Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nigdy nie będę szczęśliwa...


ewelka91

Rekomendowane odpowiedzi

Moją przygodę z psychologiem skończyłam w sierpniu. Moja pani psycholog wysłała mnie do kilku psychiatrów, tamci nic nie stwierdzili i pani psycholog powiedziała, żebym jej nie zajmowała czasu i że nie mam problemów, co za tym idzie, że jestem całkowicie zdrowa.

Nigdy nie uwierzę lekarzowi, nie zaufam żadnemu.

 

Jestem ciągle przygnębiona. Nie wiem, komu mam o tym mówić. Mam koleżankę, która mnie słucha, ale nie ma pojęcia o tym, co czuję, jakie mam myśli. Słucha i coś doradza, ale to są głupoty w stylu "weź się w garść", "przejdzie", "dasz radę".

Dziś uświadomiłam sobie, że życie mnie męczy. Nigdy nie będę szczęśliwa. Wiem, że jeśli będę najbogatszą Polką, jeśli będę mieć 50 domów, i domek letniskowy na Hawajach, jeśli będę mieć pięknego,mądrego i czułego męża i piękne dzieci- i tak nie będę szczęśliwa.

Nic mnie nie cieszy i nie będzie mnie cieszyć. Nawet miłość, nawet pieniądze, nawet zdrowie. Chociaż, wolałabym być zdrowym człowiekiem.

Nikt nie wie, co ja czuję. Nienawidzę życia, ludzi i wszystkiego w koło. Wiem, że będę żyć, bo muszę. Ale nic nigdy nie będzie mnie cieszyć.

Nikt, za cholerę, nikt nie wie co czuję!!! Czuję nienawiść do świata, a szczególnie do życia!! Do własnego życia!!!

Wszyscy mi wmawiają, że powinnam być zaradna, pewna siebie, koleżeńska i przestać wydziwiać! Ale ja nie wydziwiam! Ja nie znoszę swojego życia!!!! Jestem, ale tak naprawdę mnie nie ma!!!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam na forum.

 

Nie bądź taka jaką ci karzą być. A te rady to i tak dużo znaczą, może są proste ale zapewne szczere. Też tak miałem z psychologami po tym jak zaprosiła sobie koleżanki pani psycholog , zgodziłem się wcześniej na to ale nie wiedziałem ,że będą się śmiały z mojego problemu. Trzeba próbować zaufać psychologom nie każdy jest dobry w swoim fachu tak jak każdy człowiek. Szukaj psychologa nie trać wiary bo na 100% da ci się pomóc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pracownia Terapeutyczna, Częstochowa

To miejsce gdzie uzyskasz pomoc i wsparcie.

 

Poradnia specjalizuje się w pomaganiu dzieciom, młodzieży, dorosłym indywidualnie i grupowo.

 

Przyjmujemy pacjentów z różnego rodzaju rozpoznaniem z grupy zaburzeń i chorób emocjonalnych i psychicznych.

 

Zajmujemy się także pomocą dla dzieci i młodzieży z problemami szkolnymi (dysgrafia, dysortografia, dysleksja, dyskalkulia, zaburzenia uwagi i koncentracji).

 

Pomagamy w stresach i kryzysach szkolnych, problemach z dojrzałością szkolną dzieci.

 

Kierujemy także zajęcia warsztatowe do osób, które potrzebują zwykłej rozmowy lub ciekawego spędzenia czasu.

 

Każdy kto zgłosi się do pracowni jest konsultowany indywidualnie.

Kontakt: 691 401 336

 

https://www.facebook.com/settings?tab=account&section=name

 

Zapraszamy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie trac wiary w psychologow

bo na jednym sie zawiodlas to tez sa tylko ludzie.

Poszukaj dobrego terapeuty i zacznij terapie na poczatki mowiac jak bardzo sie zawiodlas na poprzedniej bo to bardzo wazne jako problem do przepracowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przed zgłoszeniem się po pomoc i na początku terapii zastanawiałam się czy mój problem jest na tyle poważny, żeby się mną zajęli. Pewnie gdybym trafiła na takich lekarzy jak Ty, ewelka91, to bym się do dzisiaj męczyła z moim rzekomo "wymyślonym" problemem :? Okazało się jednak, że potraktowali mnie bardzo poważnie i że mój problem naprawdę istnieje. Co więcej powiedzieli, że zgłosiłam się w idealnym dla siebie momencie.

