Skocz do zawartości
Nerwica.com

natręctwa na tle religijnym i skrupulatyzm


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Znam kobiety, które lubią oglądać gejowskie porno i czerpią z tego przyjemność

 

Zaiste norma to i wyznacznik ;)

 

take, doceniam Twoją wrażliwość i pragnienie czystości, ale nie dość że zdominowałeś ten wątek, to jeszcze wydaje mi się, że głosisz po prostu herezje o potrzebie wyzbycia się pociągu płciowego. To nie jest chrześcijańska wizja człowieka. Św Augustyn jest doktorem Kościoła i mistrzem teologii, ale weź pod uwagę, że żył w początkach średniowiecza, gdzie cielesność była postrzegana przez skrajności. Poza tym zanim jego męski duch wzniósł się na "wyżyny", to sobie nie żałował uciech z kobietami, więc może potem bał się, że znów upadnie i wystrzegał się pożądania jak ognia lub kojarzyło mu się z grzesznym okresem jego życia.

 

Zmieniając temat, życzę wszystkim radosnego spotkania z Chrystusem Zmartwychwstałym, niech da Wam odwagę do zerwania ze swoimi udręczeniami, nadzieję oraz wytrwałość.

 

http://www.nonpossumus.pl/ps/Ps/30.php

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

take, doceniam Twoją wrażliwość i pragnienie czystości, ale nie dość że zdominowałeś ten wątek, to jeszcze wydaje mi się, że głosisz po prostu herezje o potrzebie wyzbycia się pociągu płciowego. To nie jest chrześcijańska wizja człowieka. Św Augustyn jest doktorem Kościoła i mistrzem teologii, ale weź pod uwagę, że żył w początkach średniowiecza, gdzie cielesność była postrzegana przez skrajności. Poza tym zanim jego męski duch wzniósł się na "wyżyny", to sobie nie żałował uciech z kobietami, więc może potem bał się, że znów upadnie i wystrzegał się pożądania jak ognia lub kojarzyło mu się z grzesznym okresem jego życia.

Zgadzam się.

 

Też życzę wszystkim Wesołych Świąt i dużo zdrowia (fizycznego i psychicznego) ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dawniej katolicy mieli znacznie surowsze spojrzenie na seksualność, związane z nią uczucia. Jak byłem nieletni, to nurzałem się w dziwacznych i zboczonych przyjemnościach "erotycznych". Nie chcę, żeby coś w tym rodzaju znowu pojawiło się w moim życiu. Ponoć grzechy nieczyste prowadzą bardzo wielu ludzi na wieczne potępienie. Boję się grzechów nieczystych i nie chcę, aby były popełniane, a uczucie atrakcyjności seksualnej niestety pojawia się u mnie bardzo łatwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dawniej katolicy mieli znacznie surowsze spojrzenie na seksualność, związane z nią uczucia

No mieli, ale to wynikało z wielu czynników. Np. kiedyś kobiety chodziły w długich zwiewnych sukniach. Odsłonięcie kostek było nie do pomyślenia. Dziś nie robi to na nikim wrażenia, nie zwraca się na to uwagi.

 

Ponoć grzechy nieczyste prowadzą bardzo wielu ludzi na wieczne potępienie. Boję się grzechów nieczystych i nie chcę, aby były popełniane, a uczucie atrakcyjności seksualnej niestety pojawia się u mnie bardzo łatwo.

