Skocz do zawartości
Nerwica.com

carmen1988

Użytkownik
  • Postów

    3 735
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez carmen1988

  1. Witam wszystkich po raz enty. Za każdym razem kiedy wydaje mi się, że jest poprawa, rezygnuję z forum bo przecież "jest ok". Jednak znów nie jest ok. Mam już dosyć tej huśtawki. Niedookreślenia. Leczę się już tyle lat, zaliczyłam nawet jedną hospitalizację, a nadal nie wiadomo na 100 % co mi dolega. Niby CHAD ale gdzie ta mania? Niby depresja, ale przecież czasem jest całkiem fajnie. W tej chwili, jest kiepsko i znowu tu wracam. Zastanawiam się po prostu, czy jest wyjście z tej matni. Ja po prostu jestem swoim największym przyjacielem ale i wrogiem. Funkcjonuję pozornie w porządku, ale w zaciszu domowym wiem jak się czuję, że codziennie walczę. W moje głowie za dużo się dzieje, brak mi wytchnienia od siebie samej. Czy to Borderline?

  2. Nie jestem tutaj nowa. Kilka razy wydawało mi się, że jestem już w miarę zdrowa i nie potrzebuję nikogo ani niczego, w tym tego forum. Przez chwilę byłam z siebie dumna, czułam się lepsza od siebie samej. Myliłam się, ciągle ze sobą walczę, udaję przed innymi, jednak moja wytrzymałość się powoli kończy. Nie wiem jak wytrzymać ten wewnętrzny stan bycia trudnym, nieszczęśliwym, skomplikowanym, pełnym słabości i rozterek. Dzisiaj wreszcie przyznałam przed sobą samą, że nie mogę sobie poradzić ze sobą, z moją psychiką, która ciągle stawia przede mną przeszkody. Nie wiem tylko co dalej. Absolutnie chcę żyć, jednak nie wiem jak Życie mnie zwyczajnie boli. Ze zbyt wieloma jego aspektami nie jestem w stanie się pogodzić Na zewnątrz wydaje się, że w miarę normalnie funkcjonuję jednak tak nie jest, a po moim epizodzie w Gnieznie w 2012 roku nie jestem w stanie ponownie zawieść rodziców. Przeżyli ze mną gehennę. nie mam sumienia, żeby ponownie serwować im coś podobnego, za bardzo ich kocham. Jestem aspołeczna, według jednej "byłej" przyjaciółki" robię z siebie ofiarę. Ja tylko chcę w miarę szczęśliwie żyć, jednak sama sobie na to nie pozwalam. Pomóżcie....Potrzebuję pomocy kogoś kto rozumie jak boli bycie inną, trudną. Życie po prostu mnie boli, ze zbyt wieloma jego aspektami nie jestem w stanie pogodzić Ja po prostu widzę całą brzydotę świata i nie daje mi to normalnie żyć.

  3. carmen1988, miałam nick: nazywam się niewarto

    pamiętam cię, choć przyznaję, że nie tak ze szczegółami.... chciałabym wrócić do was na stałe...ale tkwi me nie przekonanie mojego psychiatry z gniezna, że to nie jest do mnie tak do końca korzystne.

  4. Liczę, jak głupia, że gdzieś tam są ludzie tacy jak ja, wrażliwi, mądrzy, refleksyjni, trudni.

    takich Ci potrzeba ? Tylko po co ? I tak nie dasz im dostępu do śwojego światka . A budowanie przyjażni to karkołomna praca , często pełna wyrzeczeń , w dodatku ryzykowna , czasem przyjemna , czasem nieprzyjemna ( jak w małżeństwie ) . Stać Cię na TO ?

    A może brak Ci faceta . Dusisz się w swoim monolityczno żeśkim pierwiastku ,

     

     

     

    Nie brak mi facetów, stąd wiem, że jesteś facetem,przypisujecie sobie zbyt duże znaczenie w naszym życiu. Chodzi mi o ludzi, a nie o mężczyzn, jak chcę się zaspokoić to robię to, nie przypisuję temu zbyt dużej wagi, jestem z "epoki" tych trudnych i tyle.

  5. Unikam kontaktu z ludźmi, wolę spędzać czas ze sobą nic z tłumami głupich ludzi. Mam dwie przyjaciółki, starczy, ale nawet ich nie obarczam moim problemem z alkoholem. Liczę, jak głupia, że gdzieś tam są ludzie tacy jak ja, wrażliwi, mądrzy, refleksyjni, trudni.

  6. choć nie jest to prawdą,

    a co jest Prawdą o Tobie samej , w jednym zdaniu .

    Nie musisz akceptować całego świata .( czego w tym świecie nieakceptujesz , bo świat to zbyt rozległy ogólnik ) ja tez nie akceptuję w nim wiele rzeczy ,,, ale też wiele akceptuję ( bo sa dobre ) . Problem chyba w tym ,że zadręczasz się tym aspektem i to Cię rozpi-rdala .

