Skocz do zawartości
Nerwica.com

Stany lękowe

Znaleziono 6 wyników

  1. caja

    brak motywacji

    W tym roku skończyłam 18 lat i jestem w klasie maturalnej. Od 2 miesięcy biorę antydepresanty i leki uspokajające. Co jakiś czas mam okropny zjazd, ale teraz jest najgorszy. Nie mam motywacji, aby napisać maturę ani nawet skończyć szkołę. Przesypiam lub w ogóle nie biorę udziału w lekcjach online, a jeśli już na nich jestem to zupełnie nic z tego nie wyciągam. Razem z czasem przybywa nieobecności i złych ocen. Wiem, że jestem leniwa i że nie mam absolutnie żadnych ambicji, rodzice powtarzają, że nie poradzę sobie sama w dorosłym życiu. I mają rację. Najgorsze jest jednak to, że ja zdaje sobie z tego wszystkiego sprawę, ale nie czuję się z tym źle. Nie potrafię się zabrać do nauki, nie potrafię się tak w sumie zabrać za nic. Byliście może w takiej sytuacji? Co mogę zrobić?
  2. Cześć, Po kilku latach leczenia farmakologicznego i nasilonych ostatnio atakach paniki zdecydowalam się wreszcie na psychoterapię. Parę lat temu mialam już skierowanie od psychiatry, ale wtedy z niego nie skorzystalam, bylam pewna, ze same leki wystarczą. Ale niestety nie. Powiem szczerze, ze tyle się naczytalam pozytywnych komentarzy o tych terapiach, że na prawdę pokładałam w niej wielkie nadzieje. A że bylam w rozsypce, było mi wszystko jedno kto mnie przyjmie, byle szybko. I tak oto od maja chodzę co tydzień na "terapię" do "psychoterapeuty" z NFZ. Raz, że kosztuje mnie to dużo stresu, bo co tydzień muszę drałować do przychodni w srodku pracy, potem odpracowywać wyjścia prywatne i siedzieć do nocy (rada terapeutki: "cieżko jest pracowac i chodzic na terapię, musisz sie zastanowic nad tym", "poranne godziny mam zarezerwowane przez stalych pacjentów"), a dwa, że minęły już prawie 4 miesiące, a moje wszystkie dotychczasowe wizyty ograniczały sie albo do robienia testów (mmpi nawet 2x i zeszły na to 4 wizyty bo ponoć nakłamałam za pierwszym razem i wynik nadawał sie do śmieci, a za drugim podejściem zostało mi 30 pytań do końca, ktore zrbilabym w 5min, ale "czas sie skończył, przyszedl nastepny pacjent" i musialam przyjechać za tydzien, żeby tylko dokończyć te 30 pytań), albo jechałam do ośrodka przez pół miasta tylko po to, żeby w ciągu 10min ustalić wizyty na najblizsze 3msc, a na koniec usłyszeć "tyle na dziś". Czy mi się wydaje, czy ktoś tu próbuje mnie robić w bambuko?? Czy to jest jakiś element psychoterapii, że sprawdzają moją cierpliwość i uległość? Po dzisiejszej sesji, ktora trwała tylko 10 min i psychoterapeuta mi podziekowal po wpisaniu wizyt do kalendarza, miałam takie napiecie, że rozplakalam się jak tylko wsiadlam do auta. Przed chwilą miałam silny atak paniki i niestety musiałam doraznie wziac Zomiren, bo bylam sama i bylo ciezko. Czy waszym zdaniem jest sens kontynuowania psychoterapii u tej pani? Czy takie zachowanie jest odpowiednie dla psychoterapeuty? Mam wrażenie, że moje wizyty traktuje jak przerwę od swojej pracy...
  3. Nicanic

