Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rodzic to nie kolega. Wasza opinia.


thuu

Rekomendowane odpowiedzi

W jaki sposób rozmawiacie z rodzicami? Rozmawiacie tak jak każdym innym bez skrępowania. Czy uważacie za normalne rozmowę z rodzicem "dziecka" które dawno temu odebrało dowód osobisty w stylu: "A kiedy mama będzie wychodzić?. Mama?. A mama wie kiedy jest otwarty sklep? To takie odpowiedzi do matki. A matka mówi tak: "Mama wychodzi na miasto. Mama nie wie kiedy będzie" itp. Bo przykładowo powiedzieć "Mamo, ja będę w sklepie. Może coś Tobie kupić przy okazji? lub " No to jak możesz to poczekaj bo będę później o 20 minut" są odbierane jako brak szacunku. Bo z założenie rodzic nie jest przyjacielem a jest rodzicem. Jestem ciekaw co o tym sądzicie ;) Niecierpliwie czekam :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Idealnie jest jezeli rodzic jest rowniez przyjacielem ..ale nie moze zapomniec ,ze przede wszystkim rodzicem.

"A kiedy mama będzie wychodzić?. Mama?. A mama wie kiedy jest otwarty sklep? To takie odpowiedzi do matki. A matka mówi tak: "Mama wychodzi na miasto. Mama nie wie kiedy będzie" itp

nie bardzo rozumiem o co chodzi.. dlaczego matka tytuluje siebie matka a nie mowi normalnie..wychodze, nie wiem kiedy bede

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja jestem zdania ,ze rodzic to jednak nie kolega a zdanie wychodze do sklepu ,moze cos kupic brzmi bardziej , kulturalnie niz mama wie, mama wie to jakby bez mamy nie mozna nic załatwic bo mama wie a tutaj to ktos decyduje czy wyjśc i tylko sie pyta czy moze coś kupic jak jest potrzebne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Idealnie jest jezeli rodzic jest rowniez przyjacielem ..ale nie moze zapomniec ,ze przede wszystkim rodzicem.

"A kiedy mama będzie wychodzić?. Mama?. A mama wie kiedy jest otwarty sklep? To takie odpowiedzi do matki. A matka mówi tak: "Mama wychodzi na miasto. Mama nie wie kiedy będzie" itp

nie bardzo rozumiem o co chodzi.. dlaczego matka tytuluje siebie matka a nie mowi normalnie..wychodze, nie wiem kiedy bede

 

No matka nie mówi właśnie w stylu "Wychodzę, będę za 20 minut" a mówi "Mama wychodzi mama będzie za 20 minut". Lub nawet mówi tak "Mama zrobiła już u Ciebie porządek" czy "Mama będzie niedługo robić obiad" zamiast " Za 15 minut zrobię obiad". Założenie rodziców że to rodzina a nie spotkanie kolegów i tak mówi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Założenie rodziców że to rodzina a nie spotkanie kolegów

Mama ma wypaczone poczucie kolezenstwa.. dzieci czesto mowia mowia o sobie po imieniu np. Kasia chce pic ..ale jest to zwiazane z ksztaltowaniem swojej tozsamosci i potem z tego wyrastaja

 

A gdy się powie normalnie to jest awantura i krzyki. Mówienie, że do koleżanki tak można się odzywać. I grożenie wezwaniem policji. I co tutaj o tym myśleć? :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A gdy się powie normalnie to jest awantura i krzyki. Mówienie, że do koleżanki tak można się odzywać. I grożenie wezwaniem policji.

z rodzicem jest cos zdecydowanie nie tak :shock:

 

Ale przecież rodzicowi nie da się powiedzieć w żaden sposób nic :-| I z tego powodu kilka "zdań" w tygodniu się wymówi. Całymi dniami cisza. Chyba, że jest kłótnia. Unikanie wspólnego przebywania po za domem bo rodzice tym zachowaniem robi "przypał" swojemu dziecku przed resztą ludzi. :(

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

thuu, ja sobie nie wyobrażam jakbym do mamy czy taty miał co chwilę gadać "mama/tata". Używam tych "tytułów" tylko jak ich wołam, np. stojąc w kuchni i robiąc sobie herbatę zawołam "mamo, chcesz herbaty?". Jak stoję albo siedzę przed nimi to zwracam się do nich bezpośrednio per ty.

