Skocz do zawartości
Nerwica.com

Astro

Użytkownik
  • Postów

    59
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Astro

  1. Potwierdzam - to trwa już bardzo długo. Nie pisałem o tym wcześniej bo myślałem, że to przypadłość mojego egzotycznego systemu operacyjnego i przeglądarki, ale okazuje się, że i poprawni pecetowcy też to mają.

  2. Popieram Was i nie zazdroszczę starcia z co niektórymi użytkownikami. Jak kiedyś zwróciłem uwagę jednej forumowiczce, aby starała się pisać poprawnie bo trudno ją zrozumieć wysłała mi prywatną wiadomość. Napisała, że pomimo tego, iż robi magisterkę to nie będzie używała dużych liter, znaków interpunkcyjnych i w ogóle nie będzie pisała jak w szkole kazali bo ma takie widzimisię. A moje przywiązanie do podstawowych zasad poprawnego pisania nazwała nerwicą natręctw. Dodała też, że forum ma ją uspokajać, a nie wkur.....

  3. Wszyscy tacy uśmiechnięci jakby nerwicy i lęków nigdy nie mieli :))) Też zrobiłem sobie specjalne naciągi na ustach i oczach nicią bezbarwną, aby nie straszyć posępną miną.

    Photo-9-2.gif.b2ac048499dd05754e0d5cd8af6e1a3d.gif

  4. Jak to dobrze, że bibi sama się do tego przyznała i nikt jej nie musiał tego mówić. Od dawna miałem wrażenie, że u części użytkowników tego forum strona ta przejęła funkcje zwykłego komunikatora internetowego - pogaduchy między znajomymi. W krótkim czasie objętość forum tak spuchła, że nie da jej się przejrzeć, a nowych użytkowników niektórzy gonią do szukania, a nie zadawania pytań i dzielenia się problemami.

    Sam często zgrzytam zębami jak czytam niektóre posty - wieczorami koleżeństwo się nudzi i wymienia się uprzejmościami: posty jedno-, dwu wyrazowe, jednozdaniowe.

    Jeśli pisanie na forum uspokaja i odgania demony to dobrze, ale chyba to nie tak miało wyglądać. Z drugiej strony nie samą nerwicą człowiek żyje i trudno byłoby ciągle gonić tych co nie zawsze piszą na temat. Traci na tym przejrzystość, ale może znajdzie się sposób na pogodzenie tych sprzecznych interesów.

  5. A jak się teraz wygadałeś to lepiej się poczułeś?

    Wypadek pewnie był czymś w rodzaju wyzwalacza, a skoro odnalazłeś jakieś niepokojące objawy już w dzieciństwie to pewnie bez szukania tam przyczyn się nie obędzie.

  6. Hmmmm... Pamiętam jak na pierwszym spotkaniu z terapeutą pytał się mnie również o to czy w ostatnim czasie nie spotkała mnie jakaś przykrość, nie zawiodłem się na kimś, nie poczułem się oszukany przez kogoś na kogo mogłem wcześniej liczyć.

    Dlatego więc jak czytałem Twój post rzucił mi się w oczy wątek nieudanej znajomości - może to jakiś klucz do zagadki.

    Dobrze, że zapisałeś się na terapię. Co do odstawiania samemu leków - odradzałbym tak robić - lepiej wrócić do lekarza i poprosić o przepisanie czegoś innego co nie będzie wywoływało efektów ubocznych lub przynajmniej nie w skali uniemożliwiającej ich zaakceptowania. Jak poczytasz posty to się zorientujesz, że szukanie właściwego leku czasami mogło zająć trochę czasu.

  7. Chyba jednak lekarz się nie pomylił - dużo objawów wskazuje na to, że jednak jest to nerwica.

    Nie mam dużej wiedzy ani doświadczenia dotyczącego schizofrenii, ale coś mi się zdaje, że osoby z tą chorobą chyba nie są świadome swojego stanu.

    Dobrze, że będziesz miał psychoterapię - oprócz tego, że z terapeutą będziecie szukać przyczyn takiego twojego stanu to chyba znaczne polepszenie nastąpi jak zdoła Cię przekonać i udowodnić, że to nie to czego najbardziej się objawiasz.

    Głowa do góry.

  8. Mnie też chyba bardziej nerwica niż coś innego odzwyczaiło od palenia.

     

    Stwierdziłem, że i tak już wystarczająco ch.... się czuję, że dodatkowo zatruwać się nie ma sensu - oczywiście, aby to

     

    zadziałało trzeba wierzyć w to, że palenie szkodzi.

  9. Już i tak pokonałeś pierwsze opory - rozmawiasz z nami o swoich

     

    problemach. Co prawda w sposób anonimowy więc jest Ci łatwiej. Tak samo powinieneś potraktować rozmowę z lekarzem specjalistą

     

    psychiatrą lub psychologiem. Nie musisz się ich obawiać, pójście do specjalisty nie oznacza, że jesteś wariatem (sam miałem

     

    takie obawy i opory), a już pierwsza rozmowa może Ci dużo pomóc. Nie warto się tak męczyć. W wieku 18 lat chciałoby się

     

    ciągle bawić i żyć bez trosk - nie warto sobie psuć tego okresu samotną walką z nerwicą.