Ale uczucie atrakcyjności nie musi prowadzić do grzechów nieczystych. Po prostu trzeba nauczyć się nad sobą panować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To panowanie nad uczuciem atrakcyjności seksualnej kosztuje uwagę i wysiłek, trzeba odganiać nieczyste myśli niczym muchy. Dla mnie niemalże każda kobieta w mniej więcej młodym wieku w Polsce jawi się jako atrakcyjna seksualnie. Ale już ładne niewiasty ubrane w takie stroje jak te widoczne tutaj (https://www.google.pl/search?q=muslim+girl&biw=1920&bih=943&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwjG_ayNh-PLAhUl7XIKHRDvCfAQ_AUIBygB - wyniki dla zapytania muslim girl w Google) nie wyglądają mi na atrakcyjne seksualnie ze względu na swój ubiór, podobny do ubioru, który ma Maryja na większości swoich przedstawień. Atrakcyjność seksualna to nie to samo co niewinna słodycz. Małe dziewczynki w wieku ok. 4 - 5 lat mogą wyglądać naprawdę słodko i być piękne, ale nie są "sexy".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wymaga wysiłku, ale zapewne z czasem coraz mniejszego. Z tym odganianiem much to chyba lekka przesada. Tzn. jeśli nie jesteś nauczony jak radzić sobie z takimi myślami, to może rzeczywiście tak to wyglądać. Ale myślę, że w większości przypadków tak nie jest.

 

Dla mnie niemalże każda kobieta w mniej więcej młodym wieku w Polsce jawi się jako atrakcyjna seksualnie.

To dosyć naturalne. Poza tym, możesz poczytać porady na katolickich stronach, tam niemal zawsze piszą, że tłumienie seksualności nie jest dobrym rozwiązaniem problemu nieczystych myśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja natura lubi patrzeć się na ładnych ludzi płci żeńskiej. Bezżenność może być dla mnie bardzo frustrująca. Na pewno nie chcę współżycia nie dla poczęcia świętego potomstwa (współżycie seksualne to bardzo odpowiedzialna czynność) czy pobudzania się seksualnego (np. przez masturbację (samotną lub wzajemną, także taką, która nie prowadzi do orgazmu czy wytrysku). Ale pocałunki czy przytulenia niestety też mogą wywoływać reakcje seksualne (jak np. wzwód u mężczyzn) czy przyjemności związane z seksualnością, nawet mimo woli. Jeżeli miałbym żonę, to w ogóle nie chciałbym pożądliwych czy zmysłowych pocałunków lub dotknięć. Problem w tym, że mam chyba potrzebę kontaktu fizycznego czy bliskości cielesnej jako taką (nie mówię już o samym pociągu seksualnym, bo i słodki kotek może wywoła u mnie fizyczną słodycz i chęć aseksualnego pieszczenia go, np. miziania po łebku) i boję się, że jakbym pocałował żonę w policzek, przytulił ją, spał z nią w jednym łóżku, to zrobiłbym to pożądliwie lub zmysłowo i miałbym grzech śmiertelny. Jeżeli miałbym pocałować żonę, to z nie mniejszą skromnością niż podczas pocałunku pokoju w kościele, w sposób podobny do tego, w którym pocałowałbym mamę. Przed małżeństwem (ślubem kościelnym) nie chcę nawet trzymania się za rękę z przyszłą żoną, o całowaniu, głaskaniu czy przytulaniu nie wspominając.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

boję się, że jakbym pocałował żonę w policzek, przytulił ją, spał z nią w jednym łóżku, to zrobiłbym to pożądliwie lub zmysłowo i miałbym grzech śmiertelny.

 

Pogubiłeś się w tym. To nie jest tak, że jeśli coś jest erotycznie, daje przyjemność seksualną, to jest złe. Małżeństwo bez pociągu seksualnego i jego realizacji, bez erotyki, byłoby wypaczeniem, a szukanie tu grzechu jest absurdalne. Tak samo zakochanie się łączy z pociągiem seksualnym, najpierw zwykle czujemy fascynację erotyczną i potrzebę bliskości fizycznej, chcemy żeby druga osoba to odwzajemniła, bo to się jawi jako szczęście, a potem przechodzi się do myślenia o dobru drugiej osoby.

Miłość oparta tylko na niewinnej słodyczy czy przyjaźni, dziecięcym sentymentalizmie, to jest wykrzywienie miłości między kobietą a mężczyzną. Piszesz zresztą, że przy stosunku powinien nastąpić orgazm, to jak to sobie wyobrażasz bez pobudzenia seksualnego?

