Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dystymia leczenie i przebieg Waszej choroby


januszw

Rekomendowane odpowiedzi

225 mg wenlafaksyny to nie jest jeszcze dużo, skoro ludzie dochodzą do 375mg

 

Pewnie znajdzie się jakiś debil co zje i trzy razy tyle. Kwestia tego czy potrzebujesz efektu leczniczego czy potrzebujesz się po prostu porobić, żeby spełnić jakieś tam swoje wyimaginowane oczekiwania. Biorąc leki w maksymalnych dawkach skutki uboczne często biorą górę nad efektami pozytywnymi - więcej szkody niż pożytku. Taka terapia po prostu nie ma sensu.

Osobiście brałem 225mg i działało to zajebiście dobrze. Więcej nie brałem, bo nie było potrzeby.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

225 mg wenlafaksyny to nie jest jeszcze dużo, skoro ludzie dochodzą do 375mg

 

Pewnie znajdzie się jakiś debil co zje i trzy razy tyle. Kwestia tego czy potrzebujesz efektu leczniczego czy potrzebujesz się po prostu porobić, żeby spełnić jakieś tam swoje wyimaginowane oczekiwania. Biorąc leki w maksymalnych dawkach skutki uboczne często biorą górę nad efektami pozytywnymi - więcej szkody niż pożytku. Taka terapia po prostu nie ma sensu.

Osobiście brałem 225mg i działało to zajebiście dobrze. Więcej nie brałem, bo nie było potrzeby.

 

Te dawki 375mg stosuje się w lekoopornej endogennej, a i tak czas nie pomaga

To jest dawka, którą zaleca lekarz

Z moim lekarzem razem doszliśmy do wniosku, że przekroczymy zarestrowaną dawkę ssri

Ja nie mam skutków ubocznych - jedynie na początku przy samym włączeniu byłam senna

Ja nie bawię się w samowolkę, to jest w konsultacji z psychiatrą

 

-- 02 cze 2014, 22:43 --

 

ladywind, Właśnie, a my tu rozmawiamy o dystymii, ew. depresji

 

 

Dużo osób ma problem i z tym, i z tym

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z moim lekarzem razem doszliśmy do wniosku, że przekroczymy zarestrowaną dawkę ssri
Mhm.. przeczytałaś w necie, zasugerowałaś jemu, a on kiwnął głową. Zgadza się?

 

Dużo osób ma problem i z tym, i z tym
Ehh.. no przecież Ty nie masz, a zdaje mi się, że do tej pory rozmawialiśmy o Tobie :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to normalne, że czasami przekracza się dawki zalecane - bo są badania na ten temat, że to może pomóc - a poza tym czy jak komuś nie pomagają leki w zarejestrowanych dawkach, to ma gnić i cierpieć w depresji? nie przeczytałam w internecie - wiedziałam, że się tak stosuje, dr Google gardzę ;-) swojemu lekarzowi ufam i rozmawiam z nim

tu masz jakiś link ale do citalopramu: http://www.google.pl/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=4&ved=0CEcQFjAD&url=http%3A%2F%2Fwww.ipin.edu.pl%2Ffpn%2Faktualne%2F3-4%2Ft22z34_7.pdf&ei=5H6NU9HLIs3DPOGGgMAK&usg=AFQjCNHhLDUWL3EhJXa-KtajmRr-S__N6w&sig2=ceP2SvLwra9YMHtUMfalYQ&bvm=bv.68191837,d.ZWU

 

tak samo stosowanie leków poza rejestracją off-label

 

