Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja powstała dłuższy czas po porodzie


Bona Królowa

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich forumowiczów. Chciałabym dołączyć do forum jako osoba pomagająca innym a także sama wciąż poszukująca pomocy. Uczymy się całe życie, doskonalimy, korzystamy z mądrości przeszłych wydarzeń a zarazem potykamy o kolejne błędy i chyba taka jest moja droga życiowa:(

Teraz trochę o mnie: jestem osobą wykształconą, solidną w tym co robię, może nawet za bardzo. Bywam nadwrażliwa, płaczliwa, emocje we mnie buzują i może to one doprowadziły mnie do miejsca,w jakim jestem. Zarazem jestem przyjacielem na śmierć i życie, gdy ktoś obdarzy mnie zaufaniem i znajdziemy powinowactwo dusz, nic nas nie rozłączy ale gdy ktoś mnie zrani, zdradzi, oszuka, od razu palę za sobą mosty-może to moja zła cecha. Dużo podróżowałam (zaraz napiszę dlaczego w czasie przeszłym). Obecnie dużo czytam, rozmyślam, lubię pływanie, zbieram bibeloty.Przebywam w domu. Od 9 lat cierpię na napady lęku (tzw.napady paniki), od dwóch lat na depresję poporodową.Nie będę opowiadać skąd napady paniki i droga z nerwicą, wiem jednak, że mocno naznaczyła mnie w życiu, zabierając najfajniejsze lata gdy mogłam korzystać z życia, być aktywna, radosna, nerwica jednak wewnętrznie mnie trawiła i niszczyła te najlepsze chwile chociaż starałam się jednocześnie żyć normalnie, pracować, jeździć, odpoczywać, jak każdy człowiek.Około trzech lat temu nerwicę udało mi się opanować, dzięki lekom, życzliwym ludziom, nastąpił więc jakby powrót normalności….W tym czasie zdecydowałam się na dziecko, spokojnie przeszłam ciążę, urodziłam przez CC dziecko, nie karmiłam piersią ale synek rozwijał się bardzo dobrze poza tym, że nie dawał nam wszystkim ani chwili wytchnienia. Stopniowo przy dziecku nastąpiło moje wycofanie z tzw.”życia”. Nie mogłam nigdzie wychodzić ponieważ dziecko wszędzie płakało, darło się w wózku, poza nim, im starsze to uciekało, nie potrafiło usiedzieć ani 5 minut w miejscu.Psycholog dziecięcy, do którego się udaliśmy stwierdził, że być może to taki charakter z zadatkami na adhd.Zaznaczę, że u nas nie było ani chłodnego chowu ani rozpieszczania, wyważone wychowywanie,pomoc dziadków, etc.Dziecko od małego przesypiało całe noce więc i my spaliśmy za to za dnia od początku zero drzemek (mimo prób usypiania, wprowadzania stałych godzin posiłków, itd.),bieganina od rana do wieczora,niemożność zrobienia przy nim cokolwiek.Próba włączenia prania,darcie, że chce na ręce, próba poczytania,wyrywanie mi książki z ręki, próba gotowania, marudzenie że chce na rączki, próba wyjścia na dwór, płacz w wózku, poza nim także.Skończyły się więc spotkania z przyjaciółmi bo matki z dziećmi z mojego kręgu mówiąc w skrócie miały dzieci spokojne, ułożone i mogły sobie pozwolić z nimi na wszystko,ja znalazłam się natomiast w okowach małego „terrorysty”. Zrezygnowałam także z pracy ponieważ nie dało rady pogodzić takiej nerwówki z obowiązkami a że moja praca była blisko domu to ciągle ktoś do mnie dzwonił, pytał, właściwie więc nie oddychałam ale żyłam w nieustannym napięciu.Dnie więc wyglądały i nadal wyglądają tak samo,pobudka 7-8 rano, bezsensowne siedzenie z dzieckiem całe godziny,czasem wyrwę się na jakiś spacer ale to wszystko.Dobrze znam tylko kiosk za rogiem,nie pamiętam