Skocz do zawartości
Nerwica.com

Boje się że zrobie krzywdę sobie i bliskim....


tigaraka

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich. Widzę że nie jestem sama z tą chorobą i jakoś mi lżej. Wszystkie historie co piszecie zgadzają się z moimi doświadczeniami. Ja walcze wogóle z nerwicą wegetatywną i lękową a teraz jeszcze nerwica natręctw :cry:Obecnie moim głównym problemem jest widok noża. Przychodzą wtedy niekontrolowane myśli, że komuś lub sobie coś zrobię. Nawet dotyczy to osób które bardzo kocham. Gdy siedzę z chłopakiem nagle przychodzi mi do głowy że mogę go lub siebie zabić. Poźniej przychodze do domu i ciągle rycze i obwiniam się o wszystko, wmawiam sobie że jestem psychopatką. Idę do psychologa i mam nadzieję że on mi jakoś w tym pomoże bo już nie daje rady jest to dla mojej psychiki ciężki szok! :cry: Ale staram wmawiać sobie że to minie choć wiem że z psychologiem bardziej zlikwidujemy te niekontrolowane myśli. Leków nie biorę sie boję uzależnienia. Spróbuję najpierw z samym psychologiem zobaczymy czy dam rade bez leków. Pije jakieś ziołowe herbatki typu: melisa, zielona herbata. Pozdrawiam będzie dobrze!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich, to mój pierwszy post tutaj.

 

Pierwszy raz problem z nerwicą natręctw miałam w gimnazjum (teraz mam 20 lat). Natręctwa dotyczyły sfery religijnej (natręctwa obrazające Boga lub Maryję) i uderzania we framugę drzwi lub deptanie ziemii, kiedy się pojawiłu oraz codziennego sprawdzania, czy czajnik jest wyłączony, zanim zasnęłam, mimo, że wiedziałam, ze gaz jest wyłączony. Czasem też budziłam sie przerażona w nocy i długo nie mogłam zasnąc. Wiedziałam, co mi dolega, bo w tamtym czasie byłam straszliwym molem książkowym i w ręce trafiła mi książka Terry Hesser Spencer "Całując klamki", opowiadająca o dziewczynie, która cierpiała na NN. Meczyłam sie z tym jakis czas, ale pomógł mi wyjazd na Lednice w intencji pozbycia sie NN, a także wbijanie sobie do głowy, że to tylko natrectwa, to nie moje wlasne mysli...

 

Przez długi czas miałam spokój, aż do teraz. Aż do listopada.

Zaczęło się całkiem niewinnie... czasami zdarzało mi się nagle niewiadomo czego bać (co kojarzy mi się bardziej z NL). Do czasu, kiedy na zajeciach pani doktor mówiła o dzieciach, które nie mają siły w mięśniach i mają problemy z korzystaniem nożyczek. Nagle w mojej głowie pojawiły sie tnące sie nożyczkami dzieci. A dokładniej ich małe odciete palce. Odsuwałam od siebie ta mysl, ale palce wracały. Po prostu widzialam w myslach odciete palce!! Zaczelam sie bac, ze sama sobie zrobie krzywde nozyczkami...A pote, ze odetne sobie palce krajalnicą przy robieniu kanapek! Wracalam tego dnia do domu i nagle w mojej glowie pojawila sie wizja wlewania sobie wrzatku do gardła O_O odsuwałam to, sprawialo mi bol... a to wracało i wracało... i już wiedziałam, z czym mam znowu do czynienia...

 

o ile do NN łączącej sie z religią się przyzwyczaiłam wczesniej i wiedziałam, co to-a wiec łatwiej sobie z tym radziłam(chociaz wizja wypluwania Komunii, którą miałam w sob., mnie przeraziła), to ten nowy objaw mną wstrząsnął. Nagle moje natrectwa zaczęły dotyczyc drastycznych rzeeczy. Wyrywanie paznokci (co jest szczegolnie koszmarne, ze mam długie paznokcie i wizja pociagania ich i wyrywania...brrrrr!!!!!!!!), wrzątek, ciecie sie...Generalnie samookaleczenie. Co jakis czas dochodziły także straszliwe mysli o zrobieniu komus krzywdy:( bliskim:( ale pojawialy sie jeszczenie tak często i nie w takim natężeniu...

