Skocz do zawartości
Nerwica.com

brak sensu zycia, chce tylko spac albo lezec pomocy :(((


Miss Worldwide

Rekomendowane odpowiedzi

Chodze do pracy i w pracy jest OK. Poza praca chce tylko spac. Nie mam ochoty na wychodzenie nigdzie i z nikim. Potrafie zmusic sie do spania nawet 15h na dobe. Jak nie moge juz zasnac to biore komputer i ogladam filmy czy seriale.

 

Jak wygrzebie sie z wyra to cokolwiek robie (malo co robie!!! poza ugotowaniem czegos i sprztanieciem czegos i to nie codziennie!!!) to tylko z mysla zeby to skonczyc jak najszybciej, zeby jak najszybciej zblizyla sie noc i pora do pojscia do lozka. Wtedy szybko sie sie myje, zakladam pizame, sciele porzadnie lózko, biore komputer i poki nie zachce mi sie spac to slepie w kompa.

 

Rano nie chce mi sie wstawac jak mam wolne bo po co, znowu dzien jak codzien i do czego to prowadzi?

Na cholere ja istnieje?

Zycie jest bez sensu.

I tak umre.

Na co cokolwiek robic jak i tak dzien przemija, i tak biegna lata i sie umiera. Bez sensu....

 

I tak ciagle.

 

Rzadko kiedy mam jakies odskoki i mysle troche pozytywniej o przyszlosci na przyklad snujac plany.

 

Ciekawe jest to, ze pomimo braku jakiegokolwiek sensu zycia (nie tylko mojego, inni tez po co istenieja jak i tak umra..) nie chce umierac, nie mam mysli samobojczych. Ale mam napadu gorzkiego i glosneku placzu, wycia, ze dlaczego ja sie tak czuje, mam juz dosyc tej bezsensownosci, dlaczego inni nie mysla o tym i sobie zyja a ja mam ciagle we to we lbie???

 

Od okolo 10 lat choruje na niby nerwice lékowa z depresja, mam ataki paniki jak nie jestem na tabletkach.

 

Kiedys bylam wesola dziewczyna, ciagle poza domem ze znajomymi po szkole, czy na studiach. Wychodzilam, bawilam sie, nie mialam w glowie takich mysli. Zaczelo sie u mnie od atakow paniki a pozniej doszla depresja i ta bezsensownosc.

 

CZy to kiedys przejdzie???

 

Czy ktos sie wyleczyl z tego bagna? Po dlugim czasie, nie mowie o przypadkach depresji jak niektorzy maja w ciezkich chwilach, pol roku leczenia i po depresji.

 

Niby martwie sie o prace, o to zeby cos tam miec, ale ogolnie poza tym wszystko wydaje mi sie bez sensu.

 

Juz mam dosyc nawet tego slowa "sens" :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam celu jak narazie. O zalozeniu rodziny mysle, ale dla mnie to jest ciezkie bo mysle o tym, ze dzieci beda rosly, uczyly sie, itd itp i tez po to zeby w koncu umrzec... :shock:

 

Widze np sasiadke z doroslymi dziecmi juz i tez sobie mysle, i co ona z tego ma, tylko pracuja, wracaja z pracy, jedza, sprzataja, i na drugi dzien to samo, i ciagle to samo, i oni umra i dzieci umra.

 

Na pewno to dlatego bo sie nudze, nic nie robie poza praca, ale to jest bledne kolo jakies bo ja nie chce nic robic!

A baaaardzo bym chciala CHCIEC. Moze glupio to brzmi ale tak jest. Bardzo chcialabym miec ochote wychodzic z domu. Ale nie mam. Teraz zjadlam kolacje, ide por prysznic i z kompem do lozeczka. Tam mi najlpiej. Ale przeciez tak nie mozna zyc!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja nie wychodze i nie chce mi sie. Nie chce mi sie ubierac w normalne ciuchy bo po domu chodze w domowych rzeczach czyli jakies tam dresy welurowe itd. Nie chce mi sie ubierac, szykowac itd.

