Skocz do zawartości
Nerwica.com

polubić siebie, zaakceptować nowy dzień...


night_wish

Rekomendowane odpowiedzi

Założyłam wątek powitalny, ale tutaj chyba będzie większy odzew...

Witam Was serdecznie. Czytając forum odnalazłam siebie, swoje emocje, problemy - nie zdawałam sobie sprawy, że w ogóle istnieją. Stosowałam wyparcie. Mam 34 lata. Od dłuższego czasu nie radzę sobie z emocjami. Wszystko mnie denerwuje, drażni. Coraz więcej krzyczę na męża, dziecko - czasem bez powodu, bo się odzywają i zagłuszają moje myśli. Zapominam np. gdzie zostawiłam klucze, zamyślam się, zapatruję w 1 punkt. Ciągle chodzę zmęczona, śpiąca. Nie chce mi się chodzić do pracy, nie daje mi satysfakcji. Nie mam siły na nic, nawet na poranną toaletę, najchętniej bym spała. Gdy się denerwuje mam straszne kłucie w sercu - przestraszyło mnie to. Poszłam do endokrynologa, myślałam, że to nawroty tarczycy (10 lat temu miałam operacje a nie biorę leków). Lekarz przepisał leki na tarczycę i pramolan 50 mg (można prowadzić po nim samochód? boję się go wziaść). Rozwala mi się małżeństwo. Dodatkowo wróciły problemy z dzieciństwa. Wychowywała mnie babcia, matka wyprowadziła się z bratem do kochanka. Teraz leży w oddziale opieki sparaliżowana (stwardnienie rozsiane). Brat leczy się na depresje, podejrzewają schizofremię, ma problemy z alkoholem, chwilowo na oddziale w szpitalu. Nie radzę sobie z tym wszystkim. Gdy się kłócę z mężem wyśmiewa mnie od wariatki, że skończę jak moja matka lub brat. Nie mam w mężu wsparcia. Dojrzałam na tyle by umówić się do psychiatry - 17 marzec wizyta. A do tego czasu sama z myślami i łzami... No mam jeszcze Was - ludzi z podobnym bagażem... Ile bym dała za taki spokojny słoneczny dzionek bez krzyków, nerwów, patrzenia na ludzi bez myśli, że się ze mnie śmieją. Dzień bez furji, rzucania wszystkim co mam pod ręką.

Jak polubić siebie, zaakceptować nowy dzień? Piszczie proszę, jaka jest Wasza recepta na szczęście?

 

[Dodane po edycji:]

 

PS. A może mnie się wydaje, może to wszystko, co przeżywam nie jest problemem? Tylko zwykłe lenistwo i znudzenie pracą, rutyną dnia... Tylko skąd to wieczne zmęczenie, senność, kłucie w sercu, nerwy, że zaraz wybuchnę... Pomóżcie proszę... Dziękuję za każdą wypowiedź.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj na forum ;)

 

Miło się czyta, że taką ulgę i otuchę przyniosło Ci znalezienie tego forum. Znajdziesz tu dobrą odskocznię od swych problemów. Poza tym są tu ludzie, którzy zrozumieją Twe kłopoty (bo mają podobne) i pocieszą, gdy będziesz w dołku. To fajne miejsce, mam nadzieję, że się o tym przekonasz.

 

Co do Twoich kłopotów, to oczywiście nie są to wydumane, nieprawdziwe problemy. Już to, że - jak piszesz - rozwala Ci się małżeństwo jest dużym, prawdziwym problemem. Więc nie sądzę, by ktokolwiek rozsądny próbował zbagatelizować Twe kłopoty.

 

Psychiatra to znakomity pomysł. Podobnie doradziłbym Ci wizytę u psychologa, a w konsekwencji psychoterapię. Prawdopodobnie przyniosą Ci dużo korzyści.

 

Pytasz, jak polubić siebie? Trudno dawać konkretne recepty. Różni ludzie mają różne życiowe historie i różne problemy. Jednym z celów psychoterapii jest właśnie dojście do polubienia samego/samej siebie. I jest to proces czasem długotrwały. Teraz to mogę tylko spróbować coś Ci doradzić "po omacku", nie znając dokładnie Twoich problemów.

