Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lęk w środkach komunikacji


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Mam bardzo stresującą sytuację w domu- czy jest sens w takim razie zaczynać leczenie, zanim sie stąd wyprowadzę? Czy może najpierw zacząć właśnie od przeprowadzki i żyć bez tego stresu, a dopiero potem wziąć się za wizyty u psychologa czy psychiatry? Czy myślicie, że jest możliwość, że te moje stany lękowe i wszystko z nimi związane mogą minąć, jeśli odzyskam spokój ducha?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie,

w swieta lece do Anglii - sama. Boje sie... Boje sie, ze bede miala dusznosci i spanikuje. Jak mam ataki to nie moge usiedziec w miejscu, musze wtedy otworzyc okno i pooddychac troche swiezym powietrzem. W samolocie jednak to niemozliwe. Czy ktos z was lecial juz samolotem majac nerwice lekowa z atakami paniki??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie! Ja nie boję się lęku w środkach komunikacji. Uwielbiam autobusy etc. ale tylko dopóki jestem tam anonimowa. Właściwie to najbardziej boję się spotkania kogoś w autobusie... śmieszne, wiem :(

A samoloty uwielbiam, nawet moja koleżanka się dziwi, bo przeciez to ja powinnam panikować. Kocham latanie :)

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja boje sie tylko jazdy na dluzsza mete, poniewaz zawsze mysle ze zachce mi sie wyproznic :P gdyby nie te problemy to bylo by okej... najbardziej boje sie bolu brzucha i rozwolnienia , i wlasnie stad mam leki po przebytej nerwicy zoladka :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja juz jestem po przelocie i wiecie co... bylo ok. Jedynie start paskudny i czulam sie kiepsko jak przedstawiali kiedy i jak uzyc masek tlenowych w razie obnizenia sie cisnienia w kabinie samolotu. Wtedy mialam uczucia ze zeczywiscie brakuje tlenu i co chwile zerkalam na punkt, z ktorego owe maski mialy wyskoczyc. I wiecie co?? nie wyskoczyly.. hehe Na pewno polece drugi raz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

Ja również bałem/boję się jeździć, szczególnie PKS-em... Czasem dopada mnie strach jak autobus rusza, czasem w trakcie, a czasem gdy pozostały już tylk metry. Gdy jadę w samochodzie osobowym czuje się lepiej bo wiem że mogę w każdej chwili wysiąść, lub zajechać na stację beznzynową a tam jest WC ;) Najgorsze akcje miałem w korkach, gdy nagle się staje i ani do przodu ani do tyło - poczucie osaczenia i panika... Najgorsze moje podróże to takie gdy jechałem autobusem PKS i miałem kasę tak wyliczoną, że na drugi bilet nie było mnie stać :mrgreen: Co prawda tylko raz w mojej karierze lękowaa wysiadłem z autobusu, ale sami wiecie jak to jest fajnie wiedzieć, że ma się jakieś "wyjście awaryjne". W moim przypadku jak wysiadałem z autobusu lęki mijały i byłem sam zły na siebie że jestem taki miękki :smile: Zawsze starałem się mieć przy sobie piwo - sam fak że ono było mnie uspokajał. W razie ataku paniki szybko je opróżniałem i znowu byłem odważny. Zaczęło mnie to jednak denerwować, bo lubie piwo, ale nie w autobusie! Jak to wygląda ?! :oops: Jednak perspektywa męki w autobusie sprawiała, że miałem gdzieś czy się to komuś podoba czy nie. To tylko może zrozumieć ktoś, kto musiał jechać kilka godzin w autobusie z ostrym lękowym bajzlem w głowie. Mnie pomógł Coaxil, zacząłem jeździć pociągami i autobusami (dalej z piwem :mrgreen: z tym że było to piwo dyżurne i zjeździło ze mną pół Polski przez kilka miesięcy). Teraz jeżdżę już bez zbędnych rekwizytów (choć ostatnio, gdy byłem po weselu i jechałem na egzamin) jedno mocne piwo profilaktyczne spożyłem (przezorny zawsze ubezpieczony). Dodam, że alkohol spozywałem sporadycznie, a od listopada zeszłego roku prawie wcale - wyjątek wesele 5 kieliszków i to piwo w samochodzie).

