Skocz do zawartości
Nerwica.com

nvm

Użytkownik
  • Postów

    2 356
  • Dołączył

Treść opublikowana przez nvm

  1. Być może. Ale co jeśli mój mózg jest jeszcze głupszy?
  2. nvm

    Konkluzje dnia.

    Wszystko, co ma swój początek, ma też swój koniec. Nic na świecie nie trwa wiecznie, wszystko swój kres ma. Nie ma w tym świecie nic trwałego.
  3. nvm

    czego aktualnie słuchasz?

    [videoyoutube=jO6qMDKrZuQ][/videoyoutube]
  4. [videoyoutube=oRM-myGGZTE][/videoyoutube]
  5. nvm

    Wyraź siebie poprzez filmik

    Właśnie w taki sposób bardzo często myślę o swoim byłym związku: [videoyoutube=gAGOsfhba9Y][/videoyoutube] (ja tutaj jestem oczywiście Vegetą, czyli tym torturowanym)
  6. nvm

    Wyraź siebie poprzez filmik

    [videoyoutube=C65oaIHsdYM][/videoyoutube] [videoyoutube=V-ZvUDhiUtQ][/videoyoutube] [videoyoutube=00EjISW5vsU][/videoyoutube]
  7. Telemaniak: [videoyoutube=EK8Hw5XVvnk][/videoyoutube]
  8. [videoyoutube=zU507eDdWXk][/videoyoutube]
  9. Gwoli ścisłości, ja się bardziej identyfikuję jako ten, który padł tego mechanizmu ofiarą ;]
  10. [videoyoutube=t9QFQiavQBk][/videoyoutube]
  11. Oho, mamy mistyka na pokładzie xD
  12. Pierwsze podejście: Drugie podejście:
  13. Moja pierwsza osobowość: Moja druga osobowość:
  14. nvm

