u mnie dolegliwości żołądkowe potrafią się pojawic się niespodziewanie w okresie kiedy jestem naprawde wyluzowana i moje nerwy nie dają mi się we znaki.

Ostatnio trafiłam na fajna lekarkę,zleciła mi zbadac poziom hormonów,oraz ferrytyny (białko które odpowiada za gospodarkę żelaza w organizmie).

Wyszło mi za mało ferrytyny,a z hormonów za duzo prolaktyny.Nie wiem czy to sie ma jakoś do problemów z żoładkiem,bo jeszcze nie byłam u niej z wynikami (mieszkam za granicą:/ ).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli chodzi o mnie, mam mocno pogłębioną kyfozę piersiową z powodu moich kompleksów. Ciągle jest mi duszno mimo, że EKG i badanie osłuchowe wygląda prawidłowo. Drętwieję po rękach, nogach i twarzy, zrobiłam nawet rezonans i badania pod kątem polineuropatii, ale wyszły dobrze. Zaczęło się od popołudniowo wieczornych napadów z szumem w głowie i kołataniem serca, uczuciem ucisku w gardle i uszach. Teraz walczę z tym już codziennie. Nie mam już siły i ciągle boję się, że kiedyś obudzę się i nie wstanę z powodu paraliżu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mm_ jakie badania robiłaś? Czy medycy stwierdzili coś u Ciebie, np. IBS? (zazwyczaj stwierdzają to, gdy kolonoskopia i gastroskopia nie wykazuje ewidentnych patologii) Rozumiem, że wykluczyłaś pasożyty, lamblie, dysbakteriozę jelit itp.? Brałaś ostatnio jakieś antybiotyki? Wiesz, co konkretnie powoduje u Ciebie alergię (może gluten?)

Nie robiłam żadnych badań poza jakimiś z krwi na które dostałam dwa lata temu skierowanie od gastrologa, chyba sprawdzał czy nie mam jakiejś bakterii... Powiedział, że są to objawy jelita nadwrażliwego i żeby uważać na jedzenie, jeść leki ochronne na jelita typu lacidofi i unikać tego na co mam alergię (robiłam testy alergiczne) albo czego nie toleruje i ląduję po tym w WC. Na mój refluks (jedzenie zarzuca mi prawie do gardła) gastrolog zalecił mi tabletki.

Gdy dopadają mnie problemy zwykle leczy mnie lekarz rodzinny, często nie mam czasu na to żeby iść do gastrologa i czekać w kolejce. Gdy zależy mi na normalnym funkcjonowaniu to lekarz przepisuje mi leki na żołądek co wcześniej miałam od gastrologa, czasem muszę wziąść antybiotyk i tak po około miesiącu, dwóch zaczyna się to wyciszać. Ale lek. ostatnio mi mówiła że może wypadałoby znów iść do gastrologa z tymi problemami bo często się zdarzają (no i od dawna)...i nieraz miałam nawet zwolnienie lekarskie na to i dolegliwości pokrzyżowały mi już kilka planów...

Tylko jak ja tam pójdę już podleczona to nie wiem czy on tam coś znajdzie...No ale co, miałabym się męczyć czekając dwa m-ce na wizytę? Bez sensu, wtedy rodzinna mnie leczy bo nie wytrzymałabym chyba.

 

Ja z refluksem walczę już prawie 10 lat.Mam za sobą 5 gastroskopii,kolonoskopię,a leków to chyba zjadłam już z tonę.

Generalnie jest tak,że jak u mnie zaczynają się problemy z przewodem pokarmowym,to ciągna się od kilku tygodni do kilku miesięcy i nawet jeśli biore leki,to bardzo długo to trwa zanim nastąpi jakakolwiek poprawa.

Jak mnie dopadną problemy gastryczne to rzadko kiedy kończy się to na dolegliwościach tylko żołądkowych.Oprócz objawów typowych dla refluksu zaczyna dokuczac mi wszystko-od przełyku do d*** :(

Mam brzuch jak balon,boli mnie wszędzie:nadbrzusze,podbrzusze,z lewej strony,z prawej strony,mam na zmianę:zaparcia,że nie odwiedzam WC przez parę dni,albo biegunki takie że potrafię obudzic się w srodku nocy z bólem brzucha i spędzic pół nocy siedząc zlana potem na kibelku.MASAKRA!

Współczuję, skąd ja to znam...tez zdarzyło mi się obudzić w środku nocy z bólami i pół nocy spędzić w łazience zlana zimnym potem....nawet jak w poprzednim dniu czułam się dobrze i nic nie wskazywało problemów....

 

Mój gastrolog stwierdził,że refluks niekoniecznie musi byc objawem nerwicy,ale stres bardzo nasila jego objawy.Jednak u mnie dolegliwości żołądkowe potrafią się pojawic się niespodziewanie w okresie kiedy jestem naprawde wyluzowana i moje nerwy nie dają mi się we znaki.
Podobnie u mnie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Misiuniu, a jaki Ci wyszedł poziom ferrytyny? U mnie jest ona niestety również bardzo niska (13,4). :(

 

U mnie wyszło troszkę więcej:15,8.

Teoretycznie mieszczę się w normie ( 15 - 150 ),ale to jest bardzo dolna granica normy...

 

No dokładnie. :( Żelazo wyszło mi przy górnej granicy normy, ale co z tego skoro jak widać w ogóle się ono nie przyswaja. :roll: Robisz coś w związku z tą niską ferrytyną?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No dokładnie. :( Żelazo wyszło mi przy górnej granicy normy, ale co z tego skoro jak widać w ogóle się ono nie przyswaja. :roll: Robisz coś w związku z tą niską ferrytyną?