 

Może przy tej okazji dodam jeszcze parę słów o sobie. Miewam napadowe stany lekowe które nasiliły się równo rok temu. Po całych dniach tak się czułem (tak jak większość z Was na tym forum to opisuje). Postanowiłem coś z tym zrobić, bo stwierdziłem, że szkoda czasu na cierpienie, lubiłem i lubię życie, chcę być szczęsliwy i zdrowy. Chodziłem po lekarzach, aż w końcu dostałem Coaxil i wytyczne co mam robić. Lek ten mi trochę pomógł, ale czuję, że to jeszcze jest nie to. Długo się zastanawiałem i postanowiłem wybrać się do psychiatry, co też dziś uczyniłem. Dostałem dodatkowo Firisum 10 (1/2 tabl 2 razy dziennie, Ketrel - 1/10 tabl. raz dziennie) Będe chyba również spotykał sie z psychologiem, bo przecież kiedyś trzeba będzie tabletki odstawić. Mam nadzieję, że za 2-3 lata zapomne co to lęki. :lol::lol::lol: Generalnie jestem optymistą i nawet prawie rok ciągłego i męczącego strachu tego nie zmienił.

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie czeka za miesiąc podróż - ponad 400 km w autobusie (brzydkim, wiem jakie na tej trasie jeżdżą) to będzie bardzo ciężkie przeżycie, do tego kilkudniowy pobyt poza domem z nieznanymi mi ludźmi, którzy nie mogą w żadnym wypadku dowiedzieć się o moich przypadłościach. Czyli podróż (w dwie strony), obawa przed zrobieniem z siebie idioty (bardzo zależy mi na tym wyjeździe i na osobach z którymi się spotkam). Jak dla mnie to piękny koktajl z lęków i to właśnie tych moich najważniejszych. Z drugiej strony cieszę się z tego wyjazdu, chce się sprawdzić w ekstremalnej dla mnie sytuacji. Traktuję to jak przygodę i jestem dobrej myśli. Mam nadzieję, że taki nastrój utrzyma się do wyjazdu (oj, długo :cry: ).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

współczuję wam, proponuje mieć zapas prochów pod ręką, ja dostałam takij schizy w samolocie, że gdyby sie dalo wyskoczyć ze spadochronem -wyskoczyłabym, siedzialam duzo w ubikacji ,bo mi sie kojarzyla z pociągiem, i gadalam jak nakrecona z pasazerami i obsluga, pewnie troche bez ladu i skladu,ale to odwracało uwagę.I absolutnie nie siedz przy oknie, tylko przy przejsciu, mozna wyciagnac nogi,jest optycznie wiecej miejsca itd.

Wracajac z powrotem,mialam juz prochy, nafaszerowalam sie nimi i jakos przezylam lot, bedac otumaniona, ale nie polecam. Ja mam agorafobie do kwadratu,wiec u mnie latanie kompletnie odpada.Szkoda,bo strasznie mnie to ogranicza :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze i nagminnie dostaję ataku lęku w autobusie. Objawia się to zwykle mdłościami, zesztywnieniem mięśni, problemami z przełknięciem śliny. Nie ma to żadnego związku z chorobą lokomocyjną, bo gdy jadę swoim samochodem nawet jako pasażer to nic się nie dzieje, mogę jeść, pić. Ostatnio również w ciągu 40 minut jazdy autobusem wyssałem 10 tabletek Cocculine - specyfiku, który jest zachwalany na forach jako cud-lekarstwo na chorobę lokomocyjną i nic - nadal te przeklęte mdłości. Wniosek: to nie choroba, tylko z nerw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

od kilku też mam problem z komunikacją, szczególnie autobusami. Jeszcze całkiem niedawno wręcz lubiłam jazdę komunikacją, byłam nawet na kilku wycieczkach autokarowych, gdzie pokonywało się nawet kilka tysięcy kilometrów. Lubiłam obserwować świat za oknem, zachowanie pasażerów, nierzadko w czasie jazdy czytałam książkę. Pierwszy raz zrobiło mi się słabo, gdy wracałam do domu zmęczona, z kontuzjowanym palcem. Wysiadłam wtedy cudem z autobusu, po czym natychmiast zemdlałam, ale jakoś sama doszłam do siebie. Przez jakiś czas był spokój.