Rodzice też w życiu siebie nie tytułowali tak jak Twoi. Jasne, mama często używa w rozmowie ze mną "tata" jak mówi o moim ojcu, a tata słowa "mama" jak mówi o mojej matce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

thuu, ja sobie nie wyobrażam jakbym do mamy czy taty miał co chwilę gadać "mama/tata". Używam tych "tytułów" tylko jak ich wołam, np. stojąc w kuchni i robiąc sobie herbatę zawołam "mamo, chcesz herbaty?". Jak stoję albo siedzę przed nimi to zwracam się do nich bezpośrednio per ty.

Rodzice też w życiu siebie nie tytułowali tak jak Twoi. Jasne, mama często używa w rozmowie ze mną "tata" jak mówi o moim ojcu, a tata słowa "mama" jak mówi o mojej matce.

 

Ale Twoje wspomniane "mamo, chcesz herbaty?" jest już TYM brakiem szacunku itd. Czyli to jest wg nich złe. Bo jest wyraz "chcesz". Ten wyraz jest tym pyskowaniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze jedno w temacie. Nigdy bym do żadnego ze swoich rodziców nie powiedział po imieniu, bo to jest dopiero oznaką zachwiania relacji rodzic-dziecko. Robi się wtedy relacja koleżeńska.

 

-- 22 cze 2012, 19:28 --

 

thuu, poważnie, coś z Twoją mamą (bo o tacie nie wspominasz) jest nie tak. Bo ja w takim zwrocie nie widzę jakiegoś braku szacunku. Rozumiem jakby to było "Te, stara, chcesz herbaty?". :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy bym do żadnego ze swoich rodziców nie powiedział po imieniu, bo to jest dopiero oznaką zachwiania relacji rodzic-dziecko.

Wcale nie jest. Co za bzdury.

 

No wg mnie choć często nie jest spotykane ale nie jest zachwianiem. Jak tak pasuje rodzicom to nie niech tak mówią. Też się spotykałem z takim czymś i było normalnie. A co ja mam powiedzieć? :( Koszmar rodzica przypadkiem gdzieś spotkać :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy bym do żadnego ze swoich rodziców nie powiedział po imieniu, bo to jest dopiero oznaką zachwiania relacji rodzic-dziecko.

Wcale nie jest. Co za bzdury.

 

No wg mnie choć często nie jest spotykane ale nie jest zachwianiem. Jak tak pasuje rodzicom to nie niech tak mówią. Też się spotykałem z takim czymś i było normalnie. A co ja mam powiedzieć? :( Koszmar rodzica przypadkiem gdzieś spotkać :(

Dokładnie. Jeśli np. syn tak mówi do ojca i ojcu to nie przeszkadza, to gdzie tu zachwianie? Jeśli by mu przeszkadzało a syn by dalej gadał to tak, jest to jawny brak szacunku. Ale nie zawsze tak jest przecież.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie zwracanie się do rodziców po imieniu (czy to za ich pozwolenie czy też bez) jest niszczeniem relacji rodzic-dziecko. Jeżeli rodzice sami chcą, żeby dziecko do nich zwracało się po imieniu, to znaczy, że chcą być jego przyjaciółmi, a nie rodzicami, a to jest chore. Takie jest moje zdanie. Rodzic ma być rodzicem, może być też przyjacielem, ale przede wszystkim ma być rodzicem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie zwracanie się do rodziców po imieniu (czy to za ich pozwolenie czy też bez) jest niszczeniem relacji rodzic-dziecko. Jeżeli rodzice sami chcą, żeby dziecko do nich zwracało się po imieniu, to znaczy, że chcą być jego przyjaciółmi, a nie rodzicami, a to jest chore. Takie jest moje zdanie. Rodzic ma być rodzicem, może być też przyjacielem, ale przede wszystkim ma być rodzicem.

