Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dystymia leczenie i przebieg Waszej choroby


januszw

Rekomendowane odpowiedzi

hm mnie ciągle namawiają pewne osoby na mitingi - twierdzą, że spotkania fece to face z osobami, które przeżywają podobne problemy są bardziej budujące niż rozpisywanie się o czymś, czego i tak nie potrafię przełożyć na słowa... jestem już zmęczona ciągłym zastanawianiem się nad kwestiami, których nie rozumie, nie potrafię nazwać... i pytaniami o samopoczucie, o to co się dzieje. Mam wrażenie, że jestem chronicznie nieszczęśliwa, często ludzie się mnie na ulicy pytają, czy wszystko ok, czy np. nie wezwać karetki... sił brak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dystymia to tylko nazwa na zespół objawów.

Czy dla ciebie twój stan to jest dar, czujesz się poetą, piszesz wiersze, malujesz obrazki, cokolwiek? Czujesz, że doświadczasz, widzisz coś więcej, jesteś wyjątkowy?

Dla mnie to jest zupełnie nie-poetyczny stan, zły sen, urojenie. Ale, każdy jest na innym etapie rozwoju osobowości, każdy jest osobną historią, więc nie trzeba generalizować i tworzyć zasady.

 

"Na granicy życia i nie życia"...mniej poetycznie mówiąc, przypomina to stagnację, wieczną nudę i brak radości.

 

Nie czyni nas lepszymi od kogokolwiek, ani gorszymi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że każdy, kto przyczynił się do czegoś nowego (już tam nawet nie dobrego, wszystko jedno) na świecie, miał coś w rodzaju dystymii. Bo gdy komuś wszystko odpowiada i umie się ze wszystkiego cieszyć, to niczego nie zmienia. Dlatego dystymia może być darem. Bolesnym, ale darem. Tak jak geniusz - bo gdy ktoś ma taki dar, to też rzadko jest rozumiany przez innych i musi cierpieć. I jak wiele różnych talentów. "Gdy się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma..." Jedni lubią swój optymizm i fart, inni egoizm i spryt, a jeszcze inni... cóż... muszą polubić swój smutek...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, i jednego nie ma bez drugiego.

Należy nauczyć się żyć z tym, na co nie mamy wpływu. Chyba lepsze to, niż zakończenie życia, choć często uważa się inaczej. Dlatego ja z takich rzeczy jak dystymia staram się czerpać, bo jak wspomniałam wyżej, nie ma niczego do końca złego lub dobrego... Nie mówię, że jest lekko, i nie mówię, że świetnie mi się to udaje. "Wzloty i upadki".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tego się nie leczy, a przynajmniej nie skutecznie, ja mam to od najwcześniejszych lat. Leczę inne choroby, a jeśli przy okazji uda się coś zrobić i z tym, to nie będzie mi tego brakować. Tymczasem pracuję takimi narzędziami, jakie mam. Lepsze to niż stać na środku pola bezczynnie. Czy się mylę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To część mojego BPD, mają wspólną przyczynę, czyli rzeczy w stylu "traumatyczne przeżycia" i "ciężkie dzieciństwo". U mnie jest to wszystko raczej dość złożone, musiałabyś chyba dostać wszystkie moje papiery i dobrze mnie poznać... To nie jest proste. Jak zawsze w takich sprawach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

SolitudeEtude, Rozumiem. Osobowosć z pogranicza. Czytałam ostatnio nawet ksiązkę, którą napisala osoba chorujaca na borderline. Oczywiście ucieszyło mnie to,że pacjentka wyszła na prostą po 4 latach terapii. Miała dobrego terapeutę, wsparcie najbliższych osób oraz dużo dała od siebie. Polecam.

Rozumiem,że chodzisz na sesje terapeutyczne?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Próbowałam, ale nie znalazłam jeszcze odpowiedniego terapeuty. W takich przypadkach jest naprawdę trudno go znaleźć. Robię jednak co się da. Biorę leki od psychiatry. Nawet dostosowałam swoją dietę do choroby, byle dostarczać sobie potrzebnych składników w potrzebnych ilościach. Takie choroby nie są proste, być może o tym wiesz. Nie chce się ich i walczy się z nimi, ale nie można na ten czas wstrzymać swojego życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

SolitudeEtude, Mogę zapytać o Twój wiek? (moj rocznik to ten obok mojego imienia). Wazne,ze szukasz, próbujesz...to już jest dużo.

 

A jeśli chodzi o tą książkę, którą czytałam, jestem pod jej ogromnym wrażeniem. i Tobie ją polecam. Przeczytałam prawie jednym tchem. "Uratuj mnie" Opowieść o złym życiu i dobrym terapeucie. Rachel Reiland.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam sie z opisem dystymii autorstwa Kori.

 

Mam w rękach wstępną diagnoze,która mnie zaskoczyła ale potwornie się potwierdza.

 

Z mojego doświadczenia dorzucę swoją ,krótką definicje dystymii: Dystymia to taki stan w którym marzysz o zwykłej depresji.

 

Jak poczytacie definicje to zauważycie że dystymia to połączenie co najmniej 2 patologicznych schorzeń/zaburzeń z których każde osobno rujnuje życie a jak sa połączone i trwają latami to sami sobie wyobraźcie...

