Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wyzysk, głodowe płace, prekariat - pomiatanie pracownikiem


take

Czy razi cię wyzysk pracowników w Polsce?  

11 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Czy razi cię wyzysk pracowników w Polsce?

    • Nie (ważne, że te osoby w ogóle pracują)
      1
    • Tak (tak nie powinno być)
      2
    • Zdecydowanie tak (zgroza!)
      8


Rekomendowane odpowiedzi

Znalazłem taki artykuł na temat tzw. prekariatu (http://biznes.onet.pl/praca/zarobki/prekariusze-wiecznie-niepewni/5x5zkg), którego treść może szokować... Niektóre fragmenty:

 

Nie mają prawa do urlopu, chorobowego ani szansy na emeryturę. Nie mają pewności, czy jutro będą pracować. Żyją z dnia na dzień. Bez oszczędności i perspektyw. Wiecznie niepewni. Prekariat to nowa i, jak twierdzi Guy Standing, niebezpieczna klasa społeczna.

 

Wszyscy borykają się z tymi samymi problemami. – To przede wszystkim brak stabilności zatrudnienia i większe zagrożenie ubóstwem. Bardzo krótkie okresy wypowiedzeń w połączeniu z niskimi wynagrodzeniami często wiążą się z niemożnością zakupu mieszkania, założenia rodziny czy w ogóle planowania życia osobistego i rodzinnego w dłuższej perspektywie czasowej – twierdzi Wojciech Nadgłowski.

 

Anna Zajdel, edukatorka, artystka, pedagożka, współpracowniczka organizacji pozarządowych i ośrodków kultury, od miesiąca pracuje nad projektem, za który zarobi… 300 zł. Otwarcie przyznaje, że jest prekariuszką. – Pracuję dla ośrodków kultury i organizacji pozarządowych od wielu lat na umowy o dzieło, nie mam ubezpieczenia i pomimo wykształcenia pedagogicznego i artystycznego, podnoszenia kwalifikacji i umiejętności, moje zarobki sięgają maksymalnie 1300 zł w miesiącu. Tyle jestem w stanie sobie załatwić od różnych zleceniodawców, pracując codziennie. Piszę przeróżne oferty, projekty, często pracuję właściwie non stop kilkanaście godzin na dobę, podejmuję się rozmaitych aktywności, byleby nie wypaść z obiegu animatorów kultury i edukacji i co? I nie stać mnie na ubezpieczenie zdrowotne, bo muszę zapłacić za prąd, bilet, śmieci i jedzenie. Ten kraj jest na mojej liście dłużników, ja na jego też, ale kwita nie będziemy nigdy – mówi. – Emerytura? Salwy śmiechu. Tylko mamy mi żal, bo się martwi. Mam 35 lat i 35 fachów w rękach i mózgu. A wszystko, co robię, robię za psi grosz, choć wiem, że są ludzie nade mną, którzy chcieliby dać mi więcej, ale nie mogą, bo budżet, bo określona liczba zadań i miejsc. Ktoś spytał mnie ostatnio o potomstwo, myślałam, że umrę ze śmiechu. Za 1300 zł, bez czasu wolnego, pamiętania o zrobieniu podstawowych zakupów do domu? Spoko, zapowiada się wspaniała ciąża i prekariat wychowawczy! Ten kraj jest okej, bo mamy ładny krajobraz i czuję się związana z tą kulturą. Reszta jest do bani i musi runąć – twierdzi.

 

Straszne to :(:(:( Jak system może tak upadlać pracującego człowieka? Czy społeczeństwo "otrząśnie się" i zrobi coś z tym niewolnictwem?

 

Inny artykuł dotyczący wyzysku Polaków: http://biznes.onet.pl/wiadomosci/handel/glodowe-stawki-za-prace/qxfggt. Niektóre fragmenty:

 

Helena pracowała w hipermarkecie za 5,50 zł za godzinę. Katarzyna sprzedaje w sklepie odzieżowym. Zarabia 4 zł na godzinę. To jeszcze nic. W Łodzi za wykładanie towaru jedna z firm oferowała 1 zł za godzinę… brutto.

 

Helena, tak jak Katarzyna, na takie stawki godziła się z braku lepszych perspektyw. – Moja agencja płaciła i tak wtedy najlepiej ze wszystkich, gdyż mieliśmy 5,50, a w innych było 5 zł lub w jednej nawet 4 zł za godzinę... Bywałam również kilkakrotnie na inwentaryzacjach za takie głodowe stawki. Przy takim wynagrodzeniu trzeba przepracować wiele godzin, aby zarobić na życie. To wyzysk! Płacenie 5 zł na godzinę nie powinno mieć miejsca. Ale ma! I sądzę niestety, że będzie miało nadal, zwłaszcza w mniejszych miastach, bo jak ludzie potrzebuję pieniędzy na życie, to pójdą do takiej pracy, jaką dają. I wielu z nich nie ma możliwości wybrzydzania czy szukania długo lepiej płatnej pracy. A pracodawcy to wykorzystują – mówi Helena.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

już kiedyś założyłem temat o prekaracie. :mrgreen: jakby nie było to prekariat jest odpowiedzialny za niski przyrost naturalny a często i problemy psychiczne. Za PRL mimo jego wielu minusów było w tym wypadku dużo lepiej.

