Skocz do zawartości
Nerwica.com

poczucie własnej wartości, samoocena, pewność siebie itp


marmarc

Rekomendowane odpowiedzi

a pomyśl sobie, ze bedzie co ma byc, po co z góry zakładac, ze zostaniesz odrzucony i sie stresowac? nie ty jeden zostałes rzucony, i nie jeden raz kogos rzucisz w zyciu, taka jest prawda, z drugiej strony słowo "rzucisz" ma oddźwięk negatywny, rzucic to mozna piłke psu. nawet jesli nastepna dziewczyna nie bedzie chciala kontynuowac znajomosci to swiat sie nie zawali, korona ci z głowy nie spadnie, po prostu bedzie to znaczylo, ze nalezy szukac dalej. ale tez nic n a sile, bo zazwyczaj jest tak, ze jak sobie odpuszczamy to milosc sama nas znajdzie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Taka osoba ma problemy z uwierzeniem , że ktoś ją może pokochać. Ma poczcie że ciągle musi zasługiwać na miłość od nowa i nieustannie udowadniać swą wartość, ciągle zdobywać – jeszcze więcej, jeszcze bardziej.”

 

Ja to mam jak się tego pozbyć? Zauważyłem, że moja samoocena jest zależna od opinii innych, moja samoocena jest jak lustro ocen innych ludzi, wszystko przyjmuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam to samo... nawet jak jeszcze nie chorowałam, to zawsze przejmowałam się tym, co inni o mnie pomyślą albo tym, co o mnie mówią. Często płakałam w domu przez to, że w szkole się ze mnie śmiali (bo zawsze byłam tą brzydszą, biedniejszą, gorszą). Staram się jakoś zaleczyć swoje kompleksy, ale nie mogę zapomnieć tego, jak byłam traktowana przez rówieśników. Kiedyś w zwierciadle przeczytałam o metodzie radykalnego przebaczenia, która bardzo pomaga w akceptacji siebie i innych. Można sobie w necie o tym poczytać. Za niedługo chyba się za to wezmę. Pozdrawiam :):):)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie poczytałem sobie te forum i zrozumiałem, że nie tylko ja mam problemy z poczuciem własnej wartości. Zawsze wydawało mi się że jestem mało pewny siebie i każda nawet delikatna krytyka sprawiała że czułem sie fatalnie. Chociaż problem zaczął się tak naprawde niedawno, Otóż, wyjechałem na płatne praktyki do Norwegi i okazało się że trafiłem na szefa który ciągle sie złości jest nerwowy, no i szczegółnie upodobał sobie mnie do obserwacji i krytyki. Sytuacja wygląda tak, że nieważne co robię słysze jego uwagi, że to jest źle albo on to zrobiłby inaczej. Doprowadziło mi to do stanu, że prawie każdy dzień dzień jest dla wielką udręką i towarzyszy mi ciągle dziwny niepokój. Jestem tu od września, w efekcie całej sytuacji musiałem wrócić do Polski w półowie października na tydzień żeby odpocząć. Jednak wróciłem i mimo że wydawało mi się że teraz bedzie inaczej, tak nie jest.

Chodzi mi o to że nie moge normalnie pracować, a każda naewt najmniejsza krytyczna uwaga niszczy mi humor i czuje sie beznadziejnie.

Wiem, że nie powieninem sie przejmować tym i zwyczajnie olać go ale nie moge. Każdego dnia czuje się jak poprostu kupa gó**a. I co mi poradzicie?

A zdaje sobie sprawę, że w przyszłości napewno bede trafiał na takich ludzi.( mam 23 lata) Jak sobie radzić w takich sytuacjach? Dla mnie nadmiar takiego stresu skończył się wczoraj problemami z jedzeniem i dwoma omdleniami.

Proszę o małą rade.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jako wieloletni ,,eksperymentator" uwazam, ze zarowno korzystanie z tzw narkotykow psychodelicznych jak i lekow powinno sie odbywac pod bardzo scisla kontrola i byc stosowane wylacznie w ostatecznosci. Marihuana, psylocybina, LSD, exctasy moga zrowno powodowac stan uniesienia i otwartosci, jaki i depresje i psychozy wiec gloryfikowanie ich jest tak malo logiczne jak i ch calkowita negacja. Mysle, ze kluczem jest tutaj odpowiednia diagnoza lekarska i dopiero wtedy mozna mowic o mozliwosci jakiegokolwiek zastosowania jakiejkolwiek substancji, zarowno leku jak i narkotyku.