kiedy byłam w markecie czy parku, straciłam orientację w topografii miasta, gdy gdzieś przypadkowo jadę to czuję się jak dziecko we mgle.Nie pamiętam kiedy spokojnie zerknęłam na telewizor, gdyż maluch zaraz marudnie ciągnie mnie za nogi,nie pozwala nawet pomyśleć w spokoju,odetchnąć.Około 7 miesiąca życia dziecka zauważyłam z niepokojem, że budząc się rano jestem tak zmęczona jakbym nie spała a przecięż spałam całe noce…miałam mięśnie nóg jak z waty i marzyłam tylko by pozostać w łóżku, ale oczywiście przy dziecku to nierealne,non stop na nogach,więc te objawy zrzuciłam na karb zmęczenia. Zaczęłam także tyć, w czasie choroby już doszło mi 11 kg wagi, których nijak nie mogę zrzucić a apetyt mam dość solidny (wcześniej nigdy tak nie było, byłam bardzo szczupłą osobą). Wkrótce doszły dziwne mrowienia twarzy i nóg, co już mnie zaniepokoiło, zaczęłam nagle czytać różne fora i wyszukiwać sobie choroby (ten mechanizm z nerwicy lekowej znowu powrócił). Wmawiałam sobie wylew, nieodkryty udar, może SM…paleta róznoraka jak wiedzą osoby będące w temacie nerwicy czy depresji.Zmęczenie trwało cały czas, niszczałam, zapadałam się w sobie.Nie wychodziłam nigdzie z domu.Doszły silne bóle ramion,szyi, tik nerwowy oczu,drżenie rąk.Po licznych badaniach okazało się, że jestem zdrowa jak koń i przyczyny trzeba szukać gdzie indziej.W międzyczasie od lekarza dowiedziałam się, że trwały stres i napięcie ostatnich miesięcy spowodowały ściągnięcie mięśni ramion-teraz masuję je, czekam na rehabilitację która poluzuje szyję gdyż powstał u mnie tzw.wdowi kark, sylwetka opadła a ja nie mogę wyprostować szyi.Z dnia na dzień stawałam się wrakiem człowieka.Na myśl, że mam jechać autem z małym wyjcem albo słuchać marudzenia na placu zabaw, aż mnie telepało.Całe dnie w ryku,hałasie, słaniając się na nogach traciłam rozum-w pewnym momencie obudziła się we mnie agresja na przemian z płaczem,i tak całe dnie.Synek nigdy nie lubił się zająć i pobawić sam, więc całe dnie ktoś musi z nim siedzieć i go zabawiać, a próby zmiany tej sytuacji kończą się histeriami i kłótniami z partnerem.Po wizycie u psychiatry otrzymałam leki typu seroxat, alprox,hydroksyzyna i inne, po których jestem spokojniejsza, mniej drażliwa ale objawy somatycznie nie nikną.Chodziłam także do dwóch psychologów ale to stracony czas,nic we mnie nie otworzyli,nie pomogli mimo, że bardzo na to liczyłam.Teraz mimo, że jest troszkę lepiej nadal wstaję zmęczona,bez nadziei i sił, wszystko wykonuję jak robot, nie mam ani chwili dla siebie,zatracam się w mechanicznych czynnościach, o każdym dniu myślę z bólem.Czuję jakby dziecko zagarnęło wszystko co miałam, od życia prywatnego po moje myśli.Już nic nie jest moje a ja staję się niczym.Od znajomych słyszę, że nie rozumieją mojego myślenia bo oni cudownie spełniają się w macierzyństwie.Może jednak mój post komuś pomoże, otworzy oczy, może nie każdy nadaje się aby mieć dziecko.Czasami jest ono dopełnieniem w naszym życiu, wręcz jego sensem a czasami jest wręcz przeciwnie a matka zostaje z tym sama, tak jak ja.Nikt mnie już nie rozumie a ja przestaję rozumieć siebie.Dużo myślę o odejściu z tego świata.Marzę tylko o ciszy,spokoju o wytchnieniu od życia, które tak się zapętliło.Ostatnio przestałam już wierzyć w to, że gdy dziecko dorasta jest lżej, łatwiej.W moim odczuciu jest gorzej, ciężej. Nie