    Psychoterapeuta

    Cześć, Po kilku latach leczenia farmakologicznego i nasilonych ostatnio atakach paniki zdecydowalam się wreszcie na psychoterapię. Parę lat temu mialam już skierowanie od psychiatry, ale wtedy z niego nie skorzystalam, bylam pewna, ze same leki wystarczą. Ale niestety nie. Powiem szczerze, ze tyle się naczytalam pozytywnych komentarzy o tych terapiach, że na prawdę pokładałam w niej wielkie nadzieje. A że bylam w rozsypce, było mi wszystko jedno kto mnie przyjmie, byle szybko. I tak oto od maja chodzę co tydzień na "terapię" do "psychoterapeuty" z NFZ. Raz, że kosztuje mnie to dużo stresu, bo co tydzień muszę drałować do przychodni w srodku pracy, potem odpracowywać wyjścia prywatne i siedzieć do nocy (rada terapeutki: "cieżko jest pracowac i chodzic na terapię, musisz sie zastanowic nad tym", "poranne godziny mam zarezerwowane przez stalych pacjentów"), a dwa, że minęły już prawie 4 miesiące, a moje wszystkie dotychczasowe wizyty ograniczały sie albo do robienia testów (mmpi nawet 2x i zeszły na to 4 wizyty bo ponoć nakłamałam za pierwszym razem i wynik nadawał sie do śmieci, a za drugim podejściem zostało mi 30 pytań do końca, ktore zrbilabym w 5min, ale "czas sie skończył, przyszedl nastepny pacjent" i musialam przyjechać za tydzien, żeby tylko dokończyć te 30 pytań), albo jechałam do ośrodka przez pół miasta tylko po to, żeby w ciągu 10min ustalić wizyty na najblizsze 3msc, a na koniec usłyszeć "tyle na dziś". Czy mi się wydaje, czy ktoś tu próbuje mnie robić w bambuko?? Czy to jest jakiś element psychoterapii, że sprawdzają moją cierpliwość i uległość? Po dzisiejszej sesji, ktora trwała tylko 10 min i psychoterapeuta mi podziekowal po wpisaniu wizyt do kalendarza, miałam takie napiecie, że rozplakalam się jak tylko wsiadlam do auta. Przed chwilą miałam silny atak paniki i niestety musiałam doraznie wziac Zomiren, bo bylam sama i bylo ciezko. Czy waszym zdaniem jest sens kontynuowania psychoterapii u tej pani? Czy takie zachowanie jest odpowiednie dla psychoterapeuty? Mam wrażenie, że moje wizyty traktuje jak przerwę od swojej pracy...
  4. WItam, mam 15 lat i od ponad 9 miesięcy zmagam się z depresją i nerwicą po rozwodzie rodziców. Ale od niedawna miewam stany lękowe, kiedy mocno się stresuję czuje się jakbym miała za chwilę zwymiotować, opuszczam wiele lekcji, ale problem jest w tym że NIKT nie chce mi z tym pomóc. Moja rodzina nie rozumie jak poważna jest moja depresja ale najbardziej boli "przejdź się, to nie będziesz miała siły by być smutna" albo "co znowu ryczysz?". Nie chcą mnie leczyć nawet mnie już od psychologa chcą wypisać bo "zmyślam"i nie ukrywam że głównie przez ich brak wparcia miałam wiele myśli samobójczych i pisząc to ledwo się powstrzymałam by nic sobie nie zrobić. Prosze pomóżcie mi...chce znowu być normalną dziewczyną, ale nie wiem jak wytłumaczyć im że ja naprawdę potrzebuję pomocy.
  5. Cześć, Chciałbym Was serdecznie przywitać i wyrazić swoje wsparcie dla Was w trudnym czasie, w którym jesteście. Wiem, że zmagacie się z ciężkimi tematami z którymi również miałem problemy i wiem jak to może być ciężkie i przytłaczające. Chcę, abyście wiedzieli, że jestem tutaj, aby pomóc Wam w jakikolwiek sposób mogę. Gdy sam zmagałem się ze swoimi problemami zacząłem tworzyć filmy na Youtube gdzie opowiadałem tam o swoich odczuciach i emocjach i w końcu udało mi się stworzyć swój własny film krótkometrażowy. Mam nadzieję, że mój film dostarczy Wam chwili relaksu i odprężenia którego sam kiedyś poszukiwałem, oraz pomoże Wam poczuć się lepiej. Pamiętajcie, że depresja nie definiuje Was jako osoby i że z czasem można ją pokonać. https://www.youtube.com/watch?v=m-e2qr-WsvQ&t=1s&ab_channel=KonradBurdyn
  6. Mam 22 lata i moje życie chyba polega na wmawianiu sobie że jutro będzie lepiej. Nie pamiętam żadnej sytuacji którą mógłbym z uśmiechem na twarzy wspominać. Ale może pokrótce opiszę jak wyglądało moje zycie chociaż od czasów szkolnych. Nie jestem zbyt urodziwym typem, wyróżniałem się przez karnację, raczej mi ubliżano, czy poniżano a ja rzadko kiedy miałem szansę się bronić z kilku powodów, min. szczupła budowa ciała, i wpojona logika za młodu. W "stresującej" sytuacji, co wydaje się żałosne i wstyd o tym pisać, ale moje ciało dziwnie reaguje, zaczynam mieć drgawki, sucho mi w ustach. Zwykła zaczepka, albo rozmowa np, z policją która ofc nie miała z góry złych zamiarów co do mnie, owocuje tym dziwnym odruchem. Przez wygląd i ciągłe dopierdalanie, mimo że miałem jakiś kolegów to moja samoocena już w wieku 13-14lat była na dnie. Od 14lat jestem w depresji choć niedawno podjąłem leczenie. Całe życie jestem samotny, raz się szczerze zakochałem, ale nieszczęśliwie. Ogólnie jestem ignorowany albo pomijany. Nie dziwie się. W młodości byłem poddany raczej tresurze niż wychowaniu. Często był krzyk, stres, lincz, bicie, brak zaufania, czułem się jak rzecz, od której można sobie coś bez konsekwencji przywłaszczyć, bo został wychowany tak by być pobłażliwym. Szanować wszystko wokół nie bacząc na siebie. Chyba nigdy nie byłem z siebie dumny. Nigdy nie byłem szczęśliwy. Nie czuje się dobrze sam ze sobą, właściwie jedyne emocje jakie odczuwam to frustracja, i coś w podobie do smutku, choć płakać nie mogę. Czy jest wgl możliwe zacząć normalnie żyć od zera, nie mając nic, nikogo i niczego, mając tylko bagaż wspomnień który najchętniej by się wywaliło do kosza?
×