Skocz do zawartości
Nerwica.com

Problem, z którym sobie nie radzę :(


Naznaczona DDA

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich,

o DDA/DDD już było, ale nie każdy problem jest taki sam, dlatego postanowiłam napisać nowy post.

Są takie chwile w moim życiu, kiedy w ogóle sobie nie radzę i następuje totalna załamka. Przeszłości swojej nie zmienię (a nie jest ona kolorowa - w domu stresy, strach, bicie, krzyki, alkohol - co prawda w małych ilościach ale codziennie, wiec też się liczy). Do czego zmierzam? Otóż chodzi o to, że czasem podświadomie doprowadzam do sporów z moim partnerem. To tak, jakbym na siłę chciała się z nim pokłócić i wynajduję tylko pretekst - wcale tego nie chce. Hmm... co lepsze - on mi to powiedział (tez jest DDA) - ponoć kiedyś jego zachowania przypominały moje. Sama nie poradzę sobie z problemem, a on twierdzi, że za bardzo pomóc mi nie może. Terapia na razie nie wchodzi w grę. Liczę na wsparcie z Waszej strony i może ktoś mi opowie jak sobie radzi z podobnym problemem? Ja na serio mam już tego dość. Jedno słowo potrafi zepsuć mi humor na tyle, że uśmiech z twarzy znika i pojawiają się łzy... Strasznie męczące. Może za bardzo przykuwam uwagę do detali? A najgorsze jest to, że nikt nie rozumie tego, co czuję - facet wypomina mi, że mam huśtawki nastrojów, wahania emocjonalne, itd., co wcale pokrzepiające nie jest. Ponoć sukces, to samo dopatrzenie się błędów i ocena swojej sytuacji - ja tego za sukces nie uważam, bo sobie nie radzę (pomimo czytania wielu artykułów, tekstów na forach i innych takich). Byłabym wdzięczna za jakikolwiek odzew i być może wsparcie, nie tylko ja mam takie trudne dni - być może będzie mi łatwiej sobie z tym poradzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Naznaczona, sama jestem DDA i znam doskonale to co opisujesz. Do tego borderline, więc wahania i huśtawki emocjonalne są spotęgowane.

Napisz, dlaczego terapia nie wchodzi w grę ? Próbowałaś już ? Myśle, że psychoterapia w DDA stanowi bazę do swoistego "pożegnania" sie z przeszłościa, zrozumienia jej i wewnetrznego oczyszczenia. Pomyśl nad tym.

Mam nadzieję, że odnajdziesz tutaj odpowiedzi na swoje pytania, oraz że będziemy umieli Cie wesprzeć:)

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ajć, huśtawek samych w sobie nie mam, jednak z chwili na chwilę pod wpływem czegoś (głupiego tekstu, gestu, czy innych takich) potrafię zalać się łzami, mimo, że wcześniej się śmiałam z jakiegoś kawału.

Terapia nie wchodzi w grę, ponieważ nie zrozumiałabym terapeuty - nie znam na tyle języka kraju, w którym mieszkam. Jest jeszcze jedno "ale" - kasa. Nie próbowałam jeszcze, ale pewnie kiedyś będę musiała (samo chyba nie przejdzie - widzę po moim facecie, choć on lepiej sobie z tym radzi niż ja - ponoć kiedyś jego zachowania były takie, jak moje, a więc jest szansa. W ogóle wydaje mi się, że powinniśmy iść razem na coś takiego). Przeszłości nie da się pożegnać i przestać o niej od czasu do czasu myśleć, wiem jednak, że terapia pomaga ludziom przez to wszystko jakoś przejść i łagodzić "wulkan" emocji. Czasem wydaje mi się, że jestem z tym wszystkim zupełnie sama; że nikt mi nie pomoże; że nikt ze mną nie pogada...

Mam nadzieję, że rozmowa z Tobą/Wami w jakiś sposób przyniesie ulgę. A Ty? Jak sobie radzisz z tym w życiu codziennym? Chodzisz na jakąś terapię/należysz do grupy wsparcia DDA? Jeśli tak, to czy mogłabyś mi coś o tym opowiedzieć?

Pozdrawiam również!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naznaczona DDA, aha czyli nie mieszkasz w Polsce ? No to faktycznie ciężko poddać sie terapi nie mogąc "porozumieć" sie z terapeutą . A gdzie teraz mieszkasz jeśli można spytać? Masz zamiar przyjezdzac do kraju ? Może wtedy spróbujesz poszukac terapi?

