Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witam Was - moja historia


Gardy

Rekomendowane odpowiedzi

Witam Was.

 

Mam 33 lata i od paru lat mam dziwne objawy, często się badałem, ale żadne badania nic nie wskazują, jedynie małe nadciśnienie, które już leczę. Lekarze zawsze od niechcenia mówili o nerwicy i o tym żeby sobie iść do psychologa. Dopiero jak trafiłem na to forum stwierdziłem, ze nie tylko ja się tak czuje i faktycznie może to być nerwica. Postaram się wam opowiedzieć, co ze mną sie dzieje, ale jest tego sporo i nie wiem czy wszystko przytoczę.

 

Zaczęło się to jakieś 5-6 lat temu, gdy siedząc na ławce poczułem się bardzo słabo i wpadłem w panikę, ze mi się cos stanie, ostatkiem sil poszedłem do domu i po Pol godzinie leżenia wszystko minęło. Praktycznie każdy dzień zaczyna się od myśli, czy dziś się będę dobrze czuł czy nie. Jadę autobusem i myślę czy już nadchodzi atak czy nie. Nie dostaje częstych ataków, ale myśli o nich są dla mnie bardzo uporczywe. Moje nagle ataki zaczynają się zawsze podobnie. Nagle odczuwam cos jakby łaskotanie pod mostkiem w okolicy żołądka, potem przeradza się w to w uczucie jakbym połknął kule i zaczynam się bać, ze zemdleje. Pocę się, przyspieszony oddech, duszności, szybkie bicie serca, czasami wrażenie jakby serce na chwile się zatrzymało a potem ruszało ze zdwojona siłą. Gdy jestem w domu to pół biedy, mogę się położyć, wziąć tabletek uspokajająca i po pół godzinie mija. Najgorzej jest, gdy jadę pociągiem, samochodem czy autobusem i wiem, ze nie mogę. Gdy stoję na poczcie w kolejce to jest ok. bo wiem, ze mogę wyjść ale gdy podejdę do okienka i wiem, ze głupio by było odejść od niego w połowie załatwiania sprawy często mnie to lapie. Czasami jest tak silne, ze ostatkiem sil bronie się przed utrata przytomności ale jeszcze nigdy nie zemdlalem. Na szczęście działają na mnie łagodne leki dostępne w aptece bez recepty. Od lekarza dostałem receptę na bellergot, działa na mnie bardzo pozytywnie. Biorę go sporadycznie, gdy rano czuje, ze może być nie tak w ciągu dnia. Gdy go wezmę mam na 100% pewne, ze mnie tego dnia nie złapie. Często budzę się w nocy zlany potem z myślą, ze zaraz umrę, serce wali jak oszalałe i ta kula w gardle. Gdy słyszę jakieś rozmowy, że ktoś młody umarł na zawał albo w ogóle coś mówią o zdrowiu ja już się trzęsę. Gdy ktoś powie np. co jesteś taki blady to ja już łapie oddechy bo czuje, ze faktycznie źle się czuje. Cale dnie jestem ospały, nie mam motywacji do pracy i nic mi się nie chce. Za to wieczorem czuje się dobrze, mógłbym robić wszystko tylko wieczorami. Potem oczywiście kłopoty z zaśnięciem, koszmary, okropny poranek i od nowa. Co być może jest istotne, to nie przypominam sobie aby coś takiego złapało mnie w chwilach gdy jestem zrelaksowany, np. na wakacjach, podczas weekendowego spaceru itp. Powiedzcie, jak mam sobie pomoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj.Wszystko wskazuje na depresję lękową...dziwi mnie Twoja niechęć do tabletek. czasmi trzeba , naprawdę TRZEBA pobrać je systematycznie.Wiesz ? ja też tak sobie lekceważylam początki choroby , bralam leki , kiedy chcialam , i niestety jak mnie zwalilo to na amen. Pamiętaj , że KAŻDA nie leczona choroba , odbija się potem podwójnie.Więc nie eksperymentuj , tylko się LECZ.Szczerze Ci radzę.Pozdrawiam Cię cieplo.Pa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak to typowe objawy nerwicy wegetatywnej, czytając to miałem wrażenie że ja to pisałem (np sytuacja na poczcie).

