Skocz do zawartości
Nerwica.com

Szukając sensu życia


hodowca666

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich serdecznie. Jestem dopiero uczniem liceum ale już czuję że życie zwala mi się na głowę od ponad roku. Od września jestem uczniem liceum ogólnokształcącego gdzie nie mogę się zaaklimatyzować, jestem wyśmiewany z powodu mojego wiejskiego pochodzenia. Nikt nie potrafi mnie zrozumieć, nikt nie chce mi pomóc. Mam świetny dar udawania, że wszystko jest dobrze, że jestem szczęśliwy chociaż naprawdę czuję się fatalnie. Nie potrafię zaufać ludziom, tworzę "mur" między naszymi relacjami. W trakcie rozmowy udaję że jest super- oczywiście kłamię. Nie mam pewności siebie, nie potrafię zagadać do dziewczyny, denerwuję się nawet kiedy muszę przejść przez korytarz pełen ludzi. Myślę, że jest to owoc kpin których jestem głównym adresatem. Moim rodzicom nic o tym nie mówię, oni mają gospodarstwo i swoje problemy zresztą i tak nie miałem z nimi dobrego kontaktu, nie umiemy się dogadać, zwłaszcza z ojcem.

Najsampierw myślałem, że nauka w mieście wszystko zmieni na lepsze- jak widać strasznie się myliłem. Przełom w moim życiu stanowiło zaproszenie do gry w grupie rockowej z facetami 10 lat starszymi ode mnie. Myślałem wtedy że był to strzał w dziesiątkę jednak w tej kapeli czuję się spychany na margines. Wiem, że 10 lat to duża różnica ale wciąż mam wrażenie że im zawadzam. Dosłownie kilka godzin temu kumpel z zespołu powiedział mi że ich były gitarzysta był bardzo dobry, świetnie się z nim współpracowało i nie gra on z nimi tylko dlatego, że musi wyjechać za granicę. Kurcze, ni dość że muszę czekać na próbę 3 godziny po lekcjach, wracam do domu o 20:00 to jeszcze na próbach widzę barierę miedzy mną za zespołem. Czuję się niepotrzebny nikomu a kapela miała być moja odskocznią od " szarej codzienności".

Nie wiem co robić.Strzelić sobie w łeb. od dawna już nie wiem po co żyje, jak widać dla nikogo. Proszę o pomoc, pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

Zabraniam Ci absolutnie przejmowania się idiotami śmiejącymi się z twojego pochodzenia. Niestety, takie dzisiaj czasy, ludzie sami na siłe zawsze próbują znaleźć źródła podziałów, nawet jeżeli byłyby absurdalnie bezsensowne. W takim wypadku najlepszy jest brak reakcji na tego typu zaczepki - pamiętaj jednak, że na efekty będziesz musiał trochę poczekać, a ile? - to już zależy od stopnia debilizmu tych osób.

Sam przechodziłem również niestety przez podobne sytuacje, oraz tymwięcej byłem świadkiem wielu tak upokarzanych osób.

Pamiętaj, że jesteś od nich wart znacznie więcej, nie daj sobie samemu obniżać własnej wartości przez takie pierdoły. Mi przykładowo, często pomagało wyobrażenie(choć właściwie nim niejest, ponieważ istotnie byłem bardziej dojrzalszy od tych osbób)swojej osoby jako kogoś 'dorosłego' znajdującego się w gronie tylko jakichś znacznie młodszych ode mnie dzieci, które niestety, są jeszcze młode i głupie, za to ja ze względu na swój wiek mogę się tylko conajwyżej śmiać z ich głupoty i poziomu, dodatkowo nietraktowałem szkoł jako całego mojego życia, tylko jako jego poboczny cel(zdobyć wykształcenie i tyle), niewymagający odrazu jakichś znajomości czy akceptacji prze społeczeństwo się w nim znajdujące. Skupiałem się poprostu bardziej na tym co robię po, lub przed szkołą ;)

Gdy poradzisz sobie już z tym(jak rozumiem) głównym problemem, bądź głównym powodem przez którego codziennie tracisz humor - co odbiera Ci pozytywną energię w drugiej połowie dnia, powinieneś poradzić sobie z następnymi problemami, a przede wszystkim nabrać pewności siebie, co z kolei otworzy Ci drzwi na większe możliwości w nawiązywaniu nowych znajomości itp.

Moim zdaniem powinieneś odbyć szczerą rozmowę z zespołem na temat tego, kim tak naprawdę dla nich jesteś. I pamiętaj, świat niekończy się tylko na tym jednym zespole, pomyśl też o sobie, co tak naprawdę Cię interesuje, w czym jesteś dobry, odnajdź swoje pasje, talenty i pracuj nad nimi, nawet choćbyś miał robić to sam. Słabe relacje z rodzicami można trochę podreperować spędzając z nimi więcej czasu, najlepiej każdym z osobna indywidualnie - mieszkając na wsi napewno mógłbyś pomagać im w wielu pracach, a przy okazji nawiązywać z nimi lepszy kontakt.

