Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ktoś mnie kocha, szanuje, a ja...


Rekomendowane odpowiedzi

Czemu masz dość sama siebie?

 

Bo męczę się. Wszystkim sprawiam tylko problemy. To, co udało mi się osiągnąć po wyjściu z psychiatryka - pierdyknęło z hukiem i rozbiło się na drobne kawałeczki; znów te cholerne myśli o śmierci, znów ciągły płacz, znów strach przed czymś bliżej niezidentyfikowanym.

Mam dość tego, jaka jestem - słaba i niezaradna. Ciągle tkwię w miejscu.

Mam dość wspomnień, które mnie tak przytłaczają - wspomnień z K. Dzień, w którym wybieraliśmy złote obrączki był najpiękniejszym dniem w moim życiu.

Nie chodzę do pracy, bo nie mam siły rano wstać. Nie pamiętam, kiedy myłam włosy. Prania uzbierała się taka sterta, że aż żal patrzeć. W pokoju taki syf, że aż się cieszę, że tyłem siedzę i na niego nie patrzę. Próbuję, naprawdę próbuję się ogarnąć, ale zaraz przychodzi albo lęk, albo płacz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po przeczytaniu Twojej historii o pobiciu jestem pewien dwóch rzeczy. Po pierwsze, jeśli podejmiesz terapię, będzie to świetna decyzja. Po drugie, myślę, że czymś dobrym byłoby dla Ciebie, gdybyś jednak nie zostawiała tego M. Sama wspomniałaś, że mogłaś na niego liczyć w najtrudniejszych momentach.

 

Jeśli tę historię o pobiciu opowiedziałaś mu w oczy choćby zdawkowo, nie dziw się, że nie może sobie ułożyć tego, że jest "gorszy" od przysłowiowego damskiego boksera - więcej niż pewne, że także się czuje. Myślę, że nie jest głupi, i nie jest ślepy na Twe załamanie i cierpienie. Targa nim poczucie owej niższości, ale najbardziej uczucie do Ciebie, dlatego z troski chciał być blisko "do końca", mimo Twej dezaprobaty. Może jego miłość w ogóle w dużej mierze składa się z troski, co nie jest złem. Nie usprawiedliwiam go lecz usiłuję zracjonalizować męski punkt widzenia :)

 

Rozsądnie będzie gdy zaczniesz terapię jak najszybciej. A za motywację może weź ciekawość, co czeka Cię gdy już się podniesiesz i mocno zaczniesz stać na nogach (w czym Ci szczerze kibicuję).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

....

Masz rację - empatyczny i wrażliwy jest, że ho...

Myślałam, że jak wróci z Holandii, a ja będę już jako-tako ogarnięta, będziemy mogli spróbować jeszcze raz. Widzę jednak, że M. wychodzi z założenia "albo teraz, albo wcale". Teraz to ja samej siebie mam dość.

Co będzie po powrocie, to się zobaczy. Ludziom sie wydaje, że są w stanie przewidzieć własne stany przyszłe. Nie są.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po przeczytaniu Twojej historii o pobiciu jestem pewien dwóch rzeczy. Po pierwsze, jeśli podejmiesz terapię, będzie to świetna decyzja. Po drugie, myślę, że czymś dobrym byłoby dla Ciebie, gdybyś jednak nie zostawiała tego M. Sama wspomniałaś, że mogłaś na niego liczyć w najtrudniejszych momentach.

 

Jeśli tę historię o pobiciu opowiedziałaś mu w oczy choćby zdawkowo, nie dziw się, że nie może sobie ułożyć tego, że jest "gorszy" od przysłowiowego damskiego boksera - więcej niż pewne, że także się czuje. Myślę, że nie jest głupi, i nie jest ślepy na Twe załamanie i cierpienie. Targa nim poczucie owej niższości, ale najbardziej uczucie do Ciebie, dlatego z troski chciał być blisko "do końca", mimo Twej dezaprobaty. Może jego miłość w ogóle w dużej mierze składa się z troski, co nie jest złem. Nie usprawiedliwiam go lecz usiłuję zracjonalizować męski punkt widzenia :)

 

Rozsądnie będzie gdy zaczniesz terapię jak najszybciej. A za motywację może weź ciekawość, co czeka Cię gdy już się podniesiesz i mocno zaczniesz stać na nogach (w czym Ci szczerze kibicuję).

