Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dystymia leczenie i przebieg Waszej choroby


januszw

Rekomendowane odpowiedzi

a czy dystymia może wpływać na izolowanie się od ludzi i brak chęci do rozmowy z nimi? u mnie to wygląda tak, ze bardzo często nie chce z nikim rozmawiać, poza tym nie sprawia to mi to żadnej przyjemności

 

tak, obojętność i brak empatii w dystymii przypomina czasem nawet schizofrenie prostą ale nią nie jest.

osoby z dystymią są często postrzegane przez innych jako cynicy, bufony, dziwacy, samotnicy, włóczykije ...

otoczenie często odbiera taką osobę jako samowystarczalną lub samolubną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a czy dystymia może wpływać na izolowanie się od ludzi i brak chęci do rozmowy z nimi? u mnie to wygląda tak, ze bardzo często nie chce z nikim rozmawiać, poza tym nie sprawia to mi to żadnej przyjemności

 

tak, obojętność i brak empatii w dystymii przypomina czasem nawet schizofrenie prostą ale nią nie jest.

osoby z dystymią są często postrzegane przez innych jako cynicy, bufony, dziwacy, samotnicy, włóczykije ...

otoczenie często odbiera taką osobę jako samowystarczalną lub samolubną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja mam do Was pytanie:

Pierwszy raz poszłam do psychiatry z powodu silnych lęków, które trwały ho, ho i dłużej, jednak w ostatnim czasie mocno się nasiliły. Dostałam setaloft i miało być cacy. Było przez pierwsze 3 tygodnie, potem dół totalny, nie chciało mi się nawet wstać z łóżka. Poszłam, więc znowu do mojej pani doktor, która spytała się mnie, czy nie byłam leczona na padaczkę (byłam kiedyś u neurologa, miałam zrobione TK i EEG, nic nie wykazało) i że może być tak, że tylko psychoterapia mi pomoże, ale dostałam Bioxetin (na stany depresyjne) i przez pierwszy miesiąc też było cudownie, świat był absolutnie piękny. Psychoterapię (ze względu na brak terminów) miałam mieć co 2 tygodnie, jednak nie mogłam przybyć na spotkanie, z powodu choroby, więc miałam przyjść za kolejne 2 tygodnie. W dniu, kiedy wybierałam się na terapię, dostałam telefon, że moja terapeutka jest chora i mam zadzwonić w tym tygodniu. Jednak straciłam wszystkie siły i nadzieję, że cokolwiek i ktokolwiek mi pomoże. Nie mam siły nawet by pójść do internisty, bo kończy mi się Bioxetin, a do psychiatry wpadam tylko przy okazji psychoterapii (mam 50 km do najbliższej poradni zdrowia psychicznego). Czy to już dystymia, czy może jakaś depresja polekowa? W okresie dorastania przechodziłam przez epizod depresji z myślami samobójczymi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja mam do Was pytanie:

Pierwszy raz poszłam do psychiatry z powodu silnych lęków, które trwały ho, ho i dłużej, jednak w ostatnim czasie mocno się nasiliły. Dostałam setaloft i miało być cacy. Było przez pierwsze 3 tygodnie, potem dół totalny, nie chciało mi się nawet wstać z łóżka. Poszłam, więc znowu do mojej pani doktor, która spytała się mnie, czy nie byłam leczona na padaczkę (byłam kiedyś u neurologa, miałam zrobione TK i EEG, nic nie wykazało) i że może być tak, że tylko psychoterapia mi pomoże, ale dostałam Bioxetin (na stany depresyjne) i przez pierwszy miesiąc też było cudownie, świat był absolutnie piękny. Psychoterapię (ze względu na brak terminów) miałam mieć co 2 tygodnie, jednak nie mogłam przybyć na spotkanie, z powodu choroby, więc miałam przyjść za kolejne 2 tygodnie. W dniu, kiedy wybierałam się na terapię, dostałam telefon, że moja terapeutka jest chora i mam zadzwonić w tym tygodniu. Jednak straciłam wszystkie siły i nadzieję, że cokolwiek i ktokolwiek mi pomoże. Nie mam siły nawet by pójść do internisty, bo kończy mi się Bioxetin, a do psychiatry wpadam tylko przy okazji psychoterapii (mam 50 km do najbliższej poradni zdrowia psychicznego). Czy to już dystymia, czy może jakaś depresja polekowa? W okresie dorastania przechodziłam przez epizod depresji z myślami samobójczymi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo chciałabym napisać coś na temat moich problemów psychicznych, ale nawet do tego nie jestem w stanie się zmobilizować, nie mam siły, żeby opisać wszystkie symptomy towarzyszące mi każdego dnia i uczucie beznadziei. Ale myślę, że wszyscy doskonale wiecie o co mi chodzi :)