 

Politycy debatują i obiecują że należy dać minimum 12 zł/h, 2500 zł/ mies itp ale wiadomo że nawet jakby to wprowadzono pracodawcy znaleźli by sposób aby to ominąć, czasami robią bo nie wytrzymali by finansowo ale często jest to czysty nieuzasadniony wyzysk.

No ale pewnie zaraz pojawią się tu wpisy typu skoro nic nie umiesz, nie masz doświadczenia to pracuj za 5 zł/h albo podnieś kwalifikacje itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

już kiedyś założyłem temat o prekaracie. :mrgreen: jakby nie było to prekariat jest odpowiedzialny za niski przyrost naturalny a często i problemy psychiczne. Za PRL mimo jego wielu minusów było w tym wypadku dużo lepiej.

 

Politycy debatują i obiecują że należy dać minimum 12 zł/h, 2500 zł/ mies itp ale wiadomo że nawet jakby to wprowadzono pracodawcy znaleźli by sposób aby to ominąć, czasami robią bo nie wytrzymali by finansowo ale często jest to czysty nieuzasadniony wyzysk.

No ale pewnie zaraz pojawią się tu wpisy typu skoro nic nie umiesz, nie masz doświadczenia to pracuj za 5 zł/h albo podnieś kwalifikacje itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

już kiedyś założyłem temat o prekaracie. :mrgreen: jakby nie było to prekariat jest odpowiedzialny za niski przyrost naturalny a często i problemy psychiczne. Za PRL mimo jego wielu minusów było w tym wypadku dużo lepiej.

 

Politycy debatują i obiecują że należy dać minimum 12 zł/h, 2500 zł/ mies itp ale wiadomo że nawet jakby to wprowadzono pracodawcy znaleźli by sposób aby to ominąć, czasami robią bo nie wytrzymali by finansowo ale często jest to czysty nieuzasadniony wyzysk.

No ale pewnie zaraz pojawią się tu wpisy typu skoro nic nie umiesz, nie masz doświadczenia to pracuj za 5 zł/h albo podnieś kwalifikacje itp.

 

Właśnie TRZEBA zamknąć furtki do omijania tych przepisów. Można też wprowadzić większe ulgi dla pracodawców. Dobro "szarego obywatela" powinno być najważniejsze.

 

Nic nie umiesz, to pracuj za piątala lub podnieś swoje kwalifikacje - takie myślenie jest "prowyzyskowe". Nie można tak myśleć. Usunięcie wyzysku ma być priorytetem. Praca kosztuje nie tylko siłę, ale i czas, to nie tylko wykonywanie jakiejś czynności, ale i poświęcenie sporej części swojego życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W Polsce po 1989 r panuje jakaś pogarda dla klasy pracującej, robotniczej, najlepiej jakby ludzie pracowali za darmo. W mediach dominują neoliberalne schematy typu Polacy są mało wydajni, ba niektórzy uważają za dużo zarabiają i żyją ponad stan a to wszystko przy wysokim fiskalizmie i biurokracji. Skutkiem tego jest m.in masowa emigracja, zerowy przyrost naturalny ale pracodawcom a przynajmniej większości zależy aby jak najmniej płacić pracownikom choć sami się przez to ograniczają bo ograniczając popyt na swe produkty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Takie podejście jest chore. Wspomniałeś o problemach demograficznych Polski i emigracji do krajów, gdzie płacą lepiej. Przez wyzysk pracowników w Polsce może być też większy problem z życiem na koszt rodziny czy z zasiłków bądź rent. Ciekawe, dlaczego społeczeństwo daje tak sobą pomiatać. Boją się, że jeżeli zaprotestują przeciw wyzyskowi, to nawet "do gara nie będą mieć co włożyć"?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ówczesne traktowanie wielu pracowników przypomina traktowanie niewolników w zamierzchłych czasach bądź traktowanie roboczego bydła... Byleby siła robocza miała na podstawowe potrzeby życiowe, typu jedzenie. Jak to się ma do rozwoju społecznego? Mamy do czynienia z występowaniem patologicznej sytuacji, w której miliony pracowników jest wyzyskiwanych, aby "mieli co do gara włożyć" (aby mieli na podstawowe potrzeby życiowe, ale na posiadanie chociażby jednego potomka to może to nie wystarczyć :( ), i to we względnie bogatych krajach takich jak Polska. Przy popularności wyzysku typu "praca za piątala" duża liczba Polaków emigrujących do bogatych krajów UE w celu zarobienia godziwego wynagrodzenia bądź problemy demograficzne naszego kraju mogą tak bardzo nie dziwić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na jednej z witryn (http://www.jelonka.com/news,single,init,article,45271) znalazłem taki komentarz:

