Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lęk

  1. Hej. Nie jestem pewna czy to, co przeżywam, to PTSD, mimo wielu przeczytanych artykułów, więc pokrótce przedstawię problem, z którym się borykam i może ktoś mi odpowie. Trzy lata temu wpadłam w złe towarzystwo: używki, panie lekkich obyczajów i nocne wycieczki były czymś normalnym. Wtedy myślałam, że chcę komuś pomóc. Niestety okazało się, że zostałam oszukana i zmanipulowana przez osobę, która wydawała mi się wtedy najbliższa. Przez rok żyłam w przekonaniu, że ktoś śledzi mój każdy krok, że ja i moja rodzina jesteśmy na celowniku, co później okazało się prawdą, ponieważ węszenie po szemranych dzielnicach i odkopywanie niewygodnych faktów ostatecznie kogoś zdenerwowało. W międzyczasie podsyłano mi listy, kartki i e-maile z pogróżkami, miejscami spotkań i ostrzeżeniami, których groza była poparta faktami z życia codziennego. Jakby ktoś faktycznie śledził zwyczaje moje i moich bliskich. Podrzucano mi również różne substancje, a w najgorszym momencie została zastraszona nawet moja mama. Po tamtym wydarzeniu zerwałam wszelkie kontakty, zmieniłam środowisko i zupełnie się zmieniłam, co zauważyła moja pozytywnie zaskoczona rodzina. Odmieniłam swoje życie, wyparłam tamtą siebie i stałam się swoim zupełnym przeciwieństwem. Zajęłam się milionem spraw, podjęłam wiele dodatkowych aktywności, spałam po 4/5 godzin na dobę, aby się ze wszystkim wyrobić, bo tak łatwiej było mi zapomnieć. Chyba chciałam zrobić wszystko, aby nie myśleć o rzeczach, które widziałam i przeżyłam podczas tamtego okresu. Ale ten tuszowany strach i emocje powróciły w postaci koszmarów. Rzadko pamiętałam swoje sny, ale w tamtym okresie bałam się zasnąć, bo jedyne, co pamiętałam po przebudzeniu to lęk, paraliże senne, brak kontroli nad sobą niczym w nieumiejętnym świadomym śnieniu, galopujące serce. Po mniej więcej 6 miesiącach takiego życia, załamałam się na około miesiąc. Nie wychodziłam z domu, fantazjowałam o samobójstwie, miałam wyrzuty sumienia, uważałam się za człowieka gorszego sortu; uważałam, że każdy widzi, co robiłam i że zdradza mnie każdy mój niefortunny ruch, a każde wspomnienie o narkotykach czy ich zapach powodowały u mnie gniew, potem agresję. Wdałam się w dyskusję z używającymi studentami, nie panowałam nad sobą, gdy ktoś palił obok mnie, a jednocześnie ciągle chodziłam po miejscach o nieciekawej reputacji, aby "sprawdzić" czy w razie powtórzenia się sytuacji, dałabym radę znów działać jak poprzednio (nie byłam święta: kłamałam, kradłam...), mimo że serce stawało mi w piersi ze strachu. Jakoś się podniosłam, naprawiłam to, co zniszczyłam, ale niedługo po mojej rekonwalescencji zmarła moja mama i gdy po kilku miesiącach poukładałam sobie codzienność, to znowu miałam "zawieszenie". Tylko tym razem wyrzuty sumienia były jeszcze gorsze, nie miałam siły na nic, zaniedbywałam wszystkie obowiązki, ignorowałam bliskich, nienawidziłam ludzi, ale przede wszystkim samej siebie - ponownie miałam myśli samobójcze. Cudem doprowadzono mnie do psychologa i po kilku spotkaniach oraz wizycie u psychiatry zdiagnozowano u mnie ChAD. Pani psycholog wiedziała o opisanym przeze mnie roku, ale nigdy nie zgłębiałyśmy tematu - pokazałam jej jedynie kartki z pogróżkami. Przepisano mi leki i przez jakiś czas faktycznie było lepiej, ale później nastąpił dołek, który przekreślił wszystko. Brałam leki, po kilku godzinach piłam (mimo że długo po osiągnięciu pełnoletności stroniłam od używek ze strachu, że się uzależnię), aby się odciąć i uwolnić od koszmarów i myśli o tamtych wydarzeniach, znowu zaniedbywałam obowiązki i rodzinę, bo przyjaciół nie miałam (starzy odeszli, gdy przeżywałam swoją "przygodę", a nowych nie umiałam znaleźć, bo nie byłam już taka nieskalana). Znowu jakoś się podniosłam, przeprowadziłam na drugi koniec kraju i myślałam, że wszystko mam już za sobą. Ale wystarczyła rozmowa z kimś albo przejście przez pewną część miasta, abym znowu poczuła ten paraliżujący strach. Dosłownie wmurowywało mnie w ziemię, a serce zaczynało walić jak młotem. Wystarczy, że mam gorszy dzień lub jakiś element, który wspomina mi o tamtym okresie, a wyrzuty sumienia, lęk, złość i wszystkie te emocje powracają. Często mam też poczucie, że nigdzie nie pasuję; że nie jestem kimś zdegenerowanym lub szukającym kłopotu, ale nie umiem odnaleźć się w świecie ludzi, którzy nigdy nie