Myśli "nieczyste" nie są nieczyste zawsze wtedy, kiedy pojawia się przyjemność seksualna, jedno nie równa się drugiemu. To zależy od tego czy nie traktujesz drugiej osoby instrumentalnie, nie używasz wyobrażeń celowo do masturbacji, czy fantazje nie zaczynają panować nad Tobą. Ty masz panować nad nimi. Myślę że spowiednik powinien Ci to wszystko wyjaśnić.

 

Pisał o tym poprzedni papież w encyklice Deus caritas est.

 

W tym względzie natrafiliśmy na dwa fundamentalne słowa: eros jako określenie miłości „ziemskiej” i agape jako wyrażenie oznaczające miłość opartą na wierze i przez nią kształtowaną. Obydwa pojęcia są często przeciwstawiane jako miłość „wstępująca” i miłość „zstępująca”. Są także inne podobne klasyfikacje, jak na przykład rozróżnienie pomiędzy miłością posesywną i miłością ofiarną (amor concupiscentiae — amor benevolentiae), do którego czasami bywa dołączona jeszcze miłość interesowna.

 

W dyskusji filozoficznej i teologicznej te rozróżnienia często były zradykalizowane aż do autentycznego przeciwstawienia: typowo chrześcijańską byłaby miłość zstępująca, ofiarna, właśnie agape; kultura zaś niechrześcijańska, przede wszystkim grecka charakteryzowałaby się miłością wstępującą, pożądliwą i posesywną, czyli erosem. Chcąc doprowadzić do ostateczności to przeciwstawienie istota chrześcijaństwa byłaby oderwana od podstawowych relacji życiowych ludzkiego istnienia i stanowiłaby dla siebie odrębny świat, który mógłby być uważany jako godny podziwu, ale całkowicie odcięty od całości ludzkiej egzystencji. W rzeczywistości eros i agape — miłość wstępująca i miłość zstępująca — nie dają się nigdy całkowicie oddzielić jedna od drugiej. Im bardziej obydwie, niewątpliwie w różnych wymiarach, znajdują właściwą jedność w jedynej rzeczywistości miłości, tym bardziej spełnia się prawdziwa natura miłości w ogóle. Także jeżeli eros początkowo jest przede wszystkim pożądający, wstępujący — fascynacja ze względu na wielką obietnicę szczęścia — w zbliżeniu się potem do drugiego będzie stawiał coraz mniej pytań o siebie samego, będzie coraz bardziej szukał szczęścia drugiej osoby, będzie się o nią coraz bardziej troszczył, będzie się poświęcał i pragnął „być dla” niej. W ten sposób włącza się w niego moment agape; w przeciwnym razie eros upada i traci swoją własną naturę. Z drugiej strony, człowiek nie może żyć wyłącznie w miłości oblatywnej, zstępującej. Nie może zawsze tylko dawać, musi także otrzymywać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem jest w tym, że łatwo pojawia się u mnie uczucie atrakcyjności fizycznej, co łatwo może wywoływać przyjemności "erotyczne" i rozbudzać pożądliwość zmysłową. Obecna nauka katolicka odnośnie "erotyzmu" znacznie różni się od tej sprzed wieków. Gdyby nie było grzechu pierworodnego, to "erotyki" w ogóle by nie było. Złączenie się małżonków byłoby pozbawione pożądliwości i nie towarzyszyłaby mu żadna przyjemność cielesna, która byłaby sprzeczna z wolą Bożą.

 

Czytałem bardzo surowe teksty dotyczące katolickiej etyki seksualnej. Ich autorzy mają inne, ewidentnie surowsze podejście do seksualności. Na stronach, na których je znajdowałem, były też i takie treści, których nie akceptowałem, ale mimo wszystko brak czystości seksualnej jest na świecie wielkim problemem, obecnie może nawet większym niż dawniej.

