Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wyzdrowiałem/wyzdrowiałam... :)


roccola

Rekomendowane odpowiedzi

Niepojęta.

 

Jeśli chodzi o Ciebie to jesteś na złej drodze z powrotem do tej cholery. Leki Cię nie wyleczyły i wraca ze zdwojoną siłą.

 

Leki odstawia się tylko i wyłącznie z nadejściem wiosny, kiedy odżywa natura. Człowiek to nic innego jak część natury. Wtedy też najłatwiej wejść w tryb funkcjonowania bez tabletek.

 

Miałaś zle dobrane leki, które tak naprawdę nie zrobiły roboty i te cholerstwo wraca silniejsze. Xanax pomoże Ci na kilka godzin. Ogólnie bardzo Ci zaszkodzi = znam to z autopsji.

 

Też w to nie wierzyłem przez jakieś dwa lata. W końcu trafiłem na dobrego lekarza, który zajebiście dobiera leki i zna się naprawdę na rzeczy. Na wiosnę dam Wam znać jak bez leków funkcjonuję- wtedy też wracam do treningów.

 

Życzę Ci wytrwałości i dużo siły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niepojęta.

 

Jeśli chodzi o Ciebie to jesteś na złej drodze z powrotem do tej cholery. Leki Cię nie wyleczyły i wraca ze zdwojoną siłą.

 

Leki odstawia się tylko i wyłącznie z nadejściem wiosny, kiedy odżywa natura. Człowiek to nic innego jak część natury. Wtedy też najłatwiej wejść w tryb funkcjonowania bez tabletek.

 

Miałaś zle dobrane leki, które tak naprawdę nie zrobiły roboty i te cholerstwo wraca silniejsze. Xanax pomoże Ci na kilka godzin. Ogólnie bardzo Ci zaszkodzi = znam to z autopsji.

 

Też w to nie wierzyłem przez jakieś dwa lata. W końcu trafiłem na dobrego lekarza, który zajebiście dobiera leki i zna się naprawdę na rzeczy. Na wiosnę dam Wam znać jak bez leków funkcjonuję- wtedy też wracam do treningów.

 

Życzę Ci wytrwałości i dużo siły.

 

Odstawienie było uzgadniane z lekarzem, ale to nawet był mój pomysł, bo naprawdę nie czułam już potrzeby się faszerować. A na codzień miałam Xetanor, nie Xanax. Xanax tylko doraźnie przepisał mi po odstawieniu.. Mój lekarz był/jest bardzo dobry w swoim fachu, i to właśnie on w dużej mierze mi pomógł.

I chcę sprostować- nie, nie wraca silniejsze. Wraca dokładnie takie, jak było..

 

Dziękuję.. Będę walczyć. Walcze całe życie.. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niepojęta.

 

Jeśli chodzi o Ciebie to jesteś na złej drodze z powrotem do tej cholery. Leki Cię nie wyleczyły i wraca ze zdwojoną siłą.

 

Leki odstawia się tylko i wyłącznie z nadejściem wiosny, kiedy odżywa natura. Człowiek to nic innego jak część natury. Wtedy też najłatwiej wejść w tryb funkcjonowania bez tabletek.

 

Miałaś zle dobrane leki, które tak naprawdę nie zrobiły roboty i te cholerstwo wraca silniejsze. Xanax pomoże Ci na kilka godzin. Ogólnie bardzo Ci zaszkodzi = znam to z autopsji.

 

Też w to nie wierzyłem przez jakieś dwa lata. W końcu trafiłem na dobrego lekarza, który zajebiście dobiera leki i zna się naprawdę na rzeczy. Na wiosnę dam Wam znać jak bez leków funkcjonuję- wtedy też wracam do treningów.

 

Życzę Ci wytrwałości i dużo siły.

 

Odstawienie było uzgadniane z lekarzem, ale to nawet był mój pomysł, bo naprawdę nie czułam już potrzeby się faszerować. A na codzień miałam Xetanor, nie Xanax. Xanax tylko doraźnie przepisał mi po odstawieniu.. Mój lekarz był/jest bardzo dobry w swoim fachu, i to właśnie on w dużej mierze mi pomógł.

I chcę sprostować- nie, nie wraca silniejsze. Wraca dokładnie takie, jak było..

