Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia schizoidalne


Gość Nel

Rekomendowane odpowiedzi

Czy ktoś z forumowiczów wie coś na ten temat,zna kogoś kto choruje na takowe lub sam je ma?od jakiegoś czasu podejrzewam,że mogę mieć zaburzenia schizoidalne.Opieram się niestety tylko na informacjach znalezionych w internecie.Z psychologiem na razie się wstrzymuje,bo mieszkam w niezbyt dużym mieście,i nie ma żadnego dobrego specjalisty.Szczerze,to mam wrażenie,że z czasem to się pogłębia i jest coraz gorzej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja przeczytałem książkę na ten temat i pewnie tych zaburzeń nie masz. Wiażą sie z dość orginalnym postrzeganiem świata. W zsadzie objawy moga bycpodobne do prawie wszystkiego,więc cięzko jest samego siebie zdiagnozować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dawno temu zdiagnozowano u mnie, osobowość jako schizoidalna . W tym roku dowiedziałem się od psychiatry,iż taka osobowość ,została osunięta z diagnostyki .Po wielu testach i wizytach u psychologa ,otrzymałem nową diagnozę -osobowość wycofana.

Obawia się jednak,że pierwsza diagnoza była trafniejsza ,niż druga. Moje natrętne myśli od kilku tygodni ,poprzez natężenie ..nabierają charakteru omamów .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja nie jestem chory ,ja zostałem zdiagnozowany jako osobowość schizoidalna .Typ osobowości to nie choroba ( sam :) się nie diagnozowałem ...robili to fachowcy ..bardzo długo :) )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja nie jestem chory ,ja zostałem zdiagnozowany jako osobowość schizoidalna .Typ osobowości to nie choroba ( sam :) się nie diagnozowałem ...robili to fachowcy ..bardzo długo :) )

a czym się niby ta osobowość u Ciebie objawia?

 

osobowość schizoidalna, a schizofrenia to jeszcze nie to samo, chociaż się łączy, Anrey.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja od 7 lat leczę się na coś podobnego -zaburzenia schizo-afektywne - jeżeli podobna choroba się u ciebie zaczyna to wcześniej czy później twoi bliscy się zorientują , bo w pewnym momencie jest już tak żle, że nie da się tego ukryć że coś dziwnego dzieje się z chorym na to człowiekiem. zależy jakie masz teraz objawy? jeśli masz możliwość to odezwij się do mnie na priv .opiszę ci dokładnie jak u mnie ta choroba wyglądała. jeżeli to się u ciebie zaczyna to nie ma żartów trzeba iść do psychiatry, ale być możne zbyt pochopnie to u siebie stwierdzasz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam zdiagnozowaną osobowość schizoidalną i sporo o niej wiem , bo długo nie wierzyłem że to mam (dalej mam wątpliwości) więc sporo się naczytałem o niej . Postaram się odpowiedzieć na każde pytanie odnośnie tego zaburzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiedza jest lepsza od niewiedzy.

Ciężko tu sypać statystykami , bo w różnych źródłach co innego piszą. Jedne były są bardzo optymistyczne, inne wręcz przeciwnie. Na przykład w jednym źródle podano , że po podjęciu terapii jest 60 % szans na wyjście z tego. W innych natomiast źródłach jest napisane wprost , że mówimy tu osobowości , czymś już z definicji niezwykle trudnym do zmiany. Także wśród osób z tym zaburzeniem widnieje pogląd, że można nauczyć się dobrze funkcjonować w społeczeństwie ,ale pewnych cech schizoidalnych zmienić się po prostu nie da. Co ciekawe , wiele osób z osobowością schizoidalną w ogóle nie widzi problemu i jest im dobrze z tym kim są, jedynie wokół nich widać oznaki , że są poważnie zaburzeni i bez troski innych mogliby stoczyć się na dno, także u tych ludzi należałoby poprawić po prostu umiejętności i motywację do stawiania czoła codziennym sprawom, a to na pewno da się zrobić po prostu trzeba ich do tego przekonać , albo jeśli są w stanie niech się sami przekonają. Jest też inna grupa zaburzonych, która oprócz samych objawów związanych z osobowością doświadcza w dodatku np. objawów depresyjnych (ja na przykład tak mam), bądź też mocno podchodzących pod zaburzenia ze spektrum schizofrenii, przede wszystkim negatywnych. Wtedy te nadmiarowe objawy względem samej osobowści schizoidalnej można próbować eliminować lekami, często daje się neuroleptyki. Ponoć najlepszy przy osobowości schizoidalnej jest olanzapina i wellbutrin, ale wpływ na nią samą ma jedynie kosmetyczny. Raczej skuteczniejsza okazuje się psychoterapia czy to indywidualna czy grupowa. I tutaj też w różnych źródłach różne podejścia są uznawane za najlepsze , w jednych stawiano na psychoanalizę a w innych na poznawczo-behawioralną. Ja osobiście wybrałbym poznawczo-behawioralną , uważam że do moich problemów byłaby najodpowiedniejsza. Najlepiej jednak mimo wszystko udać się do specjalisty i z nim uzgodnić co jest najkorzystniejsze dla ciebie. Nie jesteśmy statystycznymi ludźmi ,ale każdy jest indywiduum i konkretnie pod siebie trzeba dobierać terapię, a to już można osiągnąć tylko pracując ze specjalistami. Podsumowując szansa na normalne życie , wygląda na to że jest, nawet jeśli nie da się wyeliminować wszystkiego to można poprawić stan swojego funkcjonowania na tyle , że da się radę przejść samodzielnie przez życie, a to dla chcących życ chyba najważniejsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale czy racjonalizacja na podstawie niezdrowej introspekcji nie jest jednym z mechanizmów obronnych? Czy tak nie dochodzi do metodycznego zuborzenia emocjonalnego? Chyba ta osobowość jest bardzo zainteresowana własnym wnetrzem(niezdrowo) mając jednoczesnie problemy w rzeczywistym zorientowaniu sie we własnym świecie emocjonalno popędowym. Chyba im mniejsza wiedza, tym większa swoboda emocjonalna ,której brak jest kłopotem. Nie sprawia ci problemów wiedza psychologiczna? Jak tobie sie objawia ta osobowość? Co określiłbyś jej sednem? Chodzi mi o twoje zdanie,nie twoje zdanie z książek. Co ci sprawia problemy?

