Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samookaleczenia.


Samara

Rekomendowane odpowiedzi

1 godzinę temu, Psychoanalepsja_SS napisał:

Jak w ogóle podchodzisz do swoich blizn? Wstydzisz się ich?

Nie, nie wstydzę się ich. Także nie ukrywam ich jakoś specjalnie. Po prostu są częścią mnie i pogodziłam się już z tym. Tak samo jak ze wzrokiem innych ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, cynthia napisał:

Nie, nie wstydzę się ich. Także nie ukrywam ich jakoś specjalnie. Po prostu są częścią mnie i pogodziłam się już z tym. Tak samo jak ze wzrokiem innych ludzi.

Ja podobnie, chociaż czasem staram się ich nie "eksponować", żeby ludzie nie mówili, nie pytali, jak się tych blizn nabawiłem itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja się chowam, tzn bardzo chcę się chować. Blizny zbledły ale ja je widzę i tak, wstyd mi za nie. Nie są moją winą, to wina szpitali i otumanienia mnie lekami. Wstyd że w ogóle tam trafiłam. Tak czy siak rzadko odkrywam, lato to ciężka pora roku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też miałem lekki problem z autoagresją. Taki brak miłości do siebie. Recepta to chyba pokochać siebie. Gorzej jeśli rzeczywiście nie mamy się za co kochać. Ale jak to mówią, prawdziwa miłość jest bezwarunkowa. 

 

Może dostrzec jakieś zalety w sobie, zawsze się coś znajdzie. Ja mam kota w domu, nie ma żadnych osiągnięć, nie tańczy nie śpiewa, kiepski z matmy, słuchać też nie słucha, pogadać z nim nie idzie. Ale i tak jest numer jeden dla mnie. Więc skoro kota się da lubić to siebie samego też. 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, cynthia napisał:

Tzn ja podchodzę do tego z luzem. Latem krótki rękaw, nie chowam się  pod długim materiałem. Za własną głupotę trzeba płacić...

Tak to nie, czasami tylko ciałem zasłonię rękę czy coś. Ostatnio w robocie rozmawialiśmy o jakichś wypadkach. A to jeden wpadł na bronę, a to drugiemu kolega z pracy przypadkowo odciął mięcho z ręki nożykiem. Starałem się wtedy raczej rąk nie pokazywać, coby nie kusić pytań.

8 godzin temu, needsomesleep napisał:

Blizny zbledły ale ja je widzę i tak, wstyd mi za nie.

Ja na nie patrzę jako na cząstkę mnie, znak mojej historii, coś, dzięki czemu jestem sobą, unikalny, wyróżniam się wśród innych. Może takie podejście jest lepsze, zdrowsze?

 

9 godzin temu, cynthia napisał:

A co robicie gdy pytają was się dzieci skąd te blizny? Mieliście kiedyś taką sytuację?

Nie, ale myślę, że dzieci łatwo zbić z tropu. Powiem, że napadły mnie wilkołaki, pośmiejemy się, coś tam dalej rzucę i zapomną o temacie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Psychoanalepsja_SS napisał:

Ja na nie patrzę jako na cząstkę mnie, znak mojej historii, coś, dzięki czemu jestem sobą, unikalny, wyróżniam się wśród innych. Może takie podejście jest lepsze, zdrowsze? 

Dokładnie mam takie samo podejście. Może to dziwne, ale czuję, że blizny są częścią mnie, ukształtowały mnie w pewien sposób. I mam dziwne poczucie i przywiązanie do nich. Ludzie są i odchodzą. Blizny są i zostaną ze mną na zawsze. Zawsze przypomną mi kim byłam, kim się stałam, kim chciałam się stać a nie wyszło. Wszystko sprowadza się do tych bladych kresek na ciele.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze, że jest forum przynajmniej mam możliwość wyrzucić wszystko co siedzi w głowie.

Powrót do przeszłości, kilka innych spraw osłabiło mnie i znowu mam ochotę na poczucie czegoś więcej-ból byłby idealny.

Ale nie mogę bo przecież jestem dorosła, bo rany będą widoczne i jak ja je schowam.

A dałoby to tyle spokoju, nawet leki tyle spokoju nie dają

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, na chwilę poczuć ulgę od tej pustki i rozsadzającego ciśnienia. Tylko, że potem - jak już ulga minie - pojawią się bezsilność, wstyd i rozczarowanie samym sobą, ponieważ nie człowiek nie umie się zachować normalnie (cokolwiek to znaczy) i nie krzywdzić siebie. Żeby nie było, też mam ochotę poczuć ten nacisk na skórze... Ale nie warto.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.11.2019 o 12:31, takie_tam napisał:

Tak, na chwilę poczuć ulgę od tej pustki i rozsadzającego ciśnienia. Tylko, że potem - jak już ulga minie - pojawią się bezsilność, wstyd i rozczarowanie samym sobą, ponieważ nie człowiek nie umie się zachować normalnie (cokolwiek to znaczy) i nie krzywdzić siebie. Żeby nie było, też mam ochotę poczuć ten nacisk na skórze... Ale nie warto.