śpiące, marudne dziecko cały dzień potrafi wykończyć nawet najtwardszych graczy.Przyjęłam już do wiadomości, że być może taka jest właśnie moja droga życia, chociaż jest to rodzaj męczarni.Mój umysł wariuje a ja nie radzę sobie z najprostszymi czynnościami.Czy można sobie jeszcze pomóc, zmienić swoje życie?Nie piszcie o akceptacji sytuacji….Napiszcie JAK ją zaakceptować i bądźcie uważni na najmniejsze objawy nastroju czy somatyczne, bo mogą prowadzić do długotrwałej choroby, może już na całe życie:( Być może znajdę tutaj jakieś bratnie,nieoceniające dusze, ludzi którzy czują podobnie i wzajemnie sobie pomożemy....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rozumiem cie...mam tak samo z dzieckiem wogole sam sie niebawi wszystko robi ze mna niemoge nawet do lazienki isc sama...na dodatek jest niejadkiem pluje jedzeniem niechce spac w nocy budzi sie.czesto a ma dwa lata prawie.Kocham go ale niedaje rady juz tez bym chciala miec chwile do siebie.jestem z nim cale dnie sama w domu bo moj chlopak bardzo rzadko nas odwiedza wiec musze sobie sama radzic....ciezko jest.najgorzej jest jak mam miesiaczke...niejestem w stanie zrobic nic wtedy bo tak mi sie w glowie kreci tabletki niepomagaja na bol zdaza sie ze zasypiam ze zmeczenia choc probuje jednak niezasnac ale to silniejsze ode mnie niemam nad tym kontroli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, widzę ze przezywasz to co ja;/ u mnie jeszcze brak sił na cokolwiek, ogólne zniechęcenie.. wstaje rano i czuje się jak na jakimś kasu, mega zmeczona a spie po 10 h , kręci mi się w głowie, ciężko utrzymać równowagę;/ ciągle czuję w sobie jakis stres, lęki.. nic mi sie nie chce, do wszystkiego się zmuszam... mało co mnie cieszy ogólnie masakra...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bona Królowa, podstawa to zdiagnozowanie dziecka i Twoje leczenie. Po 1) trzeba poszukac dobrego dzieciego psychiatry i sie do niego udac, byc moze dziecko ma ADHD byc moze cos innego, Twoim obowiazkiem jest to zdiagnozowac i w razie koniecznosci leczyc. Ja pracuje z dziecmi, z roznymi chorymi i zaburzonymi, powiem Ci ze praca z dzieckiem od namlodszych lat i prawidlowa diagnoza wiele zmienia na plus. Nie zawsze tez trzeba dziecku podawac silne leki, czasami sie podaje krotko czasami lagodne, wraz z praca jest poprawa. Takze musisz musisz wychodzic i uczyc dziecko relacji z innymi, bo uwierz po czasie bedzie gorzej. Takze zapisac dziecko do psychologa, bawic sie z nim z zabawami typu rozluznianie miesni itd. Zobaczysz ze z czasem bedzie poprawa, i bedziesz dumna z siebie i z dziecka. Nastepnie Twoja terapia, jezeli chcesz cos zmienic to trzeba działac. Inaczej pozniej bedziesz zalowac ze nic nie zrobilas, zapisz sie do psychologa, chodz na terapie, napisalas ze mozesz dziecko zostawic z dziadkami to do dziela :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

[quote="Bona Królowa"

 