Ja czytałem książkę "podzielone ja"i tak jest raczej kwestia ujęta "ludzkim językiem", nie specjalistycznym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie najfajniej by było gdyby wszystko: emocje i rozum były dla siebie komplementarne, uaktywniały się wtedy kiedy trzeba i w odpowiednich proporcjach. Jak ma się wyłączoną funkcję odczuwania emocji to ciężko mówić o jakiejś równowadze. Próbuję jakoś prowokować sytuacje , w których mógłbym spontanicznie je odczuć i doświadczyć, do tego na terapii uczę się je rozpoznawać i nazywać. Póki co z marnym skutkiem. Dla mnie intelektualizacja jest czymś pozytywnym i robię to często. Gdybym się przed tym wzbraniał na rzecz starań doświadczenia jakiś stanów emocjonalnych to pewnie bym poległ ,bo to są zbyt głębokie wody. Muszę małymi kroczkami zapoznawać się ze światem uczuć, dużo wprawy w obcowaniu z nimi już dzięki treningom nabrałem i mam niejako pogląd na to jakie miejsce i znaczenie w życiu one odgrywają. Póki co na co dzień intelektualizacja jest moim najbardziej efektywnym sposobem radzenia sobie z rzeczywistością, ale prawdą jest że nie jestem wstanie ogarnąć otaczającej mnie rzeczywistości i jestem zagubiony. Bez tego drogowskazu , którym jest zdrowy świat emocji wszystko jest tylko zlepkiem różnych koncepcji i wygląda jak dom zbudowany nie standardowo z cegły, lecz trochę z drewna , trochę z błota, pustaków, liści, metalu itd., czyli tworzy totalny miszmasz. Mimo to jednak ogólny zarys tego co powinno się z tego wyłaniać mam i delikatnie stąpając po ziemi potrafię jakoś funkcjonować. To jednak jest zdecydowanie za mało i przy pomocy terapeutów uczę się jak sobie z samym sobą radzić, by umiejętnie stawić czoła codzienności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja idąc na terapie, na samym początku powiedziałem,że nie mogę wiedzieć co mi jest bo czuje że sie zagrzebie. Od samego początku jednoczesnie miałem potrzebe zdobywania wiedzy(o sobie) i jednoczesnie mi to przeszkadzało i miałem jakiś opór. W zasadzie nadal nie usłyszałem jakiejś konkretnej diagnozy. Wiem jedno. To co tu pisze itd... to ucieczka. Doszedłem do takich kosmicznych modeli teoretycznych społeczeństwa, człowieka że nawet nie wiem skąd mi to sie bierze. Im bardziej sie temu oddaje, tym bardziej sie zagrzebuje w samym sobie i cięzej mi przeżywać włsne życie. Nie mam poczucia zagrożenia,ale mam poczucie... dużej energii która gdzieś jest i którą chce opanować. Mam jednak przeświadczenie, że nie tyle nie ejstem w stanie sie przebic z emocjami, ile raczej mi nie wolno. Swego czasu na samym początku byłem przekonany, że jestem karany przez boga(zupełny cyrk). Tak niezrozumiałe były te fale lęku, że to było jedyne racjonalne wytłumaczenie. Nie wolno mi było przejawiac niczego co mogłbym okreslic sobą. Do tego przeświadczenie o jakiejś wielkiej słabości, niemęskości,impotencji itd...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To faktycznie mam podobnie. Ja to mam tak , że do wszystkiego muszę sam dojść, bo nikomu nie ufam w to co mówi, słucham i pamiętam , ale odkładam te informacjie tak jakby na pułkę , bo muszę je sam potem przeanalizować. Stąd też ja zbieram jak najwięcej informacji o tym co mi zdiagnozowali , bo chcę wiedzieć czy mam do czynienia z idiotami , czy faktycznie wiedzą co mi jest. Sam wiesz jak to jest gdy ma się dziwnie skontruowaną wizję ludzi i świata. Może ciebie to ciebie pocieszy ,że kiedyś miałem taką wizję rzeczywistości w której myślałem , że ja wszystko stworzyłem i jestem odpowiedzialny za każdą zmianę w tym co istnieje :D , także chyba to nie jest takie groźne , bo już blisko 7 lat od tamtego czasu udało mi się przeżyć. Teraz mam równie kosmiczne poglądy, i jednocześnie nie mam ich wcale , bo w głowie siedzi mi mnóstwo równoprawnych modeli rzeczywistości , wiele jest jeszcze nie spójnych i nie dokończonych, a o do wielu nawet nie potrafię słów znaleźć żęby o nich mówić, więc oficjalnie nie zajmuję żadnego stanowiska. Jedynie od czasu do czasu wyciągam jakiś model z kapelusza ,a albo mix różnych modeli :D.