 

No u mnie jest przede wszystkim rodzicem... :(

 

-- 26 cze 2012, 17:05 --

 

A co byście zrobili w takiej sytuacji? :? W domu, sklepie.. no wszędzie takie sytuacje. Jak sobie wyobrażam, że w każdej rodzinie było by tak to myślę, że to jest do niewyobrażenia.

U nikogo więcej rodzic nie jest rodzicem a naprawdę u każdego jest także kolegą i koleżanką? :roll:

 

-- 29 cze 2012, 11:40 --

 

To takie coś jakby dorosłe dziecko było niemowlakiem. Bo np zada się pytanie "Są w domu małe nożyczki" to matka odpowiada "Mama ma małe nożyczki". Coś się powie o sobie to matka mówi np" Kiedyś mama dojeżdżała do szkoły", "Mama pamięta jak kiedyś..." To jest wymuszenie aby nie zachowywać się poważnie po prostu. Wyobrażacie sobie takie coś? Utrzymywaliście by w takiej sytuacji traktowania jak niemowlak kontakt? Nie można oficjalnie poważnie się zachowywać jak normalni ludzie. Nie mówiąc już o pokazaniu się przed rodzicami z dziewczyną na przykład bo zaczyna się czuć jak w kołysce w wieku 2 lat. To strasznie onieśmiela :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z dziewczyną się u nich rzeczywiście nie pokazuj, po co mają ją wypłoszyć. :mrgreen:

Ae jak spotkasz na mieście to, cóż, wkręc sobie, że po prostu kiedyś tak się zwracano w dawnych czasach a 50 lat temu jeszcze w niektórych rodzinach o arystokratycznym pochodzeniu :mrgreen: Wkręć sobie, że to po prostu tak wygląda. Ludzie, jak was usłyszą mogą albo nie zwrócić uwagi, albo mogą właśnie pomyśleć, że może macie jakieś bardzo dobre korzenie i stąd te archaiczne zwyczaje.. Prawdę powiedziawszy ja, jakbym taki dialog usłyszała, to bym po prostu olała. Nie ma się czym przejmować, chociaż trzeba się ewakuować ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie ja nie mogę, to min. przez to, że moi rodzice uważają, że są najmądrzejsi na świecie, to mam depresję, rodzice powinni normalnie rozmawiać z dziećmi :shock:

thuu twoi tylko trochę dziwaczą to nic takiego :lol:

A szczerze, to ja swojej wybranki jak już będę ją miał nie przedstawię rodzicom.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mówię do mamy po imieniu, na ogół mówię 'mamuś', a ona do mnie 'skarbie' więc jest słodko do wyrzygu, ale też całkiem miło. :) Mam z nią raczej partnerskie relacje, chodzimy razem na zakupy, planujemy remonty, zwracam się do niej z każdym problemem i nie boję się skrytykować, a jej z kolei zależy na mojej opinii. Czasami się kłócimy, szczególnie że tak naprawdę światopoglądowo bardzo się różnimy no i czasem przeszkadza mi, że jest taka zdystansowana i 'twarda' przez co nie mogę się przy niej rozkleić, a mam do tego skłonności. Chciałabym też żeby ona mówiła mi szczerze o swoich problemach, ale ona twierdzi, że musi mnie chronić, bo jestem zbyt wrażliwa i że jej problemy to nie moja sprawa, a ona sobie poradzi. A ja tak strasznie się boję, jak niczego na świecie, że jednak nie da rady. I właściwie już się o to obwiniam na zapas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mówię do mamy po imieniu, na ogół mówię 'mamuś', a ona do mnie 'skarbie' więc jest słodko do wyrzygu, ale też całkiem miło. :) Mam z nią raczej partnerskie relacje, chodzimy razem na zakupy, planujemy remonty, zwracam się do niej z każdym problemem i nie boję się skrytykować, a jej z kolei zależy na mojej opinii. Czasami się kłócimy, szczególnie że tak naprawdę światopoglądowo bardzo się różnimy no i czasem przeszkadza mi, że jest taka zdystansowana i 'twarda' przez co nie mogę się przy niej rozkleić, a mam do tego skłonności. Chciałabym też żeby ona mówiła mi szczerze o swoich problemach, ale ona twierdzi, że musi mnie chronić, bo jestem zbyt wrażliwa i że jej problemy to nie moja sprawa, a ona sobie poradzi. A ja tak strasznie się boję, jak niczego na świecie, że jednak nie da rady. I właściwie już się o to obwiniam na zapas.

