Skocz do zawartości
Nerwica.com

Skopofobia


zujzuj

Rekomendowane odpowiedzi

Przez kilkanaście lat miałem takie coś. To straszne dziwactwo i aż cięzko to wytłumaczyć, bo juz samo to powoduje, że czujesz sie dziwnie. Generalnie chodzi o lęk przed dostrzeżeniem przez innych wstydu na twarzy. Oczywiście ów objaw nabiera autonomii i sprawa sie gmatwa. Tym bardziej, że jest to zaburzenie z kręgów schizo(przynajmniej w odbiorze zewn),dodatkowo u mnie pojawiły sie klasyczne myśli paranoidalne. Jednak przez ostatnich kilka lat starałem sie cos z tym zrobić, jednak żeby cos z czyms zrobić, to trzeba najpierw wiedzieć z czym. Odwiedzałem kilku specjalistów, niektórych w celach czysto diagnostycznych... i absolutnie nic. Ostatnio byłem u pana co pracował wiele lat w szpitalu i jego strzały to: schizofrenia, borderline, zespół Pionkowskiego... ale wysłał mnie na diagnozę do szpitala. Byłem u innego, który pracował chyba jeszcze dłużej w szpitalu i choć jego diagnoza brzmiała"nie ma pan raczej schizofrenii" to miałem przepisany haloperidol... To troche smutne, że taki jest poziom diagnostyki, juz nie mówiąc o terapii. Nie kazdy musi wiedzieć wszystko, ale jednak jest coś takiego jak izolowane zaburzenia lekowe i chyba można je odrużnić od czegoś innego, j im diagnosta był niby bardziej kompetentny tym bardziej odlatywał w diagnozach i tym samym tym bardziej sie mijał.

 

Kilkanaście lat uciekałem przed tym gównem, a dopiero teraz moge przestać bo wiem z grubsza co to. Potrafie jakoś to nazwac i określić. Dopiero w książce z 1906 roku znalazłem informacje. Zupełny szok.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli... wstydzisz się wstydzić?

 

Ja nie powiem, że to rozumiem, bo nie rozumiem. Ale może właśnie dlatego, że u mnie jest to takie "zdrowe" pomogę Ci.

 

Za starych dobrych czasów - kiedy byłam zupełnie zamknięta na ludzi i baaardzo ciężko mi było z nimi przebywać - moja twarz pokazywała to całemu światu, mianowicie czerwieniła się. Miałam rumieńce o odcieniu mocno czerwonego materiału. Ale jakoś... zupełnie mi to nie przeszkadzało. Generalnie nie przeszkadza mi to, że ktoś widzi, że się wstydzę. A jeżeli już ktoś się śmieje, np mówi coś w stylu: "O, ale czerwona!", to ja mówię: "A widzisz w tym coś złego?". Nie. Bo nie ma w tym nic złego. To zdanie jest moją główną bronią. "Nie ma w tym nic złego". Tak samo, jak nie ma nic złego w tym, że widać po Tobie jakiekolwiek inne uczucie. Z resztą dużo ludzi mi mówi, że po mnie widać wszystko, że jestem taka autentyczna.

 

Co takiego strasznego by się stało, gdyby ktoś zobaczył Twój wstyd? Ja pokazuję swój otwarty na oścież. I nic się nie stało. Każdy z ludzi, którzy mnie widzieli mógł myśleć coś innego. Jeden mógł mnie potępiać, drugi... nie wiem... czuć się lepszy :P cokolwiek... Ale te myśli są zamknięte w ich głowach i nic nie mogą mi zrobić.

 