no ja nie mam, ale pink_hope ma i kupa innych ludzi ma na tym forum

pink_hope a Ty do jakich dawek dochodziłaś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co tam u Was drodzy dystymicy? Bo ja miałem całkiem znośne 2 dni, a dzisiaj mam małą masakrę, dopiero teraz wygrzebałem się z łóżka, totalny brak sił. Mam 3 współlokatorów, przed którymi od 2 lat robię dobra minę do złej gry a jest coraz gorzej. Ciekawe, że chyba nie domyślają się zupełnie co przeżywam, no bo mam lepsze momenty a generalnie to jestem raczej leniwy (tak sądzę, że o mnie myślą) Czy Wy też ukrywacie swój stan przed ludzmi, jak to u Was wygląda? Bo ja będę musiał jakoś z nimi o tym pogadać, zbliża się koniec umowy o mieszkanie, mnie ze studiów wyjebali i generalnie nie mam sił na życie tutaj, raczej wrócę się na wieś do rodzinnego, co będzie dalej, kto to wie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dwa ostatnie dni nie najgorsze , można powiedzieć , że równowaga z obojętnością . Lecz dalej nic nie potrafie zaplanować na przód , nie wiem jak walczyć z niemocą która mnie otacza w każdej sferze życia. Jeszcze do tego mam alergie na jakieś badziewie i nos zatkany od rana do późnego wieczora , potem trochę puszcza. Tomekkkk a rozglądasz się za jakąś pracą ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lustik, szczerze to nie mam sił w tym momencie żeby cokolwiek próbować. I tak nie potrafię podjąc sam żadnej decyzji, zawsze tak było, ale teraz to już masakra... Wszystko odkładam na tzw. "przyszły tydzień", chociaż wiem, że to nic nie zmieni. Sen mam tak płytki, że budzi mnie najmniejszy szelest, a jak zasnę głębiej to mam koszmary. No i najgorsze jest to izolowanie się od ludzi, to jest myślę już fobia społeczna, w sumie zawsze bałem się spotykaćz ludzmi, ale przynajmniej z rodziną i najblizszymi znajomymi utrzymywałem/chciałem utrzymywac kontakt, a teraz nawet ich unikam, chociaż jak juz sie z nimi spotykam to czuję sie lepiej... Beznadzieja. Jeszcze to ciągłe poczucie winy i pełno tych natręctw, przeświadczenie, że wszyscy o mnie mówią/patrzą/śmieją się ze mnie chociaż wiem, że tak nie jest, myśl o samobójstwie już raczej nie puści. Otatnio muszę mieć na noc uchylone okno bo inaczej nei zmrużę oka. A i tak z łóżka nie wychodzę, chociaz wiem, że gdybym wyszedł, przespacerował sie chociaz to poczułbym się choć troche lepiej. Pracę mam na weekendy (i jest to praca wymagająca kontaktu z ludzmi, więc jest ciezko) i ta praca jest do konca czerwca, później wakacje i coś muszę postanowic. Mam nadzieję, że starczy mi sił na wizytę u psychiatry, może zacznę jakąś farmakoterapię, w której cały czas dostrzegam jakąś iskierkę nadziei.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dzisiaj rozpocząłem swój 3 miesięczny pobyt na oddziale dziennym. Grupa jest mała bo zaledwie 6 osób, pół na pół kobiety i mężczyźni. Z tego co się zdążyłem zorientować to w pon., śr. i czw. są terapie 2 x 1,5h z godzinną przerwą. We wtorki są zajęcia z psychodramy, natomiast w piątki są wyjścia na miasto np: do muzeum, kina, teatru itp. Mam nadzieję, że się tam zaaklimatyzuję i popracuję nad swoimi problemami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale dystymia nie jest zaburzeniem osobowości <ściana>

jest depresyjnym zaburzeniem osobowości

Dystymia nie należy do spektrum zaburzeń osobowości.

 

A jak u Was wygląda typowy dzień , kiedy objawy się nasilają ?

U mnie wygląda stabilnie, moje samopoczucie jest takie samo, jedynie zazwyczaj wieczorem często znika senność oraz poprawia się nastrój.

 

Czy Wy też ukrywacie swój stan przed ludzmi, jak to u Was wygląda?