DO pracy sie szykuje ale sprawa jest prosta bo mam uniform wiec nie musze myslec co tu zalozyc, wystarczy, ze sie uczesze i podmaluje troche i tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

klaudia, ja często mam kontakt z ludźmi chorymi, niepełnosprawnymi. Oni by dali wszystko, żeby miec mozliwość ruszenia sie z łózka. Żeby mogli wyjść z domu na spacer - to ich marzenie. Bo leżą bezradni w obsranym pampersie i liczą muchy na suficie. Powiem Ci, że konfrontacja z takim nieszczęściem bardzo dobrze robi na głowę, nagle nasze problemy wydaja sie bardzo malutkie i zaczyna sie doceniac pewne rzeczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bittersweet, zazdroszczę Ci takiej możliwości. Naprawdę. Słyszeć o tym, a widzieć na własne oczy nie raz, nie dwa, a obracając się wśród tych ludzi, to duża różnica. Chciałabym, aby mnie coś tak kopnęło w zad. I nie skutkowało jedynie na jeden dzień.

 

klaudia, rozumiem Twój problem. Ja również nie mogę znaleźć żadnego sensu. Kiedyś go znajdywałam, ale jedynie na chwilę. Teraz zupełnie nie mam motywacji. Albo przychodzi i za chwilę odchodzi i "zapominam", że w ogóle była.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

klaudia, piszesz że nic nie ma sensu bo i tak wszyscy umrzemy. Więc ja ci powiem, że dopóki żyjemy powinniśmy czerpać korzyść z tego życia. Czysto hedonistyczne podejście.

Hedonizm (z greckiego "rozkosz"), doktryna etyczna, wg której rozkosz jest najwyższym dobrem, celem życia i naczelnym motorem ludzkiego postępowania. Również postawa będąca konsekwencją tej doktryny, preferująca styl życia polegający na dążeniu przede wszystkim do przyjemności.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Hedonizm - sens życia najprostszy z możliwych, bo przecież i tak umrzemy, więc czemu do tej pory się nie zabawić, nie nacieszyć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, tylko ze ja nie mam z czego czerpac przyjemnosci. I nie widze skad ja czerpac.

 

Chcialam isc opiekowac sie psiakami w przytulku ale u mnie jest tak, ze zamiast czuc ze robie cos dobrego, to raczej by mnie to dobilo na maksa. Ja po ujrzeniu psa bezdomnego na jezdni i widza, ze pewnie go walnie jakies auto juz rycze i mam caly dzien zrypany. A w takim przytulku to bym sie zalamala psychicznie patrzac na te biedne chore, skrzywdzone przez ludzi zwierzaki. Widzialam szczeniaka podpalonego przez jakis gnoi i tylko na zdjeciu i nie moglam placzu powstrzymac jak tak mogli zrobic takiemu malenstwu.

 

Do tego tutaj sa corridy, nie moge tego zniesc, kraja mi sie serce a matadorom juz nie chce pisac czego zycze.

 

Wiec przy ludziach chorych jak piszesz, rozumiem, ze maja gorzej od nas i to o wiele, i w przyplywach lepszego samopoczucia tez tak mysle i czuje sie, ze nie jest tak zle ze mna. Ale na codzien raczej bym sie zalamala widzac to wszystko i ta cala krzywde, a co gorsza pewnie zaraz bym miala podobne objawy chorobowe.

 

W pracy musze byc porzadnie wyszykowana, elegancka, z makijazem pozradnym,..... nikt nawet nie przyposzcza na pierwszy rzut oka, ze taki mam zryty leb.

 

czuje sie wrakiem, ciagle mnie cos boli albo jestem przeziebiona. Doszly bole plecow bo wiekszosc czasu w pracy to pozycja siedzaca. Teraz mam polpasca na szczescie juz przechodzi ale za to dzis juz boli mnie gardlo i mam katar okropny, ze bez papieru sie nie ruszam.

 

Jakie radosci czerpac z zycia???? Mi nic nie sprawia radosci raczej. Inni ludzie z checia ida na spacer w slonce, na plaze, do jakiegos baru posiedziec. Mi sie nie chce a bardzo bym chciala zeby mi sie chaialo. Jak usunac to uczucie bezsensownosci???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

klaudia, może powinnaś wyjechać gdzieś zupełnie indziej, zmienić pracę, otoczenie, zmienić swoje życie. Zaprojektować je na nowo, pobawić się w architekta swojego nowego życia. Bo w takim stanie jak jesteś ciężko coś będzie zdziałać małym kroczkiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