widzieli innej rzeczywistości. Z kolei z ludźmi, którzy pochodzą z takich środowisk, potrafię znaleźć nić porozumienia. Czuję się sobą i nie muszę udawać kogoś, kim nie jestem, aby być akceptowana. Naprawdę staram się wyłuskać z tego, co kiedyś robiłam coś dobrego. Zaczęłam udzielać się w wolontariacie, który pomaga ludziom z przeszłością wrócić do codzienności. Wiem, jakie to trudne (nawet idiotyczny język, którym się posługujemy zupełnie się różni od tego z zewnątrz i trzeba się pilnować, nie tylko w przypadku przekleństw) i myślę, że w pewien sposób ich rozumiem. Teraz jest lepiej, ale nie jest jeszcze dobrze. Mam ciągle ten strach z tyłu głowy, te koszmary i wyrzuty sumienia, pociąg i jednocześnie odrazę do używek, alkoholu... Złość i rozczarowanie sobą, że kiedyś popełniłam błąd. Podczas górek jakbym tego nie pamiętała, ale każdy dołek to nie tylko depresja, ale i powrót do tamtego stanu sprzed trzech lat. Podsumowując: nie wiem, co robić. Nie wiem czy zapisywać się na terapię, a jeśli nawet, to czy wspominać terapeucie o tych zdarzeniach? Czy zgłębiać ten temat? Czy jeśli powiem, że myślę, że to PTSD, to uzna mnie za histeryczkę? Z drugiej strony tamten okres nadal paraliżuje moje życie i nie wiem jak sobie z tym poradzić. Gratuluję, jeśli dotrwałeś/dotrwałaś do końca mojego wypracowania
  2. Cześć, Chciałabym nawiązać kontakt z ludźmi z podobnymi problemami do moich, tzn. lęk przed pracą, przez który nie potrafię pozostać w stosunku stałego zatrudnienia ani w ogóle ułożyć sobie jakoś tej sfery. Podejmowałam się różnych zajęć, głównie w zawodzie. Ostatnia umowa o pracę 2 lata temu. Trwała 1,5 roku, z czego 5 miesięcy spędziłam na oddziale psychiatrycznym. Od tego czasu pomagałam znajomym w opiece nad dziećmi za symbolicznym wynagrodzeniem i bez formalnej umowy. Praca w każdym miejscu kończyła się podobnie: kumulacja napięcia, lęk przed wszystkim, co związane z pracą, codzienne wybuchy płaczu w biurze. Mam ukończone studia, których kierunek był w moim wypadku pomyłką. Nienawidzę pracy w zawodzie. Towarzyszy mi również poczucie bezsensu, pustki wewnętrznej. Czuję niechęć i opór przed jakąkolwiek aktywnością w domu. W psychoterapii od kilku lat.
  3. Witam. Na wstępie chcę powiedzieć ze cierpię na nerwicę lękową. Zmagam sie z tym lata, jak jest dobrze to mam przerwe w tabletkach nawet rok, dwa. Po przerwie temat powraca. Teraz przedstawie moj problem. Pewien czas temu byłem na imprezie. Byłem sam, bez dziewczyny. Lało sie sporo alkoholu. Była spora grupa nieznajomych mi osób. Dosiadłem się do stolika pewnej dziewczyny a nastepnie doszło do nas kilku innych chłopców. Siedzielismy, rozmawialiśmy, a nawet spiewaliśmy, Do tej dziewczyny natrętnie przyczepiał się jeden z chłopaków a nawet ją na siłe całowałę co jej się nie podobało. Doszło nawet pomiedzy nimi do sprzeczki. W ramach uspokojenia sytuacji chodziliśmy zapalić. Następnie dołączyła się do nas kolejna grupa osób- para i chłopak. Alkohol dalej się lał. Większość juz była wstawiona, zabawa przednia. W tym momencie następuje chyba urwanie mojego filmu. Pamietam dalej tylko jak niektórzy dmuchali materace i kładli sie spac. Przypominam sobie jak lezalem na karimacie i chlopcy mowili cicho bo on juz spi. Owa dziewczyna o której wcześniej pisalem miala oddzielny pokój. Rano wstalem (obudzilem sie na mojej karimacie), wypilem kawę i poszedlem do domu. Wiekszosc jeszcze spala. 2 dni po powrocie do domu błysnął w mojej mózgownicy lęk z którym sobie nie radze - czy ja może z tą dziewczyną uprawialem sex na urwanym filmie? Wiem ze to może smieszne i naiwne ale lęk jest. Jedyne co pamietam to tylko rozmowy i spiew przy stole z tą dziewczyną i innymi. Nie startowalem do niej itd Nie ma żadnych racjonalnych powodów zeby myśleć ze coś bylo na rzeczy. Czy jest to w ogóle mozliwe zeby uprawiać sex i nic nie pamiętać? Czytalem inny post i stwierdzono tam ze nawet na urwanym filmie czlowiek sie kontroluje i pamietał by takie silne bodźce, chociaż w urywkach. Nie bylem chyba az tak pijany skoro potrafilem zrobic sobie "spanie". Obawiam sie czy cos bylo na rzeczy i czy za jakis czas ta dziewczyna nie przyjdzie do mnie i nie powie ze jest w ciazy. Rozwale swój związek a ze wstydu sie chyba zapadne. Zawiodę rodziców. Strace wszystko... Jedna strona mozgu mowi ze nic nie bylo a druga męczy mnie lękiem. Oczywiście wróciłem do tabletek. Pomóżcie.
