Skocz do zawartości
Nerwica.com

WENLAFAKSYNA (Alventa, Exyven, Efectin ER, Efevelon SR, Faxigen XL, Faxolet ER, Lafactin, Oriven, Prefaxine, Symfaxin ER, Velaxin ER, Venlafaxine Aurovitas/ Bluefish XL, Venlectine)


Miss Worldwide

Rekomendowane odpowiedzi

Vengence, Pomyliłem się wtedy pisząc o tych 3 miesiącach. To było 6-7 miesięcy. I może trudno Tobie w to uwierzyć, ale tak było. Poza tym nie jestem odosobionym przypadkiem. Na pewnym amerykańskim forum jakaś kobieta pisała, że poczuła działanie wenlafaksyny po 6 miesiącach. Nie wiem z czego to wynika. Być może niektóre organizmy potrzebują aż tyle czasu. A to, że w ulotce od wenli jest napisane, że zwykle zaczyna działać po tygodniu (!), to możesz sobie między bajki włożyć. Na pewno nie u mnie działa już po tygodniu ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze nie ma takiej opcji by lek nagle zaczął działać po pol roku, chyba ze dawki byly zmieniane co miesiac i ktoras w koncu zaskoczyla, ale to jest naprawdę mało prawdopodobne,

Bralem prawie wszystkie leki i w zasadzie kazdy dzialal po 6-8 tygodniach, czyli standard, nie wyobrazam sobie czekac 6-7 miesięcy na jednym leku!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wyobrażam sobie czekania pół roku na działanie leku. A co jeśli nie działa? Następny lek i następne pół roku? W ten sposób człowiek w depresji czy nerwicy prędzej by strzelił samobója sobie. Tak można czekać do usranej śmierci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak najbardziej jest możliwe,ja czytałem posty dziewczyny która brała klomipraminę i zaczęła jej działać dopiero po 5 miesiącach.Dziewczyna leczyła się na NN i depresje.Lekarze kazali jej odstawić lek ale ona uparcie dalej go brała i została mile zaskoczona :D Także WARTO !!!

 

 

Ale jak wtedy odróżnić efekt działania leku od samoistnej remisji po tych 5 miesiącach? Innymi słowy, jakie są dowody, że poprawa nastąpiła na skutek działania leku?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wyobrażam sobie czekania pół roku na działanie leku. A co jeśli nie działa? Następny lek i następne pół roku? W ten sposób człowiek w depresji czy nerwicy prędzej by strzelił samobója sobie. Tak można czekać do usranej śmierci.
Hehe dokładnie, daj spokój, szkoda czasu na takie czekanie, lepiej zmienić lek, albo dodać jakiś inny, poza tym wystarczy sobie przeczytać tu na forum wątek o wenli, nikt nie miał takiej akcji, by lek zaczął nagle działać po pół roku, ja sam brałem wenle i zawsze działała na mnie po miesiącu, max, 6 tygodni, paro, odpalilo u mnie po 2 tygodniach, sertra po 2 miesiącach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A to, że w ulotce od wenli jest napisane, że zwykle zaczyna działać po tygodniu (!), to możesz sobie między bajki włożyć.

W ulotkach zazwyczaj jest napisane, że pierwsze pozytywne efekty działania leku można odczuć już po tygodniu, co absolutnie nie jest jednoznaczne z pełnią działania przeciwdepresyjnego leku, która, z resztą, u każdego jest różna.

Jeśli wenlafaksyna miałaby działać po tygodniu, to mirtazapina powinna po 3 dniach :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

warning, A jak niby inaczej co? Jakim cudem samoistnie niby? OCD samoistnie nie znika i nie przechodzi,zastanów się...