 

Mocne natężenie, wrecz nie do zniesienia, mam od kilku dni. W piątek oglądalismy z moim chlopakiem film, w ktorym bylo kilka drastycznych scen. Zaczelam sie dziwnie czuc, bo nagle jedna z nich wplynela na moje natrectwa... Nagle przerazilam sie, ze zrobie krzywde mojemu chlopakowi, mimo, ze nigdy bym czegos takiego nie zrobila... Juz-juz chcialam mu o wszystkim powiedziec, ale tylko przytulilam sie i przeczekalam problem, sugerujac, abysmy wlaczyli jakis spokojniejszy film.

 

Chwilowo mi przeszlo. Aż do wieczora. Wieczorem bowiem, przed snem, strasznie mocno mnie to wzielo... zaczelam sie nagle bac, ze zrobie krzywde rodzicom...ze ich zabije...balam sie samej siebie, swoich mysli, skad one, jak to mozliwe...????!??!?!

 

Takie natrectwo nachodzilo mnie co chwile, odsuwalam je od siebie, a ono bylo coraz mocniejsze.... stwierdzilam, ze skoro wiem, na czym moj problem polega, ale nie potrafie sobie pomoc, to musze w koncu zebrac sie na odwage i komus o tym powiedziec-i poszlam wtedy do rodzicow, powiedzialam im w skrocie, co sie dzieje, wiecej nie bylam w stanie, bo bylam cala roztrzesiona. Tak bardzo sie bałam, ze ich skrzywdze, ze nie potrafilam spac sama. Wolalam-wbrew pozorom!-spac w ich lozku-i tak zrobilam-jak male dziecko...

 

Od tego czasu nerwica mi sie bardzo nateza(widzac, jak krotko to 'mam', a jak bardzo mnie to meczy, wspolczuje wszystkim, ktorzy cierpią z tym od dluzszego czasu). Natrectwa wciaz dotyczą robienia komus krzywdy-jednej z ulubionych kolezanek na roku, rodzinie... Kiedys, kiedy sporadycznie pojawialy mi sie takie sytuacje, wolalam nikomu nie mowic, w obawie, ze ludzie sie odwrócą, nie rozumiejąc, że wcale nie chce ich zabić...:( Szczerze powiedziawszy, nawet karpia na swieta nie potrafiłabym zabic, jestem na to zbyt delikatna. Dziecku klapsa bym nie umiała dac!! Tym bardziej te natrectwa są okropne...

 

W ogole natretny strach przed tym, ze kogos skrzywdze, sprawia, ze wiadomosci wyprowadzają mnie z równowagi!!! Wczoraj usłyszałam inf o chłopcu, ktory sie zabił, o jakimś facecie, co podłożył bombe - i sie rozpłakałam!! Bo pojawił sie strach, ze tez kogos kiedys skrzywdze. Ze sama sie zabije. Znowu:(

 

Jutro ide pierwszy raz do psychologa. Weszłam na internet sprawdzic, czy to mozliwe, aby natrectwa dotyczyły tak makabrycznych rzeczy, bo bałam sie, ze pani psych sie mnie przestraszy, ze bedzie myslala, ze jej tez cos zrobie... Weszlam tu i jestem duzo spokojniejsza. Dziekuje :oops:

 

Hm, pozostaje jeszcze trudna rzecz-pogadac o tym z moim chlopakiem. Boje sie jego reakcji, tego, ze nie zrozumie. Jest to malo prawdopodobne, ale jakis tam % jest, bo nie moge przewidziec, co sie dokladnie stanie, wiec mam obawy...