Moja sytuacja jest o tyle trudna, że studiuję poza krajem, w Polsce bywam rzadko, nie mam czasu iść do psychiatry, więc borykam się z tym wszystkim sama. Mimo że oboje moich rodziców to wspaniali i doświadczeni lekarze, a ja jestem studentką medycyny, to czuję się przez nich niezrozumiana i to jak bagatelizują mój problem jedynie pogarsza całą sprawę. Zawalam studia, bo się nie leczę, nie leczę się, bo studiuję i nie mam na to czasu... Moje błędne koło.

Nie jestem zdiagnozowana, ale interesuję się tematem od dłuższego czasu, bo od 2 lat, a w zasadzie od zawsze coś było ze mną nie tak, natomiast w ostatnim czasie uniemożliwia mi to funkcjonowanie w życiu codziennym. Odsuwam się nawet od ludzi, z którymi byłam blisko, ograniczam się jedynie do kurtuazyjnych gestów i pustych rozmów o niczym, żeby nie dopuścić nikogo bliżej. Nie spotykam się z ludźmi, unikam ich jak tylko mogę. Z pięknej dziewczyny zmieniłam się w zaniedbaną babę z nadwagą. Z osoby lubianej, ironicznej, zabawnej i towarzyskiej zmieniłam się w nudną i zamkniętą. Każdy dzień wygląda tak samo: powinnam iść na zajęcia, ale nie idę, bo nie mam siły. Leżę w łóżku, snuję się jak cień po mieszkaniu, czasami myślę, czasami po prostu towarzyszy mi uczucie pustki. Stracę swoje życie, jeśli będzie ono dalej tak wyglądało. Życie przecieka mi przez palce.

Nawet nie wiem w jakim celu piszę tu cokolwiek, przeczytałam po prostu kilka zdań o Was i po raz pierwszy od dawna ogarnęło mnie silne uczucie identyfikacji z grupą ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zzYxx, może bo ja nie miałem nerwicy aż do 1 epizodu tego dziadostwa w tym roku :(

 

Prześledziłem wątek jeszcze raz, przejrzałem inne strony i poza wzmiankami, że dystymię można wyleczyć nie spotkałem potwierdzenia tego stwierdzenia.

Czy ktoś faktycznie wyleczył się z dystymii? na zasadzie, że leczył się jakiś czas i po odstawieniu terapii i polepszeniu to cholerstwo już nie wróciło?

Widzę, że u części osób występuje poprawa gdy są na lekach, potem je odstawiają i sytuacja się powtarza. Psychiatra, u którego byłem powiedział, że można się wyleczyć ale leczenie trwa do 5 lat.

Samo bycie na lekach mnie dołuje a nie czuję się na nich szczególnie lepiej. Owszem, wyciągnęły mnie w tym roku z nerwicy i ciężkiej depresji ale obecnie na "normalne" objawy dystymii nie działają. No i poważnie zastanawiam się czy znów nie odstawić leków i sprawdzić jak na to zareaguje mój organizm. Jak już mam mieć dystymię to wolę ją mieć bez skutków ubocznych zażywanych leków. Zawsze mogę wrócić do leków jak mój stan się pogorszy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No witam was witam. Dawno nie pisałem. Wrzesień, październil, listopad ubiegłego roku byłem w krytycznym stanie więc właściwie ten czas do dzisiaj to jest tak jakby dochodzenie do siebie. Brałem lexapro z sulpirydem. Doszedłem do max lexapro i prawie max sulpirydu i po dwóch latach brania zacząłem się zapadać. , Nie będę opisywał szczegółów, bo można zapewne zobaczyć moje posty. Powiem tylko, że to nie był ból, ja chciałbym żeby to był ból. Otępienie było chyba graniczne. Nie da się tego opisać. Ostatnio jak wróciłem do tego tematu w rozmowie z lekarzem to psychiatra coś wspomniał jakoby to escitalopram był winny. Tylko nie wiem jakim cudem skoro przez dwa lata jako tako działał. Ale ok. nie ważne... Biore od tamtego czasu Anafranil i do chwilii obecnej doszedłem do stanu funkcjonalnego

