Skocz do zawartości
Nerwica.com

uderzam głową w mur. pomocy.


dogomaniaczka

Rekomendowane odpowiedzi

za radą niektórych postanowiłam napisać tego posta, żeby wyrzucić wszystko z siebie, poszukać pomocy..najwyższa pora. za pewnie nie każdy kto to przeczyta zna moją historię więc po krótce ją opowiem.

we wrześniu 2009 roku zaczęłam liceum, zniknęła mi nerwica, przedtem w wakacje byłam prawie miesiąc w Anglii, po paru latach zmagań z nerwicą wydawało się że wszystko wróciło do normy. skończyłam gimnazjum, chodziłam gdzie chciałam i kiedy chciałam. omdlenia praktycznie mi się nie przytrafiały. do czasu aż po powrocie z wakacji pojechaliśmy na airshow do Radomia ( a propo za tydzień kolejny, co jest dla mnie niezbyt miłą rocznicą :/ ) . Mimo to nie przejęłam się, poszłam do nowej szkoły- liceum. Wiązałam z tym wiele planów, marzeń, chciałam odciąć się od tego co było , zapomnieć o złych przeżyciach związanych z nerwicą i omdleniami, byłam pewna że wszystko to mam za sobą. Niestety po jakiś 3 miesiącach nerwica wróciła. Przestałam chodzić do szkoły, przestałam wychodzić z domu. Jakimś cudem zaliczyłam semestr, dzięki wspaniałomyślności wychowawczyni i pomocy pedagoga szkolnego, jeździłam do szkoły tylko na zaliczenia. Po nowym roku nawet udało mi się wrócić. Po prostu któregoś dnia stwierdziłam że nie dam nerwicy kierować swoim życiem, wstałam i wyszłam. Wracając ze szkoły zemdlałam w autobusie. Mimo to następnego ranka znowu wstałam i pojechałam. Zemdlałam w tramwaju. Ale to nic, byłam twarda, następnego dnia znowu pojechałam. Zemdlałam na 3 lekcji. I tak chyba jeszcze ze dwa razy.To było w kwietniu 2010. Od tamtego czasu kompletnie się załamałam. Przestałam podejmować próby. Zaznaczam, że moje omdlenia nie są spowodowane reakcją nerwową. Problemy neurologiczne mam od małego dziecka. Zresztą nie to ma ten temat na celu żeby do tego dochodzić..chcę tylko nakreślić sytuację...Powoli wycofałam się z życia. Zdarzało mi się jeszcze chodzić do sklepu, do kina, w miejsca oddalone w niewielkim stopniu od domu. Aż w końcu przestałam wychodzić w ogóle i tak sytuacja ma się od mniej więcej roku. Mówiąc w ogóle mam na myśli NIC. Moje jedyne wyjścia od roku to wyjście 3 razy dziennie z psem na spacer w okolicach bloku. Nie pójdę do sklepu który jest 50 m od domu. Jedzenie kupuje mi chłopak. Ubrania mama. Więc komentarze typu "wyjdź przełam się" są bez sensu, bo jak ktoś tkwi w takim stanie od roku, w kompletnym odcięciu od świata to niestety ale to nie działa.

