Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja a motywacja


iman

Rekomendowane odpowiedzi

Zadaje to pytanie w nadzieji, że ktoś podzieli się ze mną jakimś sposobem na to żeby dzień nie upływał na spaniu, patrzeniu się w ścianę i robieniu innych bezsensownych rzeczy zamiast tego co nakazuje zdrowy rozsądek. I nie chodzi mi już o rozrywki czy życie towarzyskie, mam na myśli prozaiczne czynności, jak prysznic czy odkurzanie, o codzienne obowiązki wynikające z tego kim jesteśmy- o naukę, o kontakt ze znajomymi. Nie ma rzeczy która jest w stanie zmusić mnie do robienia tego wszystkiego... ani poczucie obowiązku, ani wstyd i poczucie winy,że tych obowiązków nie wypełniam... ani kara, ani nagroda...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jeszcze niedawno czulam się wlaśnie tak.

Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć co pomogło.

Terapeuta powiedzial mi, że aby walczyć z depresją trzeba ją zaakceptować i robić "coś cokolwiek".

Np. jeśli pojawila myśl, żeby odkurzyć dywan, nie zwracaj uwagi na brak sił i ochoty, ale zacznij odkurzać.

I tak ze wszystkim, z myciem zębow, jedzeniem, ze wszystkim.

Ważne żeby cieszyć się najmniejszymi sukcesami. Jeśli mycie zębów na codzień przyprawia o płacz(u mnie tak było) to umyj i podziwiaj się za to.

Z czasem to nie jest już uśmiech czy "miła" myśl na siłę, ale coraz bardziej szczery oruch.

 

Cale wakacje spędzilam z moim chlopakiem, którego bardzo Kocham.

Jednak przez większość czasu ciągle płakałam, nic nie chcialam, no chyba, że umrzeć.

Aleobecność Tomka, jego niestrudzenie i cierpliwość dawały mi choć troszkę sil. Jak nic innego.

Bardzo podoba mi się przyklad jaki podał( mam nadzieję, ze nie masz nic przeciwko Tomasz, że o tym napiszę).

Mianowicie porównal mnie, moją energię, do .....

....samochodu:)

Auto kiedy stoi z włączonymi światłami przez kilka godzin, akumulator się wyladuje.

Kiedy jest w ruchu, akumulator wciąż się ładuje i auto dziala.

 

To pomocna i trafna teoria.

 

Pozdrawiam.

 

ps. przepraszam za ewentualne blędy.Biorę leki pierwsze dni i dziwnie się czuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jeszcze niedawno czulam się wlaśnie tak.

Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć co pomogło.

Terapeuta powiedzial mi, że aby walczyć z depresją trzeba ją zaakceptować i robić "coś cokolwiek".

Np. jeśli pojawila myśl, żeby odkurzyć dywan, nie zwracaj uwagi na brak sił i ochoty, ale zacznij odkurzać.

I tak ze wszystkim, z myciem zębow, jedzeniem, ze wszystkim.

Ważne żeby cieszyć się najmniejszymi sukcesami. Jeśli mycie zębów na codzień przyprawia o płacz(u mnie tak było) to umyj i podziwiaj się za to.

Z czasem to nie jest już uśmiech czy "miła" myśl na siłę, ale coraz bardziej szczery oruch.

 

Sam tak robiłem i pomagało. Tylko później przychodził ojciec i mówił --- "EEE. Zrobiłeś obiad - to twój za...ny obowiązek. Co robiłeś oprócz tego? Poodkurzałeś? To też twój za...ny obowiązek. Oprócz tego co zrobiłeś? Oglądałeś telewizor, grałeś na komputerze. Więc nic nie robiłeś. A ja muszę chodzić do pracy, a ty jesteś leniem". I w taki sposób wszystko wraca do punktu wyjścia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zadaje to pytanie w nadzieji, że ktoś podzieli się ze mną jakimś sposobem na to żeby dzień nie upływał na spaniu, patrzeniu się w ścianę i robieniu innych bezsensownych rzeczy zamiast tego co nakazuje zdrowy rozsądek.