Ja nie wkładam jakichś starań, by ukrywać, a czy widać czy nie, to nie wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie objawy stopniowo się pogłębiają , jestem depresyjnie pobudzony , drażliwy , i mam niską tolerancje na frustracje. Napięcie jest nie do zniesienia w godzinach popołudniowych , w tym czasie miotam się z jeszcze bardziej narastającym niepokojem i w końcu lękiem. Na ten stan ostatnio zaczynam reagować coraz częściej zwiększoną ruchliwością , gadam o byle czym , chaotycznie często bezmyślnie, dosłownie się miotam jak mucha po oknie ... Wieczorem jest lepiej jestem spokojny , ale napięcie całkowicie nie znika , staram się coś tam zaplanować z nadzieją ,że następny dzień nie będzie taki. Chciałbym podjąć jakaś pracę , ale w ciągu dnia ja jestem bezproduktywny , jedynie rano mam jeszcze jakieś chęci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was smutne ludziki ;) jestem tu nowa. Mam 27 lat, od kilu lat chodzę do psychologa jako DDA ale okazało się że nie tylko o to chodzi ;) Mam dystymię czyli depresja, lęki, natręctwa. Od kilku miesięcy chodzę do psychiatry, która przepisuje mi Seronil i tylko zwiększa mi dawkę. Nie wiem czy do końca mi pomaga. Zareagowałam najpierw źle, chciałam skoczyć z balkonu (jednak udało mi się od tego odejść;) miałam ataki paniki, koszmary nocne, myśli samobójcze. Teraz jest lepiej. Na pewno mam większy dystans do wszystkiego, mniej żalu w sobie. Jednak dalej wolę siedzieć w swoim bezpiecznym kącie niż wyjść czy po prostu żyć pełnią życia. Obecnie nie pracuje i jak myślę że mam znowu szukać pracy to płakać mi się chce :( nienawidzę pracy. Czuję się tam ogromnie zestresowana, zmęczona i ciągle oceniana. Martwię się o swoją przyszłość trochę. Odnoszę wrażenie że moi lekarze przestają mi pomagać więc chyba poszukam nowych. Najgorsza jest ta niemoc, mówię sobie zrób coś, wstań i nie mogę i czuję się przez to jeszcze gorzej. Nie jest tylko źle jako osoba z dystymią żyję jakoś i nie jestem odludkiem chociaż coraz mi bliżej do niego ;) uwielbiam wychodzić na spacery, często się śmieję, mam duże poczucie humoru. Tylko że to taka maska. Nie pozwalam sobie na załamanie choć nie raz bardzo chciałabym wylądować w psychiatryku. Żeby wreszcie wszyscy zobaczyli że na prawdę jest ze mną źle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, zasadniczo nie jestem nowa, bo na forum jestem od paru miesięcy, ale nic nie pisałam. Obecnie studiuję. W zasadzie dopiero kilka miesięcy temu dałam radę przyznać się przed sobą, że coś jest bardzo nie tak i coraz słabiej daję sobie radę mimo, że objawy pogłębiały się całymi latami. Mam wrażenie, że jedyne, co mnie jakoś trzymało w ryzach, to perfekcjonizm i wygórowane ambicje. Obecnie od jakiegoś czasu biorę Elicea i chodzę na psychoterapię. Podobno leki + psychoterapia dają najlepsze efekty. Bardzo mi zależy, żeby dać sobie radę z dystymią. Teraz czuję się lepiej, jestem mniej spięta, zestresowana, apatyczna i zmęczona, jestem dobrej myśli.

Trudne jest też bycie jednocześnie aspołeczną, unikającą ludzi i łaknącą kontaktów z nimi.

SelinaKyle, nawet jeśli śmiech jest maską, to wydaje mi się, że potrafi trochę uśmierzyć ból (zarówno fizyczny, jak i psychiczny). Przynajmniej u siebie to zauważyłam. Życzę Ci, abyś odnalazła swoją drogę do powrotu do zdrowia :)

To, że inni ludzie nie widzą choroby, bo człowiek sprawia wrażenie "normalności" również nie pomaga i jest dodatkowym obciążeniem. Czasem warto powiedzieć o problemie osobie, której się ufa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że nikt z Was (lub prawie nikt) nie próbował takiego leku jak Ludiomil. Mój lekarz wypisuje go wtedy, gdy nic innego nie pomaga. Nie wiem, dlaczego nie stosuje się już tego leku, skoro świetnie działa na depresje endogenne. A skoro działa na endogenne, to jest duża szansa, że zadziała i na dystymię. Ciekaw jestem, ilu lekarzy w ogóle jeszcze pamięta o tym leku. Po jakimś czasie stosowania zwiększa m.in. ilość endorfin

 

"Uważa się, że leki starej generacji (trój- i czterocykliczne), dzięki szerszemu spektrum działania, są prawdopodobnie skuteczniejsze w leczeniu ciężkiej depresji od leków bardziej selektywnych, np. SSRI"

 

"Podczas długotrwałego stosowania stwierdza się także wpływ na wydzielanie niektórych hormonów (hormon wzrostu, melatonina, endorfiny) oraz neuroprzekaźników (noradrenalina, serotonina, GABA)."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aquila wie moja przyjaciółka, kilku najbliższych przyjaciół, a rodzice i chłopak nie zdają sobie raczej sprawy że to coś poważnego. W rodzinie nie ma problemu, temat tabu. Tak jak picie ojca ;) Przez to że to dystymia a nie choroba, którą dobrze widać nikt nie traktuje jej poważnie. I tak masz racje moje poczucie humoru to chyba taka broń. Bez niej chyba już bym była w szpitalu ;) Też tak mam że raz lgnę do ludzi a za chwilę chcę być od nich jak najdalej. To skomplikowane ;) 3mam za Ciebie kciuki! :)