 

Sorry, nie doczytałem do końca twojego ostatniego posta gdy napisałem powyższe wypociny. Mówisz o jakiejś sile, Bogu, ponoć schizoidalni tak mają ,że interesują się metafizyką. Ja próbowałem sobie też tłumaczyć Bogiem wiele spraw, chciałem być wierzący i to jeszcze bardziej mnie niszczyło , bo kompletnie gryzło się to z moją naturą. Jestem człowiekiem totalnie "arytualnym" , "areligijnym" i "ametaforycznym". Nie wiem jakim cudem np. ludziom radość sprawia taniec , po jaką cholerę jest składanie rąk do modlitwy, a analiza wierszów to koszmar, ledwo zdałem język polski. Nie wiem w sumie jakie to ma dla mnie znaczenie, czy negatywne czy wręcz przeciwnie, wiem w każdym bądź razie , że to mocno uformowało moją postawę w życiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kierkegaard miał narzeczoną, zerwał jednak te zaręczyny z powodów własnych filozofii. Sądziłże będzie mu ta milosc dana powtornie. Na podstawie czesci bibli o Hiobie doszedł do wniosku, że istnieje coś co nazywał powtorzenie(powtorne ofiarowanie/otrzymanie????). Myślał, że po powrocie ta miłość rozkwitnie ponownie. Jego narzeczona wyszła za innego,a on umarł w wieku 40 lat kochając jado końca życia. To jest lęk i racjonalizacja. On się tylko bał i nie ma tu kwestii religijnych itd. Jeśli chodzi o moje pomysły to jst ich pelno