 

Wiele bym dała na jakiś złoty środek na to.Jeszcze niedawno chciało mi sie robić 'coś',iść do przodu,przypilnować siebie,żeby kolejnego wieczoru nie spędzić nad kiblem.Ale co to na dobrą sprawę zmieni.Chce mi się niechcieć.Trudno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sam tak robiłem i pomagało. Tylko później przychodził ojciec i mówił --- "EEE. Zrobiłeś obiad - to twój za...ny obowiązek. Co robiłeś oprócz tego? Poodkurzałeś? To też twój za...ny obowiązek. Oprócz tego co zrobiłeś? Oglądałeś telewizor, grałeś na komputerze. Więc nic nie robiłeś. A ja muszę chodzić do pracy, a ty jesteś leniem". I w taki sposób wszystko wraca do punktu wyjścia.

 

Skądś to znam - z moim ojcem jest podobnie. Wiecznie niezadowolony, a ja z wiecznym poczuciem winy i strachem przed zrobieniem czegokolwiek....do czasu. W momencie, kiedy uświadomiłam sobie,że zyję dla siebie - nie dla niego - przestałam się przejmować jego marudzeniem.

 

Czasami niektórzy ludzie boją się tego, że może nam się udac to, z czym sobie oni sami nie poradzili...nie daj się ciągnąć na dno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm wielu ludzi traci motywację z różnych powodów. Ciężko powiedzieć jak rozbudzić w sobie motywację bo normalnie jest ona wynikiem: przyzwyczajenia, chęci osiągnięcia celu, przymusu, agresji, stresu lub kary. Z tego co mi wiadomo wszelkie formy kontroli motywacji mają charakter pseudo-naukowy więc i efekty mogą być pseudo-skuteczne. Jest to z pewnością sprawa bardzo indywidualna i wpływ na rozbudzenie motywacji ma na pewno fakt jakie czynniki ją uśpiły.

 

Wspomniałeś że nic na Ciebie nie działa - ani poczucie obowiązku, winy, kary, nagrody itd. Mam pytanie: dlaczego właściwie chcesz rozbudzić w sobie motywację? Myślę że jeśli odpowiesz sobie na to pytanie znajdziesz i odpowiedź na to jak rozbudzić w sobie motywację. Twierdzisz że życie Ci ucieka na robieniu bezsensownych rzeczy - a w sumie kto powiedział jak ma wyglądać życie? Może ktoś czerpie przyjemność ze spania i oglądania TV? Mnie taki sposób życia odpowiadał przez ponad rok gdzie też nie miała kompletnie ochoty na nic tylko spać lub robić coś bezsensownego. Nie zmuszałam się do niczego i wiesz co? Któregoś dnia obudziłam się z wielką energią, głową pełna pomysłów i poczuciem że jak ja mogłam zmarnować tyle czasu? Zaczęłam działać - motywacja powróciła sama, chyba z nudów :D

 

