Skocz do zawartości
Nerwica.com

Szybki kurs okazywania uczuć...


Gość Autodestrukcja

Rekomendowane odpowiedzi

Niestety cierpię na dosyć bolesną przypadłość ... ostatnio zrozumiałam że nie potrafię okazywac uczuć.

Choć opisywanie emocji jest dla mnie wręcz artystyczną przyjemnością, wszelkie uczucia tłumię w sobie...

Zdaje sobie sprawę że mogę uchodzić za osobę niesamowicie oschłą mimo, że w środku przeżywam wszystko do bólu, bo zwyczajnie brak we mnie jakiejkolwiek inicjatywy, choć potrzeba bliskości jest chyba jak u każdego człowieka.

Może to taka ,,reakcja obronna" wytworzona wskutek zbytniego angazowania się w to w co się w danym wypadku angażować nie powinno.

 

Momentami mam wrażenie że niedaleko mi od osobowości borderline, choć oczywiście usiłuję dążyć do jak najlepszego samopoznania, przede wszystkim do tego żeby dojrzeć... Sama nie wiem czy wmawiam sobie gdy stwierdzam ze na pewno jestem ,,zdrowa" czy wmawiam sobie wtedy kiedy zaczynam podejrzewać u siebie zaburzenie...

W kazdym razie predzej czy później musi nadejść wniosek że bez zyczliwości, miłości etc którymi darzy się innych nie można osiągnąć stanu świadomego szczęścia ...

jednak co z uzewnętrznieniem taiego podejścia ?

 

Nie potrafię do końca określić czy boję się własnych uczuć, czy co gorsza wstydzę...

 

Grunt że problem z okazywaniem uczuć jest. Na pewno nie tylko u mnie, nie tylko u nerwicowców etc ... Moze lezy w nadmiernym egocentryzmie , może jest domeną do głębi przesyconych egoizmem introwertyków... Mam wrażenie że ma to po prostu ścisły związek z zaniżoną samooceną, brakiem pewności siebie, brakiem umiejętnosći okreslania własnej wartości...

 

Jak pokonywać takie bariery ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam.Wiesz mam podobnie nigdy nie potrafiłam okazywać uczuć,a najgorszą katorgą jest wyduszenie słowa"kocham",niewiem dlaczego w środku jestem miękka a na zewnątrz nie daje po sobie poznać co czuje po prostu mam jakomś blokade i chodz bym chciała to przełamać to nie potrafie....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam podobny kłopot. U mnie sie pojawiają reakcje lękowe ,jak występuje obustronne zainteresowanie. Nie moge sie zbliżyć do płci przeciwnej, a kontakty z innymi ludzmi mnie męczą. Udaje toważyskiego i zainteresowanego rozmową, ale tak naprawde czuje ulge jak sie już skończy.Mam wrażenie , jakbym cały czas coś przed innymi chował.

Też wydaje , mi sie że jest w tym wszystkim troche egoizmu. Człowiek nie zblizając sie do innych, prubuje chronić siebie.

A czemu gorzej jest sie wstydzić , niż bać własnych uczuć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jest to bardzo męczące z jednej strony ciesze sie ze spotykam np.dawno nie widzianej osoby a z drugiej strony przezywam to i chciała bym uciec.po za tym ciężko jest mi przyznać sie do błedu ,i gdy usłysze słowa krytyki robie mine do złej gry a póżniej zadręczam się tym w czterech ścianach...sama nie potrafie ze sobą wytrzymać.też np.wchodze do sklepu a sprzedawcą jest facet młody wtedy oblewa mnie jakiś wstyd nie wiem dlaczego...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Błogosławiony ten,

który cieszy się:

Z kwitnącego kwiata

i ze śpiewu ptaka;

Z dziecka uśmiechu

i każdego wdechu."

