Skocz do zawartości
Nerwica.com

neverminddd

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez neverminddd

  1. Hej Kochani, po roku wracam tutaj z kilkoma słowami.

    Może ktoś z was zahaczył o ten post szukając podobnej tematyki, może dopiero ktoś to przeczyta, może ktoś z was ma podobny problem i czuje się podobnie ale chciałam tylko napisać - nie bójcie się iść po pomoc do lekarza bądź psychologa. Kilka dni później po napisaniu tego posta byłam u psychiatry który stwierdził u mnie depresję i stan z którego sama nie dałabym rady wyjść - mogło być tylko gorzej. Dostałam odpowiednie leki które bardzo mi pomogły. Brałam je około siedmiu miesięcy, mogłabym dłużej ale postanowiłam, że będę z tym sama walczyć. Jestem teraz zupełnie innym człowiekiem i zupełnie inaczej patrzę na świat. Podchodzę z dystansem do pewnych spraw, na które absolutnie nie mam już żadnego wpływu, jak i również do bliskich mi ludzi którzy wyrządzili mi tak okropne rany, że nawet nie są w stanie sobie tego wyobrazić. Zerwałam kontakt z chłopakiem u którego nie miałam za grosz porozumienia a jakiś czas później spotkałam wyjątkową osobę która pomogła mi uwierzyć w siebie i której wiele zawdzięczam, dzięki której zaczęłam od nowa żyć i dzięki której czuję się wyjątkowa. 

    Jeszcze wiele spraw w głowie muszę poukładać, nadal czasem zmagam się z różnymi myślami ale nie ma porównania do życia które jest teraz, a które było rok temu. Jestem wręcz przerażona tym, co działo się przez kilka lat i ile rzeczy oraz radości w młodości mnie ominęło. Jestem przerażona, że nikt z bliskich niczego nie zauważył (z rodziny o tym, że brałam leki wie tylko moja mama) - choć depresję można pięknie zakamuflować, coś o tym wiem.

    Często spotykałam się z brakiem wyrozumienia co stopniowo sprawiało, że coraz bardziej zamykałam się w sobie - w tej kwestii niekiedy musicie polegać głównie na sobie i samemu podjąć krok i wielkie zmiany w życiu. Dla niektórych nasze problemy są błahe, głupie, wyolbrzymione - osoba która tego nie doświadczyła nie zrozumie.

     

    Nie słuchajcie innych, że ''mają podobnie''i że ''przesadzasz'' - posłuchajcie siebie i o siebie zadbajcie. Zadbajcie o swoje zdrowie psychiczne, róbcie to na co macie ochotę, nie pozwólcie aby ktokolwiek was ograniczał i czegoś wam zabraniał, cieszcie się życiem bo jest naprawdę piękne - tego wam życzę. Uwierzcie, że jesteście silni. Walczcie o swoje szczęście i lepsze życie.

     

     

     

     

  2. Witam was.

    Długo myślałam o tym co mnie dręczy i postanowiłam się w końcu z kimś z tym podzielić, bo nie mam z kim o tym porozmawiać gdyż spotykam się z ciągłym niezrozumieniem. Mam niecałe 23 lata i jestem na 4 roku studiów. W życiu spotkały mnie sytuacje które na pewno w sposób negatywny wpłynęły na mój stan psychiczny (niesłuszne oskarżenie o kradzież przez bliska osobę, odurzenie i prawie... wykorzystanie przez chłopaka,  prześladowanie przez brata który ma prawdopodobnie zaburzenia osobowości no i kłótnie rodziców które są od zawsze). Gdy sytuacje te narastały ja stopniowo zaczęłam zamykać się w sobie i mniej ufać ludziom. Nie potrafię normalnie porozmawiać z obca osoba, bardzo mnie to krępuje i kosztuje czasem wiele wysiłku. Unikam często spotkań z innymi ludźmi, nie potrafię nawiązać kontaktu - bo przeważnie mi na tym nie zależy albo nie potrafie. Nie lubię wypowiadać się publicznie i wyrażać swojego zdania bo mam wrażenie, ze nikogo to nie obchodzi. Dlatego też w takich okolicznościach sięgam po alkohol. Mam przyjaciół przy których jestem sobą jednak kontakt z obcymi jest dla mnie dosyć ciężki. Często Towarzyszy mi nieuzasadnione poczucie winy, mam zaniżone poczucie własnej wartości, często nie potrafię cieszyć się z przyjemnych rzeczy. Obwiniam się a za wszelkie niepowodzenia mam się za najgorsze gow...o. Ciężko podjąć mi jakieś działania, zacząć coś robić, ciężko mi czasem wstać z łóżka. Często płacze i nie radzę sobie z nerwami, gdy ktoś mnie zdenerwuje jestem strzępkiem nerwow, musi minąć dluzszy czas zanim wrócę do normalności. Mam chłopaka lecz on nie rozumie tego jak się czuje... Widzę że czas mija a życie ucieka mi przez palce. Mogę wiele a znow pół dnia leżę w łóżku i myśle, myśle o czymś co nie ma sensu... Nie jest to chwilowe, bo ten stan utrzymuje się 3-4 lata. Czuje się ciagle zmęczona i smutna. Bardzo łatwo rezygnuje z planów i nie mam już nawet chęci ich podjęcia, mam wrażenie ze nic mi się nie należy. Wiem ze to chaotyczny wpis, jednak nie wyrażę do końca tego jak się czuje. Nie wiem co robić, by być normalnym człowiekiem. Czy pomoga jakieś leki? 

