Skocz do zawartości
Nerwica.com

obrażanie Boga w myślach przez nerwicę?


znerwicowana92

Rekomendowane odpowiedzi

*Wiola*, nadgorliwość gorsza od faszyzmu :P. Taka dyskusja dopóki mieści się w granicach jakkolwiek rozumianej kultury ma głęboki sens dla tego tematu - być może niesie ze sobą jakieś rozwiązanie problemu obrażania Boga przez wyzbycie się go albo zrozumienie, że Bóg jest i obrażanie Go, nawet wliczając w to wszelkie wątpliwości związane z jego istnieniem są naturą dochodzenia do prawdy i przez to uwalniania się od tego rodzaju lęków.

carlosbueno, nie znam takiego przykazania, które mówiłoby, że trzeba chodzić do kościoła. Wzywanie Boga bez potrzeby dla wierzących jest swego rodzaju grzechem. Istotą przykazań nie jest jednak ich bezwzględność, ale wyznaczanie kierunku, w którym powinno się kroczyć. Długo by o tym rozmawiać. Przestać po prostu wierzyć nie jest łatwo. Problem, który został tu poruszony dotyka bezpośrednia poczucia winy za obrażanie Boga - ale jak mawiał pewien mądry spowiednik - wątpliwości są zawsze bodźcem do poszukiwania prawdy, więc jeśli wątpisz w Boga, jeśli nawet obrażasz go w jakikolwiek sposób, nawet ten bezpośredni to ma to jakiś głębszy i właściwy sens - zmusza do poszukiwania prawdy i właśnie tutaj te poszukiwania się zaczynają :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Taka dyskusja dopóki mieści się w granicach jakkolwiek rozumianej kultury ma głęboki sens dla tego tematu - być może niesie ze sobą jakieś rozwiązanie problemu obrażania Boga przez wyzbycie się go albo zrozumienie, że Bóg jest i obrażanie Go, nawet wliczając w to wszelkie wątpliwości związane z jego istnieniem są naturą dochodzenia do prawdy i przez to uwalniania się od tego rodzaju lęków.

 

A moim zdaniem, to nie ma sensu pod tym tematem. Zwłaszcza, że takie dyskusje mogą się ciągnąć przez wiele stron i przyłącza się coraz większa ilość osób. Antyreligijnych, które "zwietrzyły słabą krew" i przy okazji osoby z natręctwami chcą wyrzucić swoje żale na religię, "racjonalistów", którzy chcą "wyzwolić" osoby wierzące z ich dogmatów i katolików, którzy się zaraz wciągną w dyskusję, jak ja. I będziemy rozważać wszystkie sprawy religijne, począwszy od stworzenia świata i istnienia Boga, przez "czy Bóg mógłby stworzyć tak wielki kamień, żeby go nie mógł udźwignąć", aż do antykoncepcji.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to dobrze jakbyś porozmawiała z jakimś księdzem w swojej parafii. Tak twarzą w twarz. Aby Ci wyjaśnił wszelkie wątpliwości co do spowiedzi i abyś miała ''stałego spowiednika''.

Spowiadam się u takiego starszego księdza który spowiada siostry zakonne.

Ostatnio byłam u niego porozmawiać twarzą w twarz. Dobrze tłumaczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znerwicowana92, Bardziej niż spowiedzi potrzebujesz rozmowy. To na co cierpisz to są natręctwa i jako takie powinnaś je ucinać w zarodku, w ogóle nie wchodzić z nimi w dyskusje. Powiedz księdzu że po jednej "wątpliwości" przychodzi następna i w chodzenie w nie tylko zwiększa natręctwa a ich nie rozwiązuje.

Skrupulantom daje się prawo do brania wątpliwości na własną korzyść. Dlatego mówiłem ci żebyś zapisywała sobie to na kartce i rozważała to później, kiedy emocje opadną. Nie wchodzę w żadne dyskusje, zapisuję "wątpliwość" i potem wieczorem patrzę i logicznie rzecz biorąc nie jest to nic poważnego. To jest takie pośrednie wyjście, ale lepsze niż wchodzenie w skrupuły i przez to ich wzmacniania.

Powiedz że nigdzie nie możesz znaleźć pewności, chociaż założyłbym się że w ogólnym przypadku rozwiązałabyś daną sprawę w mig, to u ciebie powoduje to problemy bo w jakimś zewnętrznym wyjaśnieniu szukasz ukojenia lęku który w tobie jest.

Telefon do pogotowia duchowego jest dobrym pomysłem, może odpowiadająca osoba umówi cię z jakimś znajomym księdzem w Łodzi. Prędzej czy później zapytaj koniecznie o to branie wątpliwości na swoją korzyść, bo właściwie nie jest możliwe żebyś popełniała jakiś grzech ciężki i o tym nie wiedziała tylko miała wątpliwości.

Wtedy będziesz mogła z natręctwami walczyć jako z natręctwami (już powinnaś) a nie problemami duchowymi. Możemy ci tłumaczyć setki razy to samo a i tak to nic nie da bo będziesz projektować swoje wewnętrzne lęki i konflikty w kolejne wątpliwości i znowu szukała ich ugaszenia, a to lękliwe szukanie tylko je wzmacnia.