 

Zatem może na początek przyniosłoby Ci ulgę zaakceptowanie siebie samej wraz ze swoimi problemami? Chodzi mi tu o to, byś się nie wściekała na samą siebie, nie miała do siebie pretensji o swoje zachowanie. Nie jest ono idealne, sama o tym wiesz. Lecz z drugiej strony masz kłopoty i warto by zrozumieć czasem siebie samą, że to złe zachowanie nie wypływa z Twojego czarnego charakteru, lecz często jest reakcją właśnie na życiowe, poważne Twe kłopoty. Więc może przestań siebie samą dołować tak bardzo, surowo oceniać i krzywo patrzeć na siebie samą. Życie wystarczająco mocno pokopało Cię w dzieciństwie, daje w tyłek obecnie, abyś Ty jeszcze dodatkowo sama siebie "okładała", dodawała sobie poczucia winy. Więc - trochę zrozumienia, może nawet łagodności dla samej siebie. Nie jesteś śmieciem i sama siebie nie traktuj jak śmiecia! Trochę więcej czułości i zrozumienia dla siebie samej.

 

Wszystkiego dobrego!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hallo night_wish,

 

jak ci opowiedziec jaki ma sie sposob na szczescie? Kazdy jest inny i dla kazdego co innego jest szczesciem. Jedyne co moge ci powiedziec jesli chodzi o zaakceptowanie siebie, jestes nie tylko kobieta, czlowiekiem, brak akceptacji siebie ma duzo wspolnego z naszym dziecinstwem, a wiec porownaj jak traktujesz swoje dziecko ile potrafisz dac mu milosci i zrozumienia. Nie jestes tylko matka ale rowniez i dzieckiem (bylas i w tobie ono dalej zyje) moze sprobuj na siebie z uczuciem milosci spojrzec tak jak to robisz wobec dziecka. Bo milosc do dziecka pozwala ci troszke lagodniej na niepatrzec, wiec jesli tak tez sprubujesz na siebie spojrzec (z miloscia) to bedziesz mogla bardziej siebie zaakceptowac.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zapisałam się prywatnie do psychiatry. Poniedziałek. 11.00. Zrobiłam listę dolegliwości. Znając siebie w trakcie rozmowy połowę pozapominam...

- ogólne zmęczenie, osłabienie, senność (mogę spać po 10 godz, wstaję i tak jestem zmęczona)

- kołatanie serca, kłucie i przyspieszone bicie

- zawroty i bóle głowy, kłucie w okolicach zatok i z tyłu głowy

- omdlenie w tłusty czwartek

- drganie powieki (przeważnie prawe oko, lekki ból przy ruchach gałki ocznej)

- zaniki pamięci (nie pamiętam gdzie zostawiłam klucze, nagła dziura jaki pin do karty itp.)

- zwiększona potliwość (agła fala zimnego potu, uczucie zimna, dreszcze)

- bóle kręgosłupa w okolicy lędźwiowej (głównie gdy się schylam i podnoszę oraz rano po przebudzeniu nie mogę wstać, czuję jakby kręgosłup zapadał się)

- "burczenie" w brzuchu

- problemy z cerą

- utrata sił (problem z wejściem na 2 piętro - zadyszka, kołatanie serca)

- pojawianie się sińcy (nawet po lekkim uderzeniu np. o kant stołu)

- ogólne przygnębnienie, brak motywacji

- brak kontroli nad emocjami (płaczę, krzyczę, wpadam w furię, huśtawka nastrojów)

- kłopoty z koncentracją uwagi

- wymyślanie chorób dopasowywanie powyższych objawów do... np. guz przysadki mózgowej, nerwica, osteoporoza, stwardnienie roziane....

 

Czy to nerwica?

 

[Dodane po edycji:]

 

moze sprobuj na siebie z uczuciem milosci spojrzec tak jak to robisz wobec dziecka. Bo milosc do dziecka pozwala ci troszke lagodniej na niepatrzec, wiec jesli tak tez sprubujesz na siebie spojrzec (z miloscia) to bedziesz mogla bardziej siebie zaakceptowac

 

Dziękuję za słowa pełne magii. Wzrosła trochę moja samoocena. Mimo, że czasem krzyczę na moje dziecko (potem płaczę jaka straszna jestem) wiem, że na tej płaszcyźnie nie mam nic sobie do zarzucenia. Staram się nie popełniac błedów rodziców i jak najwięcej poświecac synkowi czas i okazywac miłość. Ale spojrzeć na siebie, jak na dziecko? Niewykonalne... zbyt wiele od siebie oczekuję...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciesze sie ze cos ci te slowa daly. I gratuluje dobrej decyzji pujscia do psychologa.