 

Wszelkie obawy-ze kiedys nie wytrzymam i sobie lub komus cos zrobie, ze strace przez NN bliska mi osobe, bo mnie nie zrozumie, dodatkowo przemeczenie, sprawiły, że w ciagu tych kilku dni popadłam w apatię. Nic mnie nie cieszy, drobne przyjemnosci, jak ciepla kąpiel czy czasopismo, ba, w tej apatii zaczelam sie nawet zastanawiac, czy moj zwiazek ma sens, skoro czuje sie wypalona. Ten ostatni fakt sprawia, ze jeszcze bardziej sie pogrążam, bo bardzo zalezy mi, zeby utrzymac ten zwiazek. Co chwile chce mi sie płakać, nawet z byle powodu. Prawie wcale sie nie usmiecham:(

 

Mam wrazenie, ze polaczylo mi sie w glowie kilka dziwnych rzeczy, z nerwicą na czele i kazda napedza kolejną. Kiedy czuje niewiadomy lęk, zaczynam sie zastanawiac nad przyczyna i zaraz pojawiają się natrectwa. Z kolei natrectwa i lęki wpędzają mnie w apatie:( Czuje sie jak wrak, na zajeciach siedze jak kołek, wymeczona niewiadomo czym, izoluje sie troche od kolezanek, w autobusie robi mi sie slabo, a wszytsko przez to, że mam głowe pełną tych strachów...:((((( mam nadzieje, ze jutrzejsza wizyta mi pomoże. Szczerze powiedziawsze, pomogło mi juz troche wejscie na to forum:) wiec jeszcze raz dziekuje:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałam Twoje powyższe problemy nie martw się nie jesteś sama! Ja mam bardzo podobne do Ciebie jak i do większości innych. Byłam już raz u psychologa i zraziłam się do niego poprostu chyba nie byłam przygotowana na takie pytania, nowe miejce, nową osobę-poprostu jak to się mowi byłam w szoku jak wyszłam od niego. Szczerze czułam się dużo gorzej jak wyszłam z tamtąd. Powiem Ci szczerze powiedz o swoich problemach wszystkim ktorzy są dla Ciebie osobami bliskimi. Mi też było bardzo ciężko powiedzieć o tym chłopakowi, mamie, bratu, przyjaciółce. Myślałam ze pomyślą że jestem jakąś psychopatką którą trzeba zamknąć w zakładzie dla psychicznie chorych. Ale jedno co wiem mi pomogło jak z nimi o tym porozmawiałam wiem że mogę na nich liczyć w każdej sytuacji. Jak im nie powiesz będziesz się gorzej czuła(samotnie ze swoją chorobą) mów o tym cały czas co Cię dręczy i kiedy-wyrzucasz w pewien sposób te myśli. Ja bardzo często rozmawiam o tym z chłopakiem i on mnie wspiera. Gdy przychodzą złe myśli cała się trzęsę, obwiniam siebie o wszystko, płaczę. Teraz jakoś to znoszę ale były takie chwile że miałam dość wszystkiego!!! W poniedziałek idę znowu do psychologa też się boję ale trzeba przełamać tą bariere. Więc życzę każdemu POWODZENIA!!!! Wiem że trudno jest z tym walczyć niektórzy mogą twierdzić żę jesteśmy psycholami ale tak nie jest!!!!! Jesteśmy normalnymi ludźmi którzy mają jakieś ułomności psychiczne!!!!! 3majcie się !!!!!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm,wszystko to znam.Przyszło mi na myśl,że może w taki sposób odreagowujemy nagromadzoną,a nieuświadomioną agresję.Jestem osoba raczej spokojna może aż za bardzo i często walczyłam z tego typu myslami.Zwalczyłam.Teraz mam gorsze,że ktoś obcy zrobi krzywdę moim najblizszym.Brr,aż ciężko tę myśl ubrać w słowa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pisałam swój post tydzień temu. Co ciekawe, od tego czasu i od czasu wizyty u psychologa dzień później, objawy zniknęły, pojawiają mi się jedynie czasem różne irracjonalne lęki i czasem jakieś głupie myśli, ale staram sie je olewać i generalnie mam cos na kształt spokoju. Z jednej strony to dobrze, bo mnie to nie meczy, z drugieej, skoro objawy nerwicowe mialam przez dluzszy czas, tzn ze moze zniknely jedynie na chwile, a ja teraz moge to zbagatelizowac. Pani psycholog powiedziala, abym poszla do psychiatry po diagnoze, a potem wrocila juz na psychoterapie. Z tym, ze kiedy nie mam teraz natezonych objawów, a wlasciwie prawie w ogole nic nie mam, to o psychiatrze zapominam;P Przypomina mi sie jedynie wtedy, kiedy nie mam czaasu, aby to zalatwiac (jak np. teraz:/). Boje sie, ze to moze byc cisza przed burzą:( Bo przeciez skads te problemy musialy sie wziac, prawda? i ich natrętne powtarzanie sie... :/ hmm dziwne to

