Skocz do zawartości
Nerwica.com

DIETA!!


linka

Rekomendowane odpowiedzi

W związku z przemijającą zimą i tym, że sobie pięknie dogadzałam z jedzeniem, obawiam się, że jak przywdzieję kostium i zalegnę na plaży to zaraz zjawi się Greenpeace i zacznie mnie ratować ściągając siatką do morza. Wale on the beach :mrgreen:

Więc mam pytanie czy któraś z was stosowała jakąś konkretną dietę która ( oczywiście z podwyższonym wysiłkiem fizycznym) pozwoliła spokojnie, zdrowo schudnąć....dużo tego nie jest....w sumie około 6-7 kg do straty.

 

[Dodane po edycji:]

 

Dodam jeszcze, że mam zamiar zacząć dietę proteinową - ale samej to ciężko będzie, może się ktoś tutaj zastanowi nad tym, we dwoje będzie fajniej, pomarudzić, potruć se dupsko a powymieniać przepisami :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak

W zasadzie nie jest to dieta .Jest to sposób odżywiania .

Zero cukru,żadnych innych ograniczeń,jedynie staram się spożywać mało węglowodanów.

Najważniejsze jest regularne jedzenie,jem pięć razy dziennie.Bardzo małe posiłki o konkretnych godzinach.

W moim przypadku 6,7kg w 6 tygodni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam ten sam problem, hehe ;) Jak pojawie sie tego lata na plazy to obawiam sie, ze nawet Greenpeace sobie ze mna nie poradzi :smile:

U mnie sprawdza sie wylacznie dieta MZ, mniej zrec, w stalych, normalnych godzinach i oczywiscie cwiczonka. Zadna dieta oparta tylko i wylacznie na jednym skladniku odzywczym typu optymalna, proteinowa, warzywno-owocowa i tym podobne to nie dla mnie. Moj organizm potrzebuje wszystkiego bo jesli nie to wariuje.

Czyli wiem jak schudnac, co robic ale...tego nie robie. Najwiekszym problemem u mnie jest LENISTWO i brak motywacji...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja znam sposób na odchudzanie, nie związany jednak z dietą a ruchem. Sam go znowu zacząłem stosować, bo po tegorocznej zimie obudziłem się z dużym sadłem :///

Bieganie długich dystansów. Nie specjalnie szybko, za to daleko i długo. Zależnie od organizmu i ilości węglowodanów w diecie - tak pomiędzy 20-30 km biegu organizm spala ostatnie węglowodany i przestawia się na spalanie tłuszczy (co jest zwykle najtrudniejszym etapem w biegu maratońskim). Jakaś tam gimnastyka w domu czy nordic walking w ogródku nigdy do tego momentu nas nie doporowadzi. Efekt - wyraźna utrata wagi po kilku takich biegach (maratończyk może stracić nawet 2-3 kilo na wadze za jednym maratonem!). Oczywiście wpierw należy wypracować przez kilka miesięcy odpowiednią kondycję do takich dystansów, a w przypadku pań trzeba się liczyć (co prawda wcale nie z taką wielką) poprawioną muskulaturą nóg, co może się nie podobać (ale zawsze można po schudnięciu olać biegi, trzymać figurę a mięśnie szybko stracą "rzeźbę").

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trudno to nazwać dietą i pewnie nie jest specjalnie zdrowe, ale skuteczne:)) Przez 2 tygodnie żyłam na soku marchwiowo - jabłkowym (własnym , świeżym). Przy ilości ok 4 litrów dziennie , nie czułam głodu i ok 8 kilo poszło. Dodatkowa zaleta: super się po tym opala:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

yans, niestety bieganie u mnie odpada, w związku z problemami z kręgosłupem, żadnych biegów długodystansowych, skoków i przewrotów wykonywać mi nie wolno....ale za to mam (dosłodnie) 15 m na basen przy mojej szkole podstawowej, teraz pływam raz w tygodniu ale chyba wykupię karnet i częściej się tam będę pojawiać.

