Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samookaleczenia.


Samara

Rekomendowane odpowiedzi

Lilith, podziwiam to jak świetnie potrafisz się rozpisywać w tematach!

 

56 minut temu, Lilith napisał:

Co się dzieje?

W głowie mi się źle porobiło, góra się wymieszała z dołem i nie ogarniam tego, co się dzieje. Nie potrafię zrozumieć jak można na raz czuć elementy manii i depresji. I ta ciągła złość i niepokój, i mętlik w myślach. Chciałam tylko, żeby to się na chwilę uspokoiło. Chociaż na chwileczkę. Ale to wszystko jest za duże, żeby cięcie podziałało na to uspokajająco, jak widać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Lilith napisał:

Czy myśli krążą Ci wokół czegoś konkretnego czy raczej jest to niezidentyfikowana masa, która Cię dosłownie przygniata?

To drugie, za dużo ich na raz, totalna gonitwa. A jednocześnie i to pierwsze, bo mam myśli s, więc wokół tego też, jednocześnie z tymi co wspomniałam najpierw. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Lilith napisał:

Nadzieję zawsze warto mieć. I nie trzeba się z tego powodu karać...

nadzieja jest tym co  mnie cofa do punktu wyjścia jeśli chodzi o córkę. Jak już myślę, że się pogodziłam z całą sytuacją i mogę iść na przód to uruchamiam  zaprzeczenie połączone z nadzieją i często kończy się to "karą".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, stk0krotka napisał:

Lilith, podziwiam to jak świetnie potrafisz się rozpisywać w tematach!

 

W głowie mi się źle porobiło, góra się wymieszała z dołem i nie ogarniam tego, co się dzieje. Nie potrafię zrozumieć jak można na raz czuć elementy manii i depresji. I ta ciągła złość i niepokój, i mętlik w myślach. Chciałam tylko, żeby to się na chwilę uspokoiło. Chociaż na chwileczkę. Ale to wszystko jest za duże, żeby cięcie podziałało na to uspokajająco, jak widać.

Lilith, idz na psychologie. powaznie mowie.

swietnie sobie radzisz ze wspieraniem,zadajesz madre pytania.

potrzebujemy takich jak Ty)

 

sorry za OT

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Lilith napisał:

Tak myślałam. Niezidentyfikowana i zalewająca masa, mieszanina uczuć, emocji. A jakbyś spróbowała się w to zagłębić? Czy jakaś emocja wysuwa się na pierwszy plan? Kluczem jest umiejętność nazwania tego, co buduje tę masę. Rozłożenie jej na czynniki pierwsze, okiełznanie poprzez nazewnictwo. Dzięki temu można mieć głębszy wgląd w siebie i tym samym wiedzieć, co się z czego bierze. To już jest bardzo dużo, bo wówczas można rozważyć, na ile jest to racjonalne, uzasadnione, a na ile nie. Miałam dokładnie ten sam problem z nieumiejętnością nazywania tego, co odczuwam. Swojego czasu pomagało mi rysowanie twarzy <postaci z anime>. Na każdej było widać to, co tak naprawdę kłębiło się w moim wnętrzu. Dzięki temu zobrazowane było to, co wchodziło w skład tej masy. Może jest coś, co Ty byś mogła zrobić, żeby zidentyfikować poszczególne emocje i uczucia, które się w Tobie kłębią? I jeszcze jedno pytanie - jak bardzo są nasilone myśli samobójcze?

Na pierwszy plan wysuwa się złość, tylko nie wiem czy złość jest emocją (?). Pamiętam jak się uczyłam nazywać emocje na początku terapii, ale wciąż nie jestem w tym dobra. Sposób z rysowaniem twarzy - świetny! Nigdy bym na niego nie wpadła. Ja jedynie starałam się sobie pomóc wypisując jak się czuję, wszystko jak leci, każdą myśl. A kiedyś dostałam za zadanie narysowanie tego co we mnie siedzi w takich chwilach i podsumowaniem było jedno słowo: "chaos". No, to nie był dobry obrazek.