Ja nie chodziłam stricte na terapie dla DDA, raczej taka ogólna, pracowałyśmy nad borderem i DDA, ale nic mi to nie dawało, tylko, że u borderów to jest tak , że ciężko dopasować im terapeute, moja ewidentnie nie radziła sobie zemna i poprostu pożegnałam sie z nia.

Półtora roku brałam leki, wyszłam z fobii społecznej, lęki minęły jednak wahania i huśtawki pozostały. Myśle, że gdybym trafiła na naprawde dobrą terapie, przerobiłą całe dzieciństwo, alkoholizm ojca, awantury, jego zdrade, zostawienie mnie i matki i rozwód rodziców, to, że rozpamiętuje non stop to wszystko, mimo iż codzienna postawa jest olewająca, to jakoś bym wyszła z tego. Tylko nie wiem czy mam na to siłe, czy wytrzymam ten ból przechodzenia przez to jeszcze raz. Ale tak jak mówie jest mi ciężko dopasować sobie odpowiedniego terapeute, po jakimś czasie stwierdzam, że nie nie to nie to.

Masz duże szczeście mając obok siebie faceta, który przezywał podobnie i potrafi Cie zrouzmiec , więc nie jesteś sama, pamiętaj o tym w chwilach osamotnienia :) A jak on sobie z tym poradził ?? Może podpowie Ci ??

 

Trzymaj się i pisz wszystko co Ci leży na wątrobie :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem w DE teraz, na przyjazd do PL się nie zanosi. Zresztą terapia z doskoku chyba nie miałaby za bardzo sensu, dlatego szukam czegoś tutaj.

No widzisz... nie ma pewności, że się wyjdzie z tego wszystkiego. I to jest chyba najgorsze. Dzieciństwa nie rozpamiętuję sama z siebie - muszę mieć jakiś powód (rozmowa z kimś na temat lub przywołanie tego jakimś tekstem). Za to śnią mi się sceny z przeszłości - czasem nawet drastyczniejsze, ale zawsze ja jestem górą, mimo, że na początku obrywam. Odkąd wyfrunęłam z domu (mimo, że stary - bo ja ojca, ani tym bardziej taty nie mam - już z nami nie mieszkał od 2 lat) sny się tak jakby nasiliły - w rodzinnym domu tego nie miałam. Ciężkie do wytłumaczenia. Jakoś daję radę i wolę o tym głośno nie mówić - wiem, że to tylko głowa płata mi w nocy figle i powraca do tego wszystkiego. Im bardziej nie chcę się cofać, tym bardziej i częściej robię to w nocy. Kilka lat temu, gdy jeszcze mieszkałam w rodziną miałam takie fazy w nocy, że krzyczałam, klnęłam na całe gardło, rzucałam się, itd. - chyba musiałam jakoś odreagować codzienność. Odkąd stary się wyniósł, przestałam mieć takie jazdy. To samo z arytmią - miałam ją bardzo długo i często się zdarzało, że serce waliło mi jak szalone, a gdy "pozbyłam się problemu", wszystko ustało. Co prawda zdarza się, że mnie łapie, ale bardzo, bardzo rzadko. Wiesz... ja bym się cieszyła, gdyby moi rodzice wzięli rozwód jak jeszcze byliśmy mali. Nie byłoby tego wszystkiego, a tak - i ja i zapewne moje rodzeństwo mamy problemy, co jest bardzo... hmm... przykre, ponieważ sami nie doprowadziliśmy się do takiego stanu :(

Jak on sobie z tym poradził? Z tego, co mówił (zrozumiałam), że stało się to tak po prostu - wydoroślał i zaczął myśleć inaczej. Kurczę, tylko ja nie chcę czekać kilka lat na myślenie w innych kategoriach ;) Może i rozumie, ale czasem mam wrażenie, że kompletnie nie. Że jestem mu obojętna w takich chwilach. Że ma mnie dość i w ogóle... A z tym mi wcale lepiej nie jest, bo wtedy potrzebuję go najbardziej (zawsze go potrzebuję).

 

Jakbym teraz napisała wszystko, co mi leży na wątrobie, to niezły by się z tego poemat zrobił ;) Dzięki, staram się trzymać. Ty też się trzymaj ciepło :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×