 

 

wiola173, eee to raczej dieta nie dla mnie, wolałabym nie zemdleć w pracy, tak to się odchudzać nie chcę......

 

ALEKS*OLO, przyjadę ze szkoły to coś więcej napiszę, to dieta na którą przede wszystkim mnie stać :mrgreen: co jest istotne, :

http://www.dietaproteinowa.eu/ poczytaj o!

 

No i dodam jeszcze, że dla mnie ciastaka, ciasta, cukierki, batoniki, czekolada, lody i w ogóle cukier mógłby nie istnieć, tylko herbatę lubię słodką, jem absolutnie wszystkie warzywa i owoce, nie jadam wieprzowiny ani tłustych wędlin, jem ciemny chlebek, piję dużo wody....więc niby cacy tak...ale:

 

-wszytsko co jest smażone jest pycha

 

-fryyyytkii i wszelakiego rodzaju fast foody (najlepiej zamawiane do domu o 22 na kolacyjkę)

 

- chipsy, paluszki, popcorn

 

-totalnie nieregularne jedzenie

To są moje grzechy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

yans Wam głupot nawciskał ;). Oczywiście nie można określić dokładnie momentu, w jakim Wy zaczniecie spalać tłuszcz wykonując ćwiczenia aerobowe (tlenowe: bieganie, jazda na rowerze itp.). Ogólnie przyjmuje się, że następuje to po około 30 minutach od rozpoczęcia zabawy (kilka rzeczy wpływa na ten czas m.in. czy ćwiczymy na czczo czy nie). Według yansa zaczyna się to pomiędzy 20 a 30 kilometrem biegu co przyjmując tempo 3min/km (czyli szybkie) wydłużyłoby ten czas do 60-90 minut (już pomijając fakt ile osób będzie w stanie pokonać taki dystans). Tymi kilogramami straconymi w trakcie biegów maratońskich też radzę się nie sugerować, ponieważ kolejnym faktem jest to, iż organizm najpierw zacznie czerpać energię z mięśni (tzw. katabolizm) a dopiero później z nagromadzonej tkanki tłuszczowej (pomijając utratę wody, która stanowi pierwsze "spalone" kilogramy).

 

Dieta proteinowa to nie głupi wybór. Trochę później dopiszę coś jeszcze na temat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do przebiegnięcia 20-30km potrzebna jest pewna określona ilość energii (niezależnie od tempa biegu przecież) - organizm pobiera ją z cukrów, czy ześmy coś zjedli czy nie, kiedy i co ma wpływ na ilość tej energii ale tylko w pewnych granicach. Nie można jej zmagazynować (ojbeść się węglowodanami na zapas,żeby starczyło na cały maraton), zatem w organizmie może być jej tylko pewna okreslona ilość - która u większości ludzi tak po 30tym km już się po prostu wyczerpie tak czy siak. Pojawia się wówczas potrzeba sięgnięcia do energii zmagazynowanej w tkance tłuszczowej, jednak proces spalania tłuszczów jest inny niż spalania węglowodanów, stąd "kryzys" 30tego kilometra u beigaczy długodystansowych. Jak ktoś biega sobie codziennie 30 minut truchtem, to może biegać okrągły rok a sadła nie zrzuci. Wiem - bo próbowałem ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wydaje mi się, żeby ta dieta proteinowa była dobra...

Ja nie mam pecjalnie problemu z nadwagą ale z tego co się orientuję i w sumie sama się tak odżywiam, to najlepiej odżywiać się świeżymi owocami, warzywami, orzechami, pestkami, nasionami, do tego kasze, rzadziej ryż brązowy, oleje zimnotłoczone, które mają bardzo mała ilość tłuszczy nasyconych i picie dużo wody mineralnej lub przefiltrowanej i przegotowanej.

Jeść posiłki co 3 godziny dziennie i jeść tyle, by tylko zaspokoić głód, nie obżerać się!

