Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nie mogę znaleźć chłopaka/dziewczyny


peace-b

Rekomendowane odpowiedzi

Ja też jakoś nie mogę znaleźć tej jednej jedynej... Szukam już ładnych parę lat... I nic... Zero... Nie wiem czy to moja nieśmiałość jest temu winna... Czy mój wygląd... Wczoraj chyba kolejna mnie odrzuciła... Wczoraj sie troche poklocilismy a dzisiaj sie nie odzywa od rana... Nic tylko wyc... :cry::cry::cry::cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ok,ale przykładowo człowiek z fobią społeczną czy też z osobowością unikającą raczej nie za bardzo sobie kogoś znajdzie...

Poza tym jak Wy sobie wyobrazacie życie z nerwicowcem?

Nie możecie nigdzie wyjechać bo przykładowo osoba z nerwicą żle się czuje.

-Nie można zrobić czegoś tam bo nerwicowiec boi się ataku paniki

-W ciezkiej nerwicy ataki prawie codziennie

- Nie można razem wyjść z domu bo osoba chora żle się czuję

- Boi się ogólnie o przyszłość

- ma niską samoocenę strasznie

- dziwne zachowywanie się w normalnych dla zdrowych sytuacjach

Jutro bede dalej wymienial:P bo dzis mi się już nie chce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

człowiek nerwica, a jak można być szczęśliwym z osobą niepełnosprawną, na wózku, gdzie nie ma nawet 1% szans na wyleczenie.....ano można, jest tyle samo ograniczeń ( jak nie więcej) ale wszystko da się jakoś zastąpić.... jeśli tylko ten nerwicowiec wykazuje chęci do leczenia to da się i można być szczęśliwym :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uwazam, ze jak najbardziej mozna byc szczesliwym w zwiazku z osoba z nerwica! Zreszta z pozostalymi zaburzeniami takze, no moze obawialabym sie jednak schizofrenii, w ktorej nastepuja etapy braku kontaktu z rzeczywistoscia...

 

Ale z drugiej strony przeciez nikt nie ma gwarancji, wchodzac w zwiazek z zupelnie zdrowa fizycznie i psychicznie osoba, ze ten stan bedzie trwal cale zycie! Zdrowy facet tez moze nagle wpasc w depresje czy schize, stracic obie nogi w wypadku, albo oba jajka w wyniku raka tychze, moze tez doznac urazu mozgu, po ktorym do konca zycia bedzie srajaca pod siebie roslinka...itp, itd... Wiec w zasadzie dziwnie tak kogos odrzucac od poczatku, skoro i tak nigdy nie wiadomo, co los przyniesie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mogę znaleźć bliskiej sobie osoby, ponieważ nie wierzę już w to, że w ogóle warto zaprzątać sobie głowę czymś takim jak partnerstwo. Kiedy rzeczywiście zaczyna mi na kimś zależeć, nic nigdy z tego nie wychodzi. Jeżeli natomiast chodzi o perspektywę budowania związku z kobietą na zasadzie "z braku laku...", również jestem zdania, że kompletnie rozmija się to z celem. Kilkakrotnie miałem okazję w podobnych "relacjach" uczestniczyć i co mogę na ten temat powiedzieć, to tyle, że ani ja nie mam zamiaru wiązać się z drugą osobą z litości, ani też nie chciałbym nikogo przy tej okazji skrzywdzić. Dlatego też chyba najlepszym rozwiązaniem byłoby rozejrzeć się za jakąś sensowną alternatywą, jak chociażby znajomość dla samego seksu (który nawiasem mówiąc ostatnio w ogóle przestaje mnie interesować), albo po prostu zupełnie zamknąć się w sobie i dożyć końca swoich dni stąpając twardo po ziemi...:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy rzeczywiście zaczyna mi na kimś zależeć, nic nigdy z tego nie wychodzi.

 

To nie jest powód żeby tracić wiarę w bycie z kimś w ogóle. Jak myślisz dlaczego nie wychodzi?