 

Wiecie co? Czy wy nie czujecie np. przeglądając to forum, że to wszystko was nie dotyczy? Ludzie piszą o jakichś myślach samobójczych, o utracie kogoś, o problemach w rodzinie, w związkach. A prawda jest taka, że ja nie mam problemów w rzadnej z tych sfer. Nawet o niczym szczególnym nie myśle. Psychoterapeutka u której byłm kilka razy nie może zrozumieć, jak bez specjalnych problemów można odczuwać to co ja. Jak mówiłem jej że w październiku ubiegłego roku byłem w takim stanie, że biłem się po twarzy, rzucałem meblami to ona się pyta: A może z kimś się pokłóciłeś? Miałeś jakieś problemy?... Nie, nie miałem rzadnych....Albo jak nie mogłem spać gdy nie brałem leków, to oczym wtedy myślałem, jaki problem zaburzał sen?...Nie , nie miałem rzadnych problemów, nie myślałem też o niczym konkretnym. Rozumiecie o co mi chodzi?...Te pytania są na zupełnie innej płaszczyźnie. Mnie one nie dotyczą.

 

Pewnikiem jest to, że anafranil to jest narazie jedyny lek, który mi pomaga. Biorę 75+35,5 po odjęciu 35,5 już nie ma snu( bo próbowałem),

więc jest to najmniejsza i najskuteczniejsza dawka. Problemem są zaparcia( całkowicie mi się nie chcę).

Nie ma libido( również całkowicie nie czuję, żeby mi się cokolwiek chciało.),

Natomiast właśnie są te problemy dystymiczne. Zależy jaką mam fazę.. Naprzykład nieraz rozmawiam z kolegą, on coś mówi, ja tylko słucham, i co chwila spuszczam wzrok. On twierdzi że ja wyglądam jak bym był( SKUPIONY)

Albo widzę grupę znajomych, żartują coś, śmieją się, mówią coś do mnie. A ja odpowiadam zdawkowo że nie wiem o co chodzi i ze spiętą(SKUPIONĄ) miną odchodzę w środku czując, że jestem na zupełnie innej płaszczyźnie odczuwania niż oni.

 

Ten mój punkt kulminacyjny, który odczuwam w klatce piersiowej już jest poza moim odczuwaniem.Ale nie mogę powiedzieć żeby go nie było, ponieważ to spięcie czasami wiąże, z jakimiś odczuciami z klatki piersiowej, ale nie jest już to takie wielkie jakie było pod koniec ubiegłego roku. Bardzo chciałbym nie brać żadnych leków i czuć się dobrze, ale myślę że leki narazie są i będą koniecznością.

Czy wy nie zastanawialiście się, nie czytaliście o zabiegach operacyjnych fizykalnych tj, stymulator nerwu błędnego, głęboka stymulacja mózgu, bo wg mojej logiki to może być tak, że leki może nie docierają ze swoim działaniem do głębokich, korowych struktur mózgu.

A taki zabieg może jeszcze poprawił by sytuacje, która występuję nawet na lekach i może nawet leki były by zbędne. Nie wiem, może fantazjuje trochę. Ale tak jak ktoś napisał: Jak życie ma upłynąć całe w tym klimacie, to tak jakby poprostu uciekło, zostało przepuszczone przez palce. Mam wrażenie że nie mam dostępu do pewnego rodzaju odczuwania bez którego pełnia szczęścia jest nieosiągalna.

 

Z chęcią spotkałbym się z kimś podobnym do mnie bo jak sami widzicie: psychiatrzy, psychoterapeuci,....nawet standardowi ludzie chorujący na klasyczną depresję chyba tego nie zrozumieją.

