Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co zrobić by się nie zabić? Pomóżcie, bardzo proszę


mickey180

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich! Pewnie moderator usunie tego posta, ale zaryzykuję. Poszukuję pomocy i niestety wszyscy znajomi uciekają od problemu.Ja jestem chory na depresję,to już wiem na 100%.Problemy z nią się zaczeły kiedy w wieku 20 lat jak zaczynałem studia zginął mój tata i zostałem sierotą(mama zmarła jak miałem 11 lat).Wtedy oczywiście nastąpiły początki choroby,ale przy pomocy psychiatry i cioci,która choć mieszka daleko ode mnie robiła wszystko,bym to przetrwał - przetrwałem.Podjąłem również pracę.Mimo myśli samobójczych potrafiłem się mobilizować, osiągac dobre wyniki na studiach, wszystko dla rodziców.W 2003 dodatkowo poznałem dziewczynę i choć z daleka układało nam się naprawde super.Po roku chodzenia z nią lekarz stwierdził, że nie potrzebuję leczenia i pozwolił odstawić lek,ja też zresztą widziałem, że już się nie denerwuje i nie dołuję. Dziś mam 26 lat,do niedawna byłem wesołym,szczęśliwym człowiekiem,ambitnym,mającym określone cele w życiu i chcącym je zreazlizować. Jeździłem do niej na weekendy i w wolne dni,a ona do mnie.Owa dziewczyna o 5 lat młodsza,nagle z dnia na dzień zostawiła mnie.Nigdy nie mówiła,że coś ją boli, poza odległością nas dzielącą,ale umówiliśmy się że już w styczniu jak zda maturę to przyjdzie i zamieszka ze mną i zobaczymy jak będzie dalej.Dodatkowo przy odejściu potraktowała mnie jak nieznaczące 0,mówiać zę ona nigdy nie chciała się uczyć,zdać matury.To że się uczyła to była moja wina,bo wywierałem na nią presję psychiczną. Nigy tego wprost ani mnie ani siostrze ani mamie nie mówiła,sama mówiła to dobrzę ze mnie mobilizujesz,że chcesz bym zdobyła lepsze wykształcenie.Dodatkowo przy odejściu powiedziała,że w moim życiu nie ma miejsca dla dziewczyny,bo chce się uczyć i podjąłem kolejne studia podyplomowe,a kiedy spotkania kiedy zabawa?Po cóz to ciągle się uczyć, kobieta potrzebuje czułości ciepła dotyku, a ja tego nie potrafię dać.Czy to tak źle że chcę się uczyć, że chcę znaleźć lepszą pracę by można było normalnie żyć a nie wegetować?Nagle poznałą tego gościa i z dnia na dzieńsobie po porstu odeszła i zrównała mnie do 0.Bolą mnie jej słowa.Od wtedy kompletnie się załamałem. Dodatkowo przez cały ten okres aż do minionego weekendu dawała mi nadzieję, pisząc na gg,że może wróci i wogóle.W weekend powtórzyła jednak wszystko, że jestem bezwartościowym człowiekiem,bo nie potrafię docenić co ona daje,tylko widzę wykształcenie myśląć o przyszłości.Dodatkow powiedziała,że te lata nie miały żadnego znaczenia dla niej, po prostu nikt się nią nie intersował i się dobrze bawiła,a teraz bawi się znacznie lepiej i choć nowego faceta nie kocha to on jest o wiele lepszy bo potrafi docenić kobietę.Wszyscy wokół,cała rodzina tłumaczy mi,że ta dziewczyna ma umysł nastaloatki,że się tak zachowuje chce po prostu poszaleć.PRzyjaciół nie mam,miałem tylko jej znajomych,bo na swoiuch przyjaciołach zawiodłem się po śmierci taty.Ja ją jednak bardzo kochałm i kocham.Nie potrafię się odkochać.Gdzie wyjdę widzę ją, myślę o niej.jak siedzę w domu i próbóję się czymś zająć dzieje się to samo.Dodatkowo cały się trzęsę, serce mi kołacze i kłuje, poce się - typowe dla deprsji.Lekarz psychiatra przepisał ten lek co kiedyś,ale nie ma żadnej poprawy, a wręcz przeciwnie gorzej.Mam myśli samobójcze praktycznie codziennie,rodzina tylko mówi weź się w garść, nie przesadzaj,przytaczają inne problemy.Ale moja psychika jest jaka jest.Naprawdę chciałbym normalnie żyć,ale te myśli o niej cały czas wracają,lek na uspokojenie nic nie daje.Dodatkowo to,że cały czas myślę choć nie chcę powoduje iż w pracy nie funckjonuje normalnie i mam już 2 ustne upomnienia od kierownika.Następna będzie nagana i może wyrzucenie z pracy.Teraz rozumiem dokładnie młodych, którzy targnęli się na swoje życie, to nie jest prawda że samobójca nic nie mówi.W wielui wypadkach ta jak ja szukają pomocy,ale każdy co Ty gadasz i wogóle.Mam już 140 leków nasennych i planuję poważnie się zabić,napisałem też listy pożegnalne. Wciąż jednak jest we mnie jeszcze troche tego silnego dawnego ja(może i dzięki lekom)i wierzcie mi jednak,że wolałbym żyć,ale jak bez przyjaciół,wsparcia ze strony rodziny?Pomożecie mi jakoś?ja możecie to napiszcie również do mnie na mojego maila,może się zaprzyjaźnimy, może jak będę miał z kim pogadac,popisać to będzie zupełnmie inaczej.Proszę pomóżcie.To nie jest użalanie się nad sobą a wołanie o pomoc człowieka