 

5zł/godz.A żulik pod biedronką zbierze w tym samym czasie(bez zbytniego wysiłku)około 10zł.Nie ,no ch***** jasna-kto zezwala na taki wyzysk!!!!Dlaczego ludzie jak ślepe bydło, daje się tak wyprówać.W imię czego? Czy lubimy być pachołami i parobami za talerz zupy?? Dlaczego Polacy nie potrafią się zjednoczyć? Długo trzeba zaglądać w oczy głodnych dzieci aby zrozumieć że tylko WSZYSCY i RAZEM możemy sobie pomóc.Praca fizyczna musi być opłacana współmiernie do wysiłku,Jeśli jest odwrotnie to się nazywa WYZYSK i CZERPANIE KORZYŚCI a to już jest karalne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

http://biznes.interia.pl/makroekonomia/news/prawda-o-polskiej-biedzie-smieciowki-i-pensje-ponizej,2132214,2156

Prawda o polskiej biedzie. Śmieciówki i pensje poniżej minimum nie pozwalają godnie żyć

 

Spada bezrobocie, rośnie zatrudnienie i przeciętne wynagrodzenie, przybyło osób z dyplomem wyższej czelni, a mimo to nie ubyło skrajnej biedy.

 

Skąd ta bieda? - trzeba postawić pytanie, patrząc na pozytywne dane gospodarcze. W ubiegłym roku produkt krajowy brutto zwiększył się o 3,4 proc. Tempo wzrostu gospodarczego było więc dwukrotnie szybsze niż w roku poprzednim. Nie ograniczyło to jednak biedy występującej w naszym kraju. Bo według najnowszych danych GUS w 2014 r. w skrajnym ubóstwie żyło 7,4 proc. osób (2,8 mln) egzystujących w gospodarstwach domowych. To tyle samo, co w roku poprzednim. Ich wydatki były mniejsze od minimum egzystencji ustalanego przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych. Obejmują one tylko kwoty pozwalające na skromne wyżywienie i utrzymanie bardzo małego mieszkania. Ale nie ma wśród nich na przykład wydatków związanych z komunikacją i kulturą. W ubiegłym roku takie minimum dla jednoosobowego gospodarstwa wynosiło zaledwie 540 zł, a czteroosobowego (dwie osoby dorosłe i dwoje dzieci) 1458 zł.

 

Ekspertów nie zaskakuje jednak to, że mimo przyspieszenia wzrostu gospodarczego biedy nie ubyło. - To dlatego, że na ów wzrost pracują w największym stopniu na ogół ci, którzy są na górze drabiny społecznej, a nie na jej dole. To sprawia, że z poprawy koniunktury gospodarczej w największym stopniu korzystają zazwyczaj gospodarstwa domowe, które są w relatywnie dobrej sytuacji materialnej - ocenia prof. Henryk Domański, socjolog z PAN.

 

Z danych GUS wynika, że skrajnym ubóstwem zagrożone są przede wszystkim osoby bezrobotne i ich rodziny. Tymczasem w ubiegłym roku bezrobocie spadało - w grudniu było o 333 tys. osób mniejsze niż w tym samym okresie poprzedniego roku. Równocześnie liczba osób pracujących w gospodarce zwiększyła się o 156 tys.

 

- Bezrobocie może spadać, wskaźnik aktywności zawodowej może rosnąć, ale biedy nie musi ubywać. Bo zwiększa się grupa biednych pracujących, a więc zatrudnionych na tak zwanych umowach śmieciowych oraz otrzymujących minimalne wynagrodzenie albo niższe, które często nie pozwala na dostatnie życie - twierdzi prof. Jolanta Grotowska-Leder, socjolog z Uniwersytetu Łódzkiego. Według dostępnych danych GUS w 2013 r. tylko na umowach-zleceniach lub umowach o dzieło pracowało 1,4 mln osób, a zarobki 1,3 mln pracowników nie przekraczały płacy minimalnej.

 

Mimo to rosło przeciętne wynagrodzenie. Na przykład w przedsiębiorstwach zatrudniających ponad 9 osób było w ubiegłym roku realnie (po uwzględnieniu inflacji) o 3,7 proc. wyższe niż w roku poprzednim. - Nie wszystkie gospodarstwa domowe skorzystały z takich podwyżek, bo był to średni wzrost pensji - wyjaśnia prof. Ewa Leś, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Dodaje, że ci, którzy mało zarabiają, jeśli skorzystali z podwyżek, to często w mniejszym stopniu ze względu na m.in. niski poziom wykształcenia albo zawód, który wykonują. Bo wykształcenie ma korzystny wpływ na poziom dochodów, choć nie zawsze - w gospodarstwach domowych osób z dyplomem wyższej uczelni w skrajnym ubóstwie żyło w ubiegłym roku 0,9 proc.