Nie zgadzam się że w dystymii depresja musi mieć łagodniejszy charakter.

 

Gdy nauczyć się już z dystymią żyć (aby aby...), to jest ona bogatym źródłem weny... A może nie jest to choroba... może to dar... może czyni nas lepszymi... a może nie...
SolitudeEtude to napewno nie jest dar i wygląda na to że choroba zmieniła ci już postrzeganie rzeczywistości.

 

Myślę, że każdy, kto przyczynił się do czegoś nowego (już tam nawet nie dobrego, wszystko jedno) na świecie, miał coś w rodzaju dystymii.
Niezgodze sie znowu : z historii wynika że czy to zbrodniarze ,czy bohaterowie , przywódcy trafili do historii bo działali. Dystymia robi z człowieka smutne warzywo...

Dystymik nie trafi do historii,może na krótko do lokalnej gazety jeśli bardzo widowiskowo go przypadkiem przejedzie autobus...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko, że, co ciągle mam na myśli, "dystymia" to taka nazwa, i ja się z nią osobiście nie identyfikuję, chociaż fachowcy mi wystawili taką opinię. W odniesieniu do mnie i mojej psychoterapii, to wydaje mi się, że to naprawdę nic nie znaczy, to słowo. To tylko ogłupia:"ojej, mam Dystymię, której przyczyny są takie a takie, skutki takie a takie, sposób leczenia taki a taki." A to bzdury są, ułuda wiedzy z broszury dla chcących wszystko wiedzieć i wierzących w to, w takie uogólnienia i klasyfikacje.

Leków nie biorę, stwierdzili, że nie potrzebuję. No i mają rację.

 

"Dar" to złe słowo. Rzeczywistość jest bardziej złożona, ale faktycznie, można powiedzieć, że niektóre stany uważane za chorobę dają możliwość pozyskania innej perspektywy, dystansu do wszystkiego, do życia, śmierci, związków międzyludzkich. Co nie oznacza, że nie jest to osiągalne w zdrowiu.

 

[Dodane po edycji:]

 

PS Podobno lekarstwem na wszelkie depresje, nerwice i tym podobne, skutecznym i trwałym, jest A. Nervosa. Sam jej próbowałem i może będę jeszcze próbował, bo chyba za małe ilości spożyłem ostatnim razem. Niemniej krótkotrwały efekt był, totalna zmiana myślenia, której nie da się wyobrazić sobie swoim "starym", obecnym myśleniem, euforia, zniknięcie napięć, bezsensownych lęków i osądów wobec innych ludzi, nastrój i odczuwanie życia miałem, jakbym się cofnął dziesięć lat wstecz do dzieciństwa. Zupełnie byłem odmieniony.

Pewien psycholog, którego kiedyś pytałem w tej sprawie, powiedział, że tego typu substancje, jak wymieniona powyżej, czy LSD, Nie wprowadzają czegoś nowego do organizmu, nie zniekształcają rzeczywistości. One "włączają" w jakiś sposób to, co było w człowieku, w mózgu "uśpione".

Percepcja zmienia się całkowicie i nie da się tego przedstawić słowami. Na parę godzin jest się w innym świecie, a jednak może tym prawdziwszym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę że Kori strasznie walczysz z tą nazwą i jesteś zrezygnowana.

 

Rzeczywistość jest bardziej złożona, ale faktycznie, można powiedzieć, że niektóre stany uważane za chorobę dają możliwość pozyskania innej perspektywy, dystansu do wszystkiego, do życia, śmierci, związków międzyludzkich. Co nie oznacza, że nie jest to osiągalne w zdrowiu.

" Nie było wielkiego geniuszu bez przymieszki szaleństwa " Seneka Młodszy (5 p.n.e.–65 n.e.) – rzymski filozof, pisarz i poeta

SolitudeEtude i Kori -jeśli macie na myśli ten cytat to jest prawdziwy ale "szaleństwo" to chyba w znaczeniu odmiennego myślenia a utartych prawach,sprawach.

Dystymia to jak pisałem zupełnie inna bajka -niepozwala na podstawy funkcjonowania ,niema tu miejsca na geniusz.Walczymy/borykamy się na codzień z rzeczami/problemami z którymi idioci nie mają żadnego problemu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To po prostu nadwrażliwość, a geniusz najchętniej występuje razem z nią (nie mówię, że zawsze). Z kolei szaleństwem nazwać można wszystko, co niezrozumiałe, a osoby z dystymią są naprawdę bardzo niezrozumiałe. Gdy normalne funkcjonowanie jest utrudnione, funkcjonuje się inaczej. Ja mówię jedynie, iż MOŻNA to wykorzystać. Nie twierdzę, że każdy to robi, bo chyba mało kto. Polecam jednak szukania szczęścia w nieszczęściu. Dla mnie nawet złamanie nogi dało nowe możliwości. Bo gdy ma się tendencje do depresji, to trzeba bardzo niekonwencjonalnie podchodzić do wszystkiego, żeby się w końcu nie zabić. To nie jest proste, ale możliwe. Wiele razy byłam w takim stanie, że już tylko wegetowałam, ale nawet wtedy próbowałam wycisnąć z tego coś więcej. Wtedy wynalazłam konstruktywny smutek. Polecam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×