 

A uwierz mi ze juz nie dlugo chodzac na terapie znajdziesz sie w swoim dziecinstwie i bedziesz mogla zrozumiec jaka kzywde ci wyzadzono nie dajac ci uczucia twojej wartosci.

 

Sam fakt ze masz swoje dziecko i tak jak piszesz pragniesz dac cala milosc i fakt ze idziesz do psychologa aby cos zmienic i zrozumiec, powinien dodac ci swiadomosc swojej wartosci. Czlowiek jest istota ktora popelnia w zyciu te czy inne bledy, ale tylko ten czlowiek podnosi sie z marnosci, ktory swoje bledy widzi, je przyjmuje i zmienia. Kazdy kto pragnie cos na lepsze zmienic tak jak ty , powinnien sobie uswiadomic jak wartosciowym czlowiekiem jest. Bo o ile wygodniej zyc z dnia na dzien nie zastanawiajac sie i nic nie zmieniajac.

 

To twoja niesamowicie wartosciowa cecha charakteru ze chcesz cos zmienic....i mozesz znowu jeden powod wiecej miec dlaczego powinnas sie akceptowac.

 

Trzymam kciuki i daj znac jak na terapie.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

night_wish, wg mnie powinnaś sobie zrobić ogólne badania krwi plus TSH, żeby wykluczyć to że może to twój organizm niedomaga. My wszyscy (większość z nas) mieliśmy takie badania robione zanim zaczęliśmy się leczyć na nerwicę / depresję. Wg mnie niektóre objawy o których piszesz nijak się mają do zaburzeń emocjonalnych: pojawianie się siniaków, problemy z cerą. To mogą być braki jakichś minerałów. Namawiam żebyś odwiedziła internistę i endokrynologa również, oprócz wizyty u psychiatry. Zresztą jeśli to mądry psychiatra to sam ci to pewnie zaproponuje takie badania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem po wizycie. 35 minut w gabinecie = 150 PLN. Uświadomienie, że jestem DDA z objawami nerwicy lękowej i depresji. Alventa 75 i Sedam 3. Czy ktoś brał te leki? Jak się po nich człowiek czuje? Boję się zacząć je brać. Ogólnie jestem przerażona po uświadomieniu z czym mam do czynienia. Krótkie 35 minut a dla mnie cała wieczność i to spotkanie z przeszłością, łzy, koszmar nie do zniesienia. Nie wiem, czy jestem gotowa z tym wszystkim się zmierzyć. Nie obejdzie się bez psychoterapii, która potrzebna od zaraz. Tymczasem kolejny łyk herbaty, może ona ukoi moje skołatane serce...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

night_wish, z własnego doświadczenia wiem, że póki jest się w stanie wytrzymać bez leków, to lepiej ich nie brać. A psychoterapia to naprawdę świetny pomysł. Szczerość i otwartość w rozmowie z psychoterapeutą bardzo pomaga. Życzę powodzenia, wierzę, że sobie z tym poradzisz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

night_wish, z własnego doświadczenia wiem, że póki jest się w stanie wytrzymać bez leków, to lepiej ich nie brać. A psychoterapia to naprawdę świetny pomysł. Szczerość i otwartość w rozmowie z psychoterapeutą bardzo pomaga. Życzę powodzenia, wierzę, że sobie z tym poradzisz.

 

Jestem za bardzo zmęczona. Jeśli mają pomóc w zlikwidowaniu objawów somatycznych muszę spróbować je brać. Kłucie w sercu jest nie do zniesienia. Recepta wisi na lodówce. Czeka. Wczoraj wróciłam do przeszłości, migawki z dzieciństwa... koszmar... Po co ja to wszystko robię, chyba tylko dla swojego Synka, bo przecież nie mam siły z tym walczyć. Nocną porą zwinięta w kłębek na łóżku płakałam. Jak długo? Nie wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

night_wish nie zalamuj sie i tak jak piszesz milosc do twojego synka da ci dosc sily aby przez to przejsc. Migawki z dziecinstwa, lzy , bol, zal, probowanie zrozumiec. Mam to wszystko za soba, tek masz racje jest to jak koszmar, ale ile ulgi gdy wkoncu to z siebie wyrzucisz.

 

Uwierz mi ze droga na ktora teraz weszlas jest dobra droga, an na koncu u celu bedziesz spogladac na pierwszyá wizyte u psychiatry i dziekowac za to ze bylo ci dane uwolnic sie od przeszlosci.