 

Pamiętajcie,że życie jest po to aby przeżyć je jak najlepiej,tak jak tylko sie potrafi.Warto okazywać swoje uczucia:słowem,gestem,ciałem...Pokazujcie,innym co przeżywacie a znajdzie się człowiek,który zauważy piękno w waszym wnętrzu.Nawet szara,pokryta brodawkami ropucha cieszy się z kropel deszczu,więc czemu TY,ludzka istoto nie dostrzegasz ile radości można znaleźć w życiu??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czytając te Wasze odpowiedzi, to mam wrażenie jakbym sama to pisała. Ale powiem, że mnie już ten problem z okazywaniem uczuć przechodzi. Wydaje mi się, że to wszystko miało korzenie w dzieciństwie. Zawsze byłam tym "gorszym dzieckiem", o wszystko (nawet o rzeczy, które ewidentnie nie stały się z mojej winy) obwiniano mnie. Nie pamiętam, żeby mama albo tata powiedzieli, że mnie kochają, że jestem zdolna, że są ze mnie dumni. Natomiast wszystkie wady był mi uświadamiane z wielką częstotliwością. Z tąd wzięła się niska samoocena, nieśmiałość, niechęć do okazywania jakiś głębszych uczuć, a właściwie to strach przed nimi. Po prostu bałam się , że ktoś mnie skarci, wyśmieje, nie zrozumie... Trudno mi jest mówić "kocham", "lubię", ale za to potrafię pisać o czuciach. Mogę całkowicie zwierzyć się kartce papieru.

 

Jednak jest sposób na to, by nauczyć się okazywać uczucia innym ludziom w czasie, np. rozmowy. Musi to być osoba, którą kochamy, darzymy szacunkiem, zaufaniem, osoba, której bardzo na nas zależy, która nas chwali, obdarza komplementami, buduje w ten sposób naszą samoocenę. Przed takim kimś otwieramy się. Co prawda stopniowo, ale jednak. I to jest bardzo ważne. Mój chłopak wie, że nie jestem wylewna i akceptuje to. Cieszy mnie, że mimo tego mówi mi po kilka razy dziennie "kocham Cię". Wie też, co ja czuję do niego, mimo tego, iż tylko czasem odpowiem mu "ja Ciebie też". Miałam kilku chłopaków przed nim, ale z nikim nie potrafiłam rozmawiać. To naprawdę dziwne, ale uwierzcie, że w większości tylko słuchałam ich. Dlatego większość moich związków kończyła się, bo albo mnie to zaczęło przeszkadzać, albo jemu. Trzeba "trafić" na właściwą osobę, zaprzyjaźnić się. Teraz czytam w myślach swojego chłopaka, wiem, co powie, w ogóle mamy takie same nawyki, nawet te śmieszne :D .

 

Uważam, że osoby zamknięte w sobie, w rzeczywistości, w głębi serca, duszy krzyczą, bo mają tak wiele do powiedzenia i szukają tej właściwej osoby, którą obdarzą uczuciami , która je zrozumie. Naprawdę mamy bardzo wiele do zaoferowania. Potrafimy się nawet poświęcić. Mi pozostał ten nawyk, że jestem trochę indywidualistką, lubię samotność, tzn. zaszyć się w pokoju z dobrą, psychologiczną książką.

 

Życzę wszystkim zamkniętym w sobie, by się przełamali i zneleźli osoby, przed którymi nie będą się wstydzić okazywać swoich uczuć, bo przecież są one tak piękne jak Wy ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam trochę inny zestaw, z moimi bliskimi, nie mam ograniczeń w wyrażaniu co do nich czuje, może dlatego, że byłem chwalony, "zagłaskiwany", lubię powiedzieć komuś coś miłego. Często dziewczynom prawiłem koplementy, nie po coś, tylko tak bardziej dla siebie dla własnej przyjemności, tym bardziej że tak właśnie myślę. Uważam, że mało wykorzystuję się siłe dobrego słowa, często jesteśmy podawani krytyce, czasem nie po to by cos naprawić tylko tak. Prawdę mówiąc gdy zdałem sobie sprawę że ktoś krytykuje mnie - z urzędu - unikam tego kogoś.