Kiedyś jednak stojąc w korku poczułam duszności. Nie myślałam o niczym szczególnym, czytałam książkę jak zwykle.Mieszkam niedaleko Poznania, droga do domu biegnie przez remontowaną obecnie Trasę Katowicką - tworzą się więc nieprzyjemne korki. Do tego duża odległość między dwoma przystankami (os. Czecha i Krzesinki) nie napawa optymizmem. Często w autobusie czuję, że jest strasznie duszno, że zaraz zemdleję, czasem boli mnie brzuch. Czasem obserwuję u siebie "punkt kulminacyjny" - drętwieją mi ręce, to zdrętwienie "przechodzi" do palców i czuje, że albo mi przejdzie, albo zemdleję. Póki co przechodzi. Staram się o tym nie myśleć, ale to nie zawsze pomaga. Najlepszą pomocą jest obecność znajomej osoby, no i oczywiście przewiew. Często w autobusach faktycznie jest duszno, okien jest za mało albo nie daje się ich otworzyć. Wiem już nawet, które autobusy są szczególnie duszne. Omijam też godziny szczytu, jestem gotowa wstać przed 6 i jechać z moim tatą samochodem (tam czuję sie dobrze), choć w mieście mam się stawić dopiero o 11.

Pod koniec roku akademickiego przed jazdą autobusem brałam tabletki przeciwbólowe, które trochę pomagały. Niedawno byłam u lekarza rodzinnego, potwierdził, że problem tkwi w psychice. Myślę o wybraniu się do terapeuty, mam nadzieję, że w dziale "Poznań" ktoś mi pomoże. W ostatnim czasie nie spotkał mnie jakiś szczególny stres, ale dużo myślałam o swoim życiu, egzystencjalnych problemach itd. Mam pewne zmartwienia, ale nie sądziłam nigdy, że mogłyby być przyczyną tak poważnych problemów. Zawsze miałam duży dystans do świata. Być może coś siedzi w mojej podświadomości; mam nadzieję, że niedługo uda mi się znaleźć źródło problemu.

Pozdrawiam wszystkich :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem od wczoraj na tym forum,zmagam sie juz dlugo z tymi dolegliwosciami co WY i jestem przerazona! Mialam nadzieje cos pozytywnego wyniose ale wsumie mozna powiedziec ze to jak plaga jest tyle ludzi chorych i na dodatek mlodych! :shock:

Nie chce tu nikogo dolowac to wspaniale ze walczycie i nie poddajecie sie ale to takie trudne :( !

Ja sie juz zmagam z tym 14 lat od dwoch sie nasililo ze teraz to wlasciwie siedze w domu chodze na terapie teraz mysle o lekach dodatkowo-to tak utrudnia zycie mam dwojke dzieci i wspanialego meza a ja jestem do niczego,siedze i uzalam sie nad soba niby walcze ale i tak czesciej mam doly niz kiedys

To pojazdow nie wsiadam do auta tylko jak moj maz jedzie,nie chodze w sumie nigdzie sama -paranoja!

Co sie z nami dzieje?

 

A najgorsze ze mosimy sami z tym walczac ja mam slaba wole wiec trudno mi sie brac za siebie chociazby dlatego ze w glowie mam tylko mysli ktore doprowadzaja mnie do placzu.Czy to nie straszne ze to co siedzi w naszej glowie zamiast byc nami to stara sie nas poprostu zgladzic!

Przepraszam ale to chyba krzyk o przetrwanie? :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tez wlasnie sie tutaj zapisalam... fajnie wiedziec ze nie tylko ja mam taki problem... nie moge tylko zrozumie czemu nas to spotyka czemu niepotrafimy sobie sami dac ze soba rady... tak chcialabym zyc normalnie ale neistety wiem ze w pelni normalnie nigdy juz sie mi nie uda... wiem tylko ze wszytsko zalezy od naszego nastawienia od tego jak bardzi bedziemy walczyc i chciec zeby bylo lepiej.... ja mam nerwice od 2 lat i oczywiscie autobusy i tramwaje przerazaja mnie tak samo mocno jak was tylko ze polega to na utracie poczucia bezpieczenstwa jak ktos ze mna jest to jest ok moge jechac wszedzie i jest super ale jak tylko sama mam dosatc sie na uczelnie to zaczynaja sie schody.... powiedzcie prosze ze sobie poradzimy i ze to sie da wyleczyc?? pozdarwiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