Pozdrawiam i przepraszam że się rozpisałem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiem Ci tak! Moze nie mialam AŻ takich przygotowań do mojej śmierci ale też chxialam popelnic samobójstwo.Byla jednak we mnie zbyt wielka sila i chęć życia by to zrobic. Moze panika ze juz nie zobacze wiosny, zapachu lasu i takich tam. Poprostu musisz WYJŚĆ z domu (czasem na siłe tak jak ja czasem) i dostrzec piękno życia. Na jednej kobiecie świat się nie konczy.Skoro tak o niej pamietasz mimo jej wad (kobieta która mówi takie rzeczy nie zasługuje na to by tak o niej pamietac) to chyba jestes bardzo sentymentalny. Pomysl ile jest kobiet na swiecie.Skoro sie w niej zakochales to zanczy ze potrafisz zakochać sie w innej. Bez TWOJEGO wysilku nic nie poradzisz. Musisz sie zmobilizowac zeby isc dalej. Wiem co mowie. Miesiac temu zmarła moja Mama i do dzisiaj nie moge sie z tym pogodzic ale wiem ze na pewno by nie chciala gdybym sie non stop dolowala. Niestety nie potrafie bo czasem nie idzie mimo ze mam przyjaciol. Czesto musze sie sama zmobilizowac by gdzies z nimi pojsc. Prosze, nie rezygnuj ze swych marzen a na pewno nie raz bedziesz dziekowal BOGU ze tego nie zrobiles. W zyciu jescze bedziesz szczesliwy choc TERAZ zapewne jeszcze w to nie wierzysz ale spokojna głowa! Jesli dasz sobie szanse bedzie lepiej a decyzja o nie popelneniu samobojstwa bedzie pierwszym krokiem ku temu by bylo lepiej!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć. Wiem jak to jest, wierz mi. Oczywiście mówienie, że wszystko będzie dobrze niczego nie zmieni, ale za kilka miesięcy będziesz mógł spojrzeć na to inaczej. Wiem, że z takiego zawodu trudno jest się podnieść ludziom słabym psychicznie - samam najlepszym przykładem. MI to zajęło jakiś rok, chociaż do tej pory jak o tym pomyślę, to coś mnie kłuje, choć minęło 8 lat.

Nie będę się wywnętrzać na forum. Jak chcesz pogadać, napisz do mnie na PW (maila). pozdrawiam.

Acha! I odstaw te tabletki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiem ze cokolwiek napisze teraz do ciebie i tak bedzie mialo niewielkie znaczenie. pisze tylko dlatego zebys wiedzial ze nie jestes sam...ze sa ludzie ktorzy poznali twoje problemy i chca ci pomoc. choc z drugiej strony pisze byc moze dlatego ze sama nie jestem w najlepszej formie i tym badziej cie rozumiem. roznice sa tylko takie ze moi rodzice zyje natomist moja mama od kilunastu lat jest chora na depresje. z roku na rok jest coraz gorzej . ja nie moge sobie poradzic z jej choroba i strasznie to znosze...czasem zastanawiam sie czy ja tez nie jestem na cos chora bo nie ma dnia zebym nie ryczala z byle blachego powodu. do tego ostatnio zostawil mnie chlopak ktorego tak bardzo kocham i potrzebuje. po 3 tygodniach ciszy napisal tylko ze nie chce abym byla jego sumieniem i ze dalsza znajomosc ze mna bylaby dla niego zbyt trudna....wiec jak sam widzisz doskonale cie rozumiem...i prosze...nie rob sobie krzywdy-nie warto!! pozdrawiam. 3maj sie