 

Panie Marianie ;) a ile takie leki kosztują? Przy następnej okazji spytam się psychiatry o ten lek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sądzę, że Ludiomil (maprotylina) to nie jest lek proponowany w pierwszym rzucie przez psychiatrów, bo ma poważniejsze działania niepożądane i więcej interakcji z innymi lekami: jest mniej bezpieczny. Leki z grupy SSRI są jednak najbezpieczniejsze i mimo wszystko dość skuteczne. A każdy człowiek jest inny. Jeden zaskoczy przy SSRI, inny będzie bezskutecznie wypróbowywał jeszcze całą masę innych leków. I mam wrażenie że niniejszym nie napisałam nic specjalnie odkrywczego ;)

SelinaKylie, jeśli tak to wygląda u Ciebie w domu, to tym bardziej polecam psychoterapię, jeśli masz taką możliwość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sądzę, że Ludiomil (maprotylina) to nie jest lek proponowany w pierwszym rzucie przez psychiatrów, bo ma poważniejsze działania niepożądane i więcej interakcji z innymi lekami: jest mniej bezpieczny. Leki z grupy SSRI są jednak najbezpieczniejsze i mimo wszystko dość skuteczne. A każdy człowiek jest inny. Jeden zaskoczy przy SSRI, inny będzie bezskutecznie wypróbowywał jeszcze całą masę innych leków. I mam wrażenie że niniejszym nie napisałam nic specjalnie odkrywczego ;)

SelinaKylie, jeśli tak to wygląda u Ciebie w domu, to tym bardziej polecam psychoterapię, jeśli masz taką możliwość.

 

 

Leki z grupy SSRI może i są bardziej bezpieczne ale bardzo selektywne. Na dodatek SSRI w dystymii sprawdzają się bardzo rzadko. W dystymii zastosowanie mogą znaleźć leki nieselektywne, np. Anafranil czy właśnie Ludiomil (ten drugi ma bardzo ciekawy profil działania, o kórym już pisałem) lub małe dawki niektórych neuroleptyków, m.in. amisulpryd w dawce około 50mg. We Włoszech amisulpryd właśnie w takiej dawce zarejestrowany jest do leczenia dystymii.

 

W moim przypadku SSRI powodują wielką anhedonię - może i zabijają negatywne emocje, co w depresji jest bardzo powołanym działaniem, ale niestety blokują też te pozytywne.

 

Niestety, w leczeniu psychiatrycznym trzeba iść na kompromisy. Albo dobre działanie albo brak skutków ubocznych. Ja wybrałem jeszcze inną drogę - biorę same stabilizatory nastroju. Brak skutków ubocznych, do tego piracetam 3,6g i nie jest źle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Muszę się wyżalić. Ogólnie u mnie lepiej ale dziś klapa tak jak bywało wcześniej. Jakoś tak nagle rzuciłam oskarżenia na moją przyjaciółkę (jedyną prawdziwą) uwaga: że nie daje mi lajków na fejsie i mnie olewa! I totalnie puściły mi hamulce. Ostro ją potraktowalam za co dostałam w odpowiedzi żebym się jebnęła w łeb :P no i w ogóle poszło :P nie wiem co mnie napadło ale czuję się też zraniona. Jestem na siebie wściekła i mi wstyd ale czuję się też taka nierozumiana i odtrącona :(

 

-- 30 sty 2015, 21:03 --

 

do dupy no :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy to było tak, że już wcześniej miałaś do niej o coś żal i dopiero teraz "przelała się czara goryczy", czy może raczej sama nie wiesz dlaczego tak się poczułaś, że Ci puściły nerwy?

Czasem, gdy mam żal do przyjaciółki, daję sobie kilka dni, przez które się z nią nie kontaktuję (chyba, że sama się ze mną skontaktuje), aby za nią zatęsknić i wszystko na spokojnie i na chłodno przemyśleć, i dopiero potem się odzywam, gdy wiem mniej więcej, czy moje odczucia były adekwatne do sytuacji i, w razie czego, za co konkretnie mogę mieć do niej żal. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×