Ale na poważnie, powiedziałeś "mam na myśli prozaiczne czynności, jak prysznic czy odkurzanie, o codzienne obowiązki wynikające z tego kim jesteśmy- o naukę, o kontakt ze znajomymi". NIE RÓB NIC I POCZEKAJ NA EFEKTY IGNORANCJI. Jeśli będziesz coś robił na siłę to i tak nie zrobisz tego dobrze lub będziesz jeszcze bardziej nabierał do tego uprzedzeń. Myślę że Twoja motywacja powróci w sytuacji kryzysowej. Nie masz ochoty na prysznic, odkurzanie czy naukę - nie rób nie tego. Poczekaj aż zaczniesz śmierdzieć z brudy i ludzie zaczną się Ciebie brzydzić, poczekaj aż mieszkanie zacznie przypominać chlew, poczekaj aż wyrzucą Cię ze szkoły, aż stracisz przykaciół. Prawdopodobnie dopiero wtedy Twoja motywacja się obudzi bo będzie to już "walka o przetrwanie" (lub ewentualnie po takich przeżyciach spadniesz na samo dno i już się nie podniesiesz). Może więc zamiast czekać aż taki scenariusz się sprawdzi w rzeczywistości puść wodze wyobraźni i wymyśl jeszcze tragiczniejszy scenariusz tego co się stanie gdy nadal będziesz "zaniedbywał swoje obowiązki". Jeśli naprawdę pozwolisz wyobraźni zadziałać zobaczysz że ze strachu lub buntu Twoja motywacja powróci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oj peace-b żeby to było takie łatwe :) oprócz depresji mam zaburzenia lękowe- nie w jakiejs dramatycznej postaci, ale za to przewlekłe- schemat utrwalany od dzieciństwa. Mozna powiedzieć , że to są winni owego braku motywacji. Zawsze byłam daleka od "uciekania w chorobę"- napisałas "NIE RÓB NIC I POCZEKAJ NA EFEKTY IGNORANCJI"- efekty są, motywacji nie ma. Najgorsze jest to że to nie jest kwestia poszukania sobie jakiegos bata na siebie, bo o ile do mycia zębów czy sprzątania mozna sie zmusić, to w przypadku nauki- nie jestes w stanie zmusić głowy do pracy, ani organizmu do aktywności, kiedy jesteś chronicznie bardzo zmęczony. (a może jestes tylko ja tego nie potrafię) Za pare dni mam wazny egzamin, powtarzanie roku wisi w powietrzu, przeczytałam więcej literatury niz niejeden Polak czyta w ciągu roku ;)... i nic- pustka, sciana w głowie. I tylko strach przed wspomnianymi "efektami ignorancji", który pogłebia beznadziejność tej żenującej sytuacji...

 

 

Zgadzam sie z Tobą Matrusia, że bliska osoba u boku, poczucie bezpieczeństwa i tego, ze jesteś komuś potrzebny pomaga- chciałabym mieć takie poczucie :)

 

P.S.

dziękuje za posty- odrobina zainteresowania, też jest jakims lekarstwem :) pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oprócz depresji mam zaburzenia lękowe- nie w jakiejs dramatycznej postaci, ale za to przewlekłe- schemat utrwalany od dzieciństwa

 

O, jak to dobrze charakteryzuje mnie! O.o

A co do motywacji, ja też jej nie znajduję...ale staram się szukać jej wśród bliskich mi ludzi, miejsc, dobrych wspomnień...nie wiem, czegokolwiek, nawet pośród czegoś najbardziej banalnego na świecie...bo gdzieś musi przecież drzemać, prawda? Podstawą jest na nią po prostu "trafić"...chyba tak...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze jest to że to nie jest kwestia poszukania sobie jakiegos bata na siebie, bo o ile do mycia zębów czy sprzątania mozna sie zmusić, to w przypadku nauki- nie jestes w stanie zmusić głowy do pracy, ani organizmu do aktywności, kiedy jesteś chronicznie bardzo zmęczony.

 

 

 

przeczytałam więcej literatury niz niejeden Polak czyta w ciągu roku ... i nic- pustka, sciana w głowie. I tylko strach przed wspomnianymi

 

 

nie da się włożyć do glowy nowych, choćby drobnych informacji, jeśli głowa jest zaprzątnięta wieloma przykrymi sprawami.

U mnie to nasililo się do tego stopnia, że nie potrafię się skoncentrować na rozmowie z kimś. Widzę, że czlowiek przede mną porusza ustami, ale ja tak bardzo nie umiem na nim skupić uwagi, że go nie slyszę. To okropne. Czasami nawet kiedy słyszę to zostaje mi w głowie tylko na chwilkę, bo po kilku minutac od tej rozmowy osoba może wspomnieć coś nt. danej rozmowy a ja jakbym pierwszy raz o tym slyszala.To nie wynika z braku zainteresowania.