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam Was, drodzy nerwicowcy :)

u mnie wszystko zaczęło się od nerwicy lękowej. Gdy wracałam któregoś dnia w wakacje do domu, zaczął się lęk, że coś się stanie, że umrę, itp. + objawy fizyczne. Okropność. Mniej więcej w październiku zaczęły się natrętne myśli: że zrobię coś mojej mamie, że ją zabije -nożem. Boże, okropność!!! z początku tak się przestraszyłam tych myśli, że występowały u mnie ataki paniki.. zaczęłam nawet spać z matką w łóżku.. paradoksalnie. Bałam się, że śpiąc sama zacznę lunatykować (co nigdy nie miało miejsca) i wtedy ją zabiję. Dopiero teraz, gdy przeczytałam, że też to macie, wybaczcie, ulżyło mi. Bo naprawdę myślałam, i w sumie nadal myślę, że jestem nienormalna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam was wszystkich ja w dalszym ciągu odczuwam strach przed nożem i mimo tych natrętnych myśli staram się wszystko nic robić sama choć ostatnio stał przy mnie mąż jak kroiłam nożem bo w takim byłam lęku jak miałam go w ręce. Ale teraz tego już nie robi bo powiedział że sama mam z tym sobie poradzić.Najgorsze są noce wtedy jak wszyscy śpią to ja boję się najbardziej że pójdę po ten nóż i coś sobie zrobię. Z tego powodu popadłam już w depresję że nie potafię sobie poradzić z tym natrętctwem. cały czas widzę przed oczami obraz z wczesnego dzieciństwa jak mama przypadkowo przy krojeniu mięsa obróciła się do taty i wbiła mu nóż w brzuch. Nie umiem tego wymazać. Byłam już z tym u psychologa ale na indywidualną terapie na razie mnie nie stac na NFZ nie refunduje u nas takiej terapii.No cóż trzeba jakoś z tym żyć dalej ale pocieszeniem jest że nie jestem sama z takim problemem , ze jest nas więcej. Trzymajcie się . Powodzenia w leczeniu. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanie czy macie podobne klimaty: co by było gdybym sobie coś zrobił(a). Dopadają mnie doły ale nie trwają długo. Najgorsze jest to że jak coś zaczyna mnie cieszyć to od razu myśle sobie: po co się tak cieszę jak i tak to wszystko nie ma sensu :( kurde już czasami nie mam siły ale staram się walczyć a to takie trudne............

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć. Ja również jestem kolejną osobą posiadającą tą uroczą chorobę i muszę powiedzieć , że moja nerwica natręct zaczęła się w podobny sposób. Dopóki chodziło o myśli z sfery religijnej było jesze ok. , ale potem coraz gorzej. Teraz jet różnie ,są dni że nic mnie nie cieszy, doszły stany depresyjne , a jeszcze te myśli, mam dwoje dzieci i mam wrażenie, że nic do nich nie czuję. Trzymaj się i pamiętaj, nie daj się zwarjować. Ja w trudnych chwilach sobie powtarzam, nie dam się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześc wam wszystkim ..przypadkowo odkryłam to forum,z czego bardzo się cieszę -ponieważ wiem teraz że nie jestem sama-łaczy nas ta sam paskudna choroba. :( Moje natręctwa zaczeły sie dośc dawno 12 lat temu kiedy to urodziłam synka...i właśnie wtedy zaczeły mnie nachodzić straszne mysli związane z moim maleńkim synem ...tresć moich myśli -to istny horror-lekarz psychiatra -postawił diagnozę -depresja po porodowa...?dokładnie tak ze znakiem zapytania-ponieważ ja zajmowałam się moim dzieckiem -byłam i jestem bardzo opliekuńcza -nigdy nie miałam zamiaru zostawić mojego Kamila...ale bywały lepsze i gorsze dni...były dni koszmaru ,gdy moje natrętne myśli się nasilały-bałam się byc sam ze swoim dzieckiem -strach mnie paraliżował-nikt nie umiał mi pomóc ja sobie sama też ...Kamil miał 6lat ,gdy urodziłam córeczkę ...w ciąży pojawiały się już natręty-ale tłumaczyłam to chormonami-i znów powtórka rodzi mi się śliczna córeczka -wszyscy szczęśliwi -tylko nie ja!-wróciły natręctwa-bardzo naśilone -ale to ukrywałam i meczyłam sie okropnoie-obwiniałam siębie -zaczełam chodzić po psychiatrach -nikt nie umiał mi pomóc-zaczełam popijać coraz cześciej i częściej -chociaż od koąd pamiętam lubiałam ten sport{jestem DDA}-i obecnie też jestem uzależniną od alkoholu-trafiłam na terapię dla alkoholików-obecnie rok minął jak nie pije-syn ma 12 lat ,córeczka 6-natręctwa ucichły-nieraz tylko coś po głowie mi przejdzie -ale wiem ,ze to chorobowe-jakoś mija -jakoś ciężko....boje się że wrócą te stany -że odezwie się ten "potwór "...kocham moje dzieci...ale nigdy nie doznałam tego códownego uczucia macieżyństwa-szkoda...kochani życzę wam pogody ,usmiechu ,i wwzystkiego co najlepsze .... :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cati - dałaś mi nadzieję na wyleczenie się.. :)

