Skocz do zawartości
Nerwica.com

[Blog] W poszukiwaniu pasji


Cognac

Rekomendowane odpowiedzi

Czy to dobry dział na prowadzenie dziennika? Widziałam tu dwa takie tematy, np. "pamiętnik Zimy". Jakoś jednak dział Twórczość bardziej mi pasuje na moje wypociny niż dział Terapia, bo na żadną terapię nie chodzę...

 

Chciałabym dokumentować tu swoje poszukiwania. Sensu życia, pasji, energii, której mam jakos bardzo mało. Wracam z pracy i nic mi się nie chce. W pracy też mi się nie chce, rzadko kiedy pracuje na pełnych obrotach. Wstyd mi za to. Mam dość życia na pół gwizdka. Wymyśliłam, ze gdybym miała pasję, może moja energia życiowa by wzrosła?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co już wiem, że lubię robić:

 

Czytać książki. Założyłam sobie, że czytam przynajmniej dwie miesięcznie. Spoko sprawa, tylko ze po całodziennej pracy, gdzie też pracuje z tekstem, nie zawsze mi się chce dużo czytać.

 

Jeździć na rowerze i chodzić po górach. Super sprawa, tylko ze to nie jest twórcze hobby, więc to jeszcze nie to, o co chodzi.

 

Dbać o moje kwiatki. No ale to robota na parę minut dziennie;)

 

Pisać w kalendarzu, kolorować go i oglądać, myśleć o planach i niebieskich migdałach (bo z tych pięknych planów i ToDo list mało co wychodzi)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc, a ty nie pisalas tak ladnie czasem? Mozna miec tworcze i nietwórcze hobbaaa:) Takim rozruszaniem (nie tworczym hobba) mozna oczyścić organizm, ruszyc te zlogi w zylach poprzez co miec bardziej klarowny umysl do budowania waznych i swiatlych spraw ( tworcze hobbaa oj ah aja jaj) ktore beda dla potomnych i na wieki ale tez przede wszystkim, nie oszukujmy sie, bedzie z tego pieniądz na narkotyki i dziewczyny:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kontrast, czy ładnie to wątpię, każdy kto to czytał twierdził że "można tym torturować więźniów" lub w najlepszym przypadku "kompletnie nie czai o co chodzi" :D Powiem literacko - brak mi natchnienia. Lub życiowo - nie mam na to chęci, jakoś już nie czuję tego. Boję się wpaść w dołek, bo ilekroć daję ponieść się... natchnieniu, emocjom itd., to kończy się to kompletnym zjazdem i życiową rozklejką. Nie wiem, o co chodzi.

 

Pamiętam z naszej dyskusji, że też miałeś chyba lekką blokadę na swoją twórczość, lub po prostu słabszy czas, ale jak potem podglądałam Twoje inne wypowiedzi, to ruszyłeś z koksem i to solidnie. Jak to się robi? :) Mówisz że takie rozruszanie coś da? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na pewno nie bylo tak zle, albo moze to nie ty;d

Czy ja wiem czy ruszylem, zycie to sinusoida i raz jestem na gorze raz na dole, na wiele spraw ktore mnie lamią nie mam wplywu a z racji pewnego rodzaju punktu widzenia, dosc osobliwie z owymi zmianami sobie radze. Jak zagosci jakas namiastka stabilizaci, czynniki na ktore nie mam wplyw przemina, wtedy bede mogl powiedziec jak sobie radze sam. Teraz to takie rodeo, ale powoli znam zasady gry a niekiedy sam je wyznaczam i jakos to idzie. Wtedy kiedy wyznaczam, tez nie unikam bledow z pod sygnatury ,,kierowanie wlasnym zyciem'' a kiedy wielka fala leje sie na lep to probuje pokracznie otwierac parasol, kurtke zakladam wiatrowa, deszczowa szamocąc sie niezgrabnie, moknę kurwa i tak w cyklach, okresach, jak ksiezyc sobie tak satelituje, choc bardziej przypływami jestem targany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kontrast, rozumiem... W sumie może i mam podobnie... Targa mną, choć nie tak mocno jak kiedyś, to nadal. Może po prostu zamiast się szarpać i wciąż tonąć, postanowiłam położyć się na powierzchni wody. I leżę. Jest "płasko". Apatycznie. Nudno. I boję się, że jak zacznę płynąć, to wywołam sztorm. Jakie to nielogiczne!