 

Co do pustki w glowie po "solidnej" nauce, to ja mam tak, że czytam lekturę, opowiadanie i nie potrafię go streścić. nauczyciele pytali mnie dlaczego się nie uczę, czemu nie poświęcę chciaż godziny na opowiadanie czy jakiś temat. A ja uczylam się np. prze 3 godziny albo dłużej, a dzień wcześniej czytalam lekturę i obejrzalam film, żeby lepiej zrozumieć i nic. Pustka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

widze Martusiu, że wiesz o czym mowie :) kiepska sprawa... ja się łapie na tym, ze mam w pokoju lub komputerze rzeczy i nie mogę sobie przypomniec skąd one sie tam wzięły- musiałam je ściągas zupełnie automatycznie. Co do książek, to ja mam tak tez z filmami- po 2 miesiącach moge czytac książkę czy oglądac film, zupełnie nie kojarząc o czym są... Rozmawiam z ludźmi, mówie że się czyms interesuje, ale nie potrafie powiedziec nic na ten temat bo nie pamietam. Nie pamietam miejsc, w których byłam, rzeczy które widziałam, ludzi których poznałam. Teraz jest juz chyba troche lepiej, ale kiedys myliłam klatki albo drzwi wracając do domu :) itd...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja od jakiegoś czasu zauważyłam że nagle bez powodu następuje u mnie rozproszenie uwagi. Rozmawiam z kimś, mówię o czymś i nagle urywam temat w pół zdania i nie pamiętam co właściwie miałam powiedzieć i po co ja to mówię...

 

Zgadzam się z Martusią że jeśli głowa jest zaprzątnięta różnymi przykrymi sprawami to nie przyjmie nawet drobnych informacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie jest bardzo trudno się zmotywować do czegokolwiek jak dopada mnie depresja. Sprzątanie, mycie się, ugotowanie czegoś to wtedy dla mnie osiągnięcia nie do zrealizowania.

Jestem jednak za tym aby zmuszać się do działąnia. Nie można sobie pozwolić na tkwienie w letargu, trzeba robić coś - cokolwiek zmuszać się. Tylko w ten sposób istnieje szansa że dołek szybciej minie. Poddawanie się przygnębieniu i nie robienie nic jeszcze bardziej dobija i utwierdza w przekonaniu, że nie potrafi się nawet o siebie zawalczyć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

terapeuta powiedział:

 

Musisz zacząć od czegoś... co sprawia Ci największą przyjemność. Wiem, że nic nie sprawia. Ale jeżeli masz chociaż najmniejszy naj naj przebłysk ochoty na coś- ze wszystkich sił zmuś się do tego. Potem się wsłuchuj jak pomału ochota na to, czy co innego jest coraz większa i większa...

LEżENIE W łóżKU I PATRZENIE W śCIANę COFA- taka jest prawda- zbawiciela się w swoim pokoju nie doczekamy, wręcz z dnia na dzień będzie nas jeszcze bardziej przerażało nawet wyjście z pokoju (miałam)

 

robienie na drutach

rysowanie

telewizja

przerób jakiś ciuch

naucz się szyć

nawet wyjdź sam/a na pustą łąkę na fajkę

 

i nie wyrzucaj Sobie, że powinieneś/aś więcej. Ciesz się każdym krokiem na przód, a nim się obejrzysz będziesz leciał/a jak z procy.

 

udowodnione na moim przykładzie

+ leki i terapia ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bardzo podoba mi sie to co napisałeś Mizer- miły scenariusz. Gapienie się w ścianę to moja specjalność ;) Jest niestety wiele rzeczy, które zdecydowanie nie są przyjemne, a trzeba je zrobić- świadomość tego że muszę robic to co zdecydowanie nie poprawia humoru jest dla mnie frustrująca.

pozdrawiam

PS - jestem kobietą ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moja też, niestety, i choć teraz, kiedy nie jestem w najgorszym stanie, w jakim potrafiłam być, umiem zmusić się do zrobienia kilku niezbędnych życiwych ruchów (śniadanie dla dziecka, zmycie garów), najbardziej pasjonuje mnie leżenie w miękkiej poscieli i wgapianie się w nicość. A juz posegregowanie prania jest ponad moje siły. Masakra. Wracam, skąd przyszłam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Iman- przepraszam :) Ja też jestem kobietą XD

 

Ja nie mam dzieci, młoda jestem, stąd moje rozumowanie

 

 

To ja proponuję tak:

 

Wyobraź sobie kolejny dzień, idąc za robieniem miłych drobnostek.