Ale tak jak terza piszę to wydaję mi się, że w tej chwili mam trochę lepszą fazę, więc może to się utrzyma.

 

Albo jeszcze podam przykład: Czasami szukam czegoś w internecie i nie mogę się oderwać od komputera, ponieważ to uczucie niepełni, które odczuwam przelewa się na to czego szukam. I pomimo, że już dawno znalazłem to czym byłem zainteresowany to uczucie niepełni sprawia, że z dyskomfortem odchodzę od komputera

 

Jak by nie było to pokładam w anafranilu nadzieję bo jest to chyba najlepszy lek jaki jest dostępny. A moje marzenia, żeby nic nie brać i czuć się jeszcze lepiej są chyba z pogranicza science fiction.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aj...bardzo dobrze ubrales w slowa to z czym borykam sie cale zycie. Wlasciwie nie wiem co Ci odpisac ,bo i za pusto mam w glowie. Leki nigdy nie rozwiazaly tego problemu w moim przypadku. Od dziecka wiem ze czuje , odbieram wszystko inaczej niz reszta. Nie umiem spontaniczne przezywac radosci jak inni, nie czuje tego czegos. I w sumie to bylo przyczyna mojej izolacjii. Po prawdzie nie czuje tez wiekszej potrzeby socjalizowania sie. Moj mozg stale cos przezywa, stale cos analizuje dlatego nie czuje radosci tu i teraz, satysfakcjii z czegos zrobionego a i nawet smutek nie jest taki jak byc powinien. Z tym czytaniem to dobre, prawie usmialem sie bo widzisz rowniez mam podobnie. Szukam jakiegos zagadnienia...otwieram kilka odnosnikow czytam i chociaz dowiedzialem sie tego czego powinieniem to i tak czytam dalej. W gimnazjum i jeszcze w ogole w szkole to mialem "pierdolca" na tym punckie bo uczac sie do jakies klasowki potrafilem po 10 razy w kolko walkowac pomimo ze spokojnie po 2 razach przeczytanych wszystko bym zapamietal. Wtedy chyba wlasnie przez takie cos chcialem zapelnic pustke w sobie..bez takiej nalogowej nauki nie wiem co bym wtedy robil..pewnie lezal i gapil sie w sufit.

 

Brakuje tej głebi..czy te metody o ktorych napisales moglby pomoc to nie wiem. Bo tak naprawde nie wiadomo z czego to wynika. Radzilbym jednak poczytac o zaburzeniach osobowosci..schizotypowa,schizoidalna...Moze tu jest pies pogrzebany? Wiele by sie zgadzalo..a i rozni sie to od dystymii..

 

A jak zyjesz na codzien..Pracujesz?(jak tak w jakim charakterze?) , masz czeste relacje z ludzmi? no i 3 maj sie..I draz dalej temat bo opisujac to z czym masz problemy i podajac rozne mozliwe sposoby rozwiazania ich pomagasz tez takim osobom jak Ja.

 

 

ps.

 

zapomnialem wspomniec o tym "skupianiu". Ja bym to nazwal zawieszeniem sie. Wlasnie to jest chyba takie analizowanie siebie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak mówię. Anafranil mnie ufunkcjonalnił. Pewnie pamiętasz co pisałem jakiś czas temu... Róznież pogoda jest mi sprzyjająca, więc póki co przynajmniej na tyle życie mi sprzyja..

Uczę się na 1 roku mgr na studiach. Pod koniec ubiegłego roku miałem przerywać, w związku z tą jazdą, ale na dzień dzisiaj to lepiej, gorzej ale pociągne. Pracuję czasami na zlecenie w Tesco na kasię przez firmę pośredniczącą. Wiesz dzień dobry, do widzenia.

No i już ciężko cokolwiek wyciągnąć z tego tematu. I tak mało osób to rozumie. Dobrze, że przynajmniej ty..i może jeszcze parę osób.

Najgorzej to jest z tą psychoterapią, bo całkowicie nie ma ze mną tematu, pod tym kątem pod którym ona chce ze mną gadać.

