Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli samobójcze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Nawrót.Mam potwornego doła,ale to jak zwykle z rana tylko dziś za dużo do mnie dociera,ale wypiję kawę nałykam się pseudoe. i pewnie będzie dobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś miewałam takie myśli szczególnie wtedy kiedy coś się działo z czym nie potrafiłam sobie poradzić.

I wciąż musiałam się z tego grzechu przeciw sobie ''spowiadać''. Już ksiądz mi zwracał uwagę.

 

-- 11 maja 2012, 13:20 --

 

Zawsze miałam takie myśli wtedy kiedy było mi źle. kiedy działo się coś z czy sobie nie mogłam poradzić.

W myślach można siebie samego zabić. Gorzej jak przełożyć się to na rzeczywistość.

Przez takie myśli człowiek sam sobie robi krzywdę.

Miałam taki moment, że nie chciało mi się żyć.

Pomyśle tak. Przestanę oddychać. Przez moment wytrzymałam. I słyszę taki głos: jak chcesz to umieraj.

A ja na to : - Nie.

To tak jakby ktoś mi mówił. - Jeśli uważasz, że twoje życie jest tak beznadziejne to proszę bardzo.

To tak jakbym siebie i swoje życie źle widziała.

Miewam takie myśli, ale rzadko. Np. co by było jakbym umarła, kto by był na pogrzebie. Co by inni pomyśleli.

Wygląda to tak: - zobaczcie jak ja cierpię. a oni na to: - a co nas to obchodzi. Każdy tak ma.

Oj nie każdy przechodzi życie tak prosto i gładko.

Są jednostki którym trzeba ''pomóc'' bo ich krzyż życiowy może być znacznie cięższy.

Dla mnie jest ''bestialstwem'' dobijać słabszego. Zgroza!

 

Czasem jest tak że ktoś po prostu użala się nad sobą i chce tym sposobem zwrócić na siebie uwagę.

Ważne aby w takim stanie nie pozostawiać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurczę to ja muszę Bogu dziękować za takich ludzi co mam bo ciągle coś tam ''pierniczą''. Mnie to wkurza i w ten sposób ruszam do przodu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wg wielu tradycji religijnych i duchowych świat materialny jest szkołą dla duszy. Istnieje po to, żeby człowieka złamać. Im większe cierpienie tym lepiej, szybszy rozwój duchowy. Kiedy cierpienie osiąga apogeum wtedy człowiek albo popełnia samobójstwo albo się poddaje. Samobójstwo jest zmarnowaniem szansy. Poddanie oznacza puszczenie fałszywej tożsamości, tzw. "ego" (racjonalny umysł, jest to taki szatan w naszej głowie, który udaje, że jest nami) i wtedy dusza wzrasta w miłości ;) Co zrobił Jezus? Co zrobił Budda? Spójrzcie na to z innej strony;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jezus po ludzku przegrał życie. Ale z tego wyszło ''dobro''

Żydzi mu ''zazdrościli''. Denerwowało ich, że Jezus zwraca im uwagę.

Więc. I co Judaszowi z 30 srebrników.

Myśli samobójcze mogą pochodzić od ''złego ducha''. To on chce nas zniszczyć dlatego wciska w człowieka ''poczucie winy''.

Wmawia z ten sposób:

- Jesteś nikim

- Nikt ci nie pomoże

- Nikt cie nie słucha

- jesteś głupi/głupia.

- nigdy z tego nie wyjdziesz.

- jesteś do niczego.

- zabij się jesteś wolny.

- Boga nie ma.

TO JEST KŁAMSTWO

To bardzo krzywi i krzywdzi. Jest tyle wartościowych którzy ''zanegowali w sobie swoją wartość'' bo ktoś wciąż im powtarzał że ''są do niczego''. To jest kłamstwo.

 

Diabeł bardzo się cieszy z tego, że człowiek wierzy w ten ''diabelski dekalog''.