  4. Cześć wszystkim. Od dłuższego czasu (w sumie to od gimnazjum, a mam 23 lata) zmagam się z brakiem pewności siebie. W czasie okresu szkolnego (koniec gimnazjum i początkiem klasy średniej) opuszczałem zajęcia, zostawałem w domu ponieważ czułem lęk idąc tam. Byłem także pod koniec gimnazjum u psychologa, niestety źle to wspominam. Z czasem było trochę lepiej ale po ukończeniu szkoły zacząłem się przejmować ludźmi kto coś o mnie myśli czy mówi. Tak jak teraz mam lęki idąc np. do kościoła (przy większym gronie ludzi) lub myśląc o czymś do przodu bojąc się że dostanę np. mandat za przekroczenie prędkości lub za cokolwiek.. Z nerwów potrafię "przewracać" oczami w stresujących momentach. Myślałem, że z wiekiem to minie ale niestety jest coraz gorzej. Mam kompleksy, ponieważ jestem chudy i ciężko przez stres przybrać mi na masie. Szybko się poddaje np. podczas ćwiczeń mam zapał parę dni później odpuszczam lub chcąc rzucić palenie przestaje na ok. 1 miesiąc potem znów do tego wracam (palę e-papierosy, a w 3 klasie technikum rzuciłem tradycyjne). Często także rozmyślam o przeszłości, ponieważ miałem taki okres w życiu że źle traktowałem swoich bliskich oraz dużo piłem alkoholu (w sumie teraz w cięższych chwilach też sięgam po alkohol myśląc, że to może pomoże :)). Po ukończeniu szkoły ciężko było mi utrzymać się w jakiejkolwiek pracy (zwolniłem się sam z własnej woli pod wpływem emocji), obecnie od paru miesięcy pracuje ale jest to praca na magazynie z małą ilością osób (więc stres nie jest tak duży), a chciałbym się rozwijać niestety boję się, że znów ktoś "krzywo" na mnie popatrzy itp. Czasem gdy mam "doła" mam myśli samobójcze (chociaż wiem że i tak do tego nie dojdzie). Co do mojego stosunku do ludzi stałem się strasznie nerwowy, łatwo potrafię na kogoś popatrzeć z pogardą czy powiedzieć coś obraźliwego. Próbowałem namówić samego siebie na wizytę u psychologa czy psychiatry ale później rozmyślam czy to na pewno coś da.. Próbowałem także zażywać leki uspokajające, ashawgande niestety nic nie pomagało. Wiem, że moja przypadłość jest duża oraz że wyżalam się z czym nie czuję się dobrze i oddałbym wszystko aby być lepszym co siebie i innych ludzi. Chciałbym normalnie zacząć żyć i cieszyć się życiem. Z góry przepraszam jeżeli źle przybrałem w zdania, starałem się opisać jak najdokładniej swoją przypadłość. Pozdrawiam i życzę miłego dnia .
  5. maja21

    Szkoła

    Cześć. Od kiedy pamiętam mój strach przed szkołą znacznie się powiększał, gdy wiedziałam, że mojej przyjaciółki akurat nie będzie. Teraz miałam taką sytuację - przyjaciółka w czwartek powiedziała mi, że nie będzie jej dzisiaj w szkole. Od tamtego czasu towarzyszył mi ciągły lęk, płacz, złe myśli. Dzisiejsza noc była wyjątkowo trudna - co chwile się budziłam, czułam jak bardzo jestem zestresowana pójściem do szkoły. Na miejscu było już w porządku. Jak sobie z tym poradzić? Sytuacja wyglada za każdym razem tak samo (próbuje sobie uświadomić o braku zagrożenia, ale niestety nie udaje się).
  6. Marysia91

    Witajcie ;)

    Cześć Wam, chciałam się przywitać jestem Marysia i mam 28 lat
  7. Jeśli ktoś z was stosował trening autogenny Shultza, to czy przynosił efekty? Jak się czuliście przed przystąpieniem do niego, w trakcie i po? I jak zaczynaliście? Bo na stronie Medonet jest napisane, że przez pierwsze 2 tygodnie należy ćwiczyć jedynie uczucie ciężaru, tak więc ile wtedy powinien trwać cały trening? Na innych stronach czytałam, że minimum 15 minut dziennie jest potrzebne, żeby były efekty, a na Medonet jest napisane, że 5 minut należy poświęcić na dane ćwiczenie (czyli przez pierwsze 2 tygodnie będzie to tylko uczucie ciężaru). Chciałabym się do tego zabrać, ale nie chcę czegoś zrobić nie tak jak trzeba
  8. Hej wszystkim..od kilku tygodniu zmagam się z powrotem ataków paniki. Tym razem skupiają się na tym ze wkręcam sobie ze mam zawał... serce zaczyna walić, wydaje mi się ze drętwieje mi lewa ręka, Ze boli serce itd...jestem po konsultacji z lekarzem, od jutra wracam na asentre (bardzo długo udało mi się być bez leków:( ) ale cały czas się zastanawiam czy nie iść do zwykłego lekarze po skierowanie do kardiologa? Zrobić jakieś badania serca? Pewnie nic nie wyjdzie ale już tak głęboko w to wpadłam ze nie wiem czy to uczucie w sercu to wynik paniki, czy może atak paniki spowodowany jest rzeczywiście przez jakieś problemy z sercem? Leżę w łóżku i się mecze od godziny, już nie wiem co robić z tym. Boje się ze nabawie się naprawdę jakiś problemów z sercem przez to wszystko..Albo ze zacznę jutro brać tabletki i będzie jeszcze gorzej.. poradzicie coś?