 

Mój kłopot to "blokowanie" się w miejscach publicznych gdzie są nieznajomi, objawia się to tym, że głos mam bardzo cichy słaby - słyszą c jak mówię - jeszcze bardziej się blokuje. Wśród swoich jestem duszą towarzystwa, w nowych miejscach "sztywniakiem"

 

Powiem wam, że nie wiem jak rozwiązać tę kwestie, ale jeśli szukacie rozwiązania i potrficie nazwać co czujecie, to już coś.3majcie się

 

PS. Co może poprawić sytuacje? "przyglądnąłem sie jednemu gościowi, który świetnie nawiązywał znajomości z nowymi ludźmi- wniosek, spontan nie tyle ważne było co muwił tylko, bardziej swoboda, widzidział kogos juz na niego (nią ) patrzył nawiązywał kontakt, coś mówił głośno wyraźnie i bardzo prosto. ha ha łatwo powiedzieć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim: nic na siłę. W ogóle to też mam taki problem, jeżeli chodzi o nieznajomych, szczególnie jeśli jestem w dużej grupie osób, których w życiu nie widziałam. Najczęściej wtedy wybieram sobie jednego ludka i nawiązuję z nim kontakt. Najgorsze jest jednak to, że całkowicie się poświęcam, żeby nawiązać przyjaźń z tą konkretną osobą, a inni schodzą na dalszy plan. Wiem, że to jest złe, bo jak tej osoby zabraknie, to znowu czuje się jak w dżungli. Myślę, że powoli trzeba starać się rozmawiać z każdym, dowiedzieć się choćby kilka informacji, pokazać się z jak najlepszej strony...

 

U mnie jest jeszcze coś takiego, że jeżeli zrażę się do kogoś, to później spycham tą osobę na margines, traktuję ją tak, jakby nie istniała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mOniSia, wiesz ja kiedys robiłem odwrotnie, rozmawialem z wieloma osobami( bardzo duża grupa) -mniejwięcej jednakowo i później okazało się, ze niebył to dobry pomysł. Wynikało to pewnie stąd, że nie byłem tam z jakąś już mi znaną osobą, a prawdę mówiąc byłem bardzo ciekawy "świata".

Nie lubie sytuacji, gdy muszę spędzać czas z obcymi ludźmi, a czasem jest taka konieczność. Inna sprawa to moje kontakty ze znajomymi, fajnie leci czas lubie ich- jest jedno, ale - mało kto ma podobne do mnie zainteresowania, więc nie bardzo mogę się wygadać. To się pożaliłem na "świat"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale dlaczego uważasz, że to nie był dobry pomysł?? Masz rację, że grunt to mieć podobne zainteresowania, wspólne tematy... Bo inaczej rozmawia się z rówieśnikami, a inaczej z osobami starszymi o 5 lat. Denerwuje mnie to "powiedz coś". Jak mi ktoś rzuci taką frazą, to ma pewne, że już ze mną nie pogada, bo mam wrażenie, że cokolwiek powiem będzie takie wymuszone, bez sensu.

 

Myślę, że powinieneś poszukać ludzi o podobnych zainteresowaniach, a przede wszystkim uwierzyć w siebie, bo na pewno jesteś niezwykle interesującą i wyjątkową osobą. Też tak mam, że np. o muzyce mogę rozprawiać przez dłuższy czas, ale warto też spróbować porozmawiać z kimś na temat jego/jej zainteresowań, poznać je, popytać i już nawiązuje się kontakt. Wiem, że to trudne, ale trzeba się w końcu przełamać :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mOniSia, masz rację w pierwszym i drugim akapicie, ( :oops::D ) dzięki, wezme to pod uwagę, Mnie też czasem zdarza się tak zapytać (nie dosłownie, ale w pobliżu) Dałaś mi do myślenia- postaram się wyciągnąć wnioski.

 