 

Dziękuję.. Będę walczyć. Walcze całe życie.. ;)

 

-- 25 sty 2015, 00:34 --

 

Witaj, myślę ,że masz tak zwany lęk przed lękiem. Skoro nie jesteś juz na lekach nie poddawaj się i nie myś z całych sił o chorobie przypomnij sobie ,że to nasze myśli ją na nas napędzają szukaj sobie zajęcia ,żeby to przetrwać zajmij się bieganiem albo w gorszej chwili basen aczkolwiek wiem,że to brzmi banalnie ale tak to działa!Myśląc poddajesz się! Jak nic z sobą nie zrobisz wrócisz do leków to powinno dać ci kopa do działania .POWODZENIA!

 

-- 25 sty 2015, 00:46 --

 

Apropo leków leki dzaiłają na podtrzymanie , a nie leczą, w nas siła i cała praca dlatego z lekami ma sens terapia .Polecam behawioralną.Biore leki przez prawie 3 lata ale do tej pory wszystko robiłam zle . Teraz wiem jak to działa i do czego do tej pory doszłam to zawdzieczam sobie w czesniej nie wiedziałam co sie ze mna dzieje nie wchodziłam na fora i byłam nie swiadoma nie korzystałam z terapi . Poprostu łykałam pigułkę i czekałam na wyzdrowienie.Nie wychodziłam sama z domu zanim w ogóle sie odważyłam wyjść i leczenie lekami polegało na egzystencji! Leki nas podtrzymują , a my musimy sami szukać drogi i nauczyć się oraz samemu pokonywać lęki. Teraz jestem na etapie pracy, gdzie wczesniej sobie tego nie wyobrazałam. Ja sceptycznie patrze na leki. Męczę sie ale uspokajaczy nie zażywam naprawde w kryzysie i to z np. 10 mg sedam wezmę 1/4 tabletki. Biorę aciprex 10 mg ale tez tylko 1/4 tabletki ,żeby funkcjonować a nie zagłuszać lęku bo trzeba nauczyć się z nim żyć i go akceptować nie bać się go w tym jest ukryty sukces dodam,że cierpię tez na depresje hipochondryczną więc nie mam lekko. Ale pomagają mi treningi codziennie chociaż po 30 min na biezni,basen, i organizowanie sobie zajęć.Zmieniam sposób myslenia za wszelką cenę. Nie panikuję obserwuję lęk.No i nie oczekuje uzdrowienia od razu. Dodam,że zmieniło się moje samopoczucie i czuję sie lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i ja chce wyzdrowiec....

ale juz trace nadzieje. coraz czesciej mysle, ze moze ja nie mam nerwicy tylko po prostu jestem glupim beznadziejnym czlowiekiem, ktory nie umie sobie poradzic z zyciem...

powinnam byc szczesliwa. bo mam tak duzo... mam kochajcego meza. wspaniale dzieci. i ogolnie jest ok. nie plawie sie w luksusach ale tez niczego mi nie brakuje... wiec kazdy inny powiedzialby, ze powinnam byc szczesliwa... a tu masakra jakas....

mam takie pytaie ... wiem, ze mnie teraz wysmiejecie ale chyba tylko to mi zostalo...

czy korzystaliscie kiedys z usług internetowych psychologów?? znalazlam jakis czas temu strony, na ktorych reklamuja sie psycholodzy, do ktorych mozna napisac a oni udzielaja ci porad. taka poprostu wizyta u psychologa ale internetowa. czy to sie sprawdza?????

nie ma opcji zebym mogla pojsc do psychologa poniewaz mieszkam w malym miasteczku gdzie wiem, ze zaraz wszyscy beda pytac i gadac, ze jestem chora.. nawet gdybym chciala to jakos ukryc i pojechac gdzies dalej to i tak mam z tym problem. poniewaz mam małe dzieci, które musialabym zostawic z tesciami. i wyjechac na dluzej. nawet kilka godzin. a wtedy bylyby pytanie ,,gdzie bylas" itd. i wiem, ze nie da rady...

a chcialabym z kims po prostu pogadac... i pomyslalam o takim lekarzu internetowym... dla mnie to nawet lepiej... bo nie trzeba nawet laczyc sie przez kamerke tylko wystarczy napisac maila... a ja lubie pisac. bo jak zaczne pisac to wtedy pisze i pisze....;) a wiem, ze twarza w twarz lub przez kamere i tak bym polowy nie byla w stanie wygęgac....

co myslicie??? sprawdza sie taka inernetowa porada???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niepojęta poza lekami - była terapia?