 

2 września mam umówioną rozmowę kwalifikującą do grupy terapeutycznej, tak więc mam nadzieję, że zacznę jak najszybciej.

 

Co do poczucia niższości; zapytał mnie nawet, w czym jest gorszy od K. ... Jedyne co przyszło mi do głowy "po prostu nim nie jesteś", ale tego nie powiedziałam na głos.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

....

Masz rację - empatyczny i wrażliwy jest, że ho...

Myślałam, że jak wróci z Holandii, a ja będę już jako-tako ogarnięta, będziemy mogli spróbować jeszcze raz. Widzę jednak, że M. wychodzi z założenia "albo teraz, albo wcale". Teraz to ja samej siebie mam dość.

Co będzie po powrocie, to się zobaczy. Ludziom sie wydaje, że są w stanie przewidzieć własne stany przyszłe. Nie są.

 

Z mojej strony to było bardziej pobożne życzenie niż próba zaplanowania czegokolwiek ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie sądzę, by to robił (czytał moje wypociny na niniejszym forum).

Gdy przyznał, że widział ten wątek (twierdząc przy tym, że przez przypadek - to nierealne, bo nie mógł wyświetlić się jako pierwszy, a forum, na które on wchodzi, mianowicie fiat stilo, ma zupełnie inną szatę graficzną; nie ma więc mowy o pomyłce, a moim zdaniem powodowany ciekawością, cóż takiego sobie piszę kilka razy dziennie, po prostu wszedł, co przez wzgląd na zapamiętane hasło nie było trudne) wystraszyłam się. K. nieustannie mnie inwigilował, przez co przeżyłam koszmar - potrafił przyjechać obrażony, bo coś tam gdzieś tam zobaczył - coś, co w jego mniemaniu już zakrawało na zdradę, a w rzeczywistości było bzdurą niewartą uwagi; ja reagowałam lękiem na każdą jego krzywą minę, a z czasem takich było co raz więcej... Z czasem zaczął nawet szpiegować konto mojego brata (!). Awantura mogła być o każdy szczegół - o uśmiechniętą buźkę wysłana do kogoś, o tekst, który inaczej zinterpretował niż ja...

Dlatego właśnie, gdy M. wtargnął tam gdzie nie powinien, zareagowałam paniką i zasugerowałam, żeby się wyprowadził. Gdy wieczorem powiedział jeszcze, że sprawdził historię mojej przeglądarki - utwierdziłam się w przekonaniu, że aby czuć się swobodnie, muszę być teraz sama. Nie chodzi o to, że mam tak dużo do ukrycia, bo poza tym forum nie znalazłby nic niepokojącego, ale nie chcę być sprawdzana. Powiedziałam mu, jak bardzo mnie wystraszył. Wie, że nie jestem w stanie znieść zazdrości, inwigilowania i braku prywatności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zapytał mnie nawet, w czym jest gorszy od K. ... Jedyne co przyszło mi do głowy "po prostu nim nie jesteś", ale tego nie powiedziałam na głos

 

Byłoby dla niego dobrze, gdyby nie przyszło mu do głowy nigdy więcej odwiedzać tego postu.

Nie bardzo wiem dlaczego. Uzasadnienie "po prostu nim nie jesteś" jest irracjonalną iluzją obcą, na którą moje postępowanie nie ma wpływu. Iluzją niezależną ode mnie, więc mnie nie dotyczy, ani nie dotyka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...