 

 

W badaniu naukowym musiałbyś wykazać, że nie jest to remisja samoistna. Nie muszę się zastanawiać, po prostu podchodzę do tego typu wniosków ("zaczęła nagle działać po 5 miesiącach") ostrożnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Możecie wierzyć lub nie, ale naprawdę u mnie wenlafaksyna kiedyś zaskoczyła po ponad pół roku. Brałem wtedy przez pierwszy miesiąc kuracji 75 mg, a od drugiego miesiąca już przez cały czas 150 mg. I nagle po 6-7 miesiącach całkowita remisja. Natomiast paroksetyna praktycznie od razu mnie zamulała, a sertralina zaskoczyła po prawie miesiącu. Więc u mnie jak narazie tylko wenlafaksyna rozkręcała się tak bardzo długo. Może po prostu dawka 150 mg była u mnie za niska i organizm zanim się nią wysycił potrzebował odpowiednio dużo czasu. Być może gdybym brał wyższe dawki, działanie nastąpiłoby znacznie szybciej. Być może miało tu jeszcze wpływ tempo metabolizmu wenlafaksyny przez mój organizm. Może po prostu bardzo szybko metabolizuję wenlafaksynę i żeby nastąpiło odpowiednie stężenie leku w organiźmie, wymaga to dużo czasu. Nie wiem.

warning, W moim przypadku efekt działania leku od samoistnej remisji było bardzo łatwo odróżnić. Po prostu czułem w sobie te chemiczne działanie. Nie potrafię tego inaczej opisać, ale czułem, że jakaś chemia we mnie nie pozwala mi odczuwać lęku, smutku itd. I co ciekawe było to bardzo przyjemne, pozytywne samopoczucie. Po prostu brak depresji. A w tych momentach w których do tej pory odczuwałem lęk, zacząłem odczuwać przyjemne dreszcze w środku. Poza tym natychmiast po odstawieniu leku, wróciły wszystkie zaburzenia, oczywiście poprzedzone najpierw masakrycznym zespołem odstawiennym.