 

Dla mnie niemal każda dziewczyna jawi się jako słodka istota, łatwo o chęć okazania tej bądź co bądź ładnej (ale niestety, nierzadko niezbyt odpowiednio ubranej) istocie czułości w sposób fizyczny (np. przez przytulenie jej ciała czy pocałunek w policzek). A takie coś łatwo może powodować pokusy nieczyste.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem jest w tym, że łatwo pojawia się u mnie uczucie atrakcyjności fizycznej, co łatwo może wywoływać przyjemności "erotyczne" i rozbudzać pożądliwość zmysłową.

 

To nie jest obiektywnie problem, tylko normalność. Problem byłby wtedy, jakbyś reagował tak na mężczyzn.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytałem na jakiejś stronie, że pożądliwe czy zmysłowe dotknięcia czy pocałunki są grzechem śmiertelnym także w małżeństwie. Strona co prawda zawierała też treści zaliczane do "odszczepieńczych" (dla mojej mentalności pewne poglądy na niej przedstawione jawią się jako "sekciarskie"), nauki na tej witrynie opierały się na starszych tekstach katolickich. Gdybym miał żonę, to bałbym się, że to, że bym ją przytulił czy pocałował, wynikałoby z żądzy seksualnej. W związku z tym celibat może mi się jawić jako lepsza droga do unikania pokus nieczystych od małżeństwa, bo gdy miałbym żonę, to mógłbym mieć przez to nasilony pociąg "erotyczny", cielesny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czym innym jest pożądliwość rozumiana jako odczuwanie atrakcyjności seksualnej, chęć bycia z tą osobą czy nawet seksu, a czym innym pożądliwość jako patrzenie na inną osobę jak wyłącznie na przedmiot służący do zaspokojenia własnych pragnień.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytałem na jakiejś stronie, że pożądliwe czy zmysłowe dotknięcia czy pocałunki są grzechem śmiertelnym także w małżeństwie.

 

 

To bez sensu, coś chyba źle zapamiętałeś. Michellea dobrze mówi o pożądliwości, więc odróżnienie pożądliwości od pożądania może ma jakiś sens, poza tym, że mało kto to zrozumie, ale o tych zmysłowych dotknięciach, że to coś złego, to już w ogóle absurd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja czerpałem swoje podejście do seksualności z dawniejszego nauczania obecnego w Kościele Katolickim, nie z tego łagodniejszego, istniejącego od kilkudziesięciu lat.

 

Między "obecnym" a "tradycyjnym" nauczaniem widzę duże różnice. Co najmniej wydaje mi się, że w tradycyjnym nauczaniu cała "seksualność" jest grzeszna, pożądliwy czy zmysłowy pocałunek z żoną jest grzechem śmiertelnym, nie należy zgadzać się na przyjemność seksualną nawet podczas współżycia małżeńskiego odbywanego w celu prokreacji, a samo współżycie małżeńskie ma być tylko dla prokreacji, nigdy dla przyjemności. Myślę, że według tego nauczania to, co akceptujecie, jest śmiertelnie grzeszne! Oczywiście nie chcę wzbudzać tym w nikim skrupułów czy wątpliwości. Gdybym miał żonę, to chciałbym bardzo szybko po ślubie kościelnym skonsumować małżeństwo w celu poczęcia świętego na wieki potomstwa i nie chciałbym nigdy doświadczać "erotyzmu".

 

Wierzę, że gdyby nie było grzechu, to nie byłoby przyjemności seksualnej i pociągu płciowego, a współżycie małżeńskie zawsze prowadziłoby do prokreacji, zawsze byłoby czymś świętym i wzniosłym, wyjątkowym.

 

W wielu kwestiach obecne nauczanie jawi mi się jako słuszne (np. zmniejszenie liczby dni nakazanych i obowiązkowych dni postnych), ale z niektórymi zjawiskami obecnymi w Kościele (np. praktykami ekumenicznymi takimi jak te na spotkaniu w Asyżu z 1986 r.) obecnie moja natura się nie zgadza, bo nie wyglądają one jej najlepiej, nawet, gdy czynił je św. Jan Paweł II.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cała "seksualność" jest grzeszna, pożądliwy czy zmysłowy pocałunek z żoną jest grzechem śmiertelnym, nie należy zgadzać się na przyjemność seksualną nawet podczas współżycia małżeńskiego odbywanego w celu prokreacji, a samo współżycie małżeńskie ma być tylko dla prokreacji, nigdy dla przyjemności. (...) Gdybym miał żonę, to chciałbym bardzo szybko po ślubie kościelnym skonsumować małżeństwo w celu poczęcia świętego na wieki potomstwa i nie chciałbym nigdy doświadczać "erotyzmu".