 

Biedy jest stosunkowo dużo także z innego powodu. - Polska jest jednym z niewielu krajów Unii Europejskiej, w którym brakuje spójnej polityki społecznej państwa, której elementem jest spójna polityka socjalna, pomoc ludziom, którzy znajdują się w trudnej sytuacji życiowej - ocenia dr Waldemar Urbanik, rektor Wyższej Szkoły Humanistycznej TWP w Szczecinie.

 

Janusz K. Kowalski

 

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

 

17 czerwca 2015

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

http://www.nowiny24.pl/wiadomosci/podkarpacie/art/5746114,podkarpacki-pracodawca-oferuje-prace-za-3-zlh-wyzysk-zgodny-z-prawem,id,t.html (fragmenty arykułu z 19.05.2014, kiedy była niższa płaca minimalna, w artykule jest mowa o stawce godzinowej 11 zł brutto (teraz mówi się o 12 zł)):

 

Wyzysk zgodny z prawem

 

Oferty z takimi stawkami pojawiają się nawet w urzędach pracy. W ubiegłym roku za pośrednictwem PUP w Przemyślu jeden z przedsiębiorców szukał doświadczonych malarzy budowlanych, którym chciał płacić 1,50 zł. Obserwatorzy rynku są zgodni: pracodawcy oferują głodową płacę, bo mogą. A mogą, bo w Polsce nie obowiązuje minimalna stawka godzinowa dla osób zatrudnionych nie na etacie.

 

- Jeśli ktoś pracuje na umowie cywilnoprawnej, czyli "śmieciowej", to dostaje tyle pieniędzy, na ile się umówi z zatrudniającym. Wszelkie spory może rozstrzygać tylko sąd cywilny - zwraca uwagę Wojciech Dyląg z PIP w Rzeszowie.

 

Związki zawodowe chcą równości

 

Związki zawodowe chcą skończyć z pracą za grosze. Domagają się wprowadzenia minimalnej stawki godzinowej.

 

- Niektórzy pracodawcy są bezczelni i co najgorsze, wykorzystują ludzi zgonie z prawem. Proponujemy więc wprowadzenie stawki godzinowej w wysokości 11 zł brutto. Gdyby obowiązywała naszych pracodawców, pan Eugeniusz dostałby za swoją pracę już nie 350 zł, ale 1200 zł - podkreśla Jan Sierżęga, przewodniczący OPZZ na Podkarpaciu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W Niemczech imigranci (i to raczej z innej kultury) zawyżają przyrost naturalny. Społeczeństwo się starzeje, pewnie przez "świecki" styl życia, rezygnację z większej liczby potomstwa, zajęcie karierą.

 

"Głodowe płace" to i tak, i tak patologia, która nie powinna mieć miejsca. W pracy chodzi o coś więcej niż zdobycie czegoś do włożenia do gara. Mnie taka wizja odstrasza od pracy, bo mniej zaradne osoby są wtedy traktowane nie jak ludzie, tylko raczej niczym bydło, które ma robić, robić, robić!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W Niemczech imigranci (i to raczej z innej kultury) zawyżają przyrost naturalny.....

Aha.

 

Europa_przyrostrzeczywisty09.jpg

2009 r był wyjątkowo dobry dla polskiej rozrodczości teraz jest dużo gorzej, nawet gorzej niż w Niemczech. A Niemcy są zbyt wygodniccy i nie lubią wychowywać dzieci dużo bardziej niż Polacy. Polki na zachodzie rodzą 2 razy częściej niż w Polsce więc gdyby warunki w kraju były lepsze też by więcej tu rodziły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeden z komentarzy ze strony http://www.strefabiznesu.pomorska.pl/artykul/umowy-smieciowe-wyzysk-czy-szansa-na-prace-73751.html/comments/new

Jak można ludziom wmawiać ,że umowa śmieciowa jest dla nich dobra?!

Takie umowy to wyzysk pracownika ,możliwość zarabiania na pracowniku przyzwolenie na wyzysk.

To jest przyzwolenie państwa na wyzysk ludzi będących często w ciężkiej sytuacji życiowej finansowej.

Jest to brak szacunku do pracownika.

Firma która oferuje takie umowy nie potrzebuje pracowników tylko idiotów których się zmusi do roboty batem strachem albo marchewką.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

https://www.youtube.com/watch?v=9D0t_4Bo0Y0 - Jak ZUS niszczy upragnioną potęgę gospodarczą Polski?

 

Pod filmem (w "pokaż więcej"):

 

Wielkim hamulcem w rozwoju polskiej gospodarki jest prawo dotyczące zakładania oraz prowadzenia działalności gospodarczej. Zdecydowanie najcięższym problemem są stałe składki, które co najlepsze rosną z roku na rok i są coraz większe. Składki te są obowiązkowe i niezależne od zysku jaki generuje dana firma. ZUS w taki sposób skutecznie demotywuje do zakładania firm, czyli jednocześnie tworzenia nowych miejsc pracy.