klaudia, a może brak chęci do działania, ciągłe przesiadywanie w łóżku i myślenie, aby tylko spać, że życie nie ma sensu, bo umrzemy, to objawy nawrotu depresji? Jeżeli to nawrót choroby, to trudno będzie Ci samej wskrzesać w sobie motywację i chęć do życia. Jak długo trwają u Ciebie te objawy? Towarzyszą Ci od początku choroby czy pojawiły się później? Według mnie, powinnaś pójść do swojego lekarza psychiatry i powiedzieć mu o swoim gorszym samopoczuciu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

juz od dawna tak jest, raz na wozie raz pod wozem, bralam xeristar i biore nadal ale schodze z 60mg i jestm gdzies na 30mg bo odsypuje kulki. Teraz pracuje na pol etatu wiec mam wiecej czasu na myslenie o glupotach, jak pracowalam na caly etat do niedawna to w pracy nie mialam czasu na takie rozmyslanie i w pracy czulam sie bardzo dobrze, po pracy bylam zmeczona i posiedziec w domu to byla przyjemnosc, nationast jak mialam dni wolne to juz wchodzilo we mnie to cale rozmyslanie, nawet wstawac mi sie nie chcialo no bo co bede robic, zreszta nie chce mi sie nic robic, i tak w kolko...

 

Gdzie mam wyjechac jak ja juz jestem daleko od domu od wielu lat. Jeszcze w Polsce zaczelam chorowac na nerwice. Teraz doszla deprecha bo wtedy o ile pamietam nie mialam depresji takiej. Mialam sie zglosic do lekarza jak zejde z xeristaru. Rozwalil mi sie zwiazek 6 letni bo chlopak mi mowil, ze jest ze sciana i ze bedac ze mna i tak jest sam. Na dniach bede sie wyprowadzac do mojego mieszkania. Nie wiem czy to na lepsze czy na gorsze bo teraz to juz naprawde bede sama.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Człowiek zdrowy, szczęśliwy nie koniecznie myśli o sensie życia. W przypadku cierpienia poczucie sensu życia miesza się z poczuciem sensu cierpienia. Ale same uczucia nam na to pytanie nie odpowiedzą. Czy warto przyjąć takie życie i spróbować dobrze je przeżyć czy to wszystko i tak jest bez sensu. W stanie depresji jest strasznie trudno szukać tego sensu i ciężko w ogóle próbować na to odpowiedzieć, bo choroba ciągle "podpowiada" nam swoje teorie od których nie można się uwolnić. Rzeczywiście kiedy się patrzy na cierpiące dzieci, albo chociaż na to jak powstaje nowe życie to można pomyśleć że to co i ja mogę zrobić coś co jest ważne i ma sens choćby to była jajecznica, ale nie zawsze jesteśmy w stanie wiele zrobić.

To że życie się kończy to nie znaczy że nie ma sensu. A skąd wiemy czy śmierć to koniec wszystkiego. Wielu filozofów łamało sobie głowe nad problemami, które teraz ci depresja każe rozwiązać już teraz w twoim stanie.

Nie możesz wcześniej spotkać się z psychiatrą? A może tam gdzie mieszkasz jest możliwość terapii. Spróbuj zamiast siedzieć przed czymkolwiek obejrzeć jakiś dobry film, przeczytać ciekawą książkę, jeśli masz taką możliwość to może jakoś spotkać się ze znajomymi.

Wiem że depresja to ciężka choroba, ale nie traktuj jej jak wyrok.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

klaudia, ja często mam kontakt z ludźmi chorymi, niepełnosprawnymi. Oni by dali wszystko, żeby miec mozliwość ruszenia sie z łózka. Żeby mogli wyjść z domu na spacer - to ich marzenie. Bo leżą bezradni w obsranym pampersie i liczą muchy na suficie. Powiem Ci, że konfrontacja z takim nieszczęściem bardzo dobrze robi na głowę, nagle nasze problemy wydaja sie bardzo malutkie i zaczyna sie doceniac pewne rzeczy.