Czyli innymi słowy chciałbyś szybko "odklepać" nieprzyjemny obowiązek skonsumowania małżeństwa i po sprawie. Żeby to zrobić niestety, ale jest potrzebna chociaż mała doza przyjemności czy erotyzmu. Bo inaczej no... nie jest to techniczne możliwe. Ale jest to dla Ciebie grzechem. Tylko że skoro jak piszesz ma to prowadzić do "poczęcia świętego na wieki potomstwa" to pomyśl czy to może być grzechem. Myślisz że Bóg tak by to wymyślił, żeby ludzie poczynali się przez coś z natury grzesznego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie skonsumowanie małżeństwa, złączenie się małżonków w jedno ciało jest grzeszne. Ale po przeczytaniu pewnych treści same "uczucia seksualne" wyglądają na pokusy, na które nie wolno się zgadzać, bo bardzo łatwo można popełnić grzech śmiertelny. Według mnie "erotyzm" to skutek grzechu pierworodnego, coś, co nie istniałoby, gdyby nie istniała wina. Uważam wręcz, że "erotyzm" to pewnego rodzaju "kara" za grzech pierwszych ludzi, rodzaj "zarazy", która rozplemiła się w stworzeniu po popełnieniu przez Adama i Ewę grzechu pierworodnego, po posłuchaniu głosu Szatana, a nie głosu Najwyższego, przez prarodziców w Edenie. Jednym z owoców grzechu pierworodnego jest pożądliwość, zwłaszcza pożądliwość seksualna. Gdyby nie było grzechu, rekreacja byłaby uporządkowana, nie towarzyszyłaby jej "zwierzęca" chuć czy "narkotyczna" rozkosz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja czerpałem swoje podejście do seksualności z dawniejszego nauczania obecnego w Kościele Katolickim, nie z tego łagodniejszego, istniejącego od kilkudziesięciu lat.

 

Między "obecnym" a "tradycyjnym" nauczaniem widzę duże różnice. Co najmniej wydaje mi się, że w tradycyjnym nauczaniu cała "seksualność" jest grzeszna, pożądliwy czy zmysłowy pocałunek z żoną jest grzechem śmiertelnym, nie należy zgadzać się na przyjemność seksualną nawet podczas współżycia małżeńskiego odbywanego w celu prokreacji, a samo współżycie małżeńskie ma być tylko dla prokreacji, nigdy dla przyjemności. Myślę, że według tego nauczania to, co akceptujecie, jest śmiertelnie grzeszne! Oczywiście nie chcę wzbudzać tym w nikim skrupułów czy wątpliwości. Gdybym miał żonę, to chciałbym bardzo szybko po ślubie kościelnym skonsumować małżeństwo w celu poczęcia świętego na wieki potomstwa i nie chciałbym nigdy doświadczać "erotyzmu".

 

Wierzę, że gdyby nie było grzechu, to nie byłoby przyjemności seksualnej i pociągu płciowego, a współżycie małżeńskie zawsze prowadziłoby do prokreacji, zawsze byłoby czymś świętym i wzniosłym, wyjątkowym.

 

W wielu kwestiach obecne nauczanie jawi mi się jako słuszne (np. zmniejszenie liczby dni nakazanych i obowiązkowych dni postnych), ale z niektórymi zjawiskami obecnymi w Kościele (np. praktykami ekumenicznymi takimi jak te na spotkaniu w Asyżu z 1986 r.) obecnie moja natura się nie zgadza, bo nie wyglądają one jej najlepiej, nawet, gdy czynił je św. Jan Paweł II.