 

Wyobraź sobie drugą wersję- nie chcesz wstać, bo musisz zapierdzielać z odkurzaczam, uczyć się, latać załatwiać dokumenty, umyć samochód...

 

W pierwszej opcji- wstajesz, bo coś Cię czeka. Z dnia na dzień masz ochotę- z tej naj najmniejszej do robienia czegokolwiek miłego stopniowo(ale nie poprzestańmy na telewizorze i komputerze! to nie robota, zły przykład podałam), potem jest malutka, potem mała, potem jakimś cudem nieco większa- robisz więcej rzeczy, a te niemiłe z czasem stają się neutralne- jest nieco łatwiej za cokolwiek się zabrać.

 

Druga opcja- będziesz leżała na łóżku cały dzień, bo sama myśl Cię przerazi. I kolejny dzień stracony.

 

Co do opcji pierwszej- kiedy sama jestem w takiej sytuacji urządzam sobie długą przerwę- nauka mi nie ucieknie, rodzice rozumieją, przyjaciele sobie żyją dalej, ja mam swój cel. Co najwyżej miesiąc przerwy, biorąc też leki.

 

Nie wiem, jak Wy, ale to mój plan działania sprawdzony, nie wiem, czy Wam się podoba czy nie, ale podzielić się chciałam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mizer lubie Twoje posty bo mają, przyjemny uspokajający ton :)

Wiesz ja nie mogę sobie tego wszystkiego trochę poukładać, bo chyba ciągle jestem na etapie jakiegoś zalu, ze mnie to dopadło. Długo zwlekałam z wizyta u psychiatry bo sama chciałam się z tego jakoś wygrzebać- wydawało mi się że powinnam, bo uwaga... kończę właśnie psychologię ;) tzn to nie było tak, że poszłam na te studia, zeby sie wyleczyć- długo żyłam w błogiej nieświadomości tego że cos jest nie tak- wiesz, najciemniej pod latarnią. Powiedziałąm, że chce leki przeciwlekowe, bo zaburzenia nerwicowe zaczęły mi utrudniać zycie, a lekarz do mnie, że przede wszystkim to mam depresję. No i tak sobie biorę te leki od tamtej pory, wypatrując poprawy i coś jej nie moge wypatrzyć. Generalnie moje zycie w ciągu ostatniego roku stało się dla mnie zupełnie surrealistyczne, do tego ta depresja i jej konsekwencje- zupełnie sie w tym wszystkim nie mogę połapać. Dzis mam wyjątkowy zjazd, dawno juz takiego nie miałam- w poniedziałek mam mega egzamin, którego oblanie wiąże się z powtarzaniem roku, niby żadne mecyje, a ja za cholere nie mogę się tego nauczyć... To juz zupełnie jest dla mnie surrealistyczne, bo nigdy nie myślałam, że mogłabym mieć ze studiami jakiekolwiek trudności. I tak sobie to piszę i sama nie wierzę, że tak sie to wszystko potoczyło... Napisałam posta o motywacji, bo stwierdziłam, że od czegoś trzeba zacząć, ale teraz wydaje mi sie to zupełnie bezsensowne, bo widze wokół siebie tysiąc rzeczy, których nie jestem w stanie przeskoczyć... i najgorsze, ze w takich kijowych momentach człowiek zostaje zupełnie sam.