Na ten moment też poza tym, że nie wszystko umiem nazwać problemem jest również przytłaczająca ilość myśli na raz, nie jeden tor, a dwa, cztery i tak dalej, dużo, szybko, gonitwa zupełna, do szaleństwa.

Myśli s na pewno są znacznie silniejsze niż były choćby przed tygodniem czy dwoma, nie wytrzymuję tego, co się dzieje. Jestem jednocześnie na etapie rozważania opcji, a jednocześnie walczę wyjąc, żeby niczego nie zrobić, bo nie mogę. Formułka "bez chęci realizacji". I ja naprawdę nie chcę, ja jedynie czuję, że muszę. Nie lubię musieć, więc walczę sama ze sobą - póki co chyba całkiem skutecznie, skoro tu jestem 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Lilith napisał:

Czego może dotyczyć ta złość? Na co się złościsz? 

Nie lubię tego mówić, ale: nie wiem. Ona po prostu siedzi we mnie i nie potrafię wyłowić tego skąd, na co, czego dotyczy. Czasami wiem - na mnie, na kogoś, bo to, bo tamto. A ta złość jest jak potwór, który ma mnie w szponach. Może ja się po prostu boję wiedzieć? O, i na pewno częścią tej złości jest złość na to, że znowu jest gorzej, znowu jakieś dziwne stany, jak nie góra, to dół, jak nie dół, to mieszanka obu, ciągle coś. Chciałabym, żeby wreszcie było normalniej, stabilniej, a nie jest.

10 godzin temu, Lilith napisał:

Co to są za myśli? Możesz kilka zacytować? Proszę o to dlatego, że te myśli składają się na pewną całość, mogą obrazować sens, z którego da się wyłonić przyczynę. Dla Ciebie mogą się wydawać chaotyczne, bez znaczenia, ale dla kogoś innego, kto je czyta, mogą okazać się częścią całości, którą można poskładać.

Chodzi o to, żebym jakieś fragmenty tych tekstów, które zdarza mi się w takich sytuacjach pisać wkleiła, dobrze rozumiem?

10 godzin temu, Lilith napisał:

Mogę Cię prosić, żebyś w momentach, kiedy jest gorzej, kiedy te myśli się nasilają - wpisywała się w temat myśli samobójczych na Forum? Nie w temat "jak się dziś czujecie", bo tam najczęściej prowadzony jest monolog. A nie chciałabym, żebyś Ty - czy ktokolwiek inny - napisał coś o sobie i żeby to zostało przeoczone. Kiedy jest Ci ciężko i się tym podzielisz, porozmawiasz o tym, co akurat się z Tobą dzieje - to może zrobi Ci się lżej niż gdybyś miała z tym zostać sama. 

Jasne, dzięki! Wypisanie się, podzielenie z kimś - jak najbardziej mi pomaga. Nie kasuje tych myśli, ale skupiam się na rozmowie (lub "rozmowie") i jakaś część mojej głowy jest zajęta tą czynnością, a nie tylko wszechobecną myślą. Nie zawsze potrafię, ale kiedy tak - to pomaga. Bardzo dziękuję za sugestię i wskazanie, gdzie pisać w takich momentach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 12.04.2019 o 07:56, Lilith napisał:

 