 

[Dodane po edycji:]

 

prosze admina o skasowanie tego posta - juz zauwazylem i przeniolsem go do odpowiedniego miejsca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dlatego podstawową sprawą jest starać się nie porównywać do innych jeżeli te porównania nas bolą. Ja również nie mam zdrowego podejścia do takich porównań. Oczywiście są ludzie, którzy takich porównań się nie boją ale jak widać to nie dla nich jest ten wątek jak i to forum w gruncie rzeczy. Trzeba starać się pogodzić z tym że są ludzie w pobliżu nas, którzy są od nas ładniejsi, mądrzejsi itd. Wiem łatwo się mówi sam to przeżywałem kiedy była dziewczyna wyliczała mi w czym jej nowy chłopak jest lepszy ode mnie i to wtedy kiedy byłem już kompletnie załamany. Ale staram się na nowo budować swoje Ja. Ciężko idzie ale wiem że nie mam najgorzej i wiem że nie jestem najgorszy. Nikt tutaj taki nie jest tylko trzeba w to uwierzyć. Bo takie użalanie się nad sobą do niczego nie prowadzi. Mi dojście do takich wniosków zajęło trochę czasu a wprowadzenie tego w życie zajmie pewnie jeszcze więcej. Ale myślę że warto spróbować i pozbyć się tej zazdrości w stosunku do innych, która jest potem powodem różnych kłopotów.

Pozdrawiam

G

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że porównywanie się z innymi w zdrowym mniemaniu jest dobre - dzięki temu dajemy sobie prawo na nie bycie idealnymi. Jest to dobrą formą terapii ale trzeba z tym b.ostrożnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę jest dużo odpowiedzi. Dużo z nich przeczytałem ale nie wszystkie.

Raczej nie można pracować nad poczuciem własnej wartości, nie można poprawić samooceny, oraz stać się pewnym siebie. Co mam przez to na myśli? A no to, że za to czy ktoś jest "Bogiem", czy szczurem ściekowym i to w jakim stopniu jest jednym albo drugim - odpowiada wpis w naszą psychikę który jest dokonywany w bardzo wczesnym dzieciństwie, i jest tyle czynników co na to wpływa że w dużej mierze dzieje się to przypadkowo. Wszelkie próby pracy nad myśleniem są skazane na niepowodzenie. Co nie oznacza, że są bezsensowne. Napewno odpowiednie myślenie i przekonania wpływają na nasze zachowania i sprawiają, że funkcjonujemy tak a nie inaczej, lecz pewności będziemy mić tyle na ile pozwala nam wdruk. Są dwa wyjścia z takiej sytuacji, o drugim nawet nie bedę wspominał bo to kosmos jest. A pierwszym jest dotarcie to pewnego stanu umysłu, który nas odpręża i wzmacnia naszą koncentracje. Różnie można do niego dotrzeć, ale taką najbardziej standardową drogą jest medytacja.

 

Dla osób z nerwicą powiem otwarcie by nie pracowały nad pewnością siebie, przynajmniej samemu bez terapeuty, albo innego przewodnika, bo można znów wpaść w jakąś pułapkę związaną z fałszywą pewnością siebie, co przez jakiś czas doswiadczałem na sobie :/.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wracając do tematu wątku: chyba najlepiej sie odciąć od źrodla, unikac ludzi ktorzy na nas wywieraja jakis paskudny wplyw. Bo nie jest zadna tajemnica, ze depresja ma podloze nie tylko w nas, ale rowniez w ukladach z otoczeniem. Ktos, kto zewszad odbiera sygnaly ze cos mu nie wychodzi, ze w czyms tam jest gorszy, a z drugiej strony presja, ze wszyscy w niego wierza, ze jak nawali to bedzie katastrofa, koniec swiata - taki ktos zyje wlasnie w idealnym otoczeniu do rozwoju swojej deprechy, chocby i byla uspiona. Z drugiej strony wiemy, ze chory na depreche drastycznie zmniejsza (w sumie nie on tylko jego deprecha) grono wszelkich dobrych kumpli, przyjaciol, nawet rodziny. I nie ma na to wplywu. Trudno znalezc jakis "zloty srodek" bo na nasze otoczenie mamy marginalny wplyw, a z zanizonym napedem trudno jest choremu kierowac samym sobą a co dopiero ukladac relacje z otoczeniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wracając do tematu wątku: chyba najlepiej sie odciąć od źrodla, unikac ludzi ktorzy na nas wywieraja jakis paskudny wplyw. Bo nie jest zadna tajemnica, ze depresja ma podloze nie tylko w nas, ale rowniez w ukladach z otoczeniem. Ktos, kto zewszad odbiera sygnaly ze cos mu nie wychodzi, ze w czyms tam jest gorszy, a z drugiej strony presja, ze wszyscy w niego wierza, ze jak nawali to bedzie katastrofa, koniec swiata - taki ktos zyje wlasnie w idealnym otoczeniu do rozwoju swojej deprechy, chocby i byla uspiona. Z drugiej strony wiemy, ze chory na depreche drastycznie zmniejsza (w sumie nie on tylko jego deprecha) grono wszelkich dobrych kumpli, przyjaciol, nawet rodziny. I nie ma na to wplywu. Trudno znalezc jakis "zloty srodek" bo na nasze otoczenie mamy marginalny wplyw, a z zanizonym napedem trudno jest choremu kierowac samym sobą a co dopiero ukladac relacje z otoczeniem.

 

Majster, zgadzam się z Tobą w stu procentach.

