Skocz do zawartości
Nerwica.com

zeux31

Użytkownik
  • Postów

    20
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez zeux31

  1. W dniu 20.03.2019 o 10:42, alone05 napisał:

    Ja właściwie też jestem domatorką, całe dnie siedzę w domu, nie mam znajomych i przyjaciół, tak jest od końca podstawówki i jest mi dobrze z tym, dobrze jest mi w domu.

    Dotyka to każdego człowieka, jest to naturalne a mechanizm został opisany przez naukowców https://www.focus.pl/artykul/jest-taki-moment-kiedy-tracimy-najwiecej-przyjaciol-dlaczego-tak-sie-dzieje to

    Jeśli ktoś był przebojowy w młodym wieku (czasy szkolne) to w dorosłości jest skazany na małą grupkę osób, rodzina + może jakiś przyjaciel i być może znajomi. Raz byłem świadkiem jak jeden kierowca autobusu normalnie wiecznie uśmiechnięty, największy typ "duszy towarzystwa" jaki widziałem w życiu, w mojej krótkiej podróży wydzwonił chyba z 10 znajomych i przymilał się do każdego, prosił o wyjście na imprezę -> KAŻDY mu odmawiał, a gość już z 30 na karku, a na 100% wcześniej ci znajomi z nim imprezowali, ale najwidoczniej oni już dorośli, on chce się jeszcze sprawdzać społecznie -> ale w jego przypadku pewnie każdy za nim przepadał więc chce tych kontaktów jak najwięcej, jak uzależnienie. Nie znosił ciszy, musiał z kimś gadać, są takie osoby, z reguły ludzie kreują u nich osobowość narcystyczną, oceny innych były same pozytywne zawsze więc stąd przekonania o własnej boskości w każdej sytuacji. Można porównać to do życia tygrysów, młode się sprawdzają, nieustannie bawią, na siebie skaczą -> przychodzi dorosłość i stają się samotnikami, bez rodziny, znajomych, przyjaciół -> są dosłownie SAME.

    Co do psychoterapii świetnie ujął ją doktor filozofii: http://www.taraka.pl/psychologia_jest_afirmacja_pustyni

  2. Ja bez leków to nie dałbym sobie rady na grupowej. Wprowadzam jakiś grobowy nastrój wszędzie gdzie się znajduje nawet w rodzinie. Niedawno naukowcy odkryli że stres jest bardzo zaraźliwy. Poznałem osoby które też nic nie gadały ale ludzie jakoś nic do nich nie mieli - do mnie zawsze coś mają, w pracy i szkole w obronie przed złym nastrojem który wprowadzam zaczyna się mobbing w moją stronę. Nie sądzę by było to jednostronne, najprawdopodobniej mam też taki wyraz twarzy, jak wspomniałem jest masa spokojnych osób do których inni nic nie mają nawet jak się stresują, ludzie im wtedy jeszcze pomagają, współczują [jeśli masz niesympatyczny wygląd i dodatkowo jesteś małomówny + stres to dostaniesz wp... od ludzi nie ważne czy wykształcony, ksiądz etc.], masz sympatyczny wygląd ? Wygląd do schrupania przez płeć przeciwną ? Spotka cię miłość, współczucie etc. U mnie jest to wyśmiewanie, mobbing.

    Nie można też mówić że komuś psychoterapia pomoże, bo jej skuteczność jest niska, są na to badania. Psychoterapeuta musi polubić klienta inaczej od razu zostanie wykryta niechęć i psychoterapia choćby trwała 10 lat nic nie pomoże a nawet może zaszkodzić.

    Na mnie to tylko leki... Wśród ludzi to tylko niechęć i odrzucenie mojej osoby przez innych - to jest nie do pokonania, wygląd, wyraz twarzy to coś na co nie mamy wpływu a jeśli ktoś uważa że da się "wyleczyć" coś co wcale nie musi pochodzić ode mnie to pogratulować.

  3. 15 godzin temu, na_leśnik napisał:

    się ta wyuczona bezradność wzięła?

    Samo to, że jesteś świadomy tego że reagujesz na matkę tak a nie inaczej to dużo, ale chyba jeszcze za mało żeby się jej postawić i uwolnić się od

    Z dzieciństwa się wzięła, z obserwacji że inni wyżej w hierarchii biologicznej. Dodatkowo mam zaburzenia kompulsywne, obgryzanie skórek - chyba po prostu jakiś masochizm, ale jak jest nie do wytrzymania to rezygnuje - jakaś granica bólu jest, ale jednak lubię go sobie odrobinę sprawiać.