To teraz pytanie...karzesz siebie za to, że ktoś naruszył Twoje granice, odciął Cię tak naprawdę od ciała na tyle mocno, że Ci ono przeszkadza, czujesz się jak więzień, czy stanowi ono pozostałość po krzywdzie i chcesz dać wyraz temu, jak bardzo cierpisz? A może ciało zlało Ci się ze sprawcami i w ten sposób chcesz ich ukarać? Jak to widzisz względem siebie? Kontynuujesz wobec siebie przemoc. Dlaczego? Czy poczucie wstydu i nienawiści do siebie za coś, czemu nie zawiniłaś przysłania Ci fakt, że jesteś człowiekiem, którego skrzywdzono i który ma prawo cierpieć, płakać, krzyczeć? Skierowałaś wszystko na siebie, do wewnątrz. Myślę, że element uszkadzania swojego ciała jest w Twoim wypadku bardzo ważny, ponieważ tylko w ten sposób jesteś w stanie poczuć chwilową ulgę, chwilowo pozbyć się napięcia i pomaga Ci w tym nacinanie skóry - przerywasz własną integralność, ponieważ inaczej nie jesteś w stanie się rozładować. Tak, jak po urazie, po bólu, po awanturach przychodziła chwila spokoju, tak teraz ten uraz musi być, ponieważ inaczej nic nie jest w stanie dać Ci wytchnienia. Odtwarzasz to w kółko i w kółko. Zauważyłaś to?

 

Tak, dzięki terapii, ale ja nie czuję o nie myślę, że się karzę.. Ja ostatnio czuję się jak na huśtawce. Górą i dół. Niby w porządku, ale muszę się upić, a potem się tnę. Teraz kolejne picie, znów żyletka ba wierzchu. Potrzebuje spokoju, wszystko odbieram jako atak i przez to płaczę, nawet w pracy. Nie umiem się pozbierać. Ciągle mam w głowie wizję rozciętych żył.. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 9.04.2019 o 08:28, el33 napisał:

Takie"kolejne" sytuację potrafią sprawić, że ma się dość. Z drugiej strony wiesz, że przez długi czas dałeś radę. To na prawdę bardzo dużo. Rozmawiaj o tych myślach jak najwięcej. Rozmawiaj z T, z kimś bliskim z kim zechcesz się tym podzielić, pisz tutaj do nas. Nie bądź z tym sam.

Ja prawie nie mam nikogo bliskiego. Wszyscy mają swoje problemy, po co mam im dodatkowo zatruwać życie swoimi? I tak będą mieli mnie to w d*pie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety i ja też miałam bliskie spotkanie z tym problemem 😕 I chyba ciągle mam... Nawet nie wiem w sumie dlaczego wybrałam ten sposób radzenia sobie z emocjami. Ale po prostu kiedyś po kolejnej awanturze w domu to zrobiłam. A później szło już łatwiej - po problemach na uczelni, po kolejnych awanturach, po nieporozumieniach z superwizorem doktoratu. 

A najgorsze jest to, że jeśli mam doła, nie tylko ze względu na sytuację w domu, ale też z powodu moich często nierawdziwych interpretacji rzeczywistości, to moje myśli zaczynają krążyć wokół ostrych przedmiotów, bólu i tej wizji, że mi to pomoże się uspokoić. Na razie się powstrzymuję, ale wiem, że jeśli znow będzie jakaś sytuacja dla mnie trudna, to znowu to zrobię 😕

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 12.04.2019 o 11:07, Lilith napisał:

A może pod tym skrywa się rozczarowanie względem siebie, że "nie podołałaś" czemuś, na co nie miałaś wpływu? Myślę, że nie chodzi o zaprzeczenie i nadzieję, ale o Twój stosunek do samej siebie. Nie postrzegasz się jako troskliwa matka, ale matka, która "zawodzi"...Może moje odczucie jest błędnie, ale takie cały czas odnoszę wrażenie. 

Nie tylko tą, która zawodzi, ale również tą, która krzywdzi, zmusza, nie potrafi pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 14.04.2019 o 07:09, Amos napisał:

Ja prawie nie mam nikogo bliskiego. Wszyscy mają swoje problemy, po co mam im dodatkowo zatruwać życie swoimi? I tak będą mieli mnie to w d*pie.

Wiem, że dzielenie się z bliskimi osobami własnymi problemami jest trudne. Jest to Twój wybór na ile czujesz się na siłach i na ile wiesz, że Cię wspomogą. Zawsze możesz pisać tutaj o tym co się dzieje u Ciebie choćby po to by wyrzucić to z siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Lilith napisał:

Jesteś w stanie sobie przypomnieć, kiedy pierwszy raz zaczęłaś czuć taką złość? Może jakiś wydarzenie się do tego przyczyniło?

