Skocz do zawartości
Nerwica.com

Emetofobia - Lęk przed wymiotowaniem


Dorotaa

Rekomendowane odpowiedzi

Michal8282., u nas idealnie sprawdza się zasada "im bardziej czegoś nie chcesz tym bardziej to masz" - podświadomie nakręcamy się, żeby nic nam nie było, żeby nie dać plamy (o rany, ale dosłowność :P), żeby żyć normalnie i oto co się dzieje - włączamy w głowie guzik pt. "panika, mdłości" i dzień z głowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Ostatnim razem byłem tu chyba w zeszłym roku. Niestety lęk przed wymiotowaniem powrócił - dalej boje się, że będę wymiotować, tyle że pojawia się przed sytuacjami stresowymi (wyjście gdzieś, co wiąże się podróżą dowolnym środkiem lokomocji - zwłaszcza dla osoby która ma chorobę lokomocyjną jest straszna). Niektórzy powiedzieliby, że mam wziąć Aviomarin, ale to nie działa na mnie! Kwestia nowej szkoły też jest dla mnie wyzwaniem, nowe otoczenie, nowi ludzie (w szczególności nauczyciele) przez co czuję, że mój żołądek pracuje na pełnych obrotach, ale normalnie w domu jem wszystko, zachowuję się normalnie, jak każdy normalny człowiek. Ostatnio też oprócz lęku przed wymiotowaniem odkryłem u siebie strach przed jedzeniem ryby (w wyniku czego mógłbym połknąć ość). Mogę jeść spokojnie rybę przeżuwając dokładnie każdy kęs i wypatrując ości, lecz sam przełyk ryby , mój mózg (organizm) reaguje kurczowo i automatycznie "odrzuca" dalsze jedzenie ryby, więc kwestia lęków w moim organizmie została powiększona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ghoust, niestety emetofobia uwielbia nakręcać inne lęki .. u mnie kiedyś był lęk stricte przed wymiotami, a teraz już dorobiłam się agorafobii i leku przed chorobą w ogóle więc to wszystko ewoluuje raczej w fatalnym kierunku :)

 

w ogóle to ludziska co z wami? tylko ja tu zostałam? :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu, nie jesteś sama... Ja tu jestem i niestety nigdzie się nie wybieram.

A że forum dziwnie "zamiera", sama zauważyłam. Myślałam, że to kwestia wakacji, urlopów... Ale chyba nie. :bezradny:

Ataków nie mam, staram się funkcjonować ale zaczyna być gorzej... Ubóstwiam sezon rota wirusów. :why:

Każde bulgnięcie w brzuchu, zakłucie w żołądku, to początek infekcji. A że bulga mi często, to sama rozumiesz.

Masakra...

Jedyny plus, to że trzymam wagę i póki co nie zjeżdżam w dół.

A jak Ty się trzymasz? Jeździsz do tych Katowic dalej? Jakieś efekty?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, rozumiem aż za dobrze :(

U mnie niby lepiej, bo jakoś funkcjonuje, coraz częściej wychodzę z domu, jem przynajmniej te 3 posiłki dziennie (obowiązkowo!), więc nawet trochę udało mi się przytyć. Dziś byliśmy z mężem na obiedzie w restauracji i było super. Ale ataki mam, praktycznie codziennie :( Niemniej ja myślę o tym CAŁY CZAS... ciągle myślę o wirusie, o tym, że tym razem to już na pewno to. Jeszcze robię pewną głupią (wiem!) rzecz, a mianowicie czytam zagraniczne fora i krwawe opisy grypy żołądkowej.. po takiej lekturze od razu mam atak, a czytam dalej..

W racjonalnych chwilach dociera do mnie, że : 1) ten lęk niszczy mi każdy dzień, 2) boję się, a mogę nie zachorować przez kolejne lata i te lata strachu będą stracone, 3) nawet jeśli mnie dopadnie to wcale nie jest powiedziane, że będę rzygać, poza tym mam przecież dobrze skompletowaną apteczkę, by od razu zareagować, więc jestem lepiej przygotowana niż 90% społeczeństwa. - ale to wiadomo, w dobrych chwilach. W pozostałych siedzę i analizuję każdy sygnał z mojego ciała, każde przelanie w brzuchu, burknięcie to od razu infekcja, tym razem na pewno (właśnie to przechodzę). Ostatnio nawet ból głowy/gardła/słabość wszystko jest dla mnie zwiastunem zbliżającej się choroby. I za każdym razem myślę, że PRZECIEŻ TYM RAZEM TO MOŻE BYĆ TO.... :(