Np: Uważam że człowiek składa sie z 3 poziomów. Poziom górny to my,jesli nigdy nie zejdziemy nizej to zyjemy zyciem społecznym .Jestesmy jak automat, skrot samych siebie. Poziom nizszy to tak jakby lustro, sito, jakbysmy ciągle w nim widzieli samych siebie oczami innych. Najnizszy poziom to znowu my,ale jako kóla podzielona na dwa. Jako calośc w sensie energetycznym(emocjonalno popędowym,dzikim),ktora jest dzielona poprzez poziom 2. Standardowa moralnośc zachodnioeuropejska polega na utrzymaniu tego stanu. Polega na stagnacji, na uczynkach itd... Na uczynkach płynących z góry,a nie tak jak powinno być czyli z dołu. Polega na niszczeniu grzechu w sobie, na walce z samym sobą, na dobrym wolicjonalnym postepowaniu( a raczej tylko na próbie) ... czyli na niedopuszczaniu do głosu energii oddzielonej na poziomie najniższym. To jednak ślepa uliczka. Nie trzeba pokonywac, niszczyć zła w sobie. Wręcz odwrotnie. Trzeba dbac o dobra stronę rzeby mogła sie rozwijać i trzeba dbac o złą stronę rzeby dobra mogła sie rozwijac. Wewnątrz nas, nie ma logiki. Polityka energetyczna jest zupełnie inna niż w świecie który znamy. Jesli odmówimy energii naszej złej stronie to ona paradoksalnie puchnie i rosnie. Jesli odmówimy energi dobrej to ona słabnie. Nasze zło wewnętrzne jest jak hydra. Im jesteś silniejszy tym ono jest silniejsze od ciebie, im bardziej walczysz, tym bardziej przegrywasz. Nasze czyny spoleczne wynikają z naszego wnętrza, z naszego stosunkui do nas samych nie ze stosunku do innych. Stosunek do innych jest wynikiem naszego stosunku do naszego wnętrza. "Kochaj blizniego swego jak siebie samego", to nie jest nakaz. Rozumiemy to przez pryzmat naszego egoizmu i egocentryzmu, że powinismy chciec to samo dla innych co nam sprawia przyjemność ,lub do czego dazymy .TO jest bzdura. To powiedzenie to stwierdzenie zasady. Tak jednak jest to rozumiane, bo nikt nie przekracza kręgu życia społecznego(pozostanie tylko górny poziom) i nie zchodzi niżej w pewnym sensie łącząc się z bogiem(który paradoksalnie może być doświadczany tylko wewnętrznie) . Można to ciągnąć dalej i powiedzieć, że będziesz się czuł tak jak traktujesz innych(co nie znaczy że tak samo, albo w jakiś konkretny sposób) i na odwrót. Wracając do moralności. Jest Historia Kaina i Abla. To jest historia jednego człowiek. To jest historia o naturze ludzkiej, a Bog w tej historii jest Bogiem a nie doskonalym kolesiem. Ofiara nie zostaje przyjęta i Kain zabija Abla. Taka jest wewnętrzna natura ludzka oparta na polityce energetycznej. Zła strona atakuje dobrą, grzech dochodzi do głosu. Grzechem jest dopiero na górze w postaci złego uczynku, jest on jednak prowokowany naszym wnętrzem od którego jestesmy uczeni się odwracać. Zło obiektywne w sensie społecznym,ma swój odpowiednik(a raczej zbior powiązan i zależności wewn)w nasym wnętrzu. Mowiąc dbać o złą stronęmam namyśli wewn. polityke energetyczną. Na najniższym poziomie nie ma obiektywnego zła i dobra, dopiero potem może ono nas do czegos pchnąc, ale tylko jeśli się od niego odwrócimy. Dobro nie wynika z CHĘCI czynienia dobra, z nauki, z o obowiązku…. Wynika z naszego wnętrza, i jest formą najwyższej hedonistycznej przyjemności, nie udręki i poniżenia. Nasi nauczyciele to najsłabsi że słabych, oni są na samym końcu w kolejce do spraw od których specjalistami się uważają. Są księżmi tylko ze względu na społeczeństwo ,a nie ze względu na r ducha od którego uciekają, bo się boją własnego wnętrza(w sensie energetycznym) i które potem ich posiada.

Takie oto historyjki do głowy mi przychodzą, choć nawet nie wiem czy to Kain zabił Abla czy odwrotnie. Coś nagle jakby sobie przypominam(o czym nawet nie myślałem)i patrze w jakiś dziwny sposób. Miałem tak samo np.: z pinokiem (śmieszne). Nagle nie interesując się tym wcale dociera do mnie sens tej bajki. Tak jakby robiło m isie ciepło i miałbym zacząć płakać. Tak jakbym tylko ja rozumiał o czym to jest,choć nawet nie potrafie tego wyartykółować. Pinokio, drewniany chłopiec(w sensie emocjonalnym) który potrzebuje wróżki/mamy rzeby stac się chłopcem. Potrzebuje emocjonalnej afirmacji rzeby stac sie prawdziwym chłopcem. Nawet jak widze pinokia w księgarni to się wewnętrznie uśmiecham. Jakbym puszczał porozumiewawczo oko, jakbym zawarł w tej książce własna wewnetrzną tajemnice. To co tu napisałem to tylko czesc czesci czesci,farmazonów domowej głowy się pchających. Moze te co się same pchają to farmazony nie są, ale te co sam tworze to już są na pewno.

 

[Dodane po edycji:]

 

Co do tanca, to chciałem sie nawet zapisać na kurs.Wstydze sie jednak, nie wyobrażam sobie wzroku innych kiedy zaczynam się ruszać. Musi to jednak być dzika przyjemność sobie potańczyć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam pojęcia. Ja nie jestem nim zafascynowany,tylko przerażony. Ta historia jest przytoczona z innej książki i moze coś niedokladnie zapamietalem, ale sens został oddany. Jak te pierdoły o powtórzeniu usłyszałem(w kontekscie związku emocjonalnego), to ja pie***le! Może z tegopowodu, że mam podobnie i jestempewien że jak bede wymyslalal takie czy inne farmazony, to bede miał jeszcze gorzej

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×