Ma to sens i nie ma. Konfrontacja z czyimś nieszczęściem zmienia punkt widzenia, ale czy to jest sytuacja adekwatna do naszej :?: Po operacji byłam unieruchomiona przez ok. 4 miesiące. "Niezapomniane" doświadczenie. :-| Czasami jednak mam wrażenie, że cierpienie czysto fizyczne (jak to mawiam - "konkretne") jest dużo łatwiejsze do zniesienia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ma to sens i nie ma. Konfrontacja z czyimś nieszczęściem zmienia punkt widzenia, ale czy to jest sytuacja adekwatna do naszej /.../ Czasami jednak mam wrażenie, że cierpienie czysto fizyczne (jak to mawiam - "konkretne") jest dużo łatwiejsze do zniesienia...

Ja dopiero po takiej konfrontacji przekonałam sie, ze tak naprawdę to jestem szczęsliwym człowiekiem. Bo w każdej chwili mam możliwość sięgnac po telefon i umówić wizytę u psychiatry. A potem wyjść z domu i pojechać do lekarza. A niektórzy po prostu fizycznie nie są w stanie tego zrobic, nawet jesli by bardzo chcieli. Są bezradni, uwięzieni we wlasnym ciele, nie potrafiący sie porozumiec ani ruszyć. Bez żadnej szansy na poprawę.

Ja mam wybór i mozliwości :arrow: jeśli nie pomógł mi ten lek, spróbuje z kolejnym, a może z terapią itd. Wiem, że depresja to podstępna suka, pozbawia woli życia i nadzieji - ale do kurwy nędzy, nie pozwólmy sie pozbawic też logicznego myślenia ...... Resztki logiki podpowiadają, żeby spróbowac z psychiatrą, zamiast zamknac się w domu do konca życia albo pochlastać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi nie chodzi o to, ze widzac ludzi bardziej chorych ode mnie nie przkonalabym sie, ze moja sytuacja jest lepsza, chodzi o to, ze jeszcze bardziej bym sie zdolowala widzac tych ludzi cierpiacych. A juz tym bardziej takich co im pocom nie mozna, nie ma lekarstwa. Za duza wrazliwosc na krzywde.

 

Mam dosyc lekow, ktore tylko wystrzeliwuja sztuczna faze. A pozniej bez nich nie idzie zyc. Mam rozjeba.. watrobe juz od tych wszystkich mieszanek przez tyle lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że depresja to podstępna suka, pozbawia woli życia i nadzieji - ale do kurwy nędzy, nie pozwólmy sie pozbawic też logicznego myślenia ...... Resztki logiki podpowiadają, żeby spróbowac z psychiatrą, zamiast zamknac się w domu do konca życia albo pochlastać.

Mocne i dobre. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodze przeciez do psychiatry. Biore leki. Sztuczne pobudzenie i sztuczna chec zycia, jak juz schodze z lekow pojawia sie rzeczywistosc. Narazie schodze z xeristaru bo ma mi zamienic na cos co nie pozbawia libido w 100%.

 

Czasem mam dni lepsze czasem gorsze a czasem nie do zniesienia. Wtedy rycze jak dziecko na glos, ze jaki jest moj sens zycia itd...

 

W pracy idzie mi dobrze ale kolezanki mowia, ze caly czas narzekam. Jak to zmienic? Juz probowalam sie zamknac i nie narzekac (tematy pracy) ale nie wiem czemu albo sie zapominam albo nie wiem, samo wychodzi...

 

Przez to chyba w pracy jest OK i ale poza praca jakos nie mam znajomych. Chyba ludzie nie chca zadawac sie narzekaczem. Jak nie narzekam to oczywiscie gadamy o roznych rzeczach, smiejemy sie itd. chyba dlatego jeszcze mnie toleruje, ze czasem pojawia sie normalna czesc mojej osoby. Juz sama nie wiem. Ale raczej nie przyciagam ludzi.

 

Znacie jakis poradnik psychologiczny czy cos, jak zmienic swoje zachowanie w otoczeniu? nie jestem nienawidzona czy cos takiego, ale tez nie jakos bardziej lubiana. Nikomu nie zalezy na znajomosci ze mna specjalnie. Na pewno to ta osobowosc depresyjna.