 

 

Zazdroszczę Tobie bardzo ;) Na zakupy z matką nie chodzę bo ludzie mają mnie za czubka jak matka mówi "nie po polsku", nie mam nic do powiedzenia, doradzenia. Nie planuję z nią remontu bo jestem synem a nie mężem i 30 lat nie było żadnego remontu i nigdy nie będzie. Nie zwracam się do niej z problemem bo ona jest najmądrzejsza. Twierdzi, że dziewczyna nie jest potrzebna facetowi. A bez papieru magistra dziewczyną mogę sobie kupić w burdelu a tak wszystkie na mnie "ponoć" leją. Nie zależy jej na mojej opinii bo syn nie ma nic do gadania i ma siedzieć czy stać i się nie odzywać nic. Syn nie ma mieć prawa mądrzejszy od matki czy ojca. Jej światopogląd ma być równocześnie moim. Ona nie mówi mi o swoich problemach bo nie jestem jej kolegą a synem. Wmawia mi że jestem takim debilem. Moja matka to jest taki statysta. Według niej matka to matka a koleżanka to koleżanka. Przy koleżance zachowuj się tak jaki jesteś. A przy matce masz być synem. Czyli nieśmiały, zamknięty w sobie, unikający kontaktów z dziewczynami i uważający aby nie powiedzieć czegoś inteligentnego. Ty to masz super. Chętnie bym się zamienił ;) Wtedy to bym z domu chyba nie wychodził :D:D:D:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie to mówię mojej mamie, gdy czasami napadają ją jakieś rodzicielskie rozterki, że najlepszym dowodem na to, że jest fajną mamą jest to, że mimo, że studiuję w innym kraju to wykorzystuję każdą okazję by wrócić do domu. :) Chyba dała radę jako rodzic skoro dorosłe dziecko od niej nie ucieka. Mimo to nie uchroniła mnie jednak przed psychicznym rozmemłaniem, ale to już niestety wina drugiego rodzica, który za szybko i zbyt gwałtownie postanowił zwinąć się z tego świata zostawiając mi dziurę w głowie i sercu.

 

Przejrzałam wątek dość pobieżnie, ale muszę przyznać, że fakt, że dorosła osoba może mówić o sobie w trzeciej osobie nieźle mnie rozbawił. Mam nadzieję, ze nie masz mi tego za złe. Ciężko mi sobie w ogóle wyobrazić taką sytuację. Nie rozumiem też co ma dziewczyna do magistra. A co jeśli dziewczyna okaże się być katalizatorem niezbędnym do dalszej edukacji, bo bez miłości nie ma motywacji? Haha. Tego już chyba Twoja mama nie bierze pod uwagę. ;)

 

Ja nie twierdzę, że moja mama jest moją koleżanką, bo koleżanka to koleżanka a ja do mamy mam trochę więcej szacunku takiego... który sprawia, że nie czuję się z nią na równi. Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale mam nadzieję, że to co mówię ma sens. Po prostu relacje koleżeńskie wydają mi się być równoległe natomiast uważam, że rodzic jednak stoi trochę wyżej od dziecka. Nie w złym znaczeniu, nie jako tyran czy przewodniczący klubu (haha), ale po prostu jako ktoś starszy, doświadczony, przede wszystkim ktoś kto mnie wychował. Owszem, mamy dobry kontakt, wiem, że mogę skrytykować jej wybór czy doradzić, ale też czuję, że to ona w tej relacji wyznacza granice, nie ja.