  10. Może to zabrzmi dziwnie, ale w tej całej niewesołej sytuacji masz sporo

     

    szczęścia, że podejrzewasz i czujesz przez skórę co ci tak naprawdę dolega. Dodatkowo jest to forum od kilku miesięcy i

     

    ludzie znajdują potrzebne im informacje.

    Możesz niechcieć rozmawiać o swoich objawach ze znajomymi, może to być dla Ciebie

     

    krępujące, ale bez rozmowy ze specjalistą się nie obędzie. Jeśli nie chcesz się męczyć, jeśli chcesz, aby zaczęło Ci się

     

    chcieć żyć i cieszyć to nie obędzie się od wizyty u psychologa lub psychiatry.

  11. Hi Bolo,

    po tym co piszesz i że bierzesz Xanax można wnioskować, że

     

    zaciągałeś porady jakiegoś specjalisty. Chyba, że na odczepnego lekarz pogotowia, albo pierwszego kontaktu raczył

     

    poinformować Cię, że masz nerwicę i dał coś na uspokojenie.

    Początkowe objawy rzeczywiście wyglądają mi na typowo

     

    nerwicowe. Kolejne może mniej bo ich sam nigdy nie doświadczałem.

    Należę do osób, które w takich przypadkach zawsze będą

     

    doradzały Ci kontakt ze specjalistą - wiem z doświadczenia, że bagatelizowanie takich spraw i chodzenie po różnego rodzaju

     

    specjalistach oprócz psychologa i psychiatry tylko pogłębia z czasem objawy.

  12. Aby zakończyć ten temat - przynajmniej dla mnie - dobrze, że jest forum

     

    i można wymieniać się poglądami. Każdemu może oczywiście się wydawać, że temat zna doskonale i jest niemalże specjalistą bo z

     

    problemem żyje na co dzień.

    Po głosach na forum można sądzić, że post Saturna odebrałem jakoś inaczej niż większość.

     

    Dlaczego? Już sam przydługi tytuł "Solówka: czyli krótka ballada o nieprzechodzeniu na leki:)" sugeruje o czym będzie mowa i

     

    nie będą to wątpliwości tylko stwierdzenia. Stawianie swoich tez i przemycanie ich pomiędzy znakami zapytania jest stylem

     

    pisania często spotykanym w felietonach prasowych:

    "Czy można wyleczyć nerwicę? Moim zdaniem oczywiście można... Może

     

    lepiej byłoby traktować farmakologię jako środek NAPRAWDĘ ostateczny?"

     

    W pytaniach zawarte są odpowiedzi i dla mnie to

     

    jest czytelne.

     

    Koniec kropka.

     

    Aha... ktoś nie wie co to jest dyktatura.

  13. Hmmm.... począwszy od tego, że już ocena kto jest dłużej na forum się

     

    nie zgadza to reszta też jakby nie w temacie.

     

    Ja chyba zupełnie inaczej odebrałem post Saturna niż Ty i będę się

     

    upierał, że miejscami zawiera on poglądy, których nie powinniśmy tu utrwalać. Bo jeśli ktoś pisze: "...chodzi mi o to, czy to

     

    dobrze, że coponiektózy użytkownicy tak bardzo agitują każego nowego z problemami typu nerwicowego do natychmiastowej wizyty,

     

    nie zwlekania itd. Nie jest to troche coś w stylu złożenia broni?".

    No jak można wmawiać ludziom, że pójście do

     

    specjalisty (jakiegokolwiek) to złożenie broni. Samo wyrażanie takich wątpliwości jest nie na miejscu. Czy też wyrażanie

     

    swego rodzaju oburzenia, że tu wszyscy coś łykają - jak myślisz jak to może odebrać osoba szukająca pomocy. Nie tacy

     

    specjaliści jak nasz forumowicz pracowali na całym świecie nad tymi specyfikami wiele lat, aby całkowicie podważać sens

     

    stosowania farmakologii.

  14. To ciekawe co piszecie o swoich przeżyciach w kościele. Ja ponieważ nie

     

    chodzę do kościoła i z wiarą jestem na bakier zastanawiałem się jak czułbym się nim. Gdy dopada mnie mocny atak na mieście

     

    chcę jak najszybciej być w domu - do taksówki i jak najszybciej do łóżka. Zastanawiałem się czy kiedyś nie spróbować zamiast

     

    do domu pojechać do kościoła. Uznałem, że jeśli już mam umierać to akurat w tym miejscu zajmą się mną we właściwy sposób.

     

    Wydawało mi się, że jest to szczególne miejsce - nawet dla mnie - i osiągnę jakiś błogi stan, że niczego nie będę się bał.