ps.jesli bedziesz chcial pogadac to bardzo chetnie z toba porozmawiam np.na gg.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mickey czasami ludzie nawet nie zdaja sobie sprawy jak krzywdza druga osobe.rozumiem ze cierpisz z powodu straty ukochanej, widzisz ja wszedzie gdziekolwiek sie ruszysz..zawsze tak jest jak ktos zostaje porzucony. zastanawiajace jest to ze widzi wtedy i wspomina tylko te cudowne chwile, zapomina o tych zlych, nie mysli o tych okrutnych slowach ktore ci powiedziala. widac ze jest bardzo niedojrzala. nikt nie powinien na sile byc z drugim czlowiekiem ale zerwac trzeba z wyczuciem i szacunkiem dla czasu spedzonego razem i szacunkiem dla samej osoby.widac ze powodem zerwania bylo to ze znalazla sobie innego, nie to ze ty sie uczysz a ona nie. to tylko wymowki. rozstanie zawsze boli. ale wierz mi czas leczy rany. to przyslowie stare jak swiat bedzie zawsze tak samo aktualne.mimo ze w pewnym momencie czlowiekowi sie wydaje ze nie ma sensu zyc bez niej, ze nigdy jej nie zapomni, prawda jest taka ze zapomnisz. z czasem zapomnisz i bedziesz umial kochac na nowo kogos kto na to zasluguje.bedziesz szczesliwy.nie rezygnuj z tego co daje zycie. potrafi byc okrutne ale potrafi tez byc cudowne.jestes silnym czlowiekiem, wiele wycierpiales, zycie dalo ci porzadnego kopa.ale pamietaj w przyrodzie panuje rownowaga. kiedys los wynagrodzi ci te zle chwile.znajdz sobie cel w zyciu. moze masz jakies hobby na przyklad karate - poswiec sie temu calkowicie, stawiaj sobie codziennie poprzeczki i je pokonuj, walcz a zobaczysz ze wszystko sie odwroci. jestes mlody ambitny madry wrazliwy, przed toba tyle lat...zarabiaj pieniadze zebys mogl podrozowac, zwiedzic inne kraje, przepiekne krajobrazy, inne kultury, cieszyc sie sloncem na piaszczystej plazy, kapac sie w cieplym morzu.pomysl ile wspanialych rzeczy ma zycie do zaoferowania.zyj tak zeby twoi rodzice ktorzy patrza na ciebie byli z ciebie dumni. jak jest ci zle pomodl sie i rozmawiaj z nimi, oni gdzies tam sa i cie slysza.a milosci w zyciu jeszcze prawdopodobnie niejednej zaznasz. czas leczy rany pamietaj. to co boli dzisiaj, jutro bolalo bedzie juz mniej.trzymaj sie. jak chcesz pogadac to napisz na priva.wierze w ciebie!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy smierc zaglada w oczy dostajesz nagła chec zycia...26 lat dopiero masz wiele cie jeszcze czeka...wiele dobrego bo gozej byc juz nie moze...ja przestałem pic,bo chce zyc...zycie mnie bije ja wstaje i ide dalej...bo raz kiedys smierc mi w oczy zajrzała...mineło juz 9 lat,przezyłem wiele,i upadków i wzlotów ale wiem jedno-trzeba zyc bo zycie jest piekne...dzis mam wielkiego doła,ale to chwilowe,bo bedzie lepiej...a wiec wyrzuc tabletki tak jak ja alkohol bo moze doprowadzic do złego...chcesz porozmawiac?napisz na PM.Pozdrawiam serdecznie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie wszyscy!

Dziekuję za to, że się zainteresowaliście tym co napisałem. Postaram się do każdego z osobna odpisać. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, co piszecie, ze nie warto, że będą lepsze dni i wogóle.W końcu już tyle przeszedłem ciężkiego. To mnie jednak wciąż przerasta, nie mam jeszcze na tyle siły bywyrzucić te cholerne tabsy. Ponoć "Samobójstwo nie jest kwestią wyboru, następuje, gdy cierpienie przekracza siły do walki z nim" a teraz tak jest u mnie.Co prawda nie przekracza jeszcze i dzięki wam mam nadzieję że nie przekroczy. Naprawdę potrzebuję teraz wsparcia, muszę mieć komuś się wygadać, wyżalić, bo inaczej będzie źle.A naprawdę nie mam tu żadnych znajomych, a poprzez rodzinę nie moge liczyć że kogś poznam, bo już dawno próbowałem. chciałbym nie tylko móc napisać maila wyżalającego, ale i pogadać przez gg czy telefon czy też smsa, tylko dzięki temu mógłbym przetrwać ten cholerny ciężki czas, a wierzcie mi że wczoraj to normalnie wychodziłem z siebie. Gdybym miał inne towarzystwo w pracy, ale mam kobitki po 50 które nie bardzo rozumieją co jest grane i wogóle. No więcej nie będe się rozpisywał. Po prostu chcę was poznać, zaprzyjaźnić się skądkolwiek jesteście bo tylko w was już nadzieja. Oczywiście ja też chętnie wysłucham i może coś doradzę, gdyż zawsze byłem otwarty na 2 człowieka i jak widać płacę za to wysoką ceną nie mając przyjaciół, znajomych, dziewczyny.Wracam codziennie do 4 pustych ścian i totalna pustka.nie tak prosto zająć się nauką czy czymkolwiek. Ale już dzięki wam wierzę i liczę na was. Zmykam tymczasem do pracy, mam nadzieję że będzie dziś lepiej,bo wczoraj wiele nie pracowałem, a jedynie płakałem i się cały pociłem z nerwów. Czekam na kolejne sygnały od was

Pozdrawiam wszystkich

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesli masz tylko 4 sciany to staraj sie tam tylko spac,przebywaj z przyjaznymi ludzmi,i wyrzuc tabsy nie beda Ci potrzebne,nie trzymaj ich bo to jest tak jakbys bawił sie odbezpieczonym granatem a zycie jest piekne tylko trzeba nauczyc sie cieszyc z małych rzeczy z tego ze sie jest.Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Proszę Cię, nie rób tego! Nie warto, nawet jeśli teraz sądzisz, że to jedyne wyjście.