 

Smutne tak naprawdę w Twojej sytuacji wydaje mi się to, że mama nie chce dać ci szansy. A ona również mogłaby zyskać wiele na polepszeniu waszych relacji, może ze zdziwieniem odkryłaby, że ma całkiem fajnego syna i jej życie nie jest takie smutne jak jej się wydaje, że jest. Kurczę, jeśli jest się rodzicem, a nie osiągnęło się w życiu zbyt wielu sukcesów, nie ma się fajnego domu, który się chce remontować, pracy którą się kocha czy psa który podaje łapę to powinno się chociaż upatrywać życiowej satysfakcji we własnych dzieciach, przecież koniec końców chyba po to one są. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie twierdzę, że moja mama jest moją koleżanką, bo koleżanka to koleżanka a ja do mamy mam trochę więcej szacunku takiego... który sprawia, że nie czuję się z nią na równi. Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale mam nadzieję, że to co mówię ma sens. Po prostu relacje koleżeńskie wydają mi się być równoległe natomiast uważam, że rodzic jednak stoi trochę wyżej od dziecka. Nie w złym znaczeniu, nie jako tyran czy przewodniczący klubu (haha), ale po prostu jako ktoś starszy, doświadczony, przede wszystkim ktoś kto mnie wychował. Owszem, mamy dobry kontakt, wiem, że mogę skrytykować jej wybór czy doradzić, ale też czuję, że to ona w tej relacji wyznacza granice, nie ja.

 

A u mnie zawsze było i będzie na odwrót. Według rozumowania mojej mamy to Twoja mama jest dla Ciebie koleżanką bo jesteś z nią na "TY". A z kim można być na "TY"? Oczywiście z koleżanką, kolegą, chłopakiem czy dziewczyną. Gdy jesteś na "TY" z matką to oznacza brak szacunku dla matki. Nie szanujesz jej bo czujesz się jak przy koleżance i tak samo się odzywasz na "TY". Przecież nie powiesz przykładowo "Możesz podać pilot", "A przełącz na chwilkę", "Mamusiu, kupić Tobie dobry sok?", "No w takim razie mamo jak masz możliwość to zrób tak na ok 15 ten obiad", "Mamo, pójść z Tobą do sklepu?", "Mamo, fajną bluzkę sobie kupiłeś", "Mamo, zrobić Tobie herbaty?", "gdzie mamo kupiłaś ten krem do chleba?". Te przykłady to brak szacunku do własnego rodzica. Czujesz się po prostu na równi ze swoją matką tak jakby była to Twoja koleżanka a to przecież jest Twoja matka i dlatego powinnaś ją szanować. :o W moich relacjach z matką do śmierci się nic nie zmieni. Dla Ciebie (jak nie tylko) wygląda to śmiesznie :D Ale Twoja matka to inny świat i moja to inny świat. Dla mojej Ty swoją matkę tak potocznie masz po prostu w dupie a dla Twojej zarówno ja ze swoją matką to wyjdzie na jakąś aspołeczną rodzinę. Smutne i śmieszne. Jedno jest pewne. Można się zrywać. Mi nie zależy na mojej matce. Zawsze lepiej się czuje u obcych ludzi. Mnie własna matka dobrze nie zna a obcy lepiej znają niż moja matka. Z obcym to się fajnie przebywa. Można pogadać itd :smile::smile::smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×