Nie każdy ma aspiracja do prowadzenia wielkiej korporacji, tylko chce sobie założyć małą działalność gospodarczą opartą chociażby na serwisie YouTube. Z resztą nawet jak ktoś umiałby stworzyć wielką korporację, to nie od razu Rzym zbudowano, a jak wiadomo początki są najtrudniejsze. Więc płacenie na dzień dobry 447 zł miesięcznie jest kompletnym absurdem, gdyż w początkowej fazie rozwoju są to ogromne pieniądze, a wyżycie za jakieś 100 zł nadwyżki miesięcznie bez precedensów kończy przygodę z firmą i goni do ciężkiej roboty.

Oczywiście jest to tylko początek, ponieważ po 2 latach prowadzenia firmy będziemy musieli płacić miesięcznie 1095 zł i należy cały czas pamiętać, że ta kwota nieubłaganie jest zwiększana przez ZUS każdego roku. Gdy opłacimy już składki obowiązkowe przychodzi czas na znienawidzone przez wszystkich ciężko pracujących Polaków słowo – podatek.

Dochodowy wynosi aż 18%, niestety kwota wolna od podatku nie tworzy kontrastu dla tej liczby i jest przerażająco niska. 3091 zł i jest to oczywiście zysk w skali rocznej, jeżeli chodziłoby o miesiąc to pół biedy, ale w skali rocznej jest to masakra do takiego stopnia, że wychodzi uwaga 257 zł miesięcznie, czyli o wiele, wiele mniej niż obowiązkowa składka i to nawet dla początkujących przedsiębiorców.

Polacy bardzo często niestety emigrują, jednym z najpopularniejszych państw jest Wielka Brytania. Polacy założyli tam już 22 tysiące firm. Działalności gospodarcze cieszą się tam taką popularnością chociażby z tego powodu, że składki są zwiększane stopniowo wraz z zyskiem jaki generuje dane firma, kwota początkowa zaś wynosi w przeliczeniu na złotówki, po prostu śmieszne w obliczu naszych 447 zł, uwaga 63 zł!

Jednak to nie koniec ułatwień. Kwota wolna od podatku na wyspach wynosi aż około 60 420 zł rocznie, co daje kwotę 5035 zł miesięcznie. Nie muszę chyba mówić, że jest to prawie sto razy więcej niż składka początkowa, więc różnicę w porównaniu do naszego prawa zobaczyłby nawet ślepy. Co więcej legalne założenie firmy w Polsce może zająć nawet miesiąc, podczas gdy u Anglików czas ten wynosi zaledwie 13 dni.

Nie chciałbym tylko aby kogoś zmotywowało to do wyjazdu z naszej ojczyzny, po prostu trzeba bardzo mocno i stanowczo naciskać na władzę, aby przejrzała na oczy i aby wymienili swoich doradców i asystentów na osoby kompetentne i znające się na temacie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

http://www.dzienniklodzki.pl/artykul/1052950,kto-pracuje-za-mniej-niz-10-zlotych-za-godzine,id,t.html?cookie=1

 

Kto pracuje za mniej niż 10 złotych za godzinę?

 

10 zł - tyle może wynosić minimalna stawka za godzinę pracy. W Łódzkiem nie brakuje zajęć, gdzie płace są nawet o połowę niższe

 

Minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz proponuje wprowadzenie minimalnej stawki za godzinę pracy. Miałaby ona wynosić około 10 złotych. Resort ma sprawdzić, czy możliwe jest wprowadzenie stosownych przepisów do kodeksu pracy. Dotyczyłyby one wynagrodzeń nieobjętych standardową umową o pracę i niepodlegających przepisom o płacy minimalnej.

 

Dziś w kraju tysiące ludzi pracują za stawki rzędu 5 czy 6 złotych za godzinę, co miesięcznie daje poniżej tysiąca złotych brutto.

 

- Płacę firmom podwykonawczym od 20 do 25 zł za godzinę. Ale ile oni z tego oddają swoim pracownikom? Sądzę, że poniżej 10 złotych - mówi jeden z dużych łódzkich przedsiębiorców budowlanych.

 

Wojciech Pater, prezes Mostów-Łódź, deklaruje, że w jego firmie minimalna stawka godzinowa wynosi 15 złotych brutto. - Propozycję ministra pracy oceniam bardzo dobrze. To jest po prostu ochrona ludzi. W Danii, której przykład często przywołuję, minimalna stawka godzinowa w przeliczeniu na naszą walutę wynosi około 60 złotych - mówi prezes Wojciech Parter.

 

Sporo ofert pracy rozliczanej godzinowo można znaleźć w "zasobach" Ochotniczych Hufców Pracy. Stawki? Dla bardzo niewymagających... Na przykład na stanowisku zwanym "ekspozytor towarów" można zarobić w jednej z łódzkich firm całe 5,89 zł brutto za godzinę.