 

Ja też chyba powoli popadam w depresję, jestem tegoroczna maturzystką, od października miałam zacząć nowe życie, studia w Toruniu. 120 km dalej miałam zostawić rodziców, kochanego brata i chłopaka. Moim marzeniem były studia dzienne psychologii, ale ponieważ w na UMK takich nie ma, postanowiłam iśc na socjologie lub pedagogikę. W ostatni dzień składania papierów i wpłacania wpisowego mama stwierdziła, że nie ma nawet tych 80 zł do wpłaty. Akurat wtedy mieliśmy ciężką, nieprzewidzianą sytuację finansową. Płakałam jak małe dziecko, ale ponieważ, jak pewnie każdy, miałam wyjście awaryjne, jeśli chodzi o szkołę. Była to PWSZ w Ciechanowie, którą wybrałam właśnie tak "na wszelki wypadek" . Powoli godziłam się z tym, że moje marzenia przepadają i tłumaczyłam sobie, że w tamtej szkole też może być fajnie. Aż pewnego wrześniowego dnia dzwoni do mnie koleżanka z liceum, że ma załatwione pół-darmo mieszkanie w Toruniu, może zdecydowałabym się na studiowanie tam zaocznie i szukanie pracy. Myślałam, że spadła mi z nieba, słyszałam, że najlepsi na zaocznych mogą starać się o przeniesienie na dzienne. Był tylko jeden problem- terminy na większości kierunków minęły... Pozostało tylko kilka, m. in. filologia polska, na którą, do tej pory nie wiem dlaczego, się zdecydowałam. Nadszedł w końcu 6 października, dzień wyprowadzki. Przyjechałam do Torunia z Marcinem, zestresowana i zdenerwowana, zamiast podekscytowanej i zadowolonej. Następnego dnia miałam rozpoczęcie, wszystko było w porządku do momentu, w którym zdałam sobie sprawę, że nikogo tu nie znam, w mieszkaniu zostałam sama, wszyscy najbliżsi są tak daleko. Spanikowałam i następnego dnia po wykładach spakowałam torbę i wróciłam do domu. Wtedy jeszcze myślałam, że wrócę do Torunia, że to taki pierwszy szok, że wszystko się ułoży. To była sobota, 7-ego. W środę wróciłam do Torunia, przecież w weekend miałam następny zjazd. Koleżanka Z liceum, z którą zamieszkałam, okazała się nieznaną mi w ogóle osobą, liczyłam, że jeszcze bardziej będziemy trzymać się razem. Jak się myliłam... Ilona nawet do mnie nie próbowała zagadywać, nie jadła ze mną w kuchni, tylko szła do swojego pokoju, ciągle powtarzała, czego to ona sobie nie życzy, jeśli chodzi o stan mieszkania. Po pewnej kłóni miałam dość. Mam problemy z sercem, więc to się bardzo na mnie odbiło. Pokłóciłyśmy się, ona wyszła na wykłady, a ja zaczęłam pakować ostatecznie walizki, zadzwoniłam po mojego kochanego chłopaka, który po mnie przyjechał. Gdy Ilona wróciła, ja byłam już gotowa na wyjście, ona zamknęła się w swoim pokoju, widać było jej to bardzo na rękę. Wróciłam do domu, w weekend miałam kolejny zjazd i to właśnie po tym zjeździe zdałam sobie sprawę, że wybór kierunku był bardzo pochopny, że kierowałam się głownie wizją mieszkania w większym mieście z koleżanką itd. Ponieważ były to studia zaoczne, za które co miesiąc płaciłam 370 zł, zrezygnowałam. To jedyna decyzja, jakiej nie żałuję, wiem, że filologia nie jest dla mnie i jej kontynuacja byłaby jeszcze gorszym posunięciem. Do tego liczyłam, że utrzymam kontakty z ludźmi z liceum, ale bardzo się myliłam... Oni też zaczęli studia w większych miastach , logicznie, tym byli teraz zajęci. Tak więc zostałam sama jak palec, bez pracy, z roczną przerwą w nauce, bez ani jednej znajomej duszy, tylko mama, brat i chłopak... Zamknęłam się w czterech ścianach, w których się duszę... Wszystko wydało mi się bez sensu, bez celu, nic mnie nie cieszy, każdy dzień jest taki sam, ciągle sprzątanie domu, prasowanie i zbijanie czasu. Sama sobie nie poradzę, to już wiem, prosiłam o pomoc najbliższych, ale oni nie widzą istoty rzeczy, tylko małe załamanie, bo "taka pogoda"... Ostatnio po raz kolejny bez powodu płakałam, mój chłopak ma mnie już chyba dość, bo powiedział, że to nie sztuka się mazać, że mi chyba to pasuje, że przesadzam, jak sama będę wiedziała, co mi jest, to dopiero mam się do niego zgłosić... Kolejna osoba, która mnie rani... Nie wierzyłam, w to, co usłyszałam, to naprawdę podcina skrzydła, a już tym bardziej komuś, kto sam nie ma siły ich podnieść... Też myślałam o samobójstwie, ale ponieważ wierzę w Boga, wiem, że samobójcy są potępieni, nie otrzymują zbawienia, z resztą nie mam odwagi tego zrobić... Marzyłam, żeby zachorować na coś nieuleczalnego. Ale, chociaż ciężko mi w to wierzyć, nie warto tracić życia... Szkoda go, choć to ono tak daje nam w kość. Wierzę, że są sposoby na wyleczenie z tego takich ludzi jak Ty, czy być może ja... Pamiętaj: iskierka nadziei umiera ostatnia... I choć Tobie może się wydawać, że ona też już zgasła, to tak nie jest, bo Ktoś czuwa nad Tobą, Kogoś interesujesz, Ktoś cieszy się z Twoich sukcesów i cierpi razem z Tobą. Możliwe, że teraz nie czujesz Jego nieobecności, ale On jest bez przerwy przy Tobie, On bez Ciebie nie istnieje... Uwierz w to, bo naprawdę jeszcze wiele w życiu jest do osiągnięcia.

On Ci pomoże, Twój Anioł Stróż.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witaj pocahontaz.

