Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobia

Znaleziono 8 wyników

  1. aavnn

    Co się ze mną dzieje?

    Otóż już w podstawówce miałam problemy z rówieśnikami, przez co również z akceptacją samej siebie i swojego wyglądu. Nie byłam lubiana, było to po prostu widać. Dodatkowo niektórzy śmiali się ze mnie i obrażali od grubasów itd. W gimnazjum też słyszałam parę przykrych komentarzy, nie było jednak ich tak dużo jak w podstawówce. Jednak zostało mi to wszystko do dziś. Powiem wprost- nienawidzę siebie, swojego charakteru ani swojego ciała. Jeżeli chodzi o twarz, to raz uważam że nie jest najgorsza a raz że jest brzydka. Okaleczam się. To jest moja kara za to jaka jestem. Ciągle myślę o głodzeniu się- marzę o byciu szczupłym. Co do społeczeństwa- boję się ludzi. co chwilę myślę że ktoś mnie obgaduje. śmieje sie ze mnie albo coś złego sobie myśli. Boję się robić przy nich cokolwiek, jednym słowem boję się być wśród ludzi. Mam gdzieś prawie wszystko. Nie uczę się, mam gdzieś oceny, mam gdzieś czy ktoś odwróci sie ode mnie czy nie, jestem samotna, jednak mam gdzieś relacje z innymi. Totalnie tego nie rozumiem. Czuję jakbym nie miała nawet emocji. Potrafię być oschła dla własnej młodszej siostry, nie wzruszam się, jednak potrafię się śmiać, są rzeczy które potrafią mnie rozbawić. Myślałam że to może być depresja, ale przecież ja nie chodzę smutna, lecz szczęsliwa też nie jestem. Czuję jakbym była hmm.. obojętna? Nie wiem. Nawet nie współczuję innym. Płaczę jak ktoś powie że jestem gruba, albo powie cokolwiek na temat mojej wagi. Jestem przewrażliwiona na tym punkcie. Co chwilę boję się że mijające mnie osoby będą miały o mnie takie zdanie. Bardzo lubię, znaczy lubiłam śpiewać. Mimo że czasem dalej śpiewam, nie sprawia mi to takiej radości jak kiedyś. Czuję, jakbym również nie miała żadnej pasji. Myślałam kiedyś o samobójstwie, ale nie w sensie że chciałam się zabić. Po prostu przeszło mi to przez myśl, ale wiem, że wcale nie chcę umrzeć. Jestem leniwa. Wiele rzeczy nie chce mi się robić. Najchętniej siedziałabym w domu. Proszę, powiedzcie mi, co się ze mną dzieje. Nic z tego nie rozumiem.
  2. Cześć, mam 33 lata. Od kilku lat, właściwie od 17 roku życia, mam swego rodzaju fobię społeczną. Zaczęło się podczas pobytu w technikum, kiedy to musiałem publicznie występować przed całą szkołą i do dziś pamiętam, jak waliło mi serce i cały się trzęsłem. Od tamtego czasu, w mniejszym bądź większym stopniu ta fobia się uwidaczniała. Przez studia przebrnąłem ledwo, każde wystąpienie przed grupą, to był stres. Imprezy na trzeźwo? Zapomnij. Trzęsły mi się ręce, głos, pociłem się. Nerwy powodowały, że często nie wiedziałem, co mówię. Oczywiście, wszystko znikało pod wpływem alkoholu. Problemu z kobietami nie miałem, aczkolwiek pierwszy randki były z reguły stresujące. Żadnych kawiarni, ni miejsc, gdzie będzie widać moje trzęsące się łapska. Później jakoś szło, chociaż każde wyjście do rodziców (partnerki), znajomych, obcych miejsc, na trzeźwo, powodowały dyskomfort, stres i lęki. Dochodziło do sytuacji, nawet niedawno, że zacząłem się stresować nawet siedząc z partnerką w kinie! Są przypadki, gdzie nie mogę nawet zjeść w restauracji, czy napić się kawy, bo stres mi nie pozwala. Wyjście do pubu, dyskoteki, na mecz, na domówki - gdzie będzie spożywany alkohol - tylko, kiedy wcześniej łyknę "na