Dlatego właśnie, gdy M. wtargnął tam gdzie nie powinien, zareagowałam paniką i zasugerowałam, żeby się wyprowadził. Gdy wieczorem powiedział jeszcze, że sprawdził historię mojej przeglądarki - utwierdziłam się w przekonaniu, że aby czuć się swobodnie, muszę być teraz sama. Nie chodzi o to, że mam tak dużo do ukrycia, bo poza tym forum nie znalazłby nic niepokojącego, ale nie chcę być sprawdzana. Powiedziałam mu, jak bardzo mnie wystraszył. Wie, że nie jestem w stanie znieść zazdrości, inwigilowania i braku prywatności.

To jest rzeczywisty zarzut, którym powinien się przejąć. Nie "po prostu nim nie jesteś".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz na myśli , że odpowiedź "po prostu nim nie jesteś" nie zraniłaby go tak bardzo, jak mi się wydaje?

Irracjonalne w tym wszystkim jest to, że ciągle nie mogę pozbierać się po K. - rozsadek podpowiada mi, że odejście było najlepszą decyzją, jaką mogłam podjąć, a mimo wszystko obwiniam się za rozpad tego toksycznego związku; od pewnego czasu każdego dnia w natłoku myśli (z którym notabene sobie nie radzę) dziesiątki razy przewija się "gdybym była inna, bylibyśmy szczęśliwi".

 

Co do interpretacji jakichkolwiek padających z moich ust uzasadnień - M. ma swoje i również mogłabym określić je jako irracjonalne (np. kiedy nie chce się miziać, bo prostu tego nie lubię, słyszę, że się go brzydzę - kilka razy tłumaczyłam, prostowałam, argumentowałam, ale po którymś takim tekście naprawdę zaczęło mnie odpychać... nie przez wzgląd na obrzydzenie, ale powtarzane do obrzydzenia pierdolety i chyba nie do końca normalny przymus tłumaczenia się z niechęci do całowania).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz na myśli , że odpowiedź "po prostu nim nie jesteś" nie zraniłaby go tak bardzo, jak mi się wydaje?

Nie wiem, czy jego - mnie nie.

 

....

Co do interpretacji jakichkolwiek padających z moich ust uzasadnień - M. ma swoje i również mogłabym określić je jako irracjonalne (np. kiedy nie chce się miziać, bo prostu tego nie lubię, słyszę, że się go brzydzę - kilka razy tłumaczyłam, prostowałam, argumentowałam, ale po którymś takim tekście naprawdę zaczęło mnie odpychać... nie przez wzgląd na obrzydzenie, ale powtarzane do obrzydzenia pierdolety i chyba nie do końca normalny przymus tłumaczenia się z niechęci do całowania).

No i to też jest konkretny zarzut. Wcale ten M. nie jest takim ideałem jak Ci się wydaje. Istnienie irracjonalnych pragnień/zahamowań jest racjonalnym faktem. Jeśli mi dziewczyna mówi, że czegoś nie lubi, to staram się zmieniać moje zachowania, by nie musiała doświadczać czego nie lubi. Nie zawsze od razu się udaje pozbyć nawyków, ale jest wola współpracy. Tu widze brak woli współpracy, dorabianie ideologii i szantaż emocjonalny. Jak dla mnie, ten facet jest zwyczajnie głupi, skoro tak się zachowuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że jest po prosu mocno zakompleksiony (na dobrą sprawę jestem jego pierwszą dziewczyną, nie licząc przelotnych i nieodwzajemnionych miłostek). Staram się to rozumieć, być wyrozumiała i delikatna, ale ile można odpierać bezsensowne zarzuty typu "brzydzisz się mnie", "nudzisz się ze mną", "jestem dla ciebie niewystarczający". Owszem, przeszło mi przez myśl, że M. próbuje grać na moich uczuciach - tym bardziej, że wie, że jestem na takie zagrywki podatna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"gdybym była inna, bylibyśmy szczęśliwi".

 

Niestety, czytając ten wątek, coraz bardziej zaczynam zastanawiać się, czy M. nie "jest" przypadkiem w Twoim życiu na zasadzie "chodź do mnie, chcę zapomnieć" :?

 

Zarzuty czynisz tylko wobec niego.

Despotyczny, i chyba nienormalny K. nie zrobił Ci nic pomiatając Tobą, a M. do żywego zranił Cię czułością i delikatnością.