Jakże on lubi patrzeć jak się sami niszczymy.

Taki człowiek staje się jego pożywką.

 

Bardzo lubi ludzi na boku bo ma kogo dręczyć. Bo widzi, że ''nikt się nim nie interesuje'' to wmówię mu/jej aby zrobił sobie krzywdę.

Wspaniałe relacje w rodzinie ''kłótnie'', ''wykorzystywanie seksualne'', ''bicie'' itp.

Takiego człowieka jest łatwo, oszukać, zniszczyć.

Diabeł czepia się słabszych. Tak jak niektórzy ''nierozumni ludzie'' aby pokazać swoją siłę.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę że to kwestia wiary. Ja w domu pod tym kątem miałam straszny fałsz, może dlatego taka niechęć, bo moja mama jest katechetką a doprowadziła swoje dzieci do marnych skutków, moja siostra ma anoreksję a ja zaburzenia osobowości. Jej postawa miała w sobie dużą dozę ignorancji : wy się nie martwcie, wszystko będzie u was dobrze, bo ja się z Was dużo modlę. A wystarczyło zamiast tych modlitw okazywać nam miłość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rafka, z takim podejściem , nie powinniśmy leczyć się u psychologa bądż psychiatry , tylko u egzorcysty :)

No właśnie. W ten sposób kwestionuje się chorobę na rzecz kuszenia, co nie jest raczej dobrym motywatorem do przeciwdziałania prawdziwemu defektowi ludzkiej psychiki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Racja .Kinga.

W moim życiu spotkałam osoby wierzące. Bo chciałam poczuć ''miłość bożą''. Poczuć się akceptowana.

Myślę, że twoja mama wiele skrywała i wszystko być może chciała wytłumaczyć sobie Bogiem.

A wy z siostra jesteście tego odzwierciedleniem.

To takie nieodpowiednie podejście do wiary.

Mnie np. chcieli zrobić ''ewangelizatorem''. Zgroza!

Rozumiesz wciągnąć w pielgrzymki.

Na takie osoby trzeba uważać bo ich wiara jest wykrzywiona i dlatego mogą w ten sposób krzywić innych.

 

Z tego co zauważyłam to też pewne rzeczy u moich rodziców nie widziałam, ale ''objawiają się u mnie''.

Jeśli ja sobie z czymś nie radzę tz. że oni sobie też z tym nie radzą wiec nie potrafią pomóc.

 

Moim zdaniem trzeba uciekać od takich osób które chciałaby tylko ''nawracać'', czy mówić ''co źle się robi''.

Znajoma chciała mnie wciągnąć do neokatechumenatu. Zgroza!

Czasem spotka się wierzących którzy nie mają takich ''odwałów'' i jakoś potrafią zrozumieć.

 

-- 11 maja 2012, 16:37 --

 

rafka, z takim podejściem , nie powinniśmy leczyć się u psychologa bądż psychiatry , tylko u egzorcysty :)

No właśnie. W ten sposób kwestionuje się chorobę na rzecz kuszenia, co nie jest raczej dobrym motywatorem do przeciwdziałania prawdziwemu defektowi ludzkiej psychiki.

 

Racja niektóre przypadki tego wymagają.

Ale zauważ ile człowiek sobie sam robi krzywdy przez takie myśli.

Później nie masz sił na nic. Sam siebie katujesz.

Cóż ci psychiatra powie. Czy jaka kol wiek tabletka uzdrowi Ciebie.