Na terapię jeżdzę, ale dopiero od pewnego czasu podchodzę do tego na poważnie. Prawda jest taka, że jeśli nie zmieni się myślenia (dłuuugo, by opowiadać o tym programie) no to jak mamy się tego pozbyć? A ja niby chcę, ale stosuję wszystkie metody samoudręki jak właśnie czytanie opisów na forach :why:

 

 

aaaa, dodam, że czytam zagraniczne fora, bo wszystkie polskie już przeczytałam :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu, cóż mam Ci powiedzieć... Mam tak samo. Wertuję internet o tematyce grypy żołądkowej, szału dostaję na reklamę w tv dotyczącą rota wirusów, doszukuję się objawów u siebie, siedzę jak na bombie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej dziewczyny,

Skąd ja to znam, mnie ratuje teraz to że od miesiąca pracuję. Praktycznie nie ma mnie w domu , a jak jestem w pracy to myślę jak ogarnąć te zaległości w obowiązkach domowych. Ale to wcale nie znaczy że u mnie jest dobrze owszem mniej schizuje ponieważ nie mam tyle czasu na rozmyślanie ile miałam jak siedziałam w domu. Ale ciągle myślę o tym co będzie jeśli dostane ataku paniki w pracy albo nie daj Boże że zacznę wymiotować w niej ...masakra. Często pracuję na noc, głównie mam popołudniowe zmiany i nocne i co ja zrobie jak dostanę ataku w nocy nawet nie będę miała po kogo zadzwonić żeby przyszedł mnie zmienić, bo na zmianie jestem sama. Teraz jak mnie stać na rozpoczęcie terapii jakieś to nie mam kiedy.Nawet ziółek mało co piję bo też nie mam czasu. A w dodatku terazzaczął się sezon wiadomo na co to już w ogóle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kacha89, mi mój mąż ciągle powtarza, że ja mam za dużo wolnego czasu i zamiast wypełnić go kreatywnie, to wypełniam go samobiczowaniem się. Wiem, że ma rację! Ale dziewczyny, tak na serio - wiem, że zaczyna się sezon wirusów, ale czy latem się ich nie obawiałyście? Ja latem myślałam, żeby już była jesień i żeby skończyły się te upały, teraz jak jest jesień to boję się wirusów. Prawda jest taka, że boimy się, a rzeczywistość dopasowujemy do naszego strachu :( (ależ mam przebłyski mądrości)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a! jeszcze dodam, że - jak kurde myślałam, że ten instynkt mnie nie dotyczy - zaczęłam się oglądać za ciężarnymi kobietami, myśleć, gdzie w domu wstawiłabym łóżeczko, a dziś mi się śniło, że byłam w ciąży i byłam SZCZĘŚLIWA. Jestem w ciężkim szoku i niedowierzaniu, ale tak jest. Może to dlatego, że rok temu ustaliliśmy z mężem, że koło listopada/grudnia 2015 zaczniemy starać się o dziecko? Szkoda, bo jak o tym myślałam to moja fobia nie była taką galopującą szmatą jak teraz i wszystkie plany w łeb :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej dziewczyny! A ja znowu mam zmianę leków, i psychiatry :). To co działo się przez ostatnie 3 tygodnie na fluoksetynie doprowadziło mnie do agorafobii. Nowy psychiatra dosyć spoko, starszej daty człowiek, wzbudza zaufanie. Dostałem teraz Fevarin i Spamilan, mitrę i to dziadowstwo fluo mam odstawić. PSYCHOPATKA widzę że bierzesz spamilan dobre to na lęk? Acha i co mnie dzisiaj pocieszyło to psychiatra powiedział że jeśli dotąd nie zwymiotowałem w różnych sytuacjach to NIE stanie się to przez lęk. Takie słowa od lekarza dodają trochę pewności siebie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

PSYCHOPATKA
to jest PSYCHOTROPKA, a nie psychopatka :D Ale nie martw się Michał, też mi się kiedyś pomerdało :)