ciekaw jestem co w Twojej sprawie, bo nic nie piszesz, :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko zależy od nastawienia - jeśli uważasz, że jeśli okażesz to co czujesz w danym momencie coś stracisz - to reagujesz stosownie... Często postępowałam podobnie, a po fakcie miałam większe pretensje do siebie, niż do kogoś, kto powiedział mi prawdę w oczy - tak to jest, gdy się oszukujemy sami - ludzie nie są głupi, szczerze mówiąc, głupieją dopiero w konfrontacji ze szczerością. Pomyśl, na czym bardziej Ci zależy - na tym, co ludzie powiedzą (notabene nie znając Ciebie) czy na tym, co sama o sobie wiesz....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja również mam problem z okazywaniem uczuć i wyrażaniem siebie, pisać owszem mogę, ale gadać to już duuużo trudniej przychodzi. Panicznie boję się otworzyć przed kimś; większość osób trzymam na dystans i gadam dla samego gadania, przeważnie o jakiś nic nie znaczących bzdurach, co mnie niezmiernie irytuje i męczy - chciałabym wtedy jak najszybciej skończyć tę rozmowę. Tylko udaję, że jestem zainteresowana i że coś mnie bawi, że jestem pewna siebie też udaję. Dlaczego jak widzę kogoś znajomego to odrazu myślę jak się tylko z nim nie spotkać? Bo wiem, że będę robić to co zwykle czyli udawać... A dlaczego będę to robić? Nie wiem...

Problem z mówieniem "kocham" też mam, własnym rodzicom w ciągu całego sowojego życia ledwo kilka razy to powiedziałam i to zawsze oni zaczynali, nigdy ja sama z własnej nieprzymuszonej woli. Tylko przyjaciółce umiem powiedzieć :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałabym podzielić się z Wami czymś, co przeczytałam w książce. Odnosi się to do tematu...

 

"Dzień dłuży się w nieskończoność, snujemy tysiące planów, prowadzimy sami ze sobą wymyślne dialogi, przyrzekamy się zmienić-i trwamy w niepokoju aż do nadejścia osoby, którą kochamy. A kiedy jest wreszcie obok, to brak nam słów. Bowiem długie godziny oczekiwania wywołują napięcie, napięcie przekształca się w lęk, a lęk sprawia, że wstydzimy się OKAZAĆ WŁASNE UCZUCIA"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że przytoczony przez mOniSie cytat jest bardzo trafny. Często Nasz niemoc wynika również z niskiej samooceny. Ale czy milczenie jest takie złe :?: I dobrze jest ustalić swoje priorytety i ich się trzymać ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

milczenie nie jest złe dopóki nie wydaje się nam krępujące. Znam faceta, który bardzo mi się podobał, uważałam go wręcz za księcia z bajki, bo nauczył mnie kochać rocka, z wyglądu strasznie mnie pociągał, ale KOMPLETNIE nie potrafiłam się z nim dogadać. Kiedy się spotkaliśmy miałam przygotowane parę pytań. Kiedy odpowiedział zaczęła się cisza. Najgorsze było to, że wyrzucał mi, że nic nie mówię.. W sumie miał rację, ale ja przynajmniej się starałam.Fakt, nie mieliśmy wspólnych tematów, a gadanie o muzyce stawało sie męczące. Na gg, w esach jakoś żartujemy, a jak przyjdzie pogadać to :roll: .

Może trudno było mi się z nim porozumieć, ponieważ byłam w nim zakochana, a nie wiedziałam na czym stoję. Myślałam, że nie mam u niego szans. "Nie mogę Ci niczego obiecać" powiedział mi po tym jak zapytał czy chcę z nim być. Cały czas myślałam o tym facecie. Aż zrozumiałam, że ta niepewność jest niszcząca. Błędnie stawiałam go sobie za wzór miłości.

Chyba lepiej było znaleźć chłopaka, z którym czuję się swobodnie i wiem, że mnie kocha najbardziej na świecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam podobny kłopot. U mnie sie pojawiają reakcje lękowe ,jak występuje obustronne zainteresowanie. Nie moge sie zbliżyć do płci przeciwnej, a kontakty z innymi ludzmi mnie męczą. Udaje toważyskiego i zainteresowanego rozmową, ale tak naprawde czuje ulge jak sie już skończy.Mam wrażenie , jakbym cały czas coś przed innymi chował.

Też wydaje , mi sie że jest w tym wszystkim troche egoizmu. Człowiek nie zblizając sie do innych, prubuje chronić siebie.

A czemu gorzej jest sie wstydzić , niż bać własnych uczuć?