 

Tesco zatrudni w Łodzi na umowę-zlecenie kasjerkę z wykształceniem minimum zasadniczym zawodowym, oferując jej od 7 do 8 złotych brutto za godzinę. Grafik do ustalenia. Jeśli ktoś chce pojechać za pracą do Wielkopolski, w jednym z tamtejszych hipermarketów Carrefour może zarobić 8,80 zł za godzinę, pracując od 15 grudnia na stoisku oferującym karpie. Czas pracy - od 8 do 10 godzin dziennie.

 

Oferta dla "kasjera handlowego" w Łodzi to 6,50 złotego. Praca ma być świadczona na podstawie umowy o dzieło... Również 6,50 złotego oferowała młodym ludziom firma za godzinę rozdawania ulotek pod łódzką Manufakturą.

 

Kelnerka z łódzkiej restauracji mówi, że zarabia 5 złotych brutto za godzinę, ale do wynagrodzenia dokłada to, co uzbiera z napiwków. Tradycyjnie za jedną z najsłabiej opłacanych branż uchodzi sektor usług ochroniarskich.

 

W internecie roi się od ogłoszeń z zarobkami rzędu 8 - 9 złotych za godzinę (na przykład za fizyczną ochronę obiektu handlowego w nocy), choć nieoficjalnie mówi się, że zdarzają się zarobki na poziomie 5 złotych.

 

A kto może dziś liczyć na "ministerialną" godzinową stawkę minimalną? Na przykład dziewczyna o miłej aparycji i dobrej prezencji. Posiadając takie atrybuty może zostać hostessą za równe 10 złotych za godzinę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeden komentarz z artykułu http://biznes.onet.pl/wiadomosci/handel/glodowe-stawki-za-prace/qxfggt:

 

Za obóz pracy we Włoszech robili wielki raban a w Polsce legalnie za 1zł/godz i jest ok????. WSTYD gdzie jest PO, Gdzie był Komorowski, pewnie w tym czasie pilnował żyrandola. Panie Petru, doradztwo idealne na najwyższym poziomie. Z drugiej strony kto zgodził się pracować za taką stawkę. Przecież przez godz to ja więcej butelek albo złomu zbiorę. Myślę, ze było to wykorzystanie osoby upośledzonej intelektualnie albo szantażowanej. Tym powinien zająć się prokurator.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dość długi artykuł o problemie "umów śmieciowych", z własnymi podkreśleniami: http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,18404376,czytelnicy-pisza-o-smieciowkach-suma-zlych-doswiadczen.html?disableRedirects=true

 

Czytelnicy piszą o śmieciówkach: Suma złych doświadczeń

 

Nasza akcja poświęcona ograniczeniu stosowania tzw. umów cywilnych spotyka się z ogromnym zainteresowaniem - świadczą o tym choćby setki maili przysyłanych do redakcji. O czym piszą nasi czytelnicy? Głównie o własnych doświadczeniach.

 

Dla osób pracujących na umowach śmieciowych ważne jest nie tylko odprowadzanie składek od całości zarobionej pensji, lecz także wysokość tej pensji.

 

Dlatego teraz najważniejsze jest ustalenie kwoty minimalnej dla tych, którzy nie mają stawki godzinowej, i stawki minimalnej godzinowej dla tych, którzy pracują godzinowo. Rząd wie, że to jest podstawowa kwestia oprócz tej dotyczącej płacenia składek ze wszystkich umów.

 

Bo co z tego, że za tę samą pracę jeden pracownik ma płacone 3,50, inny - 4,50, a jeszcze inny - 6 zł.

 

Każdy z nich robi to samo, ale w różnych firmach, i ma płacone według uznania pracodawcy.

 

To powoduje Dziki Zachód płacowy.

 

A pracodawcy i tak robią jeszcze inne oszczędności na pracownikach. Oprócz tego, że oferują bardzo zaniżoną stawkę, nie płacą za czas choroby i nie dają możliwości urlopu.

 

Jeśli więc nie płacą za wszystko, to przynajmniej niech stawka godzinowa będzie uczciwa.

 

Niech ta kwota będzie powiązana z płacą minimalną, bo ona jest tylko dla tych na etacie. A na razie tak się jej używa - tylko dla etatowców. Zresztą nawet kiedyś minister Kosiniak-Kamysz powiedział, że logiczne byłoby powiązanie stawki godzinowej z płacą minimalną.

 

Iwona

 

Temat umów śmieciowych był dotychczas omijany i wstydliwy. Temat za to bardzo wygodny dla "przedsiębiorców" oszustów.

 

To, co się porobiło na polskim rynku pracy, to po prostu skandal, granda, wyzysk do kwadratu i zwyczajnie seria oszustw.