O dziewczyne się nie przejmuj, jesteś jeszcze młody.

 

Sytuacja absolutnie nie jest beznadziejna, wiele osób dziś boryka się z podobnymi problemami(jak również ja kiedyś), bądź dobrej myśli, ja jestem ;)

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze że przyznajesz się przed sobą do problemu i nie boisz się o tym napisać (choć jak podejrzewam nie była to prosta decyzja). Gdybyś tak długo ciągnął "z uśmiechem na twarzy" i poczuciem pustki, to dopiero stałby się problem. przycinków w żadnym razie się nie bój - już chocby Twój sposób formułowania wypowiedzi świadczy, że nie masz się czego wstydzić - a za tymi docinkami może stać zazdrość po prostu.

Na szukanie sensu daj sobie czas, dużo czasu - bo jeśli jest, na pewno nie zależy od tego co inni o Tobie myślą. "Kula w łeb" to byłby ukłon w ich stronę, całkowicie bezsensowny

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, nie ignorowanie w sensie nieodzywania się, unikania kontaktu - bo to może mieć jeszcze gorsze konsekwencje. Jak masz z nimi przygodny codzienny kontakt, to taki podtrzymuj, a na jakieś docinki staraj się odpowiadać milczeniem czy żartem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam do was moi drodzy jeszcze jedno pytanie. Wiem, że jest ono natury teocentrycznej ale uważam, że mądrzy ludzie potrafią wypowiedzieć się w każdej kwestii. Wierzycie w to, że człowiek może być opętany przez diabła? Otóż, jestem osobą słabo wierzącą, słucham ciężkiej muzyki, mam bardzo lewicowe poglądy, moja wiara jest bardzo słaba, właściwie w ogóle jej nie ma. Od pewnego czasu czuję się dziwnie. Na mszy św nie wiadomo dlaczego ciągle boli mnie brzuch, czuję jakieś dreszcze, kołyszę się lekko wcale nad tym nie panując. Ciekawe jest to, że gdy wyjdę z kościoła to zupełnie przechodzi. Mam straszną tremę przed przystąpieniem do spowiedzi. W nocy mam jakieś dziwne sny, w środku nocy budzę się nie wiadomo dlaczego.

Zdaję sobie z tego sprawę, że brzmi to banalnie ale jestem na takim punkcie bardzo przewrażliwiony. Często myślę o tym i dochodzę do wniosku że to zwykłe rozdrażnienie, poczucie samotności to powoduje. Jest to prawdą bo chyba w grupie człowiek czuje się lepiej. Myślę, że to te problemy, które opisałem kilka postów wcześniej powodują to ale jest tez odwrotnie. Czy to jest możliwe?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam do was moi drodzy jeszcze jedno pytanie. Wiem, że jest ono natury teocentrycznej ale uważam, że mądrzy ludzie potrafią wypowiedzieć się w każdej kwestii. Wierzycie w to, że człowiek może być opętany przez diabła? Otóż, jestem osobą słabo wierzącą, słucham ciężkiej muzyki, mam bardzo lewicowe poglądy, moja wiara jest bardzo słaba, właściwie w ogóle jej nie ma. Od pewnego czasu czuję się dziwnie. Na mszy św nie wiadomo dlaczego ciągle boli mnie brzuch, czuję jakieś dreszcze, kołyszę się lekko wcale nad tym nie panując. Ciekawe jest to, że gdy wyjdę z kościoła to zupełnie przechodzi. Mam straszną tremę przed przystąpieniem do spowiedzi. W nocy mam jakieś dziwne sny, w środku nocy budzę się nie wiadomo dlaczego.

Zdaję sobie z tego sprawę, że brzmi to banalnie ale jestem na takim punkcie bardzo przewrażliwiony. Często myślę o tym i dochodzę do wniosku że to zwykłe rozdrażnienie, poczucie samotności to powoduje. Jest to prawdą bo chyba w grupie człowiek czuje się lepiej. Myślę, że to te problemy, które opisałem kilka postów wcześniej powodują to ale jest tez odwrotnie. Czy to jest możliwe?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam do was moi drodzy jeszcze jedno pytanie. Wiem, że jest ono natury teocentrycznej ale uważam, że mądrzy ludzie potrafią wypowiedzieć się w każdej kwestii. Wierzycie w to, że człowiek może być opętany przez diabła? Otóż, jestem osobą słabo wierzącą, słucham ciężkiej muzyki, mam bardzo lewicowe poglądy, moja wiara jest bardzo słaba, właściwie w ogóle jej nie ma. Od pewnego czasu czuję się dziwnie. Na mszy św nie wiadomo dlaczego ciągle boli mnie brzuch, czuję jakieś dreszcze, kołyszę się lekko wcale nad tym nie panując. Ciekawe jest to, że gdy wyjdę z kościoła to zupełnie przechodzi. Mam straszną tremę przed przystąpieniem do spowiedzi. W nocy mam jakieś dziwne sny, w środku nocy budzę się nie wiadomo dlaczego.