  9. Witam, piszę ten temat z nadzieją, że są osoby, które mają podobny problem lub się z takim spotkały. Być może nawet sobie z nim poradziły. Co jakiś czas miewam ataki lęku. Często naprawdę mocne, po których jestem blady, zalewa mnie zimny pot i czuję że zwymiotuję. Wszystkie napady pojawiały się w nocy, kiedy zasypiałem, często powodowały nieprzespane noce. Wtedy moje myśli nie były zajęte niczym i uczepiały się jakiegoś czarnego scenariusza, który mieliłem w głowie i sobie wkręcałem. Myślę, że mogę podzielić je na dwie grupy, tj. lęk przed samym lękiem w miejscach, w których ciężko byłoby mi sobie z lękiem poradzić (np. zasypiając w pokoju na wyjeździe ze znajomymi, lęk, że jak pojawi się lęk, to sobie z tym lękiem nie poradzę albo ktoś zauważy, że mam problemy z nerwicą) lęk przed poważną relacją, przed związaniem się O ile ten pierwszy jest, jak mi się wydaje, wtórny i trafia się bardzo rzadko, to ten drugi nie daje mi żyć. Wszystkie moje próby stworzenia związku wyglądają podobnie. Najpierw kogoś poznaję, zakochuje się, spotykam, wszystko jest pięknie, bo jest jeszcze niewinnie. Pojawiają się jakieś pocałunki, to wciąż jest niewinne, wszystko gra. Problem pojawia się, gdy trafiamy do łóżka. Przestaje być niewinnie, bo są możliwe konsekwencje. Po wszystkim u mnie pojawiają się myśli typu "a co jeżeli ona zajdzie w ciążę, przecież ja nawet nie wiem czy to ta jedyna, nie wiem czy chce się z nią wiązać na całe życie. a co jak nie bedziemy się dogadywać". Potem jest już równia pochyła. Każde zbliżenie kojarzy mi się z lękiem, po wielu lęk się pojawia. W końcu nie czuję już nic z zakochania, które mi towarzyszyło, a ona kojarzy mi się już tylko z lękiem. Staram się unikać seksu, potem w ogóle spotkań wykręcając się różnymi rzeczami. Gdy zasypiamy razem czuję lęk, nie śpię w nocy, chce uciekać. Koniec końców wybieram rozstanie, bo lęki stają się nie do zniesienia. Czuję się z tym fatalnie. Nie chce być sam, ale zawsze kończę w ten sam sposób. Podczas ataków próbowałem pomagać sobie hydroksyzyną, ale pomagała jedynie w tych ciężkich przypadkach, kiedy czuje że stracę przytomność lub zwymiotuję. Nic nie zmieniała w lękach, które towarzyszyły mi podczas zasypiania, myślenia itd. Nie wiem co robić. R.
  10. Książki psychologiczne, poradniki, rozwój osobisty Bardzo chciałabym zrozumieć swoją psychikę. Jednym za sposobów mogą być książki. Zaczynałam już czytać lub słuchać wielu książek ale większość ma tylko piękne tytuły, a ich treść mnie trochę rozczarowała. Dlatego proszę o polecenie wszystkich książek które według was mają wartościową treść. Obecnie najbardziej zależy mi na książce która będzie miała konkrety, informacje, bo często odnosiłam wrażenie że w książce psychologicznej jest mnóstwo tekstu, i w sumie to nie wiadomo co z niego wynika. Tematy które chciałaby, zgłębić to przede wszystkim nieśmiałość, jej pokonywanie, budowanie relacji z ludźmi, jak być lubianym przez ludzi oraz wszystko co dotyczy pokonywania strachu i własnych ograniczeń. Jeśli znacie dobre książki na inne tematy również chętnie się o nich dowiem Z góry dziękuję za wszystkie odpowiedzi.
  11. Od jakiegoś czasu boję się brać leki, nawet jeśli nie są one ryzykowne, czytam wnikliwie ulotki i najmniejsza wątpliwość sprawia, że nie wezmę leku. To pewnie od podejrzewanej u mnie nerwicy lękowej, która sprawia, że odczuwam lęk wobec najmniejszej rzeczy i nie tylko. Jestem ciekawa czy ktoś z was też tak ma i czy macie jakieś sposoby żeby jednak wziąć lek mimo dużego lęku
  12. Witam. Założyłem ten temat aby podzielić się a także zrozumieć swój stan. Przez kilka lat leczyłem się na zaburzenie osobowości i fobie społeczną. Przyjmowałem takie leki: Coaxil 12,5 mg dwa razy na dobę, Sulpiryd 50 mg dwa razy na dobę, Duloksetyna 30 mg raz wieczorem i Trittico XR 150 mg na sen. Ten zestaw leków brałem kilka lat pod kontrolą lekarza a także chodziłem regularnie na terapie i było super. Czułem się radosny, zmotywowany, wszystko miało sens. Myśli były poukładane dawały kopa do działania. Po jakimś czasie moja terapeutka uznała że zrobiłem postępy, postanowiłem po obgadaniu z nią odstawić leki i spróbować żyć bez chemii. Zgłosiłem się do swojego psychiatry i dokładnie z nim to obgadałem, powiedział mi jak odstawić leki. I tu zaczął się koszmar, który trwa już do tej pory. Po stopniowym schodzeniu z leków jednego wieczora coś mi się stało. Był to czwarty dzień bez leku sulpiryd. Poczułem niesamowity ból brzucha i taki jakby kilku sekundowy szok, uderzyło to z zaskoczenia. Po tym fakcie strasznie mnie zemdliło i cały wieczór wymiotowałem. Na drugi dzień nie byłem w stanie nic zrobić, zero koncentracji, ból głowy, ból brzucha i straszna nerwica żołądka, każde wypowiedziane słowo lub myśl powodował odruch wymiotny (oddychanie także). Zgłosiłem się jak najszybciej do psychiatry i mu o tym opowiedziałem, zwalił to na objawy odstawienne i zapewnił mnie że wszystko z czasem minie. Zaufałem mu. Z dnia na dzień zamiast być lepiej było coraz gorzej. Z dnia na dzień stawałem się coraz bardziej przygnębiony, wystraszony i chaotyczny. Do tego cały czas towarzyszyły i towarzyszą mi objawy takie jak ból brzucha, wymioty, zawroty głowy, brak koncentracji i lęk oraz poczucie życia w bańce oraz natrętne obrazy i myśli wywołujące wymioty, tak jakby dwa obrazy się na siebie nakładały a mózg nie umiał ich rozdzielić i się przeciążał. Po oczyszczeniu organizmu z leków i pogarszającym się stanem z dnia na dzień poszedłem do innego psychiatry. On kazał mi brać anafranil w max dawce i haloperidrol, niestety zero efektu leczniczego. Objawy tak jak były tak się tylko nasilały. Zaliczyłem więc kilku lekarzy i terapeutów oraz testowałem różne leki... nic nie działało i nie działa, stałem się kompletnie lekooporny. Trwa to do tej pory... wymioty, natrętne myśli i obrazy, lęk, pssd, zaburzenia funkcji poznawczych, brak pamięci krótkotrwałej, to aktualny mój stan. Czy jest ktoś kto z takim czymś miał do czynienia? Nie wiem co robić, jak z tym żyć i co myśleć... leczyłem się na zaburzenie osobowości i fobie a skończyłem z jeszcze gorszym stanem. Za wszelkie odpowiedzi, rady jak z tym sobie poradzić itp. z góry dziękuję. PS: Powrót do sulpirydu nawet zwiększonej dawki nic nie dawał, wszystkie leki przestały na mnie działać nawet w max dawkach.
