Skocz do zawartości
Nerwica.com

mam blok przed skończeniem ważnych rzeczy


still

Rekomendowane odpowiedzi

witajcie :)

 

ciężko tak siebie streścić w paru słowach :) wybaczcie uchybienia...

zacznę od 'po co'?

by znaleźć podobnych sobie...choć każdy z nas innych trosk zbudowany...podobieństwo koi, że nie jestem 'dziwakiem', że 'to tylko choroba', że 'nie tylko ja'

liczę na dystans wobec siebie dzięki Wam, może uda się odwzajemnić wsparciem :)

z czym?

z nerwicą, jak mniemam

na studiach chodziłam do poradni psychologicznej...trafiłam do niej, bo jako naczelna idiotka sprowokowałam innego idiotę by podciął mi żyły...w poradni nie powiedziano mi nazwy 'diagnostycznej', ale chodziłam na terapię grupową i ćwiczyłam asertywność...nieskutecznie oczywiście

potem się zakochałam...problemy odeszły...tak mi sie przynajmniej zdawało

słowo nerwica wegetatywna razem ze słowem autoagresja usłyszałam wiele lat poźniej (ok 10 lat) od lekarza badającego kapilary

siedziałam u lekarza...specjalisty od krążenia..a czułam się jak na kozetce u psychologa

okazuje się, że razem z problemem psychicznym, pragnieniem ukarania siebie(o którym mówiła mi pani psycholog), dzieło rozpoczął mój organizm...ja na poziomie świadomym, ciało na własnym. lekarz zaproponował rozcięcie nerwów, żeby ograniczyć autoagresję...nie pojawiłam się tam więcej

ze trzy lata później udałam się do poradni nerwic na lenartowicza, tam lekarz potwierdził nerwicę i zakwalifikował do leczenia grupowego...trzeba było czekać długo...na tyle długo, że przegapiłam terminy, nikt mi nie przypomniał...potem było mi wstyd iść po raz kolejny...bo zawaliłam

trzy lata temu medycyna pracy wykryła poważne zmiany w wynikach krwi (ob + hipergammaglobulinemia) pierwszą i tragiczną hipotezę zweryfikowano na moją korzyść, choć w międzyczasie pożegnałam się z życiem, teraz badają mnie na reumatologii (wizyty z nfz co mniej więcej 8 miesięcy więc pomalutku wszystko się diagnozuje)...ten epizod zdrowotny raz jeszcze uświadomił mi bliskość tego, co wyczynia mój organizm z tym, co dzieje się w strukturze świadomej

ciągle wszelako mam wrażenie, że zmiany organiczne w większym stopniu oddają problemy psychiczne niż autorefleksja bo.... nie jestem osobą nerwową, wydaje mi się, że nie mam lęków ani smutków, że to tylko stres i że dobrze sobie z nim radzę...ignoruję objawy typu non stop sikanie, niemożność jedzenia (ściśnięty żołądek), niemożność skoncentrowania się na czymkolwiekinnym niż 'zbłaźnię się' przed wystąpieniami publicznymi, egzaminami...nie radzę sobie też w sytuacjach, gdy mam kogoś 'ofuczeć'...po prostu nie fuczę... zdążyłam się przyzwyczaić do niemal wiecznie mokrych rąk, wyczerpania po niedużych wysiłkach etc

mam blok przed skończeniem ważnych rzeczy (nie kończę studiów...teraz już drugich...mam problemy z napisaniem pracy...juz drugiej...choć w trakcie studiów oceny bdb z egzaminów, to jednak prac kończących napisać nie potrafię...czytam, czytam i ciągle wydaje mi się, że a mało wiem)

dziś, nie wiem, czemu dziś, ale jakiś wpływ na to ma fakt, że zaczynam się męczyć sama ze sobą, unikam ludzi (bo a nuż zapytają o studia...a to wstyd, że jeszcze nie skończyłam), bo niepokoi mnie, że czas mi przecieka, że jestem zmęczona, że w pracy zaczynam miec zaległości, że zaczynają się kłopoty z pamięcią i koncentracją, że śpię coraz więcej, budzę się zmęczona a zaległości rosną...do rzeczy...znów zaczęlam szukać możliwości przezwyciężenia samej siebie, uporania się z terminem, z którym jeszcze ciągle się nie integruję a który tak często słyszę (częściej w gabinetach medycyny tzw 'zwykłej' niż w gabinecie psychologa czy psychiatry)

kto?

najtrudniej teraz się podpisać :) mogę później? mam 37 lat i irracjonalny lęk, że ktoś z mojego 'pracowego' otoczenia mnie rozpozna, że zwolnią mnie z pracy, bo dyro wprost mi powiedział, że mnie nie lubi i pracuję tylko dlatego, że ceni moje kompetencje

pewnie to minie, wybaczcie, że nie wszystko na raz

oczywiście po lekturze wątku 'leczenie' wrócę do psychologów, taki mam zryw...więc popłynę na nim najdalej jak się uda

pozdrawiam wszystkich

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

still, Witaj!