 

take, nigdy Kościół nie uważał tak jak piszesz, to jest zaprzeczanie prawdzie o człowieku, tworzenie jakby człowieka o nowych właściwościach, ale taki nie istnieje. I w średniowieczu też taki dziwoloąg nie istniał. Seks się łączy z przyjemnością i nic na to nie poradzisz. Erotyka to sztuka miłości, coś, co odróżnia nas od zwierząt i jest piękne, tylko powinno się łączyć z miłością i to jest właśnie "czystość". Gdybyś miał żonę i rzeczywiście tak podchodził do pożycia, to byś ją krzywdził. Gdybym Cię nie widziała na tym forum już długi czas i trochę nie znała, to bym pomyślała, że ktoś się wygłupia, żeby zrobić karykaturę z katolicyzmu.

Nigdy Kościół nie kwestionował seksualnego, zmysłowego, erotycznego charakteru aktu seksualnego w małżeństwie, co najwyżej wyciągał bacik, żeby ludzie trwali w monogamii. Ogólnie jest tak, że nie trzeba ludzi zachęcać, żeby dążyli do przyjemności, bo robią to sami z siebie, ale żeby umieli być wstrzęmięźliwi, to trzeba, więc Kościół się skupiał na tym drugim i rzeczywiście trochę z krzywdą dla pierwszego. Jednak Kościołowi zaczęto zarzucać negatywne podejście do seksualności, erotyki, zmieniło się też podejście do tego w kulturze, ludzie zaczęli bardziej otwarcie o tym mówić, mieć większą świadomość w temacie. Kościół zaczął mówić innym językiem, zmienił akcenty. Benedykt XVI napisał w encyklice, że przyjemność erotyczna to przedsmak nieba, a chyba jego nie podejrzewasz o uleganie nowinkom.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

take, przeczytałam artykuł o objawieniu pewnej zakonnicy, wobec której toczy się proces beatyfikacyjny. Nie mi wyrokować, czy jest ono prawdziwe, ale są tu piękne słowa na temat miłosierdzia Bożego, które pokazują Boga, którego znamy z przypowieści o dobrym pasterzu szukającym zagubionej owcy. Podobnie św Faustyna mówiła o Bożym miłosierdziu. A Pismo Św mówi: "choćby Twoje grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją".

 

<>

 

<>

 

http://www.fronda.pl/a/oto-wizja-piekla-jaka-pokazal-jezus-siostrze-leonii-nastal,68672.html

 

A tu jakby słowa dla Ciebie a propos zamęczaniem siebie grzechami z dzieciństwa.

 

Nieznajomość zła może być niezawiniona lub zawiniona. I tak np. ktoś w dzieciństwie dopuścił się licznych złych czynów nie zdając sobie sprawy, że są one czymś niewłaściwym. Człowiek taki nie popełnił grzechu, ponieważ polega on na świadomym zaangażowaniu się w to, co zostało wewnętrznie rozpoznane jako zło. Grzechu dopuszcza się tylko ten, kto przed i w czasie popełniania złego czynu wyraźnie wie, że robi coś niewłaściwego.

 

Grzeszy tylko ten, kto przed i w czasie popełniania złych czynów ma świadomość powodowania zła i się z tym wewnętrznie zgadza. Jeśli natomiast ktoś uświadomił sobie zło dopiero po dokonaniu złych czynów, jego zrozumienie zła nie ma żadnego wpływu na stopień winy, nawet jeśli odczuwa wielki niepokój wewnętrzny i silne wyrzuty sumienia.I tak nie ma grzechu człowiek odczuwający silne udręczenie wewnętrzne z powodu swoich czynów popełnionych w dzieciństwie, których zła nie rozumiał.