 

U mnie tak samo,tzn poziom żelaza przy górnej granicy(nawet lekko powyżej),a ferrytyna taka niska...

Na razie nic z tym nie robię,bo niestety mieszkam w UK,a tutaj mój lekarz rodzinny kiedy do niego poszłam szukał co to "ferrytyna" w internecie :shock:

Ogólnie to chyba doszedł do wniosku,że to nic poważnego skoro on o tym nie słyszał i niepotrzebnie wymyślam sobie problemy.

Do Polski wybieram się nie prędzej niż za kilka miesięcy,więc nie prędko będę mogła iśc do lekarki,która zasugerowała mi zbadanie poziomu ferrytyny.

Kupiłam sobie preparat z żelazem,ale nie mogę go brac,bo boli mnie po nim żołądek.Poza tym nie wiem czy jest sens brac tego typu preparaty skoro żelazo wcale się nie przyswaja.

Poczytałam trochę na temat co najlepiej jeśc przy niskiej ferrytynie i wyszło że czerwone mięso+coś zielonego (zielone podobno ułatwia rozprowadzanie żelaza z mięsa).Ale z tym mam też problem,poniewaz w związku z moimi problemami żołądkowymi nie bardzo mogę jeśc zieleninę...

A jak u Ciebie?Czy Ty coś robisz z tą ferrytyną?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tutaj mój lekarz rodzinny kiedy do niego poszłam szukał co to "ferrytyna" w internecie :shock:

 

Ja to doszłam do wniosku, że lekarz rodzinny to lekarz do od wszystkiego, czyli tak naprawdę od niczego. :evil: Bo mój podobnie zareagował - szukał w książce medycznej (wyjął przy mnie :shock: ), a potem stwierdził, że nic się z tym nie da zrobić, bo to kwestia genów i żebym miała pretensje do tatusia!!! (no co za bezczelność, szczegół, że on dobrze wie, że nigdy nie poznałam swojego ojca). :shock:

 

Niestety, bardzo niska ferrytyna nie jest sprawą taką błahą... :roll: Ja zaczęłam łykać spirulinę, to taka alga morska, która zawiera bardzo dużo dobrze przyswajalnego żelaza, i nie ma po nim problemów żołądkowych, więc polecam. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A w jaki sposób ferrytyna rzutuje na nasze sprawy zdrowotne, żołądkowe?

U mnie też niby w normie, ale nisko: 18,20 ng/m (zakres referencyjny: 10-291). Żelazo w surowicy 108 (norma 50-170) Lekarz nie skwitował tego w żaden sposób.

Dziś mam kolejną gastroskopię, więc trzymajcie kciuki.

Joaśka, też biorę spirulinę, od tygodnia :smile:

 

[Dodane po edycji:]

 

Już po łykaniu rury 8) Gastroskopia wykazała wyniosłe nadżerki w okolicy przedodźwiernikowej, poza tym nic. Wg chirurga-endoskopisty nic nie wskazuje na refluks żółciowy, a to, że żółć dostaje się do żołądka podczas badania, to normalne, gdyż w trakcie zabiegu do żołądka pompuje się powietrze, co otwiera odźwiernik. Nie mam też przepukliny rozworu przełykowego, ani helicobactera.

 

[Dodane po edycji:]

 

Ogólnie rzecz biorąc, nie powinnam się tak uskarżać na żołądek, bo nic tam strasznego nie ma... a wiele osób ma nadżerki a o tym nie wie. Czytałam jednak co nieco na temat zjawiska somatyzacji i nadwrażliwości trzewnej, i myślę, że zgodnie z tym, co stwierdził lekarz psychiatra, mój mózg jest nadaktywny jeżeli chodzi o tzw. 'czucie trzewne', stąd te dolegliwości gastryczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zachmurami, bardzo niska ferrytyna daje objawy anemii, czyli słabości, braku siły, bladej cery, wypadania włosów itd., bo żelazo, mimo iż jest go wtedy właśnie paradoksalnie dużo to się prawie w ogóle nie przyswaja, kumuluje się zdaje się jedynie w wątrobie, a organizm praktycznie nic z tego nie dostaje... Bardzo niska ferrytyna często (choć nie zawsze) występuje przy pewnych nieprawidłowościach wydzielania hormonów tarczycy.

 

A mnie w gastroskopii wyszedł luźny wpust przełyku, tzn. mało sprężysty zwieracz. :?:roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mnie w gastroskopii wyszedł luźny wpust przełyku, tzn. mało sprężysty zwieracz. :?:roll:

 

U mnie w ostatniej gastroskopii wyszedł wpust niewydolny z widocznym masywnym zarzucaniem treści żołądkowej,oraz nieliczne przekrwienia zapalne.

Czyli jednym słowem silny refluks żołądkowo-przełykowy:(

 

Zachmurami, bardzo niska ferrytyna daje objawy anemii, czyli słabości, braku siły, bladej cery, wypadania włosów itd., bo żelazo, mimo iż jest go wtedy właśnie paradoksalnie dużo to się prawie w ogóle nie przyswaja, kumuluje się zdaje się jedynie w wątrobie, a organizm praktycznie nic z tego nie dostaje...

 

No ja właśnie dokładnie tak się czuję:słaba,ciągle zmęczona,najchętniej spałabym 24 h/dobę i nie wiem czy to przez mój żołądek (nie jem jak trzeba),czy przez niską ferrytynę,czy może jedno i drugie jest jakoś ze sobą powiązane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×