Hmmm... sam do końca nie wiem... Mam jednak wrażenie, że z wiekiem ludzie stają się coraz bardziej wyrachowani i nie decydują się wchodzić w układy, które nie są dla nich wystarczająco korzystne... To właściwie prawda oczywista, więc nie wiem czy jest w ogóle sens ją tutaj przytaczać...;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam jednak wrażenie, że z wiekiem ludzie stają się coraz bardziej wyrachowani i nie decydują się wchodzić w układy, które nie są dla nich wystarczająco korzystne... To właściwie prawda oczywista, więc nie wiem czy jest w ogóle sens ją tutaj przytaczać...;)

 

Też mi się tak wydaje. I to jest cholernie smutne, bo po co wchodzić w kimś w związek z wyrachowania i jeszcze nazywać go układem. To nie polityka! Gdzie w takim układzie miejsce na uczucie? Ja się bronię jak mogę przed takim cynicznym wyrachowaniem.

 

Myślę, że żeby wiedzieć jak być z kimś to klika razy musi się nie udać - po to, żeby wyciągnąć wnioski i czegoś się nauczyć. Może coś w sobie zmienić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też mi się tak wydaje. I to jest cholernie smutne, bo po co wchodzić w kimś w związek z wyrachowania i jeszcze nazywać go układem. To nie polityka! Gdzie w takim układzie miejsce na uczucie? Ja się bronię jak mogę przed takim cynicznym wyrachowaniem.

 

Myślę, że żeby wiedzieć jak być z kimś to klika razy musi się nie udać - po to, żeby wyciągnąć wnioski i czegoś się nauczyć. Może coś w sobie zmienić.

Nie jestem do końca pewien czy mamy na myśli jedno i to samo, ale pewne wspólne elementy niewątpliwie występują;) Mnie chodziło głównie o to, że angażując się w "układ" z drugą osobą ot tak, dla zasady, bardzo łatwo kogoś niepotrzebnie skrzywdzić. Ludzie oczekują od nas więcej aniżeli jesteśmy gotowi im zaoferować i jeśli ktoś posiada choć odrobinę tego co nazywamy sumieniem, nie powinien narażać innych na rozczarowanie. Przechodziłem już przez to w przeszłości i uważam, że nie jest to właściwą drogą... Z drugiej strony jeżeli wszystkie te znajomości, które szczerze i za wszelką cenę usiłujemy pielęgnować również nie przynoszą oczekiwanych rezultatów, w pewnym momencie po prostu nie sposób się nie zniechęcić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dlatego nie moge znależć bo: a ) nie jestem fajnyyy,b) nie mam kasiory,c) nie jestem smieszny, d) wyglądam tragicznie, e) jestem zaburzony-, f) do niczego się nie nadaję,g) NIE CHCĘ tak naprawdę związku z kimś, bo raczej długo by ten związek nie przetrwał z mojego powodu,

Poza tym,co najważniejsze - nienawidzę "zbliżać się" do kogoś....W ogóle wszelkie udane relacje międzyludzkie to dla mnie jakiś kosmos...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dlatego nie moge znależć bo: a ) nie jestem fajnyyy,b) nie mam kasiory,c) nie jestem smieszny, d) wyglądam tragicznie, e) jestem zaburzony-, f) do niczego się nie nadaję,g) NIE CHCĘ tak naprawdę związku z kimś, bo raczej długo by ten związek nie przetrwał z mojego powodu,

Poza tym,co najważniejsze - nienawidzę "zbliżać się" do kogoś....W ogóle wszelkie udane relacje międzyludzkie to dla mnie jakiś kosmos...

 

 