Masz na to jakiś sposób??? czy wolisz pogrążać się w nicości???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rafka, po prostu mam inne podejście , jeśli nie uważam , że to szatan jest odpowiedzialny za mój stan zdrowia to znaczy że pogrążam się w nicość ? . Wychodzę z założenia , że na depresje wypływają takie czynniki jak środowisko , silne sytuacje stresowe np zmiana pracy , bądż awans , który jest wydarzeniem pozytywnym jednak , dochodzą nowe obowiązki , większe oczekiwania , większa odpowiedzalność . Dużo role odgrywają tu zaburzenia myślenia , czyli myśli typu " nie poradzę sobie , to chyba mnie przerosło " , pytanie brzmi skąd się biorą takie przekonania ? . Być może wpływa na to ma wychowanie , niska samoocena czy nie zdolność przystosowania się do nowej sytuacji . Ważne by spojrzeć na wiele spraw z innej perspektywy , nie jest to łatwe , ale można zmienić myśli , które nas ograniczają , te które towarzyszą nam od lat . Tu nie chodzi o tabletki , sam nie jestem ich zwolenikiem , tu chodzi o zmianę nastawienia , tak by spojrzeć na pewne sprawy z innej perspektywy , być może to dlugi proces , być może nam samym będzie trudno , dlatego potrzebny jest terapeuta . Do tego mogą dochodzić predyspozycje genetyczne , ktoś w naszej rodzinie mógł chorować na depresje i przeszło to na nas . Jest wiele rozwiązań , wiara w Boga może pomóc , ale wydaje mi się , że decydują tu rzeczy bardziej przyziemne .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz rację. Rodzina, środowisko, własne przemyślenia, zmiany.

Diabeł też ma w tym swój udział.

Bóg pomaga.

Ale powiedz mi ile osób tak naprawdę chce wyjść z choroby?

Człowiek sam nie daje sobie pomóc.

mówię: - nie pal papierosów. A co tam dalej pali.

I powiedz mi teraz. Nałóg jest silniejszy. Dlatego przetłumaczenie takiemu człowiekowi jest trudne.

Są ludzie którzy boj się puścić brzytwy.

I Bóg mówi do takiego człowieka.- Podaj mi rękę.

A taki człowiek woli siedzieć w swojej jaskini z jadowitymi wężami. A co tam ciepło jest.

 

 

 

Rozwaliło ci się życie. Wiesz dlaczego bo zbudowałeś je na piasku.

Piasek czyli: słabość, trzymanie się kurczowo zranień, toksycznych ludzi, przeszlości

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To zależy jak interpretujesz , wpływ Boga na swoje życie . Wielu ludzie , ten wpływ Boga , interpretuje błędnie , dlatego że uważają go za lek na wszystkie swoje problemy . Myślą , że modlitwa im pomoże , a zapominają o działaniach , czyli to działa na zasadzie " nie radze sobie , więc sie pomodlę to może mi pomóc" , dla mnie to ucieczka , od odpowiedzialność za swoje życie. To nie Diabeł jest , przyczyną naszych problemów , tylko złe wzorce , które wpoili nam rodzice , bądż środowisko w którym się obracamy . Jeśli przebywamy wsród pesymistów , sami nabywamy takie nawyki myślowe , że w różnych sytuacjach najpierw zaczynamy dostrzegać minusy , a dopiero póżniej zauważamy plusy , z tym , że minusy są przez nas wyolbrzymiane , a zmniejszamy znaczenie plusów . Jeśli zbudował się życie na słabość , to nie znaczy , że nie można tego zmienić , najpierw trzeba postawić nowe fundamenty , czyli wyznaczyć sobie cele , postarać się poznać swoje potrzeby , zrozumieć problemy , obmyślić plan działania i zacząć budować od początku . A do tego stopniowo zmieniać swoje przekonania , negatywne myśli i błędne interpretacje siebie , ludzi czy świata . Następnie nauczyć się inaczej reagować na porażki , znależć usterki w danej sytuacji , przeanalizować je i zacząć naprawiać , a nie myśleć " tego nie da się naprawić , nie dam sobie z tym rady ".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bóg pomaga. stawia na naszej drodze odpowiednie osoby. Nawet jeśli w jakiejś grupie jest tylko ''jedna osoba''

która Cie rozumie i widzisz że ma dobry wpływ na ciebie.

To warto już zostać.

