Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ptsd

Znaleziono 3 wyniki

  1. Hej, miałam przed chwilą bardzo bardzo złą chwilę..przepraszam jeśli ten wpis jest chaotyczny, ale jestem pod wpływem negatywnych emocji. Dorabiam sobie latem w budce z lodami. Przed chwilą miałam grupę klientów ekstrawertyków myślę, że blisko przed trzydziestką. Od samego początku czułam, że mają mnie za gorszą, mówili do mnie wywyższający się tonem. Zwłaszcza jedna parka, widać, że zadbani, drogo ubrani, opaleni. Kiedy kupili już lody patrzyli się na mnie jakby coś ze mną było nie tak, mówili coś szeptem na ucho i mieli pogardliwą minę. Później wyszłam na chwilę dopełnić wodę w misce dla piesków to jedna dziewczyna z ich grupy się za mną oglądała i parsknela do kolegi obok. Oczywiście w mojej głowie ukazały się momenty kiedy w podobny sposób byłam wyśmiewana i obgadywana w szkole wiele wiele lat temu i nagle wróciło coś co myślałam, że mam już z glowy. Od kilku lat mam problem z radzeniem sobie z poczuciem niższości, po prostu czuję gdy ktoś ma mnie za śmiecia przez co moje ciało nagle się napina, mam ochotę czymś rzucić, okaleczyć się i krzyknąć żeby się ze mnie nie śmiali. Piszę to, bo naprawdę bardzo dawno nie miałam tego i myślałam, że mój mózg się już z tym uporał. Przez długi czas spotykałam różnych tego typu ludzi ludzi, ale zawsze to olewalam i dalej robiłam swoje, ale ten przypadek wyprowadził mnie z równowagi do tego stopnia, że chciałam wybiec z budki i zapytać się ich co ich tak we mnie śmieszy i żeby mi o tym powiedzieli bo nie zniosę już tego napięcia emocjonalnego i stanu niewiedzy na szczęście jakoś to opanowałam, więc to duży plus bo zawsze jak miałam ataki to zaczynałam krzyczeć, szarpać za włosy i walić głową w ścianę. Wiem, brzmi drastycznie ,ale niestety coś w mojej głowie stało się takiego, że reagowałam tak na wiele przykrych rzeczy. Niech ktoś napisze czy jest szansa by takie napady nie wracaly? Naprawdę byłam w szoku, bo od ponad roku nie przypominam żebym miała coś takiego. Przez to boję się wchodzić w związek czy zawierać przyjaźnie,bo prędzej czy później ludzie przy podobnych sytuacjach poznają moje oblicze... Czuję się jak wariatka
  2. Witam, zdaję sobie sprawę że temat jest delikatny ale chciałbym się dowiedzieć o Wasze doświadczenia z partnerami z traumą. Udało Wam się stworzyć udany związek, łatwo było przekonać osobę do terapii, co sprawiło Wam największe problemy, okazywaliście sobie uczucia, walczyliście o związek czy daliście sobie od razu spokój itp. ? Oczywiście pytania kieruje do obydwóch stron.
  3. Hej. Nie jestem pewna czy to, co przeżywam, to PTSD, mimo wielu przeczytanych artykułów, więc pokrótce przedstawię problem, z którym się borykam i może ktoś mi odpowie. Trzy lata temu wpadłam w złe towarzystwo: używki, panie lekkich obyczajów i nocne wycieczki były czymś normalnym. Wtedy myślałam, że chcę komuś pomóc. Niestety okazało się, że zostałam oszukana i zmanipulowana przez osobę, która wydawała mi się wtedy najbliższa. Przez rok żyłam w przekonaniu, że ktoś śledzi mój każdy krok, że ja i moja rodzina jesteśmy na celowniku, co później okazało się prawdą, ponieważ węszenie po szemranych dzielnicach i odkopywanie niewygodnych faktów ostatecznie kogoś zdenerwowało. W międzyczasie podsyłano mi listy, kartki i e-maile z pogróżkami, miejscami spotkań i ostrzeżeniami, których groza była poparta faktami z życia codziennego. Jakby ktoś faktycznie śledził zwyczaje moje i moich bliskich. Podrzucano mi również różne substancje, a w najgorszym momencie została zastraszona nawet moja mama. Po tamtym wydarzeniu zerwałam wszelkie kontakty, zmieniłam środowisko i zupełnie się zmieniłam, co zauważyła moja pozytywnie zaskoczona rodzina. Odmieniłam swoje życie, wyparłam tamtą siebie i stałam się swoim zupełnym przeciwieństwem. Zajęłam się milionem spraw, podjęłam wiele dodatkowych aktywności, spałam po 4/5 godzin na dobę, aby się ze wszystkim wyrobić, bo tak łatwiej było mi zapomnieć. Chyba chciałam zrobić wszystko, aby nie myśleć o rzeczach, które widziałam i przeżyłam podczas tamtego okresu. Ale ten