Wątpię, żeby akurat ten post Ci pomógł, ale może następny pomoże. Napisz coś więcej, bo napisałeś chyba to, co najmniej istotne. Nazwa Ci nie pomoże. Nie wiesz czego konkretnie się boisz? Reakcji ludzi? Czy kojarzy Ci się to z czymś? Czy uważasz, że to uczucie jest złe, że komuś szkodzi? Czy dzieje się tak od pewnego czasu, czy jest od zawsze takie samo, czy może nasila się z wiekiem? Czy są sytuacje, w których się tego jednak nie boisz? Czy są takie, w których boisz się bardziej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak. Tylko że u mnie występuje ten nieszczęsny dodatek "fobia" mówiący i patologicznym stosunku do obiektu. Obiektem w moim przypadku nie jest cos na zewnątrz, tylko moje wnętrze... Te reakcje to było cos strasznego. Utożsamiałem je z 100% niemęskością, beznadziejnością, upokorzeniem i wszystko co najgorsze. Jak ktoś dostrzegał moją reakcje to automatycznie dostrzegał moją tajemnice, czyli że jestem własnie taki na wskroś beznadziejny, zły, słaby...to chciałem ukryć, a nie stety kiedy ów objaw nabrał autonomii zupełnie tego nie potrafiłem. To nie tak, że ja sie wstydziłem wstydzić. Ten wstyd był najgorszym co mogło mnie spotkać. To było wydobycie tajemnicy z zupełnej otchłani i trafienie w 10-ke. Jakby ktoś mi sciągnął gacie, powiesił na gałęzi, wsadził kij w dupę i kazał śpiewać "tak lubie najbardziej" to byłoby to nic. Absolutnie niezauważalne upokorzenie w kontekście owych reakcji...i nic nie poradze, że to bez sensu. Tak po prostu czułem.

 

Świat, życie, ludzie nic nie miało znaczenia. Liczył sie tylko ten objaw i jego zlikwidowanie i automatycznie zlikwidowanie tej tortury, która kaze mi sobie uświadamiać prawdę o swojej beznadziei itd...zupełnie niedopuszczalne jest dopuszczenie do siebie kogokolwiek. Wolałbym sie chyba zastrzelić, niż zbliżyć do kogoś i pozwolic mu sie zbliżyć do owych emocji...do mnie. Jakby pojawił sie czarodziej i powiedział " Masz szczęście. Moge zmienić twój los, ale możesz zostac tylko np: kapo w obozie koncentracyjnym i musisz zachowywac sie jak największy szmaciarz itd..." To ja bym przed nim ukląkł, pocałował w stópki i jeszcze zrobił laske w podzięce.

Mażyłem o jakichś wyprawach na marsa, czy jeszcze dalej, gdzie wysyłaja człowieka samego....

 

Lęk był tak duży, że wytworzyłem sobie system myśli paranoidalnych. Mianowicie uwazałem, że jestem karany przez Boga, że jestem jakiś na wskroś zły i wręcz czułem nienawiść wobec siebie...oczywiście to jest tylko symbol. Nie miało to nic z Bogiem wspólnego...a ów Bóg to symbol, Bóg osobowości. Człowiek sie rodzi i zaczyna ekstrawertycznie uczyc sie świata. Wyciaga rączkę, słucha, przedewszystkim czuje i uczy sie świata. W oparciu o to wszystko tworzy swoją świadomośc, osobowość, która to ma głębokie strukturalne wyobrażenie świata jako otoczenia. Ów karzący Bóg to superego. To jest jak sufit, który jednemu nie pozwoli zbyt wysoko podskoczyć, a drugiemu nie pozwoli sie wyprostować.

 

Więc sama widzisz, że sprawa nie jest taka prosta i oczywista...tym bardziej sie frustrowałem jak szedłem do kogos i on mi nie wierzył, albo uznawał że sie myle. Tak jakby negował to wszystko, jakby przeczył owym doświadczeniom co powodowało, że byłem skołowany jeszcze bardziej.

Jak juz udało sie określić słówko..automatycznie mogę uznac, że nie jestem taki cały. Ze owe zaburzenie nie okresla mnie jako osoby i nie świadczy o mnie i nie przenika na wskroś. Jest tylko problemem, a nie jest mną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skopoco?

Są może bardziej interesujące zajęcia, niż zastanawianie się, czy na twarzy widać wstyd.

Można wykopać dół, a potem go zakopać, potem znowu wykopać, i znowu zakopać. I tak przez kilka dni z rzędu, co najmniej, a rzecz cała za miskę ryżu. Wszelkie skopo ulecą, jak bańka mydlana, a jedynym marzeniem będzie położyć się i pierdnąć w łóżko - gwarantuję Ci to.