to rozumiem że dobrze ci ze swoją samotnością?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałem poruszyć ten wątek w innym temacie, ale niestety zostało mi to dzisiaj uniemożliwione :(. Rzecz generalnie dotyczy metod radzenia sobie z sobą po kolejnej porażce i tego w jaki sposób odciska ona swoje piętno na psychice, niektórych przynajmniej, mężczyzn. Wychodzi na to, że w opinii sporej części pań jesteśmy najzwyklejszymi w świecie prostakami niezdolnymi do odczuwania głębszych emocji. Zastanowiło mnie, dlaczego tak łatwą sprawą jest w przypadku pewnych osób przyklejenie komuś obraźliwej etykietki, pomimo faktu, że nie są one zdolne zrozumieć w pełni sytuacji popychającej kogoś do działań określonego typu. Pojawiają się sugestie, że gdyby relacja z kimś dla nas ważnym istotnie była przez nas postrzegana jako taka właśnie, powinniśmy postąpić w taki a taki sposób. Czyli zastanowić się na ten przykład nad tym co zrobić w przyszłości, ażeby do podobnych "nieporozumień" nie dopuścić. Oczywiście zakładamy z góry, że rozmawiamy o przypadku, w którym wszelkie wątpliwości zostały rozwiane, reguły gry czytelnie nakreślone, granice ustalone itd. Nic nie podlega negocjacjom. Według niektórych jest to dla nas chleb powszedni i pozostajemy wówczas zupełnie obojętni. Idziemy z kumplami na piwo, włączamy mecz w telewizji i życie toczy się dalej. W ogóle nas to nie rusza... Otóż rusza! I to bardzo... A może w rzeczywistości jest dokładnie na odwrót niż sugerujecie? Może to wam wszystko wydaje się takie proste i łatwe do opanowania? Rozumiem, że prawdopodobieństwo spotkania kogoś naprawdę wyjątkowego, jeśli o was chodzi to sprawa codzienności. Dla mnie i dla wielu innych z pewnością nie. Taki ktoś pojawia się może raz na kilka lat, a prawdopodobieństwo złapania z tą osobą autentycznie fajnego i bliskiego kontaktu jeszcze bardziej zwiększa tę rozpadlinę. Tak więc, dostajemy od losu taką szansę zbudowania czegoś nowego raptem kilka razy w życiu i... nie udaje się! Za pierwszym, drugim, trzecim, kolejnym... Stopniowo tracimy wiarę we własne możliwości, dopada nas depresja, zaczyna drażnić otoczenie, znajomi... nie mamy ochoty z nikim rozmawiać i każdy kolejny dzień staje się drogą przez mękę. Człowiek zastanawia się czy nie lepiej byłoby po prostu zakończyć tę żałosną egzystencję bez perspektyw na lepsze jutro... Co więcej, nawet próbuje... z różnym skutkiem. Każda taka kolejna porażka dobija coraz bardziej. W pewnym momencie coś musi pęknąć i czasami jest to właśnie kwestia wyboru mniejszego zła... Oczywiście, że najłatwiej jest bez chwili zastanowienia ulokować każdy z przypadków braku społecznego przystosowania w przygotowanej specjalnie na tę okazję szufladce. Nazwać kogoś prostakiem, leniem, grubasem, który kompletnie o siebie nie dba, czy co tam jeszcze komu przyjdzie do głowy. Upraszcza to znacząco obraz otaczającego świata, a przy tym pozwala w łatwy sposób podbudować własną samoocenę... Mnie zastanawia skąd bierze się w ludziach taka potrzeba oszukiwania samych siebie, ale to już trochę nie na temat...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wow, jestem pod wrażeniem tego co napisałeś.

 

Wychodzi na to, że w opinii sporej części pań jesteśmy najzwyklejszymi w świecie prostakami niezdolnymi do odczuwania głębszych emocji.

 

Pewnie dlatego, że po rozstaniu ich po sobie nie pokazujecie. Ale dziewczyny też tak robią. Gramy przed sobą nawzajem twardzieli i silne kobiety a naprawdę chce nam się wyć z rozpaczy. Dlaczego ludzie tak robią? Nie mam pojęcia. Ja też tak robię. To chyba jakiś rodzaj reakcji obronnej.

 

Według niektórych jest to dla nas chleb powszedni i pozostajemy wówczas zupełnie obojętni. Idziemy z kumplami na piwo, włączamy mecz w telewizji i życie toczy się dalej. W ogóle nas to nie rusza... Otóż rusza! I to bardzo... A może w rzeczywistości jest dokładnie na odwrót niż sugerujecie? Może to wam wszystko wydaje się takie proste i łatwe do opanowania?

 

Myślę, że wypowiedzi na forum często są pisane z pozycji autorytetu i znawcy, ale to nie dlatego, że wszystkie laski tutaj wiedza dokładnie i 'na zimno' co robić. Mówić o kimś kogo się nie zna 'na zimno' jest łatwo, mówić logicznie i rozsądnie jest najsensowniej jak ktoś ma mętlik w głowie i nie wie co robić. Ale na pewno kobiety nie są takie jak piszesz!

 

Rozumiem, że prawdopodobieństwo spotkania kogoś naprawdę wyjątkowego, jeśli o was chodzi to sprawa codzienności. Dla mnie i dla wielu innych z pewnością nie. Taki ktoś pojawia się może raz na kilka lat, a prawdopodobieństwo złapania z tą osobą autentycznie fajnego i bliskiego kontaktu jeszcze bardziej zwiększa tę rozpadlinę.