Nie zamykaj się w cztrech ścianach. Znajdż sobie jakieś zajęcie, nawet jakąś dorywczą pracę. MOże byłaś dobrym uczniem i mogłabyś udzielać korepetycji dzieciakom z podstawówki albo gimnazjum? Nie stracisz kontaktu z nauką, to ważne.

Jeśli Twój chłopak Cię kocha, postara się zrozumieć. Oczywiście od "zwykłego", zdrowego człowieka też nie można zbyt wiele wymagać. pzdr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesli masz tylko 4 sciany to staraj sie tam tylko spac,przebywaj z przyjaznymi ludzmi,i wyrzuc tabsy nie beda Ci potrzebne,nie trzymaj ich bo to jest tak jakbys bawił sie odbezpieczonym granatem a zycie jest piekne tylko trzeba nauczyc sie cieszyc z małych rzeczy z tego ze sie jest.Pozdrawiam.

 

Madrze piszesz Adas - przebywaj z przyjaznymi ludzmi, tylko ze problem w tym ze ja takich wogole nie mam. Nie mam z kim przebywac, pogadac, tylko Wy i to forum mi zostaliscie:( Internet to caly moj swiat. Czuje sie znacznie lepiej,ale tylko dzieki tabsom uspokajajacym no i tez dzieki temu co tu czytam i ze niektorzy z was napisali do mnie jeszcze na priwa i gadaja ze mna przez gg.I to sa te male rzecz z ktorych sie ciesze:) Ale jak wyjde z pustych scian sam to wszystko prsyka,wracaja mysli i wogole.Wciaz jestem w punkcie wyjscia i oddalbym wszystko by sie ruszyc do przodu

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mickey180, przeczytałam Twój post z uwagą i bardzo mnie poruszył. Nie mam takich problemów jak Ty- mam swoje, inne, nie znaczy mniej ważne. Dla każdego jego własna tragedia wydaje się największą i jest to zrozumiałe. Nie jestem w Twojej sytuacji, nie mogę do końca wiedzieć jak się czujesz, ale mogę sobie to wyobrazić. Problem depresji znam, ma go moja mama, ale dopiero w pt idę z nią do lekarza i wiem ,że jej to pomoże. Sama też mam swoje kłopoty, ale wiem ,że muszę być silna, bo ktoś bardziej potrzebuje mojej pomocy.

Bardzo przykre jest to, że jesteś sam. Moja mama nie jest – ma mnie, tatę, mojego brata a i tak sobie nie poradziła z tym, co dzieje się w jej głowie. Mogę domyślać się, wiec co dzieje się z Tobą , kiedy nie masz żadnego oparcia.

Dobre jest jednak to, że zdajesz sobie sprawę z problemu i prosisz o pomoc-to duży +. Bardzo dobrze, że znów poszedłeś do lekarza i chcesz z tym walczyć. Piszesz, że lek, który przepisał nie skutkuje. Z tego, co wiem może zacząć działać dopiero po 3-4 tygodniach, a w tym czasie twój zły stan może się nawet nasilić, włącznie z myślami samobójczymi. Musisz to wytrzymać, jesteś silny to widać. Gdyby nastrój się nie poprawiał może trzeba będzie zmienić lek, ale na pewno Ci któryś pomoże.

Poza tym, rację mają inni- nie powinieneś być sam. Jeśli nie masz nikogo, z kim możesz bezpośrednio pogadać, zastanów się nad psychoterapią. Obawiam się, ze leczenie tylko farmakologiczne w Twoim przypadku może nie pomóc. Nie bój się tego, nie pomyśl o tym negatywnie, zaufaj terapii. Tacy ludzie potrafią naprawdę pomóc. Pomagają odnaleźć sens życia - co samemu może być bardzo trudne. Może terapia w grupie? Wtedy są ludzie blisko Ciebie (a nie tylko przez kompa, jak my), którzy mają ten sam problem i czujesz ,ze nie jesteś sam. Wiem ,że to, co piszę może wydawać się górnolotne i książkowe, ale ja w to wierzę i w ludzi , którzy mają odpowiednią wiedzę i doświadczenie by pomagać innym. Wiem też ,że depresja jest uleczalna a Ty się nie poddasz.

Oprócz leków i terapii, powinieneś znaleźć swój cel w życiu. Zresztą w tym tez może pomóc terapia. Pasję i zainteresowanie, które pomoże Ci czerpać z tego, co robisz radość i da satysfakcję. Ale wiem też ,że bardzo trudno jest znaleźć coś takiego. Może zastanów się co robiłeś wcześniej , co ci sprawiało przyjemność. Lub znajdź coś zupełnie innego. Pochłonie to twoje myśli i zaangażowanie, Może pozwoli poznać ludzi o tej samej pasji. Piszesz, że wracasz sam do pustego domu. Może mógłbyś sobie pozwolić chociaż na psa? Nie zastąpi on człowieka, bo nie porozmawia z Tobą, ale będzie Cię wiernie kochał i zawsze wysłucha. Mnie też w pewnym momencie zabrakło tego czegoś w życiu. Kupiłam cudowną Labradorkę, która jest moim szczęściem. Nawet jak jest mi źle musze się zmusić do wyjścia na spacer( poznajesz przez to miłych ludzi) bo wiem,ze ona tego potrzebuje. Poza tym zawsze czeka w domu i radośnie mnie wita. A kiedy patrzę w jej oczy to widzę całe dobro i piękno tego świata. Zbzikowałam na jej punkcie, ale wiem, że to dobre, bo pcha mnie do przodu. Pomysl o tym , może to nie jest zły pomysł? Ja tak znalazłam swoją pasję, Ty może znajdziesz inną.