odwagę". Umożliwia mi to spędzenie czasu swobodnie, moje nerwy i stres są uspokajane dawką zmrożonej substancji. W pewnym stopniu przyczyniło się to też do mojego częstego sięgania po alkohol. Lecz proszę, nie o tym w tym wątku. Póki byłem młodszy, jakoś sobie z tym żyłem. Pogodziłem się, że nigdy nie wystąpię w telewizji, nie pójdę do pracy jako kelner/sprzedawca czy wszędzie, gdzie jest kontakt z ludźmi w większym gronie. Pogodziłem się, że nie dożyję 40-ki, że w końcu dojdzie do zawału czy wylewu jak będzie trzeba załatwić coś na mieście. Wszystko się jednak zmieniło, gdy urodził się mój syn. Dla niego chcę i muszę żyć! Jednak ostatnio, sytuacja ma się gorzej. Odczuwam zawroty głowy w miejscach publicznych, bądź przy większej grupie osób. W zależności od mojego stanu psychicznego, nawet jak jestem w gronie najbliższych. Miałem parę sytuacji, gdzie musiałem nawet zakupy w koszyku zostawić na środku sklepu i szybko z niego wyjść, bo pojawiły się: zawroty głowy, zaburzenia percepcji, suchość w ustach, pot i serce, łomoczące jak stukot wierzchowca. Nawet na spacer z dzieckiem nie wychodzę, bo się boję, że się przewrócę. Idąc do Kościoła, zastanawiam się, czy dam radę wrócić do domu. Ciągle mam wrażenie, że się przewrócę, że osunę się na ziemię. Są dni, kiedy jest lepiej, ale są dni, kiedy boję się wyjść z domu. Są sytuacje, kiedy czuję, jakby mi miała głowa wybuchnąć, twarz spłonąć. Ciśnienie miewam czasami pod 200/120. Boję się iść na badania, bo raz jak miałem pobieraną krew mało nie zemdlałem. Boję się mierzyć w domu ciśnienie, bo jak tylko zakładam kołnierz, czuję jak mi skacze do maksymalnych granic. Z cudem czasami sobie cukier z palca strzelę, bo nawet już cukrzycę sobie wmawiałem. Proszę o pomoc, może ktoś miał kiedyś podobne sytuacje. Co robić, jak z tym żyć, gdzie się udać po pomoc? Psycholog, psychiatra?
  3. fobia199666

    Dubel

    Cześć jestem tutaj nowa,chyba muszę wygadać się komuś kto naprawdę jest w stanie mnie zrozumieć.... Fobia przed rakiem ciągnie się już ładnych klika lat, wraca epizodami z przerwami mniej więcej 3 lata. Znów wróciła.... Zrobiłam sobie usg węzłów pod pachą i wyszło mi, że jest ich 5 (3 w jednej i 2 w drugiej) byłam w trakcie robienia usg przeziębiona, lekarz stwierdził że najpewniej to zapalne ale lepiej zrobić krew. Morfologia idealna, crp niskie. Onkolog widział badanie, stwierdził że dla niego węzły nie są powiększone patologicznie i nie widzi absolutnie sensu ingerencji biopsja. Innych objawów nie miałam. Ale od tego zaczęła się całą historia. Zaczęłam je nałogowo sprawdzać, jak dla mnie w jednej tece to już nie jest 2 tylko z 12. Wspomnę też że jeden węzeł mam od momentu szczepionki i siedzi tam bez zmian 4 miesiące,ale tutaj w miesiąc nastąpił wysyp tych węzłów. Trafiłam na psychoterapię, do psychiatry który twierdzi że nawet jeśli jakieś czuję, yo spowodowane to jest długotrwałym stresem.. No tak stres trwa od stycznia... Ataki paniki są tak silne, że niekiedy nie wiem co mam że sobą zrobić.. Mam dosyć samej siebie. Nikt mnie nie rozumie, ani maz, ani rodzice. Całe życie mi się rozpada..... Mam wrażenie że nikt mi nie wierzy, że mam tego raka a konkretnie to chloniaka. Jestem o tym tak przekonana że momentami naprawdę czuję się jakbym go miała. Mam wizję jak jestem łysa, że nie będę miała nigdy dziecka, że moje życie to będzie już tylko jedna wielka męka....