    18 pytań

    Ulubiony kolor: chyba TEN (na wiki to się nazywa: cyjan (druk))
  15. nvm

    Nasze wewnętrzne dzieci

    Brzmi znajomo, kwestia skali i intensywności. Moje wewnętrzne dziecko (o ile dobrze to rozpoznaję) mówi: - "Zabierz mnie stąd!" - "Nie ogarniam!" - "Niech ktoś się mną zaopiekuje, proszę..."
  16. Miałam na myśli raczej nagłą chorobę, wypadek lub wewnętrzny konflikt odbierający sen. Meteoryt to przykład, który chyba najtrudniej obalić, z którym najtrudniej dyskutować.W moim doświadczeniu nagłe choroby i wypadki zdarzają się (dzięki Bogu!) bardzo rzadko. I potem (dzięki Bogu!) mijają (nie licząc czyjejś śmierci). Największe i najbardziej wywołujące cierpienie, gwałtowne i nagłe zmiany w moim życiu dokonywały się wtedy, gdy byłem na nie otwarty. Odkąd się utwardziłem i stałem się bardzo zachowawczy, takie zagrożenia w dużej mierze mnie (dzięki Bogu!) omijają. Unikam zagrożeń i nadmiernego ryzyka. A co do wewnętrznego konfliktu, to jest to u mnie w dużej mierze trwały stan, czyli część aktualnej "równowagi", a więc trudno to liczyć jako zaburzenie kontroli.
  17. Teoretycznie może i tak. Ale - nie wiem jak to wygląda u Ciebie - lecz moje doświadczenie mówi mi coś innego Moje doświadczenie mówi mi, że gdy trzymam się stałych schematów, moje życie wygląda na ogół podobnie A gdy zaczynam coś w nich zmieniać, moje życie również się zmienia. I im bardziej otwieram się na zmiany, tym więcej jest tych zmian. Możemy oczywiście teoretycznie gdybać, ze w każdej chwili może nas meteoryt walnąć, ale obawiam się, że moja praktyka jest mniej więcej taka, jak napisałem Hehe To piękne powiedzonko ukazuje właśnie w ten sposób ludzki tragizm wyboru xD
  18. Dziękuję. Zbytek łaski. I tak zaangażowałem się ponownie w życie tylko po to, żeby się czymś zająć i poprawić sobie samopoczucie. Wiedziałem, że to wszystko już nie jest na poważnie, że to tylko złudzenie. Dopiero później się na nowo w tym zapomniałem, zatraciłem i na nowo uwierzyłem. W takiej sytuacji zawsze mógłbym znowu sobie stworzyć jakieś nowe fantazje, w coś się zaangażować ;] Chodzi mi o to, że pierwszy odruch to: "O tak, to fajny pomysł" (przykład: zadzwonienie do byłej dziewczyny; nie mieliśmy kontaktu ze sobą przez lata). Dopiero później przychodzi refleksja, że później będę przez długi czas przez to żył w lęku, stresie, moje życie się zdestabilizuje, a więc nie warto. Wszystko może się rozsypać. I nie obchodzi mnie, co mogę na tym zyskać! [All I've got's what she didn't take (Linkin Park - In Pieces)]. Wolę brak straty niż zysk. Gdyby odżyła nasza znajomość, to byłby koniec względnie spokojnego życia, jakie obecnie mam. Za wysoka jest ta cena. Tym bardziej, że zawsze mogę przecież wrócić do tego pomysłu później, gdy będę do niego bardziej przekonany i/lub będę miał mniej do stracenia.Na szczęście w tym przypadku miałem tą refleksję przed faktem, więc się w to bagno nie wpakowałem ;] Ale nieraz było tak, że dopiero po fakcie uświadomiłem sobie, że ta spontaniczna akcja, która wydawała mi się taka fajna, niesie za sobą ogromne i tragiczne konsekwencje. Brzmi to, jakbyś była tego pewna. Dałabyś sobie rękę uciąć, że jest tak, jak napisałaś? Obawiam się, że moja osobowość jest rozdwojona (zobacz, jaki mam dzisiaj avatar ). Rozwój nie tyle dla przyjemności, co dla osiągnięcia lepszej równowagi. Droga znana nie tyle dla szybkiego osiągnięcia celu, co dla zachowania obecnej równowagi. Boję się, że co za dużo naraz (rozwoju), to niezdrowo, że to na to jest potrzebna energia i że to trzeba robić stopniowo, stopniowo się z tym oswajać. Moja była też się mną bawiła, jak jojem. Od tamtego czasu mam uraz i nie wchodziłem w żadne nowe (poważniejsze) związki. Od tamtego czasu trzymam ludzi (szczególnie dziewczyny) na dystans. Wcześniej było inaczej - w tamtym związku właśnie byłem całkowicie otwarty i oddany. Bezbronny. Dałem jej kamień z wielkim Love. Ale dzięki niej zrozumiałem, że to głupota. Że nie warto nikogo tak blisko do siebie dopuszczać. Być może z wyjątkiem rodziny. Jeśli porzucasz kontrolę, to musisz się liczyć z tym, że z Twoim życiem może stać się wszystko. Jeśli nie jesteś gotowa stracić wszystkiego, to znaczy, że nie puściłaś kontroli w 100 procentach. Bo coś wówczas chcesz zachować, kontrolować. Czegoś wówczas nie puszczasz. Albo rybki, albo akwarium. Nie można mieć wszystkiego. -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Jak żyć? Jakich wyborów dokonywać? Którą częścią siebie kiedy się kierować? Po której stronie siebie kiedy się opowiadać? Mam bardzo poważne wątpliwości odnośnie swojego systemu dokonywania wyborów. Nie wiem, czy to jest normalne, czy może dla większości ludzi kolejne działania, które podejmują są oczywistą oczywistością, i może tylko ja tak mam... A jeszcze odnośnie celów w życiu: Tylko jedna z moich (sub-?)osobowości stawia sobie jakieś cele. Druga (sub-?)osobowość żyje tu i teraz, jest jej wszystko jedno i nie obchodzi jej za bardzo, co się ze mną dzieje.
  19. Szczerze mówiąc, nie wiem dokładnie jak to "poczucie własnej wartości" działa. Moja hipoteza jest następująca: mamy pewne kryteria - jeśli je spełniamy, to się cenimy i się lubimy. Podobnie możemy oceniać zresztą innych ludzi. Albo: jeśli ludzie, których zdanie cenimy, nas lubią (lub wiemy, że lubiliby nas, gdybyśmy się o to postarali), to wówczas również możemy siebie lubić. I jak sobie z tym radzisz? Jakie jest na to Twoje rozwiązanie? Co rozumiesz tutaj pod pojęciem "wolność"?
  20. Lepiej się podrapać, czy oswoić się ze swędzeniem? Lepiej realizować swoje pragnienia, czy je sobie odpuszczać? Lepiej jest działać, czy zatrzymać się i trwać w zatrzymaniu? Gdy leżysz, lepiej jest skłonić się swoją decyzją do wstania, czy czekać, aż wstanie nastąpi samoczynnie, ignorując do tego czasu wszelkie związane z takim oczekiwaniem dyskomforty? Lepiej jest zrobić coś ekscytującego, ale ryzykownego, od razu, czy odłożyć to na później? Kiedy wybrać drogę znaną, a kiedy wybrać drogę rozwoju? Jeśli na podstawie swojego doświadczenia uważasz, że masz tendencję do niedoszacowywania negatywnych konsekwencji lekkomyślnych działań, czy warto brać na to ogólną poprawkę na zasadzie: "Nie wiem jeszcze dlaczego to jest ryzykowne, ale na ogół uświadamiam sobie takie rzeczy dopiero po fakcie, więc lepiej się z tym wstrzymam, żeby się w coś nie wpakować"? Czy brać jakąś poprawkę na takie sytuacje i jeśli tak, to w jaki sposób? Jak do tych wszystkich pytań ma się kwestia energii, wypoczynku i wyspania? Edit - odnośnie postów Dark Velvet: A jest tak? Co jest tym składnikiem odżywczym? Jako trzymanie samego siebie w ryzach bezpieczeństwa i utrzymywania status-quo.
  21. A co, jeśli tym razem będę bardzo uważał, by już nie tworzyć sobie nowych rzeczy do realizacji? Co się wówczas stanie?
×