 

Coz jesli chodzi o leki, nie jestem ich zwolenniczka, dzieki nim przeszlam dodatkowa gehenne. Ale tylko ty ty sama jestes w stanie ocenic twoj obecny stan. Jesli dasz rade bez lekow robic terapie to moglo by to byc najlepszym rozwiazaniem, ale jesli brak ci obecnie sil na podjecie walki z demonami z przeszlosci to wspieraj sie lekami co nie oznacza ze jestes slaba. Czasami na poczatku twojej drogi sa leki tak zwana laska do podparcia sie aby kiedys umiec chodzic z wyprostowanym kregoslupem. Dlatego obojetnie jak bedziesz walczyc czy podpierajac sie lekami czy nie , dopóki nie zejdziesz z obranej obecnie drogi (terapia) idziesz w dobrym kierunku. Uwierz mi jesli nie masz sily robic tego dla siebie rob to dla synka , mnie pchala do przodu i dawala sile tez milosc do mojego synka. Dzieki tej milosci nauczylam sie i siebie pokochac, nauczylam sie walczyc o siebie, szanowac siebie nie wypalac sie wewnetrznie.

 

Wiem ze dzis spogladajac w przyszlosc i patrzac na droge ktora masz przed soba, jestes przerazona. Ale uwierz mi ze jesli bedziesz konsekwentnie robic terapie , pracowac nad soba to cel tej drogi mozesz szybko osiagnac. Ja zaczanajac w zeszlym roku leczenie latem myslalam tak jak ty, skad mam wziasc tyle sily, a oprocz choroby musialam jeszcze uwolnic sie od uzaleznienia od lekow(odwyk). Dzis po jakis 9 miesiacach nie biore zadnych lekow, nie mam atakow, nie mam syptomow, nie mam leku wolnoplynacego, w koncu umiem miec usmiech w sercu a nie tylko sztuczny na twarzy, nie jestem tak krytyczna wobec siebie i innych. Moje zycie stalo sie bogatsze. Moja milosc do syna stala sie jeszcze wieksza ale bardziej dojzala. Dzieki tej drodze ktora mam za soba, w koncu zyje, poprostu zyje.

 

Wiec nie zamartwiaj sie az tak, nie mysl tak daleko do przadu, mysl w krótkich odcinkach, dzien tydzien miesiac, a bedzie latwiej ci osiagac cele, pracowac nad soba , zrozumiec siebie, bedziesz poprostu w koncu zyc.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

night_wish, super że sie przełamałaś i poszłaś... co do leków to też dobrze że zastanawiasz się, bo to jest decyzja długofalowa. Ssri się bierze z reguły przynajmniej rok. Poczytaj sobie tutaj

 

alventa (ssri antydepresyjny) alventa-t11405-602.html

sedam (uspokajający, potrzebny zwłaszcza na samym początku) sedam-t2660-42.html

 

Akurat też nie jestem wielką zwolenniczką pastylek, ale są sytuacje kiedy bez nich jest zbyt ciężko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

night_wish, musisz poczuć to sama. Jeśli niepożądane stany trwają nieprzerwanie przez długi okres czasu i w znacznym stopniu uniemożliwiają funkcjonowanie w społeczeństwie to spróbuj z tymi lekami. Trudno mi określić co w Twoim przypadku jest ostatecznością. W każdym bądź razie nie myśl, że leki to ostateczne i skuteczne rozwiązanie - to tylko złagodzenie bólu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja powiem tak, u mnie bylo tak ze mi bylo wszystko obojetne bo tak koszmarnie sie czulam wiec nie zastanawialam sie tylko bralam lek. A skoro sie ty zastanawiasz , to nie wiem, ale chyba jeszcze dajesz rade bez.

 

To poprostu niestety musisz sama wiedziec w jakim stanie jestes. Jesli nie widzisz innego juz wyjscia to sa leki pomocne, ale jesli jeszcze jakos dajesz rade bez to poczekaj.Niektorzy daja rade bez lekow ale robia terapie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze nie, ale wykupię. Podjęłam decyzję po wczorajszym dniu. Byłam w Ikei z Mężem i Synem. Wszystko mnie denerwowało to, że dużo ludzi, to że Synek jeździ małym wózkiem, biega i wszędzie zagląda. Tak rykłam na Niego "chodź tu do mnie!", chyba wszyscy wokół się popatrzyli z politowaniem. Zwyczajnie się cieszył, zwyczajnie był ciekawy a ja... szkoda mówić. Chce mi się płakać. Normalna matka, by tak nie zareagowała. Strofuje ciągle synka, przecież nie może chodzić jak maszyna... Oczywiście kłótnia z mężem o komodę ta nie, ta nie... kamień by nie wytrzymał... co się ze mną dzieje? przecież tak żyć nie można wiecznie nerwy, wiecznie skacze ciśnienie z byle powodu... ja już nie potrafię normalnie mówić, tylko krzyczę albo nabormuszonym głosem wiecznie mam pretensje o wszystko i do wszystkich...