W takim nasileniu jak teraz to od zeszłego tygodnia, kiedy mi się bieguny pomieszały.

5 godzin temu, Lilith napisał:

Jest opcja, żeby zamiast złościć się na siebie okazać sobie trochę więcej łagodności?

Uczę się tego i potrzebuję, żeby mi o tym przypominać, bo często działam w wyuczony autoagresywny sposób, więc dziękuję!

5 godzin temu, Lilith napisał:
W dniu 13.04.2019 o 20:24, stk0krotka napisał:

Chodzi o to, żebym jakieś fragmenty tych tekstów, które zdarza mi się w takich sytuacjach pisać wkleiła, dobrze rozumiem?

Tak.

"Za dużo rzeczy we mnie jest na raz lub tuż obok siebie i sama się w nich gubię i nie nadążam, ale nie mówię, bo mimo wszystko łatwiej płakać tylko niż wyjaśniać złość, radość i pustkę, jestem na huśtawce, może rozbiję sobie o nią głowę, jestem na statku, może roztrzaskam się o skały. I tutaj nie mam żadnego wyjaśnienia, zero pomysłów dlaczego, brak ckliwych historyjek z dzieciństwa.

Nie-stab-iln-ość."

 

"Jest we mnie strach - ten jego rodzaj, który w zasadzie jest nieuzasadniony. Zabiera oddech, przynosi ze sobą zimno, wyłącza świat wokół ciebie, a ty kulisz się gdzieś pod ścianą i płaczesz, dusisz się łzami i lękiem, ogólnym, obezwładniającym. Nie da się przed tym uciec, nie da się wyrwać, kiedy to przychodzi. Nie działa racjonalne myślenie, tłumaczenia, prośby, że nie chcesz więcej, nie wytrzymasz, postanowienia, że dosyć, dosyć, dosyć już. Możesz tylko czekać aż koszmar się skończy, odpuści, zostawiając cię wyczerpanego, zupełnie bez sił. Za jakiś czas wróci. Zawsze wraca.

Jest we mnie ten strach, ciągle, bez przerwy, siedzi mi pod poznaczoną bliznami skórą, która staje się coraz cieńsza, kiedy on wygryza się na wolność, wychodzi na powierzchnię. Wciąż słyszę jego natarczywy szept, czasem krzyk, nie daje o sobie zapomnieć. Nie chcę się bać, chciałabym, by dało się go uciszyć, stłumić, nie dawać nad sobą zapanować."

 

^^^ taka pisajka w rozpaczliwie pogubionych chwilach, wyrwana z różnych dni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, el33 napisał:

Wiem, że dzielenie się z bliskimi osobami własnymi problemami jest trudne. Jest to Twój wybór na ile czujesz się na siłach i na ile wiesz, że Cię wspomogą. Zawsze możesz pisać tutaj o tym co się dzieje u Ciebie choćby po to by wyrzucić to z siebie.

Powiedziałem mojej mamie, a ona westchnęła i powiedziała, a ''co ja mam z tym zrobić''. No w sumie, nie dziwię się. Ale jak mówię, że chcę się zgłosić do szpitala psychiatrycznego, to ona mi mówi, że ''nie mogę jej tego zrobić'':/ Nie jestem maminsynkiem, ale ona mną manipuluje. Mam skierowanie od psychiatry.