 

A co warto?

Warto cierpieć i czekać aż minie samo złe samopoczucie?

Gubie się, nie radze sobie z własnymi emocjami...przerosło mnie.

Chciałabym zniknąć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@antylopa Lilith Ci już napisała to co i ja chciałem. Zmęczenie jest okrutne i bezlitosne, wyniszcza na wielu płaszczyznach i powoduje, że się wewnętrzna pustka rozrasta. Sam się niejednokrotnie okaleczałem, żeby chociaż na chwilę poczuć ulgę. Uderzanie w ścianę do krwi, nakłucia... I owszem, przychodziła, ale właśnie na krótką chwilę. Potem było tylko poczucie wstydu z powodu tego co się zrobiło oraz bezsilności, że nie potrafi się zapanować nad sobą i inaczej z tym uporać. A to tylko napędzało resztę i zmęczenie, o którym napisałaś, rosło i rosło. Aż do momentu, kiedy coś przeważyło i postanowiłem wcielić w życie chęć zniknięcia. Teraz to wszystko się powtarza, ale tym razem się umówiłem do lekarza, zamiast wziąć pigułki.

 

Wiem, że powyższe może brzmieć jak banał, ale tu wszyscy jesteśmy połamani i przynajmniej większość z tego co piszemy opisujemy z własnego doświadczenia. Rzecz w tym, że niesamowicie trudno jest zawalczyć o siebie, kiedy brakuje sił na nawet najprostsze rzeczy. Ale warto.

 

Brałaś wcześniej jakieś leki? Wybacz, ale trochę mnie na forum nie było i pozapominałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 6.11.2019 o 22:35, Lilith napisał:

Myślę, że masz siły i to zdecydowanie więcej niż przypuszczasz. Inaczej by Cię tu nie było tylko siedziałabyś z czymś ostrym w ręce zamiast pisac tutaj. To świadczy o ogromnej sile i potrzebie, rozpaczliwej potrzebie znalezienia czegoś innego, co chociaż w części pozwoli Ci uzyskać taki efekt, jak przy samookaleczaniu. A powiedz - jak leki? Co Ci przepisał lekarz, bo czytałam, że dostałaś receptę?

 

 

Dostałam servenon i pregabaline.

Każdy dzień to udręka. Czuje ciągły ból wewnętrzny, nie umiem sie go pozbyć. On odbiera mi resztę sił.

Czasami mam wrażenie, że już nie dam rady, że to jest ten dzień i musze to zrobić. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 23.11.2019 o 17:51, Lilith napisał:

Nie musisz. Niczego nie musisz. Zaznałaś już wystarczająco dużo bólu. Nie uważasz, że już wystarczy? Kluczem do zmniejszenia się bólu nie jest kolejny ból, ale łagodność względem siebie. I leki, które dopiero zaczną działać po jakimś czasie...

Nie chce brać leków. Nie chciałabym do nich wracać. 

Tak naprawdę, wolałabym pociąć sie niż wziąć leki. Ktoś pomysli, że głupia jestem ale te leki są dla mnie okropne do przejścia przez pierwsze tygodnie.

Jedynie co mi pomaga to praca, dużo pracy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 1.12.2019 o 12:09, Lilith napisał:

To prawda, że pierwsze tygodnie są bardzo ciężkie. Jednak później jest lżej. Sama biorę pregabalinę, wiem, jak trudne było przejście pierwszych tygodni, ale warto było. Bardzo dobrze działa na lęki. Wycisza. Już nie trzęsą mi się ręce, nie zacinam się, nie boli mnie brzuch przy kontakcie z innymi ludźmi i tak dalej. Lęk uogólniony nadal jest, ale nie w tak ogromnym natężeniu. To naprawdę dużo. To oczywiście Twoja decyzja, ale przemyśl to jeszcze.

Ja to powiem Ci, że te leki są dla mnie okropne. Nie chciałabym już do nich wogóle wracać.

Na śzczęscie troche sie uspokoiło i powoli wracam do żywych. Mam nadzieje tylko, że nie wróci z podwójna siła i nie opanuje już wtedy tego sama 😳

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie idzie przestać :( O ile na samym początku cięcie się miało na celu zmniejszyć napięcie czy się rozładować, teraz już to jest jak uzależnienie, po prostu czuję potrzebę, by się pokaleczyć i nawet jeśli uda mi się na jakiś czas przestać, to to i tak wraca. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja bym chciała poczuć to jeszcze raz...

Moja Psychiatra kilka razy widziała moje "zadrapania" i zawsze się mnie pytała co mi to daje.