fobik123, Ja też zacząłem 5 miesiąc na wenlafaksynie i wciąż czekam. Wierzę, że zaskoczy tak jak kiedyś. Gdybym nie wierzył to już dawno dałbym sobie spokój z tym lekiem, ale jak dotąd tylko on poradził sobie całkowicie z moją depresją i nerwicą. Klomipramina jest chyba trochę podobna do wenlafaksyny. Prawda?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Według części ekspertów czas stosowania danego leku przeciwdepresyjnego powinien wynosić nawet 12 tygodni, podczas gdy inni stoją na stanowisku, że u pacjenta, u którego 4-tygodniowe leczenie nie przyniosło spodziewanych efektów, należy rozważyć zmianę leku. Prawdopodobieństwo powodzenia terapii za pomocą leków przeciwdepresyjnych pierwszego wyboru wynosi 50-60% i może upłynąć kilka tygodni do osiągnięcia pełnego efektu terapeutycznego. Nie widzę najmniejszego sensu czekać 6 miesięcy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie no, Panowie, bądźmy poważni. Każdemu inna pieszczota, dla masochistów też istnieje miejsce w nowoczesnym społeczeństwie. :D Ja kiedyś czytałem posty, że ktoś 80mg Prozacu(fluoksetyny) na hyperrealu naćpał się lepiej niż szałwią wieszczą i LSD, ktoś przez hydroksyzynę zachorował na stwardnienie rozsiane, po 30 mg mianseryny zaczął widzieć różowe jednorożce, kto inny po Zolofcie zaczął łysieć i postanowił pozwać Pfiera, a depresję najlepiej leczy lewatywa i sok z ogórków kiszonych. Także... to byłoby na tyle jeżeli chodzi o opinie na grupach dyskusyjnych. Czekanie 6-7 miesięcy na rozpoczęcie działania leku przeciwdepresyjnego ( tym bardziej będąc w ciężkiej depresji) jest niczym nieuzasadnione (w wytycznych postępowania klinicznego), bo prędzej doczekamy się samoistnej remisji, jak już zostało wspomniane. Wystarczyło mi już jak czekałem 5 tygodni na titrację dawki fluoksetyny do efektywnej(w moim przypadku). Przy czekaniu kilku miesięcy również chyba bym się, za przeproszeniem, zayebał gdyby nie było dotychczas żadnego efektu. No ale jak mówiłem- żyjemy w wolnym (jeszcze) społeczeństwie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fobik123, No właśnie. Te leki to wszystko jedna loteria. Ja długo wychodziłem z założenia, że jeśli mój organizm przy pierwszej kuracji zareagował bardzo pozytywnie po 6-7 miesiącach na działanie wenlafaksyny, to będzie tak i przy ewentualnych kolejnych kuracjach tą substancją. Okazało się jednak trochę inaczej bo jak już pisałem wcześniej, podczas drugiej kuracji nie odczułem już żadnego działania, nawet i po 8 miesiącach. Później próbowałem jeszcze kilku innych leków przeciwdepresyjnych (paroksetyna, moklobemid, Wellbutrin, sertralina). Paroksetynę brałem przez około rok czasu. Żadnego działania przeciwdepresyjnego i przeciwlękowego nie uświadczyłem na tym leku. Chodziłem tylko zamulony i senny. Moklobemid brałem dosyć krótko bo około 3 miesiące czasu. Żadnego działania. Może gdybym poczekał dłużej to coś by z tego było. Wellbutrin przez miesiąc czasu. Zero działania. Sertralinę przez jakieś 8 miesięcy. Zaczęła działać po niecałym miesiącu. Pojawił się umiarkowany efekt przeciwlękowy przy wątpliwym działaniu przeciwdepresyjnym. Poza tym byłem podobnie rozleniwiony jak to było w przypadku paroksetyny. No i do tego otępiały. Nie chcę już próbować żadnych innych leków, ponieważ po dotychczasowych doświadczeniach, nie sądzę, żeby jakikolwiek inny antydepresant dorównał w działaniu wenlafaksynie. Dlatego tak chętnie wracam do wenlafaksyny, która była moim pierwszym lekiem przeciwdepresyjnym i sprawdziła się zdecydowanie najlepiej spośród pozostałych, które brałem. Tylko właśnie zastanawiające jest to dlaczego często okazuje się, że ta sama substancja, która kiedyś świetnie na nas działała, po jakimś czasie już na nas nie działa. Więc być może Ty będziesz nać odpowiedzi na te pytania: Czy to prawda, że dany lek przeciwdepresyjny działa na nas najlepiej tylko podczas pierwszej kuracji nim? Od czego zależy powodzenie jednej kuracji przy niepowodzeniu drugiej kuracji tą samą substancją (wenlafaksyną)? Czy ma to związek z tym, że organizm uodparnia się na wenlafaksynę i podczas każdej kolejnej kuracji trzeba stosować wyższe dawki żeby wenlafaksyna znowu zaskoczyła? Czy może chodzi tutaj o receptory, które raz wystawione na działanie wenlafaksyny, po odstawieniu jej i późniejszym powrocie do niej, nie są już w ten sam sposób pobudzane (czy jak to się tam nazywa) i nie poddają się działaniu owej substancji?

 

-- 14 maja 2016, 10:23 --

 

Lord Kapucyn, Pozwolę sobie zacytować siebie jeszcze raz: "Możecie wierzyć lub nie, ale naprawdę u mnie wenlafaksyna kiedyś zaskoczyła po ponad pół roku. Brałem wtedy przez pierwszy miesiąc kuracji 75 mg, a od drugiego miesiąca już przez cały czas 150 mg. I nagle po 6-7 miesiącach całkowita remisja. Natomiast paroksetyna praktycznie od razu mnie zamulała, a sertralina zaskoczyła po prawie miesiącu. Więc u mnie jak narazie tylko wenlafaksyna rozkręcała się tak bardzo długo. Może po prostu dawka 150 mg była u mnie za niska i organizm zanim się nią wysycił potrzebował odpowiednio dużo czasu. Być może gdybym brał wyższe dawki, działanie nastąpiłoby znacznie szybciej. Być może miało tu jeszcze wpływ tempo metabolizmu wenlafaksyny przez mój organizm. Może po prostu bardzo szybko metabolizuję wenlafaksynę i żeby nastąpiło odpowiednie stężenie leku w organiźmie, wymaga to dużo czasu. Nie wiem."