 

 

napisałabym słowo w słowo, identycznie, naprawdę. niesamowite. :) nie mówię, że dobre, ale sam fakt, że nie jestem sama. dziękuję, że to z siebie wylałeś Wojtek .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Człowiek nie zbliżając się do innych, próbuje chronić siebie." ale przed czym chcesz się ochronić? Przed swoimi uczuciami? Ich nie da się wymazać, zneutralizować... W sumie to można, ale wtedy będziesz czuł się, jakbyś kogoś oszukiwał-innych i samego siebie. A to pozostawi w Twoim sumieniu poczucie winy. Trzeba nauczyć się mówić to, o czym się myśli, a nie chować tego głęboko w sobie, bo wtedy sie "zamykamy", zastanawiamy: powiedzieć czy nie? Wtedy nie skupiamy się na rozmowie, uczuciach...

 

"A czemu gorzej jest się wstydzić, niż bać własnych uczuć?". Myślę, że wstydzenie się i strach przed własnymi uczuciami to podobna sprawa. Bo wstyd to strach przed zrobieniem jakiegoś kroku. A krok to postęp, więc czemu się bać?

 

Naprawdę warto walczyć z lękiem. Najlepiej przełamują go bliskie naszemu sercu osoby. Bo przy nich czujemy się tacy, jacy naprawdę jesteśmy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siema.

Czytam sobie właśnie to forum nie pierwsze tego typu zresztą. Więc mam to samo.

Kiedyś lubiłem siebie i kochałem każda nową chwilę. Miałem swój ideał. ,,Marzeniami żyłem jak król''

Teraz mam wrażenie że nie licze się już w tej grze...

Właśnie sypie sie moja zgrana paczka. Chciałbym byc taki jak kiedyś. Teraz szukam i próbóje rozwiązać ten cholerny osobisty problem.

szlag mnie trafia kiedy zamiast cieszyć sie nowym dniem walcze z nim...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć!

 

Jak pokonywać takie bariery ?

 

Wyrażenie "pokonywanie barier" wzbudza we mnie opór, bo moje doświadczenia mówią mi, że nie wiele trzeba. Po pierwsze nikt nie rodzi się umiejąc wyrażać uczucia, tej umiejętności nabywa się z wiekiem. Jeśli nie nauczyłaś się wyrażać uczucia to znaczy, że miałaś mało do tego okazji i wzorców, lecz bariery żadnej nie masz, a nie można pokonać czegoś czego nie ma. Może to jest subtelna różnica, ale bardzo znacząca czy od teraz skupisz się na trudności z okazywaniem uczuć, czy na rozwijaniu umiejętności wyrażania uczuć. W twoim temacie jest od razu odpowiedź - coś w rodzaju życiowego kursu. Dlatego wystarczy robić małe kroczki, aż po jakimś czasie stwierdzimy, że nie mamy z tym problemu.

 

Żeby umieć wyrażać uczucia, trzeba je najpierw poznać. Zadawaj sobie kilka razy dziennie pytanie "jak się teraz czuję?".

 

odsyłam cię też do metody, która pozwala nam nawiązać lepszy kontakt z samym sobą

 

porozumienie-bez-przemocy-t18563.html

 