Edytowane przez Amos

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Amos jeżeli masz skierowanie do szpitala od psychiatry to myślę, że warto z niego skorzystać. I robisz to dla siebie, bo w tym wszystkim to Ty jesteś najważniejszy i Twoja walka o swoje zdrowie. Dużo osób zapomina, że psychiatra to lekarz, oddział psychiatryczny to oddział szpitalny w którym leczy się ludzi, pomaga im stanąć na nogi. Wiem, że nikogo na siłę nie przekonasz. Ważne jest to byś pomyślał teraz o sobie i pozwolił specjalistą pomóc Ci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Amos napisał:

Powiedziałem mojej mamie, a ona westchnęła i powiedziała, a ''co ja mam z tym zrobić''. No w sumie, nie dziwię się. Ale jak mówię, że chcę się zgłosić do szpitala psychiatrycznego, to ona mi mówi, że ''nie mogę jej tego zrobić'':/ Nie jestem maminsynkiem, ale ona mną manipuluje. Mam skierowanie od psychiatry.

Amos

Zyjesz dla siebie nie dla mamy

Jesli czujesz ze jest ci potrzebny szpital,idz do niego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, stk0krotka napisał:

W takim nasileniu jak teraz to od zeszłego tygodnia, kiedy mi się bieguny pomieszały.

Uczę się tego i potrzebuję, żeby mi o tym przypominać, bo często działam w wyuczony autoagresywny sposób, więc dziękuję!

"Za dużo rzeczy we mnie jest na raz lub tuż obok siebie i sama się w nich gubię i nie nadążam, ale nie mówię, bo mimo wszystko łatwiej płakać tylko niż wyjaśniać złość, radość i pustkę, jestem na huśtawce, może rozbiję sobie o nią głowę, jestem na statku, może roztrzaskam się o skały. I tutaj nie mam żadnego wyjaśnienia, zero pomysłów dlaczego, brak ckliwych historyjek z dzieciństwa.

Nie-stab-iln-ość."

 

"Jest we mnie strach - ten jego rodzaj, który w zasadzie jest nieuzasadniony. Zabiera oddech, przynosi ze sobą zimno, wyłącza świat wokół ciebie, a ty kulisz się gdzieś pod ścianą i płaczesz, dusisz się łzami i lękiem, ogólnym, obezwładniającym. Nie da się przed tym uciec, nie da się wyrwać, kiedy to przychodzi. Nie działa racjonalne myślenie, tłumaczenia, prośby, że nie chcesz więcej, nie wytrzymasz, postanowienia, że dosyć, dosyć, dosyć już. Możesz tylko czekać aż koszmar się skończy, odpuści, zostawiając cię wyczerpanego, zupełnie bez sił. Za jakiś czas wróci. Zawsze wraca.

Jest we mnie ten strach, ciągle, bez przerwy, siedzi mi pod poznaczoną bliznami skórą, która staje się coraz cieńsza, kiedy on wygryza się na wolność, wychodzi na powierzchnię. Wciąż słyszę jego natarczywy szept, czasem krzyk, nie daje o sobie zapomnieć. Nie chcę się bać, chciałabym, by dało się go uciszyć, stłumić, nie dawać nad sobą zapanować."

 

^^^ taka pisajka w rozpaczliwie pogubionych chwilach, wyrwana z różnych dni.

Ten strach to lek.

Naprawde nie ma w twojej przeszlosci zadnej przemocy,zlosci,klotni rodzicow itp?mialas dobre spokojne dziecinstwo?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, el33 napisał:

@Amos jeżeli masz skierowanie do szpitala od psychiatry to myślę, że warto z niego skorzystać. I robisz to dla siebie, bo w tym wszystkim to Ty jesteś najważniejszy i Twoja walka o swoje zdrowie. Dużo osób zapomina, że psychiatra to lekarz, oddział psychiatryczny to oddział szpitalny w którym leczy się ludzi, pomaga im stanąć na nogi. Wiem, że nikogo na siłę nie przekonasz. Ważne jest to byś pomyślał teraz o sobie i pozwolił specjalistą pomóc Ci.

Pewne osoby odradzają mi to, mówią, że wyjdę w jeszcze gorszym stanie. A poza tym, że święta Wielkanocne się zbliżają i nikt się mną nie zajmie i że ''nie mogę tego zrobić''.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, shira123 napisał:

Naprawde nie ma w twojej przeszlosci zadnej przemocy,zlosci,klotni rodzicow itp?mialas dobre spokojne dziecinstwo?