  4. 3 minuty temu, giroditalia napisał:

    To, że nie znasz takich narzędzi nie znaczy ze ich nie ma. Mózg jest bardzo plastyczny i może się zmieniać pod wpływem czynników zewnętrznych jak i wewnętrznych.

    Zrób sobie kuracje z tego Asertinu, który brałeś przez oszałamiające 3 dni, a zobaczysz za 2 miesięcy jak to jest być normalnym. Niczego nie ryzykujesz a zdobyć możesz życie.

    No widzisz ja to wiem, ale najgorsze że mam taką wyuczoną bezradność, bierność, uległość. Gadam wszystko matce co robię, co biorę etc. A ona: "nie bierz tego, wiesz że to do końca życia trzeba brać, lepiej nie bierz, wyrzuć" - po tych słowach wyrzuciłem po 3 dniach.

  5. 1 godzinę temu, na_leśnik napisał:

    Człowieka zmienić się nie da. Ale sam człowiek może zmienić siebie. A jeżeli sam nie może, to z pomocą specjalisty. Tak myślę.

    Nikt nie ma takich narzędzi, ukształtowany mózg można oswajać z różnymi sytuacjami, ludźmi ale z narcyza nie zrobisz poddanego i vice versa.

  6. 14 minut temu, na_leśnik napisał:

    @zeux31 to czemu się z tego domu nie wyniesiesz?

    Dziwne jest to że gdy powiem kilka faktów to od razu zostanie to odebrane jako wymówka. To nie wymówka tylko fakty, nie jestem normalnym chłopakiem co sobie wyjdzie znajdzie kolegów i pójdzie na imprezy -> ja nie potrafię rozmawiać z ludźmi, a jak próbuję to jestem odrzucany. Gdy chodziłem do pracy to moje uczucie było jakbym smażył się w ogniu - mówiłem sobie że to tak nie musi być, że nigdy więcej tak już nie będzie - prędzej poszedł bym pod most. To jest taka konstrukcja psychiczna a nie jakieś wmawianie sobie - tak sobie to wmawiają wmawianie ci nie rozumiejący. Masa rzeczy została opisana przez psychiatrów/psychologów https://pl.wikipedia.org/wiki/Stygmatyzacja i wiele innych - to są fakty, człowieka nie da się zmienić chyba że zrobią to jakieś silne leki. Chodziłem do szkoły/pracy kupę lat i zawsze było tak samo - > to nie był dom, znam siebie, ludzie próbują wmówić mi że znają mnie lepiej.

  7. Najlepiej się wynieść z tego domu ... Najgorsze że tacy są też inni ludzie, i co ciekawe wierzący którzy powinni być lepszymi ludźmi są najgorsi, ateista ci bardziej pomoże niż wierzący ksiądz -> ci ludzie są naprawdę głupi, hipokryzja aż kipi. Po co biorą pieniądze skoro nawet nie starają się być bliżej zachowań Jezusa ? Ich tłumaczenie > ksiądz to tylko człowiek, w kościele jest Bóg, nikt cię tu nie pocieszy poza Nim. No tak mi ludzie nigdy nie pomogą, nie pocieszą ale po co być księdzem i jednocześnie zwykłym człowiekiem. Interesy robią na ludziach silnych, pięknych, energicznych (małżeństwa, chrzest, etc.), tych słabych depczą jak robaki, nawet słowa nie zamienią - tylko patrzą z pod byka - efekt halo.

  8. 4 godziny temu, Heledore napisał:

    Z tego, co piszesz lek brałeś tylko 3 dni. To nic dla tego typu leków, które najczęściej działanie wykazują po 4-6 tygodni. Na początku może być nieprzyjemnie ze względu na skutki uboczne, ale myślę, że warto je przeczekać dla lepszego samopoczucia.

    W sumie racja, powiedziałem sobie już wiele lat temu że gdyby była możliwość eutanazji nie miał bym żadnych hamulców. U mnie wypisz wymaluj jest jak tutaj https://pl.wikipedia.org/wiki/Stygmatyzacja Kuzyn, brat za dzieciaka mieli podstawione wszystko pod nos, wszyscy nad nimi skakali, uwielbiali - teraz są narcyzami. Od dzieciństwa zależy dużo więcej niż od naszej genetyki. Ja wręcz przeciwnie za dzieciaka chłód wokół mnie, nikogo nie było. Może nawet z wyglądem nie jest aż tak źle, ale ja szukam punktu zaczepienia - próbuje szukać przyczyny gdy przyczyna jest jedna -> z 90% naszego charakteru to przebieg dzieciństwa, z 10% genetyka. Oczywiście od wyglądu zależy też traktowanie w dzieciństwie, wystarczy mieć odstające uszy żeby dziecko odrzucić, zignorować.