     

    Z góry dziękuje za pomoc.

  3. 5 godzin temu, shira123 napisał:

    droga autorko,

    wspolczuje ci...twoj  brat ma  byc moze zaburzenia osobowosci,a to sie leczy dluga terapia.tylko ze on musialby tego chciec...

    a nie masz mozliwosci odciac sie od brata,wyprowadzic? np.akademik? 

    a rodzicom nie przeszkadza zachowanie brata? czy on dla nich jest mily?

    Właśnie... musiałby chcieć, ale on nie chce nawet o tym myśleć, uważa że to ja jestem nienormalna 

    Właściwie nie pozostaje mi nic innego jak właśnie tak zrobić, rodzice niby tęsknią i mam nakaz wracania na weekendy, ale gdy już jestem w domu i tak większość czasu spędzam samotnie, więc co to za sens. Trochę pogadamy, zaraz wydają się tym zmęczeni i uciekają do swoich spraw.
    Rodzicom przeszkadza zachowanie brata, widzą to ale są bezradni. Wiele razy mama próbowała mu coś wytłumaczyć, przemówić do jego pustej głowy ale zazwyczaj nic to nie dawało, a nawet bardziej się wkurzał. Tata w sumie widzi jaki z niego potwór i ciągle powtarza, że coś nie gra ale NIC w tym kierunku nie zrobił bo chyba nawet nie chce. Ogólnie brat do wszystkich ma jakiś problem, ale nade mną najbardziej się znęca. Zdarza się że na mamę też krzyczy i mówi jej przykre rzeczy. Taty się boi bo jest trochę uzależniony od niego finansowo ;) więc się hamuje... ale za plecami już swoje powiedział.

    Brat zawsze miał wszystko podane jak na tacy i jako dorosły facet nie potrafi nawet zrobić prania, usmażyć jajecznicy czy po sobie posprzątać. Mama do tej pory pierze mu nawet jego gacie i skarpetki. W pokoju po tygodniu ma bałagan i to ja mam to sprzątać jego zdaniem. Uważa że to właśnie kobiety są odpowiedzialne za taką robotę, on po sobie niczego nie potrafi ogarnąć... jeśli chodzi o pracę to ma jakiś tam swój biznes i go ciągle rozkręca, zarabianie pieniędzy mu wychodzi, szkoda że tylko to... W sumie to on ma fioła na punkcie pieniędzy

  4. W dniu 16.10.2018 o 18:23, weltschmerz napisał:

    A nie jest tak, że jemu się nie układa w życiu zawodowym i osobistym i wskutek tego próbuje leczyć swój ból z niepowodzeń w taki właśnie sposób? Może specjalnie chce zrazić wszystkich do siebie, bo czuje się w jakiś sposób gorszy?

    Wcześniej dobrze się dogadywaliście? O ile lat brat jest od Ciebie starszy?

    Nie próbuję usprawiedliwiać go, bo sposób na leczenie kompleksów wybrał słaby, ale tak to widzę na podstawie tego krótkiego opisu.

    Jakaś terapia rodzinna by się przydała, ale on się pewnie nie zgodzi z takim podejściem.

    Odpisuję po dłuższym czasie bo sytuacja i tak nie uległa zmianie.

    Próbowałam jakoś zinterpretować jego zachowanie ale się nie da tego wyjaśnić w żaden logiczny sposób. Nie wiem co mu jest, ale powinien się leczyć. Terapia rodzinna nie wchodzi w grę niestety... różnica między nami to 10 lat.