 

Może to nawet będzie szybsze niż dwadzieścia lat behawioralnej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i to jest najgorsze. To właśnie tak miażdzy psyche. Jakbym sie zesrał bo widze pająka, to przynajmniej coś wiadomo. Tutaj jest kompletny kosmos

 

"Then, there is a fear of being seen and a shamefacedness, which one sees in asylums. [...] We called it scopophobia — a morbid dread of being seen. In minor degree, it is morbid shamefacedness, and the patient covers the face with his or her hands. In greater degree, the patient will shun the visitor and escape from his or her sight where this is possible. Scopophobia is more often manifest among women than among men."

 

Tu jest opis. Generalnie człowiek zachowuje sie jak dziecko. Masz kilkanaście kilkadziesiąt lat a tu nagle z byle gównianego powodu twój organizm i twoje emocje reaguja tak, że zachowujesz sie jak 5 latek. Ten opis to opis kogos kto sie tak wstydzi, że musi ukryc twarz, lub po prostu uciec.

Psychoanalityk Dosużkov pisał prace o tym zaburzeniu, ale w 1970 i chyba tylko po Niemiecku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zujzuj, boże broń nie obśmiewałem Ciebie - człowieka, w poprzednim poście. Po prostu słabo mi wychodzi opisywanie pewnych sytuacji na poważnie. Oczywiście opsrania się na widok pająka jest znacznie bardziej wymierne, może naprowadzić terapeutę, czy tam psychiatrę - ułomnych ludzi, jak my wszyscy, a czasem też osobowości nie grzeszące zbytnim polotem, na właściwe tropy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Więc sama widzisz, że sprawa nie jest taka prosta i oczywista...

 

Ale ja rozumiem, że sprawa nie jest taka prosta. Opisałam tylko, jak to wygląda u mnie, nie oczekiwałam, że zadziała to u Ciebie. Nie zakładaj z góry, że ktoś nie rozumie.

 

No, w każdym razie teraz napisałeś dużo. Nie piszę tego oczywiście jako jakiś znawca, bo takiego wykształcenia nie mam, ale jako człowiek. Wydaje mi się, że Tobie brakuje miłości do siebie. Takiej, która by Ci dała pewność, że w Twoim "rdzeniu" tkwi ogromna wartość. A poza tym masz bezsensowne przekonania co do wstydu. Na przykład to, że wstyd jest niemęski itp. Możesz się zastanowić, skąd one się wzięły, jak dokładniej brzmią i zapytać siebie, czy to tak naprawdę Ty tak myślisz, czy może raczej myślą tak Twoi rodzice, czy ktoś inny, kto być może Ci to wtłoczył.

 

Może to brzmi trochę niepoważnie z mojej strony... w sensie, tak, jakbym nie rozumiała problemu. Ale ja rozumiem problem. I moim zdaniem te rady są naprawdę potężne, choć bardzo proste. I miłość do siebie wcale nie jest tak trudno poprawić. Sama byłam w niemal identycznym stanie, jaki opisujesz i sobie z tym poradziłam. Piszę o tym tak lekko, bo już teraz nie chce mi się nad tym zastanawiać, bo przerobiłam to dziesiątki razy i poradziłam sobie z tym. To już za mną. I z doświadczenia wiem, że jak się zmieni to, co ma się w środku, znikają objawy fizyczne, i dławiące uczucia, które nie pozwalają normalnie funkcjonować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i to jest najgorsze. To właśnie tak miażdzy psyche. Jakbym sie zesrał bo widze pająka, to przynajmniej coś wiadomo. Tutaj jest kompletny kosmos

 

"Then, there is a fear of being seen and a shamefacedness, which one sees in asylums. [...] We called it scopophobia — a morbid dread of being seen. In minor degree, it is morbid shamefacedness, and the patient covers the face with his or her hands. In greater degree, the patient will shun the visitor and escape from his or her sight where this is possible. Scopophobia is more often manifest among women than among men."

 

Tu jest opis. Generalnie człowiek zachowuje sie jak dziecko. Masz kilkanaście kilkadziesiąt lat a tu nagle z byle gównianego powodu twój organizm i twoje emocje reaguja tak, że zachowujesz sie jak 5 latek. Ten opis to opis kogos kto sie tak wstydzi, że musi ukryc twarz, lub po prostu uciec.

Psychoanalityk Dosużkov pisał prace o tym zaburzeniu, ale w 1970 i chyba tylko po Niemiecku.

