Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobia szkolna


Ania

Rekomendowane odpowiedzi

Moja choroba też uwydatniła się przez szkołę, ten ciągły stres, niechęć do lekcji, a potem wyrzuty sumienia, że znów ma się ileś materiału w plecy. A najgorsze jest to, że zawsze sobie w szkole radziłam, gdyby nie choroba to była bym już na jakiś dobrych studiach. A ona mnie tak zniszczyła, sprawiła, że cieszyłam się zwykłym zaliczeniem-mierną-(a ambicja chciała czegoś więcej). Najbardziej w szkole dobijali mnie ludzie, zazdrościłam im, że nie mają takich problemów jak ja, że nie myślą czy iść do szkoły czy nie, nie myślą o bólach brzucha, lękach, że mają zwykły stres związany z klasówką, a ja(nie wiem, dlaczego) musiałam zmagać się z tymi wieloma rzeczami naraz(dodam, że jak zdawałam do szkoły to jeszcze nie wiedziałam, że mam nerwicę i na swoje nieszczęście poszłam do szkoły z pierwszej 10 w Warszawie, –więc możecie sobie tylko wyobrazić jak dostałam po dupie-ten wyścig szczurów- nawet jak dostałam dobrą ocenę to pseudo koledzy wiedzieli jak mnie potraktować). Stałam się niczym, pośmiewiskiem, – bo nikt nie wiedział, co przeżywałam – myśleli, że jestem zwykłym nieukiem, zastanawiali się jak się dostałam do tej szkoły-że jestem niegodna uczyć się razem z nimi w jednej klasie. Może, dlatego teraz tak bardzo boję się studiować, boję się, że znów będę jedną z gorszych. Chociaż teraz przeżywam nie mniejszy stres, bo nie robię nic, jak spotkam jakiegoś znajomego to opuszczam wzrok, mam dosyć ciągłego tłumaczenia, że nie robię nic, bo jak komuś wytłumaczyć, że się po prostu boję!!?? Zdrowi ludzie tego nie rozumieją mają takich jak ja za zwykłych leni i obiboków... (Nawet kiedyś w złości mój facet mi tak powiedział) Przez moją chorobę straciłam wiarę w siebie, w swoje możliwości, zatraciłam wszystko to, co budowałam przez tyle lat i wylądowałam z niczym........nie warto jest się tak starać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

..nie warto jest się tak starać

a ja mówię, że warto. I będę walczyć, żeby ta pieprzona nerwica nie zniszczyła mi życia. I ktoś tą walkę wygra, ale to raczej nie będę ja. Aniu, walcz o swoje dobro i szczęście, bo nie warto go niszczyć dla nerwicy... Masz siłę, wykorzystaj ją dopóki ją masz, aby to zwalczyć. I po tym marsz na studia ! :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znaczy Piotrek chyba mnie złe zrozumiałeś!? Nie chodzi mi o to, że nie warto walczyć z nerwicą, bo uważam, że bezapelacyjnie warto. Ale chodzi mi o szkołę, czasami myślę, że dużo osób chciało zobaczyć mój upadek(może z zazdrości, że mi tak dużo rzeczy w życiu wychodzi, że jak na jedną osobę dostałam za dużo darów od Boga, że jestem szczęśliwa) i się doczekali mają to, co chcieli... Ta twarda, pełna wiary w siebie, swój wygląd, swoją inteligencje, dumna, pełna zapału Ania już nie istnieje, został tylko wrak człowieka, stwarzający jeszcze resztkami sił pozory .... tęsknie bardzo za tamtą Anią