Utknęłam. Nie umiem się ruszyć. Nie potrafię sobie pomóc, nie widzę wyjścia z sytuacji. Nie wychodzę z domu więc nie jestem w stanie jeździć na terapię, nie jestem w stanie wyjść do psychiatry po leki. Nie jestem w stanie iść na rozmowy kwalifikacyjne żeby przyjęli mnie na jakiś oddział. Mam wrażenie że nie jestem w stanie zrobić nic. Natrafiam na jakiś mur, który uniemożliwia mi to żeby ruszyć dalej, jakkolwiek sobie pomóc. Próbowałam małymi krokami,najpierw 5 min z psem, potem z psem do parku..nie udało się. Próbowałam wizyt domowych, nawet jakiś czas jeździłam na terapię. Nie umiem się z tego wyrwać, a jednocześnie nie mogę już tak tkwić. Odczuwam niemal fizyczny ból jak tylko dopuszczę do siebie emocje, myśli. Już zbierają mi się łzy w oczach. Chcę żyć, a nie mam pojęcia jak z tego wyjść. Zaraz usłyszę że jedyna możliwość to terapia i leki. Ja wiem, szkoda tylko że mój problem polega na tym że nie umiem pójść do psychiatry, nie umiem wyjść z tego dołka, choć tak bardzo chcę. Mam wrażenie że nie ma rozwiązania, wyjścia, czegoś co spowodowałoby żeby w końcu coś się ruszyło..ile czasu można być odciętym od świata, ile można tak tkwić? Pomijam kwestię że nie mam znajomych, przyjaciół, szkoły. Mniejsza o to, znajdą się jak wyjdę z domu. Ale nie umiem po prostu wstać i wyjść. Blokada. Mam wrażenie że cokolwiek kto powie i tak nie zda egzaminu bo nie będę w stanie wyjść..tylko że ja już tak dłużej nie wytrzymam. Planuję samobójstwo. Nie dam rady tkwić tak kolejny pieprzony rok...Bezużyteczna, gdzie każdego dnia przez okrągły rok nic się nie dzieje, nie robię nic pożytecznego, jedno wielkie nic. Zdrowy człowiek by zwariował...mam dość, czekam na zbawienie, na cud, na motywację, na coś co pozwoli mi podjąć działanie, żebym mogła sobie pomóc...od miesiąca myślę nad rozwiązaniem, szukam, kombinuję, próbuję sobie pomóc. Ale już wymiękam. Czuję, że nigdy z tego nie wyjdę. Będę tkwić tak do końca świata ...Codziennie wyobrażam sobie jak umrzeć, żeby nikogo to nie bolało ale żeby zakończyć to bezsensowne istnienie. Codziennie. Bo to jedyne teraz moje zajęcie. Za pewne nie wyrzuciłam z siebie nawet połowy tego co we mnie tkwi, ale zawsze coś..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dominika92, jak dla mnie to ominęłaś kwestię neurologiczną jak to określiłaś. Ja szukałabym w tym kierunku. Wykonałabym będąc na Twoim miejscu specjalistyczne badania, które wskażą na przyczynę omdleń.

Bo to nie jest normalne Dominika,żebyś mdlała bez przyczyny.

Mówiłaś, że nie jest to spowodowane zaburzeniami lękowymi więc trzeba szukać w innym kierunku.

No, ale wyjść z domu musiałabyś,żeby wykonać takie badania, ponieważ nikt do Ciebie nie przyjedzie ze specjalistycznym sprzętem do rezonansu czy eeg etc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

do czasu aż po powrocie z wakacji pojechaliśmy na airshow do Radomia ( a propo za tydzień kolejny, co jest dla mnie niezbyt miłą rocznicą :/ ).

 

Tak. Takie "rocznice" bardzo bolą.

 

Odczuwam niemal fizyczny ból jak tylko dopuszczę do siebie emocje, myśli. Już zbierają mi się łzy w oczach.

 

To znaczy, że coś czai się w środku, a ty nie pozwalasz temu wyjść. Zblokowałaś uczucia Domiś. Znam z autopsji, bo jako dziecko zabroniłam sobie czuć ze względu na trudną sytuację w domu. Taki mechanizm obronny.

 

Jak dobrze zrozumiałam, omdlenia zdarzają się w miejscach publicznych: impreza masowa airshow, szkoła, tramwaj, autobus. Miejsca, w których jest dużo ludzi. Czy omdlenia zdarzały się też w domu??? Bo wycofałałaś się, zamknęłaś się w domu i z jakiegoś powodu tylko tam czujesz się bezpiecznie.