 

Problem minie gdy wytworzysz w sobie i swojej podświadomości przekonanie iż twoje ciało jest zdrowe a uczucia które Ci towarzyszą to "powszechne i książkowe" dolegliwości przy nerwicy tego typu.

Pewnie zadasz sobie pytanie "tylko tyle?". Tak naprawdę to aż tyle. Wytworzenie w sobie takiego przekonania wiąże się z naprawdę sporym wysiłkiem zaanagażowaniem i pracą nad sobą.

 

Solucja: Przede wszystkim musisz się gruntownie przebadać. Jeżeli tego nie zrobisz to chcąc czy niechcąc w chwili napadu twoja podswiadomość zawsze bedzie miała obawę "a może to jednak coś się dzieje z moimi organami" - tak do zdrowia nigdy nie powrócisz.

Kiedy juz dostaniesz na papierze przekonanie że z twoim ciałem wszytsko jest okej, przypomnij sobie jak od kilku lat czujesz ze się udusisz, ze dostaniesz zawału itp. Dostrzegniesz że na przestrzeni tylu lat nigdy nie nie udusiłes ,nigdy nie dostałeś zawału:)

Przemyśl sobie wtedy czy gdyby Twoje dolegliwości miały przyczynę w niezdrowym ciele - czy na przestrzeni tych lat objawy te utrzymywały by się ciągle na tym samym poziomie? Wykluczone! Już dawno wylądowałbyś nieprzytomny w szpitalu.

 

W chwili pojawienia się ataku , niezaleznie czy jesteś w pracy czy gdziekolwiek, poświęc te 5 minut tylko dla siebie. zamknij oczy, przejdz na odprężąjącą dla Ciebie pozycje, oddychaj przeponą i wyrzucaj z głowy wszelkie myśli które czujesz że mogą budowac u Ciebie w danej chwili poczucie niepokoju i zdenerwowania. Po kilku próbach sam zrozumiesz jak to robić aby sobie pomoc i zobaczysz że nie potrzeba godziny-kilku godzin aby objawy "same" przeszły, że masz w sobie siłę aby samodzielnie sie ich wyzbyć

 

Z czasem wyćwiczysz sam sobie metodę ,najskutecznieszą dla Ciebie, taką ktorej zastosowanie wogóle nie będzie wymagało od Ciebie jakichkolwiek postaw, które bedą przykuwały wzrok innych. I tak z czasem juz sama częstotliwość napadów zminimalizuje się do naprawde bardzo rzadkich ataków które bedziesz umiał szybciutko opanować.

 

Napisałem to z mojego własnego doświadczenia. Sam objaw który jeszcze czasem mi się zdarzy jest dla mnie pożadaną informacją gdyż zdaje mi sprawę z tego że właśnie coś mnie nadmiernie zdenerwowało i muszę przestać o tym myśleć ,uspokoić się na chwilę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzieki Arcio za slowa otuchy, każde zdanie potwierdzajac, ze to tylko nerwica dae mi sporo ulge. Dzis mnie znowu napadlo ale sobie powtorzylem Twoje slowa, ze gdyby to byla powazniejsza choroba to juz dwno bym lezal w szpitalu. Nie uwierzysz ae minelo jak reka odjal:) Wielie dzieki. Po urlopie wybiore sie do psychologa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ciekawe jak każdy inaczej diagnozuje, depresja, nerwica wegetatywna. Ja miałam takie same objawy jak ty ale u mnie zdiagnozowano "lęk napadowy". Tak czy inaczej wszystko z jednego worka.

 

Ja ci radzę iść na psychoterapię bo to są objawy lękowe które muszą mieć jakąś przyczynę. Pastylkami możesz zlikwidować objawy ale nie przyczynę swoich lęków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwica wegetatywna jest chorobą w której na tle nerwowym występują zaburzenia funkcji narządów oraz układów organizmu. Dotyczą one najczęściej układów krążenia, pokarmowego, oddechowego i moczowo – płciowego.

