Skocz do zawartości
Nerwica.com

Deyanne

Użytkownik
  • Postów

    11
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Deyanne

  1. Deyanne

    Witam

    @Kalebx3 Gorliwy spokojnie. Nie znam Cię jeszcze, więc nie wiem czego mogę się spodziewać
  2. Deyanne

    Witam

    Nie przedstawiasz tego zachęcająco, ale skoro jest tak źle - to co tu jeszcze robisz?
  3. @karzeł myślisz, że to tak właśnie wygląda? Lubiła Wiktora, może nawet jej się wydawało, że go kocha - może po prostu nie wiedziała co to miłość i wmawiała sobie, że to dobry pomysł? Chciała mieć rodzinę. Myślisz, że mało jest takich "wychodzonych" małżeństw? Ja znam przynajmniej kilka, bez tego dramatycznego końca.
  4. A może nigdy by się nie spotkali - przypominam, że poznali się na tym nieszczęsnym weselu. Ale to i tak nie w tym rzecz... Czasem życie po prostu tak dziwnie się układa. Mnie szkoda Aleksandra - on w życiu doświadczył bardzo wiele złego ze strony najbliższych, że należało mu się chociaż odrobinę szczęścia. To nawet nie jest tak, że on podrywał żonę brata - tak nie było. Wiem, że przynajmniej na początku uciekał od tej miłości. Tu znowu można powiedzieć, że życie poszło w takim dziwnym kierunku, nie ma się wpływu na własne uczucia.
  5. @karzeł tylko, że to nie jest historia o strachu przed samotnością, a główny problem dotyczy czegoś innego
  6. Historia miała swój początek ponad 10 lat temu - chociaż jak sądzę - na wsiach i w niektórych rodzinach nadal pokutuje takie przekonanie
  7. Postanowiłam opisać pewną historię, nie jest ona moja, ale dotyczy bliskiej mi osoby. Na potrzeby postu zmieniłam imiona bohaterów i niektóre fakty. Była sobie dziewczyna, nazwijmy ją Anną – dość ładna, inteligentna, o ciekawej osobowości. Do ostatniego roku studiów nie miała chłopaka, jakoś nie składało się. Na jakiejś studenckiej imprezie poznała Wiktora, dobrze im się ze sobą rozmawiało, więc zaczęli się spotykać. On się z miejsca zakochał, ona jakby mniej. Lubiła spędzać z nim czas, ale większej chemii nie czuła. Jednak miała poczucie upływu czasu, pochodziła z małej miejscowości, w której 25-letnia kobieta bez męża była już traktowana jak stara panna. Może ze względu na naciski rodziny i na determinację Wiktora w końcu zgodziła się zostać jego żoną. Był ślub i huczne wesele, podczas którego zawalił się jej świat. Na weselu poznała Aleksandra – przyrodniego brata pana młodego. Jego historia to materiał na osobną opowieść. Od 15 roku życia wychowywał się w rodzinie zastępczej, jego matka straciła prawa rodzicielskie a ojczym chyba nawet był w więzieniu za jego pobicie. Dość, że z rodziną stosunków nie utrzymywał żadnych, jedynie z przyrodnim bratem Wiktorem, który zaprosił go na wesele. Opinia o Aleksandrze członków rodziny nie była zbyt przychylna, ze zrozumiałych, opisanych wyżej powodów. Mimo tych opowieści Annę coś w nim pociągało. Można nawet powiedzieć, że spotkanie z Aleksandrem było jak grom z jasnego nieba, coś co nazywa się miłością od pierwszego wejrzenia, coś w co nigdy nie wierzyła. Zatańczyła z nim i już wiedziała, że właśnie popełniła największy błąd swojego życia. Anna została żoną Wiktora. Nie układało im się dobrze, bo nie potrafiła go kochać. Dzieci się nie doczekali i może na szczęście – chociaż może gdyby były dzieci wszystko poszłoby w innym kierunku. Coraz bardziej cierpiała w tym związku. Rozsypywała się po każdym spotkaniu z Aleksandrem, a jednocześnie wszelkimi sposobami starała się z nim spotykać. Najpierw przypadkiem, potem już nie, bo jak się okazało, nie była to miłość jednostronna. Aleksander, będący rozwodnikiem po krótkim i zupełnie nieudanym małżeństwie, też się w niej zakochał. Póki sobie tego nie wyznali, jeszcze jakoś to było, potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Anna uznała, że nie może oszukiwać Wiktora, bo na to nie zasłużył, był dobrym człowiekiem. I pewnego dnia mu wyznała, że go nie kocha, że kocha Aleksandra i chce do niego odejść. Wiktor jakby oszalał, wypił alkohol i usiadł za kierownicę – nie mogło się to dobrze skończyć. Zginął w wypadku. No i… można byłoby w tym momencie powiedzieć, że historia miłosna Anny i Aleksandra mogłaby znaleźć swój szczęśliwy koniec. Tak się jednak nie stało. Annę „zjadły” (i to dosłownie) wyrzuty sumienia. Wiedziała, że to jej wina i nie może po tym co się stało, być z ukochanym. Teraz: Anna jest w ciężkiej depresji, nie wychodzi z domu, była już w szpitalu po próbie samobójczej. Aktualnie na terapii. Aleksander też jest w depresji, nie wie jak jej pomóc, bo ona go do siebie nie dopuszcza – obwinia go za tę całą sytuację. On sam mówi, ze stracił sens życia i najlepiej byłoby to życie zakończyć. Opisałam tę historię w wielkim skrócie, oczywiście brakuje szczegółów motywów ich postępowania, ale to byłby materiał na książkę a nie krótki post Co dalej z nimi? Czy można im pomóc? Jak można im pomóc?
  8. Deyanne

    Witam

    Dzień dobry, forum podczytuję już od jakiegoś czasu, czasem szukam opinii na różne tematy - jednak dopiero teraz odważyłam się zarejestrować. Mam już swoje lata i różne przejścia za sobą, na razie nie będę o tym wszystkim się rozpisywać, żeby Was nie zanudzać swoimi problemami. Myślę, że pewne tematy pojawią się tak po prostu. W każdym razie chcę być członkiem tej społeczności - czuć wsparcie i sama wspierać innych jeśli będę umiała i mogła
×