  13. Lęmajda

    Wygadanie się

    Dzień dobry, Chce napisać tutaj o moim obecnym życiu, mam mniej niż 24 lata nic nie osiągnełam/em w życiu, mam depresje stwierdzoną na podstawie wywiadu z psychiatrą, prawdopodobnie mam też zaburzenia obsesyjno kompulsywne, lęk społeczny, może nawet urojenia ksobne albo postawę osobną, zawsze jak gdzieś jestem poza domem, nieważne gdzie to mam wrażenie że każdy mnie obserwuje, zwraca na mnie uwage, jestem przez to skrępowana/y, chodzę niepewnie, cicho mówię, nie wiem gdzie patrzeć, wstydzę się przy wszystkich jeść,gadać,śmiać się,przebywać ,mam cały czas smutną/ ponurą minę i napięte mięśnie twarzy.ciągle o tym myślę jaką mam minę jak inni mnie widzą i myślę o każdym swoim ruchu, rzadko wychodzę na zewnątrz. Dużo leżę/śpię. Nie mam znajomych/przyjaciół,chłopaka/dziewczyny. Nie mam energii od dawna. Od zawsze bardzo negatywnie myślę i jestem lękliwy/a. Poważna/y,nie mam mimiki bo wstydzę się swojej twarzy. Jestem brzydki/a i nieatrakcyjny/a (wychudzony/a bo mało jadłem/am) kolejnym problemem jest skolioza z mojej winy ponieważ kiedyś jak mogłem to nie ćwiczyłam/em i wadą się pogłębiła. Odechciewa mi się żyć zwłaszcza przez to, myślę o samobójstwie( ale boję się bólu fizycznego) te problemy o których napisałem/am na początku mam od kilku lat. Czuje że mam zmarnowane życie. Chciałabym/ałbym być wielki/a, ale jestem nikim. Często widzę siebie tak jakby patrzyła na mnie druga osoba, w sensie że wyobrażam sobie jaka mam minę.albo jak siedzę to myślę jak wyglądam wyobrażam sobie
  14. Betixa

    Skutek uboczny

    Psychiatra przepisała mi leki Prefaxine 37,5 (wenlafaksyna) oraz Ranofren 5 mg (olanzapina). Ranofren biorę wieczorem, a Prefaxine rano. Ranofren miałam brać przez 2 dni pół tabletki, a potem już jedną, a Prefaxine jedną tabletkę przez 3 dni, a potem już dwie. Wczoraj zaczęłam brać 1 tabletkę Ranofrenu, już bez podzielania i ok. 2 h później zaczęłam się czuć jakbym miała zaraz upaść gdy wstałam z krzesła, czułam taką jakby bezwładność w nogach, a gdy się czegoś przytrzymałam to minęło. Czy mam to potraktować jako zwykły skutek uboczny towarzyszący przyjmowaniu psychotropów, zignorować i brać dalej? Czy to z czasem minie? Boję się, że dziś wieczorem znowu się tak poczuję
  15. Kaasia

    dubel

  16. Ktoś z was miał refluks spowodowany przez nerwicę lękową? U mnie się to podejrzewa, bo mam flegmę w nosie i gardle przez którą ciężko mi się oddycha oraz zgagę, no i oczywiście objawy nerwicy lękowej. Obecnie biorę tabletki Texibax i pomagają one na zgagę, ale nadal nie mogę oddychać przez flegmę. Czytałam, że flegma w refluksie bierze się ze stanu zapalnego spowodowanego podrażnianiem błony śluzowej gardła i nosa kwasem żołądkowym (mogę się mylić). Tak więc jestem ciekawa, jak wy się pozbyliście tego problemu z flegmą - pomogły leki na nerwicę? Leki na refluks? Jakieś inne leki bezpośrednio na stan zapalny?