A może Ty będziesz znać odpowiedzi na moje wcześniejsze pytania?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wenlafaksyna peak (Tmax) osiąga po po 1-2 godzinach od zażycia doustnego (jej metabolit o-desmetylowenlafaksyna w ciągu 3-4 godzin).

Stan stacjonarny stężenia (steady-state) wenlafaksyna osiąga po 3 dniach regularnego zażywania.

Zaś co do "onset of action" (początek działania)...

 

U pacjentów z ciężką depresją melancholijną znaczna poprawa (względem placebo) wystąpiła już w 4 dniu(sic!) zażywania wenlafaksyny, u pozostałych pacjentów z depresją po 7 dniach- http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/7622814

 

Pacjenci leczeni wenlafaksyną wykazali poprawę już 6 lub 7 dnia kuracji- http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/7491403

 

Analiza dwóch randomizowanych badań klinicznych z użyciem podwójnie ślepej próby- pierwsze na próbie 323 pacjentów z depresją otrzymujących placebo lub wenlafaksynę w 1-3 dawkach/ dobę przez okres 6 tygodni, drugie na próbie 93 pacjentów z depresją melancholijną otrzymujących placebo lub wenlafaksynę. U pacjentów u których od razu podniesiono dawkę do 200mg/d poprawa wystąpiła już po tygodniu- http://onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1002/depr.3050030311/abstract?systemMessage=Wiley+Online+Library+will+be+unavailable+on+Saturday+14th+May+11%3A00-14%3A00+BST+%2F+06%3A00-09%3A00+EDT+%2F+18%3A00-21%3A00+SGT+for+essential+maintenance.Apologies+for+the+inconvenience.

 

Musiałbyś mieć metabolizm marsjanina, żeby osiągała efektywność przez 6-7 miesięcy.

 

Pewnie stąd informacje w ulotce, że wenlafaksyna zaczyna działać już po 7 dniach. Ja bym jednak najzwyczajniej w świecie poczekał do tych paru(nastu) umownych tygodni, a jeżeli lek wciąż nie działa i nie ma żadnej poprawy to bym go po prostu odstawił.

 

Czy to prawda, że dany lek przeciwdepresyjny działa na nas najlepiej tylko podczas pierwszej kuracji nim? Od czego zależy powodzenie jednej kuracji przy niepowodzeniu drugiej kuracji tą samą substancją (wenlafaksyną)? Czy ma to związek z tym, że organizm uodparnia się na wenlafaksynę i podczas każdej kolejnej kuracji trzeba stosować wyższe dawki żeby wenlafaksyna znowu zaskoczyła? Czy może chodzi tutaj o receptory, które raz wystawione na działanie wenlafaksyny, po odstawieniu jej i późniejszym powrocie do niej, nie są już w ten sam sposób pobudzane (czy jak to się tam nazywa) i nie poddają się działaniu owej substancji?

 

Nie znam odpowiedzi na to pytanie i wątpię, żeby ktoś z prawdopodobieństwem graniczącym pewności potrafił jej udzielić, bo jest to czysta loteriada.

Natomiast uważam, że w Twoim przypadku wenlafaksyna nigdy tak naprawdę nie zadziałała do końca tylko doczekałeś po prostu samoistnej remisji (o czym wspomniał Ashton). Nie jest to w żadnym razie synonim cudownego ozdrowienia, w przebiegu zaburzeń depresyjnych jest to najnormalniejsze w świecie zjawisko, które nierzadko występuje po odpowiednio długim czasie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fobik123, Dzięki za odpowiedź. Oczywiście nie zamierzam samowolnie bez konsultacji z lekarzem zwiększać dawki. Raczej wątpię żeby przepisał mi kiedykolwiek 300 mg/dobę.