Zdaję sobie z tego sprawę, że brzmi to banalnie ale jestem na takim punkcie bardzo przewrażliwiony. Często myślę o tym i dochodzę do wniosku że to zwykłe rozdrażnienie, poczucie samotności to powoduje. Jest to prawdą bo chyba w grupie człowiek czuje się lepiej. Myślę, że to te problemy, które opisałem kilka postów wcześniej powodują to ale jest tez odwrotnie. Czy to jest możliwe?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pradopodobnie jest to raczej kwestia psychologiczna niż "teocentryczna". Praktycznie Cię nie znam więc trudno mi mówić, ale w tym co piszesz widać wewnętrzny konflikt - indywidualizm, ciężka muzyka i mocno lewackie poglądy obok chodzenia do kościoła i spowiadania się. Ta pierwsza część może powodować ukryte poczucie winy wobec Boga. Pochodzisz ze wsi, więcc bardzo możliwe że zostałeś wychowany w duchu "bogobojności" i może przechodzisz fazę buntu. Polecam Ci wywiad z kompetentnym w tych sprawach gościem:

http://flandra.wordpress.com/tag/nerwica/

 

z drugiej strony głowy nie dam, że to nie jest nic "nadnaturalnego", ponieważ nie wykluczam takich zjawisk. Choć uważam że jeśli istnieją to są bardzo rzadkie, więc stawiałbym na wyjaśnienie psychologiczne, tym więcej że jesteś w okresie utrwalania tożsamości

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pradopodobnie jest to raczej kwestia psychologiczna niż "teocentryczna". Praktycznie Cię nie znam więc trudno mi mówić, ale w tym co piszesz widać wewnętrzny konflikt - indywidualizm, ciężka muzyka i mocno lewackie poglądy obok chodzenia do kościoła i spowiadania się. Ta pierwsza część może powodować ukryte poczucie winy wobec Boga. Pochodzisz ze wsi, więcc bardzo możliwe że zostałeś wychowany w duchu "bogobojności" i może przechodzisz fazę buntu. Polecam Ci wywiad z kompetentnym w tych sprawach gościem:

http://flandra.wordpress.com/tag/nerwica/

 

z drugiej strony głowy nie dam, że to nie jest nic "nadnaturalnego", ponieważ nie wykluczam takich zjawisk. Choć uważam że jeśli istnieją to są bardzo rzadkie, więc stawiałbym na wyjaśnienie psychologiczne, tym więcej że jesteś w okresie utrwalania tożsamości

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze, że podchodzisz do tego w taki sposób - możliwe, że są to siły nadprzyrodzone, a nie - to niemożliwe, siły nadprzyrodzone nie istnieją, bo wówczas, jeżeli naprawdę to one są problemem, odrzucasz pomoc duchowną a więc i szansę na wyzwolenie się z tego.

Niemam zamiaru oczywiście straszyć ;), nienazwałbym tego raczej opętaniem, bo takowi czują wstręt do kościoła na pare kilometrów. Moim zdaniem, musiałeś bardzo oddalić się od Boga w pewnym okresie swojego życia, a takie symptomy jak 'złe samopoczucie w kościele' mogą być dzwonkiem do tego, że to ostatni moment, w którym możesz jeszcze coś sam zdziałać poprzez swoją modlitwę i silną wolę więzi z Bogiem(no właśnie, apropo, czy podczas modlitwy odczuwasz podobne symptomy?).

Głęboka modlitwa, jeżeli nie pomoże, dopiero potem płytka logika.

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze, że podchodzisz do tego w taki sposób - możliwe, że są to siły nadprzyrodzone, a nie - to niemożliwe, siły nadprzyrodzone nie istnieją, bo wówczas, jeżeli naprawdę to one są problemem, odrzucasz pomoc duchowną a więc i szansę na wyzwolenie się z tego.

Niemam zamiaru oczywiście straszyć ;), nienazwałbym tego raczej opętaniem, bo takowi czują wstręt do kościoła na pare kilometrów. Moim zdaniem, musiałeś bardzo oddalić się od Boga w pewnym okresie swojego życia, a takie symptomy jak 'złe samopoczucie w kościele' mogą być dzwonkiem do tego, że to ostatni moment, w którym możesz jeszcze coś sam zdziałać poprzez swoją modlitwę i silną wolę więzi z Bogiem(no właśnie, apropo, czy podczas modlitwy odczuwasz podobne symptomy?).

Głęboka modlitwa, jeżeli nie pomoże, dopiero potem płytka logika.

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×