Najlepiej zrezygnować z mięsa i wszelkich nabiałów - to jest najgorsze jedzenie dla naszych organizmów.

Przy takiej diecie nie tylko się schudnie, ale i samopoczucie znacznie się poprawi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz rację, częste, drobniejsze posiłki to klucz do sukcesu. Magazynujemy tłuszcz bo ewlucja nas nauczyła, że się przydaje w trakcie głodu i braku pożywienia. Gdy jemy dużo ale tylko 2-3 razy dziennie (niektórzy mają właściwie tylko jeden obfity posiłek dziennie i dwie małe przekąski) to organizm "stara się" zmagazynować nieco na dłuższy czas, jak go przyzwyczaimy że co chwilę mamy coś do jedzenia to się przestawi po jakimś czasie na tryb "nie oszczędzania" ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trudno to nazwać dietą i pewnie nie jest specjalnie zdrowe, ale skuteczne:)) Przez 2 tygodnie żyłam na soku marchwiowo - jabłkowym (własnym , świeżym). Przy ilości ok 4 litrów dziennie , nie czułam głodu i ok 8 kilo poszło. Dodatkowa zaleta: super się po tym opala:)

 

bardzo mi się podoba taka dieta.... taka oczyszczająca, fajna na upały hmmm - ale przy lekach to chyba niezbyt zdrowa, sama chemia na żołądek, więc jak na razie dla mnie odpada, ale jak odstawię psycho-cukieraski, chętnie się w ten sposób oczyszczę :) mam nadzieję, że to nastąpi w najbliższej pięciolatce :105:

 

ja też bym chętnie coś zrobiła na rzecz pozbycia się kółek ratunkowych z okolic talii :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Yans, gdyby ładowanie organizmu węglowodanami (w tym nawet cukrami prostymi) nie miało sensu, to nie miałaby prawa istnieć dieta ketogeniczna (ograniczająca dzienne spożycie węglowodanów do 20-30g; mająca postać np. 6 dni ketozy i 1 dnia ładowania węglowodanów - objadanie się nimi na zapas). Tego jednak nie polecam, ponieważ jeśli się nie mylę, to od węglowodanów zależy w jakiejś części nasze samopoczucie (mogę poszukać dokładniej w razie potrzeby, bo przyznam, że nie pamiętam szczegółów).

 

Co do wykorzystania tłuszczy podczas wysiłku, to nie jest to takie proste jak przedstawiasz. Jak ktoś chce schudnąć, to zależy mu na pozbyciu się tłuszczu z adipocytów obwodowych. Jednak sam tłuszcz znajduje się też w mięśniach razem z innymi związkami energetycznymi (glikogen, fosfokreatyna itd.). Najpierw organizm czerpie energię z tego, co zmagazynowały mięśnie, później sięga po resztę zapasów (które jednocześnie w jakiejś części będą zmagazynowane znowu w mięśniach). Do tego dochodzi katabolizm, o którym pisałem, czyli rozpad włókien mięśniowych na aminokwasy, które mogą być wykorzystane np. dzięki dezaminacji jako źródło energii (co w jakiejś części razem z utratą wody przekłada się na te Twoje mega spadki wagi). W skrócie.

 

Wracając jeszcze do maratonów. Nie zapominaj, że profesjonalni sportowcy mają równie profesjonalną suplementację około treningową (i nie tylko). Nie sądzę, żeby ktoś tutaj był skłonny do brania chociażby BCAA (jeden z tzw. antykatabolików - aminokwasy rozgałęzione) przed treningami. Polecenie maratonów jako sposobu na pozbycie się sadła jest głupie.

 

Dieta oparta tylko i wyłącznie na soku marchwiowym? Głupota równa diecie czipsowej. Ja rozumiem, że można być głupim i igrać z własnym zdrowiem, ale nie polecajcie tego innym!

 

Chcecie dobrą dietę?

 

Zacznijcie regularnie jeść (yans napisał o hamowaniu metabolizmu poprzez głodzenie się).