tuszowany strach i emocje powróciły w postaci koszmarów. Rzadko pamiętałam swoje sny, ale w tamtym okresie bałam się zasnąć, bo jedyne, co pamiętałam po przebudzeniu to lęk, paraliże senne, brak kontroli nad sobą niczym w nieumiejętnym świadomym śnieniu, galopujące serce. Po mniej więcej 6 miesiącach takiego życia, załamałam się na około miesiąc. Nie wychodziłam z domu, fantazjowałam o samobójstwie, miałam wyrzuty sumienia, uważałam się za człowieka gorszego sortu; uważałam, że każdy widzi, co robiłam i że zdradza mnie każdy mój niefortunny ruch, a każde wspomnienie o narkotykach czy ich zapach powodowały u mnie gniew, potem agresję. Wdałam się w dyskusję z używającymi studentami, nie panowałam nad sobą, gdy ktoś palił obok mnie, a jednocześnie ciągle chodziłam po miejscach o nieciekawej reputacji, aby "sprawdzić" czy w razie powtórzenia się sytuacji, dałabym radę znów działać jak poprzednio (nie byłam święta: kłamałam, kradłam...), mimo że serce stawało mi w piersi ze strachu. Jakoś się podniosłam, naprawiłam to, co zniszczyłam, ale niedługo po mojej rekonwalescencji zmarła moja mama i gdy po kilku miesiącach poukładałam sobie codzienność, to znowu miałam "zawieszenie". Tylko tym razem wyrzuty sumienia były jeszcze gorsze, nie miałam siły na nic, zaniedbywałam wszystkie obowiązki, ignorowałam bliskich, nienawidziłam ludzi, ale przede wszystkim samej siebie - ponownie miałam myśli samobójcze. Cudem doprowadzono mnie do psychologa i po kilku spotkaniach oraz wizycie u psychiatry zdiagnozowano u mnie ChAD. Pani psycholog wiedziała o opisanym przeze mnie roku, ale nigdy nie zgłębiałyśmy tematu - pokazałam jej jedynie kartki z pogróżkami. Przepisano mi leki i przez jakiś czas faktycznie było lepiej, ale później nastąpił dołek, który przekreślił wszystko. Brałam leki, po kilku godzinach piłam (mimo że długo po osiągnięciu pełnoletności stroniłam od używek ze strachu, że się uzależnię), aby się odciąć i uwolnić od koszmarów i myśli o tamtych wydarzeniach, znowu zaniedbywałam obowiązki i rodzinę, bo przyjaciół nie miałam (starzy odeszli, gdy przeżywałam swoją "przygodę", a nowych nie umiałam znaleźć, bo nie byłam już taka nieskalana). Znowu jakoś się podniosłam, przeprowadziłam na drugi koniec kraju i myślałam, że wszystko mam już za sobą. Ale wystarczyła rozmowa z kimś albo przejście przez pewną część miasta, abym znowu poczuła ten paraliżujący strach. Dosłownie wmurowywało mnie w ziemię, a serce zaczynało walić jak młotem. Wystarczy, że mam gorszy dzień lub jakiś element, który wspomina mi o tamtym okresie, a wyrzuty sumienia, lęk, złość i wszystkie te emocje powracają. Często mam też poczucie, że nigdzie nie pasuję; że nie jestem kimś zdegenerowanym lub szukającym kłopotu, ale nie umiem odnaleźć się w świecie ludzi, którzy nigdy nie widzieli innej rzeczywistości. Z kolei z ludźmi, którzy pochodzą z takich środowisk, potrafię znaleźć nić porozumienia. Czuję się sobą i nie muszę udawać kogoś, kim nie jestem, aby być akceptowana. Naprawdę staram się wyłuskać z tego, co kiedyś robiłam coś dobrego. Zaczęłam udzielać się w wolontariacie, który pomaga ludziom z przeszłością wrócić do codzienności. Wiem, jakie to trudne (nawet idiotyczny język, którym się posługujemy zupełnie się różni od tego z zewnątrz i trzeba się pilnować, nie tylko w przypadku przekleństw) i myślę, że w pewien sposób ich rozumiem. Teraz jest lepiej, ale nie jest jeszcze dobrze. Mam ciągle ten strach z tyłu głowy, te koszmary i wyrzuty sumienia, pociąg i jednocześnie odrazę do używek, alkoholu... Złość i rozczarowanie sobą, że kiedyś popełniłam błąd. Podczas górek jakbym tego nie pamiętała, ale każdy dołek to nie tylko depresja, ale i powrót do tamtego stanu sprzed trzech lat. Podsumowując: nie wiem, co robić. Nie wiem czy zapisywać się na terapię, a jeśli nawet, to czy wspominać terapeucie o tych zdarzeniach? Czy zgłębiać ten temat? Czy jeśli powiem, że myślę, że to PTSD, to uzna mnie za histeryczkę? Z drugiej strony tamten okres nadal paraliżuje moje życie i nie wiem jak sobie z tym poradzić. Gratuluję, jeśli dotrwałeś/dotrwałaś do końca mojego wypracowania
×