    On miewa ogromne wahania nastroju, może w tym tkwi problem. Jakiś czas temu byłam z mamą u rodziny. Przyjechał sam po jakimś czasie i tylko szukał okazji aby przy bliskich mi dopieprzyć. Starałam się być spokojna i go ignorować ale on ciągle się ze mnie śmiał, czepiał się o mojego chłopaka itd. Puściły mi nerwy i przy wszystkich wyznałam jak się zachowuje w domu i jak mnie nazywa (szmata, su*a itd) a on że Faktycznie, te słowa do mnie pasują. Ciocia się aż przeżegnała, pytali o co mu chodzi, on wybuchnął gniewem i wyszedł na dwór, siedział w aucie godzinę bo już nie mógł na mnie patrzeć, potem znowu się do mnie nie odzywał i patrzył jakbym mu kogoś zabiła...

    Rodzice mu tłumaczą że ma się ogarnąć, że ma mnie NIE PRZEŚLADOWAĆ bo na tym cierpię, do niego to nie dociera. Jednego dnia jest nad wyraz miły, drugiego potrafi mnie zgnoić i porównać do gówna. 

    Nie ukrywam, jest to dla mnie bardzo przykre, nie potrafię wyrazić tego w słowach jak mi to łamie serce... jestem osobą wrażliwą i to mi przeszkadza, chciałabym być twarda i mieć gdzieś jego zachowanie ale ciągle mam nadzieję że to się zmieni. Święta za niedługo a ja nie potrafię się z tego cieszyć, wręcz boję się że znowu brat coś odwali i skończę rycząc w poduszkę...

    Momentami się go boję. Doszło już do tego, że gdy brat je z rodzicami obiad ja czekam aż on sobie pójdzie i dopiero wtedy idę coś zjeść, sama. Staram się unikać jego obecności bo zaczął mi przeszkadzać. Czuję od niego jakąś dziwną złą energie i nie lubię przy nim przebywać. O moich urodzinach w tym roku zapomniał, nie złożył mi życzeń... 

    Większość dni jestem w innym mieście na studiach. Jednak teraz jego problem zaczyna dotykać mnie. Dużo myślę o słowach jakie wypowiedział w moją stronę, jak się patrzył z nienawiścią, jak mówił że mam wypierdalać, że mnie nienawidzi, że wolałby żeby mnie nie było itd... bardzo mnie to rani i często płaczę, często jestem smutna i przygnębiona. Coraz częściej zamykam się w sobie i uciekam gdzieś w kąt spędzając dużo czasu w samotności. Zdarza się że tak po prostu, lecą mi łzy gdy o tym myślę, nie kontroluję tego... Nie potrafię się pogodzić z tym że straciłam kolejną bliską mi osobę... wiem już że on się nie zmieni, tęsknię za nim kiedy był normalny i mogliśmy porozmawiać i śmiać się jak prawdziwe zgrane rodzeństwo ale to już nie wróci...

  5. Cześć. Od dłuższego czasu zastanawiałam się czy tutaj napisać ale nie pozostało mi nic innego. Nie wiem gdzie i u kogo szukać pomocy, której w żadnym stopniu nie otrzymałam od nikogo... A więc.