Czy poza omdleniami towarzyszą Ci inne objawy neurologiczne: drgawki, oczopląs, silne bóle głowy, mrowienie w kończynach?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przynajmniej masz chłopaka, który nadal mimo wszystko z tobą jest. mówisz że nie masz nikogo, a to zawsze ktoś i to nie byle jaki. a on cię nigdzie nie wyciąga? na pewno cię wspiera, więc spróbuj się z nim wybierać częściej jak jest jakaś okazja gdzieś, na początku zacznij od blisko położonych miejsc że tak powiem. jednak zgadzam się też z postem powyżej, proponuję porządnie się przebadać właśnie w kierunku neurologicznym, bo widać w twoim wypadku że to ten czynnik jest w największej mierze przyczyną obecnego stanu rzeczy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiola173, no właśnie nie...działka i mama P. to bezpieczne miejsca...ja się tylko przemieszczam z innego domu do drugiego..stamtąd też się nie wychylam z poza 4 ścian...jak jedziemy do mamy P. to jakoś udaje mi się przeżyć podróż, bo jadę tylko z P., a jak już jesteśmy tam to cały czas siedzimy w domu. ew. ja siedzę sama a P. z mamą idą gdzieś coś załatwiać...poza tym to nie kwestia lęków tylko kwestia niemocy :(:( właśnie nad morzem pokazałam że z lękami sobie poradzę. jak miałam silną motywację i pojechałam to z lękami sobie radziłam. a tu nie umiem podjąć próby, działania...TO jest mój największy problem, przez to nie umiem wyzdrowieć, nie umiem zrobić nic,nawet w domu nie umiem się do niczego zmusić....

Monika1974, wiem. chcę zrobić badania. ale nie to jest teraz problemem...tylko właśnie to jak wyjść żeby je zrobić. jak przebić się przez ten mur..jak podjąć jakiś krok...a rezonans i eeg miałam nie raz. eeg nieprawidłowe. podobnoż. ale podobno to nic nie musi znaczyć.

 

-- 19 sie 2011, 21:36 --

 

Sean1, próbowaliśmy tak..próbowaliśmy najpeirw 5 min z psem, potem 10, potem do parku za blokiem..dochodziliśmy najdalej do etapu w parku 30 min. potem ciągle coś wybijało nas z rytmu..i tak w ten sposób ciągle próbujemy ciągle od nowa..ale jak widać nie zdaje to egzaminu.....

 

halenore, w domu też. wiele razy pod prysznicem, podczas hmm golenia nóg np. zemdlałam, podczas wigilii , plus sporo zasłabnięć bez całkowitej utraty ale na granicy. mam drgawki, nie bardzo silne ale jednak. podobno wywracam gałki całkowicie. wybudzam się okropnie. przez następne parę godzin nie jestem w stanie funkcjonować..ale tak jak pisałam...teraz mało mnie to obchodzi, bo dojść tego co mi jest mogę jedynie jak wyjdę z tego w czym teraz tkwię ...a jak z tego wyjśc nie mam zielonego pojęcia :why::why: masz rację, nie dopuszczam emocji, blokuję WSZYSTKO, nawet żałuję że to napisałam jakbym nie miała prawa tego czuć o tym mówić...ale to jest poniekąd mój sposób na przetrwanie..jak tylko zaczynam myśleć, dopuszczać do siebie to mam myśli samobójcze i ból jest nie do zniesienia..

 

-- 19 sie 2011, 21:37 --

 

halenore, no coś Ty, akurat odpisywałam :P

 

-- 19 sie 2011, 21:43 --

 

 

To znaczy, że coś czai się w środku, a ty nie pozwalasz temu wyjść. Zblokowałaś uczucia Domiś. Znam z autopsji, bo jako dziecko zabroniłam sobie czuć ze względu na trudną sytuację w domu. Taki mechanizm obronny.

