Skocz do zawartości
Nerwica.com

Przyszłość przeszłości...


mortus

Rekomendowane odpowiedzi

Naszła mnie pewna refleksja i skłoniła do napisania kilku zdań,utworzenia tego wątku.Czy te wszystkie przykre doświadczenia (chwilami wręcz traumatyczne) z toksycznej przeszłości przyczyniły się do odniesienia jakiś sukcesów,wzmocnienia?Brzmi to groteskowo.Jak wiadomo rozliczenie z przeszłością to nic innego jak przywołanie własnych demonów i ostateczne pokonanie ich na drodze zrozumienia,przetrawienia,przemielenia,wyciągnięcia szeroko rozumianych wniosków na temat tego co nas doświadczyło.Ja poszedłem tą drogą i muszę wam powiedzieć że mam wymierne rezultaty.Moje życie zaczęło nabierać jakiś kształtów,w końcu czuje jak rzeczywiście wygrzebuje się z tego bagna.Już dawno podziękowałem za współprace terapeutce i rzuciłem w diabły proszki.Co prawda pewne aspekty mojej egzystencji nigdy nie będą takie jak należy,ale właśnie z tych słabości w chwili obecnej czerpie energię,chwilami nieprzebrane ilości.Czuje siłę.

Czy ktoś z was doświadczył czegoś podobnego po latach tytanicznych zmagań z samym sobą i walki ze swoimi demonami doszedł do czegoś takiego???

 

-- 27 lut 2012, 16:03 --

 

Dyskusja wrze,Pan Reklama nikogo nie dopuszcza do głosu :lol:

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dyskusja wrze,Pan Reklama nikogo nie dopuszcza do głosu
To może ja wtrącę się Panu reklamie w zdanie. Uważam, że buty z Lidla za 79,- nie będą wygodne i wytrzymałe, tym bardziej trekkingowe :!: Ewidentnie zasypują nas tandetą i robią w ch*ja 8)

 

A odnośnie tematu to ja staram się podążać właśnie tym kierunkiem myślenia co Ty. Leki według mnie to byłoby jedynie przyćmienie cierpienia, które nie rozwiąże problemów. Oczywiście można by powiedzieć, że pomoże się uporać z problemami, bo będzie się funkcjonować normalnie, ale ok...tylko czy zmieni nasze nastawienie do życia?? Myślę, że sami musimy się z tym uporać, korzystać z doświadczenia, zmieniać sposób myślenia itd...

Czy ktoś z was doświadczył czegoś podobnego po latach tytanicznych zmagań z samym sobą i walki ze swoimi demonami doszedł do czegoś takiego???

Czasem właśnie czuję, że jest już blisko, myślę sobie to jest ku*rwa to! Dostałem po dupie mam bagaż doświadczeń nic mnie nie zabije! Tylko niestety jak ogarnę część problemów to wracają nowe :? Tzn, że cały czas błądzę... ale też cały czas chodzę i szukam :smile:

Jak tylko wyjdę z tego bagna to będę zajeeeeeebiście dumny z siebie :roll:

Jeśli Tobie już się udało to najszczersze gratulacje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No co by nie mówić ale naprawdę poczułem coś czego od dawna nie doświadczyłem-MOC!Już chyba dostatecznie mnie to wszystko skopało i sponiewierało po latach taplania się w tym syfie.Popularnie mówi się że co nie zabije to wzmocni,coś w tym jest.Leki tak naprawdę nie dały mi wiele,właściwie nic.Psychoterapia też była niezbyt udana(pisałem o tym kiedyś pod innym loginem) Prochy to tylko działanie doraźne,sztuczne oszukiwanie mózgu.Po czasie doszedłem do wniosku że trzeba ,że tak powiem wniknąć w siebie na tyle głęboko na ile to tylko możliwe.Była to dość bolesna podróż,przywołanie własnych demonów.Ale na drodze tej terapii coś się udało stworzyć.Krótko mówiąc zacząłem realnie czuć że to ja kontroluje moje życie.W chwili obecnej pracuje nad otwarciem własnej działalności gospodarczej i strasznie mnie rajcuje i nakręca do działania.Jak tak sobie wspomnę moją przeszłość to było by to co najmniej nie możliwe.Chwilami aż tak się zastanawiam jak ja do tego wszystkiego doszedłem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Popularnie mówi się że co nie zabije to wzmocni,coś w tym jest
słyszałem też wersję, że co nie zabije jeszcze bardziej zjebie nam psychikę :smile:

Sam jeszcze nie rozwikłałem zagadki, jak umiejętnie korzystać z doświadczeń albo je zaakceptować, ale może Twój tok myślenia, czyli "przywoływanie własnych demonów" jest dobrym kierunkiem. Osobiście do niedawna unikałem konfrontacji z przeszłością, ale jednocześnie mam ją wpisaną w świadomość, żyję nadzieją, że to co mi ryje albo poryło beret dało mi nauczkę, mam blizny, które dodają mi swego rodzaju pozytywnej trwogi, ale właśnie...czy ta trwoga może być pozytywna...czy to nie nakręcająca się spirala syfu, który już zawsze będzie zakorzeniony.

Czasem myślę też, "człowieku mielisz i babrasz się w swojej psychice nie rób tego tylko żyj, działaj, rób idź naprzód, nie rozpamiętuj!"

Szukam pieprzonego złotego środka, obym w końcu znalazł. Mam nawet na to niekonwencjonalny pomysł, zobaczymy 8)

A dla Ciebie szacun i powodzenia w interesie :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest bardzo indywidualna sprawa,nic tutaj nie można zgeneralizować i powiedzieć że czarne albo białe.Ogólnie metoda którą przyjąłem to nic innego jak taka psychoterapia na własną rękę.Profesjonalna terapia z udziałem terapeuty tez polega na wyciąganiu zdarzeń przeszłości,ich analizie.Tyle ,że tak jak pisałem wyżej ,kiedy praktykowałem to terapeutką to kiszka z tego wychodziła :? Dałem nogę z terapii i koniec końców nie żałuję :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×