  4. Moi drodzy, Chcąc upiększyć się i uzupełnić braki zębowe wstawiłem implanty. Zeby zgubiłem przez głupotę na 1 z zakrapianych imprez. Szkoda opisywać całe wydarzenie przyjmuje na klatę owe straty. W związku z tym,trzeba było coś zmienić. Wydałem pieniądze żebym wyglądał. Nie miałem traumy jakiejś związanej z wydarzeniem. Kłopoty zaczęły się z adaptacja nowości w buzi i do tej pory a minęło już 7 miesięcy od zabiegu. Mam wrażenie,że jest coś obcego we mnie i mi przeszkadza. Początkowo dałem sobie czasu bo lekarz mnie zapewniał,że mogę mieć różne wrażenia,ale nie tyle czasu. Niestety jestem na tym punkcie przewrazliwony,całe życie również jak większość bałem się wizyt jako dzieciak u dentystów. I się zaczęło zacząłem sprawdzać czy sztuka medyczna została wykonana dobrze w u innych lekarzy,co najgorsze nagle musiałem leczyć jeszcze inne zeby wszystko się nałożyło,łącznie ze sprawami zawodowymi,gdzie obiecano mi awans ,na który obiektywnie zapracowałem to zostałem zdegradowany. I zaczęły się ciagle pytania,ze to było niepotrzebne ten zabieg,codziennie każdego dnia kiedy się budzę( tzn to nie są przednie zeby i chciałem to ściągnąć to usłyszałem,że zrobię sobie jeszcze większą krzywdę). Doprowadziło mnie to do załamania nerwowego bezsenności, stresu,nic nie jadłem schudłem 15kg. I zacząłem się leczyć u psychiatry. Był moment,że naprawdę zastanawiałem się nad sensem życia. Na co dzień jestem ambitna osoba,trenerem organizatorem imprez sportowych,moje życie polega na silnych emocjach. Przez tą całą sytuacją czuje się wykluczony, nie mam ochoty na siłownię,seks, nowe znajomości. Przez te nerwy dostają dziasla i czuje dyskomofort jest bardzo różnie. Od 4 miesięcy chodzę do psychiatry,najpierw dostałem rozluzniajace afobam pomogło na chwilę. Aktualnie broniąc się przed lekami na depresję, w końcu zgodziłem się na leki mirtor na noc i na dzień mam przeciwlekowy CLONAZEPAMUM. Od 2 miesięcy stosuje te leki i wróciłem do życia,ale nie jest to jeszcze normalne. Lek na rano jest uzależniający CLONAZEPAMUM,a po nim czuje się normalnie. Najgorsze są właśnie poranki i tak kółko każdego dnia. Od paru dni stosuje ashwagandha firmy trec rano i dodatkowo wieczorem suplement gaba. Jak jestem wypoczęty to po tym suplemencie ashwagandha czuje się bardzo dobrze. Ale jak tylko mam za dużo pracy i nie wyspie się,a ostatnio mam sporo spraw jak zakup mieszkania, nowy samodzielny projekt,do tego mieszkam sam, zaczyna mi doskwierać samotność, kiedy wcześniej doskonale sie z tym czułem. Nie chce się ładować CLONAZEPAMUM. Czuje ,że potrzebuje patentu by to pokonać i być sobą normalnie. Zalecano mi terapie poznawczo behawioralnej,ale raz,że nie mam zbytnio czasu,dwa cotygodniowe wizyty też dużo kosztują. Proszę o pomoc!!!!
  5. Witam. Mam 21 lat i od ok. 15 miesięcy cierpię na nerwicę lękową lub fobię, sam już nie wiem. Pisząc ten wpis mam nadzieję odnaleźć kogoś kto zmaga się z podobnym problemem lub takiego się pozbył. Moim problemem jest strach, że posikam się przy znajomych, to taka myśl, która drąży mi dziurę w mózgu i nie mogę się jej pozbyć, czasem czuję jakbym już popuścił i mam mokro, ale rzeczywistość jest inna, czyli jest sucho. Nie wychodzę ze znajomymi i ukrywam się tak, aby ich nie spotkać, również nie pracuje a to najbardziej godzi w moją niezależność i poczucie, że żyje. Biorę antydepresanty od 4 miesięcy, ale nic mi nie pomagają. Zapisałem się na psychoterapię poznawczo-behawioralną i tu pojawia się pytanie do ozdrowieńców czy ona może na taką przypadłość pomóc ? Myślę, że raczej nikogo z takim problemem nie znajdę, bo spotkałem się może z 3 wpisami na ten temat na różnych forach i myślę, że to bardzo rzadkie zaburzenie, mimo wszystko mam nadzieję na odnalezienie kogoś podobnego.