Jak jej odpowiedziałam, że dużo radości i szczęścia to wystawiała skierowanie do szpitala...

I tak musiałam zaprzestać robienia sobie dobrze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Lilith napisał:

Może te, które brałaś były po prostu źle dobrane?

To jest uzależnienie. Istnieje coś takiego jak "ścieżka przyjemności" w mózgu, czy też jak to niektórzy określają"nagrody". Poprzez ból fizyczny paradoksalnie zostaje wywołany efekt nagrody:ulgi. Pobudzony zostaje ten obszar mózgu, który wywołuje euforię. Następuje redukcja napięcia, przypływ "radości" i ból psychiczny zostaje zagłuszony. Czysta biologia- więcej. Systematyczna autoagresja tak jak w przypadku substancji psychoaktywnych prowadzi do neuroadaptacji lub tolerancji i w efekcie do rozwoju uzależnienia. Dlatego samookaleczenia są tak niebezpieczne. I trzeba się liczyć z tym, że zawsze będą myśli, żeby do tego powrócić. 

 

Co się stało?

Po dłuższej przerwie wróciłam na terapie do mojej t do której chodzę od 2011 roku

i jakbym to zrobiła to ona by się martwiła o mnie 

wiem głupie :(((

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Lilith napisał:

Może te, które brałaś były po prostu źle dobrane?

To jest uzależnienie. Istnieje coś takiego jak "ścieżka przyjemności" w mózgu, czy też jak to niektórzy określają"nagrody". Poprzez ból fizyczny paradoksalnie zostaje wywołany efekt nagrody:ulgi. Pobudzony zostaje ten obszar mózgu, który wywołuje euforię. Następuje redukcja napięcia, przypływ "radości" i ból psychiczny zostaje zagłuszony. Czysta biologia- więcej. Systematyczna autoagresja tak jak w przypadku substancji psychoaktywnych prowadzi do neuroadaptacji lub tolerancji i w efekcie do rozwoju uzależnienia. Dlatego samookaleczenia są tak niebezpieczne. I trzeba się liczyć z tym, że zawsze będą myśli, żeby do tego powrócić. 

 

Co się stało?

Tylko, że substancje psychoaktywne są bardziej niebezpieczne niż samookaleczenia. 

Większe siano robią z mózgu bo maja dużo skutków ubocznych. 

 

Kilka razy zmieniałam leki i jakoś nigdy dobrze nie były dobrane bo albo zawroty głowy takie, że nie mogłam chodzić, podwójnie widziałam. Czułam sie jakbym dwa dni dobrze balowała.

Po drugie moja psychiatra jest 400 km ode mnie. Gdyby sie coś działo to nawet nie miałabym jak do niej pójść, żeby zmienić leki.

Wiem, napiszesz że mogę na miejscu poszukać kogoś komu zaufam ale nie potrafię. Nie potrafię nikomu więcej zaufać. Tylko jej potrafię powiedzieć co sie dzieje.

Próbowałam kilka razy już szukać lekarki, której mogłabym zaufać i powiedzieć o wszystkim ale każda pierwsza wizyta mnie cholernie stresuje, że muszę powiedzieć o szpitalu o lekach, które brałam i padnie pytanie czy miałam myśli samobójcze, samookaleczenia, urojenia itd.

Nie dam rady, nie teraz, po prostu musze odpuścić....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 9.12.2019 o 12:28, Lilith napisał:

A samookaleczenia co robią z głową? Nie mają skutków ubocznych? Oczywiście, że mają. Jak się po nich czujesz? Dowartościowana, pełna życia czy z samooceną sięgającą czarnej dupy i z odrazą do siebie? Jedno destrukcyjne zachowanie pociąga kolejne, rzutuje na czyny i sposób, w jaki postrzegamy siebie. Wpływa na psychikę i to bardzo. Nie ma co dywagować, co jest bardziej szkodliwe. Szukanie sposobu rozwiązania problemu jest najbardziej istotne. 

Tak masz racje.

Tylko, że przeważnie zamiast szukać rozwiązania problemu to przeważnie wolimy wtedy ulżyć i chwile odpocząć od natłoku myśli. Dopiero potem zastanawiamy sie nad tym co zrobiliśmy. Ale ta chwile spokoju, odprężenia daje dużo osobie, która już nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Wiec lepiej to zrobić niż popełnić samobójstwo.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Lilith napisał:

 W przeciwnym wypadku jesteś dla siebie katem. Kontynuujesz ból i cierpienie, które zadali Ci inni. Czy tego właśnie chcesz?

 

A jeżeli nie ma innego wzorca tylko wzór kata? Nie chce, żeby tak było. Mam tego serdecznie dosyć ale stoję w miejscu i walę głową w mur. Nie mogę iść dalej. Czuje, że stoje nad przepaścią i, że któregoś dnia spadnę.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×