Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

xCarmen ale fakt, że bierzesz leki teraz wydaje mi się, że wykluczałby Cię do oddania krwi, bo z tego co mi wiadomo to żeby oddać krew, trzeba być w pełni zdrowym, nie brać leków i takie tam jakieś rożne wymogi, więc się nie obwiniaj...

tak tak wiem zgadza sie znam warunki na jakich mozna oddawac krew nawet lekow przecowbolowych nie wolno brac 24 lub 48 godzin przed oddaniem , ale nie wiem jak jest w naglych przypadkach gdy krwi trzeba natychmiast... a nie ma dawcy ...

 

 

Jej xCarmen z tym co napisałaś to już mała przesada. To nie Twoja wina. W najmniejszym stopniu nie zawiniłaś temu, że to dziecko jest chore etc. więc spokojnie, nie zadręczaj się.

nie zadreczam sie tym ze jest chore ale jesli dowiem sie ze jednak moglam cos zrobic a przez moje tchorzostwo dziecku stalo sie cos zlego to napewno nie bede sie dobrze czula..

 

tak K. jestem z tego miasta z ktorego jest to dziecko a przynajmniej proszono o zgloszenie sie do szpitala w tym miescie....

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zagubiony148, przecież ludzie Tobie odpisują, a więc o co chodzi ?

Mówisz o rozmowie na żywo ?

 

Ja niestety nie mogę, ale to z dwóch powodów - pierwszy nie jestem chora, drugi nie mam możliwości rozmowy w świecie realnym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co ... okazalo sie ze ten sms ze dziecko potrzebuje krwi byl falszywy i ktos sobie go rozsylal tylko nie wiem po co...

no ladnie a ja sie tak denerwowalam....

 

a dzis pozwolcie ze tez pojecze..;)

czuje sie baardzo dobrze .. i az mi sie plakac chce ze tak jest .. a bedzie dotad dokad nie bede dopuszcac do siebie zlych mysli ... (maslo maslane :D ale co tam)

 

tylko szkoda ze nigdy nie moge zrealizowac tego co chcialabym robic - dzis chcialabym latac ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chyba pójdę spać do chłopaka i będę mieć święty spokój......

Jeśli masz dokąd iść,to nie czekaj.Ich kłótnie to nie twoja sprawa.Niech to załatwiają między sobą.A Ty daj sobie oddech.Mam nadzieję,że będziesz miała spokojną noc.Trzymam kciuki!Pa

Dziękuję Ci za słowa otuchy, tak właśnie zrobiłam, spałam u mojego chłopaka i było mi tak dobrze.....a dziś wpadłam do domku na chwilkę i uciekam do koleżanki - ona jest chora to i sobie i jej poprawię nastrój.....dzięki Bogu nie musiałam słuchać jak się wczoraj rodzice żarli......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zagubiony148 nie wiem czy to Cię pocieszy, ale ja myślę, że wcale nie jesteś "postrzeleńcem". To, że inni tak o Tobie mówią to nie znaczy, że tak jest. Widzisz, ja o sobie też często nieraz tak myślę, ale jak popatrzę na ludzi dookoła mnie, na tych którzy uważają się za "normalnych" i "rozsądnych", to niejednokrotnie mam wrażenie że zachowują się bardziej "nienormalnie" od ludzi chorych, którymi większość z nich gardzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem zmęczona wszystkim

aaaaaaaaaauuuuuuuuuuuuuuuuu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 7:52 pm ]

Ja też dostałam tę wiadomość

 

właśnie o tym trąbią w tv. To blef. Chodzi o kasę za smsy. Kobieta ze stacji krwiodawstwa się wypowiadała, że dla dzieci krwi zawsze starcza, albo sa ją w stanie ściągnąć. Nie dajcie się nabierać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

linka656 i o to chodzi,zajmij się sobą.Nie wiem jakie masz plany i możliwości życiowe,ale jeśli taka sytuacja u Ciebie w domu to normalka,to musisz myśleć o tym,żeby jak najszybciej się stamtąd wyrwać.Mówię z własnego doświadczenia.Szkoda zdrowia,nerwów i czasu.Jeśli alkoholik nie chce się leczyć i pastwi się nad rodziną,nic mu nie pomoże,dopóki nie osiągnie własnego dna.A czekać na to,bez gwarancji powodzenia jest stratą bezcennego czasu i energii,Tobie samej potrzebnej do życia.Nie ponosisz żadnej odpowiedzialności za ojca i nie musisz ponosić konsekwencji jego chorego podejścia do życia.