'Mamusiu przepraszam, nie gniewaj się"

"Mamusiu nie denerwuj się tak, nic nie zrobiłem" - wczoraj usłyszałam słowa, które pomogły podjąć decyzję - wykupuję leki ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

night_wish nasze dzieci wiecej nam wybaczaja niz my same, uwierz mi. Podjelas decyzje, wiec to co dla ciebie jest dobre wybralas. Prosze nie zapomnij tylko ze leki lekami ale powinnas zaczac terapie. Dzieki terapie bedziesz w stanie zrozumiec czemu tak jest czemu tak reagujesz, co sie w twoim zyciu wydarzylo.

 

Nie obwiniaj sie jestes chora a synek napewno nie jest zly na ciebie, nie badz tez tak ostra wobec siebie. Pamietaj ze nie ma matki na swiecie ktore by raz nie krzyknela na dziecko. On napewno tez czuje ze go bardzo kochasz, a to dla kazdego dziecka jest najwazniejsze .

 

Bedzie dobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

night_wish, Gromadzisz w sobie złe emocje i tak je wyzwalasz. Musisz się zastanowić skąd one się biorą i spróbować znaleźć inny sposób na ich uwalnianie. Tak mi się wydaje. Ja w porywie złości zrobiłem raz coś strasznego i od tamtej pory usilnie szukam rozwiązania mojego problemu ze złymi emocjami. Zaufaj psychoterapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję, że ze mną Jesteście w tych trudnych chwilach. Wiele mi to daje. Wczoraj wzięłam pierwszą dawkę. W nocy obudziłam się o 3 i do 5 nie mogłam zasnąć. Poza tym nie widzę żadnych objawów. Zanim połknęłam tabletki 2 minuty (a może i dłużej) wpatrywałam się w nie. W końcu pokonałam strach i połknęłam. Strasznie boję się, że będę dziwnie się zachowywać, będę dziwnie mówić, bedę spowolniona i będzie widać po mnie, że coś nie tak. Boję się iść w poniedziałek do pracy. 4 tydzień na zwolnieniu? to już przegięcie, ale nie mogę sie odnaleźć, wiecznie zmęczona i nic mi się nie chce.

 

night_wish, Gromadzisz w sobie złe emocje i tak je wyzwalasz. Musisz się zastanowić skąd one się biorą i spróbować znaleźć inny sposób na ich uwalnianie. Tak mi się wydaje. Ja w porywie złości zrobiłem raz coś strasznego i od tamtej pory usilnie szukam rozwiązania mojego problemu ze złymi emocjami. Zaufaj psychoterapii.

 

Nie wiem skąd te moje emocje... Nie potrafię analizować siebie krytykować owszem, z wyciąganiem wniosków gorzej. Staram się uwalniać emocje. Pomimo zmęczenia wymalowałam przedpokój, potem pokój syna. Poprostu kupiłam farbę, wzięłam wałek i jak w transie... Mam takie napady średnio co rok, 2 lata. Zmieniając swoje otoczenie i kolor ścian chyba nic nie da, muszę zacząć od siebie, przyda mi się taki porządek duszy.

Martwy Prezydencie Jesteś w stanie podzielić się swoim strasznym gniewem i jak sobie radzisz? Jeśli nie, przepraszam, że pytam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

night_wish, W jakim sensie podzielić? Niestety nie zawsze sobie z nim radzę. Jedyna rzecz jaka obecnie jest w stanie mnie uspokoić podczas takiego napadu gniewu to głęboka, szczera modlitwa. Polecam również Tobie. Jak masz jeszcze jakieś pytanie to nie krępuj się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Night_wish, patrząc na twoją listę objawów przyszło mi do głowy, że wiele z nich (problemy z cerą, siniaki, drganie powiek, zadyszka wysiłkowa czy problemy z koncentracją i rozdrażnienie) to typowe objawy anemii, czy Ty robiłaś sobie zwykłe badane krwi? Bo może już samo uzupełnienie niedoboru witamin i składników mineralnych (głównie żelaza i magnezu) przyniosłoby pewną ulgę. Powiedziałam ja = anemik (znerwicowany).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×