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widać, że zburzyli mocny zamek tą swoją zazdrością. Ale ty możesz go odbudować. Pomyśl, jaka byłaś wtedy, zacznij się w ten sam sposób zachowywać jak wtedy, a może reszta przyjdzie sama... Ty chociaż taka byłaś, a ja nigdy nie miałem wiary w siebie... i może zapędziłem się w to co teraz mam... Wszędzie gdzie usłyszę śmiech - śmieją się ze mnie, głupi żart znajomych traktuję jak ostrą 'docinkę'. Sam siebie dołuję i wszędzie węszę, jak to ludzie uważają mnie za dno. I czasem staram się myśleć, ale w głębi jestem przekonany do tego pierwszego...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dalej taka jestem, ale tylko wtedy, gdy patrzysz na mnie z daleka, gdybyś mnie kiedyś gdzieś zobaczył np. na ulicy pewnie powiedziałbyś, ale ta dziewczyna ma dużo wiary w siebie, wie, że jest atrakcyjna, (ale to tylko pozory, bo ja tego nie wiem, a może wiem, ale już się tego boję z lęku przed zazdrością).

 

Nie masz się, co dołować lepiej nigdy czegoś nie mieć niż spaść z tak wysoka. Na pewno jesteś bardzo wartościowy, tylko boisz się w to uwierzyć, łatwiej się dołować niż podtrzymywać wiarę w siebie(a co Ci szkodzi spróbować!?) Muszę przyznać, że miło mi się z Tobą rozmawia (i wcale się nie śmieje z Ciebie tylko do Ciebie!!!) :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety dla ludzi z nerwicą szkoła to ogromny problem i bariera często nie do przejscia.

W podstawówce i gimnazjum zawsze miałem świadectwo z czerwonym paskiem, nie przypominam sobie, żeby nauka sprawiała mi większe trudności. Dobre wyniki były chyba spowodowane tym, że mojej mamie bardzo zależało na tym, żebym się dobrze uczył i zawsze był najlepszy-taka chora ambicja względem mnie.Bolało mnie to, że często nie byłem doceniany za to że się staram i mam wyniki w nauce-matka wpajała mi, że muszę byc dobry z matematyki i z fizyki, a do innych przedmiotów przywiązywała miejszą uwagę.Z języka angielskiego miałem niezłe wyniki, czerpałem sporą satysfakcję z nauki tego języka, niestety mimo tego matka mnie nie doceniała, twierdząc że się nie staram i powinienem wkładac więcej pracy, skoro ona płaci pieniądze za dodatkowe lekcje...Chyba zawsze chciałem spełniac jej chore ambicje i przez to nie miałem własnego zdania i tak naprawdę nie wiem co chcę w życiu robic...

Po gimnazjum przyszedł kolejny rozdział-czyli liceum. Poszedłem do najlepszej szkoły w mieście, wiele osób mnie straszyło, że tu nie każdy się utrzyma, że nie jest łatwo. Trafiłem do najlepszej klasy, do ludzi od których wymaga się dużo. Zawsze byłem gdzieś z boku, nie potrafiłem znalesc wspólnego języka z wieloma ludzmi z klasy...Szerze muszę przynac ze są to wspaniali,ambitni ludzie, ale zupełnie inni niż ja, wiecznie chwaleni i aktywni na forum szkoły.Ja zawsze stałem z boku, nauka sprawiała mi problemy, nie przykładałem się do niej specjalnie.Teraz jestem w klasie maturalnej, niedługo ten "najważnieszy egzamin w naszym życiu" jak mówią. Co potem? Nie wiem, cały czas stoję na rozstaju dróg i nie wiem co wybrac...nie wiem kim jestem, nie wiem co chcę w życiu robic...czuję się jakby mnie nie było...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Muszę przyznać, że miło mi się z Tobą rozmawia