 

 

tak mi na myśl przyszło..że u mnie też chyba tak było..bo ciągle słyszałam od rodziców " że muszę być grzeczna i nie sprawiać kłopotów bo oni mają problemy z moim bratem" ....no to byłam i nic nie mówiłam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kurde żeby to działało wszystko na zasadzie, wstań i idź to naprawdę nie byłoby problemu...problemem jest to że właśnie mimo chęci nie umiem wstać i iść.... :( i nie wiem jak sobie z tym poradzić. nie wiem jak to jeszcze podkreślić żeby ktokolwiek zrozumiał o co mi chodzi...:(

chcę się leczyć. chce iść na terapię. chcę brać leki. może nawet iść na dzienny albo zamknięty.

ale nie umiem podjąć działania. nie umiem. nie mogę. blokuje mnie coś. nie jestem w stanie. a naprawdę chce się z tego wyrwać, nie wiem co to jest, nie wiem czemu tak się dzieje, nie wiem jak z tym sobie poradzić, żeby móc się leczyć, żeby zrobić coś żeby wyzdrowieć...rok siedzenia tak odbił się na mnie że nie jestem w stanie nic zrobić..często ciężko mi się zmusić żeby iść pod prysznic, nie umiem nawet zrobić czasami tego na co mam ochotę..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dominika92 eeg nieprawidłowe i co...Z tymi lekarzami :evil:

Wiesz zaczynam kminić i zastanawiam się nad padaczką albo narkolepsją. Epilepsja wcale nie musi objawiać się drgawkami, skurczami mięśni i biciem pianki. U niektórych dzieci jedynym objawem padaczki jest specyficzne "zwieszanie się". Niby siedzą normalnie, nie ma powszechnie znanych symptomów choroby, ale podczas takiej formy ataku chory kompletenie traci kontakt z rzeczywistością, nie reaguje na bodźce, nul, zero.

Narkolepsja natomiast może być twoją formą reakcji na stres. Organizm zawsze odreagowuje stres. Nawet u tych "normalnych" zdrowych stres ujawnia się w postaci pewnych objawów. Być może twój organizm tak reaguje. I wtedy oczywiście lęk może być kwestią wtórną. Nie wiem czy w twojej sytuacji nie należałoby załatwić sobie kilkudniowego pobytu w szpitalu z przeprowadzeniem pewnych badań. Poza domem, w stresie jest szansa, że omdlenie powtórzy się i wtedy neurolog mógłby obejrzeć atak "w pełnej krasie"...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz zaczynam kminić i zastanawiam się nad padaczką albo narkolepsją. Epilepsja wcale nie musi objawiać się drgawkami, skurczami mięśni i biciem pianki. U niektórych dzieci jedynym objawem padaczki jest specyficzne "zwieszanie się". Niby siedzą normalnie, nie ma powszechnie znanych symptomów choroby, ale podczas takiej formy ataku chory kompletenie traci kontakt z rzeczywistością, nie reaguje na bodźce, nul, zero.

 

mama mówiła chyba że miałam coś takiego jak byłam mała...poza tym lekarze mówią że zapis jest padaczkowy ale to nie znaczy że mam padaczkę tylko zwyczajne omdlenia które są częścią mej natury :blabla: kiedyś brałam leki na padaczkę. ale to był podobno błąd lekarza. jak tylko wyjdę z domu to chcę po raz setny powtórzyć badania i koniecznie zrobić pionizację mimo że cholernie się jej boję. ale wtedy wywołują omdlenie poprzez zmianę pozycji, i widzą jak to się odbywa...ta..tylko najpierw trzeba właśnie wyjść z tego stanu marazmu..

 

-

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dominika92 no ale kiedyś musisz się 'ruszyć'. a badania to chyba dobry pierwszy krok zwłaszcza że to bardzo ważne może być w twoim wypadku . i chyba sama wiesz że musisz się poświęcić, przebadaj się porządnie, bo czasami trudno coś wykryć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak mi na myśl przyszło..że u mnie też chyba tak było..bo ciągle słyszałam od rodziców " że muszę być grzeczna i nie sprawiać kłopotów bo oni mają problemy z moim bratem" ....no to byłam i nic nie mówiłam.