Michał, skoro u Ciebie lęk pojawia się tylko w sytuacjach społecznych i w domu masz spokój to nie myślałeś, by po prostu zacząć porządną terapię? Kurde, te leki są dla mnie zupełnie niewiarygodne i wg mnie (wybacz, jeśli strzelam w płot) spokojnie poradziłbyś sobie bez nich!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak na terapię pójdę jeśli będę w stanie wysiedzieć 40min w gabinecie, a póki co tak się pogorszyło że nawet jak wyjdę na dwór to mam mdłości. Więc plan mam taki że najpierw leki w miarę to ustabilizują, a potem terapia. A sorki za błąd zapamiętam - Psychotropka :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michal8282., hej Chłopaku!

Czy spamilan mi pomaga? Myślę, że tak. Nigdy źle się po nim nie czułam, nie jest to benzo, nie powoduje zmuły. Działa mocno delikatnie. Ale z perspektywy czasu mówię szczerze, że na lęki działa. Nie niweluje ich zupełnie ale znacznie łagodzi.

W jakiej dawce masz ten spamilan?

Mirta na bank Cię znieczuli.

Twoja na wieki PSYCHOPATKA >

 

alu, oj tam, oj tam... Jestem psychopatką w najgorszej postaci.

Mogę się teraz ja poużalać?

Od czwartku zaczynam nową pracę. Dzień w dzień mam bóle głowy, jakieś odrealnienie, siedzę, półleżę w łóżku, za cały dzień myję naczynia i to jest mój maks. Jak można być tak OBRZYDLIWIE leniwym?! Mam obrzydzenie do samej siebie. Miałam sprzątać, pościel zmieniać, prasować, itd od TYGODNIA i chuj. Chcę się za coś zabrać to mam taki kocioł w mózgu, że szok. Papka, która nie pozwala mi "rozplanować" czy najpierw zetrzeć kurzę, czy umyć sracz. WTF???!!! :shock: Dziś też były plany... Skończyły się na tym, że siedzę ze słuchawkami na uszach, słucham giga "optymistycznych" utworów i rozminiam nad sensem mej egzystencji .

Mam ochotę wpierdzielić garść benzo i tą sieczkę wyłączyć.

 

Sorry, mam same errory w mózgu.

 

:-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie umiem nicków Waszych cytować :) czy tam takich pogrubionych pisać :) Ta mitra poza fajnym zasypianiem nic mi nie daje. Ale ten Spamilan chociaż lepszy od hydroksyzyny jest? Bo hydro jak cukierki mogę jeść i nawet śpiący się nie robię. No i na efekt spamilanu chyba trochę trzeba poczekać nie działa tak doraznie jak benzo?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michal8282., żeby zacytować nick, po kliknięciu na "odpowiedź" klikasz nick nad avkiem/zdjęciem użytkownika i TADAM! Gotowe! Napisałam to jak debil ale jak już wspomniałam mam gÓwno zamiast szarych komórek. A nóż zrozumiesz...

No mirta mi pomogła, ale prócz tego waliłam diazepam i zolpidem na noc <45mg mirty>.

Na mnie hydro też nie działa, spamilan też bym powiedziała, że nie działa ale porównując swój stan sprzed brania, widzę sporą różnicę. Ale tak jak piszesz, szału nie ma. U mnie zaczęło być lepiej po ok. 3 miesiącach na 30mg dziennie. Fizycznie zero zmian/uboków ale w mózgu coś tam, powolutku przestawia na dobre tory. Tak mi się przynajmniej wydaje, a na pacebo jestem oporna. ;) Z benzo nie ma on nic, absolutnie nic wspólnego. Zarówno jak chodzi o działanie jak i potencjał uzależniający .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu, kontynuuję pracę niani. Tym razem dziecko ma... 4 tygodnie. :shock:

Śpi, je, sra, sika, rzyga. I tak w kółko.

Boję się, bo to straszne maleństwo.