Są to tzw. "przywileje skrupulatów", które istnieją w Kościele już od dosyć dawna, ale są niestety mało znane. Polega to na tym że jeśli masz jakąkolwiek wątpliwość czy coś jest grzechem, czy spowiedź jest ważna itp. to znaczy że nie jest. Zawsze na swoją korzyść. Dlaczego? Bo Bóg jest Miłością i zawsze bierze na twoją korzyść. Niestety w czasie choroby będziesz miała tendencje do przypisywania Mu różnych cech, jednak spróbuj podejść z dystansem do tego straszenia piekłem. Bóg nie cierpi na zaburzenia osobowości, a często ludzie z zaburzeniami mają właśnie taką Jego wizję.

 

Poza tym zgadzam się z Wiolą do ucięcia tych offtopów. Słuchajcie forumowiczów z doświadczeniem :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

vifi-Dzięki za radę. Wiem, że chodzenie do spowiedzi nic nie da. Planuję dzisiaj znowu powtórzyć spowiedź, bo nie mam pewności, czy specjalnie czegoś nie zataiłam. Pewnie po tej spowiedzi znowu będę mieć skrupuły. Rzeczywiście, gdybym popełniła grzech ciężki to raczej bym o tym wiedziała i gdybym nie wyspowiadała się z czegoś celowo też. To okropne nie mieć do siebie zaufania. W innych kwestiach jest tak samo. Nigdy nie jestem pewna, czy coś dobrze zrobiłam, powiedziałam, czy ta druga osoba dobrze mnie zrozumiała, czy czegoś nie pomyliłam. Ale te wątpliwości w porównaniu ze skrupułami, to tak naprawdę nic strasznego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bóg - jest miłścią.

 

Czegoś nie rozumiem....

Miłość - prawdziwa jest bezwarunkowa.

 

Warunkowanie - czyli coś muszę zrobić by coś dostać, otrzymać.

 

Drodzy państwo... miłość bezwarunkowa nie może na czymkolwiek polegać - bo wtedy staje się warunkiem a wtedy traci całą swoja ideę bezwarunkowości.

 

Kary

 

Kara nie zmienia i nie modyfikuje sposobu działania, tylko tłumi. Gdy dziecko robi coś źle trzeba dać mu przykład, co powinien zrobić, żeby było to zrobione dobrze.

Osoba karana interpretuje kary jako sprawiedliwe lub niesprawiedliwe.

 

"To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem" (J 15,12)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znerwicowana92 - ja przedstawiam swój punkt widzenia. Według mnie, miłość jest bezwarunkowa, dlatego nie może na czymkolwiek polegać. Miłość "jest".

Bóg ją daje zawsze bo Bóg jest zawsze. Od miłości można się jedynie odwrócić (błądzić) ale nie można nie kochać.

Bóg tak mnie umiłował że dał mi jeszcze możliwość wyboru. Każdy wybiera to, czego chce - bo zawsze mamy wybór. Ja wybieram miłość i wolność. A szukałem długo... byłem wyczerpany momentami. Nie wątpię że to miłość jest odpowiedzią i tym czego całe życie szukałem. Nie ma sekretu - sekretem jest to że go nie ma :)

 

Także jeśli pytasz o moje zdanie to Bóg nas kocha bez warunków i będzie kochał bez względu na wszystko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Viii-Chodzi Ci o to, że Bóg nas kocha bez warunków i będzie kochał bez względu na wszystko? Dobrze zrozumiałam? Bo u mnie ze zrozumieniem od jakiegoś czasu nie jest najlepiej.
Tak

Rozważałaś telefon do tego pogotowia duchowego?

qwertyqq, nie wiem co na to znerwicowana, ale chyba możesz tu dorzucić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

qwertyqq-Nie ma sprawy. Jasne, ze możesz dołączyć :)

vifi-rozważałam, ale doszłam do wniosku, że lepiej porozmawiać z księdzem twarzą w twarz. Rozwiał moje wątpliwości dotyczące nieważności spowiedzi, ale zaraz pojawiły się nowe. Ksiądz poradził mi, żebym w takich chwilach odmówiła Zdrowaś Maryjo. To tak jakbym sama siebie rozgrzeszyła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj z kolei uświadomiłam sobie, że chyba popełniłam grzech przeciwko Duchowi Świętemu. Nie wiedziałam wtedy, że takie zachowanie czy myślenie jest właśnie takim grzechem. Nie jestem pewna, czy przypadkiem nie pominęłam go w rachunku sumienia, a właściwie po zakończeniu pisania rachunku sumienia. Nie jestem pewna, czy nie pomyślałam ''Najwyżej zapomnę'' albo ''Zapamiętam, nie zapisuję''.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znerwicowana92,

 

czy ty na prawde myslisz ze Bog czeka tylko na twoje potkniecia ?????

te wszytskie grzech glowne , grzechy przeciwko duchowi itd wymyslili i spisali ludzie :bezradny:

przestan sie ciagle zadreczac co kiedy jak popelnilas i zyj kochajac siebie i innych

idealem nigdy nie bylas i nie bedziesz - tak jak kazdy czlowiek

gdybys byla idelaem - nie musialabys byc tu na ziemi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×