 

sorry za taką prywatę w tym temacie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oj tam, przepraszać będziesz. :)

 

Bywa ze studiami. Znałam dziewczynę- rok niżej, wcześniej poszła do szkoły, na studiach najlepsze noty.

Poszła do szpitala na depresję, mówiła, że niedługo wyjdzie, chłopak czeka, robota wre, itd.

Jeszcze się denerwowała, że przez tę przerwę może sobie studia pokitłać.

A po dwuch tygodniach prosiła mnie o załatwienie Rispolepu z tajemniczych powodów. Doszło do mnie, co miało dojść, z ust trzecich, a bym dała, a bym rękę przyłożyła.

 

(jeżeli ta osoba jest tutaj to przepraszam, ale świat jest mały, pozdrawiam :))

 

I nie wiem po co to napisałam. Być może dlatego, jakby co, to nie wieszajmy się tylko dlatego, że nasze wyższe plany się rozsypują- może teraz czas zadbać o te z pozoru niższe?

 

Mi także nigdy nie mieściło się w głowie, że pójdę np. na indywidualne, zacofam się w nauce, będę ta, która nawet do szkoły nie potrafi chodzić jak inni. Ale rozumiem w pełni, bo nie wiem jakbym zniosła powtarzanie roku.

 

Życzę powodzenia.

Herby zrób i chociaż jutro te 20min, a nóż coś wkujesz i trafisz w pytania?

 

(a jeszcze wogóle- wiem, że w liceach jest zwolnienie z egzaminu oraz matura w innym terminie, w pojedynczym pomieszczeniu z 2 razy dłuższym czasem dla osób z zaburzeniami psychicznymi. Wiem, to nie to co studia, ale może warto się rozeznać nieco?)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:) taki lajf Martusiu...

 

dobija mnie jeszcze fakt, ze rodzina uważa, że to wszystko sa moje fanaberie, że lekarz mi wmowił deprechę żeby na mnie zarobić, albo, że się w książkach naczytałam, że nie powinnam brac lekow i takie tam. W rezultacie już sama nie wiem czy sobie tego wszystkiego nie wmawiam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dobija mnie jeszcze fakt, ze rodzina uważa, że to wszystko sa moje fanaberie, że lekarz mi wmowił deprechę żeby na mnie zarobić, albo, że się w książkach naczytałam, że nie powinnam brac lekow i takie tam

 

Dokładnie,umnie tak samo się sprawy mają.Że terapeuta mi głupoty wmawia,a ja sem ciemna bo go słucham,że równie dobrze mogłabym wywalić kasę na leczenie do śmieci i efekt byłby ten sam,że prochy mnie tylko otępiają,a jak ich nie brałam to było lepiej (g**** prawda za przeproszeniem).

Nie zastanawiam się nad tym czy mają rację,bo wiem,że jej nie mają.Ale wkurza mnie ta głupota i ignorancja tak,że nie wyrabiam.Za każdym razem jak tego słucham,aż mnie korci,żeby im conieco wygarnąć,ale ponieważ oczywiste jest,że równie dobrze mogę mówić do ściany,to szkoda mi czasu i nerwów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem coś o tym :( Gdy zaczęła się moja depresja i nerwica nikt nawet tego nie zauważył. Wiele razy gdy było mi ciężko i gdy szukałam pomocy i zrozumienia - nie dostawałam nic oprócz żartów i kpin. Nikt nigdy nie brał mnie na poważnie a każda próba rozmowy kończyła się śmiechem i urwaniem tematu. Trzymałam wszystko w sobie a to niszczyło mnie od środka. Teraz mam to czego chciałam - pogłebioną nerwicę. Wciąż na nikogo nie mogę liczyć, matke śmieszą moje problemy. Nie mam siły rozmawiać z nią o niczym bo staram się od tak dawna i jest to rzucanie grochem o ścianę. Wczoraj straciłam 2 najbliższe mi osoby - mojego chłopaka i najlepszego przyjaciela - zostałam sama. Nie wiem po co jeszcze żyję, nie mam już dla kogo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×