Nikt nie powiedział, ze będzie łatwo. Każdy z ans ma inny krzyż.

Bóg pozwala na pewne wydarzenia w naszym życiu dla ''umocnienia'', ''zmiana'',''nauka przebaczenia'', aby inni zauważyli.

Psychologia nie da się wszystkiego wytłumaczyć. Czy człowiek jest wstanie cie uzdrowić? Nie.

Chyba, że jakiś cudak który bierze za to pieniądze.

Ludzie walą pieniądze w rzeczy które im wcale nie pomagają.

 

A jednak są takie przypadki. Bóg chce człowieka ''uzdrowić'', ''podźwignąć'', ''pocieszyć''.

A człowiek wciąż myśli tak. - i tak to mi nic nie da.

Psychologowie są powołani aby pomagać ale nie są cudotwórcami.

wiele ludzi chodząc na ''terapię'' rozczarowuje się, że dana terapeutka nie pomogła tak jakby tego dany człowiek chciał.

a wiesz dlaczego? bo tak naprawdę każdy z ans wie co chce. Chyba że szukasz osoby która ci powie.

Tak dobrze myślisz zrób tak. Takiego potwierdzenia.

 

Bóg nie musi każdej modlitwy wysłuchać.

Mogę prosić o to i o to. Nie dostaje tego co chce, ale dostaję co innego.

Depresja może tez człowieka chronić. Możesz przez swoją chorobę wiele wytłumaczyć innym, uświadomić ich.

Otwierasz się wtedy na innych na ich problemy w ten sposób możesz poznać bardzo wartościowe osoby.

To jest ''miłość bliźniego'' i troska o drugiego człowieka.

 

Spotkałam w swoim życiu ludzi którzy są wierzący i chodzą do psychiatry, psychologa. Nawet ksiądz był.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tu wszystko sprowadza się do interpretacji , pomaga ci to w ten sposób , bo nadałaś swojej wierze duże znaczenie . To niestety psychologia też tłumaczy , ateiści z powodu braku wiary , nie muszą cierpieć , bo pomaga im co innego . Oni np większe znaczenie nadają terapii albo lekom , i pomaga im to w takim samym stopniu jak tobie wiara . Nie ma w tym nic złego , każdy ma swój sposób , na swoje problemy , tylko trzeba uważać by wszystkich swoich zdarzeń w życiu , takich jak zwycięstwa , porażki , emocje , czy sytuacje nie przypisywać wierze . Jeśli chorujesz na depresje możesz pomyśleć , że Bóg ją na ciebie zesłał , żeby coś ci uświadomić albo cie ukarać , ja myślę że decydują tu inne czynniki i odpowiedzialni za nie są ludzie oraz sytuacje z którymi sobie nie radzimy. Do tego leczenie farmakologiczne przynosi efekty , psychoterapia też , ich skuteczność jest udowodniona , co do wiary nie wiadomo ile uzdrowiła osób z nerwicy bądz innych zaburzeń . Ważne by podjąć leczenie , zaufać ludziom i ich metodom , a wiara będzie pomocna , tylko , że ona bez wsparcia nauki nas nie wyleczy .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bóg mówi do nas kiedy wyłączamy umysł i myślenie. Pojawia się wtedy bezwarunkowa radość istnienia i naturalny stan, tak jak u dzieci. Kiedy włącza się intelekt, jesteśmy zniewoleni przez egotyczny umysł, który udaje naszą tożsamość. Jest mega sprytny, ale jest iluzją.

 

http://www.youtube.com/watch?v=k25xkzbZY30

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy człowiek jest wstanie cie uzdrowić? Nie.

Chyba, że jakiś cudak który bierze za to pieniądze.

 

Mi osobiście bardziej pomógł człowiek niż Bóg. Gdzie ten Bóg?

 

A jednak są takie przypadki. Bóg chce człowieka ''uzdrowić'', ''podźwignąć'', ''pocieszyć''.

A człowiek wciąż myśli tak. - i tak to mi nic nie da.