I wzajemnie (ze 100% szczerością) :D

Co do dołowania, dzisiaj się nieco lepiej czuję i mam zamiar starać się stanąć na nogi, bo wydaje mi się, że do tego nadarza się okazja. Wiecznie pisałem innym: masz siłę, głowa do góry itp itd - czas to zastosować do siebie. Wydaje mi się, że już spadłem z wysoka i nieźle się poturbowałem. W podstawówce i gimnazjum byłem dobrym uczniem, a gimnazjum skończyłem z wyróżnieniem przyznanym tylko pięciu uczniom na roku. A w liceum zacząłem spadać w dół. I teraz mam wrażenie, że mimo że trafiłem do najlepszej szkoły w mieście i chyba do najlepszej klasy w tej szkole... to czuję się tam jak taki średniaczek, szaraczek. W sumie gdybym opisał swoją historię tak jak chodek, to bym mógł znaczny jej kawałek po prostu skopiować. Też spełniałem ambicje rodziców, wydaje mi się też że chore. A teraz nerwica i to zmęczenie mnie wykańczają. Widzę to dziś po sobie. Całe ferie czułem się fatalnie, a dziś czuję się wreszcie dobrze. Wynik - całe ferie prawie nic nie ruszyłem z prezentacji z polskiego, zdołałem napisać tylko pół strony wstępu, a teraz już mam i plan prezentacji, i prawie 2 strony tekstu w Wordzie. Więc można, ale trzeba mieć tą siłę i tą motywację, której mam jak kot napłakał.

 

Chodek, pozdrawiam! Czytając twoją historię w 90% czytałem o sobie. Moja niewiele się różni. Może kilka szczegółów, no i mniej więcej wiem co chcę robić - informatyka. I to tyle. Czy też masz obecnie trudności z nauką? Jeżeli chodzi o wybór, to w tym wypadku bądź egoistą i wybierz coś, co Tobie pasuje, co jest twoją pasją, co lubisz robić i co będziesz chciał robić w przyszłości. Ja tak właśnie zrobiłem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No witam ja Ciebie :)

 

Przez całą swoją edukację żyłem w przeświadczeniu, że moim powołaniem jest matematyka i fizyka, w sumie sam nie potrafię teraz powiedzieć,czy sugerowałem się głosem własnego ja, czy może po prostu bałem się zdania rodziców i chciałem spełnic ich oczekiwania. Zadeklarowałem, że będę zdawał matematykę i fizykę rozszerzoną na maturze...sam nie wiem czy był to dobry wybór...no ale niestety jest już za późno, żeby cokolwiek zmienić...Niestety muszę się uderzyć w pierś i powiedzieć, że mam problemy z nauką...Patrząc w wstecz, mogę powiedzieć że wkładałem w nią minimum swojej pracy, przez co nie było dobrych wyników.Niestety, edukacja do matury leży, w ferie zajrzałem tylko troszeczkę do matematyki i fizyki, Znalazłem trochę materiałów do prezentacji... Próbuję coś robić, niestety gdy pojawiają się problemy, zaraz rzucam książkę w kąt i olewam całą sprawę...