  17. Witam, to mój pierwszy wpis. Mam świeżo 17 lat - Otóż problem zaczął się miesiąc temu. Na wfie spojrzałam na przyjaciółkę i zaczęła się "jazda" - A co gdybym ją pocałowała? Nie wiem, od razu ogarnęło mnie uczucie gorąca, jakby wybuchł we mnie lęk. Zaczęłam się tym martwić później cały WF. Ale nic z tego, lęk zadomowił się u mnie i nadal sobie mieszka. Jest lepiej, ale nie najlepiej, a bardzo bym chciała by to zniknęło. Kiedyś jak byłam mała 10 lat ok. to też to miałam, ale zniknęlo i żyłam sobie normalnie jako hetero. Później wiek 13/14 lat, znowu to samo bo spodobał mi się wygląd jakiejś dziewczyny, na szczęście mama po chyba 10 razie rozmawiania ze mną mi uświadomiła, że skoro od zawsze podobali mi się chłopacy, to orientacja na siłę i sama z siebie nie może mi się zmienić. Wtedy powiedziałam sobie "Racja, że też na to nie wpadłam" i tak oto lęk uciekł. Aż do teraz. Zawsze traktowałam miłość poważnie, to jedna najważniejsza wartość w moim życiu. Nie obchodzili mnie homoseksualiści, też akceptuję ich nadal i nic do nich nie mam, ale sama siebie w tym nie widzę. Wręcz nie chcę. To jest rzecz której się przeraźliwie boję, czuje że gdyby się okazało że jestem to cały mój świat by legł w gruzach a ja na pewno bym sobie nie chciała nikogo znależć - wolę żyć sama niż z inną kobietą, dla mnie to jest po prostu straszne. Chcę mieć dzieci, mam chłopaka i miałam wcześniej też, w przedszkolu podobał mi się chłopak. Gdyby nie ten durny WF, to dalej byłabym szczęśliwa. Ale już sama nie wiem co robić, mam wrażenie jakbym siłowała się ze swoim mózgiem kto ma racje, mimo że przeczytałam 01938120 forów, rad, wszystkiego na świecie to nie jestem w stanie przekonać się i nie wierzę sobie że nie jestem. Po prostu nie wiem czy to zalezy od tego że mam małą wiarę w siebie czy co, w ogóle nie jestem w stanie się odciąć od tych zmartwień. Teraz jest lepiej staram się je bagatelizować itp. ale ja chcę wiedzieć że nie jestem, bo jeśli się okazałoby że jestem to ja nie wiem co bym zrobiła, chyba najgorsze co można sobie wyobrazić... Byłam raz u psychologa, pani powiedziała że to przez stres, że napięcie przeformowało się w coś takiego, bo przed tym lękiem miałam 2 inne, jeden po drugim (ten jest trzeci). Najpierw bałam się że zaszłamw ciąże, poxniej ze kreci mi sie w glowie i to jakas choroba (wszystko oczywiscie wymyslone, wyszlam z tego sama) ale teraz jakis idiotyczny homoseksualizm, 3 raz w zyciu sie tym zamartwiam i nawet nie pomaga mi to, że jak już opracowałam to kiedyś i wyszłam z tych zmartwień awięc nie mogę być homo, to nadal to nie pomaga. Nie wiem co mam robić, wkurza mnie to, chcę być szczęśliwa będąc w związku, a gdy wyobrażam sobie że zrywam z tego powodu z moim chłopakiem to jest równoznaczne do zmarnowania sobie życia, bo go naprawdę kocham. No właśnie ,tu też jest strach że może go nie kocham, ale jakim cudem miało się to zmienić po jednej myśli na WFIE. Pomóżcie, powiedzcie jak uwierzyć w to, że to natręctwo a nie prawda... bo ja naprawdę nie wiem co mam robić, to mnie męczy, prześladuje, nie mogę przez to spać, serce mi wali...
  18. Cześć, czy jest ktoś może na tym forum który ma lek przed nowym otoczeniem ludźmi, praca? Odkąd pamietam panicznie boje się nowych miejsc, ludzi, otoczenia, nie potrafię pójść sama do podstawowych miejsc, podjęcie nowej pracy jest dla mnie bardzo dużym wyzwaniem, 4 lata pracowałam w firmie której nienawidziłam za każdym razem gdy podjęłam decyzje o zwolnieniu i to zrobiłam, po kilku dniach bądź tygodniach wracałam, gdy dostaje tylko zaproszenia na rozmowę kwalifikacyjna do nowej pracy wpadam w panikę cały czas o tym myśle ( z reguły myśle za bardzo), rozmyślam różne scenariusze które są oczywiście jak najgorsze, nie dam sobie rady, nie będę potrafiła czegoś zrobić, zrobię siebie kretynke, stanie się wszystko co najgorsze i w efekcie końcowym nawet dzień przed takim spotkaniem nie jestem w stanie jej odbyć, czuje wewnętrzny niepokój, cala sie trzęsę, ostatnio doszło tez drapanie sie nieświadomie po palcach czasem do ran, nawet jak jestem już przed budynkiem panikuje dostaje atak duszności wracam do domu potem sama siebie za to nienawidzę, przez to wszystko czuje się coraz gorzej czuje ze w niczym w życiu nie jestem sobie w stanie poradzić
  19. No więc, ostrzegałam w temacie. Nie każdy chce takie rzeczy czytać. Szczególnie faceci. Otóż dzisiaj zaczęłam czuć delikatnie w podbrzuszu że może zbliżać mi się okres, a że i czas na niego to tym bardziej pewność. Ale ze nie tak dawno byłam w toalecie i dopiero delikatnie czułam coś w brzuchu, poszłam najpierw po pranie do piwnicy i zapalić. Jak wróciłam uznałam że profilaktycznie założę Podpaske bo może faktycznie to okres. Poszłam do WC, patrzę, na bieliźnie nie ma ani śladu krwi. Zrobiłam siku i jak się podcieralam to patrzę, a delikatnie widać że okres zbliża się, krwi prawie wcale, ledwo tak z siku pomieszana, papier zaróżowiony (nie mogę powiedzieć że czerwony). I nagle strach. A jak źle sprawdziłam majtki i była krew a leginsy zajęłam i położyłam na półce w łazience. To wszystko brudne, półka też... Sprawdziłam tamte majtki jeszcze raz, krwi nie widziałm. Więc założyłam nowe z podpaską a leginsy w razie czego i podkoszulke zrzuciłam do prania. Założyłam czyste ciuchy i w strachu wzięłam bluzę w której siedziałam na kanapie a zajęłam idąc do łazienki i też wyrzuciłam do prania. Założyłam czyste ciuchy i poszłam wstawić pranie. Nagle sznurek przy kapturze innej bluzy, która leżała w praniu razem z ciuchami które przed chwilą tam zarzuciłam, dotknął moich czystych ciuchów. Więc je też zajęłam i wyrzuciłam do prania. Mój mąż się wkurzył już wtedy gdy brałam ta bluzę z kanapy do prania. Niby mi zaczyna przechodzić ale jak się zakręce to nie ma zmiłuj.... Kiedyś w takiej sytuacji po prostu założyłam Podpaske i nowe majtki i nawet leginsow nie wyrzuciła bym do prania. Powiedzcie mi proszę, jak powinnam zrobić, jak w takiej sytuacji robi zdrowa kobieta?