 

Wybierajcie produkty jak najmniej przetworzone (tabelki z wartością indeksu glikemicznego [iG] są ogólnodostępne w internecie). Dlaczego? Ponieważ spożywając takie produkty następuje mniejszy wyrzut insuliny do krwi oraz wolniejsze opadanie jej poziomu, dzięki czemu dłużej człowiek czuje się sytym.

 

Węglowodany starajcie się spożywać w ilości malejącej od śniadania do kolacji. Dobrym źródłem węglowodanów są płatki owsiane ("górskie"), ryż brązowy, kasza gryczana, makarony razowe itp.

 

Na kolację dobrze nadają się twarogi i tłuste ryby. Dodać warzyw, ewentualnie dobrych tłuszczy (np. oliwa z oliwek) i smacznego.

 

A na początek warto sobie wyliczyć według wzorów dostępnych w internecie własne zapotrzebowanie kaloryczne od którego odejmując trochę kalorii macie podstawę do zbudowania sobie odpowiedniej diety redukcyjnej.

 

Dla zwolenników głupich metod: dam Wam lepsze rozwiązania niż bezsensowne głodówki, skoro Wam na zdrowiu nie zależy. Żryjcie salbutamol, clenbuterol, efedrynę (ewentualnie ECA - efedrynę razem z kofeiną i aspiryną), amfetaminę lub meridie 15. Dodajcie trochę aerobów i chudnijcie dosłownie w oczach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

resumo, widzę że wiedzą na te tematy zjadasz mnie na śniadanie ;) więc się nie próbuję dalej spierać - ale z tego co napisałeś na mój chłopski rozum też wynika, że organizm sięga do tłuszczy zgromadzonych w tkankach tłuszczowych (czy to są te wspomniane przez Ciebie adipocyty obwodowe?) dopiero gdy wyczerpie zapasy "energii" zawarte gdzie indziej. Zatem - opierając się na tym co wyczytałem z ksiażek o bieganiu - napisałem że ten proces ma prawo zaistnieć dopiero gdzieś na dalszym etapie biegu - jak wskazują doświadczenia biegaczy - w okolicach 30-tki. Sam to zaobserwowałem - że właściwie gdy rozpoczynam trening to długo nie widzę żadnej poprawy, dopóki nie dojdę do etapu na którym poza codziennymi parukilomterowymi dystansami dodam co weekend właśnie jakiś powiedzmy 2-godzinny bieg.

Nie chodziło mi o to żeby nie gromadzić zapasu węglowodanów, sam to robię wciągając owsiankę na śniadanie ;) Natomiast do kondycji pozwalającej na bieg na dystansie 20-30km spokojnym tempem można dojść bez większych zmian w diecie czy jakichś szególnych poświęceń - wystarczy regularnie trenować i poczekać parę miesięcy na efekty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie mam co zrzucać ale znam kilka patentów:

-jedzenie małych ilości ale częściej

-nie wolno doprowadzać do napadów wilczego głodu, bo wtedy jemy byle co, byle szybko

-jedzenie z niebieskiego talerza (zmniejsza apetyt)

-picie wolnymi (!) łyczkami szklanki wody na 30 min przed posiłkiem (wypełnia żołądek i zjemy mniej)

- chce Ci się jeść? -zjedz jabłko (pęcznieje w żołądku)

-zjedz trochę i odczekaj 10 min, mózg potrzebuje 10 min aby przesłać informację do mózgu że już jest pełny (poważnie tak jest, sprawdzcie sami)

-tłuszcz spala się dopiero po ok 20-30 min treningu, najpierw spala mięśnie i wodę, potem tłuszcz