 

Zasadziłam wczoraj kwiatka. Zielistkę. Ciekawe, czy się przyjmie. Lubię te kwiatki.

 

A dziś zakupy w Biedronie, gotowanie obiadu, a teraz już drugą godzinę siedzę bez sensu na necie, a tu już 22 i należałoby już iść spać. Nie umiem ogarnąć tego wszystkiego. Raz mi się wydaje, że mam tak ogromną ilość czasu każdego wieczora, że wywołuje to u mnie paniczny strach, a potem wydaje mi się, że wieczór zleciał i nie mam czasu na nic. I tak leci dzień za dniem, bez sensu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stracona100, świetnie:) Racja, motywujmy się nawzajem. Masz swój ogród? Ja niestety tylko parapet, sztuk 1 ;)

 

Martwię się, że pewna moja jedna znajoma z tego forum miała rację - że ta moja chęć znalezienia pasji to tylko chęć jakiejś podświadomej rywalizacji z chłopakiem. Bo coś w tym jest. Czuję się gorsza od niego, w głowie mi się myśli, że on jest mną rozczarowany, że siedzę i nic nie robię. Bo to człowiek z milionem pasji. Potrafi zapomnieć o jedzeniu, spaniu, byle zajmować się swoimi pasjami. Tymczasem ja wracam znudzona po dniu nudnej pracy i znudzona, siedzę na nudnym fejsie. I tak te dni płyną w tej nudzie i nicniewartości. Porażka... :(

 

Zastosowanie wskazówek "z przeszłości" nic mi nie da. Jako dziecko (podstawówka/gimnazjum) całe dnie siedziałam w domu i pisałam opowiadania, rysowałam do nich w paincie koślawe ilustracje, albo jeździłam na rowerze, sama, tylko z butelką wody i mapą. Tak, byłam outsiderem, dzieciaki w szkole mnie odrzucały, przejmowałam się, a jakże. Ale Żyłam. Uciekałam w swoje zainteresowania, miałam marzenia, plany. A potem przyszło liceum i studia, zgnojono mnie w szkole już całkiem, przestałam wierzyć w siebie, zaczęłam myśleć, że inni ludzie robią wszystko lepiej, a ja jestem do niczego, zaczęłam bać się robić cokolwiek w strachu że znów mnie ktoś "zjedzie". A może wszystko "po prostu" straciło sens. Od tego czasu tkwię w takim maraźmie, praca-uczelnia-dom-srejsbuki, wiecznie zmęczona, znudzona, bez inicjatywy, "scrollowanie życia", bo nie stać mnie na to, żeby żyć naprawdę. Nie mam marzeń, niczego nie chcę. Dramatyczne.

 

Chyba muszę wrócić do psycholog, tym razem na terapię, tak?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam dużo. Aktualnie dracena, róża, wężownica i zielistka. Klasyczny zestaw mieszkaniowy. Na parapecie starczy miejsca jeszcze maksymalnie na dwie doniczki, mam zamiar zasadzić coś "użytecznego", może jakieś ziółka, zobaczę.

 

On przede wszystkim grafiką komputerową. Przesiaduje też przy samochodzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wzownica nawet spoko, choc ja lubie agresywne ubarwienia fiolety np cos jak stromanthe triostar.

To men standard bardziej, cos jak zamilowanie do seriali u pani domu:)

No dobra jak nie piszesz bo okazalo sie, ze fbaj chce wykupić twe renkopisy aby je czytac i torturowac ludzi, to powiedz co z tym rowerem? Czemu nie jedziesz? Map nie rysujesz?>

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może i standard, ale jego umiejętności i wiedza na ten temat budzą u mnie szacun. Zwłaszcza, ze to nie są nowe maszyny, tylko zabytki.