Chciałam odruchowo odpowiedzieć, że tak, zawsze cudne było. Ale - i czuję się teraz jak zdrajca - nie. Awantury, nierzadko kończące się fizyczną przemocą, i nadmiar przemocy psychicznej to rzeczy, które kojarzą mi się jako pierwsze. Ale oczywiście miłe elementy też były, muszę zaznaczyć, żeby nie wyjść na maksymalnie niewdzięczną. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

54 minuty temu, Amos napisał:

Pewne osoby odradzają mi to, mówią, że wyjdę w jeszcze gorszym stanie. A poza tym, że święta Wielkanocne się zbliżają i nikt się mną nie zajmie i że ''nie mogę tego zrobić''.

Skąd "pewne osoby" mogą to wiedzieć? A święta świętami, ale jeśli dzięki szpitalowi upilnujesz się przed zrobieniem sobie czegoś, to już będzie sukces. A mówienie, że "nie możesz mi tego zrobić" nierzadko zamienia się z czasem w "jak mógł mi to zrobić" - ale już w kontekście tragedii. Nie czekaj, im szybciej, tym łatwiej pomóc. Jeżeli możesz iść, to idź. Takie moje zdanie i rada. Wiem, że psychiatrzy lubią wypisywać skierowania, ale też zupełnie bez podstaw ich nie tworzą.   

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Amos napisał:

Pewne osoby odradzają mi to, mówią, że wyjdę w jeszcze gorszym stanie. A poza tym, że święta Wielkanocne się zbliżają i nikt się mną nie zajmie i że ''nie mogę tego zrobić''.

Zawsze będzie ktoś, kto będzie odradzał Ci zrobienie pewnych rzeczy. Pytanie brzmi na czym tej osobie tak na prawdę zależy, czy na Tobie i Twoim zdrowiu, czy na opinii sąsiadów, ciotek. Skąd mogą wiedzieć w jakim stanie wyjdziesz ze szpitala. Wątpię by bez poprawy lekarze Cię "wyrzucili". Im na prawdę zależy na pomaganiu. Może wbrew pozorom pójście do szpitala na Wielkanoc nie byłaby taka złą opcją. Miałbyś szansę "odpocząć" na oddziale od całego zamieszania świątecznego. Pamiętaj, że decyzja co zrobić należy do Ciebie 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Lilith napisał:

A jeszcze wcześniej? Ten rodzaj złości, ale w mniejszym nasileniu?

Chyba jak mi się epizod depresyjny zaczął. Hm, tak, od wtedy. Miałam w sobie wtedy dużo złości na siebie, że znowu dół i tej ogólnej na wszystkowszystkichwszędzie też.   

 

Godzinę temu, Lilith napisał:

Problem polega jednak na tym, że autoagresja może być wstępem do prób samobójczych.

Nigdy nie łączyłam prób z autoagresją. Jeśli już to w drugą stronę - zamiast się zabić, coś sobie zrobię, tak na przeczekanie, mniejsze zło. 

 

 

Godzinę temu, Lilith napisał:

Czy za każdym razem, kiedy będziesz spisywać myśli - wpiszesz je też tutaj? Może za którymś razem uda się znaleźć trop, który ułatwi Ci identyfikację przyczyny.

Tak, pewnie, jeśli to nie będzie przeszkadzać.  Chciałabym go znaleźć i będę szukać dalej.

 

 

Godzinę temu, Lilith napisał:

Nadal czujesz lęk, kiedy to wspominasz? Nie jest czasem tak, że w odniesieniu do tego czujesz się jak mała dziewczynka, która nic nie jest w stanie zrobić? Nie było tak, że między awanturami było napięcie i coś w rodzaju oczekiwania na kolejny "wybuch"? Czy po awanturach następowało coś w rodzaju ulgi, że po awanturze będzie chwila oddechu? 