 

Inwigilował Cię (ile razy przyznał się do tego, ile razy i czy w ogóle to zataił?), czy może tylko zrobił to jednorazowo: czując, że zaczynasz się oddalać i pewnie nie wiedząc dlaczego. Mężczyzna nie radzi sobie z niepewnością dotyczącą kobiety, którą kocha - pewnie to wiesz. I pewnie wiesz, że te "pierdolety" płynęły na fali tejże niepewności, czy jest dla Ciebie ważny (tfu!) i tak dalej. "My" też potrafimy poczuć gdy coś dzieje się nie tak.

 

K. nieustannie mnie inwigilował

 

M. też?

 

Nie znam człowieka, ale jakoś niewiele jest w całokształcie wątku opisu jego tyranizmu więc śmiem sądzić, że nim nie jest.

A Twoja stronniczość, cheiloskopia, jest wręcz irytująca. On to doskonale wie, że zawiódł skoro nawet nie starał się przemilczeć swej "inwigilacji".

Jeszcze oskarżasz go o manipulację.

 

Bardzo na niego bluzgasz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cheiloskopia, tez uwielbiam się miziać, odepchniecie na tym polu interpretowałabym jak M. Bo z jakiego powodu ktoś chciałby się pozbawiać tej przyjemnej czynności ? w dodatku ograniczenie fizycznej bliskości tylko do kontaktów seksualnych robi fatalne wrażenie, tak jak w sztandarowej sytuacji kiedy facet pobzyka a potem się odwraca na drugi bok i zaczyna chrapać :/

Teoretycznie rozumiem, ze ktoś ma inne upodobania odnośnie dotyku, ale w praktyce trudno to przełknąć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"gdybym była inna, bylibyśmy szczęśliwi".

 

Niestety, czytając ten wątek, coraz bardziej zaczynam zastanawiać się, czy M. nie "jest" przypadkiem w Twoim życiu na zasadzie "chodź do mnie, chcę zapomnieć" :?

 

Zarzuty czynisz tylko wobec niego.

Despotyczny, i chyba nienormalny K. nie zrobił Ci nic pomiatając Tobą, a M. do żywego zranił Cię czułością i delikatnością......

Aha - czułością i delikatnością wyrażaną z dupy zarzutami typu "brzydzisz się mnie", "nudzisz się ze mną", "jestem dla ciebie niewystarczający". To jest naruszanie granic i przymus emocjonalny. To jest brak akcetptacji odrębności. To jest brak szacunku. Koleś nie jest gotowy do związku i prędko nie będzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cheiloskopia, tez uwielbiam się miziać, odepchniecie na tym polu interpretowałabym jak M. Bo z jakiego powodu ktoś chciałby się pozbawiać tej przyjemnej czynności ?....

Z takiego powodu, że biorą udział dwie osoby i obie powinny miec z tego przyjemność, a nie jedna poświecać się dla drugiej. Można współpracą wypracować optymalny kompromis, ale nie generować z dupy wziętych durnowatych domniemań. Takie zachowania zniszczą każdą relację.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cheiloskopia, tez uwielbiam się miziać, odepchniecie na tym polu interpretowałabym jak M. Bo z jakiego powodu ktoś chciałby się pozbawiać tej przyjemnej czynności ?....

Z takiego powodu, że biorą udział dwie osoby i obie powinny miec z tego przyjemność, a nie jedna poświecać się dla drugiej. Można współpracą wypracować optymalny kompromis, ale nie generować z dupy wziętych durnowatych domniemań. Takie zachowania zniszczą każdą relację.

IMo nie za kązdą cenę warto utrzymywac relację, kompromisy męczą po jakims czasie / ofc zależy tez od ilości tych kompromisów i czego one dotycza/ Np. dla mnie osoba "niedotykalska" to absolutny NO GO.