    Mam 21 lat. Z bratem który jest wiele lat starszy ode mnie zawsze mieliśmy świetny kontakt. Pomagaliśmy sobie, wspieraliśmy się i nie było żadnych większych problemów w tej relacji. Zawsze mogłam na niego liczyć... Jednak to się niestety zmieniło i każdego to zdziwiło. Nigdy nie byłam w żadnym związku, ale ponad rok temu poznałam chłopaka z którym jestem do dzisiaj. Na początku brat zachowywał się normalnie, ale już po pewnym czasie zauważyłam dziwne, przykre teksty typu "Znowu się gdzieś gzisz" "Jesteś lafiryndą, nic nie wartą" "Wstyd mi za Ciebie" "Gzij się nawet z kilkoma naraz s*ko" i smsy w tym kontekście. Czasami dzwonił gdy byłam gdzieś z chłopakiem i mnie wyzywał, przeklinał. Własny brat i takie słowa, przykre prawda? Nie wiem czy to kwestia tego, że jestem z chłopakiem naprawdę szczęśliwa i prawie wcale się nie kłócimy, bo brat również ma już nawet narzeczoną z którą mu się nie układa od dłuższego czasu. Potrafią nie odzywać sie do siebie tygodniami o pierdoły. Wyznał kiedyś mamie że jest zazdrosny o to że mi się układa a jemu nie. Mój chłopak jest niewiele starszy ode mnie, czasami po prostu wracam bardzo późno albo rano, chcemy spędzić jak najwięcej czasu którego mamy mało (studiuje i wracam do domu na dwa dni) a jesteśmy dorośli więc chyba nie jest zabronione zostać na dłużej skoro dobrze się znamy? Dla brata właśnie to jest nie do przyjęcia, uważa mnie przez to za sz*atę i jest mu za mnie wstyd, mówi że nie może na mnie patrzeć i mam mu zejść z oczu, ciągle mi to powtarza. Chłopaka do siebie nie zapraszam na noc bo w domu zawsze jest jakiś dym, kłótnia (rodzice w separacji) a nie chce by tego słuchał. Spotykam się tak z chłopakiem 1,5 roku a dla brata to nadal jest obce. Teraz właściwie wcale nie rozmawiamy, nie odzywa się do mnie, odwraca głowę w drugą stronę gdy mnie mija, a gdy już na mnie popatrzy ma naprawdę dziwne, nieobecne spojrzenie, jakieś groźne.. Nie potrafię już z nim rozmawiać jak kiedyś. To jest właściwie niewykonalne po słowach jakie skierował w moim kierunku, stracił w moich oczach. Nie odpowiada mi nawet na głupie cześć gdy przyjadę na weekend do domu. Wcześniej często podczas zwyczajnej rozmowy z mamą i ze mną nagle wybuchnął że mnie nienawidzi, nie lubi i że go wku*wiam tym że po prostu jestem. Kiedyś wkurzony mnie gonił i musiałam schować się przed nim w szafie bo naprawdę pierwszy raz w życiu się go bałam. Nie zlicze ile razy nazwał mnie ku*wą, szma*ą i tak dalej.... Gdy zaczęłam studiować też zaczął mieć problem o to że rodzice teraz tyle płacą na mnie, że jestem za głupia na te studia i że ludzie po studiach i tak nic w życiu nie osiągną. Jemu z nauką bylo nie po drodze, ale wsparcie finansowe od rodziców miał zawsze i ma do tej pory gdy mu się noga podwinie. Nigdy nie spytał jak mi idzie na studiach i jak mi się tam żyje. Uważa chyba że ja tam nic nie robię i nie rozumie że naprawdę trzeba się uczyć i zawalać noce by zdać jakiś ciężki egzamin. Uważa że to bezużyteczne i powinnam iść do roboty, bo ludzie co studiują uważają się "za lepszych". Jego dziewczyna nie studiuje i też bywało że była zła jak słyszała coś na temat mojej edukacji. Ma mnie za jakąś paniusie bo wyjechałam do dużego miasta i coś tam, a to nie prawda XD nic to dla mnie nie znaczy, uczę się tam bo tam mam tą uczelnię z której gdy tylko mogę szybko jadę do domu. Ale oni tego nie rozumią i nie zrozumią nigdy. Brat stał się dla mnie kimś obcym. Przepłakałam wiele nocy ale chyba nie ma sensu już ryczeć przez jego poniżające zachowanie. On chyba chciałby aby w życiu mi się nie układało. Rodzice zauważyli jak się do mnie odnosi , rozmawiali z nim wiele razy na ten temat ale to na nic. Ich też to przeraża, tata chciał wysłać go do psychologa. Jest jeszcze jeden istotny fakt, bo bywa że do mamy też odzywa sie bez szacunku albo przeklina, krzyczy. Tylko że to chwilowe, a mnie za śmiecia ma przez cały rok,24h na dobę. Pogorszyły mu się kontakty z każdą osobą, z drugim bratem też jak zaczęło mu się finansowo polepszać. Podejrzewaliśmy jakiś czas że coś ćpa bo nie dalo sie wytłumaczyć jego chorego zachowania, mama przeszukała cały dom i jego warsztat ale nic nie znalazła. Próbowałam u niego jakoś zaplusować, przemalowalam mu pokój choć mnie o to nie prosił, piekłam mu co kilka dni pizze na kolacje, zrobilam  tort na urodziny, często bylam jego kierowcą gdy tego potrzebował itd... Ale potem znowu zostalam zezwana i tyle. Mogłabym tak pisać i pisać... Dzisiaj miałam wrócić wczesnie rano do domu cos załatwić ale nam się zaspało z chłopakiem i znów dostałam smsy typu "wstyd mi za Ciebie w nocy się gzij a nie rano" "nie odzywaj się juz do mnie w ogole !". Znów zignorował moją obecność jak się mijaliśmy.

    Pozostała część rodziny akceptuje chłopaka,  lubią go tylko ten psychol ma ciągle jakiś problem... Czy wiecie może co mu jest? O co mu chodzi? Dlaczego stał sie taki wrogi i obcy? Czy warto walczyć o jego zdrowy rozsądek czy odpuścić?

    Dziękuję za wszelką odpowiedź i pozdrawiam.

×