W zasadzie nie muszę wspominać jakoś szczególnie, wciąż mieszkam w domu rodzinnym i nic się tu nie zmieniło. Tak, w trakcie awantur dalej czuję się jak mała, bezradna, przerażona dziewczynka.  I nawet jak między awanturami jest spokój - to się czuję jakby to była cisza przed burzą, napięcie i strach przed tym, kiedy znowu będzie źle. I nieważne kogo awantura dotyczy, czy mnie, czy kogoś innego, strach i napięcie to samo.   Mój terapeuta mówi, że będę zdrowsza, kiedy się wyprowadzę. Może już w przyszłym roku!

 

 

Godzinę temu, Lilith napisał:

Jak pojawi się automat ( a masz już jego świadomość ), to spróbuj powrócić myślami do tej łagodności wobec siebie. Niech to Ci stale wisi z tyłu głowy...

Dzisiaj w nocy mi nie wyszło z tym, znowu. Za karę za to, że się pocięłam mam ochotę pociąć się znowu. Absurd. Muszę przestać. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, el33 napisał:

Zawsze będzie ktoś, kto będzie odradzał Ci zrobienie pewnych rzeczy. Pytanie brzmi na czym tej osobie tak na prawdę zależy, czy na Tobie i Twoim zdrowiu, czy na opinii sąsiadów, ciotek. Skąd mogą wiedzieć w jakim stanie wyjdziesz ze szpitala. Wątpię by bez poprawy lekarze Cię "wyrzucili". Im na prawdę zależy na pomaganiu. Może wbrew pozorom pójście do szpitala na Wielkanoc nie byłaby taka złą opcją. Miałbyś szansę "odpocząć" na oddziale od całego zamieszania świątecznego. Pamiętaj, że decyzja co zrobić należy do Ciebie 

No tak, ale ktoś mi powiedział, że to jest najgorszy moment na dobrowolne udanie się w tym celu. Tam gdzie chcę pójść podobnie nie trzeba czekać, ale w te dni podobno jest mniej personelu i gorzej dla pacjenta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, stk0krotka napisał:

Skąd "pewne osoby" mogą to wiedzieć? A święta świętami, ale jeśli dzięki szpitalowi upilnujesz się przed zrobieniem sobie czegoś, to już będzie sukces. A mówienie, że "nie możesz mi tego zrobić" nierzadko zamienia się z czasem w "jak mógł mi to zrobić" - ale już w kontekście tragedii. Nie czekaj, im szybciej, tym łatwiej pomóc. Jeżeli możesz iść, to idź. Takie moje zdanie i rada. Wiem, że psychiatrzy lubią wypisywać skierowania, ale też zupełnie bez podstaw ich nie tworzą.   

''Mogą to wiedzieć'' bo coś usłyszały od kogoś, przeczytały, znały kogoś kto miał za sobą szpital etc.

 

Jeśli chodzi o skierowanie, to ja sam poprosiłem o to moją panią psychiatrę.

Edytowane przez Amos

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

59 minut temu, Amos napisał:

bo coś usłyszały od kogoś, przeczytały, znały kogoś kto miał za sobą szpital etc.

No tak, ale takie "słyszałem, że...", "X powiedział mi, że...", "przeczytałem, że..." i tak dalej często są niemiarodajne. Ludzie lubią powtarzać to, co złe, a to co dobre gdzieś się gubi w opowieściach, nie zawsze, ale często. Do tego leczenie psychiatryczne wciąż nosi na sobie "złą" łatkę, to się zmienia, ale powoli i dla wielu osób to nadal coś nie do przyjęcia - co jest bzdurą. Poza tym to, że te osoby znały kogoś, komu nie pomogło nie oznacza, że Tobie nie pomoże. Najlepiej na własnym przykładzie się przekonać. Zrobisz jak uważasz. Ale po coś o to skierowanie poprosiłeś. Wiem, że to trudna decyzja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×