Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy powinnam iść do psychologa?


lwia

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

Od jakiegoś czasu mam wątpliwości czy jest ze mną wszystko w porządku. Zacznę może od tego, że od kilku lat mam zaburzenia odżywiania, raz jest lepiej, raz gorzej ale generalnie chyba sobie radzę. Najgorzej było na 1 i 2 roku studiów, praktycznie głodziłam się i objadałam na zmianę, czasem wymiotowałam, jadłam tabletki nasenne, żeby spać = nie jeść. Doszło do tego, że nie odwiedzałam rodziców miesiącami, bo bałam się, że matka ugotuje coś czego nie będę w stanie odmówić itd. W innych aspektach radziłam sobie nieźle, miałam jedną z najwyższych średnich na roku, sporo znajomych i bogate życie towarzyskie (ale żadnych przyjaciół) i ogólnie kiedy nie myślałam o jedzeniu (czyli rzadko) to nawet byłam szczęśliwa. Na wakacjach po 2 roku poszłam do pracy, chciałam zabić czas, żeby nie myśleć o jedzeniu. Pracowałam po naście godzin dziennie, wyrabiałam po 250h miesięcznie, poznałam kogoś i rzeczywiście - powoli, powoli było lepiej. Schudłam 5kg, zaczynałam jeść normalnie, oczywiście nadal miałam "epizody", ale zdecydowanie mniej niż wcześniej. W te wakacje rzeczywiście czułam się szczęśliwa. Do dnia kiedy dowiedziałam się, że nie zdałam egzaminu poprawkowego z jednego z przedmiotów, przez co straciłam stypendia naukowe (z których się utrzymywałam) - to mnie załamało. Kiedy zaczął się semestr wszystko było inaczej. Nie potrafiłam się uczyć, potrafiłam tylko leżeć i nic nie robić (albo użalać się jak sobie zawaliłam życie). Z pracy nie zrezygnowałam, bo musiałam się utrzymać. Znowu zaczęłam pracować nienormalne ilości godzin, przeprowadziłam się daleko od znajomych, przestałam się z nimi spotykać. Na uczelni szło mi ciężko, balansowałam na granicy niezaliczenia semestru z większości przedmiotów. Zawsze czekałam na najostatniejszą chwilę, żeby się za coś zabrać i zaliczyć. Drugi semestr przeszedł podobnie, znów byłam o krok od niezaliczenia semestru, udało mi się tak naprawdę tylko dzięki ludziom, którzy mnie do tego popychali. Znajomi, którzy robili mi projekty i prace, wysyłali materiały, profesorowie, którzy pamiętali mnie sprzed roku i dawali mi 10 szans zaliczeń nie mogąc się nadziwić co się stało. Ja miałam wszystko głęboko w wiadomym miejscu, nie zależało mi na niczym. W pracy dostałam awans, pracowałam nadal po 220h, a wypłaty wydawałam na papierosy i jedzenie (nadal na zmianę dieta/normalne jedzenie, ale dieta nie była typową głodówką, a objadanie się było umiarkowane). Zaraz przed 4 rokiem studiów (semestrem inżynierskim) poznałam swojego obecnego chłopaka. Jest to chyba jedyny pozytywny aspekt w moim życiu ostatnio. Semestr inżynierski bowiem zawaliłam zupełnie. Przestałam chodzić na zajęcia, nawet nie podeszłam do zaliczeń. W pracy zupełnie się nie starałam, cofnęli mi awans. Przestałam o siebie dbać, kiedyś mimo że nienawidziłam się za to objadanie się to jednak w jakiś sposób dbałam o siebie - biegałam co kilka dni, chodziłam na siłownię, nakładałam maseczki na włosy, robiłam makijaż. Tak patrząc wstecz to ja nie wiem co robiłam przez te ostatnie miesiące w moim życiu. Chyba każdego wieczoru obiecywalam sobie, że muszę się wziąć w garść, iść na zajęcia, nauczyć na kolokwium, pójść pobiegać jak za dawnych czasów, ale jak budziłam się rano nie miałam siły ani chęci na nic. Nie wiedziałam od czego mam zacząć, jak rozwiązać te problemy z pracą, uczelnią, zdrowiem (ciągle się źle czułam, byłam słaba, zmęczona, ciągle śpiąca, ale w nocy zwykle spać nie mogłam, ciągle przewracałam się z boku na bok). Do ostatniej chwili wierzyłam, że jakoś to będzie i zaliczę semestr jak poprzednie, ale tym razem się nie udało i to było jak kubeł zimnej wody. Zaczęłam się zastanawiać nad tym wszystkim, gdzie jest w ogóle sens tego co robię w życiu. Nie mogłam znaleźć żadnego celu. Tak jak kiedyś nienawidziłam się za objadanie się, tak teraz nienawidziłam się za zawalenie uczelni.