Wiem też, że nie użalasz się nad sobą tylko wołasz o pomoc. Proszę zajrzyj jeszcze raz do lekarza, i zainteresuj się psychoterapią. Pomoże Ci zrozumieć wiele rzeczy, nie rozwiąże twoich problemów, ale nauczy jak masz sobie z tym radzić. Przede wszystkim spróbuj zaufać. I odezwij się tutaj, powiedz chociaż jak widzisz to co napisałam? Albo wiesz co nie zastanawiaj się nad tym ,po prostu poproś lekarza o polecenie terapeuty i idź do niego. Ja to wszystko zrobię z moja mamą i wiem ,że i Ty i moja mama wygracie z depresją. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Realizacja największego życiowego celu i szukanie nowych, jeszcze większych. Spójrz na swoje życie z dystansu i pomyśl, jak najlepiej je wykorzystać. Miałem takie problemu już w wieku 16 i gdyby nie realizowanie celów [chociaż nikt nie wierzył, że mi się uda] pewnie bym sobie nie poradził.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Realizacja największego życiowego celu i szukanie nowych, jeszcze większych. Spójrz na swoje życie z dystansu i pomyśl, jak najlepiej je wykorzystać. Miałem takie problemu już w wieku 16 i gdyby nie realizowanie celów [chociaż nikt nie wierzył, że mi się uda] pewnie bym sobie nie poradził.

 

Hej wariott!!

 

Problem w tym, że ja realizowałem największy życiowy cel jak byłem z nią i ten fałszywy(z czego juz daje sobie sprawe) powód jej odejscia własnie był moim celem - nauka.Chciałem się uczyć jak najwięcej by coś osiągnąć, by znaleźć dobrze platna prace, by nie tylko egzystowac w tym swiecie, ale moc zyc jak wielu ludzi. Co nie oznacza ze ja zaniedbywalem z powodu tego celu., Jak juz pisalem jej sie to podobalo,ze mysle dobrze o naszej przyszlosci i wogole. Widzisz kiedy teraz ona odeszla i kiedy nie mam znajomych na miejscu, kiedy wpadlem w taki stan to juz nie potrafie a przynajmniej na razie realizowac tego celu.Zbliza sie kolokwium a ja za wiele nie umiem i nie wiem jak bedzie.Choc ostatno czulem sie lepiej i cos tam robilem, a to dzieki temu, ze niektorzy ludzie po przczytaniu mojego posta odezwali sie do mnie. Poki co niestety wciaz nie potrafie w pelni realizowac tego celu. U mnie wrecz przeciwnie do Ciebie, wszyscy wierzyli, ze mi sie uda i udalo po smierci taty skonczyc studia, a teraz nie potrafie z powodu jednej dziewczyny zreazlizowac, czy tez skonczyc plany.Choc wierzyli we mnie to teraz sie wszyscy odwrocili, cala rodzina, bo mysleli ze w ten sposob daja mi konpniaka mnie zmobilizuja,ale wyszlo odwrotnie. No coz zobaczymy co przyniesie czas i wasza pomoc.

 

[ Dodano: Sob Lis 25, 2006 8:35 pm ]

Hej Zuzko25 i wszyscy!

 

Przeczytalem wszystko co napisalas Zuzko. Bardzo sie ciesze,ze jestes kolejna osoba ktora wogole zainteresowala sie tym tematem i napisala cos.

Wypadaloby wogole napisac do was wszystkich na czym teraz stoje. Wiec niby czuje sie znacznie lepiej, ale nie do konca. Zaczely chyba wreszcie dzialac leki, ale przedwszystkim to, ze niewiele osob(ale zawsze ktos), ktore nawet nie pisza na mojego posta skontaktowalo sie ze mna i klikaja,czy tez smsuja, a nawet rozmawiaja - nie pozawalajac mi w ten sposob dusic sie w tych 4 scianach i myslec. OCzywiscie wasze posty to tez bardzo duzo, czuje ze nie jestem sam, jednak zrozumcie - te 4 puste sciany i przeczytanie kilkakrotnie tego samego posta nie zawsze pomaga.

Mimo lepszego samopoczucia, tak ze moglem nawet sie troche pouczyc wreszcie i nie myslec o niej,funkcjonowac jakos w pracy, ostatnio miewam coraz czestsze "ataki", kiedy wszystko nagle wraca jak bumerang. Dzieje sie to zwlaszcza kiedy wychodze na ulice idac do sklepu, gdzie widze mlodych ludzi usmiechneitych idacych razem zwarta grupka, czy tez nawet 2 osoby ktore ida razem i ze soba gadaja, kazdy z kims zawsze gada, a ja Jesli nie mam w tym momencie(a zwykle nie mam)z kim pogadac to jest strasznie. Wtedy tylko mysl o smierci i polknieciu tych tabletek daje mi swiety spokoj. I zaczyna sie wewnetrzna walka, a wtedy nie mogac funkcjonowac normalnie wszystko chrzanie. Tak bylo ostatno w pracy, popelnilem powazny blad, ale tylko dzieki pani ktora odchodzi wkrotce na emeryture, nie wylecialem z roboty, bo wziela to na siebie. Tak wogole to wczoraj polknalem na "probe"(bo sie zdenerwowalem probojac pomoc jednej z czlonkow tego forum) 20 Stilnoxow + alkohol, ale dzis sie obudzilem, co prawda bardzo bardzo dlugo spalem a po przebudzeniu okropne bole glowy,brzucha, wymioty. Tak wiec mozg moj dzisiaj za dobrze nie pracuje. To byla glupota,ale nastepnym razem moze byc jeszcze gorzej.