 

Mała Mi - dałaś mi nadzieję na wyleczenie się.. :)-napisałaś,myślę ,że z tego nie mozna tak do końca się wyleczyć ...choroba może na jakiś czas ucichnąc ,ale może w każdej chwili wrócić.Do tej pory ,gdy jadę samochodem jako pasażer ,mam mysli ze mogłabym kogoś wypchnąc....no cóż -było gorzej ....Ale jestem pewna ,że można z tym żyć ...no chyba ,że są już ostre stanytej choroby...więc trzeba brac leki i tak jak ktoś już wczesniej pisał ,nie zatrzymywać myśli...dać upust swoim myślą ,niech się dokończą ,tedy jest lżej ,mozliwe że na jakiś czas znikną z naszej głowy....bardzo pomocne są tez cwiczenia oddechowe...powodzenia :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Cati wiedz że nie jesteś sama z nerwicą natręctw. Ja jeszcze nie mam dzieci, męża, ale mam kochaną mame, brata i oczywiście chłopaka. Ja też miałam takie myśli które dotyczyły właśnie tych osób które wymieniłam. Wyobrażałam sobie że poprostu wbijam im nóż w różne części ciała :( . Tak bardzo kocham ich a tu takie myśli. Po tym przychodziły lęki-cała się trzęsłam, płakałam, przytulałam najlepszą maskotkę jaka miałam. Myslałam że zwariowałam że zabiorą mnie do psychiatryka, że mnie nikt nie zrozumie. Wiesz nie poszlam z tym do psychiatry, zwróciłam się z prośbą do psychologa. I Tobie też to radzę-wiem że trudno będzie to wszystko opowiedzieć o czym myślałaś ale warto. Najgorsze jest duszenie w sobie tych myśli-wtedy można dopiero złapać dołyt. Ja za pierwszym razem stwierdziłam że psycholog uzna mnie za świra i nawet jej to powiedziałam a ona mi odpowiedziała: "to tylko pani mysli, nie moje". Jedynym wyjściem jest psychoterapia jeśli oczywiście nie chcesz łykać proszków bo osobiści odradzam!!!!! One tylko wyciszają twoje myśli ale nie walczą z nimi. To Ty sama musisz pracować ze swoją psychiką a leki Ci w tym nie pomogą! Więc weź się w garść i do psychologa. Powodzenia!!!!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alusia -ja jeżdze na terapię dla alkoholików,mam wspaniałego terapeutę ,niestety tylko od uzaleznień.W chorobie alkoholowej też pojawiają się natrętne myśli np o tym żeby się napic .Chciałam Ci powiedzieć ,że ja obecnie -nie miewam ,ąz tak strasznych myśli ,jakie miałam wcześniej ,wiem ,że to moze być cisza przed burzą ,ale narazie mam spokój,,,ale napewno powiem mojemy psychologowi o tym ,że miewałam takie myśli ,może cos razem ustalimy,,,i że boje się że to wróci,.Pamiętam moją wizytę u psychiatry -któremu powiedziałam o swoich natręctwach -wtedy nawet nie wiedziałam że tak to się nazywa-on mnie chciał wysłac do świrów {mój Kamil miał wtedy może mieśiąc },a on chciał mnie wysłać do szpitala -nie zgodziłam się i od tamtej pory nikomu o swoich natręctwach nie mówiłam ,aż do chwili gdy poznałam świetną dziewczynę ona jest Świadkiem Jehowy,jej się wygadałam -ona przyniosłam mi parę świetnych artykułów dotyczących tej choroby-ulzyło mi ..pamiętam jak mi ulżyło...