  20. Witam, mam niespełna 20 lat i myślę, że rozwinęła się u mnie wyjątkowo paskudna nerwica. Mógłbym ją opisać jako życie w ciągłym niepokoju/strachu, brakiem możliwości czerpania przyjemności z życia, zerową motywacją i poczuciem ogólnego bezsensu istnienia. Moim głównym objawem jest irracjonalny, niepodparty żadnymi sensownymi powodami lęk przed zostaniem umieszczonym w więzieniu. Boję się, że nieumyślnie zrobię coś, przez co będę musiał resztę życia spędzić za kratami, albo też zostanę w jakieś przestępstwo po prostu wrobiony. Unikam między innymi jazdy samochodem, aby przypadkiem kogoś nie potrącić, albo co gorsza - nawet nie zauważyć samego wypadku i zostawić poszkodowanego na pewną śmierć. Wiem, że jest to niemożliwe, aby uderzyć w innego człowieka i zupełnie tego nie zauważyć, jednak zawsze pojawiają się u mnie natrętne myśli w stylu: czy cała podróż na pewno przebiegła spokojnie? czy samochód podskoczył bo najechałem na próg zwalniający, czy leżał tam może człowiek? Innym moim objawem jest strach o swoje życie, który objawia się najczęściej: -podczas jedzenia: a co, jeśli ktoś dodał mi do potrawy trucizny? -przed zaśnięciem: a co, jeśli ktoś podczas snu spróbuje mnie zabić? Pojawia się u mnie również strach przed chorobami, których istnienia mogę nie być świadomy i które mogą skrócić moje życie. Stan ten towarzyszy mi od kilku lat, jednak ostatnio bardzo nabrał na sile. Od czasu do czasu pojawiają się myśli samobójcze wywołane przez ogólny brak perspektywy na jakąkolwiek poprawę mojego stanu (tylko myśli, żadne realne plany ani nic w tym stylu, zresztą za bardzo boję się bólu). Zauważyłem, że moje objawy nasilają się za każdym razem, kiedy w moim życiu dzieje się coś dobrego, na przykład od niedawna jestem w związku z kochającą dziewczyną na której bardzo mi zależy, i za wszelką cenę nie chcę jej stracić. Odbyłem już wizytę u psychoterapeuty, udało nam się wspólnie ustalić, że duży wpływ na moją psychikę mogły mieć negatywne relacje z rodzicami, częste przeprowadzki czy bycie w przeszłości straszonym przez osoby trzecie właśnie więzieniem czy chorobami. Czy ktoś ma podobne objawy? Jakiekolwiek wskazówki jak zacząć żyć normalnie?