  6. Cześć jestem tutaj nowa,chyba muszę wygadać się komuś kto naprawdę jest w stanie mnie zrozumieć.... Fobia przed rakiem ciągnie się już ładnych klika lat, wraca epizodami z przerwami mniej więcej 3 lata. Znów wróciła.... Zrobiłam sobie usg węzłów pod pachą i wyszło mi, że jest ich 5 (3 w jednej i 2 w drugiej) byłam w trakcie robienia usg przeziębiona, lekarz stwierdził że najpewniej to zapalne ale lepiej zrobić krew. Morfologia idealna, crp niskie. Onkolog widział badanie, stwierdził że dla niego węzły nie są powiększone patologicznie i nie widzi absolutnie sensu ingerencji biopsja. Innych objawów nie miałam. Ale od tego zaczęła się całą historia. Zaczęłam je nałogowo sprawdzać, jak dla mnie w jednej tece to już nie jest 2 tylko z 12. Wspomnę też że jeden węzeł mam od momentu szczepionki i siedzi tam bez zmian 4 miesiące,ale tutaj w miesiąc nastąpił wysyp tych węzłów. Trafiłam na psychoterapię, do psychiatry który twierdzi że nawet jeśli jakieś czuję, yo spowodowane to jest długotrwałym stresem.. No tak stres trwa od stycznia... Ataki paniki są tak silne, że niekiedy nie wiem co mam że sobą zrobić.. Mam dosyć samej siebie. Nikt mnie nie rozumie, ani maz, ani rodzice. Całe życie mi się rozpada..... Mam wrażenie że nikt mi nie wierzy, że mam tego raka a konkretnie to chloniaka. Jestem o tym tak przekonana że momentami naprawdę czuję się jakbym go miała. Mam wizję jak jestem łysa, że nie będę miała nigdy dziecka, że moje życie to będzie już tylko jedna wielka męka....
  7. Cześć. Pisałem już tutaj kiedyś temat. Trochę się zmieniło od tego czasu ale napisze ponownie. Walczę z fobią społeczną, uczęszczam do psychiatry. Od dłuższego czasu biore parogen 2x rano i od niedawna rispolept pół tabletki. Moim problemem jest to strach przed atakiem innych, wystarczy agresywniejsza wypowiedź w stosunku do mnie i serce zaczyna mi łomotać, zaczynam się mylić w tym co mówie i robię. Wtedy gdy ktoś mnie atakuję to ja chcąc się bronić i automatycznie mimo, że ta osoba ma rację ja się zamykam na dialog i jestem na nie. Bardzo mi to utrudnia życie, pracując w toksycznym środowisku powoduję to jeszcze większy konflikt, a ja po prostu chcę być dobrze traktowany. A w tym sęk, że bardziej zły jestem na to, że zostałem poniżony i nie potrafię na to odpowiedzieć... Czekam na jakieś sugestie czy moje leczenie idzie w dobrym kierunku czy zastosować coś innego. Postanowiłem zabrać się za to porządnie i uporać się z tym.
  8. Witam, na forum jestem nowa. Od 2 lat zmagam się z napadami lęków (ledwo skończyłam liceum), miałam teraz dłuższe wakacje, było w porządku, zapisałam się na dosyć ciężkie studia, nawet nie wiem czy to odpowiedni kierunek dla mnie, a do tego wynajęłam mieszkanie 50km od domu z chłopakiem i przyjacielem. Wszystko było w porządku aż do teraz. Już miesiąc temu zaczęła mi się nawracać choroba, ciągły stres, lęk jak to będzie, co jeśli na studiach będę miała takie same jazdy jak w szkole i co jeśli rzucę studia, nie zostawię chłopaków na lodzie samych w mieszkaniu, za które trzeba płacić. Im bliżej tego wszystkie tym więcej czuję stresu. Nawróciły się biegunki, codzienne, histeryczna kulka w gardle, za parę dni idę do "swojego mieszkania" i ciągle lecą mi łzy ze stresu. Jestem totalnym domatorem, mam stwierdzoną fobię społeczną i lękową, nie radze sobie idąc na zakupy, a wybrałam mieszkanie poza domem i studia... mam wiele "ale", co jeśli w ogóle się do tego nie nadaję? Jak mam zostawić chłopaków samych, jak zrezygnowac ze studiów skoro dostałam nawet stypendium za naukę w liceum... Jestem w ciągłym stresie, mam wrażenie, że sobie nie poradzę, że to wszystko nie ma sensu, że nawet nie mam po co przenosić rzeczy do tego nowego mieszkania bo zrezygnuję po tygodniu... Czy ktoś z Was będąc w podobnym stanie pokonał lęki? Biorę antydepresanty, mam wrażenie, że już nie pomagają. Chodziłam na terapię rok, nie pomogła.
×