 

-- Wt sty 27, 2015 9:51 pm --

 

co myslicie??? sprawdza sie taka inernetowa porada???

Nie.

To droga impreza i nie zadziała...... - tak jakbyś się chciała u internisty mailowo diagnozować.

 

Teściom mówisz, że masz wizytę u psychologa, umawiasz się i jedziesz. Lej na to, co kto będzie mówił, to twoje zdrowie jest najważniejsze!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie bójcie się psychologów - to tylko rozmowa!

 

Bójcie się tych profesorków nadętych którzy mordują - psychiatrów. Ich zadufanie często nie zna granic, ja powoli pękam, dzisiaj 13 latka zmarła przywiązana do łóżka w szpitalu bo nie pomógł jej anestezjolog. I nie dajcie się wsadzić do złego szpitala psychiatrycznego vide oświęcim!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Postanowiłam napisać do Was, bo dawno nie zaglądałam na tego typu forum. Moja historia jest podobna do wszystkich (i oczywiście różna jak każda tutaj). Przeszłam przez swoją dolinę cienia, potworną nerwicę, kiedy nie byłam w stanie jeść, pić, spać, pracować, kiedy jadłam tabletki, żeby wstać rano z łóżka...Wiem jak to boli, wiem, jak trudno znaleźć nadzieję i odpowiedź na pytanie: KIEDY wreszcie się to skończy...?

Ponad 10 lat szukałam pomocy, ale w końcu zapukałam do tych odpowiednich drzwi. Znalazłam psychologa, przeszłam psychoterapię i choć nawet wtedy nie byłam przekonana, że to może mi pomóc, to jednak okazało się, że pomogło. Dzisiaj rano obudziłam się z taką myślą...zaraz zaraz...to ile ja już nie biorę leków? Już 2i pół roku. Tak bardzo czekałam na taki moment w życiu, aby obudzić się i zdać sobie sprawę z tego, że CZEGOŚ ZŁEGO już w moim życiu nie ma. Pojawiają się lęki, pojawiają się lekkie stany nerwicowe, pojawiają się ataki paniki...Ale to już nie może równać się z tym, przez co kiedyś przechodziłam.

Moja terapia trwała 7 msc (wizyty ok 2 x w miesiącu) + parę dodatkowych wizyt potem. Wydałam na to ok 1200 zł. W życiu w nic tak dobrze nie zainwestowałam. Dziś jestem szczęśliwa:)

 

Pamiętajcie, że człowiek to naczynie - jeśli do niego za mało wleje się miłości i poczucia bezpieczeństwa, to puste naczynie próbuje się całe życie zapełnić. Psychoterapia to jedna (w moim przypadku bardzo ważna) rzecz, ale nawet psychoterapia nie była w stanie zapełnić pustki i smutku, które przychodziły nie wiadomo skąd. Z racji, że jestem wierząca, to moją pustkę zapełnił Bóg.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Postanowiłam napisać do Was, bo dawno nie zaglądałam na tego typu forum. Moja historia jest podobna do wszystkich (i oczywiście różna jak każda tutaj). Przeszłam przez swoją dolinę cienia, potworną nerwicę, kiedy nie byłam w stanie jeść, pić, spać, pracować, kiedy jadłam tabletki, żeby wstać rano z łóżka...Wiem jak to boli, wiem, jak trudno znaleźć nadzieję i odpowiedź na pytanie: KIEDY wreszcie się to skończy...?

Ponad 10 lat szukałam pomocy, ale w końcu zapukałam do tych odpowiednich drzwi. Znalazłam psychologa, przeszłam psychoterapię i choć nawet wtedy nie byłam przekonana, że to może mi pomóc, to jednak okazało się, że pomogło. Dzisiaj rano obudziłam się z taką myślą...zaraz zaraz...to ile ja już nie biorę leków? Już 2i pół roku. Tak bardzo czekałam na taki moment w życiu, aby obudzić się i zdać sobie sprawę z tego, że CZEGOŚ ZŁEGO już w moim życiu nie ma. Pojawiają się lęki, pojawiają się lekkie stany nerwicowe, pojawiają się ataki paniki...Ale to już nie może równać się z tym, przez co kiedyś przechodziłam.