    Nie wiem na jak daleko ta stygmatyzacja sięga, ale w moim przypadku -> gdy matka przeczyta jakiś artykuł o jakimś nożowniku to od razu na mnie patrzy z pod byka, złowroga mina etc. w takim momencie mam chęć rzucić to wszystko i się wynieść jak najdalej od tego domu. To samo brat coś gada: "ja nie myślę, ja mam intuicję" - oni próbują wmówić coś czego nie ma...

  9. A nie sorki to był asertin a to chyba nie benzo. Najgorsze w tym było nie odczuwanie radości, uśmiechałem się i nic mnie nie ruszalo dookoła, ale w ogóle nie doczuwałem żadnych emocji, ani pozytywnych, ani negatywnych czyli taki żywy trup, najgorsze uczucie na świecie, to już wolę przez większość czasu być smutny i żyć dla kilku słodkich chwil radości. Podobne uczucie do gałki muszkatołowej, ale bez utraty pamięci.

  10. W dniu 28.02.2019 o 20:56, giroditalia napisał:

    Jeśli twoja matka piła będąc w ciąży z tobą to idź do neurologa z tym. Alkoholu nie tykaj bo na pewno jesteś obciążony genetycznie uzależnieniem, tak samo uważaj z benzodiazepinami.

    benzo raz psychiatra mi przepisał i przerwałem po 3 dniach, nie czułem się sobą, to na pewno nie jest przyjemne, czułem się jak trup, jakaś pustka, już wolałbym nie żyć niż być w takim stanie (nic dookoła mnie nie ruszało rzeczywiście, ale gdzie smak życia). Takie "leki" odbierają poczucie sumienia, czułem że nic nie musiałem i było mi z tym dobrze.

  11. Nie rozumiem tej dyskusji nie na mój temat w moim temacie ale ok. Jak myślicie czy DDA żeby czuć się normalnie musi być cały czas przynajmniej na małej dawce alko ? Z tego co matka mówiła to dużo piła jak była ze mną w ciąży, dużo imprez. Jak pije alkohol to jakoś normalnie jest, bez tego dziwnego antyspołecznego hamulca. Najgorsze jest to że można zatracić umiar...

  12. Ojciec np. pyta innych ludzi czy jest to normalne to co robię, jakiś idiota (np. ten z większości) mu powie że to nienormalne, wyrzuć gada z domu niech wypierdziela -> to ojciec (będący taki sam jak większość, nie mający swojego zdania, nie broniący rodziny i mający gdzieś jej problemy - uzna na wieki mnie za szkodnika i mnie wydziedziczy). Takie to właśnie życie w którym żeby żyć trzeba urodzić się w normalnym ciele, mieć milimetr tu i tu więcej lub mniej.

    Albo wujek który zawsze na mnie dobrze patrzał -> dowiedział się że nie mam dziewczyny i nie pracuje normalnie -> to zaczął mnie traktować jak śmiecia, nie chciał mi na działce ręki podać, patrzał z odrazą i mówił coś o złodziejach -> połączył w głupi sposób fakty: nie ma dziewczyny/pracy = to będzie ohydny złodziej.

    W dużej mierze jest to zasługa ojca, który wszystkim gada o problemach ze mną, każdy ze znajomych, rodziny dalszej patrzy na mnie teraz z odrazą i niechęcią, często się ze mnie śmiejąc -> ojciec zniszczył mi opinie, zamiast mi pomóc to wyśpiewał wszystko innym. Wszyscy bracia patrzą na mnie z odrazą, tak samo ojciec -> im wszystkim gadał w aucie - gdy mnie nie było żeby nie byli tak jak ten śmieć (o mnie), że nie pracuje, etc. nikt nie ma do mnie szacunku w tym domu, nawet bracia o 10 lat młodsi.

  13. Przesadziłem z tą nie rozumnością -> ludzie są tego w jakiejś części świadomi, wiedzą o tym - ale nie chcą być bezpośredni. Niektórzy są bezpośredni -> i to najbardziej boli, pośredni przekaz też ma jakiś wpływ na nas ale dużo mniejszy (chodzi o zapadanie w pamięć, mały ładunek emocjonalny etc.). Bezpośrednie powiedzenie z odrazą -> "ale jesteś brzydki" przez kilka różnych osób jest ostateczną prawdą, bo jedna, dwie osoby mogą się mylić, ale jeśli słyszy się od co najmniej 3 osób to jest to gwóźdź do trumny. Ludzie mówią: użalanie się nad sobą to uzależnienie, a kto tak mówi ? Takie osoby jak ten 

     

    Obejrzyjcie do końca to może zrozumiecie, jak duży wpływ na osobowość mają oceny innych. Nigdy nie miał problemów z kobietami, ocenami mężczyzn przed i po wypadku. Gdyby miałby to samo co ja z ludźmi + ten wypadek to nigdy nie otworzył by kanału youtube i zawsze byłby na garnuszku rodziców, max miałby pracę w domu. Większość ludzi na moje słowa reaguje w sposób: przestań się użalać, jesteś po prostu słaby, leniwy etc. -> mówią tak jakby każdy miał taki sam wygląd, takie same doświadczenia, taką samą osobowość.