 

Dlatego radzę nadal szukać pomocy, jak nie tam to gdzieś indziej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie poddawaj się, spróbuj znaleźć bardziej kompetentnego psychologa. Mi osobiście psycholog nie był w stanie pomóc dopiero psychoterapeuta coś zdziałał. Wiem, że rady typu "weź się w garść", "jakoś dasz radę" czy "nie wydziwiaj" są co najmniej wkurzające i tak naprawdę bez fachowej pomocy nie do zrealizowania. Niestety przeciętny człowiek, który nie doświadczył tego co Ty, nie jest w stanie zrozumieć co w danej chwili czujesz, z czym się zmagasz. Nie miej do nich o to pretensji,z ich punktu widzenia to inaczej wygląda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ewelka91, mam podobnie. Psychiatra mnie zawiódł, psycholog mnie zawiodła, potem bylo jeszcze kilku lekarzy i nic. Staczałam się coraz bardziej. Miałam 4 lekarzy i 3 psychologów i dopiero ten 4 lekarz okazał się w miarę w porządku, ale nie mógł mi pomóc, bo wyrzucili mnie ze szpitala. Dał mi jednak namiary na terapię i teraz chyba trafiłam na odpowiednią osobę. Cały czas czuję się źle, bardzo źle i nie wierzę, że moje problemy mogą kogoś obchodzić, ale chodzę na tę terapię. Tobie też radzę szukać dalej. Nie skazuj się na życie, którego nienawidzisz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za odpowiedzi.

Ciężko mi szukać, bo większość psychologów/psychiatrów przyjmuje płatnie, i tak naszukałam się jakiegoś na NFZ i właśnie nie zawiedli. Mnie nie stać. Jak pomyślę, że mam płacić za swoje problemy, to mi się robi niedobrze i wolę napisać post tu na forum, bo za niego nikt mi nie płaci.

Ciężko mi żyć, ale muszę :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytając Twój temat wydaje mi się, że jesteś tak jakby... nieszczęśliwa na własne życzenie. Wydaje mi się, że chcesz być nieszczęśliwa, bo Ci to daje jakieś korzyści. Jakie to mogą być korzyści? Na przykład współczucie innych ludzi, albo to, że masz z nimi o czym rozmawiać, albo usprawiedliwienie dla swoich niepowodzeń, albo pretekst do tego, żeby nic w swoim życiu nie zmieniać. Może być masa powodów. Przygnębienie niekoniecznie świadczy o tym, że ktoś musi się leczyć. Poza tym nie każdemu pomoże psycholog. Niektórym pomaga po prostu zmiana nastawienia, a innym doświadczenia życiowe. Z resztą, jak to kiedyś mądrze ujęła moja nauczycielka: "Może Ci ktoś coś wytłumaczyć, ale trzeba jeszcze włożyć wysiłek w zrozumienie".

 

Może być też tak, że jesteś za bardzo skupiona na sobie i swoim cierpieniu. Że tak ciągle w głowie analizujesz i rozkminiasz wszystko. Możliwe, że nie interesuje Cię to, co mówią inni. Wtedy warto by było spojrzeć poza siebie i zacząć rozwijać współczucie.

 

Są ludzie, którzy po kilkadziesiąt lat chodzą do psychologów i modlą się itd, a i tak czują się dokładnie tak samo. Ci ludzie po prostu chcą być nieszczęśliwi. Nie ma gorszej ślepoty niż ta, kiedy ktoś nie chce widzieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I właśnie po to są płatności za terapie !!

 

Robi Ci się niedobrze jak masz płacić za swoje leczenie ?

A to niby czemu ?

 

Może właśnie jak zaczęłabyś płacić i realnie odczuwać włożony wysiłek finansowy, to może w końcu zajębyś się swoimi problemami i ich rozwiązywaniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że chcesz być nieszczęśliwa, bo Ci to daje jakieś korzyści. Jakie to mogą być korzyści? Na przykład współczucie innych ludzi, albo to, że masz z nimi o czym rozmawiać, albo usprawiedliwienie dla swoich niepowodzeń, albo pretekst do tego, żeby nic w swoim życiu nie zmieniać.
Ja dopiero po czasie uświadomiłam sobie, że doszukuję się kolejnych dolegliwości zdrowotnych, żeby mnie odsyłaono do kolejnych lekarzy, na kolejne badania... Żeby inni ludzie się mną w pewnym sensie opiekowali, podczas gdy czułam się taka słaba i bezradna. No i to zabierało mój czas, który przeznaczałabym na analizowanie tego jak źle się czuję chociaż nie wiem do końca dlaczego.