Moja terapia trwała 7 msc (wizyty ok 2 x w miesiącu) + parę dodatkowych wizyt potem. Wydałam na to ok 1200 zł. W życiu w nic tak dobrze nie zainwestowałam. Dziś jestem szczęśliwa:)

 

Pamiętajcie, że człowiek to naczynie - jeśli do niego za mało wleje się miłości i poczucia bezpieczeństwa, to puste naczynie próbuje się całe życie zapełnić. Psychoterapia to jedna (w moim przypadku bardzo ważna) rzecz, ale nawet psychoterapia nie była w stanie zapełnić pustki i smutku, które przychodziły nie wiadomo skąd. Z racji, że jestem wierząca, to moją pustkę zapełnił Bóg.

 

 

 

 

 

Witaj, cieszę się ,że napisałaś bo mało naprawdę mało takich wpisów to prawda ,że każdy zadaje sobie takie pytanie kiedy i jak długo i to problem z którym ciężko się pogodzić. Ja już nie wspomnę ile mnie kosztuje ta choroba wszelkie wizyty u psychiatry prywatnie , terapia też ale dopiero teraz trafiłam na terapię ,która przywiała moje nadzieję. Ciężko jest cieszę się ,że rozumiesz i z całego serca kibicuję twojej silnej woli bo to chyba o to chodzi w tej chorobie. Ja walczę i nie zamierzam się poddawać choć były krytyczne dla mnie sytuacje.pozdrwaiam

 

-- 31 sty 2015, 19:58 --

 

i ja chce wyzdrowiec....

ale juz trace nadzieje. coraz czesciej mysle, ze moze ja nie mam nerwicy tylko po prostu jestem glupim beznadziejnym czlowiekiem, ktory nie umie sobie poradzic z zyciem...

powinnam byc szczesliwa. bo mam tak duzo... mam kochajcego meza. wspaniale dzieci. i ogolnie jest ok. nie plawie sie w luksusach ale tez niczego mi nie brakuje... wiec kazdy inny powiedzialby, ze powinnam byc szczesliwa... a tu masakra jakas....

mam takie pytaie ... wiem, ze mnie teraz wysmiejecie ale chyba tylko to mi zostalo...

czy korzystaliscie kiedys z usług internetowych psychologów?? znalazlam jakis czas temu strony, na ktorych reklamuja sie psycholodzy, do ktorych mozna napisac a oni udzielaja ci porad. taka poprostu wizyta u psychologa ale internetowa. czy to sie sprawdza?????

nie ma opcji zebym mogla pojsc do psychologa poniewaz mieszkam w malym miasteczku gdzie wiem, ze zaraz wszyscy beda pytac i gadac, ze jestem chora.. nawet gdybym chciala to jakos ukryc i pojechac gdzies dalej to i tak mam z tym problem. poniewaz mam małe dzieci, które musialabym zostawic z tesciami. i wyjechac na dluzej. nawet kilka godzin. a wtedy bylyby pytanie ,,gdzie bylas" itd. i wiem, ze nie da rady...

a chcialabym z kims po prostu pogadac... i pomyslalam o takim lekarzu internetowym... dla mnie to nawet lepiej... bo nie trzeba nawet laczyc sie przez kamerke tylko wystarczy napisac maila... a ja lubie pisac. bo jak zaczne pisac to wtedy pisze i pisze....;) a wiem, ze twarza w twarz lub przez kamere i tak bym polowy nie byla w stanie wygęgac....

co myslicie??? sprawdza sie taka inernetowa porada???