 

Setki, tysiące agencji ochrony i agencji pracy tymczasowej otrzymujących dopłaty za zatrudnianie niepełnosprawnych. Supermarkety zatrudniające przez pośredników za marny grosz, unikające jednocześnie płacenia podatków państwu polskiemu i mnożące swe zyski. Te same supermarkety miały być dobrodziejstwem tworzącym masowo miejsca pracy (etaty) - tak się kiedyś mówiło.

 

A ile tego typu "firm" próbuje jeszcze obcinać zarobki lub w ogóle znika, nie wypłacając?

 

Czas wreszcie to ukrócić zgodnie z zawartymi w artykule postulatami, ponieważ grozi to poważną klęską narodową (ludzie nie zakładają rodzin, masowo emigrują, zamiast żyć z emerytur, będą grzebać w śmietnikach).

 

Pozdrawiam z życzeniami, aby przyszły wreszcie lepsze czasy i każdy mógł żyć na odpowiednim poziomie.

 

Tomasz

 

Jako mały przedsiębiorca chciałam zabrać głoś w tej dyskusji. Proszę pamiętać, że tacy jak my ryzykujemy swój majątek, zakładając swoje małe biznesy, i nawet jak nic nie zarobimy, pracownik pensję dostać musi. Nawet jeśli jest chory, to do 30 dni my mu płacimy, chociaż składki zbiera ZUS! A pracownicy są różni: często nadużywają zwolnień (i wtedy trzeba zapłacić drugiej osobie), bywają leniwi i nieodpowiedzialni (przerabiamy to na co dzień), a zwolnić ich jest niełatwo. Płacić trzeba też za urlop, choć wtedy nie zarabiamy, a zastępstwo za darmo do pracy nie przyjdzie.

 

W tym krzyku wszyscy zapominają, że wszystko jest na głowie przedsiębiorcy: wysokie składki, podatki, cała machina biurokratyczna (dlatego trzeba opłacać księgową, bo kto temu da radę?), nieprzyjazne dla nas państwo i przepisy, i fiskus wietrzący wszędzie przekręt, no i teraz jeszcze ZUS, i za chwilę związki zawodowe.

 

Nadmienię też, że solidnego pracownika to ze świecą szukać i takiego każdy chętnie przytrzyma etatem, jeśli ten będzie chciał. Bo nie jest tajemnicą, że opłaty towarzyszące etatom są tak wysokie, że pracownik na etacie do ręki dostaje znacznie mniej niż na zleceniu. I wszyscy to rozumieją, tylko nie nasze państwo, a raczej oderwani od rzeczywistości jego przedstawiciele. Na zleceniu też trzeba się wykazać i żeby zarobić, trzeba się narobić, a nie każdy to lubi. Bo płacą za tyle godzin, ile się faktycznie przepracowało. Nie mówię tu o nieuczciwych pracodawcach, ale pamiętajmy, że pracownicy także są różni. A raczej powiedziałabym, że są coraz bardziej roszczeniowi i niechętni do wykazywania się i przemęczania.

 

A nasze państwo niech lepiej u siebie w urzędach zrobi porządek i da innym dobry przykład, a przedsiębiorcom nie tylko przed wyborami uprości trochę życie, a nie wyłącznie pochyla się nad tymi nieborakami, którzy nie bardzo chcą się wysilać w pracy. Praca jest, tylko dla solidnych i starających się. Pracodawca to doceni.

 

Zobaczcie też, dlaczego tak mało jest głosów przedsiębiorców - bo my nie mamy czasu na użalanie się nad sobą, my od rana do nocy ciężko pracujemy, co większości umyka. I pytam jeszcze raz: czy ci związkowcy i inni, którzy tak krzyczą, są gotowi zaryzykować swoje pieniądze, tak jak my to robimy? Jeśli państwo przejmie część zobowiązań (np. ZUS za zwolnienie), to może i my chętniej zaryzykujemy zatrudnianie chorych i ciężarnych. A kto ostatnio wprowadził tak drastyczne przepisy dla ciężarnych? Bo one obciążały ZUS? Ale przedsiębiorcę można obciążyć, bo to jego prywatne pieniądze, a nie państwowe.

 

Rozgoryczona czytelniczka "Wyborczej"

 

Iwona

 

Czy zdają sobie państwo sprawę z tego, że pracownicy naukowi uczelni wyższych, wykładowcy, którzy mają kształcić przyszłe pokolenia, są zatrudniani na podstawie umów śmieciowych? Otrzymują kontrakty terminowe. Ustawa o szkolnictwie wyższym pozwala na to, aby wykładowcy nigdy nie otrzymywali stałych umów.

 

Pytanie, jak pracownik naukowy uczelni ma myśleć o swoich studentach i możliwie najlepszym ich nauczaniu, skoro sam nie jest w stanie bezpiecznie planować swojej przyszłości. Znam sytuację z autopsji, ponieważ moja żona jest wykładowcą i otrzymała pismo z uczelni o zakończeniu kontraktu, mimo że była w trakcie urlopu wychowawczego.

