Skocz do zawartości
Nerwica.com

Równia pochyła


murphy

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć.

 

Dzisiaj nadszedł kolejny dzień kiedy wylewam tu swoje żale oraz życiowe porażki.

Choć robiąc to oczekuję na odpowiedź, to i wszyscy i tak wiemy, że żadna odpowiedź tak naprawdę nią nie będzie.

 

Nazwałem ten wątek równią pochyłą, bo zauważyłem w tym przedmiocie dość istotne powiązanie z przebiegiem moich ostatnich lat życia.

 

Od kiedy stałem się bardziej świadomy siebie, to mimo podjęcia pewnego rodzaju działań moja sytuacja się nie poprawia. Jest wręcz przeciwnie. Prawdopodobnie można to zakwalifikować to samospełniającej się przepowiedni.

 

Od kilku lat męczą mnie myśli egzystencjalne. Często budzę się zmęczony życiem. I można też powiedzieć, że taki czuję się też za dnia.

 

Na przestrzeni ostatniego czasu, odkąd skończyłem studia, moje życie społeczne uległo ograniczeniu do zbędnego minimum. Poza pracą nie dzieję się u mnie praktycznie nic. Praca nie daje mi aż takiej satysfakcji jakiej bym chciał, choć robię w niej to co zawsze lubiłem.

 

Zawsze jakoś martwił mnie standardowy problem relacji z płcią przeciwną. Jeszcze jakiś rok temu, czy wcześniej miałem sporadyczne porywy i udawało mi się raz na kilka, kilkanaście miesięcy przełamać swoją niemoc i chociaż w myślach rozegrać to tak jakbym zapragnął.

Od jakiegoś roku, czyli po skończeniu studiów, ochota kompletnie mi przeszła.

Czuję się kompletnie nieatrakcyjny, zarówno fizycznie jak i mentalnie.

 

Kontakt z ludźmi poza pracą praktycznie zerowy. Zainteresowania dość ograniczające, bo raczej indywidualne.

 

Nie czuję się za dobrze w grupie, wolę kontakt mniejszego kalibru.

 

Ponad pół roku jestem na swojej drugiej terapii (próbowałem też wcześniej leków). Jest całkiem w porządku. Porównując ją do pierwszej dobrze czuję się na sesjach i chyba mam dobry kontakt z terapeutą.

 

Jednak... nie widzę procenta poprawy. Raczej bardziej się zamykam. Skończyły mi się pomysły. Nie chcę też zmieniać siebie na siłę. Po prostu nie chce być i umierać samotnym, chcę aby ktoś się mną zainteresował i aby skończyły mi się wątpliwości i brak nadziei.

 

Dziękuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Artemizja, masz rację, to nie jest długo, jednak przy założeniu, że posiadamy choć odrobinę nadziei. Ja chyba już ją dawno utraciłem. Ostatnio szczerze przyznaję się przed sobą, że na terapię chodzę, aby `poudawać` kontakt. Przez tę godzinę czuję się w formie, ale nie można żyć tylko na terapii. Na terapii nie musimy zabiegać o to, żeby zostać wysłuchanym czy o to, żebyśmy przez kogoś zostali zauważeni. Po prostu mamy to wpisane w kontrakt. W codziennym życiu za to zabiegać mi się nie chce/nie mam siły czy jak inaczej to nazwać, po prostu nie chce brać udziału w wyścigu - kto lepszy, kto bardziej śmieszny, kto lepiej ubrany, kto ma więcej w portfelu czy w głowie.

 

Poniekąd odpowiedziałem Ci zarazem na dwa wątki, jednak z tą potrzebą ludzi bym jakoś nie do końca się zgodził. Bo ja czuję się na tyle dziwnie, że ja mentalnie nie potrzebuję ludzi, lecz tylko jakiś biologiczny instynkt domaga się ciepła. Przykładowo.. nie lubię spotykać się ze znajomymi, przy piwie czy coś, wolę obejrzeć film samemu, za to chciałbym oglądając ten film mieć kogoś przy sobie :).

 

Co do zainteresowań to ja po prostu nie chce mieć nowych, bo stare mnie zadowalają i czuję, że lubię to. Jestem w tym dobry, a to mnie trzyma jeszcze przy Ż. To, że coś potrafię zrobić dobrze. Nie chce robić czegoś wbrew sobie, byle tylko coś zmienić.

 

I może to jest istotne, ale wierzę w efekt motyla..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem z innymi ludźmi w moim wypadku polega głównie na tym, że nadają na innej platformie mentalnej. Nie mam problemów z nawiązaniem znajomości ale pojmowanie rzeczywistości przez ludzi, których spotykam przeraża mnie :( Być może to efekt mojej depresji, ale łapię się na tym iż coraz częściej ukrywam swoje emocje, spostrzeżenia, opinie aby nie stracić zupełnie kontaktu z ludźmi. Znam może dwie, trzy osoby które wiedzą o czym mówię i z którymi mogę porozmawiać bez ogródek. Reszta zwyczajnie gra a ja ze względu na swą wrażliwość odkrywam bo błyskawicznie i zniechęcam się. Wiem, brzmi to dziwnie w ustach kogoś kto zawodowo negocjuje ale z drugiej strony to ja umiem wyraźnie oddzielić sferę pracy i prywatną a wiem, że nie każdy to potrafi.

 

Koledze najwyraźniej doskwiera samotność a ja czasem o niej marzę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×