 

Rower zimą niewskazany niestety na moje kolana. Przebieram nogami w oczekiwaniu chociaż na marzec, żeby choć te 10 - 15 stopni było, będę śmigać do pracy rowerem, bo mam dość tramwajowego smrodu ekskrementów. Mapy rysuję, turystyczne trasy wymyślam;)

 

Przypomniało mi się, że kiedyś, zanim było to jeszcze modne, miałam pomysł na blogaska z prześmiewczymi rysunkami "z codzienności". Miałam parę szkiców, ciekawe czemu się zniechęciłam i temat przepadł. A teraz nie wiem, o czym mogłabym rysować/pisać, jestem kompletnie pusta, spadłam z pułapu podśmiewania się z rzeczywistości na etap obojętności, przyzwyczajenia się do niej, może złości. Pójście do pracy skutkuje tym, że życie traci mnóstwo "zmienności". Monotonia, wąskie grono ludzi, samotność w openspace, nikt nie rozmawia o prywatnych sprawach. Brak nowych bodźców, brak inspiracji. Martwota. Z pustego i Salomon nie naleje. Tylko czym napełnić duszę, gdy ona, nie podlewana od lat, zdaje się już dawno nie żyć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NN4V, nie będę się publicznie rozpisywać na ten temat, bo to jest jego sprawa, a nie moja :) Mogę Ci najwyżej na PW napisać :)

Ale to nie ma większego sensu.

Nie interesuje mnie życie prywatne Twoich facetów, lecz raczej cóż takiego twórczego znajdujesz w relatywnie pospolitych zainteresowaniach, by czuć się w ich obliczu gorszą.

Czyli, inaczej pisząc, zastanawiam się, jakie wybitne osiągnięcia stały się udziałem Twojego faceta w ww. dziedzinach, by przyćmić blaskiem swym najbliższe otoczenie.

Stąd pytanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trochę mnie nie było. Mam nadzieję, że trzymacie się ciepło.

W międzyczasie odkryłam parę kierunków, w których chciałabym się rozwijać. Taniec i stylistyka retro. Marzy mi się wyprowadzka do większego pokoju (w końcu może to nastąpi, gdyż mam psychicznie dość ciśnięcia się na 6 metrach kwadratowych, bo tylko tyle jest do mojej dyspozycji, reszta należy do współlokatorów). Mogłabym wtedy kupić maszynę do szycia (miałabym ją gdzie postawić, yay!) i nauczyć się szyć, co marzy mi się od dawna. Ogólnie raczej fascynuje mnie wykonywanie dodatków. Na początek może biżuteria - kiedyś robiłam nieśmiałe przymiarki do tego hobby, w sumie świetna sprawa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłam ostatnio na tańcach. Tak bardzo zachwyciło mnie towarzystwo, które się tam pojawiło. Wszyscy w strojach z epoki, na starych rowerach. Ojeju. Bardzo inspirujące - do pisania, tworzenia, szycia. Chciałabym zachować w głowie ten obraz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kontrast, ogólnie Swing Era :) A jeżeli chodzi o stroje to się wiele nie wypowiem, moja wiedza na temat mody zaczyna się może dopiero w latach 50 a i tak jest jeszcze skromniutka :P Ale kiedyś się dowiem i nauczę i będę wszyyyyyyyyyyyyyyystko wiedzieć. I to będzie fajne ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na tańce na razie już nie chodze, skończyłam kurs a drugi etap okazał się lekko mówiąc do kitu, więc olałam. Może kiedyś wrócę, jak znajdę inną szkołę.

 

Może to placebo, ale tabsy pomagają mi się wyzbyć lęku przed działaniem.

Zaczęłam bawić sie w bujo, bullet journal. W sumie od wielu lat to prowadzę, tylko nie wiedziałam, że tak się to nazywa :D Przeglądam obrazki innych lasek, w sumie u nich to przerost formy nad treścią, ale chciałabym nauczyć się tak ładnie rysować jak one. Gryzmolę sobie więc coś tam w notesie, sama dla siebie. Wróciłam do pisania pamiętniczka - podobno coś tam się w głowie ćwiczy, gdy pisze się ręcznie. Nauczyłam się przesadzać kwiatki ;) Próbuję nie zrażać się krytyką odnośnie mojego gotowania. Takie pierdoły, dla mnie duże kroki. Im mniej scrollowania neta, a więcej prawdziwych działań offline, tym lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×