Cieszyłbym się bardzo jak byś dała znać, jak sobie radzisz po jakimś czasie np. po tygodniu czy dwóch, zrobisz to dla mnie? :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może rzeczywiście najpierw trzeba poznać siebie, aby wiedzieć jak czują inni, co przeżywają i co sami byśmy przeżywali w ich sytuacji. Domyślam się, że trzeba wtedy odrzucić wyobrażenie o naszej doskonałości. Przeżyć uczucia, które często odrzucamy, których boimy się. Też mam problemy z wieloma rzeczami w tym właśnie z okazywaniem uczuć - nie mówię: wow jak super wyglądasz, podoba mi się to! Częściej mówiłem: tego aktora nie lubię, tamto jest głupie. W pewnym momencie matka zapytała mnie: "A co Ty lubisz, wszystko dla Ciebie jest głupie." Zbyt rzadko mówiłem, że coś mi się podoba widocznie, albo coś innego robiłem źle. Sama matka też rzadko pokazuje uczucia, a szczególnie te fascynacji czymś, sama mnie wychowywała i wiele przeszła toteż jej się nie dziwię. Niestety sam też nie nauczyłem się zachwycać się gdy spotykam kogoś znajomego lub nawet uśmiechać się do własnej dziewczyny. To strasznie smutne wg mnie. Jak strasznie musiałem wyglądać.. Jak musiałem krzywdzić kogoś zwykłym brakiem odczuwania radości. Przezywałem radość jedynie wewnątrz. Cieszyłem się, ale tego nie okazywałem. Gdy powiem coś nie tak w towarzystwie i ktoś mi "pojedzie" ukazując co zrobiłem źle lub, że nie można mnie zrozumieć, zamykam się w sobie i boję się odezwać drugi raz. Chcę być zrozumiany! A jednocześnie boję się, bo nigdy nie byłem mistrzem riposty i opanowania w sytuacji. Reaguję nerwowo chociaż jestem przeciwnikiem przemocy. Niestety od dziecka byłem wyzywany w szkole i to chyba do dziś siedzi we mnie. Staram się znaleźć poradniki, czytam o mowie ciała. Od marca mam chodzić do psychologa(dopiero w marcu ponieważ wtedy są pierwsze wolne terminy dla pacjentów ubezpieczonych w NFZ). Nie wiem co z tego wyniknie. Póki co staram się czytać: "Kochaj siebie, a nie ważne z kim się zwiążesz:(ponieważ bardzo przeżyłem rozstanie z dziewczyną, którą wciąż kocham), "Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi"(bardzo miła książka) oraz "Zdradzony przez ojca"(ponieważ straciłem ojca gdy miałem 4 lata i ktoś mi ją polecił). W planach mam jeszcze "W co grają ludzie."

Zapomniałem jeszcze dodać, że opis przyrody czy wyglądu osoby którą kocham nie sprawia dla mnie problemu, potrafię romantycznie ująć chwilę czy sytuację, którą przeżywam, do której się przyznaję przed sobą. Z tej obserwacji wnioskuję właśnie, że kluczem do odczuwania i relacjonowania swoich uczuć jest przyznanie się do własnych uczuć jak już chyba ktoś wcześniej napisał. Często potrafię zrozumieć kogoś, ten ktoś zgodzi się ze mną, powie, że dokładnie to myśli, ale po tych słowach jest koniec rozmowy.. rozumiemy siebie, ale co z tego? Mam nadzieję, że dzięki metodzie Prometeusza coś się zmieni w tej kwestii..:)

PS. Przepraszam za wtargnięcie w post i rozpisanie się. To mój pierwszy post tak w ogóle na tym forum:) Mam nadzieję, że jakoś zapoznałem Was ze swoją historią i lepiej się zrozumiemy, a ja poczuję się jak wśród swoich i może będę w stanie nawet komuś pomóc. Czymś podobnym zajmowałem się kiedyś na czatach. Sam tam trafiłem mając doła to i potem innych wysłuchiwałem.

Każdy ma swoje problemy, a jeszcze wtrącam się. Mimo wszystko dziękuję serdecznie jeśli ktoś zdecyduje się przeczytać moje wypociny i je skomentować - czy tu czy na PW.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam podobnie, jedak nie identcznie. Od kiedy mam lekko mówiąc bardziej zachwiany stan emocjonalny. stałam się, no cóż, bardziej chamska. Zanim z kimś zcznę się zadawać, ostrzegam innych o tym. Moje chamstwo innym przestało aż tak bardzo przeszkadzać, tyle że zamaist pomóc (zdaję sobie sprawę jak to brzmi) to wszystko pocharatało i to nieźle. Tródno mi powiedzeć do kogoś- Kocham cię, albo -Zależy mi na tobie. Nie mówię tego wszystkim dookoła. Zbyt wielkie słowa aby je plugawić fauszywością. Muszę się przełamać aby wyznawać takie rzeczy. Czasem to robię. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że zdaję sobię sprawę, że inni nie biorą ich na serio, że uważają, że to tzw. spontan. Mogę kogoś przytólać, mówić ale wiem, że nikt tego nie bierze na serio. W taki sposób nigdy nie zdobędę przyjaciół bo jak, skoro inni nie biorą moich działań poważnie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×