Mówi tylko: to nie możliwe, zakłamujesz rzeczywistość. Ja wiem o co jej chodzi, ale nie dogadamy się niestety.

 

Będę pisał jak mnie olśni,coś mi będzie leżeć na sercu. I tak właśnie na bierząco będę może coś dodawał. Myśle, że jeszcze nie raz dostanę weny i popłynie tak coś prosto z serca..:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekaw jestem jaki jest procent ludzi takich jak ja czyli z depresja bardzo silna i przewlekla na ktora wiekszosc lekow przeciwdepresyjnych nie dziala a wrecz pogarsza, mam na mysli srii i na ktorych tak jak w moim przypadku jedyna furtka do jakiegokolwiek zycia jest anafranil.. Ja sie domyslam ze bede musial brac leki do konca zycia. A czy nie wydaje sie wam dziwne ze najlepszym lekiem jest lek stary wymyslony juz wiele lat. Czy w dobie rozwoju wiedzy z zakresu genetyki kiedy naukowcy juz jakis czas temu dotarli do genu powodujacego depresji czy nie moze byc jakis rozwiazan ktore zastapia leki ktore maja skutki uboczne i ktorych nie bedzie trzeba brac do konca zycia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pisze z telefonu i nie moge zrobic kopiuj wklej, w kazdym badz razie fraza ktora nalezy wrzucic w google brzmi: gen zwiazany z depresja zidentyfikowany.:)

 

-- 19 maja 2013, 22:21 --

 

Pisze z telefonu i nie moge zrobic kopiuj wklej, w kazdym badz razie fraza ktora nalezy wrzucic w google brzmi: gen zwiazany z depresja zidentyfikowany.:)

 

-- 19 maja 2013, 22:23 --

 

Pisze z telefonu i nie moge zrobic kopiuj wklej, w kazdym badz razie fraza ktora nalezy wrzucic w google brzmi: gen zwiazany z depresja zidentyfikowany.:)

 

-- 19 maja 2013, 22:26 --

 

cos popowielalo. Sory, ale nie ogarniam symbiana :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak terapia genowa. Jak najbardziej. Na myszach cos probowali, z 2012 roku czytalem artykul ze maja cos dzialac na malpach, no to teraz pora na mnie.;) A tak powaznie no to ten gen ma rzekomo korelowac z dzialaniem jadra pollezacego. I to jest jakis konkret. Ciekawe jak ma sie dzialanie antydepresantow na ten obszar.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i nikt nie pisze w moim temacie. Myslalem ze tu rebelie wywolam.Ale nie,... dawniej juz sie dowiedzialem ze na tym forum nic nie zdzialam. A mnie kurwica dopada. Sa takie perelki z mojego zycia bezcenne, kiedy krece kilka minut zamek w drzwiach, dziwie sie ze klucz nie dziala a po paru minutach dochodze do wniosku ze krece nie w ta strone, albo 10 minut czekam na xero oczywiscie patrze jak inni kseruja jak wrzucaja monety a kiedy przychodzi pora na mnie nie mam pojecia gdzie wrzucic monete a na domiar wychodzi biala kartka i po otwarciu pokrywy widze ze kartka jest odwrotnie wlozona, albo sytuacja z dzisiaj. Mialem zaliczenie. Wszyscy czekalismy na wyniki z zaliczenia. Po polgodziny Pani oglasza wyniki.Dowiaduje sie ze nie zaliczylem. Jade z kolegami samochodem do oddalonej o pare km szkoly bo to zaliczenie bylo w jakiejs parafii. W szkole kolezanka z innej grupy pyta mnie czy dam jej testy z ktorych sie uczylem do zaliczenia i w tym momencie uswiadamiam sobie zd zostawilem plecak z materialami na tej parafii oddalonej o kilka km. Lece na ta parafie, wracam do szkoly autobusem ale niestety nie jestem w stanie kontynuowac zajec ktore mam w szkole bo jestem spocomy i rozstrojony. Sluchaj lubudubu musze dojsc do jakiejs pomocnej mi metody.Nie wiem czy doktor da mi zaswiadczenie o wykorzystaniu wszystkich srodkow bo tylko takie cos kierowalo by mnie dalej na operacje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×