 

Może właśnie jak zaczęłabyś płacić i realnie odczuwać włożony wysiłek finansowy, to może w końcu zajębyś się swoimi problemami i ich rozwiązywaniem.
Z drugiej strony to mogłoby tworzyć presję i wzmagać załamanie. Wymagałoby się od siebie, że po marnych kilku spotkaniach zmieni się siebie o 360 stopni. A to proces stopniowy, który niektórym może przyjść szybko, to prawda. Jednak niektórzy będą potrzebować więcej czasu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytając Twój temat wydaje mi się, że jesteś tak jakby... nieszczęśliwa na własne życzenie. Wydaje mi się, że chcesz być nieszczęśliwa, bo Ci to daje jakieś korzyści. Jakie to mogą być korzyści? Na przykład współczucie innych ludzi, albo to, że masz z nimi o czym rozmawiać, albo usprawiedliwienie dla swoich niepowodzeń, albo pretekst do tego, żeby nic w swoim życiu nie zmieniać. Może być masa powodów. Przygnębienie niekoniecznie świadczy o tym, że ktoś musi się leczyć. Poza tym nie każdemu pomoże psycholog. Niektórym pomaga po prostu zmiana nastawienia, a innym doświadczenia życiowe. Z resztą, jak to kiedyś mądrze ujęła moja nauczycielka: "Może Ci ktoś coś wytłumaczyć, ale trzeba jeszcze włożyć wysiłek w zrozumienie".

 

Może być też tak, że jesteś za bardzo skupiona na sobie i swoim cierpieniu. Że tak ciągle w głowie analizujesz i rozkminiasz wszystko. Możliwe, że nie interesuje Cię to, co mówią inni. Wtedy warto by było spojrzeć poza siebie i zacząć rozwijać współczucie.

 

Są ludzie, którzy po kilkadziesiąt lat chodzą do psychologów i modlą się itd, a i tak czują się dokładnie tak samo. Ci ludzie po prostu chcą być nieszczęśliwi. Nie ma gorszej ślepoty niż ta, kiedy ktoś nie chce widzieć.

 

Wiesz, właśnie czekam na takie (wybaczcie za wyrażenie) "pierdolnięcie", które zmieniło by moje życie o 180 stopni. Bo ja tylko egzystuję bez żadnego sensu. Co do ludzi- mówisz jak moja pani psycholog, zresztą nieważne. Jak wspomniałam, nie mam znajomych, więc nawet nie mam od kogo oczekiwać współczucia. Nie podoba mi się życie, jestem niezadowolona z tego wszystkiego, a analizowanie życia mnie przeraża, bo mnie to bardziej boli. Przykro mi nawet czytać takie posty, i przez to bardziej nie chcę żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, właśnie czekam na takie (wybaczcie za wyrażenie) "pierdolnięcie", które zmieniło by moje życie o 180 stopni.
Takie "pierdolnięcie" rzadko przychodzi samo z siebie. W dodatku łatwiej o przełomowe negatywne (wstrząsające) wydarzenie niż takie dodające skrzydeł. Sami musimy stworzyć sobie taki przełom, ułatwić, stworzyć sprzyjające okoliczności żeby coś takiego nastąpiło... Zacząć brać udział w jakiś happeningach i poznać nowych ludzi, iść na jakiś kurs, poszukać pracy, iść na terapię...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, właśnie czekam na takie (wybaczcie za wyrażenie) "pierdolnięcie", które zmieniło by moje życie o 180 stopni. Bo ja tylko egzystuję bez żadnego sensu. Co do ludzi- mówisz jak moja pani psycholog, zresztą nieważne. Jak wspomniałam, nie mam znajomych, więc nawet nie mam od kogo oczekiwać współczucia. Nie podoba mi się życie, jestem niezadowolona z tego wszystkiego, a analizowanie życia mnie przeraża, bo mnie to bardziej boli. Przykro mi nawet czytać takie posty, i przez to bardziej nie chcę żyć.