Noi teraz to forum ,wasze wypowiedzi...lepiej żeby go nie było-no cóz ale niestety -jest -bo jest taka choroba-która mnie też dotyczy -ale dobrze chociaż nie byc samemu...pozdrowienia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wiesz wydaje mi się że ten psychiatra to jakiś idiota... Jak można od razu wysyłać do psychiatryka :(:(:( kurde tak naprawde to my chyba wszyscy wzięci po takiej wizycie u niego nie zmieścilibyśmy się w wariatkowie. Zresztą rozmawiałam na ten temat z psychologiem i w żadnym wypadku nie twierdzi żebym udała się do psychiatryka wręcz przeciwnie-abym nie łykała leków(tak mi doradza) ale tylko ja sama wiem czy laki są mi potrzebne.... Wiesz ja mam coś takiego że pojawiają się takie myśli a potem lęk przed tym że mogłabym coś zrobić ale w rzeczywistości to jest nierealne. To jakieś pojeb...-za przeposzeniem myśli nie dają mi spokoju. W rzeczywistości nigdy w życiu nikogo bym nie skrzywdziła-nawet nigdy bym rybe na wigilie nie zabiła a co dopiero bliskie mi osoby. Wydaje mi się że natręctwa dopadają nasze słabe punkty, my staramy się je bronić i powstają takie klimaty. Jesteśmy poprostu bardzo wrażliwi a takie mysli powodują w nas lęk-tak to widze. Pozdrawiam i porozmawiaj o tym z psychologiem może to coś da warto spróbować a jak nie ten to inny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz ja mam coś takiego że pojawiają się takie myśli a potem lęk przed tym że mogłabym coś zrobić ale w rzeczywistości to jest nierealne. To jakieś pojeb...-za przeposzeniem myśli nie dają mi spokoju. W rzeczywistości nigdy w życiu nikogo bym nie skrzywdziła-nawet nigdy bym rybe na wigilie nie zabiła a co dopiero bliskie mi osoby.

 

Alusia -ja jak miałam natręty-nie pojawiały mi się w głowie nawet takie myśli ,że bym tego nie zrobiła.....bałam się że to zrobię i tu pies pogrzebany....Pojawiały sie myśli natretne ,pózniej strach ,że mogłabym coś takiego zrobic np zabić moje male dziecko...{okropnośc}-ten strach taki mnie paralizował ,że nawet mi przez myś nie przeszło ,że to urojone myśli....tera patrzę na to inaczej -wiem ,ze to tylko moje chore myśli -bo w naturze ,to tak jak ty ,nawet muchy mi szkoda ,a dzieci moje to jak skarcę "dam i klapsa"to mam zaraz wyrzutu sumienia...Nie wiem -skąd nam się to w głowie tworzy ,te chore myśli ....możliwe ze dlatego że jesteśmy wrazliwimi ludzmi,wszystko możliwe...pa pa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cati jestem prawie pewna że jesteśmy bardzo wrażliwi i to jeden z powodów tych natręctw. Wiesz ja miałam klimaty w domu z ojcem-jest alkoholikiem. Już nie mieszka z nami ale to jak sie znęcał nad nami psychicznie jak i fizycznie. I te akcje z nożem to sprawka mojego ojca nie raz nasz straszył i teraz są tego efekty. Jak mi wiadomo to każdego możgą dosięgnąć natręctwa. Ja też miałam takie klimaty że wyobrażałam sobie że komuś wyrządzam krzywde a potem lęki przed nim i przerażenie przed tym co mi się w głowie dzieje. Poprostu bałam się wchodzić do kuchni a tym bardziej wzziąć nóż do ręki, lub brałam go i myślałam że zaraz sobie coś zrobie-to jest takie przykre a zarazem przerażające......