Ja mialam tak z coreczka. Moim wybawieniem byl zlobek. Udalo mi sie znalezc swietna placowke, gdzie dzieci chetnie chodzily i zostawaly. Moja nie chciala wracac nawet bo tam ciagle cos sie dzialo. Dzieciom spragnionym ciaglych bodzcow nie jestesmy w stanie im ich zapewnic i wykanczamy sie. Weekendy byly dla mnie koszmarem oraz wakacje kiedy mala byla w domu. Wyrosla. Juz w przedszkolu bylo lepiej ale kiedy zaczela szkole zupelnie sie zmienila. I takie tez opinie slyszalam od innych mam. Wiem co czujesz bo ja tez na dlugi czas polozylam sie do lozka z depresja i bolami psychosomatycznymi. Jedyna rzecz jaka mi na mysl teraz przychodzi to naturopata. Mnie pomogl po trzecim dziecku kiedy nie radzilam sobie psychicznie. Nie wiem czy w Polsce naturopatia jest rozwinieta czy nie-to dobra alternatywa na wiele dolegliwosci emocjonalno-psychicznych. jedyne co Ci moge powiedziec teraz a co mnie trzymalo przy zyciu to: nic nie trwa wiecznie. Sil Ci nie doda ale da nadzieje,ze kiedys zaczniesz oddychac :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wierzę w poprawę. Wszyscy się cieszą dzieckiem, tylko nie ja-czuję się zagubiona i osamotniona. Mam wyrzuty sumienia, że coś ze mną nie tak, że nie sprawdziłam się jako matka-ale nie tak to sobie wyobrażałam. Bycie z dzieckiem 24h naprawdę wykańcza, człowiek nie potrafi złapać dystansu, przystanąć, pomyśleć. Terapia jest jakimś rozwiązaniem ale moja rodzina jest przeciwna wpychaniu dziecka w jakieś (ich zdaniem) wyimaginowane choroby. Uważają, ze to zdrowo rozwijające się, aktywne dziecko. ja je postrzegam jako nadaktywne i nerwowe, wręcz płaczliwe. Dobrze tez wiecie, że w naszych czasach przyznanie się matki, że się nie cieszy i sobie nie radzi jest karane niemal pręgieżem. Jestem pewna, że nawet psycholog by na mnie dziwnie patrzył (o co Pani chodzi?). J nie pragnę niczego poza czasem dla siebie, tyćkę wolności, oddechu. na razie mam bałagan w mieszkaniu i w głowie, są jednak momenty że się pocieszam właśnie tymi przedszkolami, tym że dziecko dorośnie, etc. ale za chwilę druga część mnie podsuwa inne scenariusze (że w przedszkolu nie będzie chciało być, że im starsze tym nie będzie chodziło spać wcześniej i mnie dobije, itd.). Życie jest takie krótkie a ja oddałam je małej osóbce i w sumie nie czuję się spełniona, to jest straszne tak żyć. :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To moze wylacznie problem z Twojej strony. Moze dziecko jest ok, tylko nalezy Twoje postrzeganie zmienic. Jak sie nie zapiszesz na terapie, do lekarza to raczej lepiej nie bedzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze wiecie, że terapia w zabitej dechami mieścinie, gdzie każdy się zna (chociaż to już pomijam) ale gdzie przede wszystkim tego wyboru nie ma, jest utrudniona i nie doprowadzi do wyleczenia. Próbuję znaleźć te siły w sobie, czytam trochę poradników ale jedna myśl mnie przeraża, że już nigdy spokojnie się nie położę, nie znajdę czasu na swoje pasje, że zawsze będzie tylko dziecko-tak to na razie wygląda. Wchodząc w macierzyństwo spodziewałam się, jak wielkie to poświęcenie ale nie sądziłam, ze dziecko zajmie wszystkie aspekty mojego życia. Jak wy sobie z tym radzicie? Jak długo można żyć bez snu, w niepokoju i braku satysfakcji? Zaznaczę, że lekarz pierwszego kontaktu przepisuje mi mi trankwilizatory ale to pomoc doraźna-po nich czuję się lepiej, znika napięcie mięśni i pojawiają się w głowie optymistyczniejsze scenariusze, ale nie można tego brać non stop.....Teraz nadchodzi lato, boje się tego czasu-przydługich dni, dziecka szalejącego do wieczora, o spacerach czy rozrywkach nie myślę, wiadomo,że z moim pierworodnym nigdzie nie wyjdę bo zaraz kończy się to rykami i histerią:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×