Trochę jestem cięta na alkoholików,bo dużo widziałam w dzieciństwie,a potem sama byłam związana z pijakiem.Walczyłam 8lat z jego nałogiem i co...straciłam tylko własne zdrowie i byłam na najlepszej drodze zmarnowania życia mojej córce.W porę zrozumiałam,że to walka z wiatrakami.Dlatego powtarzamlinka656,dbaj tylko o siebie.Twój spokój i zdrowie jest najważniejsze.Pozdrawiam i trzymam kciuki! :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już było dobrze od momentu gdy wyszłam z kliniki ale wszystko wróciło :( Próbuje się dodzwonić do lekarza ale jest na L4 a pani ordynator wyjechała. Cały tydzień ich nie będzie a ja już nie daje rady. Mam straszne myśli a na dodatek po ostatniej wizycie w ambulatorium dostałam na zapas tabletki antydepresyjne (5 opakowań łącznie 250 tabl.) Boże jak mnie to kusi, potrzebuję naprawdę pomocy! Dzisiaj rozmawiałam z panią psycholog (opiekowała się mną w klinice) powiedziałam jej co się dzieje. Psycholog będzie rozmawiała z lekarzami Jutro będę już coś wiedziała kiedy mam się pojawić w klinice. Trzymajcie za mnie kciuki bo naprawdę potrzebuję teraz pomocy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mala_ta - włóż te 250 tabletek do szafki, zamknij na kluczyk. Potem połknij ten kluczyk, zanim go odzyskasz, to najgorsze pewnie zdąży już minąć :D Nie no, wiem, to nieco obrzydliwa rada, ale nie mogłam się powstrzymać, przepraszam :?

Ja też będę trzymać kciuki za Ciebie cały czas! Okropne są takie kryzysy, ale przechodzą na szczęście i o tym staraj się mysleć

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mala_ta Dali Ci 250 tabletek? NA ZAPAS? CO ZA GŁĄBY. Jak można dać osobie w takim stanie tyle psychotropów. Chyba każdy wie o co mi chodzi. Ech trzymaj się mała

ja tez dostalam kiedys tyle i malo brakowalo a by sie zle skonczylo teraz tez zpisali mi duzo opakowan na raz.

 

 

normalnie co za dzien ... :| albo zwariuje albo sie porycze zaraz.. jak nie klotnia to jakies inne problemy , nawet spokojnienie moge na komputrze psoiedziec....

tragedia trzy osoby w rodzinie bez pracy ... a perspektyw brak .. nic tylko sie zalamac ... :/ jest poprostu fatalnie

nie no musze poryczec ... choc to rzeczywistosci i tak nie zmieni

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na początku to nawet się ucieszyłam bo pomyślałam sobie, że nie będę musiała prosić lekarza rodzinnego o receptę bo kolejna wizyta za dwa miesiące. Ale gdy mój stan się pogorszył nagle zaczęłam inaczej patrzeć na te leki:(( Przyszły myśli żeby je wszystkie wykorzystać? Dostałam tak dużo leków bo w ambulatorium dają je za darmo! Nie myślą co może osoba chora sobie zrobić :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak .Tomek, tak przepisują. Moja Pani Psychiatra zapisuje mi na na co najmniej dwa miesiące 'na zapas', gdyby okazało się, że terminy są tak zajęte, że prędzej się nie zobaczymy. To nie jest jej wina, że tak to wygląda sprawa czekania do lekarza w Naszym systemie zdrowotnym :?

 

mala_ta, niestety, też miałam taki okres, takie myśli i obróciłam je w czyny. Po tym dawkowanie pilnował chłopak. To też jest wyjście, jeśli nie ufasz sobie w rozumieniu - masz skłonności samobójcze - poproś kogoś z kim mieszkasz aby tym się zajął.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam dość. Tak bardzo mam dość. Chodzę i mówię, że jest ze mna w porzadku, gdy tak naprawde nie jest :(

 

Boje sie. Niedługo zaczynam prace. Byłam dzis na takiej wstepnej rozmowie bo dopiero się uczę. Ciesze sie z tej pracy a jednoczesnie boje. Boje sie, ze sobie nie poradze, ze wyjde na idiotke. I w koncu mnie wywala juz po tygodniu.