Może za dużo różnić było miedzy autorka watku i M. No i grzebanie w jej kompie to tez wtopa na całego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bittersweet, tak jest. Nie wyobrażam sobie, że można nie lubić się przytulać, ale jeśli już, to wypada chyba znaleźć sobie partnera, któremu również nie jest to potrzebne. A po drugie, jeśli ktoś naruszyłby moją prywatność przez grzebanie w komputerze, sprawdzanie telefonu czy cokolwiek innego, to nie mielibyśmy już o czym rozmawiać. Nie można żyć z kimś i nie ufać mu. Moim zdaniem to jawne zaprzeczenie idei związku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Nie znam człowieka, ale jakoś niewiele jest w całokształcie wątku opisu jego tyranizmu więc śmiem sądzić, że nim nie jest.

A Twoja stronniczość, cheiloskopia, jest wręcz irytująca. On to doskonale wie, że zawiódł skoro nawet nie starał się przemilczeć swej "inwigilacji".

Jeszcze oskarżasz go o manipulację.

 

Bardzo na niego bluzgasz.

 

Nie "oskarżam o manipulację", a zastanawiam się po prostu, czy granie na uczuciach nie stało się dla niego - mniej lub bardziej świadomie - sposobem na moją skromną osobę; reasumując te wszystkie dziwactwa (mieszanie do naszych spraw mojego małoletniego brata, usuwanie z facebook'a, blokowanie numeru i wysuwanie bezsensownych teorii typu "brzydzisz się mnie" tylko po to, by usłyszeć zaprzeczenie) można dojść chyba do wniosku, że coś jest nie w porządku, prawda?

 

Jeśli zaś o stronniczość chodzi - ciężko oceniać obiektywnie osobie, która tkwi w środku sprawy i ma zupełnie subiektywne do niej podejście, co chyba nie jest niczym nienormalnym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie znam człowieka, ale jakoś niewiele jest w całokształcie wątku opisu jego tyranizmu więc śmiem sądzić, że nim nie jest.

A Twoja stronniczość, cheiloskopia, jest wręcz irytująca. On to doskonale wie, że zawiódł skoro nawet nie starał się przemilczeć swej "inwigilacji".

Jeszcze oskarżasz go o manipulację.

 

Bardzo na niego bluzgasz.

 

Nie "oskarżam o manipulację", a zastanawiam się po prostu, czy granie na uczuciach nie stało się dla niego - mniej lub bardziej świadomie - sposobem na moją skromną osobę; reasumując te wszystkie dziwactwa (mieszanie do naszych spraw mojego małoletniego brata, usuwanie z facebook'a, blokowanie numeru i wysuwanie bezsensownych teorii typu "brzydzisz się mnie" tylko po to, by usłyszeć zaprzeczenie) można dojść chyba do wniosku, że coś jest nie w porządku, prawda?

 

Jeśli zaś o stronniczość chodzi - ciężko oceniać obiektywnie osobie, która tkwi w środku sprawy i ma zupełnie subiektywne do niej podejście, co chyba nie jest niczym nienormalnym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aha - czułością i delikatnością wyrażaną z dupy zarzutami typu "brzydzisz się mnie", "nudzisz się ze mną", "jestem dla ciebie niewystarczający". To jest naruszanie granic i przymus emocjonalny. To jest brak akcetptacji odrębności. To jest brak szacunku. Koleś nie jest gotowy do związku i prędko nie będzie.

 

Cokolwiek by to nie było, za każdym razem, gdy musiałam dementować tego typu pierdolety - czułam co raz większą niechęć; do wyznań, do czułości, do zbliżeń... do wszystkiego.

 

bittersweet, tak jest. Nie wyobrażam sobie, że można nie lubić się przytulać, ale jeśli już, to wypada chyba znaleźć sobie partnera, któremu również nie jest to potrzebne. A po drugie, jeśli ktoś naruszyłby moją prywatność przez grzebanie w komputerze, sprawdzanie telefonu czy cokolwiek innego, to nie mielibyśmy już o czym rozmawiać. Nie można żyć z kimś i nie ufać mu. Moim zdaniem to jawne zaprzeczenie idei związku.

 

Moim również - skoro tak bardzo mi nie ufa w tak prozaicznej kwestii jak forum internetowe, na jakiej podstawie zbudować związek?