A nie zauważyłeś jeszcze, że wszystkie zaburzenia związane z lękiem (choćby fobia społeczna, strach przed wysokością, pająkami, przed czerwienieniem się, przed patrzeniem w oczy, co tam jeszcze, lęk przed zamkniętymi pomieszczeniami, otartymi przestrzeniami, i by tak wymieniał w nieskończoność) mają wspólny mianownik? Z pozoru wydaje się, że te fobie mają zupełnie inne podłoże, że jedne mają większy sens, inne mniejszy. Moim zdaniem to wszystko jest tym samym zjawiskiem. To podświadomy, automatyczny mechanizm, a każda fobia działa identycznie. Jest obiekt/zjawisko, którego się boisz, który jest zapalnikiem i są reakcje organizmu, lęk, panika, chęć ucieczki, zmiany fizjologiczne, wydzielanie adrenaliny, itp., które są efektem. Z zewnątrz wygląda tak, że lęk przez pająkiem to coś zupełnie innego niż lęk przed czerwienieniem się, ale w praktyce obydwa rodzaje fobików reagują identycznie, tylko zapalnik reakcji lękowej związany jest z innymi obiektami. Dlatego drążenie przez lata w obecności psychologa co jest powodem paniki przed niedojrzałymi winogronami i czy nie jest to aby związane z tym, że w młodości miało się mdłości po zjedzeniu winogrona jest głupie. Możesz nawet odkryć krok po kroku przyczyny tego lęku, ale samej reakcji to nie wyeliminuje. Reakcja to coś co utrwalało się przez lata i jest głęboko zakorzenione. Fobię powinno się stopniowo, pomału rozluźniać poprzez obserwacje odpowiedzi swojego organizmu na sytuację, w której dochodzi do jej uruchomienia. I tak nie masz na to wpływu, walka nie pomogła, więc może spróbuj się temu poprzyglądać.

 

Fobia balonowa:

[videoyoutube=1jHFaOBgXBU][/videoyoutube]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tan program to mnie tylko irytuje. Zupełnie syf... Choć na bank mechanizm fobii jest bardzo podobny, to ja jednak z tą laską sie nie utożsamiam.

Ja przeżywam coś zupełnie innego. Juz pomijam, że jest po prostu głupia pindą w gównianym programie

 

Moja fobia wynika ze wstydu.Ja odczuwam coś innego niz ta laska, czy ludzie co boja sie pajaków. Zagrożenie jest wewnątrz, nie na zewnatrz, co robi duzą różnicę. Fobia balonowa potrafi uprzykrzyć życie, ale nie wynaturza twojej osobowości. W moim przypadku zagrożenie nie jest skonkretyzowane, więc zaczynasz zaglądac do swojego wnetrza. Chcesz swoje wnetrze kontrolować, co jest po prostu 24/7 straszną męczarnią. Prowadzi to do coraz większego osamotnienia. Coraz bardziej tracisz kontakt z samym sobą.

 

To nie jest tak, że ja jestem normalną osobą, którą można okreslić wstydliwą i która wstydzi sie wstydu. To chodzi o coś zupełnie innego. Wstyd w postaci patologicznej pojawia sie jak pojawia sie inna emocja, stan. Jak ja jestem spontaniczny, coś mnie rozśmieszy zaczynam sie śmiac ...i od razu pojawia sie ta rekacja wstydu. Jak sie zdenerwuje i pozwole sobie na ekspresje, od razu pojawia sie wstyd. Jak jestem w grupie i chce coś powiedzieć, od razu w formie ataku pojawia sie wstyd. Jak idę i zauwazę że ktoś na mnie patrzy, od razu pojawia sie wstyd.

Pisząc wstyd, mam na myśli karykaturalną reakcje emocjonalną. Nie to oś co wy znacie, czy potraficie zrozumieć. To jest reakcja paniczna. Ekstremalny wstyd, którego siła jest tak wielka, że wbija cie w ziemię...zupełnie bez powodu. Wstyd nie potrzebuje bodzca zewn, tylko bodzca wewnętrznego. Jakbym był martwy wewnętrznie, to bym tych reakcji nie miał. Po prostu krok po kroku, centymetr po centymetrze wstyd zamienia wszystko inne. Po jakims czasie pilnujesz wszystkiego, bo wszystko grozi atakiem wstydu. Zwykły ruch też grozi wstydem. Do tańca, czy gry w piłkę potrzebny jest ruch spontaniczny...tak jakbyś puszczał swoją świadomość i koncentrował sie tylko na bieżącej chwili. Ja tego juz nie umiem.