 

Objawy nerwicy wegetatywnej to najczęściej kołatanie serca, drżenie rąk, pocenie się, napadowe stany osłabień / omdleń, objawy żołądkowo - jelitowe.

 

Objawy wegetatywne są osiowym objawem wszystkich nerwic, bardzo rzadko występują osobno, towarzyszą im zawsze lęk, zaburzenia nastroju, egocentryzm, czasem fobie i natręctwa, drażliwość, wybuchowość.

Gdyby Gardy cierpiał na zespół lęku napadowego, jego objawy somatyczne (wegetatywne) byłyby dopiero następstwem danej niepożadanej sytuacji (najpierw panika-potem objawy), ponadto bardziej od objawów somatycznych skarżył by się na bliżej nieokreślony dyskomfort psychiczny, który przy lęku napadowym jest zawsze dolegliwością pierwszoplanową

 

Natomiast wnioskując z tego co napisał to właśnie pojawienie się dolegliwości somatycznych dopiero budzi u niego przerażenie i panikę. Jaka zatem jest zasadnicza różnica? Istnieje wysokie prawdopodobieństwo że jedyny lęk który go doskwiera, to nic innego jak strach przed nawrotem tych jakże niechcianych objawów.

 

Oczywiście mogłby być to zespół leku napadowego, w początkowej jego fazie moga wystepować tylko dolegliwości wegetatywne, jednak taki stan ma miejsce maksymalnie kilka pierwszych miesięcy dopóki nie rozprzestrzeni się do swojej "własciwej" powszechnie znanej formy. Gardy ma czysto wegetatywne objawy od ponad pięciu lat, dlatego jego dolegliwość śmiało klasyfikuję jako nerwicę wegetatywną.

 

Dlatego polakita jeżeli zdiagnozowano u Ciebie lęk napadowy, objawy somatyczne muszą być tylko częścią (lub były epizodem) szerszego grona dolegliwości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twoja historia to również moja.Nawet ten bellergot ,który tak jak ty brałam od czasu do czasu.NIe ma co się zwodzić ,że dasz sobie z tym sam radę.Idź do specjalisty nie do internisty.Zanim trafilam do psychiatry i psychologa to dostawałam recepty od mojej lekarki na belergot i xanax.POrazka.Szczególnie uwolnić sie od xanaxu.

Jeżeli specjalista trafi z lekiem dla ciebie to motywacja do działania będzie przez cały dzień a nie tylko pod wieczór.

Chęć do działania to podstawa do wyleczenia.Musisz miec ochotę na życie i codzienne sprawy a leki wspomogą cię w tym.Zapewniam.Szkoda tych upływajacych chwil na złe samopoczucie.Jeżeli można sobie pomóc oczywiście pod kontrola lekarską to nalezy to zrobić.

Ja leczę się juz kilka lat.Nie wiem kiedy uda mi sie z tego wyjść.Uczę się pokory w stos do leczenia nerwicy.Tzn nie wyczekuję dnia w którym wszystko mi minie.Kilka takich akcji juz miałam.Wydawało mi się ,że jestem wyleczona a tu ni z tego ni z owego kolejny cios.POtem te mysli natrętne tpu : dlaczego?dlaczego ja? dlaczego to nie chce odejśc itp i dół i rozpacz i płacz.W tej chwili myślę o tym w ten sposób :"pewnie przyjdzie" ale bez paniki.Przyjdzie i odejdzie.Myslę sobie że może kiedyś nawet nie zorientuje się kiedy uwolnię się od tej choroby bo będę miała ją w "głębokim poważaniu" i ona nie będzie grała pierwszych skrzypiec w moim życiu jak wcześniej.

Tak sobie marzę:)

pozdrawaim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Arcio - szacun za fachowy wykład! :) Dla mnie jednak jest widoczne że Gardy i ja mamy bardzo podobne objawy, tzn. jest to "atak" przychodzący znienacka, wrażenie że się straci przytomność, gula w gardle. Ja nie miałam kłucia w mostku ani się nie pociłam.