 

 

Witaj, wiem sama ,że jest ciężko ale na tym polega ta choroba rozumiem cię naprawdę jednak myśle ,że internetowa porada to jedno możesz oczywiście się nią wspomagać ale doradzałabym ci terapię w cztery oczy tylko to wiąże sie w twoim przypadku z dojazdami najlepiej raz w tygodni. Zdrowie jest najważniejsze i lepiej się poświęcić , a teścią powiedz prawde bo nigdy się nie wyleczysz jak nie zaakceptujesz i nie przyznasz się do choroby! To dobra rada. Bedziesz chciała popisać to z miłą chęcią .pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niepojęta poza lekami - była terapia?

była,ale raczej nietrafiona(gestalt) I trwała bardzo krótko, kilka spotkań, potem zrezygnowałam, bo miałam w miarę 'pozytywny' okres i wydawało mi się,że nie potrzebuję

Jedynie co mogę ci doradzić to skontaktować cię z psychiatrą i niech on po diagnozie podejmie decyzję jaką terapię powinnaś mieć. Ja sama podjełam terapię i to był błąd! Wydałam nie potrzebnie kase bo prywatnie byłam na 7 spotkaniach ale czułam ,że to nie dla mnie .Zdecydowałam się znów na wizytę u psychiatry i okazało się ,że poprzednia terapia nie miała sensu! Teraz uczęszczam na nową terapię i jestem zadowolona. Myślę ,że my sami umiemy ocenić czy coś nam pomaga. Jeszcze bardzo ważna rzecz! Szukaj dobrego lekarza bo pierwszy lepszy nie ma sensu! Ja też zmieniłam lekarza ale gdy chodziłam do pierwszego wierzyłam mu jak nic. Dopiero po 1,5 roku przejrzałam na oczy , naciągacz i nic konkretnego! Stałam w miejscu od ponad roku mówiłam mu o tym ,a on mnie zapewniał pozytywnie. Tylko nabawiłam się wiekszych lęków i zniechęcenia do życia oraz popadłam w depresje hipochondryczną! Więc obserwujmy bacznie nasze postępy i nie bójmy się zmienić lekarza jeżeli coś jest nie tak. Ja dopiero teraz widzę różnicę.

pozdrawiam

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uff, jak dawno mnie tu nie było :) Nadal zmagam się z zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi, ale to jedyny problem, jaki mi pozostał. Wyszłam z depresji, mam dużo wyższą samoocenę i po prostu chce mi się żyć. Psychoterapia, farmakologia, wsparcie bliskich osób i własna praca: to wszystko sprawiło, że myśli samobójcze się nie pojawiają, a obniżony nastrój miewam czasami (jak każdy), ale na krótko i nie przeżywam go tak gwałtownie.

 

I zgadzam się, że warto szukać dobrego psychiatry i psychologa. Ja byłam u wielu, zanim znalazłam profesjonalistów, którzy naprawdę mi pomogli.

 

Pozdrawiam i trzymam kciuki za wszystkich!

 

//

Nawet nie pamiętałam, że w maju 2014 napisałam tu coś podobnego. Skleroza nie boli! ;) Nadal jest dobrze: to budujący wniosek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Storożak, a bo ciągle się coś działo. U mnie wiadomo - raz na wozie, raz pod wozem ale ogólnie w porządku. Trzymam się stabilnej kładki. Radzę sobie z moimi lękami etc. i jest dobrze. Może to dobrze, że mnie tu nie było. Może to był zwiastun zdrowienia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam pisze post ponieważ może komuś on pomoże chce w nim umieścić całą moją historie związaną z chorobą oraz to jak z niej wyszedłem a więc do dzieła :)

 

 