 

Ów patologiczny wstyd pojawia sie w obceności ludzi. Jednak żyjąc w taki sposób miedzy ludzmi, to ma chroniczny wpływ na osobowość. Jak siedze sam i sie zapomne i zaczne np: śmiać z filmu to od razu przychodzi "otrzeżwienie". Jakbym dostał w łeb. Reakcja śmiechu jest wygaszana gwałtownie, choć nie ma tego ataku wstydu. Nie wiem czemu po co, ale tak sie dzieje.

 

Ja obecnie mam coś na granicy osobowości czujnej a paranoicznej. Nie ma człowieka na tej planecie, któremu mogłbym zaufać, przy którym mógłbym odetchnąc z ulgą i poczuć sie swobodnie. Nie ma bo ja tak sie nie czuje sam ze sobą. To jest głębokie wyalienowanie, wynaturzenie emocjonalne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A skąd wiesz, że ta kobieta z programu nie przeżywa tego, co Ty...? Chyba trochę za mało o niej wiesz, żeby oceniać. A już na pewno za mało, żeby oceniać, że jest głupia.

 

To nie jest tak, że ja jestem normalną osobą, którą można okreslić wstydliwą i która wstydzi sie wstydu. To chodzi o coś zupełnie innego. Wstyd w postaci patologicznej pojawia sie jak pojawia sie inna emocja, stan. Jak ja jestem spontaniczny, coś mnie rozśmieszy zaczynam sie śmiac ...i od razu pojawia sie ta rekacja wstydu. Jak sie zdenerwuje i pozwole sobie na ekspresje, od razu pojawia sie wstyd. Jak jestem w grupie i chce coś powiedzieć, od razu w formie ataku pojawia sie wstyd. Jak idę i zauwazę że ktoś na mnie patrzy, od razu pojawia sie wstyd.

Pisząc wstyd, mam na myśli karykaturalną reakcje emocjonalną. Nie to oś co wy znacie, czy potraficie zrozumieć. To jest reakcja paniczna. Ekstremalny wstyd, którego siła jest tak wielka, że wbija cie w ziemię...zupełnie bez powodu. Wstyd nie potrzebuje bodzca zewn, tylko bodzca wewnętrznego. Jakbym był martwy wewnętrznie, to bym tych reakcji nie miał. Po prostu krok po kroku, centymetr po centymetrze wstyd zamienia wszystko inne. Po jakims czasie pilnujesz wszystkiego, bo wszystko grozi atakiem wstydu. Zwykły ruch też grozi wstydem. Do tańca, czy gry w piłkę potrzebny jest ruch spontaniczny...tak jakbyś puszczał swoją świadomość i koncentrował sie tylko na bieżącej chwili. Ja tego juz nie umiem.

 

Ty cały czas wmawiasz nam, że my nie rozumiemy. Jakbyśmy własnych chorób, lęków i dziwacznych fobii nie przeżyli. W każdym razie ja już napisałam, co myślę, i raczej nic nowego nie dodam. Moim zdaniem widać, jak na dłoni, jaki masz problem i powtórzę się: więcej nie dodam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No sry. To jest program do którego człowiek sie sam zgłasza. Ja jak ona tam siedzi nie widzę tylko leku... w zasadzie to widzę podekscytowanie całą sytuacją. Wydaje mi sie, że ona czerpie jakąs satysfakcje że jest w centrum uwagi. Tą uwagę zapewnia jej fobia i jej dziwaczność. Ona tym żyje i chętnie bierze w tym udział. Godzi sie na śmiechy i ludzie sie śmieją...po to tam poszła. Każdy ma jakieś korzyści z własnych zaburzeń, ale to juz jest coś więcej. Jesli to nie jest głupie to co? Jeśli głupie nie jest przytulanie sie z wnuczką na potrzeby programu, w którym robi z siebie karykature Paris Hilton, która jest znana z tego że jest znana to co jest głupie? Wystawianie swoich emocji, emocji małych wnuków ku uciesze gawiedzi nie jest głupie? Granie swoim cierpieniem? Ona płacze przed kamerą? Ludzie chodza na terapie i latami trwa zanim sobie na to pozwolą.