 

Moi ciągle mieli burzę w związku, więc postanowiłam nie sprawiać problemów, bo obsesyjnie bałam się rozwodu, tego, że ich stracę, że będę musiała wybierać między nimi...masakra :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kochani, ale to nie jest tak że ja się nie badałam. ja pół swojego życia w szpitalach spędziłam, miałam wiele badań, wiele razy, rok w rok powtarzanych itp...mimo to nadal chcę szukać, ale żeby szukać musze jakoś funkcjonować..w momencie kiedy przymrę głodem ale mimo to nie pójdę do sklepu nie wyobrażam sobie iść do szpitala..choć nie powiem czasami mam myśl żeby wyjśc na ulicę zemdleć i żeby mnie po prostu karetką zabrali do szpitala. ale nie umiem tego zrealizować. problemem jest właśnie to że nie umiem iść za impulsem..jak mam lepszy dzień pojawi się myśl a może wstanę pójdę do sklepu. na myśli się kończy, nie potrafię tego pociągnąć dalej...i nie wiem jak to zmienić...bo to że będę się badać jest pewne...ale nawet jakbym teraz jakimś cudem znalazła się w szpitalu to podejrzewam że lekarze, którzy nie wiedzieliby co mi jest skutecznie by mi tłumaczyli że skoro jestem taka znerwicowana to w tym problem i tym się powinnam zając a nie tym że czasem zemdleję bo ludzie mają gorsze choroby. już mi jedna tak pani od diagnozowania padaczki powiedziała, że omdlenia to nic, że muszę to zaakceptować że taka jestem że sobie czasem zemdleję, a że powinnam się leczyć psychiatrycznie. kupa kasy za wizytę, za wszystko i tyle żem usłyszała...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dominika , w kazdym poscie piszesz ze blokuje cie cos, marazm, strach, niemozośc robienia czegokolwiek ze budzisz sie mowisz ze pójdziesz do sklepu i nie idziesz, dlaczego nie idziesz co wtedy czujesz strach, przerazenie, panikę lek jak to jest nasilone czy po rpostu nie idziesz bo nie jestes sie w stanie zebrać, najchcetniej bys siedziała i nic nie robiła. A moze ten brak działania wynika z podswiadomego strachu przed omdleniami. u ciebei na pewno właczył sie stan depresyjny z tego co piszesz i on pogłebia lęki i cie blokuje. Wazne tez w tym wszstkim jaki masz charakter bo ja racxzej nawet jak jest zle zawsze sobie mowie ze bedzie lepijej z natury chyba jestem tak zaprogramowana ze jakoś w to wierze ze bedize lepiej i ze jest szansa.

Ja mam kolęzanke , która mdlała jak była nastolatką własnie bardzo cżesto i nie przeszkadzało jej to w wychodzeniu z domu, a potrafiła gdzies nagle w srodku miastaa odjechac. Jak miała 20 kilka lat to jej to przeszło u niej było to na tle nerwowym poniewaz odezwało sie teraz znowu jak ma ponad 30 i była w trakcie rozwodu a późnej rozstawala sie z następnym facetem , te omdlenia wróciły. Rozmawiałam z nia ostanio i powiedziąła ze ma na to wyjechane. Szukaj przyczny rób badania, idx tez na terapię do psychologa czy psychiatry próbuj. Moze naprawde zakceptuj te problemy z omdlewaniem , powiedz trudno sa , ale szukaj przyczyny dalej, nie przestawaj szukać bo jak jednak bedziesz siedziec w domu to bedzie cie poglebiac jesli idzie o stany psychiczne , coraz bardziej bedziesz sie bała.