Presja ze strony niektórych otaczających nas ludzi, ich ambicje, oczekiwania wobec nas nie sprzyjają budowaniu poczucia własnej wartości... Sama miałam z tym do czynienia. Dawniej chciałam wszystkich uszczęśliwić, żeby wszyscy byli ze mnie zadowoleni, spełniać ich oczekiwania- nawet kosztem swoich potrzeb, planów, i miałam złudne uczucie, że wtedy ja również będę szczęśliwa. Oczywiście szczęśliwa nie byłam, za to wpadłam w chory perfekcjonizm, "wszystko albo nic", a to pułapka...

Dziś wiem, że nie da się uszczęśliwić wszystkich. I staram się nie poddawać presji otoczenia. Nie wchodzę w to, bo wiem czym to się najczęściej kończy - skutki bynajmniej nie są korzystne dla zdrowia :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Majster masz ode mnie PLUS DUŻY za zrozumienie tematu. :-) Chleba za niego nie kupisz, ale wiedz że takie opinie pokrzepiają mnie. :o
Majster, zgadzam się z Tobą w stu procentach.

Wiecie, ja to przerabialem na wlasnej skorze to i sprawe znam od podszewki. Zreszta nawet amatorowi wyda sie oczywiste, ze nie mozna sie dopatrywac przyczyn zaburzen afektywnych wylacznie w samym chorym. Ja tu bardziej widze teorie "nieswiadomej czarnej owcy".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaakceptować siebie - przede wszystkim.

Dopiero po tym, jak pokochamy "własne ja" można dążyć do tego, by je zmienić, jeśli coś nam przeszkadza.

 

Świadomość tego, że podobamy się samym sobie ma ogromny wpływ na otoczenie - albo inaczej, ludzie widzą, że jesteśmy bardziej pewni siebie, dzięki polepszeniu po prostu "własnego ja".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wracając do tematu wątku: chyba najlepiej sie odciąć od źrodla, unikac ludzi ktorzy na nas wywieraja jakis paskudny wplyw. Bo nie jest zadna tajemnica, ze depresja ma podloze nie tylko w nas, ale rowniez w ukladach z otoczeniem. Ktos, kto zewszad odbiera sygnaly ze cos mu nie wychodzi, ze w czyms tam jest gorszy, a z drugiej strony presja, ze wszyscy w niego wierza, ze jak nawali to bedzie katastrofa, koniec swiata - taki ktos zyje wlasnie w idealnym otoczeniu do rozwoju swojej deprechy, chocby i byla uspiona. Z drugiej strony wiemy, ze chory na depreche drastycznie zmniejsza (w sumie nie on tylko jego deprecha) grono wszelkich dobrych kumpli, przyjaciol, nawet rodziny. I nie ma na to wplywu. Trudno znalezc jakis "zloty srodek" bo na nasze otoczenie mamy marginalny wplyw, a z zanizonym napedem trudno jest choremu kierowac samym sobą a co dopiero ukladac relacje z otoczeniem.

co racja to racja. Ale ja nie jestem przekonana co do tego, że unikanie ludzi, którzy w przeszłości nie szczędzili nam słów krytyki cokolwiek może zmienić. W końcu to wszystko i tak tkwi gdzieś głęboko w naszej podświadomości, i co jakiś czas będzie wyłazić na wierzch i w określonych sytuacjach sprawiać, że będziemy czuli się w czymś gorsi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od siebie dodam, że od małego byłem porównywany -osiągnięcia w szkole czy nawet głupie to, że sąsiad sprząta przed domem, a ja tego nie robię, więc wg innych jestem zły.. paranoja. Maturę zdałem jako jeden z lepszych w klasie, chociaż ciągle słyszałem, że się nie uczę, że prac domowych nie odrabiam.. a w szkole same jedynki mam-skoro tak to w jaki sposób zdałem? Naprawdę gdybyśmy mieli spełnić oczekiwania innych musielibyśmy być idealni i co chwilę mieć najlepszy plan na każdą sytuację. Często założenia innych wobec nas są nie do spełnienia, więc warto sobie odpuścić i robić swoje. Inaczej może dojść do utraty wiary w siebie i własne możliwości. Może nam się wtedy wydawać, że nic nie osiągniemy, że faktycznie nic nie umiemy skoro tak nas widzą inni. Zatem faktycznie dużo zależy od naszego środowiska. Trzeba znaleźć w sobie siłę póki jeszcze jest, aby zerwać z tym środowiskiem. Zgodzę się również, że człowiekowi bez pasji, poczucia spełnienia, hobby, zainteresowań czy też marzeń jest BAAARDZO ciężko. Sam staram się znaleźć coś co umiem najlepiej i tym się zajmować co będzie mnie poklepywało po ramieniu i mówiło, że świetnie mi poszło. Nie mam marzeń właśnie dlatego, że odpuściłem. Powiedziałem sobie, że nie ma po co się starać skoro inni to zniszczą-to był błąd! Żyje się dla siebie nie dla innych, którzy potrafią niszczyć. Są też tacy, którzy budują i nimi należy się otaczać. Coś czuwa nad nami i na pewno jeżeli tego chcemy to znajdziemy kogoś takiego..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×