 

Więcej tu: http://www.teologia.pl/m_k/zag06-4h.htm#1

 

Rozmawiałam też wczoraj z księdzem, który powiedział, że skrupulantom zaleca się spowiedź nie częściej niż... raz w roku. Zapewne jest to dla Ciebie ciężkie do przyjęcia, ale spowiedź raz w tygodniu to na pewno nie to, o co by Twojemu zdrowiu chodziło...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dawniej (przed bierzmowaniem) miałem ewidentnie inne podejście do sprawy grzechu. Pewnych bardzo złych zachowań mogłem w ogóle nie uważać za grzech. Nie byłem wtedy zbyt religijny. Te czyny były dość nietypowe. Nie przejmowałem się wtedy spowiedzią. Nie byłem wtedy pod opieką psychiatryczną. Myślę, że mogłem je popełniać dlatego, że nie miałem powiedziane, przekazane wprost, że są one grzechem. Wiedziałem, że typowa masturbacja jest grzechem, zaś zboczony i dziwaczny rodzaj masturbacji uprawiałem niemal do bierzmowania, po którym bez trudu zaprzestałem robienia tego głupstwa. Miałem bardzo głupi zwyczaj polegający na nadawaniu pewnym słowom wulgarnych znaczeń (także związanych z płciowością) i kazaniu innym używania tych słów. Moja wiedza na temat czystości seksualnej była wówczas o wiele mniejsza. Kazałem innym osobom mówić słowa uznawane przeze mnie za wulgarne (samemu niemal nie wypowiadałem wulgaryzmów, ale kazania powiedzenia komuś wulgaryzmu "nie uznawałem" za swój grzech), ale sam ich nie mówiłem (autoprowokowałem innych, robiłem sobie niegrzeczne żarty). Wygłupiałem się naprawdę dużo. Nie pamiętam, abym się z tego w gimnazjum spowiadał.

 

Uważam, że takiej osoby jak ja nie można bez specjalistycznej opieki dopuszczać do spowiedzi czy Komunii. Pierwszą spowiedź generalną odbyłem w okresie licealnym, gdy miałem ok. 16,5 roku. Do pierwszej spowiedzi i Komunii poszedłem bez specjalnego przygotowania, jak normalne dziecko, choć już wtedy wyraźnie było ze mną coś nie tak. Mam myśli, które mówią, że ze względu na moją nienormalność (i na dodatek brak wiedzy na jej temat, brak specjalnej pomocy) te moje uczynki NIE były grzechami śmiertelnymi, chociaż "w normalnych warunkach" są ciężkimi grzechami. Mam też myśli, że osoba taka jak ja jest "z natury" niezdolna do popełnienia świętokradztwa, zwłaszcza przy przyjmowaniu sakramentów. W okresie gimnazjum i szkoły podstawowej byłem też prześladowany przez rówieśników. Z drugiej strony, te moje tłumaczenia mogą wyglądać na samousprawiedliwianie się. Dawniej nie miałem skrupułów, nie zastanawiałem się tak bardzo nad grzesznością tego, co robię, całkiem regularnie przystępowałem do Komunii mimo braku spowiadania się z moich głupich uczynków. Trudno mi ogarnąć przeszłość, trudno było zorganizować spowiedź z tak długiego okresu życia. DŁUŻSZA spowiedź dla mnie wygląda na coś "przerażającego". "NIE CHCE MI SIĘ" odbywać jakiejkolwiek dłuższej spowiedzi, przypominać sobie licznych grzechów z przeszłości. Myślę, że przez swoje bardzo niemądre zachowania z przeszłości zrobiłem sobie wielką krzywdę (zwł. duchową).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam myśl, że od skrupulantów nie wolno wymagać dokładnego wyznania grzechów, nie można ich stresować przygotowaniem się do spowiedzi, bo to "pożywka" dla skrupułów, natręctw religijnych. Ostatnio miałem sporo "niepokoju religijnego". Dziś i w ostatnią niedzielę byłem u spowiedzi. Nie robiłem analizy swojego postępowania przed spowiedzią, tylko modliłem się (np. do Ducha Św. o dobrą spowiedź). Moja natura "nienawidzi" "generującego skrupuły rozpamiętywania", "normalny" rachunek sumienia dla osób takich jak ja "jawi mi się" jako coś NIEWYKONALNEGO i "ciężar nie do uniesienia", "kłoda rzucona pod nogi".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×