Porozmawiaj z mamą wejdź na internet poszukaj dobrego neurologa w Polsce , pojedź z mam do niego, weź całą dokumentację. Opowiedz o objawach o tym ze to nie daje ci zyc i jednoczesnie prowadź terapę psychologiczna, dobrze by było gdyby ci lekarze jakoś sie troche znali i mogli kontaktowac ze soba wrazie czego bo u ciebie bez terapi sie nie obejdzie a czy moze to byc padaczka ano moze , objawy padaczkwe są naprawdę przerózne. moze ci sie uda znaleźć przyczyne a moze nie nie zawsz sie udaje. Moja kumpela ze studiów miala na cos bardzo silne uczulenie tak ze sie dusiła jak ja dopadalo , szpitale, testy, parę lat i przyczyny nie znaleźli jest na lekach najmocniejszych i ciagle zyje z takim czyms z tyłu głowy ze jak dostnaie atak nagle to moze sie udusic , ale wychodzi z domu , stara sie . Idź do lekarzy bo jak nie pójdziesz to zamykasz sobie droge na to ze coś sie zmieni w twoim zyciu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

widze ze niestety nikt nie rozumie co jest moim problemem. ja wiem co musze zrobic, co powinnam zrobic. i gwarantuje wam ze niemal mam liste rzeczy do wykonania jak tylko bede mogla. czy nikt na tym forum nie utknal nigdy w takim stanie...mysle ze tak, ale w duzo mniejszym stopniu bo nie kazdy az tak zaszyl sie w domu jak ja..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może też być tak, że Dominika jak pisała od urodzenia miała problemy neurologiczne i w związku z tym rodzice...wiadomo trzęśli się nad Nią.

Dominiko mogło tak być? Wychowywali Cię pod kloszem?

Wraz z upływem czasu Twoje problemy nawarstwiły się. Teraz nie wiadomo czy omdlenia są z lęku czy neurologicznego pochodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dominika92, Pasman, ma racje.Ja też siedzę całym rokiem w domu.Co rok w listopadzie depresja kładzie mnie do łóżka.Różne mam plany żeby to zmienić bo wiem,że przyczyną depresji jest to ,że nic nie robie,nie mam celu tylko myślę o tym jaka jestem beznadziejna i do dupy.Zawsze broniłam się,że się czegoś boję,że nie mogę ruszyć się z domu,wyprowadzić,poszukać pracy czy szkoły,a powody były naróżniejsze.W końcu moja teraputka mi wytłumaczyła,że ja po prostu nie chcę,że jest mi tak wygodnie w domu przy rodzinie bo ja nie muszę przy nich prawie nic robić i nie jestem za nic odpowiedzialna.Bolesne,ale prawdziwe :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pasman, nie wszystkim ludziom wykształca się nerwica. zresztą ja też tak miałam, do 13 roku życia było mi wszystko jedno. mdlałam, po czym wstawałam i mimo protestów rodziców ganiałam do kina czy na rolki. po prostu się nie przejmowałam. nie miałam nerwicy. nie każdy ma. jak byłam w szpitalu to poznałam dziewczynę z padaczką, tylko że u niej akurat pojawił się lęk, nie chodziła sama nigdzie, nawet do łazienki musiała z kimś iść.

 

Monika1974, trochę tak było. dużo niepotrzebnej paniki. potem wystarczyło że coś mi spadło to rodzice wlatywali do pokoju z przerażeniem, ale trudno ich o to winić, bardziej do nerwicy się przyczyniły zaburzenia mojej mamy, to osoba bardzo wybuchowa, w tamtym czasie kiedy zaczęły mi się lęki w domu non stop były kłótnie, przekleństwa, rzucanie czymś. nie chodziło o mnie ale o brata, ja miałam być grzeczna bo oni mieli problemy z nim.