Docelowo chcę składać na Politechnikę Warszawską, nie wiem czy nie przeceniam swoich możliwości, w sumie zasugerowałem się tym, niewielu wybiera tą uczelnię, wiec nie będę miał później problemów ze znalezieniem pracy. Na razie muszę przebrnąć przez maturę....a coś czuję , że będzie to droga przez mękę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, ale wystarczy ją tylko zdać, ja przygotowywałam się do niej około roku a i tak wyszłam gorzej niż koledzy, którzy przygotowywali się tuż przed samym egzaminem. Po prostu za bardzo spanikowałam, szkoda było tylko mojej pracy- egzaminatorzy myśleli, że kupiłam pracę. :( Lepiej zająć się nauką do pisemnych egzaminów, bo to daje przepustkę na studia :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja choruję już 4 rok, zachorowałem w liceum przez stres szkolny. Leczę się stopniowo, biorę deprim, często miewam doły. A natręctwa wykańczają mnie każdego dnia. Głównie myślowe bo nie mam kompulsji. U mnie sesja na studiach właśnie się zaczęła. Narazie mam kilka zaliczeń za sobą. Ale za 2 tygodnie egzaminy i nie wiem jak dam radę. Dzisiaj miałem depresyjny atak. Czyli wewnętrzny lęk przed wszystkim i natręctwami, że mogą się zrealizować. Jutro mam zjazd na uczelni . Jestem w dołku nic się nie uczyłem bo nie byłem w stanie. Muszę zacząć brać jakieś nowe mocne prochy bo chyba nie dam rady. I tak mam już 4 lata życia towarzyskiego w plecy. Podobnie ze znajomymi, rzadko gdzieś wychodzę, lęki cały czas mi dokuczają. A najgorsze jest cały czas myślenie o tym czy gaz został wyłączony, czy nikomu nie zrobiłem krzywdy. Boję się tego że niektóre z moich strasznych myśli mogą się w jakiś sposób zmaterializować. Jest mi bardzo ciężko. Nie wiem jak dam radę zdać pierwszy rok. Cały czas mam lęk , że ta choroba może przemienić się w coś gorszego i skończę jako schizofrenik w zakładzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chodek - dosłownie patrzę w lustro :D też zdaję matematykę i fizykę, oprócz tego jeszcze informatykę, i do tego z języków angielski (4x rozszerzony - może wariat jestem ale zawsze stawiam sobie (za) wysoko poprzeczkę). A jaki temat na polskim? Ja mam "Symbol jako środek wyrazu w poezji i malarstwie. Omów na wybranych przykładach dzieł". Może masz coś podobnego... Jeśli startujesz na p. warszawską (ja na wrocławską :P ), to jeśli będziemy mieli podobne tematy to tylko sobie pomożemy a nie zaszkodzimy

 

Ania1987 - kochana jesteś, dziękuję serdecznie za pocieszenie, ten temat ostatnio mnie wyjątkowo bardzo trapi, jak wyjdę z tego wszystkiego bez uszczerbku na nerwicy to będzie cud... W tej chwili mam napisane jakieś 1/3 prezentacji, i nie mam już siły na dziś, a chciałem więcej napisać :(. Kurcze, żalę się i tylko żalę, trzeba wziąć się w garść... Aniu, a powiedz mi, co chciałabyś studiować (mimo, że wiem, że się boisz, wydaje mi się, że na pewno jest coś, co cię bardziej interesuje niż inne kierunki).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aaa..... widzisz, jednak to nawet marzenia, a nie tylko chęć... no, szczerze mówiąc to już masz gdzie trenować, ja się jeszcze do maja zaliczam do drugiej grupy :D , więc możesz mnie wykorzystać ;) . A jeżeli to aż marzenia, to nie ma większego szczęścia jak właśnie spełnienie takiego marzenia, więc na twoim miejscu zaryzykowałbym i zmierzył się z przeciwnościami losu... bo warto :smile: . życzę ci, żebyś jak najszybciej w takim razie trafiła na twoje wymarzone studia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No widzę, że ambitnie podszedłeś do sprawy-mi wystarczy taki zestaw, i tak będzie ciężko,z tą poprzeczką to mam podobnie-stawiam sobie cele trochę nie współmierne do możliwości i potem mam problemy :) Ja wziąłem temat zupełnie inny: "Różne oblicza władzy. Przedstaw na przykładach literatury polskiej i zagranicznej" Myślę, ze jest dość prosty... Oprócz informatyki masz jakieś alternatywy? Ja informatykę u siebie wykluczyłem, mam w rodzinie już jednego, i to niezłego, nie chciał bym być gdzieś w cieniu brata :)

Pewnie będę składał papiery na SiMR (Samochody i Maszyny Robocze) Za samą nazwę ten wydział większość ludzi by znienawidziła :) W jest tam się łatwo dostać, co roku nie jest dużo chętnych, inna stroną medalu jest to, że jeszcze łatwiej wylecieć, a wydział jest tak trochę,jakby czas zatrzymał się tam 20 lat temu...no ale nic nie jest jeszcze przesądzone, pewnie będę składał papiery na Elektryczny, czy na Mechatronikę...sam nie wiem...