Jutro znów jade do mojej przyszlej pracy a obawy nie ustaja.

 

I teraz.

Dowiedzialam sie od bliskiej mi osoby (z rodziny), że zdjecia, które umiesciłam na pewnej stronie internetowej sa ochydne. Zdjecia moje, przedstawiajace moja osobe. Ze az sie wzdrygnela jak je zobaczyla, ze mam na nich krzywa morde,(tak powiedziala) ze mam zeza...... Że mnie na nich nie poznaje.

 

O dziwo mi i moim znajomym te zdjecia sie podobaja. Slyszalam pozytywne wypowiedzi. ze ladnie na nich wyszlam, ze mam duze ladne oczy.

 

Boli mnie to bo tak przykre slowa uslyszalam od osoby na której zawsze moglam liczyc i która powtarzala mi ze jest moja przyjaciolka.

 

Jak jej sie nie podobaja to do diabla moglaby to powiedziec delikatniej. A nie dzwonic do mnie prawie o 23 (nigdy tak pozno nie dzwoni) tylko po to, zebym je usunela.

 

Powiedziaalm, ze usune. Tak naprawde nie mam na to ochoty.

 

I jak tu mozna wytrzymac, kiedy nawet rodzina Ci "dowala" kolejnych sresów???

 

I zamiast sie uczyc bo sesja niebawem to wciaz sie na cos denerwuje. Efekt?? Jest mi smutno, nie mam na nic ochoty.

 

Mysle, ze jestem brzydka idiotka, która do niczego sie nie nadaje.

By tak raz na zawsze zamknac oczy, bo czasem wydaje mi sie, ze naprawde to wszystko nie ma najmniejszego sensu. :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chce, żeby to zabrzmiało jak "wyłzawianie" się małolaty, która narzeka, chociaż nawet nie ma prawdziwych problemów.

Nie jestem kaleką, mam 18 lat, życie przed sobą. Tak przynajmniej mówią. Właściwie to nawet nie wiem, co i jak pisać, jak tu poukładać myśli i to wszystko z czym nie daje rady. Spróbuję. Muszę to w końcu zrobić.

Zawsze miałam jakieś takie skłonności do smutku i poczucia, że jestem odmieńcem. Zawsze siebie co najmniej nie lubiłam, a przez większość czasu nienawidziłam. Miałam kilka takich okresów, kiedy głupie myśli przychodziły do głowy.

Kiedyś... kiedyś w zamierzchłej przeszłości sytuacja się trochę unormowała. W rodzinie znowu było dobrze po ciężkich katastrofach, miałam przyjaciół, miałam chłopaka, miałam plany związane ze studiami i przyszłym życiem.

Teraz jestem sama. Na własne życzenie, bo źle zaczęłam się czuć wśród ludzi. Chłopak odszedł pozostawiając po sobie tylko obietnice, których-byłam pewna-nigdy nie spełni. Z przyjaźni zrezygnowałam, bo... bo nie wiem. Nie chciałam mieć przyjaźni, nie chciałam mieć miłości. Wiedziałam, że to przynosi tylko cierpienie.

Schudłam i chudnę dalej. Nie lubię jeść. Każdy posiłek to wojna, to zmuszanie się do kolejnego kęsa. A potem potworny ból żołądka, który już się odzwyczaił. Pewnie mam anoreksję. Piszę pewnie, bo nigdy żaden lekarz tego nie stwierdził. Nie pytałam. Zbliżam się do kościstego ideału wielu młodych panienek i niespecjalnie mnie to cieszy, ale już nie umiem jeść normalnie. Jedzenie to tortura.

Zaniedbałam się. Ta dziewczyna, która wcześniej chodziła "zrobiona" ustąpiła miejsca tej, której nie chce się choćby umyć, przebrać. Zresztą po co, jeśli jedynym celem jest leżenie i gapienie się w sufit? Nie pamiętam nawet, czym się kiedyś interesowałam. Teraz już nie mam żadnych zainteresowań.