-treningi: regularne

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Yans, tak - adipocyty stanowią większość tkanki tłuszczowej. Przyznam Ci rację, że im dłuższy wysiłek tym więcej kcal (w tym tłuszczu) spalimy, ale wydłużanie wysiłku do granic możliwości to nie jedyna droga do uzyskania zgrabniejszej sylwetki. Chodzi o to, żeby sobie krzywdy nie zrobić, prawda? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak naprawdę to nie wiem, czy diety jako takie mogą dać trwały efekt, najlepszy efekt daje zmiana nawyków żywieniowych - sprawdziłam to u siebie, po prostu na stałe zaczęłam jeść mniej, ciężko mi było się przystosować do normalnego żywienia, bo przez lata miałam obsesję na punkcie szczupłej sylwetki i potrafiłam na siłowni spalać przez 3 godziny więcej niż jadłam w ciągu dnia. żołądek mi się całkiem rozregulował, a oprócz tego musiałam sobie poradzić ze swoją psyche i pogodzić ją z normalnym żarciem, no i zaakceptować siebie, bo niezależnie od tego, ile ważyłam zawsze wydawało mi się za dużo - nawet jak rodzina mówiła mi że wyglądam jak wychudzone dziecko biedoty. kiedy nauczyłam się jeść normalnie, ale w małych ilościach, przestałam mieć problem z wagą. niestety przez leki które brałam w ciągu ostatniego roku napuchłam, mogę nic nie jeść całymi dniami a cały czas jestem napuchnięta i mam tego serdecznie dosyć.

nie wiem, czy na to pomoże jakakolwiek dieta :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najważniejsze jest regularne jedzenie,jem pięć razy dziennie.Bardzo małe posiłki o konkretnych godzinach.

W moim przypadku 6,7kg w 6 tygodni.

 

Jestem pod wrażeniem - jak Ci się udaje jeść regularnie???

 

Ja mam z tym naprawdę problem! Np. jak mam zajęcia od 8 do 15 a przerwy są króciutkie to jak ja mam jeść regularnie? Spakować obiadek w pudełeczko i zjeść na ławeczce w korytarzu? Nie, no proszę, przecież to niemożliwe! Tym bardziej że na gotowanie sobie obiadów wcześniej musiałabym poświęcić co najmniej 2h, planować zakupy do przodu a ja mam co robić, naprawdę, nauka, pranie, sprzątanie, prasowanie naprawdę nie mam czasu na regularne jedzenie...

 

Udaje mi się za to codziennie jeść jabłko + banan albo pomarańcza i codziennie mięso (bo muszę ze względu na moją alergię i niedobory żelaza) no i często jajka oraz twarożek - dzięki temu jestem najedzona i nie mam ochoty na pochłanianie chipsów albo słodyczy. (Linka, czy to jest mniej więcej dieta proteinowa? :) )

 

Poza tym byłam niedawno u dietetyka. W sprawie alergii pokarmowej mi nie pomógł niestety, ale mam za to bardzo dobrą, zbilansowaną dietę 1500 kcal, która gwarantuje zdrowe odchudzanie - jak chcecie to piszcie PW i mogę wysłać na mejla, bo jest w formacie doc. :)

 

Aha, no i jeszcze dodam, że jestem wielką zwolenniczką pływania! :) Co prawda nie chudnie się od niego zbytnio, ale można nabrać smukłości, gibkości, powiększyć sobie pojemność płuc, nabrać kondycji no i wzmacnia mięśnie kręgosłupa - same zalety!

 

Kiedyś też biegałam regularnie. 30 km to trochę przesada wg. mnie, ale wiem, że żeby bieganie miało jakikolwiek sens odchudzający trzeba się ruszać co najmniej 30 minut 2x w tygodniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak, słyszałam, że też rowerzyści po np. takim Tour de France tracą po kilka kilo. I że na końcu już jadą na środkach przeciwbólowych bo tak ich bolą mięśnie. Ciekawe czy po takim maratonie jest podobnie.

 

No, ale ja jestem zwykłym śmiertelnikiem a nie sportowcem, więc pewnie się nie przekonam ;) Oni to robią dla kasy, ale tak żeby z zamiłowania się katować? Ojej, chyba nie dla mnie :) Jak już sporty ekstremalne to bym wolała wejść na Mt Everest :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×