Jak poszła ci matura próbna?, z maty nie mam się czym chwalić, tyle że zdałem ;) Poszedłem jak większośc, na żywioł :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak poszła ci matura próbna?

nie tak jak bym chciał, ale w końcu to nie próbna się liczy tylko właściwa, aaa... niech się pogrążę, podam ci wyniki: angielski ~75%, matma 66%, polski 52%. A co do studiów to na razie brak alternatyw, jedynie jest we Wrocku kilka kierunków na informatykę, jeden na Uniwerku, i dwa na Polibudzie, więc mam na razie ten wybór. Poza informatyką mnie raczej nic tam nie kręci, a z nieścisłych jakoś się nie czuję pewnie, poza tym z matmą, fizą i infą na świadectwie mnie na lingwistykę nie przyjmą :lol:

 

chętnie skorzystam z bezpłatnej praktyki

to w takim razie służę pomocą :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No gratuluję, nawet niezłe wyniki, ja niestety gorzej wypadłem, wolę się nie chwalić Wink

zaskoczyłeś mnie bo myślałem że nie są za dobre... wiesz co... ale ta próbna to był zupełny przepał... myślę, że miałem sporo szczęścia, a szczególnie chodzi mi o angielski, na którym strzelałem ile wlazło :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z Angielskiego pisałeś poziom podstawowy, czy rozszerzony?Na maturze piszesz rozszerzony- to wiem ;) U nas mimo tego, ze klasa jest niezła, nawet Ci, którzy naprawdę wymiatają z matematyki mieli nie za dobre wyniki...nikt nie napisał, na więcej, niż 70%...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odpowiem ogólnie, pisałem polski podstawowy, a resztę rozszerzoną - ale powtarzam że na angielskim strzelałem, szczególnie na słuchaniu.

 

nawet Ci, którzy naprawdę wymiatają z matematyki mieli nie za dobre wyniki...nikt nie napisał, na więcej, niż 70%...

no, to mnie trochę pociesza :) jeżeli wymiatacze mieli takie wyniki to może i matura była na tyle trudna :) najbardziej mnie rozbawiło, że miałem z zadań z działów w których czułem się mocny np. 1 pkt, a z logarytmów, których wtedy jeszcze nawet nie zacząłem przerabiać w szkole, miałem maxa :D więc jak oglądałem to wszystko po sprawdzeniu to ładnego karpia walnąłem :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak..czerwone paski. teraz to ja moge miec na dupie jak zacznę sie biczowac za wszystkie moje niepowodzenia. Kiedyś byłam dobra, cały regał zastawiaony ksiązkami - nagrodami. a teraz? dno. juz dawno po sesji a ja nawet nie odebrałam indeksu!!!!! bo nie mogłam ustać w wiecznej kolejce do dziekanatu :cry: dogadałm się z opiekunem roku i pomaga mi. ale ja nie wiem jak sobie poradzę. niedługo zaczną się zajęcia i paraliżuje mnie to. boję się ze znow zacznie się koszmar, zanim wyjdę z domu, potem posiedzę 3 godziny na zajęciach i nie wytrzymam bólu....tego skołowania, otumanienia, odtępienia i rozedrgania.. ucieknę do domu i zasnę wyczerpana. boję się ze zawalę studia. dziś jest straszny dzień. nie chce mi się życ. czuję się nikim, nie jestem twardą babą. nie jestem optymistka. nie mam juz sily udawac ze jestem wesolkiem!!!!!!!!!!! mam dosc tej maski. jest mi zle, w srodku, tak bardzo głeboko i na zewnątrz. mam gdzieś co pomyśla bliscy. niech sobie gadają. niech mają mnie za dno. bo jestem na dnie.......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×