Tak wogole to bylem w miedzy czasie u innego lekarza jeszcze, a ten zmienil mi leki(przy okazji zdobylem kolejne bezno na sen). Ten lekarz z kolei kiedy tak normalnie rozmawialismy i tlumaczylem to co wy tu piszecie, ze rozumiem iz ona nie jest tego wearta i takie tam rzeczy stwierdzil po moich wypowiedziach(a akurat wtedy czulem sie normalnie), ze jednak to nie jest depresja, sa to jedynie ataki stanow depresyjnych, ale trzeba bedzie pobrac leki i przejdzie. No ale te bumerangi kurcze wracaja. sluchajce ja wiem, ze jestem mlodym, inteligentym czlowiekiem, ponoc i przystiojnym(to nie moja opinia!),mam(mialem) cel w zyciu i nie warto, a jednak brak tej 2 strony(nie chodzi o dziewczyne) przyjaciela do ktorego mozna pojsc pogadac,zadzwonic, czy tez pojechac nawet jesli jest daleko i mile spedzic czas to dla mnie w tej chwili jest najwieksza udreka. Piszecie,ze trzeba wychodzic, no i co z tego jak wyjde nawet pojde do jakiego baru czy pubu to po prostu nie potrafie podejsc zamienic slowa z jakas dziewczyna, zreszta wieksaosc jest zajetych albo jest z wlasnym towarzystwem. Ja tez bym tak chcial. No a z kolei co przeciez nie podejde do goscia pijacego piwo i zaczne z nim gadac,by sie wkrecic w jakies grono. To nie jest takie proste. Popatrzcie sami jak wy kogos poznawaliscie, przewaznie gdzies z jakims znajomymi czy 1 znajomym szliscie i jakos w gronie tak razniej inaczej .Kurcze ja tu naprawde nikogo nie mam. Moj jedyny kolega albo nie ma czasu,albo zajrzy tylko na chwile, bo wolny czas spedza z dziewczyna i nie chca nigdzie isc ze mna. Zostaliscie mi wiec tylko Wy, ludzie poznawani przez internet, ktorzy sa otwarci na 2 czlowieka i wierza, ze ten siedzacy po 2 stronie niekonicznie musi byc jakims glupkiem, czy tez bardzo chory. Zrozumcie, po prostu tak mi sie ulozylo zycie - teoretycznie niczego mi nie przeciez nie brakuje, nie moge narzekac , ale jednak chciec pojsc np na kregle, a nie miec z kim, czy wyjsc do kina itp to jest dla mnie problem. Tak wiec zrozumcie moj problem to nie tylko to ze nie mam ukochanej osoby, ze ja utracilem(choc to tez cholernie wciaz boli!) w danej chwili, ale rowniez brak wlasnie przyjaznych dusz, z ktorymi moglbym jakos spedzac czas jak to wszyscy mlodzi. Tak wiec dzis jest weekend i bumerang zaatakowal znowu(ja to w weekendy niezjazdowe), ale piszac tu chwilowo odsuwam swoje czarne mysli, bo wierze, ze mnie wreszcie w pelni zrozumiecie i napewno jakos pomozecie.

Zuzo25 jesli chodzi o pieska juz dawno rozwazalem taka mozliwosc, ale wiesz ja dojezdzam do pracy przeszlo godzine, tak wiec wiekszosc dnia mnie nie ma i nie mialby kto z tym psem wychodzic. PRzeciez jakbym dobral fajna rase i znim wychodzil to sobie zdaje sprawe ze od razu dzieki temu mnostwo fajnych osob moglbym poznac, bo kazdy podszedl cos tam zagadal. Co do twojego pomyslu z psychoterapia to musze ci powiedziec ze probowalem po smierci taty i po 5 sesjach zrezygnowalem, bo nie dawalem rady, choc wszystko co piszesz i wierzysz na jej temat jest napewno dobra - niesetty nie kazdy daje rade przez to przejsc. Jesli chodzi o terapie grupowa to trwa 10 tygodni i jest w szpitalu psychiatrycznym, tak wiec odrzucam ta mozliwosc choc mialem ja juz proponowana. Zbyt dlugie zwolnienie lekarskie, dodatkowo pobyt w takim szpitalu odbije sie na pracy - zaklad moze i pewnie by zwolnil mnie.

Tak wiec sluchajcie piszcie na forum co o tym wszystkim myslicie, ale przedewszystkim zarpaszam na priv.