również miewam napady lęku w autobusie. Wydaje mi się wtedy, że za chwilę zemdleję, że jest mi duszno i zaczynam szybciej oddychać...Poza tym jak jest dużo ludzi to wydaje mi się, że mnie obserwują i dodatkowo czuję lęk przed nimi....

Staram się wtedy wręcz na siłę zając czymś innym, popatrzeć przez okno cokolwiek byle by zająć myśli czymś innym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam podobnie szczegulnie w autobusie czuje sie obserwowana nigdy nie usiade na siedzeniu które jest odwrucone do innych bo wtedy jest masakra mętlik w głowie niewiem co robić najchętniej bym uciekła....mamteż podobnie gdy wyjde u mnie przed blok bo mieszkam na osiedlu czuje wtedy jak by sąsiedzi ludzie z bloku obserwowali mnie....masakra....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

... nie wiem co sie z nami dzieje ... to przerażające po prostu NIE MÓC czegos robić ... czegoś co dla "normalnego" człowieka jest normą ....

 

... po prostu nie móc i koniec :cry: ...

 

U mnie problemy komunikacyjne to najgorsze co mnie spotkało bo moja praca opiera sie na podróżach :roll: ....... ale jeżdżę :!: ... postanowiłam, że to mój cel w życiu ... siedzę w pociągu (o ile uda mi sie wsiąść) i mówie sobie ... "K**WA - PRZECIEŻ JA UWIELBIAM JEŹDZIĆ POCIĄGAMI" ... czasem pomaga ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm... temacik jak dla mnie ;) pociąg - jeszcze chyba da się znieśc, zawsze można wyjśc na jakiś korytarz, uciec przed wzrokiem ludzi, ale autobus - m a s a k r a !! nie wiem jeszcze jak poradziłabym sobie z samolotem, ale... i tak w całym rankingu wygrywa samochód :D inaczej sobie tego nie wyobrażam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wróbelek Elemelek, zatem rozumiem,ze prowadzisz auto?lub masz kierowce? Z pociagiem masz totalna racje- tak samo to czuje. Gorzej gdy w pkp bywa tlok i musze stac na korytarzu wtedy czuje sie osaczona..ale dawno juz nie podrozowalam 'az tak'.

 

---- EDIT ----

 

p.s. No jesli czujecie sie MASAKRYCZNIE szczegolnie w autobusach--to odpowiedzcie mi prosze CO ZAZYWACIE by wyeliminowac taki napad lęku do minimum? lub zera...(co pewnie nie istnieje)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ech, dla mnie autobus to koszmar i to się nigdy nie zmieni ;> na szczęście mam prawo jazdy i narazie mam czym jeździć, więc jakoś daje rade, gorzej jak mam stać w korku ;> ale to już inna historia ;) a jutro czeka mnie podróż 100 km od domu i normalnie strasznie sie boje :(

 

jeśli chodzi o jakies leki, to ja popijam czasami hydroksyzyne... ona tak jakoś otumania troche, niby też się odczuwa lęk, ale tak jakoś mniej, nie dochodzi tak naprawdę do ciebie;) ale ogólnie mało komu hydroksyzyna pomaga, więc trzeba chyba iśc do lekarza i poprosić o radę i receptę ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no tak ja też mam lęk do każdego środka lokomocji nie drażnią mnie spojrzenia innych ludzi tylko strach przed tym że jeśli nagle dostanę ataku to niby jak ja mam wyjść z autobusu czy pociągu i wrócić się szybko do domu jeśli on jedzie i pewnie kierowca nie będzie chciał się zatrzymać Kiedyś uwielbiałam jeżdzić wszystkim co się nadawało do jazdy Uwielbiałam patrzyć na widoki spoza szyb, liczyć drzewa,oglądać migoczące krzewy itd. a teraz pozostało mi tylko siedzieć w domu :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×