  15. Coś mi się wydaje, że Saturn mocno się rozpędził w wypowiadaniu swoich

     

    sądów na temat brania prochów. Być może zabrakło mu trochę wyobraźni, a sam ponadto nigdy nie miał objawów nerwicowych na

     

    tyle silnych, aby nie dało ich się opanować, przynajmniej na początku, inaczej jak tylko prochami. Jego post w części w

     

    której w ogóle neguje potrzebę chodzenia do psychologa i promuje samotną walkę z nerwicą uważam za szkodliwy. Takich

     

    przypadków na forum jest co raz więcej - ludzie się męczą wiele lat bo myślą, że tak musi być, nie mają nikogo kto zająłby

     

    się nimi i pokierował do specjalistów. Czas upływa, a tym czasem tylko pogłębiają swoją nerwicę i utrwalają negatywne

     

    doznania.

     

    W dyskusji często słyszę opinie, które jak sądzę są zapożyczone przez piszących od swoich lekarzy i

     

    terapeutów. Jest cała masa ortodoksyjnych terapeutów, którzy zawsze mówią, że łykanie prochów nic nie załatwi i jest wręcz

     

    szkodliwe. To jest pogląd dobry, ale sprzed wielu wielu lat i już nieaktualny. Teraz tylko chyba stare dziady się go kurczowo

     

    trzymają. Większość specjalistów powie, że badania wykazały najlepsze rezultaty w terapii skojarzonej.

     

    Tak jak we

     

    wszystkim pewnie najlepszy jest umiar i złoty środek. Prochy są dla ludzi, ale na szczęście sami ich nie możemy sobie

     

    przepisywać. Od tego są specjaliści. Druga sprawa, że ze specjalistami, zarówno od farmakologii jak i od duszy, jest czasami

     

    tak jak z fachowcami z programu "Usterka". Nie każdy był na wszystkich wykładach, coś czasami przespał bo wieczorem była

     

    fajna impreza. No może... trochę przerysowałem:)))

  16. Trochę dziwne jest to co piszesz. Z jednej strony mówisz, że nie masz

     

    już siły, z drugiej, że tak naprawdę jeszcze nie walczyłaś z tym mimo, że nerwicę masz 5 lat.

    Nie wiem czyja to wina -

     

    lekarzy i terapeutów na których trafiasz czy jest to tylko i wyłącznie Twoja wina bo nie chcesz się wyleczyć i brak Ci

     

    wystarczającej motywacji. Coś mi się wydaje, że bardzo mocno zaniedbujesz się - samo nic nie przejdzie. Robisz bardzo źle bo

     

    u Ciebie 5 lat nerwicy to tylko 5 lat utrwalania się i pogłębiania objawów.

    Napisz coś więcej o sobie, poczytaj co inni

     

    piszą, wyciągnij wnioski, daj sobie pomóc. Przede wszystkim chyba musisz porzucić dotychczasowe myślenie o chorobie.

  17. W odróżnieniu od DarkAngela jestem w stanie zrozumieć dlaczego Gość

     

    odniósł takie, a nie inne wrażenie. I według mnie to wrażenie w cale nie jest zafałszowane.

    Na forum przychodzą ludzie z

     

    różnych powodów i z różnymi podejściami do swojej choroby.

    Po pierwsze przychodzą ludzie, którzy mają tylko

     

    przypuszczenie lub dopiero co dowiedzieli się, że cierpią na nerwicę. Poruszają się trochę między różnymi radami od

     

    forumowiczów jak we mgle. Trochę może liczą na cudowną radę lub że przez internet się wyleczą. A tak na prawdę powinni

     

    posłuchać pierwszej i jedynie słusznej rady, aby się nie ociągali i udali do specjalisty.

    Na forum są też ludzie u

     

    których nerwica trwa na tyle długo, że przeszli już wiele etapów życia z nią i leczenia. Nie każdy trafia na dobrych

     

    specjalistów, nie każdy może sobie pozwolić na wieloletnie chodzenie na terapię lub branie najlepszych leków, u wielu

     

    formakologia ma wiele objawów ubocznych, nie każdy wychodzi z tego równie szybko i skutecznie jak inni, nie każdego życie

     

    pieści, nie każdy jest piękny i bogaty. Wielu ma chwile zwątpienia. I rzeczywiście można przypuszczać, że część z

     

    forumowiczów nie leczy się lub nie leczy się dobrze. Ale to chyba powinni oceniać specjaliści.

  18. To dobrze, że szukacie pozytywnych stron w swojej chorobie, ale dla

     

    mnie to jest trochę pocieszanie się na siłę. Ja nie znajduję ani jednego pozytywnego aspektu choroby. Szkoda normalnego

     

    życia, beztroski, młodości, przyjemności, błahostek, świętego spokoju, radości, luzu..... i wiele wiele innych rzeczy jakich

     

    nas choroba pozbawiła.

×