Otóż zaczęło się to paleniem marihuany przepaliłem sie i dostałem stanu lękowego jednak on minął nie zwracałem zbytniej uwagi na ten strach myślałem że to tak po tej używce skąd że znowu na drugi dzień dużo o tym myślałem lecz dopiero wieczorem dostałem ataku paniki włączyłem internet zacząłem czytać i co ? nerwica ... bałem sie tego ataki trwały kilka miesięcy zanim zacząłem w 100% z tym walczyć dochodziło do tego ze musiałem wychodzić biegać po podwórku jak głupi aby sie uspokoić czy też czasami wysiadać kilka przystanków od danego celu wcześniej bo miałem atak .. bałem sie ze coś mi sie stanie .. a gdy zajmowałem sie czymś w tym przypadku chodzeniem to mi przechodziło stwierdziłem dość zacząłem czytać oraz odsłuchiwać różnych poradników na internecie gdy już uzyskałem informacje jak działa ta choroba postanowiłem walczyć nie udało sie raz podczas ataku w szkole na 1 lekcji po feriach stwierdziłem że nie dam rady tam wysiedzieć wróciłem do domu a że musiałem mieć jakieś wytłumaczenie powiedziałem że zemdlałem w szkole i pielegniarka odesłała mnie do lekarza rodzinnego uwierzyli pojechaliśmy do lekarza powiedziałem ze mnie serce boli itp te objawy na które strasznie zwracałem uwage lekarz zlecił badania krwi potem powiedział że wszystko jest okey i żebym sie nie przemęczał jadł śniadania i będę sie dobrze czuł nie wiedział jednak że to nerwica choroba myśli .... cóż dalej czytałem aż w końcu ściągnąłem poradniki głosowe słucham ich i słucham wszystko wydaje sie podobne lecz myśli podpowiadały mi że jednak ze mną jest źle i to nie to nagle pan powiedział "chorób psychicznych nie rozpoznaje sie na podstawie myśli" żadnej choroby tak nie rozpoznano ilżyło mi gdyż myślałem że moge wylądować w psychiatryku czy w innym ośrodku że jestem jakiś inny od ludzi a jednak :) potem padło zdanie "myśli nie mają wpływu na to co zrobisz to tylko ty jesteś odpowiedzialny za swoje czyny" czasami myślałem że się zabije ewentualnie nie wiem co chciałem krzyczeć ponieważ rozwalało mi głowę lub myślałem że zaraz zemdleje będę cierpiał zanim mi ludzie pomogą strasznei sie nacierpie albo ze nie uda im sie mi pomóc i tak przychodził atak paniki byłem podatny na wszystko co mówili inni np : ktos tam podczas picia dostał palpitacji serca bo mieszał antybiotyk z wódką myslalem duzo o tym zaczeło mnie boleć serce słabo mi było musiałem wyjść do domu ze szkoły znów stwierdziłem dość czytam tyle porad zastosuje sie do nich zacząłem robić testy otóż przez kilka dni pozwalałem myślą robić co chcą mogłem myśleć że zaraz zemdleje zabije sie itp jednak nic sie takiego nie działo pozwoliło mi to przeprogramować troche swoje myślenie z każdą następną próbą ataku myślałem sobie przecież poprzednim razem nie umarłem nie zemdlałem teraz też nie i to minie , nie wkręcałem sie w ten atak one trwały lecz starałem sie czymś zająć myśli z czasem mogłem już myśleć o atakach bólach serca itp te myśli nie wywoływały ataków ataki przychodziły rzadziej czasami oczywiście ich nie potrafiłem opanować lecz po każdym z nich utwierdzałem się w przekonaniu że jednak nic się ze mną nie stało (będę żył do śmierci) teraz ataki przychodzą lecz są w tej fazie nakręcania sie tzn kiedyś nie potrafiłem usiedzieć atak trwał około 30 minut może dłużej zależy od stopnia nakręcenia sie to było straszne przeżycie teraz atak polega u mnie na tym iż czuje ze moj umysł zaczyna sie skupiać na danej cześci ciała np sercu czuje jego bicie zastanawiam sie czy mnie boli wtedy uświadamiałem sobie że przecież to że pomyśle o ataku serca czy czymś podobnym nie spowoduje go ani też nie odwróci nigdy wcześniej gdy tak myślałem się nie stało dlatego przestałem sobie ufać i olewam te myśli staram sie myśleć o czymś innym to pomaga i to dużo naprawdę jesteś w stanie kontrolować swoje myśli gdy się tego nauczysz uwierz tobie też uda się wyjść z choroby nie rezygnuj pomimo porażek

 

 

 

moje rady dla innych jak w krótkim czasie przestać żyć chorobą :

 

1.zrób sobie test pozwól na ataki i sprawdź czy to czego sie bałeś np (atak serca) doszło do skutku jeśli się tak nie dzieje to wierz że nie warto ufać temu co myślisz

2.jeśli już wykonasz test i nadal nie będziesz pewien/a pozwól sobie na najsilniejszy atak wiadomo każdy stan przemija więc minie i u ciebie skoro podczas nerwicy jeszcze nie umarłeś to nie umrzesz i w tym przypadku a więc pozwól sobie nakręć u siebie najsilniejszy atak

3.jeśli przetrwałeś najsilniejszy atak nie bój sie go przetrwać drugi raz wiesz że dałeś rade i z każdym kolejnym razem też dasz wiesz już czego sie spodziewać a więc jesteś kolejny krok do przodu