Stwierdziłam, że coś jest nie tak - zwolniłam się z pracy. Poczułam dużą ulgę, chyba nie zdawałam sobie sprawy jak ta praca mnie stresowała - zaczęłam myśleć, że teraz stanę na nogi i wszystko będzie jak dawniej. Postanowiłam wyjechać zagranicę do chłopaka zanim wrócę w październiku na studia, zmienić coś w życiu. Z palenia paczki dziennie, zeszłam do jednej na dwa dni, staram się palić coraz mniej.

Ale tak naprawdę niewiele się zmienia... Od ponad miesiąca siedzę w domu, spotykam się ze znajomymi, wychodzę na imprezy - niby odpoczywam od tych wszystkich miesięcy kiedy pracowałam dużo i stresowałam się uczelnią, ale w ogóle tego nie czuję. Nie czuję się lepiej, nadal nie mam ochoty na nic, nie potrafię się ruszyć i czegoś zrobić. Wracają głodówki i objadanie się, znowu nie umiem tego powstrzymać. Przez wszystkie te lata wierzyłam, że to minie i znajdę jakąś równowagę, a teraz to już chyba przestałam w to wierzyć. Czasem myślę, że powinnam iść do psychologa, może coś jest nie tak z moją głową skoro sama nie umiem sobie z tym wszystkim poradzić.

Dlatego napisałam na tym forum, może ktoś to przeczyta i obiektywnie stwierdzi, czy ze mną jest wszystko w porządku. Będę wdzięczna za wszelkie rady.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piszesz, że masz zaburzenia odżywiania i jednocześnie czy powinnaś iść do psychologa ?

 

To tak jakby - mam złamaną nogę i czy mam iść do ortopedy ?

 

Myślę, że nie ma czegoś takiego jak "powinnaś". Jeśli chcesz, żeby twoje życie było takie jak dotychczas - to po co masz iść ?

Jeśli chcesz coś zmienić, chcesz się wyleczyć to jak najbardziej idź na psychoterapię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lwia, myślę, że zaburzenia odżywiania to tylko wierzchołek Twoich problemów, a przyczyny są gdzieś głębiej i mają o wiele rozleglejszy wymiar. Sama widzisz, ile rzeczy się "posypało" w Twoim życiu, bo zabrakło dystansu, umiaru w pracy, odpoczynku, zdolności opanowania emocji. Jeśli chcesz znać moje zdanie, to według mnie powinnaś skonsultować się z psychologiem. Zgadzam się jednak z essprit, że nikt nie może Ci mówić, co POWINNAŚ. Motywacja do leczenia powinna wypływać z Ciebie samej. Jeśli chcesz zmienić coś w swoim życiu, bo czujesz się teraz nieszczęśliwa, to zachęcam Cię do szukania dla siebie wsparcia. Trzymam kciuki i życzę powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za odpowiedzi.

Mam motywację do leczenia, chcę coś zmienić. Jeśli chodzi o zaburzenia odżywiania i o fakt, że dotąd nie podjęłam leczenia - wynikało to tylko i wyłącznie z tego, że myślałam, że sama sobie z tym poradzę.

Za kilka dni przeprowadzam się do rodziców, a zaraz po świętach wyjeżdżam na 5 miesięcy zagranicę do chłopaka - może zmiana otoczenia wyjdzie mi na dobre. Postaram się tam podjąć leczenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×