 

Z drugiej strony gadam duzo i nie zamyka mi sie geba! O wszystkim, o swoich sprawach tez gadam jak poparzona i wszystkim opowiadam swoje sprawy kiedy cholera nie powinno sie tak wywalac wszystkiego na wierzch ze spraw prywatnych. OK, jedna kolezanka tez mi opowiada o swoich sprawach z mezem wiec ja jej tez, ale inne w takie tematy sie nie wglebiaja swoje a ja bum! wszystko! :time:

 

Co mi kurde jest???Czy to deprecha czy juz jestem taka powalona??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

według mnie życie to lipa, moim zdaniem życie kończy się w wieku w którym decyzje podejmujemy sami, czyli 17+, wtedy życie kończy się, a rozpoczyna przetrwanie, musimy iść do pracy, zazwyczaj która nie daje nam radości, pracować po 8-10 godzin dziennie, wracać do domu po to, żeby zjeść i odpocząć, nie mając czasu na nic, zapominamy o swoich zainteresowaniach, hobby, wszystkim, nie mając czasu nawet aby gotować, jemy fasfoody po czym tyjemy jak świnie, tak wyglądać będzie 70% naszego życia, pozostałe 30% to weekendy, urlopy na których będziemy oglądać telewizje, i emerytura, pytanie teraz, po co żyć skoro późniejsze życie wcale nie da nam radości? Odpowiedz na to pytanie jest dla mnie prosta, lecz wykonanie takiego czynu jest niełatwe, po pierwsze musimy się wyróżnić z tłumu, wybić się z nędznej szarej plamy, i wnosić coś do świata, robić coś, aby szarzy ludzie byli naszym paliwem a nie my paliwem ludzi kolorowych, dzięki temu procent ciekawego życia zwiększy się, praca dawać będzie nam satysfakcję i radość, ale co zrobić żeby się wybić? Uczyć się, być kimś, założyć działalność na której dobrze się znasz, taka operacja pozwoli nam, ludziom z szerszymi perspektywami na życie które ma sens, które otworzy nam drogę do szerszych perspektyw, drogę do rozwoju, to jest lepsze niż praca 50 lat żeby zarobić tyle co kolorowy człowiek w miesiąc... Bo powiedzenie pieniądze szczęścia nie dają to największa bzdura która pociesza biednych. Praca powinna szukać nas, a nie my pracy.

To powinno być sensem naszych żyć, kto nie widzi sensu, pozostanie szarakiem, paliwem do silników ludzi wyróżnionych. Na tym polega świat według mnie, to jest moim sensem, i starać się będe dokonać tego, abym miał czas na zabawę z dziećmi i czas dla swojej żony...........

 

wytężyłem łeb i napisałem co myślę, ale to jest 3% tego co myślę, jak miałbym napisać wszystko to .. :yeah:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no tak nie bardzo bo ludzie z kupa kasy i bardzo kolorowi a nie szarzy tez maja problemy z deprechami i sensem zycia itd. i odbieraja sobie zycie.

 

Co do drugiej grupy ludzi z kasa to sa zdrowi ludzie bez zadnych deprech i tyle.

 

I szarzy ludzie nie sa zbytnia energia dla kolorowych. czlowiek z depresja nie jest energia dla nikogo.

 

Ja gdybym miala teraz kupe kasy nie sadze, ze nagle pozbylabym sie depresji i ujrzala sens zycia.

 

Z deprecha nie ma sie ochoty na zakladanie firm i inne czynnosci. Sa takie przeblyski jak nas nafaszeruja antydepresentami,ze ojjjj ja to zmontuje to i tamto. Mialam sama takie i nie wydawalo sie takie trudne. Niestety rzeczywisctos powraca (a moze depresja raczej) na drugi dzien, i to co wczoraj bylo moim motorem napedowym juz nie ma sensu i nie ma jak do tego sie zabrac i na pewno nie wypali.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodze przeciez do psychiatry. Biore leki. Sztuczne pobudzenie i sztuczna chec zycia, jak juz schodze z lekow pojawia sie rzeczywistosc. Narazie schodze z xeristaru bo ma mi zamienic na cos co nie pozbawia libido w 100%.
Same leki to za mało, przestajesz je brać i problem wraca. Zostałaś jakos zdiagnozowana ? Uczęszczałas na terapię ? Depresje moga mieć różną przyczynę....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zawsze wysyłają na bezpłatną terapię z NFZ. W dodatku chyba sporo zależy od konkretnego psychiatry i ile jest wolnych miejsc. Można też chodzić prywatnie ale to kosztuje średnio ok 100zł za wizytę. Czasami jest taniej (czasami drożej).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×