Lord Kapucyn, Dzięki za odpowiedź. W takim razie może przynajmniej napiszesz czy Twoim zdaniem warto jest wracać do danego leku przeciwdepresyjnego, który kiedyś nam pomógł i stosować takie same dawki jak poprzednio. Czy może większe dawki przy kolejnym podejściu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fobik123, Dzięki za odpowiedź. Oczywiście nie zamierzam samowolnie bez konsultacji z lekarzem zwiększać dawki. Raczej wątpię żeby przepisał mi kiedykolwiek 300 mg/dobę.

Lord Kapucyn, Dzięki za odpowiedź. W takim razie może przynajmniej napiszesz czy Twoim zdaniem warto jest wracać do danego leku przeciwdepresyjnego, który kiedyś nam pomógł i stosować takie same dawki jak poprzednio. Czy może większe dawki przy kolejnym podejściu.

Dołóż mirte, albo trazadon, ewenutualnie spamilan i odczekaj z miesiąc jak nic nie się nie zmieni, to radzę zmienić lek, osobiście chuj by mnie szczelił gdybym musiał czekać pół roku na jakąś poprawę, nie ma szans. :hide:

 

-- 14 maja 2016, 12:13 --

 

szaraczek, Możesz też spróbować zwiększyć dawkę na 300mg i odczekać z 6 tygodni, może zaskoczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lord Kapucyn, Dzięki za odpowiedź. W takim razie może przynajmniej napiszesz czy Twoim zdaniem warto jest wracać do danego leku przeciwdepresyjnego, który kiedyś nam pomógł i stosować takie same dawki jak poprzednio. Czy może większe dawki przy kolejnym podejściu.

 

Spróbować zawsze można, ale w jednoznaczny sposób nie gwarantuje to powodzenia. Tu na forum często spotykam się z wypowiedziami, że ktoś X lat temu brał lek Y, kiedyś ten lek zadziałał na tę osobę extra, wyciągnął ją ze strasznego szamba, a teraz gdy po X latach problemy nawróciły i ta osoba zrobiła ponowne podejście do leku Y to niestety nie działa on wcale, albo w najlepszym razie na pół gwizdka. Zwiększenie dawki też nie zawsze gwarantuje sukces, bo w przypadku takich leków jak SSRI/SNRI utrata wrażliwości na dany lek nie ma ścisłego związku z klasyczną tolerancją farmakologiczną/ wystąpieniem tachyfilaksji. Ale na Twoim miejscu mimo wszystko spróbowałbym zwiększyć dawkę.

 

Na przykładzie- brałem kiedyś moklobemid (600mg/d), zadziałał jak bum cyk cyk, przyniósł olbrzymią poprawę niemalże natychmiast. Byłem na tym leku dość długo. Niestety z czasem jego działanie kolokwialnie mówiąc się "wyczerpało"- no i zonk. Próbowałem robić powtórne podejścia, ale szybko spalały one na panewce. Lek już swojej "mocy" nie odzyskał. Z dawką też nie miałem żadnego pola manewru, bo wtedy brałem już maksymalną (600mg/d).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vengence, Lord Kapucyn, Nie chcę niczego dokładać do wenlafaksyny. Jeśli w moim samopoczuciu nic się nie zmieni do następnej wizyty u lekarza, to wtedy zaproponuję lekarzowi zwiększenie dawki, na razie do 225 mg.
A czemu nie chcesz nic dokładać, ja tego nie rozumiem, mirta mogłaby tutaj zrobić cuda naprawdę, większa szansa jest na to niż zwiększenie dawki samej wenli, ale rób jak chcesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

warning, Bzdura! Zadziałała bo kiedy nagle odstawiłem to wszystko wróciło poprzedzone masakrycznym zespołem odstawiennym. Mało tego. Wróciło z większym natężeniem.
No właśnie wróciło z większą siłą, to pokazuje jakie te leki są chujowe generalnie, ale już mniejsza o to, bo nie chcę już o tym gadać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×