 

Co więcej, jest to sytuacja patowa, nie można się zgłosić do Inspekcji Pracy, nie można ostro walczyć o swoje zatrudnienie, ponieważ uczelniany światek jest tak zamknięty, że po wejściu na jakąkolwiek drogę prawną nie otrzyma się pracy już nigdzie i na żadnej uczelni.

Ostatnio usłyszałem od mojej żony: "Wyjedźmy z tego kraju, mogę pracować na zmywaku". Powiedziała mi to osoba ze stopniem doktorskim.

 

Ten kraj nie jest normalny i z całą rodziną wyniósłbym się natychmiast, jak tylko znalazłbym pracę, która umożliwiłaby mi utrzymanie rodziny. A jestem nie najmłodszym człowiekiem, mieszkałem już poza Polską i za największy błąd w życiu uważam to, że wróciłem do niej.

 

Konrad

 

Dyskusja na temat śmieciówek jest mydleniem oczu. Wygląda trochę tak, jakby istota sprawy leżała na styku pomiędzy roszczeniowymi pracownikami a zachłannymi pracodawcami.

 

W istocie drobni pracodawcy zmagają się z wiązaniem końca z końcem. Prawdziwa przyczyna leży gdzie indziej - po stronie państwa i jego bezmyślnej biurokracji. Prawo zamówień publicznych sprowadzające wszystko do prymitywnej rywalizacji cenowej sprawia, że pracodawcy, aby mieć jakiekolwiek zlecenia, muszą szukać wszelkich oszczędności. Jeżeli o wszystkim ostatecznie decyduje cena, to uczciwie skalkulowana oferta musi być odrzucona. Z pierwotnych wycen zamówień w wyniku wyniszczającej konkurencji w publicznej kieszeni zostaje 30-50 proc. ich wartości. Właśnie tam kryją się pieniądze, których nie mogą dostać pracownicy, oszczędności na ZUS itp.

 

Jeżeli system udzielania zamówień publicznych się nie zmieni, to wszelkie zwiększenie obciążeń z tytułu kosztów pracy u drobnych pracodawców uderzy przede wszystkim w pracowników. Zmniejszą się kwoty do ręki, zmniejszy się zatrudnienie, bo drobni pracodawcy w obliczu marnych budżetów nie będą mieli innego wyjścia.

 

Krzysztof

 

Wszyscy płacimy za śmieciówki

 

- Właścicielka restauracji co miesiąc przynosi dokument gwarantujący pracę na kolejne 30 dni. I nigdy nie mam pewności, czy znowu go dostanę - opowiada Katarzyna, bohaterka naszego reportażu. - Nigdy nie wiem, ile zarobię i jak długo będę pracować - dodaje Sylwia.

 

Polaków pracujących w taki sposób jest coraz więcej. Nie mają prawa do urlopu czy ochrony sądu pracy. Niezależnie od stażu pracy mogą zostać zwolnieni z dnia na dzień. Jesteśmy europejskimi rekordzistami w tymczasowym zatrudnieniu. Lata temu, gdy po zmianie ustroju odbijaliśmy się od gospodarczego dna, ta elastyczność pomogła nam przyciągnąć inwestorów i zwalczyć wysokie bezrobocie. Jednocześnie przyniosła fatalne skutki społeczne.

 

Teraz mamy rekordowo niskie bezrobocie i stabilny wzrost gospodarczy. To bardzo dobry moment na rozwiązanie problemu śmieciówek. Wykorzystajmy go.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nic innego jak wyjechać z tego kraju bo nic dobrego tutaj nie czeka.Zarabiając minimalną krajową w Polsce to za dużo sobie niestety nie można pozwolić :/

aby wyjechać z tego syficznego kraju trzeba mieć jeszcze zdrowie.jak wyjedziesz jako inwalida z głodową rentą i ZUSowskim zakazem pracy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uważam, że każdy człowiek powinien mieć zapewnione godne warunki życia, bez względu na np. poziom sprawności czy wydajności w pracy. Bycie wyzyskiwanym nie jest czymś, co czyni życie lepszym. Tych słabszych należy otoczyć opieką, a nie np. wyzywać ich od nierobów czy obiboków. "Śmietanka" pławi się w luksusie, a wielu ludzi żyje w biedzie. Nierówności społeczne są rażące w dzisiejszym świecie, w wielu krajach jest nawet wyraźnie gorzej, niż w Polsce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nic innego jak wyjechać z tego kraju bo nic dobrego tutaj nie czeka.Zarabiając minimalną krajową w Polsce to za dużo sobie niestety nie można pozwolić :/

Ja się strasznie boję, co będzie jak zabraknie moich rodziców(na razie mieszkam z nimi) i jakoś na spółkę opłacamy rachunki. Ale niechby umarli, dom jest pod hipotekę, ja za mało zarabiam, żeby samodzielnie się utrzymać, więc automatycznie wtedy ląduję pod mostem. Czekam tylko w strachu kiedy ta chwila nadejdzie :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×