  14. W dniu 14.02.2019 o 22:33, ala1983 napisał:

    z o.o. lekki przypadek dla mnie to jednorazowe epizody, przez które ludzie zgłaszają się na terapię i po niej im lepiej. Ciężkie to takie w których leki są nieodzowne do podstawowego funkcjonowania lub takie gdzie wieloletnią terapia przynosi tylko minimalne efekty. Należy też odróżnić zaburzenia osobowości od chorób psychicznych jak właśnie schizofrenia. Choc wszystko tez zalezy od jednostki, mój brat ma schizofrenię i uważam że radzi sobie dużo lepiej w życiu niz ja z osobowością schizoidalna i depresja od dziecka.

    Mój przypadek niestety jest ciężki, a nawet cholernie ciężki. Nie dość że mam zaburzenia schizoidalne to do tego wygląd nie daje mi spokoju, i dzieje się wszystko na odwrót -> np. jednemu ludzie, kobiety prawią same komplementy, mi na odwrót -> śmieją się -> to daje całkowicie drugą skrajność. Niemal każde doświadczenie z ludźmi kończy się na przynajmniej na zachowaniu złego stanu, a bardzo często ten stan pogarsza. Jakaś siła każe mi zostać w domu, pamiętam wiele razy śmiech dziewcząt a nie robiłem niczego głupiego, tylko z powodu wyglądu. Niestety w życiu chodzi jedynie o duppę czytaj rozmnażanie, ludzi się nie zmieni a mnie coraz bardziej to boli. Psychoterapie zadziałają na ładnych z emocjonalnymi problemami, nie na mnie. Sam byłem świadkiem takiej psychoterapii grupowej, gdzie towarzystwo ładnych zrobiło sobie grupkę, śmiali się rozmawiali ze sobą, flitrowali a ci inni samotnie oddaleni od wszystkich, smutni. Ludzie są kompletnie nie rozumni, nie są świadomi tego jak traktują innych i dlaczego się tak dzieje.

  15. Chciałbym więcej zarabiać, z takimi zarobkami nie ma szans nawet na wynajem mieszkania 20m2 no i mam takie otoczenie nie rozumne które za wszystko obwinia mnie -> młodszy brat nie podszedł raz do szkoły ? Burza że to moja wina, że biorą ze mnie przykład. Nie rozumują, nienawidzą - dlatego ich też nie lubię i chce się wydostać, ale nie wiem jak bo wiem jak będzie - piekło.

    edit: bracia mnie nawet nie widują bo mój pokój jest daleko, daleko - siedzę tam całe dnie, bo ojca nienawidzę, jak matka jest to jeszcze pójdę (ale bez ojca, ba nawet bym go tak nie nazwał, dla mnie to obcy - oczekuje szacunku, a sam znienawidził od dzieciaka, zawsze twierdził że ktoś taki jak ja nie może być inteligentny - co z tego że mam wysoką inteligencję i robię rzeczy których on do usranej śmierci by nie zrobił. Jak widać wygląd to inteligencja i wszystko co najlepsze dla niego.)

  16. Tak programowanie, jest to 1600 zł ale nie mam w ogóle ubezpieczenia, nic nie jest opłacane, bo to jest coś w stylu darowizna.

    edit: w życiu próbowałem w 6 może różnych firmach - i nie mogę po prostu pracować z ludźmi, będzie znowu mobbing i uczucie jakbym rano szedł do piekła a nie pracy.

  17. Mam 26 lat, od malucha trzymałem się z dala od ludzi, w pracy i szkole mobbing - od ponad roku siedzę w domu u rodziców i boję się wyjść nawet do sklepu. 10h przy komputerze, na szczęście coś zarabiam online. W urzędach i.in. miejscach gdzie urzędniczka, sekretarka załatwia sprawę przede mną -> nie potrafię spokojnie usiedzieć, od razu zaczynają się podejrzenia, jakaś zaniepokojenie sytuacją, druga strona z naprzeciwka to wyczuwa -> nie wiem czym się wtedy zająć, pocę się. Jak poradzić sobie w życiu... ?!

×