 

Ale jak go zwał tak go zwał, jedna pani psychiatra mi powiedziała że się teraz odchodzi w ogóle od nazewnictwa "nerwica" i że są to różne dolegliwości o jednym podłożu, i że się to nazywa ogólnie "zaburzeniami lękowymi". Ja na przykład nie miałam emocjonalnych zaburzeń, tylko somatyczne, dopiero dłuższy czas później (tzn 2 miesiące) mi się zrobiło coś na kształt takiego stałego napięcia nerwowego ale bez określonej przyczyny. Chętnie bym się z kimś spotkała żeby porozmawiać osobiście bo te choroby są jak dla mnie jeszcze nie do końca zrozumiałe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale jak go zwał tak go zwał, jedna pani psychiatra mi powiedziała że się teraz odchodzi w ogóle od nazewnictwa "nerwica" i że są to różne dolegliwości o jednym podłożu, i że się to nazywa ogólnie "zaburzeniami lękowymi".

polakita Jest w tym niepodważalna racja z Twojej strony, jak napisałas we wczesniejszym poście wszytskie te objawy są z jednego worka i leczy się je jednakowym sposobem. Twój psychiatra równie trafnie to ujął!

 

Ja uparłem się tego w tym przypadku nie generalizować, ponieważ mam kolegę który cierpiał wiele (8 lat) na nerwicę wegetatywną (wyłącznie objawy somatyczne).

Kilka miesięcy widział w pracy co się ze mną dzieję, jak się czuje, ponadto czasami mu się nawet wyżalałem.

I pełny radości stwierdził że "widzi że miał niesamowite szczęście chorować na samą nerwicę wegetatywną".

Dlatego tak trzymam się tej nerwicy wegetatywnej w tym temacie żeby Gardy wiedział że wcale niema tak źle:)

 

Ja na przykład nie miałam emocjonalnych zaburzeń, tylko somatyczne, dopiero dłuższy czas później (tzn 2 miesiące) mi się zrobiło coś na kształt takiego stałego napięcia nerwowego ale bez określonej przyczyny.

I u mnie wyglądało to w identyczny sposób! :) Pierwsze dwa/trzy miesiące to zgon - same objawy somatyczne, myślałem że gorzej juz być nie może aż nagle po tych trzech miesiącach zaczął wkręcać się w moją głowę ten chory nieuzasadniony dyskomfort psychiczny, i rozpoczęło się pompowanie tych chorych lęków, ataki paniczne, schizy wszechobecny strach, dopóki nie zdałem sobie sprawy że muszę nad tym przejąc kontrolę bo zapędze się w jakieś skrajne fobie i dopiero narobię:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to witam w klubie. Nie chcę tu koledze G rozciągać OT, tylko powiem że walczę aby nie brać prochów i próbuję się leczyć medycyną alternatywną... aktualnie jest trochę lepiej ale nie wiem na jak długo. Nie wiem co samo przechodzi a co się polepsza od kuracji. A ty jak walczysz? Chodzisz na terapię?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak chodzę na psychoterapię indywidualną do psychologa. Również nie borę pod uwagę wszelkich tabletek na które mógłbym uzyskać receptę od psychiatry. Potrafię sobie poradzić bez nich, mimo że nie jest czasami łatwo:)

Co do medycyny alternatywnej, uczęszczałem 3 tygodnie na akupunkturę do centrum medycyny chińskiej.

Odczułem znaczną poprawę, niestety wraz z zakończeniem terapii ,moje samopoczucie również wróciło do poprzedniej formy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ciekawe, u mnie było podobnie. Piłam zioła + akupunktura, ale zioła się skończyły i po kilku dniach mi się znacznie pogorszyło. Więc myślę że już ich nie będę brała. Teraz biorę jakieś kropelki i jest w miarę ok, zobaczymy co będzie jak się skończą. Pozdrawiam i życzę wszystkim siły do walki i cierpliwości!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×