ale tak naprawdę to przyczyna lęku leży w traumatycznym dla mnie zdarzeniu czyli wyjeździe w góry gdzie zrobiło mi się słabo na lodowcu, na wyciągu krzesełkowym, bardzo wysoko nad ziemią. tam dostałam pierwszego ataku paniki że zemdleję, spadnę i umrę, potem nie było to takie proste żeby dostać się na ziemie, obcy kraj, nie znaliśmy języka, chcieli nas sprowadzić tą samą drogą czyli krzesełkami ale ja byłam w takiej panice że siłą by mnie tam nikt nie zaciągnął...nie mogliśmy się dogadać. w końcu zwieźli nas jakimś skuterem na pewną wysokość, potem jeszcze kolejką. od tamtego czasu mam lęki.

 

kasiątko, u mnie się to nie sprawdza. wcale nie jest mi tak wygodnie. ja zawsze kochałam samodzielność, ruch, zabawę. nienawidzę być na czyimś utrzymaniu, być zależna od kogoś. ja zawsze wszystko sama. więc nie, u mnie to nie jes to że nie chcę. że tak mi dobrze. całkowicie nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dominika92,

ale tak naprawdę to przyczyna lęku leży w traumatycznym dla mnie zdarzeniu czyli wyjeździe w góry gdzie zrobiło mi się słabo na lodowcu, na wyciągu krzesełkowym, bardzo wysoko nad ziemią. tam dostałam pierwszego ataku paniki że zemdleję, spadnę i umrę, potem nie było to takie proste żeby dostać się na ziemie, obcy kraj, nie znaliśmy języka, chcieli nas sprowadzić tą samą drogą czyli krzesełkami ale ja byłam w takiej panice że siłą by mnie tam nikt nie zaciągnął...nie mogliśmy się dogadać. w końcu zwieźli nas jakimś skuterem na pewną wysokość, potem jeszcze kolejką. od tamtego czasu mam lęki.

Wiesz dominika z tym mozna sobie poradzic, ja napadów paniki nie mam z wyjatkiem takich własnie sytuacji,,kiedys dostłm jak byłam na i mprezie i trzeba bbyło przejc po moście bez poreczy. wszyscy bez problemu a ja zaczełam sie trząsc i nie daam rady , kolega mnie przeprowadzil i jeszcze powiedział , ale sie bałąs sam zaczałem sie bac jak ty sie tak bałaś. Póxniej wracałam stopem z kolezanka z wakacji na studiach , i ugrzezłysmy we Wrocku w nocy, jescze jakis palant nas wiózł gdzieś i miał popsute drzwi w samochodzie dostąłm takiej paniki ze zaczęłam płakac i wrzeszczec ze ma nsa wypuscić, odwiozł nas z porotem do Wrocka a ja usiadam na ziemi i zaczeam pałakac i trzeci raz chodziłam ze znajomymi bo jakies jaskini gdzie trzeba było sie spuszczac na linach ze sprzętem, było ciemno i troche jeszcze zabładzilismy ja dostam ataku paniki, ludzie spoko nawet ich to bawiło ja zaczełam panikować i wyc ze tu zostaniemy i umrzemy, kolega podszedł i mnie mocno potrzasnął i krzyknął ze mam sie uspokoić, znaleźliźmy wyjscie ale wychodziło sie na linach i trzeba bylo sie troche czołgac ja dostam znowu paniki , nie mogam wyjsc kolezanka wyszła , kolega wyszedł , drugi zostal i mnie podsadzał a ten co wyszedl mnie wyciagal jak mnie stamtąd wyciagneli to widziałam , ze wszyscy mieli miny nietegie.Powiedzieli, ze niezły panikarz jestem , ale czy jeszcze gdzies kiedys polazłam do jaskini czy bunkra tak, u mnie to dziąło raczej na zasadzie dostania totalnego ataku w tym momencie danym,Później nie czułam juz takiego strachu , chcociaz lek jest u mnie w takich sytuacjach w mniejszym natezeniu jest w stanie sie pojawic. Ja tez mam na to juz wyjechane po prostu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×