  21. Cześć. Szanuje Wasz i Swój czas więc postaram się streścić, co mnie tu sprowadza... Około 3 lat temu na pewnej uroczystości zrobiło mi się słabo i niemal się przewróciłem. Błahostka, która pociągnęła sprawy znacznie dalej. Jak się zapewne domyślacie, każda taka uroczystość sprawiała, że z tyłu głowy miałem tą sytuację i sam się nakręcałem. Po pewnym czasie przełożyło się to na msze w kościele (stopniowo z nich zrezygnowałem, to i też 'problemu się pozbyłem' :)) ) , kolejki w sklepie, czasem podczas spacerów, jazdy na rowerze - ale to też nie zawsze. Oddaje honorowo krew, gdzie do punktu mam z 300 metrów. Zdarzało się, że największym wyzwaniem było dojście do tego punktu, a w nim było już wszystko ok. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Było więcej takich 'smaczków' ale z reguły obecność kogoś lub słuchanie muzyki sprawiało, że o tym nie myślałem. Niecały miesiąc temu 'nagle' zaczęło się pogarszać, tak po prostu. Zaczęło się już w pociągu, gdy wracałem ze studiów do domu na święta. Potem przez cały weekend czułem jakiś niepokój, bałem się wyjść z psem - ale wychodziłem. Wychodziłem i niemal od razu łapały mnie zawroty głowy, szybsze bicie serca... Miałem wrażenie, że ciało chce mi powiedzieć iż jest w stanie zagrożenia - ale przecież tego zagrożenia nie było. Co ciekawe, najczęściej takie 'ataki' dopadały mnie tylko w godzinach wieczornych, rano zazwyczaj mi to nie dokuczało. Jakie było rozwiązanie? Wychodziłem z psem najczęściej w godzinach porannych :)) W tym samym czasie miałem prawdopodobnie infekcję gardła, było strasznie spuchnięte i ciężko było złapać oddech. Myślę, że domyślacie się co to dla mnie oznaczało, gdy serce wali jak szalone, a mi się gardło ściskało przy braniu wdechu. ;)) Muszę przyznać, że byłem zwyczajnie przestraszony, nie wiedziałem co mi jest. Porobiłem badania, EKG, cukier, saturacja - ok. Podwyższone tsh 3ciej generacji i kreatynina. Jutro idę na dalsze badania w tym kierunku. W między czasie zdecydowałem się jednak na psychiatrę, ponieważ tak jak napisałem w przeszłości bywały 'epizody' że czułem pewien niepokój, zwłaszcza jeżeli chodziło o wszelkiego rodzaju 'czekania' - na przystanku, w kolejce, na dworcu, a czasem nawet bałem się iść do toalety czy pod prysznic - na szczęście zdarzyło się tak parę razy tylko.. Zbagatelizowałem, ponieważ nie utrudniało mi to życia AŻ tak mocno. Pani psychiatra stwierdziła u mnie agorafobię (czy jakoś tak) i przypisała leki ( mozarin + cloransen ). Po przeczytaniu ulotek myślałem, że jak je wezmę to dopiero zwariuję. Lekarz mnie uprzedził, że objawy mogą się nasilić itp. ale bardziej boję się skutków ubocznych. Wiem, że nikt mi tu tego nie powie, czy dam radę bez leków ale myślę, że warto będzie skontaktować się ponownie z psychiatrą i zaproponować najpierw samą terapię? Spróbuję dzisiaj wieczorem wyjść i zobaczyć jak organizm zareaguje. Kupiłem sobie melisę i nervosol ( oo tak, na pewno pomoże :)), czuję lekki niepokój gdy pomyślę o wyjściu ale czy od razu należy pakować się w takie leki jakie mi przypisano? Przyznam szczerze, że wzięcie leków traktuje jako osobistą porażkę. Zawsze uważałem się za osobę odporną psychicznie, zawsze byłem zrównoważony, nic mnie nie ruszało, a teraz okazuje się, że mam obawy przed wyjściem z chałupy. Wstyd i zażenowanie... ale mam zamiar wziąć ten lęk na rogi... może najpierw bez leków... Miało być krótko, a wyszło pewnie jak zwykle. Fajnie gdyby ktoś podzielił się swoją historią. Zawsze łatwiej jest dokonać czegoś czego już ktoś dokonał. Miłego dnia. Pozdrawiam M.
  22. Cześć. Pisałem już tutaj kiedyś temat. Trochę się zmieniło od tego czasu ale napisze ponownie. Walczę z fobią społeczną, uczęszczam do psychiatry. Od dłuższego czasu biore parogen 2x rano i od niedawna rispolept pół tabletki. Moim problemem jest to strach przed atakiem innych, wystarczy agresywniejsza wypowiedź w stosunku do mnie i serce zaczyna mi łomotać, zaczynam się mylić w tym co mówie i robię. Wtedy gdy ktoś mnie atakuję to ja chcąc się bronić i automatycznie mimo, że ta osoba ma rację ja się zamykam na dialog i jestem na nie. Bardzo mi to utrudnia życie, pracując w toksycznym środowisku powoduję to jeszcze większy konflikt, a ja po prostu chcę być dobrze traktowany. A w tym sęk, że bardziej zły jestem na to, że zostałem poniżony i nie potrafię na to odpowiedzieć... Czekam na jakieś sugestie czy moje leczenie idzie w dobrym kierunku czy zastosować coś innego. Postanowiłem zabrać się za to porządnie i uporać się z tym.
  23. Witajcie Od paru miesięcy mam problem, kiedy mój chłopak wyjechał za granicę poczułam, że mogę przestać go kochać. A kocham go bardzo mocno i to nie dawało mi spokoju. Myślałam o tym dzień w dzień, płakałam, ta myśl towarzyszyła mi od rana do nocy, bałam się, że stracę taką osobę przez samą siebie. Potem miałam tak słabą psychikę, że wszystko było dla mnie problemem. Zobaczyłam w tv homo i zaczęłam zastanawiać się czy przypadkiem ja taka nie jestem, to by zniszczyło mój plan na życie... moją miłość. Oczywiście nigdy nie czułam pociągu w strone kobiet, zawsze chciałam podobać się chłopakom, a dziewczyny traktowałam jakby ich nie musiało być. Po tym zaczęłam sobie wyobrażać a co by było gdyby? I to mnie przeraża, napełnia lękiem, strachem, wolałabym umrzeć niż taką być, wiem, że tęskniłabym za chłopakiem, ale boje sie, że to się może zmienić, ciągle to analizowałam, bałam się... przecież ja chcę życia z mężczyzną od zawsze! Potem pomyślałam sobie "to tak samo głupie jak to że chciała byś być trans..." i prosze i znowu strach i analizy, ale od tego szybko sie uwolnilam, wyszłam z domu pierwszy raz od kąt pojechał, pogadałam z koleżanka i to minęło. Często wydaje mi się to śmieszne, że nie będę homo nigdy, że czemu trace tyle energii na to, a potem znowu to analizuje i jednak się boję. Kiedy wrócił to minęło, ale kiedy go nie ma nadal wpadam w panikę. Boję się, nie chce tak myśleć bo co jeśli stanie się to prawdą?
  24. Hej, brał ktoś może ALVENTE? jesli tak to czy pomogła ? Jak długo ja stosowaliscie?
×