Z gory dziekuje za wszystko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj.Milosc jest bardzo "trudna",nie wystarczy kochac.Trzeba rowniez rozumiec druga osobe.Takie zwiazki jak twoj na odleglosc,zwykle tak sie koncza.Nie ma wtedy poczucia takich wiezow,brak osoby,ktora nie jest na wyciagniecie reki,brak pocalunkow na codzien,brak poczucia bezpieczenstwa itd.Wiem niestety cos o tym i niby jest sie z kims a jakby nie bylo.Ale to nie jest regula,ludzie,ktorzy maja siebie na codzien,tez sie rozstaja.Dlatego,ze cos sie konczy,czegosc zaczyna im w zwiazku brakowac albo maja tego przesyt.Takie jest zycie i tacy jestesmy my ludzie.Jednak nie mozna sobie przez milosc rujnowac calego zycia,takie ucieczki sa nie potrzebne.Musisz zaczac sie uczyc zyc bez niej,bo przeciez nic na sile sie zrobic nie da.Obwiniac kogos czy samego siebie tez zbedne bo przeciez tak bardzo jestesmy rozni od siebie.I choc czasem zycie wydaje sie nam bez sensu zawsze trzeba szukac.Szukac szczescia dla siebie.Wiesz,dobre znajomosci mozna znalesc I tu ,w swiecie wirtualnym.Zawsze znajdzie sie ktos kto wyslucha i wesprze.Jednak warto porozgladac sie wokol siebie,wokol wlasnego otoczenia.Nie mozna sie zamykac,calkowita izolacja od ludzi to tragedia.Trzeba przede wszystkim nauczyc sie zyc dla siebie.

Pozdrawiam i zycze wiele dobrego.

Trzymam kciuki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie umiem podpowiedzieć co zrobić, żeby poznać nowych, fajnych ludzi, bo tego nie potrafię odkąd pamiętam.

Nie wiem co to znaczy przeżyć zawód miłosny, i choć ludzie mówią, że najlepiej się odkochać, to myślę, że na razie powinieneś być raczej ostrożny. Nie podejmuj w takim okresie ŻADNYCH ŻYCIOWO WAŻNYCH decyzji.

Leków nie popija się alkoholem - to zdanie równie prawdziwe, jak fakt że ogień nie jest przyczyną orgazmu.

Piszesz o studiach, teraz o studiach podyplomowych, do tego odpowiedzialna praca - a może ty za bardzo przemęczasz mózgownicę, może trzeba trochę odpocząć, zrobić coś dla siebie, nie dla Rodziców, dziewczyny, czy kogokolwiek innego.

W przeszłości wytrzymałeś trudne momenty, czemu teraz nie miałbyś wytrzymać i tego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sluchajcie mam taki problem otoz pojawilo mi sie takie cos ze strasznie czuje sie nie szanowany w towarzyswie kumpli itd caly czas wydaje mi sie ze sie ze mnie po cichu smieja, ze jestem jakims obiektem zainteresowania przez smiech, i caly czas wydaje mi sie ze robie rzeczy przez ktore trace w ich oczach. Staram sie jak moge dbam o wyglad, chodzilem na silownie, nie probuje robic raczej nic glupiego, kazda wypowiedz przemyslam pare razy zanim cos powiem a mimo wszystko mam to wrazenie straszne, to mnie po prostu dobija! Jak wroce z jakiegos spotkania analizuje kazda wypowiedz i czuje sie nikim! poniewaz wychodzi na to ze jestem nie szanowany i obiektem smiechu! To jest straszne uczucie bo czuje sie jakbym nie mial juz zadnego kumpla (bo moze nie mam) ze juz jestem nikim. Caly czas mysle ze mi sie trafiaja takie rzeczy zeby mnie ponizyc co innym nie ze ja mam pod tym wzgledem gorzej. Dodam jeszcze ze mam nerwice natrectw i nerwice lękowa i polaczyc te wszystkie rzeczy to sie rowna temu co napisalem w temacie bo tego sie NIE DA WYTRZYMAC!

 

POMOCY

 

edyt.temat//Jaskowa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj kochany. Zapewniam, że nikt się z Ciebie nie śmieje. Niska samoocena, brak pewności siebie, brak wiary we własne możliwości to wszystko powoduje, że odbierasz wszystko w taki właśnie sposób. Sam sobie wmówiłeś, że tak jest. Nie obraź się, ale moim zdaniem sam siebie nie szanujesz. Musisz zmienić nastawienie względem samego siebie. Wtedy zaczniesz widzieć wszystko inaczej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lusi ma rację!!

 

kazda wypowiedz przemyslam pare razy zanim cos powiem

a może właśnie to jest błąd. Nie analizuj tyle. Tez tak robiłam - dokładnie i nie wyszło mi to na zdrowie. Analizowanie tylko dobija, bo zawsze się można czegoś doszukać co było nie tak. Spróbuj czasem być spontaniczny. Moi znajomi inaczej na mnie spojrzeli, kiedy się okazało że ja też czasem powiem albo zrobię coś głupiego. sama byłam zdziwiona

Mam wrażenie że ludzie krzywo czasem patrzą na ludzi, którzy starają się być idealni. Nie przejmuj się jak czasem coś palniesz - każdemu się zdarza. twoim kolegom pewnie też. Na pewno się z Ciebie nie śmieją. Wiem, że to trudne ale spróbuj nabrac do siebie trochę dystansu - ja też się staram. jako idzie i jest lepiej, czego i tobie życzę. Trzymaj się. Będzie dobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też tak miałam,kiedyś było to bardzo silne.Wysublimowane słowa i w ogóle, potem analiza, co dobrze powiedziałam,a co źle, teraz też sie zdarza,ale staram sie nie analizowac, bo można zwariowac, staram sie rozluźnic i mowie sobie"daj spokoj, to ty tak uwazasz, nie inni" i jest lepiej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×