4.zadaj sobie pytanie czy lepiej było wcześniej przed nerwicą czy teraz z nią będziesz wtedy wiedział czy chcesz z nią żyć czy nie

5.jeśli nie chcesz z nią żyć to nie siedź na dupie a rób coś aby twoje życie było takie jak wcześniej abyś się nie przejmował atakami najlepiej zacznij od zrobienia testu powiedz sobie że przetrwałeś już troche z nerwicą wytrzymasz jeszcze i pozwól sobie na ataki aby je zbadać zobaczyć co one mogą czego nie pamiętaj jeśli przez atak musisz wstać bądź nie możesz usiedzieć to jest to tylko i wyłącznie twoja wina bo mógłbyś mieć atak siedząc i nic po sobie nie pokazując atak to tylko myśli i emocje które można przetrwać z kamienną twarzą

6.uwierz w siebie nie ma lepszego poczucia niż wygrana z chorobą dalej dasz rade :)

 

 

pytania możecie pisać tu pod postem jeśli tylko będę miał chwile postaram sie odpowiedzieć oraz moge założyć dla chętnych specjalne gadu na którym postaram się wam udzielić rad odpowiedzieć na pytania itp :) dzięki pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich :papa:

Chcę się z wami podzielić moją historią choroby i sposobem dzięki któremu jak dotąd przeszły mi prawie wszystkie objawy ;)

Jeśli jesteś uczulony na zwykłe wzmianki o Bogu czy coś z tego rodzaju, to nie musisz czytać i marnować swojego czasu ;)

 

U mnie przygoda z nerwicą trwała przez ponad 5 lat. Mam teraz prawie 22.

Zaczęło się od nadużywanie marihuany w gimnazjum. Paliłem przez ponad rok dzień w dzień. Oprócz totalnego lenistwa( Przez które powtarzałem 2 razy klasę :D ) pojawiły się problemy z przełykaniem. Często po paleniu, lecz z biegiem czasu miałem problemy z jedzeniem na trzeźwo. Pociłem się i denerwowałem strasznie podczas posiłków.

 

Znalazłem w końcu na to sposób ;) Alkohol.

 

Piłem przed obiadem do 4 piw i jadłem bezproblemowo. Czasem nawet piłem przed śniadaniem…

Robiłem tak przez 3 lata. Niestety przez to doszło mi więcej objawów.

Gdy wstawałem rano, co 2,3 dni dostawałem ataku paniki. Raz gdy złapało mnie na dworze musiałem dzwonić po karetkę bo myślałem, że zaraz umrę.

 

Nerwica lękowa + delirka po 3 latach picia codziennie = Totalna masakra :D

 

Chodziłem po lekarzach, robiłem sporo badań. Przestałem całkowicie pić i zacząłem brać Cital. Po 6 miesiącach odstawiłem. Nie dostawałem już ataków paniki, ale często czułem nie pokój i odrealnienie.

Na myśl o wyjściu na dwór pociłem się i denerwowałem bez jasnej i konkretnej przyczyny.

Więc siedziałem w domu przez 4 miesiące non stop.

 

Pewnego dni mój brat zaprosił mnie na Warsztaty Wiary, czy jakoś tak ;) Jest ich współorganizatorem. Nie byłem nigdy jakoś szczególnie religijny. Powiedzmy, trochę wierzący, nie praktykujący :) Byłem więc sceptycznie nastawiony na takie spotkania, a do tego samo wyjście z domu było zbyt dużym wyzwaniem ;d

Mimo, że psychicznie i fizycznie byłem w bardzo kiepskim stanie, powiedziałem sobie, że pójdę tam i kropka. Nie mogłem wymięknąć przed bratem :D

 

 

W dzień tego spotkania wstałem o 6 rano, ogarnąłem się i wyszedłem z domu.

W drodze na przystanek czułem się tragicznie. Nogi trochę jak z waty, szybkie tętno i oddech.

Jakoś dotarłem na miejsce. Podczas spotkania czułem się dość kiepsko.

Na koniec spotkania była modlitwa która nazywa się, bodajże Wylanie Ducha Świętego ;)

 

Wyglądało to mniej więcej tak, że siedziało się na krześle i dwie osoby się nad tobą modliły.