A ten restart trwa za długo. Przydała by się jakaś reinstalka. :time:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, ło, no mega Cię podziwiam! Ja nawet bym nie wiedziała jak podejść do takiego dziecka :shock: Ale dasz radę, jesteś już zaprawiona w bojach :)

O kryzysie motywacyjnym i nadmiernym planowaniu zamiast działania wiem sporo, ojjjj sporo... generalnie jestem mistrzynią w niedotrzymywaniu własnych postanowień :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu, nie... Ty możesz być najwyżej ViceMiss. :(

Ja też nie wiedziałam, na 1. spotkaniu z małym spanikowałam i nawet go na ręce nie wzięłam. Na pewno fenomenalnie wypadłam jako opiekunka. Tytuł Niani Roku normalnie! :great:

Porażka... :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, ale zatrudnili Cię? No zatrudnili, czyli nie może być tak źle :)

Kurde, ja w ramach programu terapuetycznego mam procesować 10 pozytywów każdego dnia. No i ściągnęłam sobie aplikację "Diary" na mojego jakże zajebistego smartfona i sobie tam wpisuje. Wiecie co? To pomaga, bo w chwili ataku i po nim myślę, że wszystko jest do dupy, a moje życie to bryndza z nędzą. I wtedy sobie patrzę co wpisywałam przez ostatnie dni i myślę, że właściwie, mimo "małych niedogodności" (a nadmienię, że dziś od rana czułam się super, jadłam z apetytem, uśmiechałam się do ludzi. Zjadłam zupę, po której zakręciło mi się w głowie i mnie zemdliło i koniec - to oczywiście na pewno grypa żołądkowa - mdłości trzymają mnie do teraz :() to naprawdę dzieje się dużo fajnego i to życie jest więcej warte niż je czasem postrzegamy przez nasze zarzygane okulary.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu, a ja mam ostatnio ciągle wrażenie, że jestem błędem matrixa. Nie powinno mnie być na tej planecie, sama siebie niszczę, a za sobą niszczę inne osoby, które kocham. Po co Mąż ze mną jest? Większych zjebÓw nie siali? Na co Mu to. Mam ochotę, to strzelić w pizdu. Spakować się i iść... na pobliskie tory. Tylko dajcie mi gwarancje, że pierdolniE skutecznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychotropka`89, piąteczka. Właśnie sobie siedzę pod kocem i popłakuję, że czemu sama sobie to robię, czemu sama wpędzam się w taką matnię, czemu krzywdzę najdroższe mi osoby wiecznym niezadowoleniem, gadaniem o mdłościach i rzyganiu i tym, że właściwie nie moga na mnie polegać, bo mogę się źle czuć. Najbardziej szkoda mi mojej mamy, bo kocham ją ponad życie i zamiast zajmować się nią i wzmacniać ją tym, że ja jestem silna, to ja jestem rozsypana w mak i mama żyje w ciągłym stresie o mnie. Koszmarne być takim wrzodem na dupie, chciałabym sobie wykasować z głowy tą durną fobię i po prostu żyć. A tak to co ja robię? Wstaje o 10-11, udaje, że pracuje (dobrze, że jeszcze nikt się nie połapał że mało robię i nadal mi płacą), obiadu nie gotuje, zakupów nie robię, nie sprzatam, nie wychodzimy wieczorem. Nie maluję się, bo i po co, całymi dniami chodzę rozczochrana, w domowych spodniach i jak rano zalegam na kanapie pod kocem tak leżę do wieczora - mój mąż praktycznie codziennie ma taki widok wracając z pracy, codziennie :( Minęło lato, a ja ani razu nie ubrałam sukienki, szpilek które uwielbiałam, właściwie to się przesmęciłam w trampkach i rozciągniętym podkoszulku w ciągłym oczekiwaniu na "to". Też coraz częściej mam myśli, żeby rozpędzić się samochodem i walnąć w ścianę, albo wyskoczyć z okna, cokolwiek. Przeraża mnie to, że w ogóle tak myślę i wiem, że nie mogłabym tego zrobić najbliższym, ale czasem czuję się jak życiowa szmata, która marnuje tlen na tej ziemi.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alu, a ja mam ostatnio ciągle wrażenie, że jestem błędem matrixa. Nie powinno mnie być na tej planecie, sama siebie niszczę, a za sobą niszczę inne osoby, które kocham. Po co Mąż ze mną jest? Większych zjebÓw nie siali? Na co Mu to. Mam ochotę, to strzelić w pizdu. Spakować się i iść... na pobliskie tory. Tylko dajcie mi gwarancje, że pierdolniE skutecznie.

 

Mogę kierować pociągiem, ciuu, ciuu. Ale najlepiej jest chyba po prostu skoczyć z wieżowca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×