 

Tak to jest, że człowiek dopiero zmaga się tak na poważnie sam ze sobą i swoimi trudnościami kiedy bagaż doświadczeń zaczyna nieco pęcznieć w szwach. Problemy się kumulują bo pierwsze oznaki i symptomy chorobowe przegapiliśmy dawno, może w dzieciństwie.....

Dobrze,że tu trafilaś :D

Dobrze, że zdałaś sobie sprawę, że możesz poprawić jakość swojego funkcjonowania.

Myślę, że będziesz odwiedzać to miejsce, może wywiąże się ciekawa dyskusja.

Co do Twoich trudności, to jak myślisz jaka jest ich przyczyna? Masz na ten temat przekonania?Wychowanie i błędne wzorce od rodziców? Inne?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam blok przed skończeniem ważnych rzeczy

still, mam to samo.Uświadomiłam to sobie kiedy,w zeszłym semestrze zdałam wszystkie egzaminy.Ogarnęła mnie panika.A wcześniej?Bardzo się starałam,żeby niczego nie ukończyć-szkoły średniej,niestety nie wyszło,ale nie mam przy najmniej matury i kilka szkół policealnych.Zastanawiam się czy obecnie skończę.

 

still, tak w ogóle to witaj. *Monika*, napisała wszystko więc do tego się ograniczę.

 

Ps. bardzo ciekawie piszesz,opowiadasz.Jakbym czytała dobrą książkę. :uklon:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Laima, przede wszystkim gratki z okazji zdania wszystkich egzaminów...to duża rzecz...nawet tym "bez lęku" nie zawsze wychodzi. myślę, że Ci się uda, jeśli dasz sobie szansę i nie zdezerterujesz...u mnie tak to działa, jak już 'przemogę siebie' i stawię się przed stresorem, to okazuje się, że wszystko poszło dobrze, czasem nawet bardzo dobrze...niestety nie mobilizuje mnie to ani nie dodaje sił przed następnymi 'stresorami'...czasem nawet wręcz przeciwnie...teraz np. głupio mi oddawać pracę promotorowi, bo wydaje mi się, że wszystko, co napisałam to kompletna bzdura, ten sam rozdział piszę po parę razy...a w toku studiów miałam prawie same piątki i to mnie b. zobowiązuje przed samą sobą, przed promotorem i innymi (nielicznymi, nie ukrywajmy) którzy moją pracę będą czytać...

 

Monika, dziękuję za pytania, dzięki nim uświadamiam sobie, że to, z czym się zmagam jest lękiem...sama przed sobą tego tak nie nazywałam...raczej określałam to jako wstyd że nie zrobiłam czegoś tak dobrze jak mogłam...nie chodzi o to, że uważam, że muszę być najlepsza...raczej o to, że oceniam siebie jako najgorszą, która nawet 'ze średnimi wymaganiami' sobie nie radzi....

tak głębokie mam 'wyparcie lęku' jak powiedziałby freud czy jung

wspieram je obserwacją siebie w sytuacjach, w których inni reagują strachem -np. jako świadek wypadku spokojnie działam wg. przepisów, gdy byłam wolontariuszem na hematologii zajmowałam się zawsze przypadkami, w których inni 'tracili głowę' (krwotoki, ataki padaczki, umieranie), kiedy mieliśmy pożar w kamienicy też 'nie traciłam' głowy...jakbym w takich momentach 'przestawała być człowiekiem' a stawała się robotem który działa zgodzie z programem

w swojej własnej opinii jestem człowiekiem odważnym wobec realnych zagrożeń, tym bardziej nie pasowało mi do mnie określenie strach, panika, lęk...prędzej stres czy trema

nie mam też żadnych teorii poza niską samooceną na temat przyczyn takiego samocenzurowania, wydaje mi się, że wiele osób mogłoby przeżyć moje życie (rodziców, traumy itp) i nie popadać w nerwicę....