 

cheiloskopia, tez uwielbiam się miziać, odepchniecie na tym polu interpretowałabym jak M. Bo z jakiego powodu ktoś chciałby się pozbawiać tej przyjemnej czynności ?....

Z takiego powodu, że biorą udział dwie osoby i obie powinny miec z tego przyjemność, a nie jedna poświecać się dla drugiej. Można współpracą wypracować optymalny kompromis, ale nie generować z dupy wziętych durnowatych domniemań. Takie zachowania zniszczą każdą relację.

 

Kiedy powiedziałam, że nie lubię się całować (bo nie lubię i na pewno nie jestem w tej kwestii wyjątkiem) - zwyczajnie się rozpłakał. Poczułam się okropnie, bo go tak mocno uraziłam. I teraz pytanie - mówić, że czego czegoś nie chcę, skoro moja odmowa wywołuje reakcje skutkujące wyrzutami sumienia i poczuciem winy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

....IMo nie za kązdą cenę warto utrzymywac relację, kompromisy męczą po jakims czasie / ofc zależy tez od ilości tych kompromisów i czego one dotycza/ Np. dla mnie osoba "niedotykalska" to absolutny NO GO.

Pewnie, że nie za każdą cenę. Tylko głupotą jest założenie, że stan obecny jest stanem niezmiennym. Gdyby był, większość (nieuległych) kobiet wciąż byłoby dziewicami. :lol:

Szczególnie dotyczy to dziewczyn z PTSD, u których niedotykalskość ma konkretne podstawy, ale cierpliwością i łagodnościa powoli udaje się lęki likwidować. Dotyczy to dziewczyn, którym zinternalizowano katolskie pojmowanie fizyczności, którą widzą w kategoriach grzechu i nieczystości. Z tym da się walczyć i niektóre kobiety są tej walki warte.

 

....Może za dużo różnić było miedzy autorka watku i M. No i grzebanie w jej kompie to tez wtopa na całego.

Może. W każdym razie osobiście staram się wniknąć w przyczyny takiego a nie innego stanu psychiki kobiety akceptowanej jako kandydatka na partnerkę (coby było śmiesznie, w moim życiu obecnie istnieją takie dwie :lol: ). Niedotykalskość dziś nie oznacza, że tak samo będzie jutro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest też pytanie retoryczne, bądź za sto punktów: czy heiloskopia powiedziała nieszczęsnemu M., że tęskni za byłym czy było tak, że wieść ta spadła na M. niczym grom z jasnego nieba, gdy sam (pewnie na wpół nieświadomie) zajrzał na jej forum.

 

Bo jeśli przyznałaś mu do nostalgii i lawiny wspomnień się zanim Cię "przejrzał", to brzemię winy spada na jego barki zupełnie sprawiedliwie i może mieć tylko do siebie pretensje, że drążył dalej i głębiej. Ale jeżeli ukrywałaś to przed nim, i zrobił to bo nie dawało mu spokoju dlaczego go odepchnęłaś, to Ty, cheiloskopia, wychodzisz na hipokrytkę mając żal za brak zaufania podczas gdy sama ominęłaś prawdę.

 

Może gościu powinien jednak wiedzieć jak jest tutaj bluzgany mianem np. niegodnego (tudzież: nie gotowego) związku, głupka podczas gdy jednak się trochę po męsku starał skoro autorka wyznała, że mogła na niego liczyć.

 

Choć z drugiej strony, chyba szlag trafiłby każdego faceta, który dowiedział się, że jest większym złem od poprzednika, który stosuje przemoc cielesną i seksualną i czytał porady porzucenia go, bez chwili wahania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niedotykalskość dziś nie oznacza, że tak samo będzie jutro.

 

Gwoli ścisłości - nie do końca jestem "niedotykalska"; lubię się czasem przytulić, lubię głaskanie i smyranie... ale ile można się przytulać i całować? Poza tym dla mnie pocałunek, podczas którego języki idą w ruch ma wymowę erotyczną i nie jest to wyraz czułości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×