Wiesz powiem Ci że ten kto czegoś takiego nie przeżywał nie potrafi nas zrozumieć(oprócz psychologa). Ja też mialam kiedyś pociągi do alkoholu i czułam że staje się uzależniona od niego. Z dnia na dzień coraz bardziej go potrzebowałam, chowałam w nim swoje smutki i problemy. Ale gdy po egzaminach dopadła mnie nerwica lękowa z objawami fizycznymi(słabości, zawroty głowy, drżenie rąk, nadmierne pocenie się, duszności) dałam sobie spokój i jak narazie od pół roku nic. Także trzymam również za Ciebie kciuki. Przecież mamy osoby które nas kochają i które my kochamy a to najważniejsze. Myśli będą nas dręczyły pewno długo ale musimy dać rade bo jak nie my to kto inny to za nas zrobi? Więc głowa do góry. I odpowiedzi mile widziane. Jak masz gg to możemy kiedyś pogadać :) jak masz ochotkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moi Drodzy,

 

ja z nerwica mam do czynienia jakies 15 lat, choc wczesniej byla glownie przewaga lekow wraz z dp/dr. Jednak od jakiegos pol roku doszly natrectwa pt. zrobie krzywde bliskim i wiem, jakie to okropne uczucia, szczegolnie, ze moje natrectwa skupiaja sie na mojej poltorarocznej corce, co jeszcze bardziej wzmacnia poczucie jakiegos okropnego dysonansu i zastanawianie sie: co tak naprawde dzieli mnie od zrobienia krzywdy bliskim, na ile ja te mysli kontroluje. A szczegolnie nakrecilam sie po obejrzeniu dokumentu w czlowieku, ktory cierpial na depresje i mysli psychotyczne; w pewnym momencie, cos po prostu 'przeskoczylo' u niego i podczas zabawy ze swoimi dwiema 5 letnimi corkami, zamordowal obie nozem, w sposb naprawde brutalny. Nie potrafi tego wytlumaczyc. Kochani, prosze, nie odbierzcie tago w ten sposob, ze chce tu straszyc, bo ja na wlasnej skorze doswiadczylam tego cholerstwa, ale to dlao mi naprawde do myslenia. I czasami sie boje, ze w jakims skrajnym ataku, kiedy odczuwam, ze zoladek mi eksploduje, doznaje tak strasznych somatycznych objawow - i sama juz nie wiem, na ile w takim amoku to kontroluje mnie. I jeszcze jedna rzecz. Jestem przekonana, ze nerwica natrectw jest reakcja organizmu na ogromne poklady nieswiadomej agresji, ktora akumuluje sie latami. Agresja jest zawsze reakcja na dziejaca sie nam subiektywnie krzywde i pwenie tu dochodzimy do sedna problemu. Bo jedno chyba mozemy ustalic. JEstesmy bardzo wrazliwymi ludzmi...Pozdrawiam Was cieplo. Goska

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie chorzy na NN nie realizuja nigdy swoich lekow. To znane, zbadane, ale jakos nie uspokaja nerwicowcow (bo kazdy potrafi sobie pomyslec 'a co jesli to nie nerwica?' albo 'a jesli bede pierwszy?'). Niestety ciezka depresja potrafi natomiast doprowadzic do samobojstwa czy (bardzo, bardzo rzadko) zabojstwa.. I rzeczywiscie, jak czytalem, zdarzaja sie stany psychotyczne w bardzo ciezkiej depresji. Taka depresja jest tez uleczalna, oczywiscie.

 

http://www.healthyplace.com/communities/depression/psychotic.asp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja boję się ostrych przedmiotów i że mógłbym sobie nimi zrobić krzywdę. to samo z tabletkami. na przekór moim lękom kilka noży położyłem u siebie w pokoju, podobnie z tabletkami. ciekaw jestem czy taka metoda poskutkuje. Dość mam natręctw typu: wyobrażanie sobie jak podcinam sobie żyły albo łykam tabletki, potem mój pogrzeb itp itd. Muszę jakoś sam z tym walczyć, bo psychoterapię zaczynam dopiero w nowym roku. trzymajcie za mnie kciuki

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×