 

Dla mnie sporo zwyczajnych osób po bliższym poznaniu jest autentycznie wyjątkowa. Może to nie sprawa codzienności, ale spotykam takich ludzi często. Za to ktoś kto na pierwszy rzut oka wydaje się cudem - cóż, może się okazać kimś zupełnie innym :P Myślę, że kwestia bycia razem to w dużej mierze kwestia przypadku, a potem starań, a nie bycia wyjątkowym. Zresztą sama się za taka osobę nie uważam. Jestem zwyczajna jak chleb regionalny za 1,80 krojony :) ale byłam szczęśliwa w związku i mam nadzieję, że jeszcze będę.

 

Większość problemów jakie mamy w relacjach z innymi ma swoje źródło w nas samych. Tak mi się wydaje ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wow, jestem pod wrażeniem tego co napisałeś.

Nie daj się zwieść ;). Powyższe to próba dopowiedzenia kilku zdań odnośnie tematu przedstawiającego nieco ciemniejszą stronę człowieczeństwa. -Choć jeśli chodzi o ten wątek, uważam że moje uwagi są też jak najbardziej na miejscu. W ramach podsumowania, mógłbym tu jeszcze wkleić odnośnik do filmu zamieszczony przeze mnie w innym temacie...

 

...I wklejam!

http://www.nerwica.com/post439122.html#p439122

Myślę, że gdyby bohater dokumentu zdolny był choć na chwilę zapomnieć o swoich ideałach, łatwiej byłoby mu uporać się z (subiektywnie) coraz bardziej przytłaczającą rzeczywistością na zewnątrz, a tak... mamy na świecie o jednego wartościowego człowieka mniej :(.

 

Co się tyczy poznawania nowych ludzi, oczywiście zgadzam się, że nie należy nikogo przekreślać na starcie. Odnośnie pewnych osób jednak, z reguły dość szybko przekonujesz się, że nie będziecie w stanie nawiązać jakiejś bliższej formy porozumienia. Ja w takich chwilach staram pozostać powściągliwym i chyba ta metoda sprawdza się całkiem dobrze. Odrębną kwestią jest, że nie każdemu dane będzie wchodzić w interesujące interakcje z taką samą częstotliwością jak innym. A przyczyny tego mogą być naprawdę różne. Generalnie jednak większości ludzi udaje się nawiązać bliskie relacje z płcią przeciwną, sformalizować związek, a następnie ich egzystencja zaczyna koncentrować się głównie wokół spraw związanych z rodziną. Jeżeli komuś, bez względu na powód, nie udaje się spotkać w porę tzw. drugiej połówki, wypada z obiegu i z czasem coraz trudniej jest odnaleźć swoje miejsce w społeczeństwie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja nie oglądam takich filmów. boję się o tym myśleć. za bardzo mnie to rusza, nadal. nie chcę wracać do takich myśli.

 

Hm... A co to znaczy "wypaść z obiegu"? To chyba tylko i wyłącznie Twoje przekonanie - jeśli uznasz siebie za "wypadniętego z obiegu" to tak będzie. Jeśli czujesz że nadal jesteś w głównym nurcie życia, to właśnie tam będziesz. Znam kilka osób po 40, które nadal żyją na 100%.

 

Alienated, my jeszcze młodzi jesteśmy :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy samotność jest sama w sobie złem ? To chyba zależy od tego jak bardzo "potrzebujemy" bądź " nie potrzebujmy " wsparcia drugiej bliskiej osoby. Nie zawsze miłość daje to czego byśmy chcieli , albo nie zawsze wiemy czego chcemy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

soulfly89, trudno poczuć, że jest się w głównym nurcie życia, jeżeli życie stoi w miejscu. Człowiek egzystuje zaabsorbowany przyziemnymi obowiązkami, i w pewnym momencie stwierdza, że na całą resztę przeznacza coraz to mniej czasu. Można spróbować zorganizować sobie jakąś formę wyjścia do ludzi, ale wszyscy inni na ogół postępują w taki sam sposób. I co zrobić wówczas? Pomimo swojego wieku, nie uważam się jeszcze za niezdolny już do niczego relikt, ale stale towarzyszy mi wrażenie, że jestem oddzielony od reszty społeczeństwa przez jakąś niewidzialną kurtynę... Swoją drogą, sam znam osoby po pięćdziesiątce, za którymi nie sposób po prostu nadążyć, nie sądzę jednak, aby dla każdego z nas było to (w sensie tempa życia) rzeczą do osiągnięcia:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×