 

Nikomu nic nie mam zamiaru wmawiać. Czytałem wiele postów, książek itd...i może ja jestem jakiś mało empatyczny, czy troche upośledzony, ale nie wiem co czują ludzie z depresją. Nie wiem co czuje schizofrenik. Kempiński pisze, że lęk u schizofrenika może byc tak ogromny, że jet zupełnie niewyobrażalny u normalnego człowieka. Nie wiem co czuje ktoś z nerwica natręctw itd... Do tego każdy jest inny. U każdego coś innego kryje sie pod jego zaburzeniem... do tego to moje coś to coś co ja staram sie zrozumieć. Żyje z tym wiele lat i dopiero staram sie to zrozumieć. ...poza tym mam dośc bogatą historie dziwacznych doświadczeń o których nie piszę.

 

Masz racje. Ja mam kłopot z sobą. Tylko że to wiele nie zmienia. Pewnie tak jak w przypadku innych osób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nikomu nic nie mam zamiaru wmawiać. Czytałem wiele postów, książek itd...i może ja jestem jakiś mało empatyczny, czy troche upośledzony, ale nie wiem co czują ludzie z depresją. Nie wiem co czuje schizofrenik. Kempiński pisze, że lęk u schizofrenika może byc tak ogromny, że jet zupełnie niewyobrażalny u normalnego człowieka. Nie wiem co czuje ktoś z nerwica natręctw itd... Do tego każdy jest inny. U każdego coś innego kryje sie pod jego zaburzeniem... do tego to moje coś to coś co ja staram sie zrozumieć. Żyje z tym wiele lat i dopiero staram sie to zrozumieć. ...poza tym mam dośc bogatą historie dziwacznych doświadczeń o których nie piszę.

 

No to skoro nie rozumiesz, to jak możesz oceniać tą kobietę z programu..? Sam zgłaszasz się z problemem i zapewne oczekujesz, że nikt Ciebie nie wyzwie tu od głupków, a sam tak oceniasz inną osobę. Ale chyba lepiej zostawić ten temat, bo w sumie nie o o nam chodzi. Ok, z mojej strony amen.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No przecież nie chodzi mi o jej fobie. Jak ktoś sie zgłasza do takie programu poopowiadać jak poluje na mężatki to jest to tez dla mnie głupie.

Nie rozumiem takiego ekshibicjonizmu i pędu za popularnością, czy jak to nazwać. Jak ja to oglądam, to przecież musze zdawac sobie sprawę, że ze mnie tez by sie śmiali. To też byłoby bardzo śmieszne i głupie ...tylko że nie dla mnie.

 

Co do rozumienia to działa to jednak troche inaczej. Wiele lat starałem sie zorientować co mi jest. Było wiele pomysłów, nerwica, fobia społeczna itd...Jak sie czyta te diagnostyczne wyliczanki to niby wszystko sie zgadza. Jednak zawsze miałem gdzieś poczucie niezrozumienia, nie potrafiłem sie jednak w pełni utożsamić z cierpieniami ludzi, którzy przecież mieli przeżywać to samo. Gdzieś na takim ludzkim poziomie miałem po prostu wrażenie, że problemem jest dla nas coś innego. Dopiero jak trafiłem na forum o erytrofobii to poczułem jakąś wspólnote losów...świetnie rozumiałem tych ludzi i ich opisy problemu od czysto ludzkiej strony. Tutaj jest troche podobnie. Ja rozumiem, że to jest fobia i to jest fobia...Rozumiem że to co mam nazywa sie w ten dziwny sposób. Jednak ja to przeżywam teraz trochę inaczej. Ja nawet teraz nie czuje, że mam fobie. Czytałem książkę toksyczny wstyd i tam autor pisał o tym, że jak wstyd przeżera twoją osobowość to ma tendencje do wnikania we wszystko i nabiera autonomii. Staje sie toksyczny i patologiczny i ja właśnie tak to widzę. Czyli, że mam kłopot ze wstydem i ze sobą w indywidualny sposób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×