może to śmieszne, co napiszę, ale w dużej mierze polegam na teorii jedności psychosomatycznej i zawsze więcej o sobie dowiadywałam się z ciała (przy odpowiedniej interpretacji) niż z umiejętności samooceny własnej refleksji/działania...w latach 80 popularna była książka L.Hay 'możesz uzdrowić swoje życie' ..autorka podawała konkretne myśli które odpowiadają za konkretne choroby w ciele...u mnie to się sprawdza w b. dużym stopniu -choćby teraz -kiedy sprawdziłam schorzenia które sugeruje reumatolog przeczytałam, że odpowiada temu postawa, w której raczej skłonni jesteśmy szukać winy w sobie niż na zewnątrz...i tak jest ...'prędzej uderzę w siebie niż w drugiego'...choć...w toku życia w ogóle tej tendencji nie postrzegam, bo jestem w niej, w środku, a z tej perspektywy wszystko wygląda inaczej

doskwiera mi też dysonans (ależ egocentryczna jestem...juz mi wstyd :) ) bo ludzie z mojego otoczenia uważają mnie za osobę inną niż jestem...nie siedzą w mojej głowie a pozory mylą...wprawia mnie to w zakłopotanie...niektórzy się mnie boją (nie wiem czemu, kiedy dopytuję nie uzyskuję odpowiedzi) inni uznają za oazę spokoju i pewności, wiele osób szuka u mnie pomocy (to najgorsze doświadczenie dla mnie) kiedy czasem jestem smutna słyszę, że 'nikt mnie nie poznaje', że musiało się stać coś strasznego, że nie jestem sobą...przed samą sobą chowam siebie głębiej niż przed innymi, ale przed innymi najwyraźniej muszę to robić b. skutecznie.... czasem zastanawiam się, czy ktokolwiek, poza dobrym bogiem (jeśli jest) mnie zna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika, dziękuję za pytania, dzięki nim uświadamiam sobie, że to, z czym się zmagam jest lękiem...sama przed sobą tego tak nie nazywałam...raczej określałam to jako wstyd że nie zrobiłam czegoś tak dobrze jak mogłam...nie chodzi o to, że uważam, że muszę być najlepsza...raczej o to, że oceniam siebie jako najgorszą, która nawet 'ze średnimi wymaganiami' sobie nie radzi....

Jedyne co ciśnie się do głowy to stwierdzenie zaniżonej samooceny.

Nad nią można popracować.

autorka podawała konkretne myśli które odpowiadają za konkretne choroby w ciele...u mnie to się sprawdza w b. dużym stopniu -choćby teraz -kiedy sprawdziłam schorzenia które sugeruje reumatolog przeczytałam, że odpowiada temu postawa, w której raczej skłonni jesteśmy szukać winy w sobie niż na zewnątrz...

To mogą być pomocne sygnały, ale sama wiedza nie wystarczy.

Ponieważ nie wiesz jak zmienić takie zachowania, które np. powodują wewnętrzny konflikt.

ludzie z mojego otoczenia uważają mnie za osobę inną niż jestem.

Opinie ludzi są różne. I zawsze tak będzie.

wiele osób szuka u mnie pomocy (to najgorsze doświadczenie dla mnie) kiedy czasem jestem smutna słyszę, że 'nikt mnie nie poznaje', że musiało się stać coś strasznego, że nie jestem sobą...

Bo może ciągle pozujesz na silną kobietę, nie przyznajesz się do słabości?

Nie jesteś asertywna, nie potrafisz odmawiać?

Przecież ludzie mają gorsze i lepsze dni.Raz są smutni, a raz weseli.

Nie widziałam nigdy człowieka z tym samym wyrazem na twarzy cały czas.

czasem zastanawiam się, czy ktokolwiek, poza dobrym bogiem (jeśli jest) mnie zna

Mylę, że dobrze byłoby, gdybyś poszła na psychoterapię, wtedy zrozumiałabyś lepiej siebie. Nie musiałabyś się zastanawiać nad tym czy ktokolwiek Cię zna. Ważne, żebyś Ty znała siebie, swoje potrzeby i tego, co Ty potrzebujesz, a nie inni.

ależ egocentryczna jestem...juz mi wstyd

Zdrowy egocentryzm czy egoizm nie jest zły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×