Co do planów... nie mam już planów. Właśnie się dowiedziałam, że ojciec rzucił pracę. Znowu nie będzie pieniędzy. Nie pójdę pewnie na studia. Ale już nawet nie wiem, czy chcę. Do mojej nienawiści do rodziców mogłabym napisać wiele. O łzach. O upokorzeniu. I o wielu innych. Ale daruje sobie.

Do tego pojawiły się dziwne lęki, bezsenność i myśli, które są jakby niemoje. Lęk przed śmiercią. Lęk przed ludźmi. To uczucie, że wszyscy się ze mnie śmieją. Nie wychodzę z domu jak nie muszę.

W tym roku matura. Boje się, że nie zdam, a z drugiej strony nie mam siły wziąść książki do ręki. Setki razy pytam siebie: po co? po co? po co? I odpowiedź zawsze brzmi: po nic.

Jak patrzę na siebie z przeszłości, to nie wierzę, że ta dziewczyna (zakochana, uśmiechnięta, z planami na przyszłość, zadbana, świetna uczennica, z wiarą) i ja teraz (czupiradło zaniedbane, bez motywacji, bez siły, kościste, blade, z sińcami od niewyspania, bez planów, egzystujące tylko i marnujące tlen) to jedna osoba. Coraz częściej pojawia się myśl, żeby skończyć z tym bezsensem...

Zróbcie z tym, co przeczytaliście (jeśli przeczytaliście) co chcecie, tylko nie udzielajcie mi kretyńskich rad (w stylu wydź do ludzi, znajdź sobie hobby-myślicie, że nie próbowałam?!) i nie wyśmiewajcie mnie. Zdaje sobie sprawę, że jestem żałosna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Karolino.

Nie chcesz rad, więc nie bede ich udzielał. Zresztą mi tez zawsze radzono, a nie potrafiłem z nich skorzystać... bo znam ten ból i uczucie bezradności tak jak Ty

Masz 18 lat i całe życie przed Tobą. Chcesz życ z tymi przemyśleniami dalej w wieku 28, 38 lat???

 

Im prędzej to sobie uświadomisz(i będziesz chciała działać) tym szybciej będziesz taka jak dawniej.

Pozdrawiam i trzymaj sie mocno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niqqa

a czy przypadkiem to nie jest zazdrość? może ta osoba skręca się z zazdrości i dlatego tak Ci powiedziała ??? hm... no nie widziałam tych fotek więc ciężko mi coś powiedzieć, ale skoro ktoś w tak brutalny sposób o czymś Cię informuje to jest to jakiś "krzyk" rozpaczy pytanie tylko czy złośliwy czy życzliwy a dana osoba nie bardzo umie w inny sposób wyrazić emocji...

ale skoro wszystkim innym się te fotki podobają to ja bym się nie przejmowała....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

..... :-| czuje sie taka oszukana .. odcieta od swiata...

proponowalam znajomym spotkanie to odmowili a teraz sie okazuje ze jednak gdzies sie wybieraja ale z innymi,

Ci znajomi to faktycznie fajfusy...A czy przez te 2.5 roku nie udało nawiązac Ci się przyjaźni? Mam na myśli jakąś przyjaciółkę, z którą szło pogadać o wszystkim, lub choćby o wielu rzeczach?

Coś wspominałaś, że zapisujesz się na kursy maturalne ;) Świetny pomysł-tam powinno udać Ci się znaleźć kogoś wartościowego, nowych znajomych, a pewnie nawet przyjaciół ;)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam dość. Tak bardzo mam dość. Chodzę i mówię, że jest ze mna w porzadku, gdy tak naprawde nie jest

 

Podobnie jest ze mną... każdemu, kto się mnie pyta jak leci, odpowiadam z uśmiechem, że wszystko w porządeczku :D Ale tak naprawdę to jest źle... jeszcze niedawno wydawało mi się, że nerwica powoli odstępuje, a dziś okazuje się, że dopada mnie deprecha... po prostu rewelka :cry:

Zastanawiam się skąd wziął się ten podły nastrój... te silne pesymistyczne myśli... poczucie bezradności, przecież za stary jestem na to wszystko ;)

Czy samotność może powodować takie stany?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zahn uwierz, że może powodowac nie tylko samotność ale te wszystkie przejścia w zyciu. Szkoda że to tak jest że nie spływa po człowieku jak po kaczce tylko dusi i męczy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×