 

Jakby mnie chciał uzdrowić, podźwignąć albo pocieszyć to by to zrobił. Nie robi tego.

Osobiście mam gdzieś wszystkie te opowiastki o Bogu i Diable. Jestem zła, ze powołał mnie do życia.Zła, ze skazał mnie na istnienie. Nie chcę tego. O to wygląda tak, jakby on sobie nas stworzył do zabawy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myśl co chcesz ja pozostaje przy swoim zdaniu.

Mi wcale nie jest ciepło, miło i przyjemnie. Też cierpię.

Na pewno moja sytuacja od twoje różni się.

 

Wiem że źródłem ''problemów'' nie jest Bóg, ale człowiek.

Mi ludzie też wyrządzili krzywdę. Ale są i byli ''dobrzy ludzie w ''moim życiu''.

 

Myślę, ze swoją złość projektujesz na Boga. Nie tędy droga.

 

A czy kiedykolwiek powiedziałaś matce co cie denerwuje co cie rani?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdzie nie napisałem , że o obecny stan obwiniam Boga , wręcz przeciwnie uważam , że przyczyną mojej nerwicy jest wychowanie . Zawsze starałem się spełniać czyjeś oczekiwania , być nie tym kim chce , tylko tym , kim chcą żebym był , moi rodzice . Dlatego postanowiłem że zaakceptuje ten stan , zrobię wszystko by go pokonać czyli odnależć własne potrzeby i zlikwidować konflikty wewnętrzne. Sam podejmuje decyzje , muszę się uwolnić od ich opinii i oczekiwań , tak żebym wybierając np zawód nie przejmował się tym co sądzi o nim matka , tylko czy mi odpowiada i czy nim chce się zająć w przyszłość. A wiara mi też pomaga , jednak zauważyłem , że potrzebne są jeszcze inne metody bo sama wiara daje dużo , ale potrzebna jest też wiedza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tomcio poprzedni post napisałam do .Kingi.

Ale rozwijając temat...

Nie obwiniam Boga o to, że urodziłam się w takiej rodzinie. Moi rodzice są prości. i co mi taki ''ojciec może powiedzieć jak on sam sobie nie potrafi poradzić z swoimi problemami.

Nie obwiniam, że taka jestem. Że tak wygląda moje życie a nie inaczej.

Pewnie w porównaniu do innych marnie wypadam.

Ale na coś to jest.

''Miłuj bliźniego swego jak siebie samego''. Ile tak naprawdę osób tego przestrzega?

Problem jest w ludziach.

 

a co do oczekiwań innych. Może rodzice są ''tobą zrekompensować własne potrzeby''.

Bądź ''miły, ''fajny'', ''bądź taki jak ja chcę''. Przecież chcemy dla ciebie dobrze.

 

Później trudno jest odnaleźć swoja tożsamość, indywidualność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

''Miłuj bliźniego swego jak siebie samego''. Ile tak naprawdę osób tego przestrzega?

Problem jest w ludziach.

.

 

To jest najważniejsza rzecz na świecie. Pomyślcie, jakby się żyło, gdyby każdy to zrozumiał, przecież to nie jest trudne. I nieważne, czy ktoś nazywa się chrześcijaninem, muzułmanem czy buddystą czy ateistą. Chodzi o zwykłą uprzejmość, szacunek, współczucie. Sam z doświadczenia wiem, że jak np. będę uprzejmy dla pani w sklepie czy pomogę jakiejś staruszce, zrobię jakiś drobny uczynek albo uśmiechnę się do kogoś to humor mi się poprawia i jakoś milej się żyje. Przebaczanie ludziom, którzy nas skrzywdzili też jest bardzo ważne. Jak nosimy w sobie gniew, frustrację, nienawiść to zatruwa umysł. Zauważyłem też, że jak kogoś okłamię albo zrobię coś złego to prędzej czy później wraca to w postaci cierpienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×