Ja poszedłem do brata. Usiadłem i siedziałem, a brat z jakimś facetem stojąc za mną modlili się za mnie. Trochę mnie to śmieszyło na początku. Po jakichś 2 minutach zacząłem dostawać drgawek i miałem zdrętwiałe całe ręce. Zupełnie tak, jak podczas ataku paniki. Z tą jedną wielką różnicą, że nie czułem w ogóle strachu. Czułem się dość dobrze.

 

Zamknąłem oczy i poprosiłem by Bóg wyleczył moje duszę i ciało. Nie były to świadome słowa, bo nie wiedziałem, że je powiedziałem. Brat mi o tym powiedział :D Może przy mdlałem, albo straciłem nad sobą kontrole, bo nic nie mówiłem (według mnie) :D

Modlitwa trwała może z 5 minut. Trzęsłem się jeszcze po niej z pół godziny. W końcu przeszło.

Poszedłem pogadać z bratem. Powiedział mi, że jak się nade mną modlił to płakał, bo podobno usłyszał od Boga, że ma się mną opiekować  Bardziej więżący chyba się nie stałem i dalej jestem dość sceptyczny jeśli chodzi o kościół.

Zmieniła się tylko jedno. Nie odczuwam żadnego nie pokoju :D Wychodzę z domu kiedy chcę  Od czasu tej dziwnej modlitwy nie czuję, żadnego nienaturalnego strachu. Łapię się nawet czasami, jak trochę mi się w głowie zakręci, że normalnie to bym już panikował czy coś, a tak to mam to gdzieś i żyje dalej ;)

 

Jeśli nie jesteś uczulony na Kościół to może poszukaj u Siebie w mieście jakiejś wspólnoty w kościele co głównie poświęcają się Duchowi świętemu.

Mi pomogło, to może wam też się uda :)

 

Warto spróbować ;)

 

Ci którzy dalej muszą codziennie walczyć z tą kur..ą którą jest nerwica, nie poddawajcie się i szukajcie na nią sposobów. Ja udałem się tam, gdzie nigdy bym się nie spodziewał, że pójdę :) I jest już OK. :D

 

 

Pozdrawiam Filip

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fisio, fajnie, że podzieliłeś się swoją historią ;) Ja osobiście wyznaję zasadę, że nigdy nie wiadomo, co i kiedy tak naprawdę nam pomoże. Takie spotkania, jakie opisałeś odbywają się w wielu różnych kościołach w całej Polsce, przychodzą na nie osoby z różnymi dolegliwościami czy chorobami ( nie tylko psychicznymi, a raczej stanowią oni mniejszość ), ale tylko nieliczni doznają uzdrowienia ;) Tak naprawdę nie wiadomo, od czego to zależy, bo przecież Bóg równie mocno kocha każdego człowieka ...

być może to bardziej kwestia nastawienia i naszej wiary, która tak naprawdę nas leczy.

Może być też tak, że dla danej osoby nie nadszedł jeszcze ten czas na uzdrowienie, a może musi poszukać gdzie indziej ;)

Pan Bóg działa w różny sposób i w różnych okolicznościach, wielokrotnie poprzez ludzi, których stawia na naszej drodze ... "nie znasz dnia ani godziny".

Sama byłam parę razy na takich spotkaniach ( ale to już dawno ) i jakiś super hiper efektów nie widziałam, mimo iż niektórzy ludzie nawet się przewracali. Trudno mi powiedzieć, czy to kwestia sugestii czy może silne emocje połączone z nadzieją na wyzdrowienie powodowały takie zachowanie :bezradny:

Mimo wszystko uważam, że warto szukać rozwiązania swoich problemów w różnych miejscach ... także w Kościele, jeżeli ktoś jest wierzący.

 

Powodzenia Filipie w dalszym życiu ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi się udało wyjść z nerwicy, własnie dzisiaj miałam ostatnie spotkanie. Czuję się świetnie, jakby co to mogę jeszcze zostać w kontakcie, ale chyba nie potrzeba już. Jak chcecie to mogę polecić dobrego psychologa :) Dzięki za to forum też mi dużo pomogło, dużo czytalam tutaj i ksiązek.

Jestem bardzo szczęsliwa i czuję się wolnaaaa :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×