    Twoje picie rozumiem . No cóż w Twoim wydaniu alkohol " to lekarstwo " . Jak często i jak duzo pijesz ? Jak sie upijesz to jest wtedy OK ?Rodzice chyba widza Twoje stany po alko ? Pewnie są zaniepokojeni .

     

     

     

    Nie akceptuję ludzi- a konkretnie ich cech- czytaj głupoty, chęci upodobnienia się do popularnej formy, jednolitości, udawania,że wszystko jest cool - a może zazdroszczę im tej głupoty, ponieważ sprawia, że są szczęśliwi a ja nie. Rodzice nie widzą mojego problemu, mieszkam sama już.

  7. Nie jestem nowa.... choć pewnie nikt mnie tu nie pamięta....wracam po raz kolejny

    -pamietam ,dobrze pamiętam. ;) Polecałem Ci Topiramat m.in.

    Nie za bardzo rozumiem , czy Twoim problemem jest udawanie przed innymi ludżmi ,żeby Cie zaakceptowali ( czy jak ?) , oraz nadwaga ?( nie akceptujesz swojego ciała bo nie jest idealne ) , pociąg w alkohol z tego wszystkiego , jako szukanie ulgi ?

    Tak ?

     

     

    Mam wiele problemów, ale może wypunktuję bo można się pogubić...

    - po pobycie w Gnieźnie i piekle jakie zgotowalam moim najbliższym (rodzicom) udaję, że wyszłam na prostą, że jedynym moim problemem jest nadwaga choć nie jest to prawdą,

    - jest lepiej, chociaż dalej czuje się inna, nie akceptuję świata takim jaki jest, za dużo piję, żeby się znieczulić

  8. carmen1988, i ja Cie pamietam z początków mojej bytnosci na forum.

     

    -- 24 maja 2014, 16:36 --

     

    carmen1988, i ja Cie pamietam z początków mojej bytnosci na forum.

     

     

    Tobie również dziękuję za pamięć, nie potrafię obiecać, że zostanę, mam chwilę, że wydaje mi się, że jest już tak dobrze, że mogę porzucić dawną siebie, siebie z nerwicą, dołem, skłonnością do alkoholu, zatapiania smutków, nadwagą- zajadaniem emocji, graniem przed bliskimi dla ich dobrego samopoczucia, choć chciałabym.

  9. Ja też już nie chodzę do psychologa, kiedyś nabierałam się na magiczne metody, pomoc specjalistów, teraz wprawdzie nie poddałam się, ale pogodziłam się z tym, że nie będę taka jak inni. Biorę tabletki, staram się znaleźć szczęście dla samej siebie, co 3 miesiące idę do psychiatry i godzę się na kolejną dawkę leków...godzę się na bycie sobą, inaczej nie umiem....nie będę inna tylko po to, żeby inni uznali, ze jestem ok. Bycie mną dla mnie jest wartością mimo słabością.

  10. Hej, dzięki za pamięć, ja też jakieś 1,5 roku temu byłam tu stałym bywalcem...byli ci sami ludzie, szło porozmawiać....teraz coraz więcej osób przypisuje sobie problemy i zaraz potem znika....brakuje mi stałości, osób którzy byli i są....potrzebuję wsparcia ale i chciałabym oferować pomoc....przeszłam przez swoje i uważam, że jestem sobą tutaj, mimo że dawno mnie nie było, walczę.

  11. monk.2000, dziękuję, to wiele dla mnie znaczy, zniknęłam stąd tylko dlatego, że powiedziano mi, że tak szybciej wyjdę na prostą...okazało się to klamstwem..

     

    -- 24 maja 2014, 16:20 --

     

    monk.2000, dziękuję, to wiele dla mnie znaczy, zniknęłam stąd tylko dlatego, że powiedziano mi, że tak szybciej wyjdę na prostą...okazało się to klamstwem..

  12. Nie jestem nowa.... choć pewnie nikt mnie tu nie pamięta....wracam po raz kolejny.Prawie dwa lata temu było źle, nawet bardzo źle, chciałam skończyć ze sobą. Zaliczyłam 5 tygodniowy pobyt w Gnieźnie. Wydawało mi się, że po tym pobycie wyszłam w miarę na prostą. Wcześniej miałam nerwicę - zarówno nerwicę jak i depresję. Przez 2 lata od wyjścia ze szpitala oszukiwałam się, znalazłam pracę. Okazuję się jednak, że ciągle mam ze sobą problem - nie akceptuje się, smutki zatapiam w alkoholu, zajadam emocje - stąd duża nadwaga, brak akceptacji. Chciałabym być znów normalna, nie gruba - nie jestem w stanie podjąć żadnego wysiłku. Co dzień gram normalną, coraz trudniej mi to robić....choć wszyscy się nabierają łącznie z moimi przyjaciółmi i rodzicami, nie chcę nikogo znów zawieść...ale jest coś we mnie, co nie pozwala mi na normalne życie, ciągnę do autodestrukcji.....nie mogę z nikim się tym podzielić...tylko osoby podobne do mnie potrafią to zrozumieć, stąd mój powrót. Pomóżcie....ja też postaram się podzielić lekcjami, które zdobyłam.

×