 

ja ci zaśpiewam. "Ucz się od nas obracać nic w coooś, zamiast się poddać skumuluj złooość

zamień ją zamień ją, w siłe do działania bo jeszcze nigdy niewyzdrowiał nikt od narzekania"

 

Wiem, że to trudne i raczej często sam nie daje rady, ale jakoś jak to słyszę to szerzej oczy mi się trochę otwierają :P przynajmniej na moment.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, właśnie czekam na takie (wybaczcie za wyrażenie) "pierdolnięcie", które zmieniło by moje życie o 180 stopni. Bo ja tylko egzystuję bez żadnego sensu. Co do ludzi- mówisz jak moja pani psycholog, zresztą nieważne. Jak wspomniałam, nie mam znajomych, więc nawet nie mam od kogo oczekiwać współczucia. Nie podoba mi się życie, jestem niezadowolona z tego wszystkiego, a analizowanie życia mnie przeraża, bo mnie to bardziej boli. Przykro mi nawet czytać takie posty, i przez to bardziej nie chcę żyć.

 

Nie umiesz docenić rady. Nie zbeształam cię, tylko napisałam, co mi się wydaje. Z resztą jestem osobą po terapii, która rozwiązała 90% swoich problemów i teraz wzięła się za ostatni, więc chyba wiem, o czym pisze. Ale ty oczywiście wiesz lepiej, co chcesz usłyszeć. Poza tym, skoro kolejna osoba ci mówi to samo, to może jest w tym jakaś racja? Kurcze, ta chęć bycia nieszczęśliwą tak się przebija przez twój post, że poza Internetem musi być to bardzo mocno widać, więc nie dziwię się, że pani psycholog coś takiego zasugerowała. Może ona to powiedziała niekulturalnie, ale ja napisałam ten post z szacunkiem, to tylko ty się oburzasz. I poza tym ja NIE WYPISAŁAM ci przyczyn twojego problemu, ja tylko podałam MOŻLIWE przyczyny. Po co to oburzenie, po co ta obrona. No i nie wiem, co w tym poście było przykrego. NIC nie było. Wypisałam tylko przyczyny, które dostrzegam i tyle. To ty to źle zinterpretowałaś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem osobą po terapii, która rozwiązała 90% swoich problemów i teraz wzięła się za ostatni
Gratuluję! I mam nadzieję, że również dołączę do tego grona.

Bardzo trafny post. Jednak prawda taka, że lubimy siebie 'unieszczęśliwiać' i takie argumenty nie zawsze trafiają. A szkoda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dopiero po czasie uświadomiłam sobie, że doszukuję się kolejnych dolegliwości zdrowotnych, żeby mnie odsyłaono do kolejnych lekarzy, na kolejne badania... Żeby inni ludzie się mną w pewnym sensie opiekowali, podczas gdy czułam się taka słaba i bezradna. No i to zabierało mój czas, który przeznaczałabym na analizowanie tego jak źle się czuję chociaż nie wiem do końca dlaczego.

 

Dokładnie coś takiego miałam na myśli :) Czasem tak faktycznie robimy. Czasem ciekawie poszukuje się przyczyn swojego zachowania, a potem ze zdziwieniem się stwierdza, o co tak naprawdę chodziło.

 

klarunia napisał(a):

jestem osobą po terapii, która rozwiązała 90% swoich problemów i teraz wzięła się za ostatni

Gratuluję! I mam nadzieję, że również dołączę do tego grona.

Bardzo trafny post. Jednak prawda taka, że lubimy siebie 'unieszczęśliwiać' i takie argumenty nie zawsze trafiają. A szkoda.

 

Dziękuję! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

trochę mało zabawne jest to, że to szczęście, gdy przychodzi, rzadko jest takie, jak się spodziewamy. dlatego często zdarza się nam je odrzucić. ja też kiedyś myślałam, ba, byłam przekonana, że nic dobrego w życiu nie zaznam. moje przekonanie o tym było tak dalece posunięte, że nie szanowałam swojego życia, że tak delikatnie to nazwę... teraz ciarki mnie przechodzą, gdy sobie to przypominam i dziękuję nie wiem - komu, czemu - że jednak mam to życie - szczęście przyszło i tak jak napisałam - zupełnie nie takie, jak się spodziewałam a mimo to - nic lepszego w życiu mnie spotkać nie mogło. życzę takiego olśnienia każdemu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×